Tytu³: Inwazja Trolli - Marek Klimuszko Wiadomo¶æ wys³ana przez: Laguna__ Listopad 03, 2011, 14:41:09 Marek Rymuszko
INWAZJA TROLLI W dyskusji na temat wolno¶ci s³owa w internecie, któr± niedawno zdominowa³y zwi±zane z ni± wydarzenia polityczne, zabrak³o najwa¿niejszego: analizy ¼róde³ i przyczyn postêpuj±cej w ostatnich latach erupcji w sieci niebywa³ego chamstwa, pogardy dla my¶l±cych inaczej i plugawego jêzyka nienawi¶ci. W ¿adnym innym spo¶ród znanych nam krajów zjawisko to nie daje o sobie znaæ z takim natê¿eniem oraz si³±. Mo¿na oczywi¶cie powiedzieæ, ¿e wszystko to stanowi jedynie margines publicznego obiegu my¶li i pogl±dów, jego dalekie obrze¿a. Nieprawda. Internetowe fora i niektóre strony i ca³e portale przypominaj± bowiem jeden wielki stek pomyj wylewanych na ludzi z regu³y funkcjonuj±cych w ¿yciu publicznym (przy czym nie chodzi tu jedynie o polityków, lecz tak¿e np. o artystów, sportowców czy publicystów). W obcowaniu z wieloma, bardzo wieloma komentarzami internetowych hunów pos³uguj±cych siê plugawym, ordynarnym s³ownictwem, jêzykiem obelg i potwarzy czytaj±cy te tre¶ci odbiorca ma czêsto ochotê siê wyrzygaæ. Dlaczego tak siê dzieje? Niew±tpliwie najistotniejszym czynnikiem u³atwiaj±cym manifestowanie siê wspomnianych postaw jest bezpieczna zas³ona anonimowo¶ci. Sprzyja ona wszelkiego rodzaju tchórzom, niemaj±cym odwagi wst±piæ w polemiczne szranki z ods³oniêta przy³bic±, za to aktywizuj±cym siê wówczas, gdy mo¿na atakowaæ zza wêg³a skrycie, podstêpnie, bez wziêcia na siebie osobistej odpowiedzialno¶ci za s³owa. To tak¿e – mówimy o sferze psychologiczno-mentalnej – okazja do roz³adowania osobistych kompleksów, dania upustu z³o¶ci i nienawi¶ci wobec innych, obrzucania ich wyzwiskami tylko dlatego w³a¶nie, ¿e s± inni. Pomiñmy w tym miejscu tak oczywisty sk±din±d fakt, ¿e anonimowo¶æ w internecie okazuje siê z³udna, gdy¿ globalna sieæ stanowi instrument wszechogarniaj±cej obecnie ¶wiat kontroli jak najszerszych krêgów spo³eczeñstw oraz poszczególnych ¶rodowisk (jak mówi z gorzk± ironi± jeden z mieszkaj±cych w Australii polskich publicystów, darmowy podarunek Wielkiego Brata dla ludzko¶ci, jakim jest internet, od pocz±tku nie by³ bezinteresowny). To odrêbny problem, którego nie nale¿y traciæ z pola widzenia i warto poddaæ go wiwisekcji przy innej okazji, zw³aszcza ¿e – tak siê sk³ada – ró¿norakie struktury i systemy inwigiluj±ce s± zainteresowane zupe³nie innymi sprawami ni¿ sieciowe bajadery za³adowane dzieñ po dniu przez rozmaitych popaprañców werbalnym gównem, którym strzykaj± oni bez opamiêtania w nielubianych przez siebie ludzi. Z kolei system moderowania wpisów prowokuje oskar¿enia o stosowanie cenzury, przy czym ci, którzy taki argument podnosz±, nie chc± jednocze¶nie zrezygnowaæ z ochrony anonimowo¶ci. Tymczasem jednego z drugim pogodziæ siê nie da. Albo – albo. Albo prewencyjnie usuwamy z obiegu publicznego fekalia, albo akceptujemy sytuacjê, w której stajemy w szranki polemiczne, prawne i jakiekolwiek inne z otwartym czo³em, bez chowania siê za pseudonimami i nickami. Generalnie za¶ najwa¿niejsza w tym wszystkim wydaje siê próba rozpoznania mechanizmów, które sprawiaj±, ¿e brudna fala pogardy, chamstwa i nienawi¶ci tak ³atwo opanowuje ludzkie umys³y, a jednocze¶nie demoluje spo³eczn± oraz indywidualn± wra¿liwo¶æ, nie mówi±c o tym, ¿e wystawia na po¶miewisko system prawny chroni±cy dobra osobiste cz³owieka. Przed napisaniem tego tekstu zada³em sobie trud sprawdzenia, czy zjawisko, o jakim mowa – tak jaskrawo manifestuj±ce siê w Polsce, je¶li chodzi o jego dynamikê oraz skalê – ma swoje paralelne odpowiedniki w innych pañstwach. Oczywi¶cie nie by³em w stanie ustaliæ, jak sytuacja pod tym wzglêdem wygl±da np. w Mongolii, na Sri Lance, czy, powiedzmy, afrykañskim Burkina Faso. Natomiast opinia osób, które o to prosili¶my, mieszkaj±cych w krajach tworz±cych podstawowe zrêby kultury obecnej cywilizacji – a byli w¶ród nich tak¿e nasi korespondenci i zagraniczni wspó³pracownicy – okaza³a siê zgodna. Ich zdaniem zjawisko, o jakim mowa, nigdzie indziej nie ma takiego zasiêgu jak w³a¶nie u nas. Czym to t³umaczyæ? Dodajmy, ¿e ca³ej sprawy nie da siê zbyæ wzruszeniem ramion tudzie¿ rad±, w my¶l której najprostszym sposobem nieobcowania z tego typu tre¶ciami jest zaniechanie lektury wspomnianych komentarzy oraz wpisów. Internet bowiem, oprócz brudnej, spienionej fali insynuacji i obelg, to równie¿, a nawet przede wszystkim bezcenne czêsto ¼ród³o informacji o faktach i wydarzeniach, na temat których milcz± mainstreamowe media. Tak¿e niezast±pione forum wymiany my¶li oraz do¶wiadczeñ w odniesieniu do problemów ignorowanych w oficjalnym obiegu. Tymczasem, zw³aszcza na rozmaitych forach prowadzonych przez renomowane portale, wa¿ne i ciekawe poznawczo wypowiedzi s±siaduj± w³a¶nie z komentarzami pod³ymi, plugawymi, emanuj±cymi agresj± i nietolerancj±. Gdy za¶ ju¿ zdecydujemy siê wej¶æ na konkretn± stronê internetow± – czêsto nie ma sposobu, by jedne tre¶ci od drugich oddzieliæ. Mog± i powinni czyniæ to natomiast w³a¶ciciele portali i rozmaitych serwisów, jakim towarzysz± wpisy internautów, czego z regu³y nie czyni±. Dla takiego postêpowania nie ma ¿adnego usprawiedliwienia. Nie jest nim w szczególno¶ci t³umaczenie, ¿e ogromna ilo¶æ komentarzy zazwyczaj uniemo¿liwia ich bie¿±ce moderowanie. To kolejne nader wygodne k³amstwo, które ma sankcjonowaæ werbaln± agresjê i bezprawie. Oczywi¶cie wdro¿enie wspomnianego systemu poci±ga za sob± dodatkowe wymierne koszty, ale niechêæ do ich ponoszenia nie zwalnia od odpowiedzialno¶ci za rozpowszechniane tre¶ci. Nie mo¿e byæ tak – po prostu nie mo¿e – ¿e z jednej strony, wokandy s±dowe uginaj± siê od pozwów o ochronê dóbr osobistych naruszanych (w sposób rzeczywisty czy urojony) w publikacjach prasowych, a jednocze¶nie w internecie wolno bezkarnie kolportowaæ ka¿d± potwarz, czêsto przy u¿yciu karygodnej, ordynarnej werbalistyki. Dlatego – niezale¿nie od w³asnych zapatrywañ politycznych; tego czy lubimy konkretnego polityka, artystê albo inn± osobê publiczn±, obowi±zkiem ka¿dego przyzwoitego cz³owieka jest udzielenie poparcia krokom prawnym, na jakie zdecydowa³ siê niedawno Rados³aw Sikorski (pospo³u z reprezentuj±cym jego interesy adwokatem Romanem Giertychem) wobec ludzi i instytucji naruszaj±cych bezkarnie cudze dobra osobiste przy wykorzystaniu bezpiecznego kokonu w³asnej anonimowo¶ci. Nie ma innego wyj¶cia. I bez znaczenia jest, czy rzecz dotyczy polityka opozycyjnego, czy obozu rz±dowego, geja czy heteroseksualisty, katolika czy wolnomy¶liciela, bo chodzi tu o elementarne standardy zachowañ w cywilizowanym spo³eczeñstwie. Dlatego m.in. z wielkim uznaniem przyj±³em publikacjê Eryka Mistewicza, który w prawicowym tygodniku Uwa¿am Rze, zawar³ jednoznaczn± ocenê tego rodzaju praktyk formu³uj±c j± ponad podzia³ami politycznymi. Autor napisa³ m.in.: Wydawcy prasowi, mimo ¿e zarabiaj± na Internecie, najczê¶ciej nie zgadzaj± siê ponosiæ kosztów utrzymywania porz±dku w swoich zasobach. Na u¿ytkowników przenosz± odpowiedzialno¶æ za s³owo, za wpisy, za dobre wychowanie i utrzymywanie kultury dyskusji. Tak deklaruj± w regulaminach. W rzeczywisto¶ci z pe³n± premedytacj± prowadz± na swoich stronach hodowlê oszo³omów. I dalej: Czy i gdzie jest granica? W wezwaniu do strzelania sobie w ³eb przez premiera? W zbieraniu na sznur dla lidera opozycji? W wezwaniu do linczu wobec „ministra ¯ydka”? (…) Nie, nie ma granicy, gdy¿ - jak znów twierdz± w³a¶ciciele portali - nie ma technicznej mo¿liwo¶ci opanowania tak wielu, id±cych ju¿ w setki tysiêcy, wpisów. Nie jest to prawd±. Ale te¿ nie jest naszym problemem, bowiem nie my czerpiemy korzy¶ci z opisanego procederu. Stworzenie miejsca w sieci, czêsto pod mark± znanej gazety, plucia i obra¿ania ludzi, hodowli internetowych trolli, wzmacniania agresji w celu podkrêcenia ruchu - ruchu sprzedawanego reklamodawcom - to dzi¶ najprostszy z biznesów medialnych (…). Wizerunek jest (…) warto¶ci± zarówno w przypadku polityka, przedsiêbiorcy, nauczyciela, sportowca, dziennikarza, prawnika, lekarza, jak i osoby dopiero wchodz±cej na rynek pracy, która ju¿ do¶wiadcza zmasowanej akcji dyfamacyjnej w Internecie (…). Prawo w innych krajach broni dzi¶ obywateli nara¿onych na oszczerstwa i znies³awienia, wymusza odpowiedzialno¶æ w³a¶cicieli sieciowej przestrzeni. Podobne dzia³ania w Polsce zale¿± od tego, czy znajdzie siê pierwszy, który z determinacj± powie: do¶æ. Znalaz³ siê, dlatego warto jemu i jego walce, dla dobra wszystkich, kibicowaæ. Pozostaje jeszcze problem kondycji psychicznej (bo o duchowo¶ci w sygnalizowanym kontek¶cie w ogóle nie ma sensu mówiæ) tych, którzy zainicjowali w sieci inwazjê pogardy, próbuj±c ze swojego tchórzostwa i skrywanych kompleksów czyniæ cnotê – w dodatku pod pretekstem walki o wolno¶æ s³owa. To ludzie w gruncie rzeczy g³êboko nieszczê¶liwi, którym nale¿a³oby zadedykowaæ my¶l Krishnamurtiego: Wolno¶æ jest stanem duszy, a nie wolno¶ci± od czego¶. Jest ¶wiadomo¶ci± daj±c± nieskrêpowan± swobodê w±tpiæ oraz stawiaæ pytania tak intensywnie, aktywnie i mocno, aby usuwa³y wszelkie formy niewolnictwa. Nie jest ni± natomiast – i nigdy nie bêdzie – krzewienie chamstwa i agresji, które ¶wiadcz± o zniewoleniu w³asnego umys³u. Nieznany ¦wiat 9/2011 http://www.nieznanyswiat.pl/content/view/563/56/ |