Na ten tekst trafi³em "przypadkiem" ,a ¿e jest to jeden z przypadków na które warto trafiæ.....
Bardzo polecam
Demony, które nios± PrzebudzenieWszystkie demony wskazuj± drogê do ca³kowitego przebudzenia i ¿ycia wolnego od kurczowego u¶cisku, ¿ycia i zarazem umierania, chwila po chwili, przy ka¿dym wydechu.
Kiedy siê budzimy, mo¿emy zacz±æ ¿yæ w pe³ni, nie szukaj±c gor±czkowo przyjemno¶ci i nie unikaj±c bólu, nie odtwarzaj±c starego siebie, ilekroæ rozpadniemy siê na kawa³ki.
Tej nocy, kiedy mia³ osi±gn±æ o¶wiecenie,
Budda usiad³ pod drzewem.
Gdy tak medytowa³, zaatakowa³y go demony (mary).
Mówi siê, ¿e wojownicy Mary kierowali przeciw Buddzie w³ócznie i strza³y, jednak ich ostrza zamienia³y siê w kwiaty.
Czego uczy ta historia?
Wed³ug mnie tego, ¿e rzeczy, które z przyzwyczajenia traktujemy jako przeszkody, mog± okazaæ siê po¿yteczne.
Przeszkody te to jedynie sposób, w jaki ¶wiat i ca³e nasze do¶wiadczenie wskazuj± nam miejsce, w którym utknêli¶my.
Patrz±c na w³óczniê lub strza³ê, mo¿emy nauczyæ siê widzieæ kwiat.
Czy do¶wiadczamy tego, co siê wydarza, jako przeszkody i wroga, czy jako nauczyciela i przyjaciela, zale¿y od tego, jak odbieramy rzeczywisto¶æ. Zale¿y od naszego zwi±zku z sob± samym.
Nauki mówi±, ¿e przeszkody mog± powstawaæ na poziomie zewnêtrznym i wewnêtrznym.
W tym rozumieniu poziom zewnêtrzny to poczucie, ¿e zostali¶my przez kogo¶ lub co¶ zranieni, to zaburzenie spokoju i równowagi, które, jak nam siê wydawa³o, ¶wiêcie siê nam nale¿a³y.
A tu jaki¶ ³obuz wszystko zniszczy³!!!
Ten rodzaj przeszkód pojawia siê w zwi±zkach z lud¼mi oraz w wielu innych sytuacjach, gdy czujemy siê rozczarowani, zranieni, zdezorientowani i zagro¿eni.
Ludzie do¶wiadczaj± takich uczuæ od zarania dziejów.
Na poziomie wewnêtrznym jednak nie atakuje nas nic poza naszym w³asnym pomieszaniem.
Nie ma tu ¿adnej solidnej przeszkody – tylko manifestuje siê w ten sposób nasza potrzeba ochraniania ego.
Prawdopodobnie jedynym wrogiem jest niezadowolenie z do¶wiadczanej w danym momencie rzeczywisto¶ci i p³yn±ca st±d chêæ, aby ta chwila odesz³a jak najszybciej.
Praktykuj±c medytacjê odkrywamy jednak, ¿e nic nie odchodzi, dopóki nie nauczy nas tego, co mamy wiedzieæ.
Mo¿emy pêdziæ na drugi koniec ¶wiata z prêdko¶ci± 200 kilometrów na godzinê, by uciec od problemu, ale on bêdzie ju¿ tam na nas czeka³.
Bêdzie wraca³ pod now± nazw± now± postaci± – dopóki nie nauczymy siê tego, czego ma on nas nauczyæ: w którym miejscu oddzielamy siê od rzeczywisto¶ci, w jaki sposób wycofujemy siê zamiast siê otworzyæ, jak siê zamykamy, zamiast w pe³ni do¶wiadczaæ wszystkiego, co nas spotyka, bez wahania i chowania siê w sobie.
Trungpa Rinpocze zada³ kiedy¶ grupie swoich uczniów pytanie:
“Co robicie, kiedy czujecie siê przyparci do muru? Co robicie, gdy wszystko staje siê nie do zniesienia?”.
Wszyscy zastanawiali¶my siê, co odpowiedzieæ.
Wtedy Rinpocze zacz±³ nas pytaæ po kolei. Byli¶my tak przestraszeni, ¿e odpowiadali¶my zupe³nie szczerze. Prawie wszyscy mówili¶my, ¿e postawieni w sytuacji bez wyj¶cia czujemy siê kompletnie rozbici, zapominamy o praktyce i reagujemy nawykowo.
Nie trzeba dodawaæ, ¿e od tamtej pory zaczêli¶my widzieæ bardziej wyra¼nie, jak reagujemy, kiedy sytuacja wydaje nam siê nie do zniesienia. Naprawdê zaczêli¶my dostrzegaæ, co robimy.
Czy siê zamykamy czy otwieramy?
Czy czujemy niechêæ i gorycz czy mo¿e ³agodniejemy?
Czy stajemy siê m±drzejsi czy g³upsi?
Czy w wyniku do¶wiadczanego bólu wiemy wiêcej czy mniej o tym, co to znaczy byæ cz³owiekiem?
Czy jeste¶my bardziej krytyczni wobec ¶wiata czy mo¿e bardziej szczodrzy?
Czy strza³y wojsk Mary ju¿ nas przeszy³y czy mo¿e w locie zamieni³y siê w kwiaty?
Tradycyjne nauki o wojownikach Mary wyja¶niaj± naturê przeszkód oraz procesu, w którym cz³owiek nawykowo ulega pomieszaniu i traci zaufanie do swej pierwotnej m±dro¶ci.
Nauki dostarczaj± opisu dobrze znanych sposobów, jakie stosujemy, próbuj±c unikn±æ konfrontacji z rzeczywisto¶ci±.
Mówi siê w nich o czterech _marach_.
-Pierwsza to _dewaputramara_, jest ona zwi±zana z poszukiwaniem przyjemno¶ci.
-Druga, zwana _skandhamar±_, odnosi siê do sposobu, w jaki wci±¿ na nowo próbujemy siebie odtwarzaæ, odzyskiwaæ grunt pod stopami, byæ tym, za kogo siê uwa¿amy.
-Trzecia to _kle¶amara_ – oznacza sposób, w jaki wykorzystujemy emocje, aby pogr±¿yæ siê w otêpieniu, nie¶wiadomo¶ci lub u¶pieniu.
-Czwarta, _jamamara_, jest zwi±zana z lêkiem przed ¶mierci±.
Opisy sposobów ich dzia³ania pokazuj±, jak _mary_, które atakowa³y Buddê, atakuj± równie¿ nas.
_Dewaputramara_ dzia³a tak:
kiedy jeste¶my za¿enowani lub czujemy siê niezrêcznie, kiedy w jakiejkolwiek formie odczuwamy cierpienie, wówczas na o¶lep rzucamy siê przed siebie w poszukiwaniu dobrego samopoczucia.
Niemal ka¿da napotkana przeszkoda jest w stanie pozbawiæ nas oparcia, destabilizuj±c rzeczywisto¶æ, któr± do tej pory uwa¿ali¶my za sta³± i bezpieczn±.
Kiedy czujemy siê zagro¿eni, nie mo¿emy znie¶æ bólu, niepokoju, niepewno¶ci, ssania w do³ku, gor±ca narastaj±cej z³o¶ci lub gorzkiego smaku niechêci. Próbujemy zatem uchwyciæ siê jakiego¶ przyjemnego do¶wiadczenia.
Reagujemy zgodnie z tragicznie ludzkim nawykiem szukania przyjemno¶ci i unikania bólu.
_Dewaputramara_-ujawnia, w jaki sposób jeste¶my uzale¿nieni od nawyku unikania cierpienia. Kiedy pojawia siê cierpienie, szukamy czego¶, co je zag³uszy. Siêgamy po alkohol lub narkotyki, ¿ujemy gumê albo w³±czamy radio.
Niekiedy nawet oddajemy siê medytacji , aby uciec od irytuj±cych, nieprzyjemnych aspektów istnienia.
=Kto¶ w³a¶nie wypu¶ci³ strza³ê w naszym kierunku lub podniós³ na nas miecz.
A my, zamiast pozwoliæ, by zagro¿enie zamieni³o siê w kwiaty, na wszelkie mo¿liwe sposoby usi³ujemy go unikn±æ.
Istniej± przecie¿ niezliczone sposoby poszukiwania przyjemno¶ci i ucieczki od bólu. Nie zawsze jednak nasza sk³onno¶æ do poszukiwania przyjemno¶ci stanowi przeszkodê. Szukanie przyjemno¶ci mo¿e siê staæ okazj± do obserwowania swoich zachowañ w obliczu bólu. Zamiast za wszelk± cenê unikaæ cierpienia i braku równowagi, mo¿emy spróbowaæ uzmys³owiæ sobie swój jak¿e ludzki lêk, bêd±cy przyczyn± ca³ego nieszczê¶cia na tym ¶wiecie. Otwieraj±c serce i u¶wiadamiaj±c sobie swoj± sk³onno¶æ do ucieczki, przyjrzawszy siê z wielk± ³agodno¶ci± i jasno¶ci± w³asnej s³abo¶ci, mo¿emy strza³y _ dewaputramary_ przemieniæ w kwiaty.
W ten sposób odkryjemy, ¿e to, co wydaje siê odstrêczaj±ce, jest w istocie ¼ród³em m±dro¶ci i pozwala nam ponownie zjednoczyæ siê z umys³em pierwotnej m±dro¶ci.
_Skandhamara_-ma wp³yw na sposób, w jaki reagujemy, kiedy usuwa nam siê grunt pod nogami. Mamy wówczas poczucie, ¿e stracili¶my wszystko, co mia³o jak±¶ warto¶æ. Jak gdyby wyrzucono nas z gniazda. Lecimy w przestrzeni, nie wiedz±c, co siê wydarzy.
Mieli¶my wszystko, wszystko tak dobrze siê uk³ada³o, a tu nagle wybuch³a bomba atomowa i rozbi³a w py³ ca³y nasz ¶wiat. Nie wiemy nawet, gdzie jeste¶my.
W takiej chwili czym prêdzej odtwarzamy siebie od nowa.
Jak najszybciej powracamy na twardy grunt wyobra¿eñ o sobie, gnani – jak zwyk³ mawiaæ Trungpa Rinpocze – têsknot± za _sansar±_.
Tymczasem gdy nasz ¶wiat siê rozpada, pojawia siê przed nami wspania³a szansa.
Nie mamy jednak na tyle zaufania do naszej wewnêtrznej m±dro¶ci, by po prostu pozwoliæ rzeczom pozostaæ w tym stanie.
Nasz± nawykow± reakcj± jest chêæ odzyskania siebie – choæby oznacza³o to powrót do starej z³o¶ci, goryczy, niechêci, lêku czy zagubienia.
Rekonstruujemy zatem sw± trwa³±, dobrze znan±, niezmienn± osobowo¶æ, cyzeluj±c j± niczym Micha³ Anio³ swe dzie³o.
_Mara_ ta nie aran¿uje tragedii czy melodramatu, raczej komediê sytuacyjn±. Gdy jeste¶my bliscy zrozumienia czego¶ wa¿nego, blisko rzeczywistego otwarcia serca, mo¿liwo¶ci czystego widzenia – zak³adamy maskê z krzaczastymi brwiami i wielkim nosem.
Istny Groucho Marx! A potem przestajemy siê ¶miaæ i ju¿ nie pozwalamy niczemu odej¶æ, bo mogliby¶my wtedy odkryæ… no w³a¶nie, co?
Taka sytuacja, niczym skierowane w nas ostrze, stwarza okazjê, by w jednym przeb³ysku u¶wiadomiæ sobie uporczywe próby zrekonstruowania swojego ego.
W ten sposób “niebezpieczna” sytuacja zamienia siê w kwiat. I wtedy mo¿emy pozwoliæ sobie na ciekawo¶æ, otwarto¶æ wobec tego, co siê w³a¶nie wydarzy³o i co jeszcze ma siê wydarzyæ. Zamiast walczyæ o odzyskanie w³asnego wyobra¿enia o tym, kim jeste¶my, mo¿emy dotrzeæ do umys³u “nie wiem” – umys³u pierwotnej m±dro¶ci.
_Kle¶amara_-steruje naszymi emocjami.
Kiedy pojawia siê jakie¶ intensywne uczucie, zamiast pozwoliæ mu odej¶æ, wpadamy w pop³och.
Tworzymy ci±g my¶li, z których ka¿da nastêpna coraz bardziej podnosi temperaturê emocji.
Zamiast spocz±æ w stanie otwarto¶ci, ¶wiadomie nie unikaj±c dyskomfortu, podsycamy tylko ten ogieñ. Swoimi my¶lami i odczuciami podtrzymujemy go i nie pozwalamy, by siê wypali³.
Kiedy ca³y ¶wiat siê nam rozpada i czujemy siê niepewni, rozczarowani, wstrz±¶niêci i zawstydzeni, jedyne, co nam wówczas pozostaje, to przejrzysty, bezstronny i ¶wie¿y umys³.
Niestety, tracimy go z oczu. Odczuwamy natomiast ogromny niepokój i strach przed nowym ¿yciem. Wyolbrzymiamy te uczucia i oto ju¿ maszerujemy ulic± z wielkim transparentem g³osz±cym, ¿e wszystko jest z³e.
Pukamy do ka¿dych drzwi i prosimy o podpisy pod petycj±, dopóki nie zbierze siê ca³a armia ludzi, którzy zgadzaj± siê z nami – ¿e wszystko jest z³e.
Zapominamy o prawdach, które pojêli¶my podczas medytacji. Bo kiedy pojawiaj± siê rzeczywi¶cie silne emocje, nagromadzone przez nas doktryny i przekonania trac± wa¿no¶æ – emocje okazuj± siê o wiele silniejsze.
Tak wiêc to, co istnia³o niegdy¶ jako ogromna, otwarta przestrzeñ, zamienia siê w po¿ar lasu, wojnê ¶wiatow±, wybuch wulkanu, wielki przyp³yw.
Tak u¿ywamy swoich emocji. My ich u¿ywamy.
W swojej istocie s± one czê¶ci± dobrodziejstwa bycia ¿ywym cz³owiekiem. Jednak my, zamiast pozwoliæ im po prostu istnieæ, siêgamy po nie i u¿ywamy, aby odzyskaæ twardy grunt pod nogami. Emocje pomagaj± nam zaprzeczyæ, ¿e nikt nigdy siê nie dowiedzia³ ani nie dowie siê, co siê tak naprawdê dzieje.
U¿ywaj±c ich, próbujemy uczyniæ wszystko bezpiecznym, przewidywalnym i ponownie rzeczywistym, aby tylko ukryæ przed sob± prawdê. A mogliby¶my po prostu usi±¶æ, poczuæ moc swoich emocji i pozwoliæ im przemin±æ.
Nie ma szczególnej potrzeby roztrz±sania win ani szukania usprawiedliwieñ.
My jednak wci±¿ podlewamy ogieñ swych emocji naft±, ¿eby je mocniej poczuæ, a¿ staj± siê prawdziwsze, staj± siê rzeczywisto¶ci± same dla siebie.
Tymczasem nie musimy pozwalaæ emocjom wodziæ siê za nos.
Je¶li umiemy patrzeæ na nie i dostrzegaæ ich dziko¶æ, to mo¿emy staæ siê przyja¼ni i ³agodni nie tylko wobec siebie, ale tak¿e wobec wszystkich ludzi, a co za tym idzie – wobec wszystkich czuj±cych istot.
Zdajmy sobie wreszcie sprawê, ¿e powtarzamy to samo g³upie zachowanie wci±¿ i wci±¿ od nowa dlatego, ¿e nie chcemy odczuwaæ niepewno¶ci, niewygody i cierpienia niewiedzy.
Dopiero teraz pojawia siê w nas prawdziwe wspó³czucie dla siebie i innych, widzimy bowiem, co siê dzieje i jak reagujemy, kiedy wszystko siê rozpada.
Ta w³a¶nie uwa¿no¶æ przemienia ostrze w kwiat.
W ten sposób to, co wydaje siê brzydkie, problematyczne i niechciane, staje siê naszym nauczycielem.
_jamamara_My¶lê, ¿e wszystkie _mary_ bior± siê z lêku przed ¶mierci±, ale _jamamara_ jest w nim szczególnie zakorzeniona. Kiedy mówimy o dobrym ¿yciu, rozpatruj±c je ze zwyk³ego, uwarunkowanego punktu widzenia, uwa¿amy, ¿e nam siê powiod³o.
Czujemy, ¿e jeste¶my “dobrymi lud¼mi”.
Mamy wiele zalet, cieszymy siê spokojem i nie dajemy siê wytr±ciæ z równowagi, kiedy zamierzaj± siê na nas wrogowie. Nale¿ymy do tych, którzy wiedz±, co nale¿y zrobiæ, aby przemieniæ strza³ê w kwiat. Tak dobrze czujemy siê sami ze sob±….W koñcu uda³o nam siê powi±zaæ wszystkie koñce.
Jeste¶my szczê¶liwi.
Wydaje nam siê, ¿e na tym w³a¶nie polega ¿ycie. S±dzimy, ¿e gdyby¶my tylko wystarczaj±co czêsto medytowali czy uprawiali jogging lub gdyby¶my w³a¶ciwie siê od¿ywiali, wszystko by³oby idealnie.
Ale z punktu widzenia istoty o¶wieconej jest to “¶mieræ”.
Poszukiwanie bezpieczeñstwa lub doskona³o¶ci, odnajdywanie poczucia potwierdzenia i stabilizacji, pewno¶ci siebie i wygody, jest swego rodzaju ¶mierci±.
Brakuje w tym ¶wie¿ego powietrza.
Nie ma przestrzeni, w której co¶ niespodziewanego mog³oby nagle pojawiæ siê i zmieniæ wszystko. Kontroluj±c swoje ¿ycie, zabijamy chwilê obecn±.
W ten sposób nara¿amy siê na klêskê, bo wcze¶niej czy pó¼niej do¶wiadczymy czego¶, na co nie bêdziemy mieli wp³ywu: spali siê nasz dom, umrze kto¶, kogo kochamy, dowiemy siê, ¿e mamy raka, spadnie nam na g³owê ceg³a, kto¶ wyleje sok pomidorowy na nasz bia³y garnitur albo pójdziemy do swojej ulubionej restauracji i oka¿e siê, ¿e karta dañ ¶wieci pustk±, a na sali siedzi siedemset osób.
¯ycie jest wyzwaniem i w³a¶nie to stanowi jego istotê.
Czasem jest s³odkie, a czasem gorzkie.
Raz nasze cia³o jest spiête, innym razem odprê¿one. Czasem boli nas g³owa, innym razem czujemy siê zupe³nie zdrowi.
Z perspektywy przebudzenia próby rozwi±zania wszystkich ¿yciowych problemów oznaczaj± ¶mieræ, poniewa¿ wymagaj± odrzucenia sporej czê¶ci naszego podstawowego do¶wiadczenia.
Jest co¶ agresywnego w takim podej¶ciu do ¿ycia, które wyg³adza wszelkie nierówno¶ci i niedoskona³o¶ci.
Byæ w pe³ni cz³owiekiem, ¿ywym i ca³kowicie o¶wieconym, oznacza zgodê na nieustanne bycie wyrzucanym z gniazda.
¯yæ w pe³ni, to ci±gle przebywaæ na ziemi niczyjej, do¶wiadczaæ ka¿dego momentu jako zupe³nie ¶wie¿ego i nowego.
¯ycie oznacza gotowo¶æ do ci±g³ego umierania.
Z punktu widzenia przebudzenia, to w³a¶nie jest ¿ycie, podczas gdy chêæ uchwycenia tego, co posiadamy, chêæ znajdowania w ka¿dym do¶wiadczeniu potwierdzenia, pochwa³y, poczucia wspólnoty – to ¶mieræ.
Je¶li zatem mówimy, ¿e _jamamara_ jest lêkiem przed ¶mierci±, to w zasadzie mówimy o lêku przed ¿yciem.
Chcemy byæ doskonali, a jednak có¿, wci±¿ widzimy swoje niedoskona³o¶ci i nie ma sposobu, ¿eby to zmieniæ. Nie ma dok±d uciec. Wtedy w³a¶nie ostrze przemienia siê w kwiat.
Trzymamy siê tego, co widzimy, czujemy to, co czujemy – nawi±zujemy kontakt z w³asnym umys³em m±dro¶ci.
Czy Budda by siê przebudzi³, gdyby nie pojawi³y siê _mary_?
Czy bez nich osi±gn±³by o¶wiecenie?
Czy¿ nie zachowa³y siê one jak najlepsi przyjaciele, pokazuj±c mu, kim jest i co jest prawd±?
Wszystkie _mary_ wskazuj± drogê do ca³kowitego przebudzenia i ¿ycia wolnego od kurczowego u¶cisku, ¿ycia pe³nego gotowo¶ci do umierania, chwila po chwili, przy ka¿dym wydechu.
Kiedy siê budzimy, mo¿emy zacz±æ ¿yæ w pe³ni, nie szukaj±c przyjemno¶ci i nie unikaj±c bólu, nie odtwarzaj±c starego siebie, ilekroæ rozpadniemy siê na kawa³ki.
Mo¿emy pozwoliæ sobie na odczuwanie emocji jako gor±cych lub zimnych, rozedrganych lub ³agodnych, zamiast u¿ywaæ ich do wzmagania swojej niewiedzy i g³upoty.
Mo¿emy porzuciæ chêæ bycia doskona³ym i dziêki temu prze¿ywaæ ka¿dy moment jak najpe³niej.
Próba ucieczki nie jest recept± na bycie w pe³ni ludzk± istot±. Uciekaæ od bezpo¶rednio¶ci naszego do¶wiadczenia to jak wybieraæ ¶mieræ zamiast ¿ycia.
Przygl±daj±c siê w³asnym reakcjom na zagro¿enie, mo¿emy zawsze powróciæ do pierwotnego umys³u m±dro¶ci. Zamiast próbowaæ pozbyæ siê czego¶ albo ulegaæ dualistycznemu prze¶wiadczeniu, ¿e jeste¶my atakowani, wykorzystajmy okazjê, by zobaczyæ, jak siê zamykamy, gdy zostajemy przyparci do muru. Wtedy w³a¶nie otwieramy swoje serce. W ten sposób budzimy swoj± m±dro¶æ i wchodzimy w kontakt z pierwotn± natur± buddy.
¬ród³o-
http://zenforest.wordpress.com/2009/09/27/demony-ktore-niosa-przebudzenie/