wiki
Go¶æ
|
|
« Odpowiedz #53 : Marzec 14, 2010, 13:09:43 » |
|
Polecam do¶æ obszerny cytat z "Rozmów z Bogiem" na temat ma³¿eñstwa, zdrady i mi³o¶ci
Jak mówi³em... rodzaj ludzki d±¿y do zaznania mi³o¶ci, która jest nieograniczona, wieczna i wolna. Próba uwiecznienia mi³o¶ci jest wasza instytucja ma³¿eñstwa. W ramach niej zgadzacie siê zostaæ ze sob± na ca³e ¿ycie. Ale nie sprzyja ona mi³o¶ci, która jest “nieograniczona" i “wolna". Dlaczego? Je¶li ¿enimy siê z wolnego wyboru, czy nie jest to przejawem wolno¶ci? A deklaracja, ¿e z nikim innym prócz ma³¿onka nie bêdzie siê obcowa³o intymnie, to nie ograniczenie, lecz wybór. A wybór to nic innego jak u¿ytek, jaki robimy z wolno¶ci. Tak d³ugo jak pozostaje wyborem, owszem. Musi pozostaæ. Tak± z³o¿yli¶my obietnicê. Tak – i w tym w³a¶nie sêk. Pomó¿ mi zrozumieæ. Pos³uchaj, mo¿e przyj¶æ czas, ¿e zechcesz do¶wiadczyæ czego¶ naprawdê szczególnego w zwi±zku z drug± osoba. I nie chodzi o to, czy jest ona kim¶ wyj±tkowym, ale niepowtarzalny sposób, w jaki zamierzasz okazaæ mi³o¶æ, jaka ¿ywisz do wszystkich ludzi - i do samego ¿ycia – jest mo¿liwy tylko z ta w³a¶nie osoba. W istocie sposób, w jaki wyra¿asz swa mi³o¶æ do ka¿dej z osób, które kochasz, jest wyj±tkowy. Nikogo nie kochasz tak samo. Poniewa¿ jeste¶ istota twórcza, cokolwiek tworzysz, jest niepowtarzalne. Twoje my¶li, s³owa, czyny powielaæ siê po prostu nie mog±. Nie potrafisz powielaæ, potrafisz tworzyæ. Wiesz, dlaczego nie ma dwóch takich samych p³atków ¶niegu? Poniewa¿ to jest niemo¿liwe. “Tworzenie" to nie “powielanie", a Stwórca mo¿e jedynie tworzyæ. Dlatego nie ma dwóch takich samych p³atków ¶niegu, ludzi, my¶li, zwi±zków – ¿adnych dwóch takich samych rzeczy. Wszech¶wiat – i wszystko, co siê w nim znajduje - jest jedyne i niepodobne do niczego innego. Oto po raz kolejny Boska Dychotomia. Wszystko jest niepowtarzalne, mimo to wszystko jest Jednym. W³a¶nie. Ka¿dy palec u twej rêki jest inny, ale to ta sama rêka. Powietrze w twoim domu nie jest ró¿ne od powietrza gdzie indziej, lecz powietrze w poszczególnych pokojach nie jest takie same, czuje siê wyra¼na ró¿nice. Podobnie jest z lud¼mi. Wszyscy s± Jednym, lecz nie ma dwóch takich samych ludzi. Nie mo¿na wiec kochaæ dwóch osób w taki sam sposób, nawet gdyby siê chcia³o – ale tego nigdy by¶ nie próbowa³, poniewa¿ mi³o¶æ to jedyna i niepowtarzalna reakcja na to, co jedyne i niepowtarzalne. Tote¿ kiedy okazujesz swa mi³o¶æ jednej osobie, robisz to w sposób wyj±tkowy, niemo¿liwy do powielenia wobec drugiej. Twoje my¶li, s³owa i czyny -twoje reakcje – s± jedyne w swym rodzaju... tak jak osoba, do której s± skierowane. Je¶li zapragn±³e¶ okazaæ mi³o¶æ w ten szczególny sposób wy³±cznie z ta jedna osoba, wybierz to, og³o¶. Lecz niech twoje o¶wiadczenie bêdzie nieustannie ponawiana deklaracja wolno¶ci, a nie wi±¿±cym zobowi±zaniem. Prawdziwa mi³o¶æ zawsze jest wolna, nie do pogodzenia z obowi±zkiem. Je¶li za¶ sw± decyzje postrzegasz jako ¶wiêt± obietnicê, której nie wolno z³amaæ, mo¿e przyj¶æ czas, ¿e do¶wiadczysz tej obietnicy jako zobowi±zania – i bêdzie ci ona ci±¿yæ. Lecz je¶li widzieæ w niej bêdziesz nie jednorazowe przyrzeczenie, lecz wolny wybór, dokonywany wci±¿ na nowo, nigdy nie bêdzie dla ciebie uci±¿liwa. Pamiêtaj: Jedna tylko jest ¶wiêta obietnica – aby¶ g³osi³ swoj± prawdê i ni± ¿y³. Wszystkie inne stanowi± zaprzepaszczenie wolno¶ci, a to nie ma nic wspólnego ze ¶wiêto¶ci±. Albowiem wolno¶æ jest twoj± prawdziw± istot±. Gdy zaprzepaszczasz wolno¶æ, zaprzepaszczasz sw± Ja¼ñ. A to nie sakrament, to blu¼nierstwo. 13 Mocne s³owa! Twierdzisz wiêc, ¿e nigdy nie powinni¶my sk³adaæ obietnic – ¿e nie powinni¶my niczego nikomu przyrzekaæ? Patrz±c na to, jakie ¿ycie wiedzie wiêkszo¶æ z was, w ka¿dej obietnicy skrywa siê k³amstwo. Sk±d bowiem mo¿ecie dzi¶ wiedzieæ, jakie bêd± wasze uczucia i co bêdziecie chcieli zrobiæ w dowolnej chwili w przysz³o¶ci? Tego wiedzieæ nie mo¿ecie, gdy¿ prowadzicie ¿ycie reaktywne. Tylko wtedy gdy staniecie siê istotami prawdziwie kreatywnymi, mo¿ecie sk³adaæ obietnice wolne od k³amstwa. Istoty twórcze wiedza, co bêd± czu³y wobec danej rzeczy w dowolnej chwili w przysz³o¶ci, poniewa¿ istoty twórcze stwarzaj± swoje uczucia, kszta³tuj± je, a nie po prostu prze¿ywaj±. Dopóki nie potrafisz stworzyæ swej przysz³o¶ci, dopóty nie mo¿esz jej przewidzieæ. Dopóki nie potrafisz przewidzieæ swej przysz³o¶ci, dopóty nie mo¿esz prawdziwie nic obiecaæ. Ale nawet ten, kto zarówno tworzy jak i przewiduje swa przysz³o¶æ, ma w³adze – i prawo – aby ja zmieniæ. Zmiana jest niezbywalnym prawem wszelkich stworzeñ. Nawet wiêcej ni¿ “prawem", poniewa¿ “prawo" jest nadane. “Zmiana" jest tym, co Jest. Zmiana jest. Ty jeste¶ zmiana. Nie mo¿na ci tego nadaæ. Ty jeste¶ tym. Zatem skoro jeste¶ “zmiany" – skoro zmiana to w tobie jedyna sta³a rzecz – nie mo¿esz obiecaæ, ¿e zawsze bêdziesz taki sam, bo sk³amiesz. Chcesz powiedzieæ, ¿e we wszech¶wiecie nie ma nic sta³ego? ¯e w ca³ym stworzeniu nic nie pozostaje niezmienne? Proces zwany ¿yciem polega na stwarzaniu na nowo. Wszystko, co sk³ada siê na ¿ycie, ci±gle stwarza siê na nowo w ka¿dej chwili tera¼niejszo¶ci. 'Wyklucza to identyczno¶æ, je¶li co¶ jest identyczne, to wcale siê nie zmieni³o. Lecz chocia¿ identyczno¶æ jest niemo¿liwa, podobieñstwo nie. Podobieñstwo uzyskuje siê dziêki procesowi przemiany przynosz±cemu wynik zbie¿ny z poprzednim. Gdy twórczo¶æ osi±ga wysoki stopieñ podobieñstwa, mówicie, ¿e to identyczno¶æ. I z waszego niedoskona³ego punktu widzenia, tak to siê przedstawia. Dlatego w ludzkiej percepcji wszech¶wiat wydaje siê w du¿ej mierze sta³y. To znaczy, rzeczy wygl±daj± na jednakowe, tak jak czyny i reakcje. Postrzegacie tu spójno¶æ. To dobrze, poniewa¿ dziêki temu zyskujecie system odniesienia, w ramach którego mo¿ecie do¶wiadczaæ istnienia w ¶wiecie fizykalnym i je rozwa¿aæ. Ale Ja powiadam ci: W perspektywie ca³o¶ci ¿ycia – zarówno fizykalnego jak niefizykalnego – pozory sta³o¶ci znikaj±. Rzeczy do¶wiadczane s± takimi, jakimi s± naprawdê: stale ulegaj±cymi przemianie. Wynika st±d, ¿e zmiany czasami s± tak subtelne, tak drobne, i¿ z naszego punktu widzenia rzeczy wydaj± siê takie same – niekiedy dok³adnie takie same – podczas gdy w istocie nie s±. W istocie. Nie ma czego¶ takiego jak “identyczne bli¼niaki". Otó¿ to. ¦wietnie to uj±³e¶. Mimo to potrafimy stworzyæ siê na nowo w postaci dostatecznie zbli¿onej, aby powsta³ efekt sta³o¶ci. Tak. I mo¿emy tego dokonywaæ w obrêbie naszych zwi±zków, je¶li chodzi o nasze postêpowanie i o to, za kogo siê uwa¿amy. Owszem – chocia¿ wiêkszo¶ci przychodzi to niezwykle trudno. Poniewa¿ sta³o¶æ stanowi pogwa³cenie naturalnego prawa i trzeba wielkiego mistrza, aby stworzyæ nawet pozory identyczno¶ci. Mistrz przezwyciê¿a naturalna sk³onno¶æ do zmiany po to, aby uchodziæ za takiego samego. W rzeczywisto¶ci nie mo¿e on wystêpowaæ w takiej samej postaci. Potrafi jednak wyst±piæ w postaci na tyle zbli¿onej, aby powsta³o wra¿enie identyczno¶ci. Ale ludzie, którym daleko do mistrzostwa, ci±gle s± tacy sami. Znam osoby, które s± tak przewidywalne, ¿e mo¿na postawiæ na nie swoje ¿ycie. Ale celowe takie dzia³anie wymaga wiele wysi³ku. Mistrz to ten, kto osi±ga wysoki stopieñ podobieñstwa (“spójno¶ci") w sposób zamierzony. Ucznia poznaæ po tym, ¿e spójno¶æ, jaka przejawia, niekoniecznie jest zamierzona. Kto¶, kto zawsze reaguje tak samo w okre¶lonych okoliczno¶ciach, czêsto mówi: “Nie mog³em nic na to poradziæ". Tego mistrz nie powie nigdy. Nawet gdy czyja¶ reakcja przynosi wynik godny podziwu – co¶, za co otrzymuj± pochwa³ê – s³yszy siê czêsto w odpowiedzi: “To nic takiego. Dzia³a³em odruchowo. Ka¿dy by tak post±pi³". Tak równie¿ nie zachowa³by siê mistrz. Mistrz to ten, kto – ca³kiem dos³ownie – wie, co robi. Wie tak¿e dlaczego. Dla ludzi, którzy nie wznie¶li siê na ten poziom, zagadka jest czêsto i jedno, i drugie. Dlatego tak trudno jest dotrzymaæ obietnicy? Miedzy innymi. Jak mówi³em, dopóki nie potrafisz przewidzieæ swojej przysz³o¶ci, dopóty nie mo¿esz niczego prawdziwie przyrzekaæ. Drugim powodem, dla którego trudno ludziom dotrzymaæ danego s³owa jest to, ¿e popadaj± przez to w konflikt ze swa autentyczno¶ci±. Co masz na my¶li? Chodzi mi o to, ¿e ich prawda podlega ewolucji i ró¿ni siê od tego, co jak przysiêgali, na zawsze pozostanie ich prawda. Prawda ta mo¿e dotyczyæ ró¿nych zjawisk. Powstaje wiec g³êboki konflikt. Czemu mam byæ wierny – mojej prawdzie czy mojej przysiêdze. Twoja rada? Dawa³em wam ja ju¿ wcze¶niej: Zdradzenie samego siebie po to, aby nie zdradziæ drugiego, to mimo wszystko zdrada. To zdrada najwy¿szego rzêdu. Ale to spowodowa³oby powszechne ³amanie obietnic! Przesta³oby siê w ogóle liczyæ s³owo dane w jakiejkolwiek sprawie. Nie mo¿na by³oby na nikim polegaæ! Zatem liczy³e¶ na innych – ¿e dotrzymaj± danego s³owa, tak? Nic dziwnego, ¿e wci±¿ by³e¶ taki nieszczê¶liwy. Kto mówi, ¿e by³em nieszczê¶liwy? Chcesz powiedzieæ, ¿e tak przedstawia siê i zachowuje kto¶, kto jest szczê¶liwy? W porz±dku, zgoda. Bywa³em nieszczê¶liwy. Nieraz. Wiele razy. Nawet kiedy mia³e¶ wszelkie podstawy ku temu, aby byæ szczê¶liwy, ty siê unieszczê¶li-wia³e¶. Zamartwia³e¶ siê tym, czy uda ci siê zachowaæ szczê¶cie. A martwi³e¶ siê dlatego, ¿e “zachowanie szczê¶cia" zale¿a³o w du¿ej mierze od dotrzymania obietnic przez innych. Chcesz powiedzieæ, ¿e nie mam prawa oczekiwaæ albo chocia¿ mieæ nadziei na to, ¿e inni dotrzymaj± swego s³owa? Dlaczego chcia³by¶ mieæ takie prawo? Je¶li kto¶ nie chce wywi±zaæ siê z obietnicy, to dlatego, ¿e nie chce – albo uwa¿a, ¿e nie mo¿e, co na jedno wychodzi. A je¶li kto¶ nie chce lub uwa¿a, ¿e z jakiego¶ powodu nie mo¿e, dotrzymaæ s³owa, dlaczego chcia³by¶, aby to zrobi³? Czy naprawdê zale¿y ci na tym, aby kto¶ dotrzyma³ umowy, której nie chce dotrzymaæ? Czy naprawdê sadzisz, ¿e powinno siê zmuszaæ ludzi do robienia czego¶, czego ich zdaniem zrobiæ nie mog±? Dlaczego chcia³by¶ zmuszaæ kogo¶, aby robi³ co¶ wbrew swojej woli? Mo¿e taki powód wystarczy: poniewa¿ puszczenie im tego p³azem uderzy³oby we mnie – lub moj± rodzinê. Czyli aby unikn±æ uderzenia, wolisz sam uderzyæ. Nie rozumiem, w jaki sposób mo¿e kto¶ ucierpieæ, gdy prosi siê go po prostu o dotrzymanie s³owa? Niemniej on sam musi widzieæ w tym uszczerbek dla siebie, bo inaczej z chêci± wywi±za³by siê z obietnicy. Wiêc to ja powinienem doznaæ uszczerbku lub moje dzieci i rodzina, zamiast nara¿aæ na “cierpienie" kogo¶, kto da³ swoje s³owo, przez ¿±danie, aby go dotrzyma³? Czy naprawdê uwa¿asz, ¿e je¶li wymusisz na kim¶, aby wywi±za³ siê z obietnicy, nie doznasz uszczerbku? Powiadam ci: Wiêcej szkody wyrz±dzaj± drugim osoby zadrêczaj±ce siê skrycie (to znaczy, postêpujecie tak, jak w swym mniemaniu “musza" postêpowaæ), ani¿eli ci, którzy swobodnie oddaj± siê temu, co chc± robiæ. Kiedy dajesz komu¶ wolni} rêkê, dusisz zagro¿enie w zarodku, nie podsycasz go. Owszem, mo¿e wygl±daæ tak, ¿e zwolnienie kogo¶ z obietnicy czy zobowi±zania na krótka metê przynosi ci szkodê, ale nigdy nie zaszkodzi ci w d³u¿szej perspektywie, albowiem kiedy dajesz komu¶ wolno¶æ, dajesz wolno¶æ równie¿ sobie. I w ten sposób uwalniasz siê od ciepieñ, ataków na w³asn± godno¶æ i poczucie w³asnej warto¶ci, które nieuchronnie musz± nast±piæ, gdy zmuszasz kogo¶ do dotrzymania obietnicy, której dotrzymaæ nie chce. Czy ma to równie¿ odniesienie do biznesu? Czy mo¿na w taki sposób prowadziæ interesy? To jedyny rozs±dny sposób na ich prowadzenie. Problem z ca³ym waszym spo³eczeñstwem polega na tym, ¿e opiera siê ono na sile. “Mocy prawa" oraz, zbyt czêsto niestety, na “sile piê¶ci", czyli jak to nazywacie, “si³ach zbrojnych". Nie opanowali¶cie jeszcze sztuki perswazji. Ale jak mo¿na wp³yn±æ na drug± stronê, aby dotrzyma³a warunków umowy, je¶li nie drog± s±dow±, “moc± prawa"? Zwa¿ywszy na etykê panuj±ca obecnie w waszym spo³eczeñstwie, mo¿e nie byæ innego sposobu. Lecz gdy etyka spo³eczna siê zmieni, sposób, w jaki teraz zapobiegacie odstêpowaniu od umowy, wyda siê prymitywny. Móg³by¶ to wyt³umaczyæ? Obecnie wasza gwarancja, ¿e umowa bêdzie przestrzegana, jest si³a. Lecz ze zmiana etyki spo³ecznej, kiedy uwzglêdnicie to, ¿e wszyscy stanowicie Jedno, nigdy nie uciekniecie siê do przemocy, poniewa¿ to zaszkodzi³oby wam samym. Nie bije siê lewej rêki prawa. Nawet je¶li lewa rêka dusi ciê za gard³o? Do czego¶ takiego równie¿ by nie dosz³o. Skoñczy³oby siê samookaleczanie, odgryzanie sobie nosa na z³o¶æ cioci. £amanie umów. Rzecz jasna, same umowy wygl±da³yby zupe³nie inaczej. Przekazywanie warto¶ci przesta³oby siê odbywaæ tylko i wy³±cznie pod warunkiem otrzymania czego¶ nie mniej warto¶ciowego w zamian – jak to ma miejsce obecnie. Dzielenie siê z innymi przesta³oby siê odbywaæ tylko i wy³±cznie dla godziwego zysku. Dawa³by¶ i dzieli³ siê odruchowo, dlatego zawierano by i ³amano znacznie mniej umów, poniewa¿ umowa dotyczy wymiany dóbr i us³ug, za¶ twoje ¿ycie polega³oby na dawaniu dóbr i ¶wiadczeniu us³ug, niezale¿nie od tego czy wymiana dojdzie czy nie dojdzie do skutku. Lecz to w³a¶nie w takim jednostronnym dawaniu musicie upatrywaæ zbawienia dla siebie, bo w ten sposób odkryjecie to, czego do¶wiadczy³ Bóg: to, co dajesz drugiemu, dajesz samemu sobie. Co od ciebie wychodzi, trafia z powrotem do ciebie. Wszystko, co p³ynie od ciebie, do ciebie powraca. Z nawi±zka. Nie trzeba siê wiêc martwiæ tym, co dostanie siê w zamian. Trzeba tylko my¶leæ o tym, co daæ z siebie. W ¿yciu chodzi o najwy¿szej jako¶ci dawanie, a nie dostawanie. Ten zwrot poci±gnie za sob± gruntowne przewarto¶ciowanie pojêcia “sukcesu". Obecnie miara “sukcesu" w waszej kulturze jest to, ile “dostajesz", ile zgromadzisz zaszczytów, pieniêdzy, w³adzy i maj±tku. W Nowej Kulturze twój “sukces" bêdzie mierzyæ siê tym, ile dziêki tobie zdo³aj± zgromadziæ inni. Ironia polega na tym, ¿e im wiêcej dziêki tobie zgromadza inni, tym wiêcej nabêdziesz ty sam, bez ¿adnego wysi³ku. Bez “kontraktów", “targów", “negocjacji", procesów, sadów czy innych form nacisku s³u¿±cych do wyegzekwowania od was, aby¶cie dawali sobie nawzajem to, co “obiecali¶cie". W gospodarce przysz³o¶ci nie bêdzie siê dzia³aæ dla w³asnego zysku lecz dla w³asnego rozwoju, który bêdzie stanowiæ twój zysk. Lecz przypadnie ci te¿ w udziale “zysk" liczony w kategoñach materialnych w miarê, jak bêdziesz stawa³ siê coraz okazalsza, ¶wietniejsza wersja siebie, Jakim Jeste¶ W Istocie. Pos³ugiwanie siê. si³± w celu uzyskania od kogo¶ czego¶, co “obieca³", wyda siê wtedy wam rzecz± nies³ychanie prymitywn±. Je¶li kto¶ nie dotrzyma s³owa, pozwolicie mu pój¶æ swoja droga, dokonywaæ w³asnych wyborów i kszta³towaæ swoje do¶wiadczenie siebie. I nie bêdzie ci brakowa³o tego, czego od nich nie otrzyma³e¶, gdy¿ bêdziesz wiedzieæ, ¿e “jest tego wiêcej tam, sk±d to siê wziê³o" – i ¿e to nie on jest tego ¼ród³em, lecz ty. Rozumiem. Ale chyba trochê odbiegli¶my od tematu. Punktem wyj¶cia do tej dyskusji by³o moje pytanie o mi³o¶æ – czy ludzie kiedykolwiek pozwol± sobie na wyra¿anie jej bez ograniczeñ. Z tego wyniknê³a kwestia ma³¿eñstwa otwartego. Potem nagle odbiegli¶my od tematu. Niezupe³nie. Wszystko, o czym teraz by³a mowa, jest jak najbardziej na miejscu, l ³adnie wi±¿e sip z twym pytaniem o spo³eczeñstwo o¶wiecone czy te¿ wy¿ej rozwiniête. Poniewa¿ w o¶wieconym spo³eczeñstwie nie wystêpuje ani “ma³¿eñstwo", ani “biznes" – ani ¿aden inny sztuczny twór wymy¶lony dla scalenia spo³eczeñstwa. Tak, racja, zaraz do tego przejdziemy. Chcê jednak doprowadziæ tê dyskusjê do koñca. Kilka twoich spostrze¿eñ mnie zaintrygowa³o. Jak ja to widzê, chodzi o to, ¿e istoty ludzkie nie mog± dotrzymywaæ obietnic, zatem nie powinny ich sk³adaæ. To podwa¿a w³a¶ciwie sam± instytucjê ma³¿eñstwa. Podoba Mi siê s³owo “instytucja" w tym kontek¶cie. Tak do¶wiadcza tego wiêkszo¶æ ludzi ¿yj±cych w ma³¿eñstwie. Albo jeszcze lepiej “zak³ad" – karny lub dla umys³owo chorych czy przynajmniej naukowy! W³a¶nie. Dok³adnie. To w³a¶nie jest do¶wiadczeniem ogó³u ludzi. ¯arty ¿artami, ale chyba nie ogó³u ludzi. Miliony ludzi kochaj± instytucjê ma³¿eñstwa i chc± j± zachowaæ. Obstajê przy tym, co powiedzia³em. Dla wiêkszo¶ci -ludzi ma³¿eñstwo to ciê¿ka przeprawa, nie odpowiada im to, jak ono na nich wp³ywa. Dowodzi tego rosn±ca liczba rozwodów na ¶wiecie. Czyli twierdzisz, ¿e ma³¿eñstwo nale¿y odstawiæ do lamusa? Nie mam preferencji, je¶li o to chodzi, tylko -- wiem, wiem, dzielisz siê spostrze¿eniami. Brawo! Usi³ujesz zrobiæ ze Mnie Boga, który ma swoje upodobania, a tak nie jest. Cieszê siê, ¿e próbujesz z tym skoñczyæ. Có¿, w ten sposób za³atwili¶my nie tylko ma³¿eñstwo ale i religiê! To prawda, ¿e religie straci³yby racje bytu, gdyby ludzko¶æ zrozumia³a, ¿e Bóg nie ma upodobañ, poniewa¿ religia uchodzi za wierne odbicie Boskich preferencji. ' A je¶li nie masz swoich upodobañ, to religia musi by¶ k³amstwem. K³amstwo to za ostre stówo. Nazwa³bym ja fikcj±. Waszym wymys³em. Tak jak wymy¶lili¶my sobie, ¿e Bóg woli, kiedy zawieramy zwi±zek ma³¿eñski? Zgadza siê. Nie preferuje ma³¿eñstwa. Zauwa¿am jednak, ¿e wy tak. Dlaczego? Dlaczego wolimy siê ¿eniæ czy wychodziæ za m±¿, skoro wiemy, ¿e to takie trudne wyzwanie? Poniewa¿ nie potrafili¶cie w inny sposób zagwarantowaæ swojemu do¶wiadczeniu mi³o¶ci sta³o¶ci czy “wieczno¶ci". Tylko w ten sposób kobieta mog³a zapewniæ sobie opiekê i przetrwanie; tylko w ten sposób mê¿czyzna móg³ zapewniæ sobie seks “na ¿±danie" i sta³e towarzystwo. Stworzono wiec normê spo³eczna. Zawarto umowê. Ja dam ci to, a ty mi tamto. Przypomina³o to transakcje handlowa. Poniewa¿ obu stronom zale¿a³o na tym, aby umowa mia³a “moc wi±¿±ca", postanowiono, ¿e jest to “¶wiêty zwi±zek" zawarty przed Bogiem – i kto go zerwie, poniesie karê. Pó¼niej, gdy to nie spe³ni³o swego zadania, z pomoc± praw ustanowionych przez ludzi próbowano wymóc na obu stronach, aby przestrzega³y umowy. Ale nawet to nie pomog³o. Ani tak zwane prawa Boskie, ani prawa stanowione nie powstrzymuj± ludzi przed ³amaniem ¶lubów ma³¿eñskich. Jak to mo¿liwe? Poniewa¿ ¶luby ma³¿eñskie w takiej postaci, jaka im nadali¶cie, s± sprzeczne z jedynym prawem, jakie siê Uczy. Mianowicie? Prawem naturalnym. Ale w naturze rzeczy, ¿ycia le¿y wyra¿anie Jedno¶ci. Czy nie taki wniosek p³ynie z tych wszystkich rozwa¿añ? A ma³¿eñstwo jest najpiêkniejszym tego ludzkim przejawem. Sam wiesz – “Co Bóg z³±czy³, niech ¿aden cz³owiek nie roz³±cza", i tak da-lej. Ma³¿eñstwo w waszym wydaniu nie nale¿y do szczególnie powabnych rzeczy. Stanowi bowiem pogwa³cenie dwóch z trzech podstawowych prawd ludzkiej natury. Mo¿emy to powtórzyæ? Chyba wreszcie zaczyna mi siê to uk³adaæ w spójn± ca³o¶æ. Dobra. No to jazda. Jeste¶cie mi³o¶ci±, Tym Jeste¶cie W Istocie. Mi³o¶æ jest nieograniczona, wieczna i wolna. Zatem, tacy w³a¶nie jeste¶cie. To stanowi wasz± naturê. Jeste¶cie nieograniczeni, wieczni i wolni, z natury. Co siê za¶ tyczy wszelkich sztucznych spo³ecznych, moralnych, religijnych, filozoficznych, ekonomicznych czy politycznych ram godz±cych w wasza naturê, to naruszaj± one sama Ja¼ñ – a przeciw temu zawsze bêdziecie siê buntowaæ.
|