To by³ d³ugi proces, który musia³ odbywaæ siê etapami. Dokumenty trzeba by³o wyt³umaczyæ, rozja¶niæ, pokazaæ, dlaczego s± wa¿ne w ¿yciu spo³ecznym i prywatnym, jak w ich duchu dzia³aæ. Ale teksty by³y po ³acinie, a w³adza zezwoli³a na wydrukowanie t³umaczenia zaledwie w 10 tysi±cach egzemplarzy. Czyli gdyby ca³y nak³ad ¶ci±gn±æ do Krakowa, zabrak³oby materia³u dla zespo³ów. Zaczêto wiêc przepisywaæ je na maszynie przez kalkê. Jedni pisali, drudzy rozwozili, kolejni przekazywali dalej. Trudny by³ te¿ dobór przewodnicz±cych: musieli posiadaæ intuicjê organizacyjn±, umiejêtno¶æ referowania i prowadzenia dyskusji. W tamtym czasie w Polsce nie by³o takich osób. Wojty³a wymy¶li³, ¿eby siêgn±æ do przedwojennych grup Akcji Katolickiej. Szukali¶my te¿ jakichkolwiek, nawet ró¿añcowych grup przyparafialnych, byleby ludzie ju¿ siê znali i byli zorganizowani. Tak to siê zaczê³o.
Pamiêtam, jak kard. Wojty³a szacowa³, ¿e wszystkich zespo³ów uda siê powo³aæ, ostro¿nie szacuj±c, piêædziesi±t. A powsta³o ich ok. 500. Zdarza³y siê oczywi¶cie fikcyjne zespo³y, poniewa¿ rozpad³y siê zaraz po za³o¿eniu, ale intensywnie pracowa³a minimum po³owa.
Niektóre pracuj± nieformalnie do dzi¶! Motorem by³o kilkana¶cie osób, tzw. Komisja G³ówna. Przewodzi³ bp Stanis³aw Smoleñski, asystowa³ i rz±dzi³ kard. Wojty³a. Komisja musia³a stworzyæ koncepcjê dokumentów synodalnych, ale nie zestaw nakazów, jak postêpowaæ – bo nie o to tu chodzi³o, tylko o drogê, jak± przebywamy, jak siê zmieniamy, jak zmienia siê Ko¶ció³.
Szkieletem okaza³a siê nauka o kap³añstwie powszechnym, czyli wszystkich ochrzczonych, a wiêc o uczestnictwie ka¿dego ochrzczonego w potrójnej misji Chrystusa. Chrystusa jako: Pasterza, Kap³ana, Króla. Kluczem by³o uzasadnienie i zrozumienie tych zagadnieñ. Misja pasterska polega na uczestnictwie w trosce o Ko¶ció³, g³ównie przez przekaz wiary, i np. program na pierwszy rok prac mówi³ o przekazie wiary w rodzinie. Ludzie mogli to natychmiast wcielaæ w ¿ycie w domach. Rodzice us³yszeli, ¿e ich zadaniem jest uczestnictwo w nauczaniu Ko¶cio³a, szczególnie w czasach, kiedy religia nie by³a obecna w szkole.
Ka¿dy dokument by³ podzielony na trzy czê¶ci. Pierwsza – to g³os Boga i g³os Soboru do cz³owieka. Druga – obraz sytuacji, jaka jest w tej dziedzinie w ¿yciu ludzi (uczestników zespo³u). Trzecia – wyci±gniêcie wniosków, wskazanie, co robiæ, aby pogodziæ wo³anie Boga i ¿ycie codzienne. Wojty³a bardzo pilnowa³ tego podzia³u. Nie chcia³, aby wysun±æ na pierwszy plan oceny sytuacji, bo to mog³oby doprowadziæ do wypaczenia interpretacji czê¶ci teologicznej, która jest mow± Boga. Rzeczywisto¶æ socjologiczna jest za¶ tak krzykliwa, ¿e powoduje bunt i chêæ zmian tego, co nam nie pasuje. Kardyna³ chcia³, ¿eby najpierw ws³uchaæ siê w s³owo Bo¿e, a dopiero potem harmonizowaæ ¿ycie – spójne ¿ycie chrze¶cijañskie jest najwa¿niejszym ¶wiadectwem Ko¶cio³a.
A do takiego ¶wiadectwa jako Ko¶ció³ ju¿ doro¶li¶my?
To, co robimy – musi byæ wiarygodne. A ¿eby by³o wiarygodne, my musimy byæ inni. Co z tego, ¿e kto¶ wyg³osi piêkn± homiliê? To jest pytanie, co¶cie przyszli widzieæ: trzcinê chwiej±c± siê od wiatru, cz³owieka odzianego w miêkkie szaty?
Kiedy przed laty w Pary¿u obserwowa³em miejscowych ksiê¿y: w krawatach, z ma³ymi krzy¿ykami w klapach marynarek, by³em zgorszony. Dzi¶ widzê to jako protest. Póki nie nast±pi prze³om wewnêtrzny, wszelkie tego typu znaki s± nieczytelne. Z czego¶ trzeba zrezygnowaæ – z czego¶, co nie jest istotne. Autentyczno¶æ polega te¿ i na tym, ¿e je¿eli co¶ jest preferowan±, sprawdzon± lini± Ko¶cio³a, to trzeba siê tego trzymaæ. A je¿eli s³uchamy ludzi, ale i tak z góry wiemy, co zrobimy, bo „ludzie g³upi, co mog± wiedzieæ”? Trzeba ludzi wys³uchaæ, nawet je¶li nie maj± racji. Tymczasem ¿adnej krytycznej opinii nie mo¿na w naszym Ko¶ciele przedstawiæ, bo jest to traktowane jako wyj¶cie poza ortodoksjê. Mo¿e jeszcze nie doro¶li¶my, ¿eby to rozwi±zaæ, ale zacznijmy my¶leæ, co z tym zrobiæ. Niestety, za daleko to zasz³o...
Ko¶ció³ musi byæ czytelny, nie mo¿e siê chowaæ za ¿adn± gardê. Jak siê pomyli – to siê poprawia. Jak zgrzeszy – przeprasza. I powinien wzbudzaæ entuzjazm – bo byæ cz³owiekiem wierz±cym to piêkna sprawa. Ciê¿ko sprzedawaæ wysi³ek jako ciep³e bu³eczki, a jednak widaæ, ¿e m³odzie¿ chce byæ w Ko¶ciele. Trzeba wiarê traktowaæ jako integraln± czê¶æ ¿ycia, a nie jako pój¶cie do ko¶cio³a i zapalenie ¶wieczki Panu Bogu.
Chyba jednak co¶ siê w Polsce zmienia na lepsze?
Je¿eli braæ jaskó³kê za zapowied¼ wiosny, to polityka w stosunku do rocznicy 10 kwietnia i katastrofy smoleñskiej by³a tak± jaskó³k±. Uwik³anie siê w politykê jest fatalne, fatalne jest Radio Maryja z tym uwik³aniem. To dwa mankamenty. Co wiêcej: próbuje siê przy pomocy tekstów soborowych przekonywaæ, ¿e biskupi s± powo³ani do robienia polityki. Oczywi¶cie, je¶li polityka to roztropna troska o dobro wspólne, to jasne, ¿e powinni siê w ni± anga¿owaæ wszyscy. Ale biskupi anga¿uj± siê w to, kto ma rz±dziæ, a to ju¿ wkroczenie na pole minowe. Poza tym – ten ko¶cielny triumfalizm! W samym Krakowie mamy dziesiêciu infu³atów; kiedy id± razem, wygl±daj± jak orszak ¶wiêtych polskich.
Wielu biskupów uwa¿a, ¿e ma w³adzê wiêksz± od papie¿a. Nie le¿y w ich mocy zwalnianie proboszczów przed wiekiem emerytalnym, wiêc posy³aj± do proboszcza siepaczy, którzy dyskutuj± z nimi, póki nie podpisz± rezygnacji. To straszliwy brak my¶lenia w d³ugiej perspektywie: kryzys kap³añstwa ju¿ dotkn±³ Polskê, bêdzie siê pog³êbiaæ, i starsi proboszczowie mogliby pracowaæ jeszcze kilka lat. Ale m³ode wilki ju¿ skacz± na stanowiska. Tylko ¿e znajd± siê w koñcu w sytuacji, kiedy nie bêdzie mia³ im kto pomóc, wiêc bêd± na parafii pracowaæ sami.
Kluczowe s± nominacje biskupie, bo w tym i nastêpnym roku ca³y „stary” Episkopat odejdzie: Czêstochowa, £ód¼, Gliwice, Katowice, £om¿a na biskupa czeka Lublin. Ale problem powinien widzieæ nie tyle nuncjusz, co sami biskupi. Tymczasem na obradach Konferencji Episkopatu Polski... Czêsto wstyd mi za te spotkania. Bo na czym polegaj±? Uchwalanie patronów, tytu³ów bazylik i wielu innych drobiazgów. Na mi³y Bóg, przecie¿ trzeba siê zaj±æ ludzkimi problemami! Problemami tak trudnymi, ¿e zêby bol± – ale my kultywujemy stary styl niedotykania tego, co trudne.
Je¿eli mówi siê dzi¶ o kryzysie Ko¶cio³a, mo¿e nale¿a³oby zwo³aæ nastêpny Sobór?
Sobór to wielkie wydarzenie religijne i spo³eczne o d³ugofalowym dzia³aniu. Sobór Watykañski II skorzysta³ z wielu przemy¶leñ ludzi wiary i teologów, którzy prze¿yli I i II wojnê ¶wiatow±, pod±¿anie ¶wiata do materializmu w liberalnych systemach wolno¶ciowych. Sobór by³ wiêc odpowiedzi± na wspó³czesno¶æ ¶wiata i jego b³êdn± trajektoriê. Naturalnie, ¿e od 1965 r. dzia³o siê wiele rzeczy, których Sobór jeszcze nie zna³, ¿eby wspomnieæ tylko rewolucjê seksualn± 1968 r.; wydarzeñ takich by³o wiele, ale wszystkie sz³y t± sam±, zdiagnozowan± trajektori±. Dlatego Sobór nie straci³ niczego ze swojej aktualno¶ci.
Najpierw wiêc trzeba go poznaæ i uczyæ siê nim ¿yæ, bo to wspania³e osi±gniêcie – czego dowodem pontyfikat Jana Paw³a II, g³êboko zharmonizowany z nauczaniem soborowym. Nie wszystkim siê to podoba³o, ale papie¿ czerpa³ z Soboru pe³n± gar¶ci±. I to siê okaza³o skuteczne. We¼my wyst±pienia w Ameryce Po³udniowej, konfrontacje ze ¶wiatem komunistycznym i z liberalizmem – to by³o zakorzenione i czerpa³o si³ê z my¶li soborowej. My¶limy wiêc, jak wykorzystaæ to, co ju¿ mamy. A potem bêdziemy siê zastanawiaæ, co dalej – tymczasem sytuacja znów stanie siê nowa, bo w takim tempie zmienia siê ¶wiat.
Jestem przekonany od lat, ¿e pomys³ zwo³ania nowego Soboru jest chybiony, na tê chwilê wci±¿ niepotrzebny. Porzuciæ bogactwo, które Sobór nam da³, po to, ¿eby wej¶æ w wymianê my¶li i stawiaæ na boku to, co ju¿ jest przemy¶lane i dobre – to pomys³ nieproduktywny.
Bp Tadeusz Pieronek (ur. 1934 r.) jest prawnikiem. W latach 1993-98 by³ sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, w latach 1998–2010 przewodnicz±cym Ko¶cielnej Komisji Konkordatowej. Rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie w latach 1998–2004.
http://religia.onet.pl/wywiady,8/zejscie-z-piedestalu,341,page1.html