cd.
Melchior WaĂąkowicz : reportaÂż z zaÂświatĂłw nr 4
Gdy nie pomagajÂą leki, mikstury,
dusza siĂŞ trzĂŞsie jak na wietrze wiĂłry: (umieranie M.W.bardzo przypomina OBE -silne drgania)
Jeszcze nie widzi, ale juÂż wyczuwa,
Âże siĂŞ z materii powoli wysuwa.
Ja wszystkie stany przecieÂż przeÂżywaÂłem
i
ca³¹ moc¹ cia³a siê trzyma³em.Chocia¿ mnie ono wstrêtem napawa³o,
lecz jakie takie schronienie dawaÂło.
Lecz jakaÂś siÂła mnie wypychaÂła:
Wiêzy ³¹cz¹ce z cia³em zerwa³a.
Ale gdy wszystko to siĂŞ zerwaÂło,
coÂś mnie od ciaÂła tego oderwaÂło.
Z poczÂątku byÂłem tak oszoÂłomiony
i tÂą przeprawÂą tak bardzo zmĂŞczony,
Âże chociaÂż miaÂłem trochĂŞ ÂświadomoÂści
zapadÂłem siĂŞ w mrok tajemnej nicoÂści.
Ja nie wiem co mnie z tego wydobyÂło,
bo siĂŞ w mej duszy trochĂŞ rozjaÂśniÂło:
We mnie i jednoczeÂśnie wokoÂło wytworzyÂło
siĂŞ coÂś,
niby koÂło, ktĂłre mnie sobÂą obejmowaÂło.
Przyjemne ÂświatÂło i woĂą stwarzaÂło:Powoli sobie sprawĂŞ zdawaÂłem,
Âże z trudem siĂŞ skÂądÂś wydobywaÂłem.
Wiem, Âże nie wszyscy temu wierzÂą,
aÂż kiedyÂś siĂŞ sami z tym przymierzÂą:
Kiedy przyjdzie ostatnia godzina.
Wtedy siĂŞ myÂśleĂŚ o tym zaczyna:
Lecz inne myÂśli przychodzÂą:
Nie takie jak te, ktĂłre was zwodzÂą,
w duszy siê k³êbi lêk oraz trwoga.
Wtedy dopiero wzywa siĂŞ Boga!Bo Âżaden czÂłowiek pomĂłc nie umie,
problemu nie zna i nie zrozumie.
A
biedna dusza osamotniona
z lĂŞku i trwogi powoli kona.
Czuje, ¿e coœ siê wokó³ niej dzieje:
Odczuwa niby ulgĂŞ, nadziejĂŞ.
I z tej ciasnoty coÂś jÂą wyzwala,
nikÂłe ÂświateÂłko ujrzeĂŚ pozwala.
Gdy siĂŞ zupeÂłnie dusza oÂżywi,
to poczuje siĂŞ jako ci Âżywi.
Poruszaj¹ siê w przeró¿ne strony:
Nie kaÂżdy z nich jest zadowolony!
To siĂŞ u nich we wzrok przebija,
jeden drugiego szybciutko mija.
Nie wszyscy szaty majÂą przyjemne:
Jedni jaÂśniejsze, a drudzy ciemne.
I twoja szata nie caÂłkiem jasna:
Jest taka jak moja dusza wÂłasna:
BĂŞdÂąc
na Ziemi nie rozumiaÂłem,
Âże
wÂłasnÂą duszĂŞ w mroku nurzaÂłem.
ChoĂŚ tego teraz mocno ÂżaÂłujĂŞ,
bo mnie œwiadomoœÌ tego krêpuje.
I chciaÂłbym siebie ukaraĂŚ,
bo jakÂże mogÂłem na to pozwoliĂŚ.
Wiem, Âże to
wszystko trzeba odrobiĂŚ,
Âżeby
na jasnÂą szatĂŞ zarobiĂŚ.
By z duszy wyrwaĂŚ ciemne Âżale,
co czÂłowiekowi los ciemny Âściele!
JakÂże inaczej moÂże byĂŚ, ludzie:
JeÂśli ktoÂś Âżyje w przyziemnym brudzie?
Czy jeÂśli ciaÂło swoje porzuci,
to w jasnoœÌ, piêkno dusza wróci?
Teraz, gdy sprawy te zrozumiaÂłem.
Wiem, ¿e na Ziemi szaroœÌ stwarza³em:
OlÂśniewaÂły mnie blichtru rozmiary,
bo
by³em dzieckiem, choÌ w ciele starym.Z mej ziemskiej pracy có¿ mi zosta³o?
Nic, co by radoœÌ duszy sprawia³o!
Dlatego tyle progĂłw przede mnÂą !
Nauczycielu! BÂądÂź teraz ze mnÂą!
Wiem, Âże na temat mĂłj rozprawiano,
ziemskich dowodĂłw siĂŞ domagano,
a mnie co ziemskie nic nie obchodzi,
bo moja dusza w ÂżaÂłoÂści chodzi!
o rad bym progi mieĂŚ poza sobÂą
i byÌ tu œwiat³¹, jasn¹ osob¹.
Jak wielu innych, ktĂłrych stÂąd widzĂŞ,
a
ja siĂŞ mojej szaroÂści wstydzĂŞ!ChociaÂż tutejszÂą wiedzĂŞ zdobywam,
lecz wiele brakĂłw w sobie odkrywam.
ChoÌ mój Opiekun b³êdy ³agodzi.
Ale
ja ÂżyjĂŞ w brakĂłw powodzi!CzĂŞsto mnie zapaÂł wielki przejmuje
i swoje myœli wci¹¿ korygujê:
Rad bym zupeÂłnie siĂŞ przystosowaĂŚ
i duszĂŞ mojÂą wymodelowaĂŚ.
Na ksztaÂłt, ktĂłry tu wszĂŞdzie panuje
i swoje piĂŞkno wszystkim dyktuje,
a dyktuje je tak obrazowo:
Âłagodnie, prosto oraz rzeczowo.
Trudno mi to przekazaĂŚ sÂłowami
oraz jakimi bÂądÂź przykÂładami:
Tu inaczej siĂŞ myÂśli i Âżyje,
bo
kaÂżdy czarĂŞ swych przewin pije.A moja droga siostrzyczka miÂła,
ktĂłra mi dÂłoni uÂżyczyÂła,
spisuje wszystko co podpowiadam,
bo ja juÂż swojÂą nie wÂładam!
Jeszcze mam wiele do powiedzenia,
ale brak mi s³ów do okreœlenia,
tego co widzĂŞ i tego co czujĂŞ.
Dlatego czasem siĂŞ buntujĂŞ,
Âżem
swoje Âżycie ziemskie zmarnowaÂł,Âżem siĂŞ Âłatwo do Ziemi stosowaÂł,
¿em nie odró¿nia³ ziarna od plewy,
¿em siê pogr¹¿y³ w blichtru ulewy.
To
wszystko teraz mnie przeÂśladuje,przyszÂłemu Âżyciu kary dyktuje,(karma)
bo kiedyÂś stÂąd na ZiemiĂŞ popÂłynĂŞ,
Âżeby tych barier odkryĂŚ przyczynĂŞ!
I z tego jestem zadowolony:
czujĂŞ, Âże
bĂŞdĂŞ tym
wyzwolony.Ze
Âżycie ziemskie wezmĂŞ za bary,bo bĂŞdĂŞ duchem mÂłody, nie stary!
Duchem siĂŞ przecieÂż nikt nie starzeje,
ale nim przejdzie Âżyciowe knieje,
Âżycie przycina go, zwala kÂłody,
czujĂŞ siĂŞ stary choĂŚ mÂłody!
Na mojÂą sprawĂŞ ktoÂś rzuca cienie!
Biedny, bo nie zna: Co to istnienie?
Nie wie: skÂąd snuje siĂŞ Âżycia wÂątek
i co istnieniu daÂło poczÂątek?
Nie wie, Âże swoje Âżycie marnuje,
na PrzyszÂłe teraz mroki rozsnuje.
I bĂŞdzie pytaĂŚ: „Za co?”, „Dlaczego?”,
„Tyle mnie w Âżyciu spotyka zÂłego?”
Te sÂłowa z mojej duszy siĂŞ snujÂą:
Âświadomie przyszÂłe Âżycie budujÂą,
bo ÂżeĂąca zbiera swe wÂłasne plony
na ziemskiej drodze wci¹¿ zagubione.
Tak myÂślĂŞ i przewidujĂŞ,
bo w takim regionie siĂŞ znajdujĂŞ,
gdzie pobieramy mÂądre nauki,
by uczyĂŚ siĂŞ Âżyciowej sztuki,
gdzie jest nas wielu o bardzo wielu,
mĂłj czytelniku i przyjacielu!
GdybyÂś mĂłgÂł widzieĂŚ co teraz czujĂŞ:
jak duch siĂŞ z mojÂą duszÂą mocuje:
Bo duch dyktuje Âżyciowe prawa twarde,
lecz mÂądre! Tak chce ustawa,
ktĂłrÂą w zaraniu BĂłg ustanowiÂł,
przez Swego Syna znĂłw je ponowiÂł!
Lecz dusza ludzka krnÂąbrna zawiÂła
na Ziemi „prawa” ustanowiÂła,
ktĂłre mnie takÂże oczarowaÂły,
Âżycia prawdziwy cel przesÂłaniaÂły!
Teraz dopiero to widzĂŞ jasno,
jakÂą na Ziemi szedÂłem drogÂą ciasnÂą,
lecz postanawiam:
Wszystko odrobiĂŚ,
by siĂŞ
wyzwoliÌ i wolnoœÌ zdobyÌ!
Obecnie Âżegnam was przyjaciele,
ktĂłrzy w tĂŞ oprawĂŞ wkÂładacie wiele-
myÂśli i serca! BĂłg wam nagrodzi.
Niejeden umysÂł siĂŞ wyswobodzi!
Teksty M.WaĂąkowicza , niemal pokrywajÂą siĂŞ z tym co pisali R.Monroe i R.Steiner
Wokó³ Ziemi istniej¹ duchowe sferyczne pierœcienie pe³ne niedorozwiniêtych dusz, uwik³anych w ziemsk¹ pêtlê reinkarnacyjn¹.
To one stwarzaj¹ szaroœÌ na Ziemi.
Samodzielne, egoistyczne wyrwanie siĂŞ z tego krĂŞgu jest wÂłaÂściwie niemoÂżliwe, wiĂŞc ......
najlepszy sposób na w³asne wcielenie wg ducha Waùkowicza, czy Steinera to praca nad rozwojem ludzkoœci i i w konsekwencji likwidacja Pierœcieni CzyœÌcowych.
To najlepszy sposĂłb na spÂłatĂŞ dÂługĂłw karmicznych wobec innych ludzi i caÂłej ludzkoÂści, ktĂłra przyczyniÂła siĂŞ do naszego rozwoju.
To najlepsza metoda na zmniejszenie ziemskiego przyciÂągania i "duchowy odlot" do tĂŞczowych dali.
Melchior WaĂąkowicz :
reportaÂż z zaÂświatĂłw nr 5UÂżycz mi swojej rĂŞki kochanie,
a moje sÂłowo ciaÂłem siĂŞ stanie:
Tak mi siĂŞ miÂło z tobÂą pracuje
i jakoÂś pewnie z tobÂą siĂŞ czujĂŞ.
Ja nie chcĂŞ twojÂą rĂŞkÂą kierowaĂŚ,
ani niczego tobie dyktowaĂŚ,
lecz chcĂŞ przekazaĂŚ co dusza czuje,
co teraz robiĂŞ i jak pracujĂŞ.
Coraz mnie bardziej wszystko ciekawi.
I w coraz nowym Âświetle siĂŞ jawi
to wszystko co na Ziemi przeÂżyÂłem
i
czas co tak bezmyÂślnie trwoniÂłem.
Bo myÂślĂŞ,
co mi z tego zostaÂło,
co mnie tak wĂłwczas angaÂżowaÂło?
I tak juÂż wiernie siĂŞ zadÂłuÂżyÂłem,
a przecieÂż
dawnych Âłez nie opÂłaciÂłem.
Gdyby
mi d³ugi tak nie ci¹¿y³y,
to zÂłotych wrĂłt, by nie przysÂłoniÂły:
MĂłgÂłbym siĂŞ do nich przybliÂżyĂŚ ÂśmiaÂło,
bo by mi w tym nic nie przeszkadzaÂło.
A tyle tych piĂŞknoÂści dookoÂła!
MyÂślĂŞ i wzrok mam bystry sokoÂła,
lecz mnie tak moje
dÂługi krĂŞpujÂą:
MyÂśli do czynĂłw tak nie pasujÂą!Nad wszystkim rozmyÂślam, segregujĂŞ.
Tu jakoÂś wszystko odmiennie czujĂŞ:
Tu wszystko jasne i wyraziste,
wybitnie inne,
wybitnie czyste.
Na Ziemi tego nie odczuwaÂłem,
w jednÂą szufladĂŞ wszystko chowaÂłem:
Tam nie robi³o ¿adnej ró¿nicy,
mówi³em wiele i po pró¿nicy.
Spotykam wielu przyjació³ dawnych,
sÂą w sytuacjach jak ja zabawnych.
ChoĂŚ
krzywdy bliÂźnim nie czyniliÂśmy,
to Âżyciem jak dzieci siĂŞ bawiliÂśmy.
Teraz dopiero Âżycie rozumiem
i jego wadĂŞ oceniĂŚ umiem.
I wiem dlaczego dano i po co?
Opiekunowie to nam tÂłumaczÂą.
Bo tu nauka wre w caÂłej peÂłni,
gdy siĂŞ pobyt tu nasz wypeÂłni,
wtedy kaÂżdy z nas i
z wÂłasnej woliprzyjdzie do wÂłasnej
wybranej doli.Z uznaniem chÂłonĂŞ owÂą naukĂŞ,
by móc osi¹gn¹Ì tê ¿ycia sztukê.
By wszystkie dÂługi zniwelowaÂła,
wiĂŞzy, co tak krĂŞpujÂą, zerwaÂła.JakÂże ja byÂłbym teraz cierpliwy,
gdybym wewnĂŞtrznie byÂł kiedyÂś Âżywy.
Lecz moja dusza wygodnie spaÂła,
udziaÂłu w moim Âżyciu nie braÂła.
Gdybym wewnĂŞtrznie byÂł obudzony,
z pewnoÂściÂą zostaÂłbym obdarzony
jak¹œ wznioœlejsz¹ myœl¹ i czynem
nie goniÂłbym za tym ziemskim wawrzynem,(karmienie EGO)
ktĂłry wydaje mi siĂŞ tak mierny,
tak powszedni, taki mizerny,
a ktĂłry wĂłwczas mi imponowaÂł,
bo po nim- i mnie bliÂźni taksowaÂł.
Tu wiele rzeczy mnie zastanawia
w zakÂłopotaniu i smutku stawia.
Bowiem nie widzê w gronie przyjació³, (inne zagubione dusze w pierœcieniach czyœÌcowych)
by który zastanawiaÌ siê zacz¹³:
gdzie jest, dlaczego i po co?
I co te wszystkie innoÂści znaczÂą?
CzyÂżby ich nic tu nie zachwycaÂło,
nic do myÂślenia nie pobudzaÂło?
SÂą osowiali, smutni, nieczuli:ten byt tak inny ich nie rozczuli:
A moÂże oni nie widzÂą tego,
patrzÂąc na wszystko z punktu swojego?
Ja do nich zbliÂżyĂŚ siĂŞ nie mogĂŞ,
pragnĂŞ, lecz przegradza mi drogĂŞ.
MyÂśl ta do nich nie dociera,
choĂŚ ÂżyczliwoÂści wiele zawiera.
ChciaÂłbym pobudziĂŚ ich do myÂślenia,nad swoim losem zastanowienia,
by zrozumieli tutejsze cuda.Czy ten wysiÂłek mĂłj mi siĂŞ uda?
W miejscu, gdzie pobieramy nauki
odró¿niania i myœlenia sztuki,
ktĂłrymi trzeba umieĂŚ kierowaĂŚ,
aby mĂłc ÂżyĂŚ i dobrze pracowaĂŚ.
Na Ziemi myÂśli pÂłynÂą jak rzeka,
jedna przegania drugÂą - nie czeka.
Ja tu spokojnie myÂślÂą kierujĂŞ
i harmonijnie z nimi pracujĂŞ:
SpÂływajÂą do mnie jak barwne ptaki.
KaÂżda zdumiewa w sposĂłb dwojaki.
Podziwiam tony, rytm oraz wonie
i tê odleg³oœÌ, która w nich tonie,
lecz mnie odgradza jeszcze bariera,
ktĂłra mi do nich drogĂŞ zawiera.
I obserwujĂŞ mych towarzyszy,czy ktĂłry z nich tu te tony sÂłyszy?
NiektĂłrzy tylko sÂą zasÂłuchani,inni w problemy swe zaplÂątani,
Âże
ciÂągle zmienia siĂŞ ich aura,
jedni zieleni, drudzy w chmurach.
Ta ci¹g³a ciemnoœÌ tak ich okala,
¿e g³êbiej dojrzeÌ im nie pozwala.
A wielu z nich jest w krwawej aurze,
albo brÂązowo-szarej chmurze.
SÂą w odmianach bardziej przejrzystych,
jaÂśniejszych, powiewniejszych i czystych.
Lecz
aury te sÂą tak zmienne,
och gdyby wszystkich byÂły promienne.Na pewno przestrzeĂą byÂłaby jasna,
nie taka szara, nie taka ciasna!
Ja na krawĂŞdzi szaroÂści stojĂŞ:
wysiÂłki swojej duszy podwojĂŞ,
Âżeby mĂłc tĂŞ barierĂŞ pokonaĂŚ,
muszĂŞ mozolnÂą pracĂŞ wykonaĂŚ!
Czy mi siĂŞ uda, czy bĂŞdÂą siÂły?
Wiem, Âże pomoÂże Opiekun miÂły.
Lecz czy siĂŞ w
duszy tak rozjaÂśni,
Âże nigdy wiĂŞcej nie bĂŞdzie waÂśni?Jeszcze mam w duszy wiek z przeszÂłoÂści
z powiÂązaĂą oraz z wÂłasnej miÂłoÂści.
JuÂż bardzo wiele z siebie zrzuciÂłem,
ale czÂąsteczkĂŞ z nich zostawiÂłem.
I to mnie wi¹¿e i przypomina,
tĂŞsknotÂą wzbieraĂŚ w duszy zaczyna.
Ach gdybym mĂłgÂł to z siebie zrzuciĂŚ
i do zupeÂłnej wolnoÂści wrĂłciĂŚ!
Wiele na ziemi juÂż nagrzeszyÂłemi Âślad niejeden tam zostawiÂłem.
Tak czyniÂą niestety wszyscy ludzie,
Lecz odpracowaĂŚ to przyjdzie w trudzie.Na tej krawĂŞdzi juÂż sam nie stojĂŞ.
Gdy tak siĂŞ wmyÂślam to siĂŞ nie bojĂŞ,
tych dalszych trudĂłw ani udrĂŞki.
By siĂŞ uwolniĂŚ od zÂłudzeĂą mĂŞki.
To
wszystko, co na Ziemi zdobyÂłemi co tak sobie wiele ceniÂłem.
To
okazaÂło siĂŞ zÂłudnym cieniemwobec WszechÂświata i Wszechistnieniem!
Nie umiem modliĂŚ siĂŞ ani prosiĂŚ,
ani do gĂłry swych rÂąk podnosiĂŚ.
Bo nie o to najdroÂżsi
chodzi,ale
czy w duszy zmiana zachodzi!Na tej pÂłaszczyÂźnie i w tym regionie,
w ktĂłrym tĂŞczowe ÂświateÂłko pÂłonie.
Jest tu dusz wiele do mnie podobnych,
szarych, i skromnych, bardziej ozdobnych,
zafrasowanych lub niespokojnych ,
hardych i twardych, i ledwie hojnych,
ktĂłrzy myÂślami tak promieniujÂą
i myœlokszta³ty ró¿ne buduj¹.
Dobrze, Âże na krawĂŞdzi juÂż jestem,
a nie
w tym tÂłumie, gdzie z ciÂągÂłym chrzĂŞstem,
jakby kolumny siê przesuwa³y obraz ogromu czyœÌca - pierœcieni systemów przekonaù R.Monroe
albo siĂŞ jakieÂś moce zmagaÂły.
A w mojej duszy nadzieja wzbiera:
zniknie przede mnÂą przeszkĂłd
bariera,Âże jÂą pokonam, gdy SENS zrozumiem.
PragnĂŞ, lecz tego jeszcze nie umiem.
Tak trudno swoje wnĂŞtrze pokonaĂŚ!
Lecz Âżeby mĂłc siĂŞ o nich przekonaĂŚ,
trzeba samemu przejœÌ przez te boje.
Nie pojmiesz tego, Kochanie moje!
Czasem ta sztuka mi siĂŞ udaje
i we mnie taka lekkoœÌ nastaje:
zaczynam wtedy lepiej rozumieĂŚ:
ChcĂŞ to zatrzymaĂŚ w sobie!
ChcĂŞ umieĂŚ,
lecz to siĂŞ jeszcze szybko rozprasza,
bo wiele nowych doznaĂą siĂŞ zgÂłasza.
A wszystkie tutaj takie odmienne
i bÂłyskotliwe, barwne, zmienne.
JuÂż wiele razy postanawiaÂłem
i do bariery siĂŞ przybliÂżaÂłem,
lecz zrozumienie siĂŞ rozpraszaÂło,
we mnie i wokó³ siê poszarza³o.
Nadal z problemem tym siĂŞ borykam,
tĂŞ wielkÂą wadĂŞ sobie wytykam:
Na Ziemi muszĂŞ to wypracowaĂŚ,
choĂŚby to Âżycie miaÂło kosztowaĂŚ! (wybĂłr trudnego wcielenia)
Tu trzy bariery juÂż pokonaÂłem
i tĂŞ ostatniÂą pokonaĂŚ chciaÂłem.
Ale niestety to przeÂżyĂŚ muszĂŞ,
Âżeby
uwolniĂŚ od wiĂŞzĂłw duszĂŞ!WiĂŞzĂłw!
IleÂż ich nagromadziÂłem,
kiedy po Ziemi w ciele chodziÂłem,
a teraz one tak przeszkadzajÂą,
na wy¿szy stopieù wejœÌ mi nie daj¹!Bo tu stopniowo dusza siê wznosi
i opiekuna o pomoc prosi,
Âżeby rozjaÂśniÂł to co niejasne,
ale trzeba mieĂŚ zasÂługi wÂłasne.
GdyÂż tylko one drogĂŞ torujÂą
i powikÂłania rozprostowujÂą,
ale
tych zasÂług mam tak niewiele,maÂło zebraÂłem, gdy byÂłem w ciele.
WidzĂŞ to jasno, wiele odczuwam,
gdy w twoje ziemskie Âżycie siĂŞ wczuwam,
ktĂłre wÂłaÂściwie nic mi nie daÂło,
lecz jeszcze bardziej Âżycie splÂątaÂło.
Bo
teraz trzeba wszystko odrobiÌ.Aby na wolnoœÌ duszy zarobiÌ.
Trzeba wejœÌ w ziemskie tortury i znoje,
by mĂłc pospÂłacaĂŚ te dÂługi swoje.MyÂśl o wolnoÂści duszĂŞ rozpiera,
mĂłwiÂąc po ziemsku ”aÂż dech zapiera”.
Chcia³bym ju¿ sp³yn¹Ì w ziemskie bezdro¿a,
lecz tu kieruje wszystkim myÂśl BoÂża!
I posÂłuszeĂąstwo obowiÂązuje wobec tych praw!
Jak uczeĂą tu siĂŞ czujĂŞ:
chcĂŞ wykonaĂŚ wszystko dokÂładnie,promieĂą Wszechmocny niech na mnie spadnie!
Dotychczas wiele wam powiedziaÂłem
o tym, czego siĂŞ dowiedziaÂłem.
Lecz to zaledwie czÂąsteczka maÂła,
ktĂłra siĂŞ duszy mej ukazaÂła.
Jeszcze niejedno mam wam powiedzieĂŚ,
tego co chciaÂłbym dokÂładnie wiedzieĂŚ.
WiĂŞc chĂŞtnie sÂłucham i obserwujĂŞ,
w g³êbi mej duszy wszystko notujê.
A teraz mili moi Âżegnajcie,
na dalsze wypowiedzi czekajcie.
PrzyjdĂŞ na pewno, to obiecujĂŞ,
gdy nowy przypÂływ wiedzy odczujĂŞ!
Warszawa 12.02.1977
cdn.
WidaĂŚ wyraÂźnie, Âże dusza M.WaĂąkowicza nie jest pierwszÂą lepszÂą.
Jego ziemska sÂława nie wziĂŞÂła siĂŞ z niczego.
To bystry, inteligentny obserwator, bez dwĂłch zdaĂą - mistrz reportaÂżu, takÂże w zaÂświatach.
Jest ju¿ na górnej krawêdzi czyœÌca.
.
Brakuje im zrozumienia, zewnĂŞtrzego spojrzenia.
B³¹dz¹ w ogromie ziemskiego czyœÌca Wibruj¹, negatywnymi emocjami, w ogóle nie widz¹c "wy¿szych œwiatów" .