Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 09, 2025, 01:27:57


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Demony, ktĂłre niosÂą Przebudzenie  (Przeczytany 3262 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Mobius
Gość
« : Październik 01, 2009, 16:39:31 »

Na ten tekst trafiÂłem "przypadkiem" ,a Âże jest to jeden z przypadkĂłw na ktĂłre warto trafiĂŚ.....
Bardzo polecam  UÂśmiech


Demony, ktĂłre niosÂą Przebudzenie

Wszystkie demony wskazujÂą drogĂŞ do caÂłkowitego przebudzenia i Âżycia wolnego od kurczowego uÂścisku, Âżycia i zarazem umierania, chwila po chwili, przy kaÂżdym wydechu.
Kiedy siê budzimy, mo¿emy zacz¹Ì ¿yÌ w pe³ni, nie szukaj¹c gor¹czkowo przyjemnoœci i nie unikaj¹c bólu, nie odtwarzaj¹c starego siebie, ilekroÌ rozpadniemy siê na kawa³ki.
Tej nocy, kiedy mia³ osi¹gn¹Ì oœwiecenie,
Budda usiadÂł pod drzewem.

Gdy tak medytowaÂł, zaatakowaÂły go demony (mary).
Mówi siê, ¿e wojownicy Mary kierowali przeciw Buddzie w³ócznie i strza³y, jednak ich ostrza zamienia³y siê w kwiaty.




Czego uczy ta historia?
WedÂług mnie tego, Âże rzeczy, ktĂłre z przyzwyczajenia traktujemy jako przeszkody, mogÂą okazaĂŚ siĂŞ poÂżyteczne.

Przeszkody te to jedynie sposĂłb, w jaki Âświat i caÂłe nasze doÂświadczenie wskazujÂą nam miejsce, w ktĂłrym utknĂŞliÂśmy.

Patrz¹c na w³óczniê lub strza³ê, mo¿emy nauczyÌ siê widzieÌ kwiat.
Czy doÂświadczamy tego, co siĂŞ wydarza, jako przeszkody i wroga, czy jako nauczyciela i przyjaciela,  zaleÂży od tego, jak odbieramy rzeczywistoœÌ. ZaleÂży od naszego zwiÂązku z sobÂą samym.

Nauki mĂłwiÂą, Âże przeszkody mogÂą powstawaĂŚ na poziomie zewnĂŞtrznym i wewnĂŞtrznym.
W tym rozumieniu poziom zewnĂŞtrzny to poczucie, Âże zostaliÂśmy przez kogoÂś lub coÂś zranieni, to zaburzenie spokoju i rĂłwnowagi, ktĂłre, jak nam siĂŞ wydawaÂło, ÂświĂŞcie siĂŞ nam naleÂżaÂły.
A tu jakiÂś Âłobuz wszystko zniszczyÂł!!!

Ten rodzaj przeszkĂłd pojawia siĂŞ w zwiÂązkach z ludÂźmi oraz w wielu innych sytuacjach, gdy czujemy siĂŞ rozczarowani, zranieni, zdezorientowani i zagroÂżeni.
Ludzie doÂświadczajÂą takich uczuĂŚ od zarania dziejĂłw.
Na poziomie wewnĂŞtrznym jednak nie atakuje nas nic poza naszym wÂłasnym pomieszaniem.
Nie ma tu Âżadnej solidnej przeszkody – tylko manifestuje siĂŞ w ten sposĂłb nasza potrzeba ochraniania ego.

Prawdopodobnie jedynym wrogiem jest niezadowolenie z doÂświadczanej w danym momencie rzeczywistoÂści i pÂłynÂąca stÂąd chĂŞĂŚ, aby ta chwila odeszÂła jak najszybciej.

PraktykujÂąc medytacjĂŞ odkrywamy jednak, Âże nic nie odchodzi, dopĂłki nie nauczy nas tego, co mamy wiedzieĂŚ.

MoÂżemy pĂŞdziĂŚ na drugi koniec Âświata z prĂŞdkoÂściÂą 200 kilometrĂłw na godzinĂŞ, by uciec od problemu, ale on bĂŞdzie juÂż tam na nas czekaÂł.

BĂŞdzie wracaÂł pod nowÂą nazwÂą nowÂą postaciÂą – dopĂłki nie nauczymy siĂŞ tego, czego ma on nas nauczyĂŚ: w ktĂłrym miejscu oddzielamy siĂŞ od rzeczywistoÂści, w jaki sposĂłb wycofujemy siĂŞ zamiast siĂŞ otworzyĂŚ, jak siĂŞ zamykamy, zamiast w peÂłni doÂświadczaĂŚ wszystkiego, co nas spotyka, bez wahania i chowania siĂŞ w sobie.

Trungpa Rinpocze zadaÂł kiedyÂś grupie swoich uczniĂłw pytanie:
“Co robicie, kiedy czujecie siĂŞ przyparci  do muru? Co robicie, gdy wszystko staje siĂŞ nie do zniesienia?”.
Wszyscy zastanawialiÂśmy siĂŞ, co odpowiedzieĂŚ.
Wtedy Rinpocze zacz¹³ nas pytaÌ po kolei. Byliœmy tak przestraszeni, ¿e odpowiadaliœmy zupe³nie szczerze. Prawie wszyscy mówiliœmy, ¿e postawieni w sytuacji bez wyjœcia czujemy siê kompletnie rozbici, zapominamy o praktyce i reagujemy nawykowo.
Nie trzeba dodawaĂŚ, Âże od tamtej pory zaczĂŞliÂśmy widzieĂŚ bardziej wyraÂźnie, jak reagujemy, kiedy sytuacja wydaje nam siĂŞ nie do zniesienia. NaprawdĂŞ zaczĂŞliÂśmy dostrzegaĂŚ, co robimy.
Czy siĂŞ zamykamy czy otwieramy?
Czy czujemy niechĂŞĂŚ i gorycz czy moÂże Âłagodniejemy?
Czy stajemy siĂŞ mÂądrzejsi czy gÂłupsi?
Czy w wyniku doÂświadczanego bĂłlu wiemy wiĂŞcej czy mniej o tym, co to znaczy byĂŚ czÂłowiekiem?
Czy jesteÂśmy bardziej krytyczni wobec Âświata czy moÂże bardziej szczodrzy?
Czy strzaÂły wojsk Mary juÂż nas przeszyÂły czy moÂże w locie zamieniÂły siĂŞ w kwiaty?

Tradycyjne nauki o wojownikach Mary wyjaÂśniajÂą naturĂŞ przeszkĂłd oraz procesu, w ktĂłrym czÂłowiek nawykowo ulega pomieszaniu i traci zaufanie do swej pierwotnej mÂądroÂści.

Nauki dostarczaj¹ opisu dobrze znanych sposobów, jakie stosujemy, próbuj¹c unikn¹Ì konfrontacji z rzeczywistoœci¹.

MĂłwi siĂŞ w nich o czterech _marach_.
-Pierwsza to _dewaputramara_, jest ona zwiÂązana z poszukiwaniem przyjemnoÂści.
-Druga, zwana _skandhamar¹_, odnosi siê do sposobu, w jaki wci¹¿ na nowo próbujemy siebie odtwarzaÌ, odzyskiwaÌ grunt pod stopami, byÌ tym, za kogo siê uwa¿amy.
-Trzecia to _kleÂśamara_ – oznacza sposĂłb, w jaki wykorzystujemy emocje, aby pogr¹¿yĂŚ siĂŞ w otĂŞpieniu, nieÂświadomoÂści lub uÂśpieniu.
-Czwarta, _jamamara_, jest zwiÂązana z lĂŞkiem przed ÂśmierciÂą.

Opisy sposobĂłw ich dziaÂłania pokazujÂą, jak _mary_, ktĂłre atakowaÂły BuddĂŞ, atakujÂą rĂłwnieÂż nas.

_Dewaputramara_ dziaÂła tak:
kiedy jesteÂśmy zaÂżenowani lub czujemy siĂŞ niezrĂŞcznie, kiedy w jakiejkolwiek formie odczuwamy cierpienie, wĂłwczas na oÂślep rzucamy siĂŞ przed siebie w poszukiwaniu dobrego samopoczucia.
Niemal ka¿da napotkana przeszkoda jest w stanie pozbawiÌ nas oparcia, destabilizuj¹c rzeczywistoœÌ, któr¹ do tej pory uwa¿aliœmy za sta³¹ i bezpieczn¹.
Kiedy czujemy siê zagro¿eni, nie mo¿emy znieœÌ bólu, niepokoju, niepewnoœci, ssania w do³ku, gor¹ca narastaj¹cej z³oœci lub gorzkiego smaku niechêci. Próbujemy zatem uchwyciÌ siê jakiegoœ przyjemnego doœwiadczenia.
Reagujemy zgodnie z tragicznie ludzkim nawykiem szukania przyjemnoÂści i unikania bĂłlu.
_Dewaputramara_

-ujawnia, w jaki sposób jesteœmy uzale¿nieni od nawyku unikania cierpienia. Kiedy pojawia siê cierpienie, szukamy czegoœ, co je zag³uszy. Siêgamy po alkohol lub narkotyki, ¿ujemy gumê albo w³¹czamy radio.
Niekiedy nawet oddajemy siĂŞ medytacji , aby uciec od irytujÂących, nieprzyjemnych aspektĂłw istnienia.
=Ktoœ w³aœnie wypuœci³ strza³ê w naszym kierunku lub podniós³ na nas miecz.
A my, zamiast pozwoliÌ, by zagro¿enie zamieni³o siê w kwiaty, na wszelkie mo¿liwe sposoby usi³ujemy go unikn¹Ì.
IstniejÂą przecieÂż niezliczone sposoby poszukiwania przyjemnoÂści i ucieczki od bĂłlu. Nie zawsze jednak nasza skÂłonnoœÌ do poszukiwania przyjemnoÂści stanowi przeszkodĂŞ. Szukanie przyjemnoÂści moÂże siĂŞ staĂŚ okazjÂą do obserwowania swoich  zachowaĂą w obliczu bĂłlu. Zamiast za wszelkÂą cenĂŞ unikaĂŚ cierpienia i braku rĂłwnowagi, moÂżemy sprĂłbowaĂŚ uzmysÂłowiĂŚ sobie swĂłj jakÂże ludzki lĂŞk, bĂŞdÂący przyczynÂą caÂłego nieszczĂŞÂścia na tym Âświecie. OtwierajÂąc serce i uÂświadamiajÂąc sobie swojÂą skÂłonnoœÌ do ucieczki, przyjrzawszy siĂŞ z wielkÂą ÂłagodnoÂściÂą i jasnoÂściÂą wÂłasnej sÂłaboÂści, moÂżemy strzaÂły _ dewaputramary_ przemieniĂŚ w kwiaty.

W ten sposĂłb odkryjemy, Âże to, co wydaje siĂŞ odstrĂŞczajÂące, jest w istocie ÂźrĂłdÂłem mÂądroÂści i pozwala nam ponownie zjednoczyĂŚ siĂŞ z umysÂłem pierwotnej mÂądroÂści.
_Skandhamara_

-ma wp³yw na sposób, w jaki reagujemy, kiedy usuwa nam siê grunt pod nogami. Mamy wówczas poczucie, ¿e straciliœmy wszystko, co mia³o jak¹œ wartoœÌ. Jak gdyby wyrzucono nas z gniazda. Lecimy w przestrzeni, nie wiedz¹c, co siê wydarzy.
MieliÂśmy wszystko, wszystko tak dobrze siĂŞ ukÂładaÂło, a tu nagle wybuchÂła bomba atomowa i rozbiÂła w pyÂł caÂły nasz Âświat. Nie wiemy nawet, gdzie jesteÂśmy.
W takiej chwili czym prĂŞdzej odtwarzamy siebie od nowa.
Jak najszybciej powracamy na twardy grunt wyobraÂżeĂą o sobie, gnani – jak zwykÂł mawiaĂŚ Trungpa Rinpocze – tĂŞsknotÂą za _sansarÂą_.




Tymczasem gdy nasz Âświat siĂŞ rozpada, pojawia siĂŞ przed nami wspaniaÂła szansa.
Nie mamy jednak na tyle zaufania do naszej wewnĂŞtrznej mÂądroÂści, by po prostu pozwoliĂŚ rzeczom pozostaĂŚ w tym stanie.
NaszÂą nawykowÂą reakcjÂą jest chĂŞĂŚ odzyskania siebie – choĂŚby oznaczaÂło to powrĂłt do starej zÂłoÂści, goryczy, niechĂŞci, lĂŞku czy zagubienia.
Rekonstruujemy zatem sw¹ trwa³¹, dobrze znan¹, niezmienn¹ osobowoœÌ, cyzeluj¹c j¹ niczym Micha³ Anio³ swe dzie³o.
_Mara_ ta nie aranÂżuje tragedii czy melodramatu, raczej komediĂŞ sytuacyjnÂą. Gdy jesteÂśmy bliscy zrozumienia czegoÂś waÂżnego, blisko rzeczywistego otwarcia serca, moÂżliwoÂści czystego widzenia – zakÂładamy maskĂŞ z krzaczastymi brwiami i wielkim nosem.
Istny Groucho Marx! A potem przestajemy siĂŞ ÂśmiaĂŚ i juÂż nie pozwalamy niczemu odejœÌ, bo moglibyÂśmy wtedy odkryĂŚ… no wÂłaÂśnie, co?

Taka sytuacja, niczym skierowane w nas ostrze, stwarza okazjĂŞ, by w jednym przebÂłysku uÂświadomiĂŚ sobie uporczywe prĂłby zrekonstruowania swojego ego.
W ten sposĂłb “niebezpieczna” sytuacja zamienia siĂŞ w kwiat. I wtedy moÂżemy pozwoliĂŚ sobie na ciekawoœÌ, otwartoœÌ wobec tego, co siĂŞ wÂłaÂśnie wydarzyÂło i co jeszcze ma siĂŞ wydarzyĂŚ. Zamiast walczyĂŚ o odzyskanie wÂłasnego wyobraÂżenia o tym, kim jesteÂśmy, moÂżemy dotrzeĂŚ do umysÂłu “nie wiem” – umysÂłu pierwotnej mÂądroÂści.
_KleÂśamara_

-steruje naszymi emocjami.
Kiedy pojawia siê jakieœ intensywne uczucie, zamiast pozwoliÌ mu odejœÌ, wpadamy w pop³och.
Tworzymy ciÂąg myÂśli, z ktĂłrych kaÂżda nastĂŞpna coraz bardziej podnosi temperaturĂŞ emocji.
Zamiast spocz¹Ì w stanie otwartoœci, œwiadomie nie unikaj¹c dyskomfortu, podsycamy tylko ten ogieù. Swoimi myœlami i odczuciami podtrzymujemy go i nie pozwalamy, by siê wypali³.
Kiedy ca³y œwiat siê nam rozpada i czujemy siê niepewni, rozczarowani, wstrz¹œniêci i zawstydzeni, jedyne, co nam wówczas pozostaje, to przejrzysty, bezstronny i œwie¿y umys³.
Niestety, tracimy go z oczu. Odczuwamy natomiast ogromny niepokĂłj i strach przed nowym Âżyciem. Wyolbrzymiamy te uczucia i oto juÂż  maszerujemy ulicÂą z wielkim transparentem gÂłoszÂącym, Âże wszystko jest zÂłe.
Pukamy do kaÂżdych drzwi i prosimy o podpisy pod petycjÂą, dopĂłki nie zbierze siĂŞ caÂła armia ludzi, ktĂłrzy zgadzajÂą siĂŞ z nami – Âże wszystko jest zÂłe.

Zapominamy o prawdach, ktĂłre pojĂŞliÂśmy podczas medytacji. Bo kiedy pojawiajÂą siĂŞ rzeczywiÂście silne emocje, nagromadzone przez nas doktryny i przekonania tracÂą waÂżnoœÌ – emocje okazujÂą siĂŞ o wiele silniejsze.

Tak wiĂŞc to, co istniaÂło niegdyÂś jako ogromna, otwarta przestrzeĂą, zamienia siĂŞ w poÂżar lasu, wojnĂŞ ÂświatowÂą, wybuch wulkanu, wielki przypÂływ.
Tak uÂżywamy swoich emocji. My ich uÂżywamy.

W swojej istocie sÂą one czĂŞÂściÂą dobrodziejstwa bycia Âżywym czÂłowiekiem. Jednak my, zamiast pozwoliĂŚ im po prostu istnieĂŚ, siĂŞgamy po nie i uÂżywamy, aby odzyskaĂŚ twardy grunt pod nogami. Emocje pomagajÂą nam zaprzeczyĂŚ, Âże nikt nigdy siĂŞ nie dowiedziaÂł ani nie dowie siĂŞ, co siĂŞ tak naprawdĂŞ dzieje.

U¿ywaj¹c ich, próbujemy uczyniÌ wszystko bezpiecznym, przewidywalnym i ponownie rzeczywistym, aby tylko ukryÌ przed sob¹ prawdê. A moglibyœmy po prostu usi¹œÌ, poczuÌ moc swoich emocji i pozwoliÌ im przemin¹Ì.

Nie ma szczegĂłlnej potrzeby roztrzÂąsania win ani szukania usprawiedliwieĂą.
My jednak wci¹¿ podlewamy ogieù swych emocji naft¹, ¿eby je mocniej poczuÌ, a¿ staj¹ siê prawdziwsze, staj¹ siê rzeczywistoœci¹ same dla siebie.
Tymczasem nie musimy pozwalaĂŚ emocjom wodziĂŚ siĂŞ za nos.
JeÂśli umiemy patrzeĂŚ na nie i dostrzegaĂŚ ich dzikoœÌ, to moÂżemy staĂŚ siĂŞ przyjaÂźni i Âłagodni nie tylko wobec siebie, ale takÂże wobec wszystkich ludzi, a co za tym idzie – wobec wszystkich czujÂących istot.

Zdajmy sobie wreszcie sprawê, ¿e powtarzamy to samo g³upie zachowanie wci¹¿ i wci¹¿ od nowa dlatego, ¿e nie chcemy odczuwaÌ niepewnoœci, niewygody i cierpienia niewiedzy.
Dopiero teraz pojawia siê w nas prawdziwe wspó³czucie dla siebie i innych, widzimy bowiem, co siê dzieje i jak reagujemy, kiedy wszystko siê rozpada.
Ta w³aœnie uwa¿noœÌ przemienia ostrze w kwiat.

W ten sposĂłb to, co wydaje siĂŞ brzydkie, problematyczne i niechciane, staje siĂŞ naszym nauczycielem.
_jamamara_

MyÂślĂŞ, Âże wszystkie _mary_ biorÂą siĂŞ z lĂŞku przed ÂśmierciÂą, ale _jamamara_ jest w nim szczegĂłlnie zakorzeniona. Kiedy mĂłwimy o dobrym Âżyciu, rozpatrujÂąc je ze zwykÂłego, uwarunkowanego punktu widzenia, uwaÂżamy, Âże nam siĂŞ powiodÂło.
Czujemy, Âże jesteÂśmy “dobrymi ludÂźmi”.
Mamy wiele zalet, cieszymy siĂŞ spokojem i nie dajemy siĂŞ wytrÂąciĂŚ z rĂłwnowagi, kiedy zamierzajÂą siĂŞ na nas wrogowie. NaleÂżymy do tych, ktĂłrzy wiedzÂą, co naleÂży zrobiĂŚ, aby przemieniĂŚ strza³ê w kwiat. Tak dobrze czujemy siĂŞ sami ze sobÂą….W koĂącu udaÂło nam siĂŞ powiÂązaĂŚ wszystkie koĂące.
JesteÂśmy szczĂŞÂśliwi.
Wydaje nam siĂŞ, Âże na tym wÂłaÂśnie polega Âżycie. SÂądzimy, Âże gdybyÂśmy tylko wystarczajÂąco czĂŞsto medytowali czy uprawiali jogging lub gdybyÂśmy wÂłaÂściwie siĂŞ odÂżywiali, wszystko byÂłoby idealnie.
Ale z punktu widzenia istoty oÂświeconej jest to “ÂśmierĂŚ”.
Poszukiwanie bezpieczeĂąstwa lub doskonaÂłoÂści, odnajdywanie poczucia potwierdzenia i stabilizacji, pewnoÂści siebie i wygody, jest swego rodzaju ÂśmierciÂą.
Brakuje w tym ÂświeÂżego powietrza.
Nie ma przestrzeni, w ktĂłrej coÂś niespodziewanego mogÂłoby nagle pojawiĂŚ siĂŞ i zmieniĂŚ wszystko. KontrolujÂąc swoje Âżycie, zabijamy chwilĂŞ obecnÂą.
W ten sposób nara¿amy siê na klêskê, bo wczeœniej czy póŸniej doœwiadczymy czegoœ, na co nie bêdziemy mieli wp³ywu: spali siê nasz dom, umrze ktoœ, kogo kochamy, dowiemy siê, ¿e mamy raka, spadnie nam na g³owê ceg³a, ktoœ wyleje sok pomidorowy na nasz bia³y garnitur albo pójdziemy do swojej ulubionej restauracji i oka¿e siê, ¿e karta daù œwieci pustk¹, a na sali siedzi siedemset osób.

ÂŻycie jest wyzwaniem i wÂłaÂśnie to stanowi jego istotĂŞ.
Czasem jest sÂłodkie, a czasem gorzkie.
Raz nasze ciaÂło jest spiĂŞte, innym razem odprĂŞÂżone. Czasem boli nas gÂłowa, innym razem czujemy siĂŞ zupeÂłnie zdrowi.

Z perspektywy przebudzenia prĂłby rozwiÂązania wszystkich Âżyciowych problemĂłw oznaczajÂą ÂśmierĂŚ, poniewaÂż wymagajÂą odrzucenia sporej czĂŞÂści naszego podstawowego doÂświadczenia.

Jest coÂś agresywnego w takim podejÂściu do Âżycia, ktĂłre wygÂładza wszelkie nierĂłwnoÂści i niedoskonaÂłoÂści.
ByĂŚ w peÂłni czÂłowiekiem, Âżywym i caÂłkowicie oÂświeconym, oznacza zgodĂŞ na nieustanne bycie wyrzucanym z gniazda.

ÂŻyĂŚ w peÂłni, to ciÂągle przebywaĂŚ na ziemi niczyjej, doÂświadczaĂŚ kaÂżdego momentu jako zupeÂłnie ÂświeÂżego i nowego.

¯ycie oznacza gotowoœÌ do ci¹g³ego umierania.

Z punktu widzenia przebudzenia, to wÂłaÂśnie jest Âżycie, podczas gdy chĂŞĂŚ uchwycenia tego, co posiadamy, chĂŞĂŚ znajdowania w kaÂżdym doÂświadczeniu potwierdzenia, pochwaÂły, poczucia wspĂłlnoty – to ÂśmierĂŚ.

JeÂśli zatem mĂłwimy, Âże _jamamara_ jest lĂŞkiem przed ÂśmierciÂą, to w zasadzie mĂłwimy o lĂŞku przed Âżyciem.

Chcemy byĂŚ doskonali, a jednak có¿, wci¹¿ widzimy swoje niedoskonaÂłoÂści i nie ma sposobu, Âżeby to  zmieniĂŚ. Nie ma dokÂąd uciec. Wtedy wÂłaÂśnie ostrze przemienia siĂŞ w kwiat.
Trzymamy siĂŞ tego, co widzimy, czujemy to, co czujemy – nawiÂązujemy kontakt z wÂłasnym umysÂłem mÂądroÂści.
Czy Budda by siĂŞ przebudziÂł, gdyby nie pojawiÂły siĂŞ _mary_?

Czy bez nich osi¹gn¹³by oœwiecenie?
CzyÂż nie zachowaÂły siĂŞ one jak najlepsi przyjaciele, pokazujÂąc mu, kim jest i co jest prawdÂą?

Wszystkie _mary_ wskazujÂą drogĂŞ do caÂłkowitego przebudzenia i Âżycia wolnego od kurczowego uÂścisku, Âżycia peÂłnego gotowoÂści do umierania, chwila po chwili, przy kaÂżdym wydechu.

Kiedy siê budzimy, mo¿emy zacz¹Ì ¿yÌ w pe³ni, nie szukaj¹c przyjemnoœci i nie unikaj¹c bólu, nie odtwarzaj¹c starego siebie, ilekroÌ rozpadniemy siê na kawa³ki.


MoÂżemy pozwoliĂŚ sobie na odczuwanie emocji jako gorÂących lub zimnych, rozedrganych lub Âłagodnych, zamiast uÂżywaĂŚ ich do wzmagania swojej niewiedzy i gÂłupoty.

MoÂżemy porzuciĂŚ chĂŞĂŚ bycia doskonaÂłym i dziĂŞki temu przeÂżywaĂŚ kaÂżdy moment jak najpeÂłniej.

PrĂłba ucieczki nie jest receptÂą na bycie w peÂłni ludzkÂą istotÂą. UciekaĂŚ od bezpoÂśrednioÂści naszego doÂświadczenia to jak wybieraĂŚ ÂśmierĂŚ zamiast Âżycia.

Przygl¹daj¹c siê w³asnym reakcjom na zagro¿enie, mo¿emy zawsze powróciÌ do pierwotnego umys³u m¹droœci. Zamiast próbowaÌ pozbyÌ siê czegoœ albo ulegaÌ dualistycznemu przeœwiadczeniu, ¿e jesteœmy atakowani, wykorzystajmy okazjê, by zobaczyÌ, jak siê zamykamy, gdy zostajemy przyparci do muru. Wtedy w³aœnie otwieramy swoje serce. W ten sposób budzimy swoj¹ m¹droœÌ i wchodzimy w kontakt z pierwotn¹ natur¹ buddy.


ÂŹrĂłdÂło- http://zenforest.wordpress.com/2009/09/27/demony-ktore-niosa-przebudzenie/
Zapisane
Dry007
Gość
« Odpowiedz #1 : Październik 01, 2009, 16:45:23 »

Trzeba by dodaĂŚ jeszcze cel istnienia np. asurĂłw:

ÂżrĂłdÂło:
http://home.att.net/~b.mikolajewska/booknook/Mahabharata/Opow-32.htm

MrugniĂŞcie
Zapisane
PHIRIOORI
Gość
« Odpowiedz #2 : Październik 01, 2009, 17:06:32 »

Kim sÂą Mony? Kim de+Mony?

Wszak co jest peÂłne.. CAÂŁE...  JEDNO.. i Mon`iczne
..nie dokona zmiany (ROZWOJU).
Zapisane
Dry007
Gość
« Odpowiedz #3 : Październik 01, 2009, 17:10:51 »

ano nie dokonuje jedynie siĂŞ dzieli na De - Mo

Obserwator - ÂŚwiadek
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.028 sekund z 18 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

gangem x22-team ostwalia wypadynaszejbrygady granitowa3