Rafaela
Go¶æ
|
|
« : Sierpieñ 23, 2010, 10:48:27 » |
|
Kradzie¿
Pojêcie kradzie¿y jest ¶ci¶le zwi±zane z pojêciem w³asno¶ci. Kradzie¿, to potajemne zabranie cudzej w³asno¶ci. Prawnicy okre¶laj± j± jako pozbawienie kogo¶ jego mienia ruchomego. Ofiara kradzie¿y zwykle nie wie, ¿e jest okradana i u¶wiadamia sobie to dopiero po pewnym czasie. Kradzie¿ nale¿y odró¿niæ od przyw³aszczenia, rabunku i oszustwa. Przyw³aszczenie jest to bezprawne rozporz±dzenie czyim¶ mieniem (np. po¿yczonym czy znalezionym) lub przypisanie sobie prawa w³asno¶ci do tego mienia. Nie dzieje siê to jednak po kryjomu, ale zwykle w sposób jawny. Rabunek jest to zabranie czyjej¶ w³asno¶ci przemoc±. Nie odbywa siê to równie¿ potajemnie, poniewa¿ obrabowany sobie najczê¶ciej1 dobrze zdaje sprawê z tego faktu. Oszustwo polega na dzia³aniu opartym na k³amstwie, w wyniku którego kto¶ uzyskuje korzy¶ci, które mu siê nie nale¿±, np. pobiera pieni±dze za co¶, co nie jest warte swojej ceny, lub za co¶, co obieca³, a czego nigdy nie mia³ zamiaru spe³niæ.
W szerszym znaczeniu pojêcie kradzie¿y nie ogranicza siê tylko do zaboru mienia ruchomego. Czêsto, zw³aszcza w mowie potocznej, mówi siê o kradzie¿y pomys³u, wynalazku, wytworu intelektualnego, a nawet o kradzie¿y czasu, chocia¿ tak naprawdê nic materialnego nikomu wtedy nie ubywa.
Pojêcie pozbawienia w³asno¶ci dotyczy nie tylko dziedziny prawa, ale równie¿ (a mo¿e przede wszystkim) dziedziny moralno¶ci. „Nie kradnij” jest podstawow± norm± moraln± niemal wszystkich kultur, z wyj±tkiem wspólnoty pierwotnej, oraz przykazaniem wszystkich wspó³czesnych religii. Jest to czyn uwa¿any za naganny, z wyj±tkiem sytuacji, które mo¿na by okre¶liæ jako „stany wy¿szej konieczno¶ci”. Przyk³adem kradzie¿y usprawiedliwionej mo¿e byæ kradzie¿ ¿ywno¶ci, zw³aszcza gdy po ni± siêga cz³owiek g³odny, który nie jad³ od wielu dni, a który znalaz³ siê w nieprzyjaznym otoczeniu, gdzie nikt nie chce siê z nim podzieliæ jedzeniem. Inny przyk³ad wziêty z literatury to kradzie¿ instrumentów chirurgicznych opisana w powie¶ci „Znachor”. W obu przypadkach przyczyn± kradzie¿y jest mi³o¶æ. W pierwszym z nich jest to mi³o¶æ w³asna, a w drugim – mi³o¶æ do drugiego cz³owieka. Rodzaje kradzie¿y
Istniej± ró¿ne rodzaje kradzie¿y w zale¿no¶ci od tego kto, kiedy i jak kradnie. Do¶æ czêsto mamy do czynienia z kradzie¿± okoliczno¶ciow± opart± na zasadzie „okazja czyni z³odzieja”. Przyk³adem takiego dzia³ania mo¿e byæ przyjêcie omy³kowo wydanej zbyt du¿ej reszty przy pe³nej ¶wiadomo¶ci tego faktu, nieoddanie czyjej¶ zguby, mimo ¿e wiemy do kogo zgubiona rzecz nale¿y, okradanie pijaków, lub – co jest szczególnie obrzydliwe – okradanie ofiar wypadków.
Z drugiej strony niektórzy traktuj± okradanie innych jako sposób „zarabiania” na ¿ycie. Zawód z³odzieja dzieli siê na specjalno¶ci (kieszonkowiec, w³amywacz, z³odziej samochodów, itp.) i niekiedy stanowi nawet tradycjê rodzinn±.
Kradzie¿ mo¿e byæ te¿ rodzajem sportu. Czêsto bogaci ludzie, w tym s³awne aktorki, dokonuj± drobnych kradzie¿y w hipermarketach, czego nie da siê inaczej wyt³umaczyæ, jak zami³owaniem do ryzyka i hazardu. Czasem przyczyn± takich dzia³añ s± zaburzenia psychiczne. Gdy maj± charakter nawykowy i dotycz± zaboru przedmiotów nie przynosz±cych z³odziejowi wyra¼nej korzy¶ci, nosz± nazwê kleptomanii.
Zdarzaj± siê równie¿ kradzie¿e wymuszone trudn± sytuacj±, w jakiej siê kto¶ znalaz³. Nag³e popadniêcie w d³ugi, bycie szanta¿owanym, a tak¿e zwyk³a bieda – to czêsto wystarczaj±ce powody aby siêgn±æ po cudz± w³asno¶æ.
Powstaje pytanie, czy zabór mienia nieruchomego jest kradzie¿±? W my¶l przedstawionej na pocz±tku definicji ró¿ni siê od kradzie¿y, bo nie jest potajemny. Mienia nieruchomego nie da siê bowiem wynie¶æ i ukryæ. Tego rodzaju rabunek mo¿liwy jest w kraju, w którym panuje bezprawie lub prawo nie jest jednakowe dla wszystkich. Dokonuje siê równie¿ miêdzy pañstwami w wyniku wojny. Podbój Ameryki jest przyk³adem zaboru mienia nieruchomego dokonywanego przemoc± kosztem Indian, mordowanych i wypieranych z ziem, które zamieszkiwali. Kradzie¿ w³asno¶ci intelektualnej
W obecnej dobie czêsto mówi siê o czym¶, co okre¶la siê jako „kradzie¿ w³asno¶ci intelektualnej”. Chodzi zw³aszcza o dzie³a artystyczne, literackie, fonograficzne, filmowe, telewizyjne, a tak¿e o programy komputerowe. Tego rodzaju wytwory my¶li twórczej coraz czê¶ciej zapisywane s± w postaci cyfrowej i kopiowane na dyski CD czy DVD oraz przesy³ane przez Internet. Czy mo¿na jednak traktowaæ powielanie i rozpowszechnianie takich rzeczy jako kradzie¿? Bo przecie¿, je¶li kto¶ ukradnie komu¶ samochód, to ów kto¶ bêdzie bez samochodu – a tu nic nikomu nie ubywa. Aby rozpatrzyæ ten problem dok³adniej pos³uchajmy najpierw nastêpuj±cej opowie¶ci:
W pewnym mie¶cie, przy ruchliwej ulicy, jest piekarnia. Pewnego razu przychodzi do tej piekarni w³a¶ciciel znanej z ró¿nych ba¶ni, du¿ej, magicznej torby, z której mo¿na wyjmowaæ w dowolnej ilo¶ci wszystko to, co siê uprzednio do niej w³o¿y³o. Posiadacz owej cudownej torby kupuje w piekarni chleb, a nastêpnie wk³ada go do tego pojemnika i wychodzi. Znaj±c moc swojej torby postanawia j± wykorzystaæ w dobrym celu: staje na owej ruchliwej ulicy i zaczyna rozdawaæ wszystkim chleb. Pocz±tkowo korzystaj± na tym g³odni i bezdomni, a reszta przygl±da siê nieufnie formuj±cej siê kolejce. Wkrótce jednak i oni staj± po to darmowe pieczywo, które zawsze wychodzi z torby ¶wie¿e i pachn±ce. Gdy sytuacja zaczyna siê powtarzaæ przez kolejne dni, w³a¶ciciel piekarni spostrzega, ¿e mu coraz bardziej spadaj± obroty. Usi³uje przepêdziæ tego dobroczyñcê, a gdy to nie pomaga, najmuje zbirów, którzy maj± go nastraszyæ. Jednak bandyci, dostrzegaj±c korzy¶ci p³yn±ce z istnienia tej magicznej torby, wol± sami skorzystaæ z jej niezwyk³ych mo¿liwo¶ci; zreszt± nie mieliby odwagi podnie¶æ rêki na rozdawcê chleba w obliczu gromadz±cych siê ju¿ t³umów. Wszyscy piekarze w mie¶cie zwo³uj± naradê, na której ustalaj±, ¿e trzeba zawiadomiæ w³adze. Ale te nie znajduj± powodu, aby usun±æ rozdaj±cego chleb na ulicy, a w dodatku boj± siê reakcji t³umu, chocia¿ nasy³aj± na tego dobroczyñcê urzêdnika skarbowego, który ¿±da zap³acenia wysokiego podatku od darowizny. To nie wa¿ne, ¿e chleb zaspokaja g³ód najbiedniejszych, mówi ów przedstawiciel w³adzy, prawo musi byæ przestrzegane. Jednak t³um naciera na urzêdnika zmuszaj±c go do ucieczki. W³adze wci±¿ wahaj± siê przed podjêciem decyzji o u¿yciu si³y, bo by³oby to podniesieniem rêki na tego, który czyni dobro. Blady strach pada wiêc nie tylko na piekarzy, ale na wszystkich producentów i handlowców sprzedaj±cych towary o takich rozmiarach, ¿e mog³yby siê zmie¶ciæ w torbie. Sprawa dociera do stolicy i staje siê przedmiotem zainteresowania parlamentu. Chocia¿ pos³owie lewicy i partii populistycznych nie wyra¿aj± jednoznacznego stanowiska w tej sprawie, to jednak du¿a grupa parlamentarzystów partii centrowych i prawicowych wnosi do do parlamentu projekt ustawy o prawach autorskich i osobistych twórców przedmiotów, maj±cych wymiary do 30 dcm3. Zabrania on wszelkiego cudownego powielania i rozpowszechniania tych przedmiotów, pod kar± wiêzienia od 2 do 10 lat. Projekt o nazwie „Ustawa o zakazie czynienia cudów rozmna¿ania chleba i innych towarów” przechodzi wiêkszo¶ci± 2/3 g³osów. Dobroczyñca zostaje aresztowany, os±dzony i skazany prawomocnym wyrokiem na 6 lat wiêzienia.
Takim cudem jest technika cyfrowa. Kopia powielana jedna od drugiej nawet dziesiêæ tysiêcy razy sk³ada siê dok³adnie z tych samych bitów informacji i jest równa orygina³owi. W dawnych metodach analogowych wielokrotne powielanie wi±za³o siê z utrat± jako¶ci, a tutaj nie – ka¿dy przebój nagrany i skopiowany jako plik „MP3”, „WMA”, czy „WAV”, ka¿dy film w technice „DIVX”, „XVID”, „MPEG” i „DVD”, a przede wszystkim ka¿dy program komputerowy jest dok³adnie taki sam jak jego ¼ród³o. Nic wiêc dziwnego, ¿e blady strach pad³ na wielu biznesmenów zwi±zanych z przemys³em fonograficznym i filmowym. Nawet w³a¶ciciele wielkich firm sofware'owych, którzy maja krociowe zyski ze wzglêdu na bardzo niskie koszty w³asne i ceny windowane bez przeszkód do góry, og³osili wielk± krucjatê przeciw tzw. „piratom komputerowym”, bo zbyt wiele maj± do stracenia.
Jest hipokryzj± twierdziæ, ¿e ci, którzy korzystaj± z nieautoryzowanych kopii programów komputerowych, co¶ kradn±. Kradzie¿ ma bowiem miejsce wtedy, gdy siê co¶ traci. Ale czy mo¿na straciæ to, czego siê jeszcze nie ma? Powszechnie twierdzi siê, ¿e tak, ¿e w³a¶ciciele praw autorskich a tak¿e dystrybutorzy i handlowcy ponosz± jednak straty, bo gdyby ten, który u¿ywa nielegalnej kopii danego programu, kupi³ go legalnie, to oni by na nim zarobili. To najczê¶ciej jest nieprawda, bo wiêkszo¶ci polskich obywateli nie staæ na program, który kosztuje setki, a czêsto nawet tysi±ce z³otych i w zwi±zku z tym nigdy by go nie kupili2. Dotyczy to nie tylko Polski, ale wielu innych krajów, nie tak bogatych, jak wysoko uprzemys³owione pañstwa Europy Zachodniej czy Ameryki. Tak samo zreszt± bezdomni, którzy otrzymuj± darmowy chleb, nie kradn± go piekarzom, bo i tak by go nie mogli od nich kupiæ. To uzasadnienie traktowania kopiowania programów komputerowych czy tworów audiowizualnych jako kradzie¿y ma jaki¶ sens tylko w odniesieniu do ludzi bogatych, oraz do wszelkich firm i instytucji, które wykorzystuj± je do pomna¿ania swoich dochodów. Zreszt± to, co zosta³o ju¿ rozpowszechnione, w jakim¶ sensie przestaje byæ w³asno¶ci± indywidualn±, ale staje siê poniek±d, niezale¿nie od tego co mówi na ten temat prawo, w³asno¶ci± zbiorow±. Wykorzystanie tych rzeczy do celów osobistych czy poznawczych nikogo nie okrada. Niemoralne jest tylko wykorzystanie dzie³a, bêd±cego owocem czyjego¶ trudu, do zarabiania pieniêdzy, bez podzielenia siê nimi z jego autorem. Dlaczego ludzie kradn± i jak temu przeciwdzia³aæ?
Istnieje wiele powodów siêgania po cudze mienie: bieda, bezrobocie, chêæ ³atwego i szybkiego ustabilizowania swojego ¿ycia, pragnienie bycia bardzo bogatym, tradycja rodzin z³odziejskich, okazja, któr± trzeba ³apaæ, bo ucieknie, kradzie¿ dla sportu, pragnienie do¶wiadczenia sytuacji du¿ego ryzyka (adrenalina), itp. Wszystkie te przyczyny wyp³ywaj± jednak z tego samego ¼ród³a: iluzji niedoboru i wynikaj±cej z niej obsesji posiadania. W powszechnym odczuciu, wszystkiego w tym fizycznym ¶wiecie jest za ma³o – za ma³o pieniêdzy, za ma³o czasu, za ma³o policji na drogach, za ma³o kary dla bandyty, za ma³o rado¶ci, za ma³o szczê¶cia, za ma³o mi³o¶ci, itp. Wynikaj±ca ze z³udzenia powszechnego braku ¿±dza posiadania prowadzi do podjêcia dzia³añ na rzecz kompensacji niedoboru. Dochodzi do tego jeszcze idea rywalizacji po³±czona z przekonaniem, ¿e zwyciêstwo mog± odnie¶æ tylko najsprytniejsi, najbardziej zaradni i najlepiej przystosowani. Ustawia siê przy tym wysoko poprzeczkê, której niektórzy nie s± w stanie przeskoczyæ. A jednak mówi siê im, ¿e je¶li jej nie pokonaj±, to s± na przegranej pozycji. Có¿ wiêc maj± robiæ? Siêgaj± po takie metody, jakie s± dla nich dostêpne. Je¶li nie mog± czego¶ zarobiæ, to kradn±. Oczywi¶cie s± i tacy, którzy mog± zarobiæ lecz nie chc±. Z w³asnej woli wybieraj± los w³óczêgi. Dlaczego? To jest ich wybór i ich tajemnica. Oni wziêli za to odpowiedzialno¶æ. Nie jest nasz± rzecz± mieszaæ siê do tego. Tacy ludzie zreszt± rzadko kradn±. ¯yj± na ogó³ z datków lub z tego co uzbieraj± na ¶mietnikach. Gdy s± g³odni, zaczepiaj± ludzi na ulicy prosz±c, aby im kupiæ bu³kê. Korzystaj± te¿ z darmowych sto³ówek. Jednak s± równie¿ i tacy, którzy maj± wyj±tkowe zdolno¶ci manualne i wykorzystuj± je do ³atwego zarobku jako kieszonkowcy, wol±c to robiæ, zamiast szukaæ nudnej, uci±¿liwej, nisko p³atnej pracy. To te¿ jest ich wybór. Do tego wyboru mo¿emy siê jednak wtr±ciæ, bo chodzi tu o nasze portfele.
W ten sposób dochodzimy do problemu przeciwdzia³ania zjawisku zaboru mienia. Dora¼nym sposobem jest karanie wiêzieniem. Sposób ten jest w pewnej mierze skuteczny, bo izoluje z³odzieja na okres trwania kary; jednak w tym ¶rodowisku powszechnym zjawiskiem jest recydywa. Karanie wiêc nie zmienia na ogó³ stosunku ukaranego do tego co robi, a tylko odsuwa problem na jaki¶ czas. Surowo¶æ kary te¿ niewiele pomaga. By³y w historii ¶wiata czasy, gdy z³odziejowi odcinano rêkê, a niekiedy nawet g³owê, ale to te¿ nie skutkowa³o. Zreszt± niektórzy z³odzieje tworz± ca³e teorie moralnych uzasadnieñ swojej dzia³alno¶ci. Np. twierdz±, ¿e obrabiaj± tylko ludzi wygl±daj±cych na bogatych, nie tkn±wszy ¿adnej biednej staruszki i pe³ni± przez to funkcje regulacyjne w ¶wiecie pe³nym nierówno¶ci spo³ecznych. Niektórzy z nich uwa¿aj± siê nawet za nauczycieli ostro¿no¶ci.
Z wykrywalno¶ci± przestêpstw przeciwko mieniu te¿ jest nie najlepiej. Najtrudniej schwytaæ kieszonkowców, bo trzeba by ich z³apaæ za rêkê, a gdy ofiara zorientuje siê, ¿e zosta³a okradziona, to ju¿ jest za pó¼no. Z³odzieje natychmiast pozbywaj± siê przedmiotów, po których mo¿na by zidentyfikowaæ okradzionego. W pierwszej kolejno¶ci wyrzucaj± znajduj±ce siê w portfelach dowody osobiste, kalendarzyki, notesy i inne zapiski, lub nawet ca³e portfele, po ich opró¿nieniu z pieniêdzy.
G³ówn± przyczyn± siêgania po cudze mienie s± systemy oparte na zasadzie „ka¿dy za siebie” wzmocnione powszechn± obsesj± posiadania. W³asno¶æ prywatna stanowi w nich podstawê egzystencji, a w niektórych krajach jest nawet podniesiona do rangi ¶wiêto¶ci. Systemy te wytwarzaj± du¿e nierówno¶ci spo³eczne, które potêguj± iluzjê niedoboru i jeszcze bardziej wzmacniaj± obsesjê posiadania. Wprowadzaj± one podzia³y, podczas gdy potrzebna jest jedno¶æ. G³osz± walkê o przetrwanie, chocia¿ mog³yby je ka¿demu zapewniæ3. Kusz± wspania³ymi towarami w reklamach telewizyjnych i na wystawach sklepowych, powoduj±c frustracjê tych, których na te towary nie staæ. Istnieje w nich powszechny pêd d±¿enia do sukcesu, ale nie ka¿dy jest wstanie go osi±gn±æ. Gdy nadzieje na zwyciêstwo w tym biegu po kasê s± nik³e, niektórzy chc± po prostu i¶æ na skróty i wybieraj± drogê niezgodn± z prawem. Dlatego siêgaj± po cudze mienie.
Gdyby ka¿dy mia³ zapewnione przetrwanie, nie by³oby kradzie¿y z niedostatku. Gdyby ludzie siê wszystkim dzielili, nie by³oby w ogóle kradzie¿y. Dlatego kradzie¿y nie by³o w¶ród ludów okre¶lanych dzi¶ jako prymitywne, ale które wiedzia³y, ¿e aby przetrwa³o plemiê trzeba zadbaæ o przetrwanie ka¿dego. Wiedzia³y one równie¿ ¿e trzeba siê dzieliæ tym co siê ma. Zdawa³y sobie one dok³adnie sprawê z tego, ¿e je¿eli ka¿dy gotów jest siê dzieliæ z innymi, wtedy wszyscy mog± mieæ wszystko. Znika wówczas iluzja niedoboru. Ludzie wspó³cze¶ni, zw³aszcza w bogatych krajach Zachodu, gdzie¶ zatracili tê wiedzê.
Nie jest w tym nic dziwnego ani nagannego, ¿e poszczególni ludzie, a nawet ca³e narody d±¿± do dobrobytu. Pragnienie czego¶ wiêcej jest jedn± z podstawowych si³ napêdowych Wszech¶wiata. Ale bêd±c przekonanym o powszechnym niedoborze, o tym, ¿e wszystkiego jest za ma³o, ludzie pragn± wiêcej dla siebie kosztem innych. Gdyby zapragnêli wiêcej dla siebie nie po to, aby wiêcej mieæ, ale aby wiêcej rozdaæ, wszystko zmieni³o by siê w sposób radykalny. Dzielenie siê wszystkich ze wszystkimi wytworzy³oby odczucie powszechnej obfito¶ci. Nie mog³oby wtedy doj¶æ do sytuacji, aby jeden mia³ miliardy, a drugi spa³ na dworcu kolejowym, lub co gorsza umiera³ zamarzniêty w domku na dzia³ce, zaskoczony silnym mrozem. Trzeba by jednak wtedy zrezygnowaæ z dotychczasowego sposobu pojmowania s³owa „w³asno¶æ”. Nie by³oby wówczas mowy o „¶wiêtym prawie w³asno¶ci” lecz o „odpowiedzialno¶ci za w³asno¶æ”. Nale¿a³oby równie¿ zmieniæ sposób rozumienia s³owa „sukces”. Sukcesem nie by³oby wtedy maksymalne wzbogacenie siebie kosztem innych, ale przyczynienie siê do wzbogacenia innych. Nie by³oby nim równie¿ zapewnienie tylko sobie przetrwania, ale zapewnienie przetrwania wszystkim. Zasadê „ka¿dy za siebie”, trzeba by by³o zast±piæ zasad± „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Jednak musia³oby to by staæ siê powszechnym stylem ¿ycia, a nie odgórnym nakazem w³adzy. Osi±ganie wtórnego podzia³u dóbr metodami administracyjnymi wspomaganymi przemoc± ju¿ przerabiali¶my – nazywa³o siê to komunizmem i nic dobrego z tego nie wysz³o. Tu nie chodzi jednak o komunizm, ale o komuniê, w znaczeniu zgodnym z etymologi± tego s³owa. Gdyby wszyscy u¶wiadomili sobie, ¿e tworz± wspólnotê, ¿e stanowi± jedno¶æ, nie by³oby kradzie¿y, ani wielu innych patologii. Gdyby wszyscy w pe³ni zrozumieli, ¿e w ka¿dym organizmie musi istnieæ harmonia, wspó³praca i dzia³anie dla dobra ca³o¶ci, niezale¿nie od tego, czy chodzi o organizm ludzki, czy spo³eczny, oznacza³oby to zwrot w historii Ziemi. Jednak dopóki ka¿dy nie pojmie, ¿e nie nale¿y siê rêk± biæ po g³owie czy kopaæ w³asnej nogi, nic siê nie zmieni. Do takiej ¶wiadomo¶ci dochodz± w koñcu wysoko rozwiniête cywilizacje. My mamy to jeszcze przed sob±.
Pozdrawiam serdecznie Rafaela
|