Niezale¿ne Forum Projektu Cheops Niezale¿ne Forum Projektu Cheops
Aktualno¶ci:
 
*
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj. Grudzieñ 22, 2024, 08:01:31


Zaloguj siê podaj±c nazwê u¿ytkownika, has³o i d³ugo¶æ sesji


Strony: [1] |   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: Odp: Wszystko o milosci  (Przeczytany 1047 razy)
0 u¿ytkowników i 1 Go¶æ przegl±da ten w±tek.
Rafaela
Go¶æ
« : Sierpieñ 21, 2010, 20:14:43 »


  Mi³o¶æ

Mi³o¶æ to pojêcie wielowymiarowe. Ma tyle powi±zanych z sob± znaczeñ, tyle ró¿nych aspektów, ¿e nie sposób zawrzeæ jej w jednej zwiêz³ej definicji. S³awiona przez poetów, opisywana w powie¶ciach, bêd±ca inspiracj± dla autorów scenariuszy filmowych, jest równie¿ przedmiotem rozwa¿añ socjologów, filozofów i teologów. Jej szeroki wachlarz znaczeñ rozci±ga siê od mi³o¶ci do lodów waniliowych poprzez mi³o¶æ bli¼niego a¿ do mi³o¶ci do Stwórcy. Mi³o¶æ oznacza zarówno uczucie jak i warto¶æ etyczn±, cnotê teologiczn± czy rodzaj energii. W jêzyku potocznym s³owem tym oznacza siê tak¿e fizyczne zbli¿enie miêdzy mê¿czyzn± i kobiet±. W niektórych jêzykach do okre¶lenia mi³o¶ci stosuje siê kilka odrêbnych s³ów. Np. Grecy ju¿ od staro¿ytno¶ci u¿ywali do tego celu trzech wyrazów: eros – dla opisania mi³o¶ci miêdzy kobiet± i mê¿czyzn±, philia – dla wyodrêbnienia mi³o¶ci do rodziny i przyjació³, agape – dla okre¶lenia mi³o¶ci ogólnej czyni±cej dobro bli¼niemu. £aciñskimi odpowiednikami tych s³ów s±: amor, amicita oraz caritas. Jêzyk polski (podobnie jak angielski) jest pod tym wzglêdem bardzo ubogi – musi tu wystarczyæ tylko jedno s³owo.

Aby siê zmierzyæ z pojêciem mi³o¶ci, trzeba wiêc rozpatrzyæ kolejno wszystkie jej aspekty i znaczenia.
Mi³o¶æ w³asna

Mi³o¶æ w³asna to mi³o¶æ do samego siebie. W powszechnej opinii taka mi³o¶æ jest uwa¿ana za co¶ z³ego, lub w najlepszym razie za co¶ niezbyt dobrego. Jest ona kojarzona z egoizmem, narcyzmem. Pragnienie dobra innych, nawet kosztem dobra w³asnego, jest uwa¿ane za wielk± cnotê. Pragnienie dobra w³asnego jest prawie zawsze podejrzane o samolubstwo. Nies³usznie. Samolubstwem jest tylko to, co pragnie dobra w³asnego kosztem dobra innych. Cz³owiek ma prawo kochaæ samego siebie. Mi³o¶æ bowiem, w tym równie¿ mi³o¶æ w³asna, jest energi± zasilaj±c± jego ¿ycie i nadaj±c± mu sens.

Powstaje pytanie, sk±d wzi±³ siê, w kulturze zachodniej, taki niezbyt przychylny stosunek do kochania siebie? W du¿ej mierze mia³y na to wp³yw religie chrze¶cijañskie, które g³osi³y i nadal g³osz±, ¿e cz³owiek jest z gruntu z³y, grzeszny, a nawet, ¿e jest tym obci±¿ony dziedzicznie (grzech pierworodny). G³oszono, ¿e ¿ycie nie jest po to, aby by³o przyjemnie, ¿e jest to ciê¿ka próba czy egzamin. Je¶li go zdamy, zostaniemy wpuszczeni do raju, je¶li nie – czekaj± nas wieczne mêki w piekle. Zatem trzeba walczyæ z w³asn± grzeszno¶ci±, a nawet odci±æ w³asne grzeszne cz³onki, bo lepiej jest dostaæ siê do nieba po ¿yciu pe³nym cierpieñ, umartwieñ i wyrzeczeñ, ni¿ zostaæ wtr±conym do piek³a. Dlatego bezpieczniej jest nie kochaæ siebie i za bardzo sobie nie dogadzaæ, bo kto wie? Szerzenie tego rodzaju pogl±dów owocowa³o powszechnym umartwianiem siê, tworzeniem siê grup biczowników, zakonów o surowej regule, itp. Taka postawa ¿yciowa nie jest ju¿ dzi¶ praktykowana (z niewielkimi wyj±tkami). Jednak jej ¶lady ci±gle tkwi± w ludzkiej pod¶wiadomo¶ci i wp³ywaj± na pojmowanie mi³o¶ci w³asnej. W ko¶ciele katolickim wci±¿ wypowiadana jest formu³a: „Panie, nie jestem godzien...”. Jak wiêc mam siebie kochaæ, je¿eli nie jestem godzien?

Czas zerwaæ z takim my¶leniem i uwierzyæ, ¿e jest siê godnym. Trzeba zatem kochaæ samego siebie. Taka postawa ma swoje ¼ród³o równie¿ w chrze¶cijañstwie. Jezus bowiem powiedzia³: „Bêdziesz mi³owa³ bli¼niego swego jak siebie samego.”1 Mi³o¶æ w³asna jest tu wiêc jak gdyby podstaw±, uk³adem odniesienia dla mi³o¶ci bli¼niego, która bez mi³o¶ci do samego siebie nie by³aby w ogóle mo¿liwa. Kochanie siebie jest zatem w ¶wietle wypowiedzi Jezusa nie tylko prawem, ale i powinno¶ci±. Je¶li wiêc mamy siê kochaæ, musimy pragn±æ równie¿ swojego dobra, a nawet stawiaæ siebie na pierwszym miejscu. Pytaniem jest tylko: Co stanowi dobro w³asne? Odpowied¼ zale¿y od stopnia duchowego rozwoju danej osoby. Ludzie prymitywni przedk³adaj± dobro w³asne nad dobro innych, co prowadzi do egoizmu. Im bardziej kto¶ jest rozwiniêty, tym lepiej zdaje sobie sprawê z tego, ¿e nie ma podzia³u na „jego” i „innych”, ¿e wszyscy stanowimy jedno¶æ, a w zwi±zku z tym, co kto¶ czyni innym, czyni sobie. A wiêc to co jest naprawdê dobre dla niego, musi byæ równie¿ dobre dla innych.

Kto nie kocha siebie, nie potrafi te¿ pokochaæ innych. Dlatego nie wyszukujmy w sobie wad, bo wynajdywanie ich nie tylko ich nie usunie, ale je umocni. Nie hodujmy w sobie poczucia winy, bo taka postawa równie¿ do niczego dobrego nas nie doprowadzi. Kochajmy siebie i z mi³o¶ci do siebie stawajmy siê lepsi ni¿ dotychczas.
Mi³o¶æ romantyczna

Wiêkszo¶æ ludzi zapytanych o mi³o¶æ od razu kojarzy to pytanie z pojêciem mi³o¶ci romantycznej. Jest to bowiem najbardziej powszechny sposób pojmowania mi³o¶ci, opiewanej w pie¶niach, bêd±cej inspiracj± dla artystów i przynosz±cej du¿e zyski twórcom ró¿nych „love story”. Ci, którzy choæ raz w ¿yciu byli zakochani wiedz±, ¿e takiej mi³o¶ci nie da siê wymusiæ w ¿aden sposób, ani nawet przewidzieæ kiedy nadejdzie. Spada ona nagle, jak grom z jasnego nieba. W jednej chwili czujemy, ¿e co¶ siê zmieni³o, ¿e jeste¶my zakochani. Dalszy rozwój wydarzeñ zale¿y od okoliczno¶ci. Je¿eli obiekt naszej mi³o¶ci jest nieosi±galny lub z jakich¶ powodów nie mo¿emy siê zdecydowaæ na podjêcie jakichkolwiek dzia³añ (nie¶mia³o¶æ, normy moralne, opinia ¶rodowiska, itp.), wówczas cierpimy w milczeniu. Je¶li jednak widzimy choæ cieñ szansy powodzenia i mamy choæ odrobinê wiary we w³asne si³y, podejmujemy szereg czynno¶ci zwanych zdobywaniem partnera, których g³ównym celem jest zaskarbiæ sobie jego mi³o¶æ2. Osi±gniêcie sukcesu w tej dziedzinie prowadzi zwykle do powstania mniej lub bardziej trwa³ego zwi±zku, nierzadko zakoñczonego ma³¿eñstwem. Pora¿ka równa siê cierpieniu. Poszczególne etapy mi³o¶ci romantycznej zosta³y opisane dok³adnie w wielu powie¶ciach i pokazane na wielu filmach, we wszystkich mo¿liwych wariantach, nie ma wiêc sensu siê nad nimi rozwodziæ. Nale¿y tylko podkre¶liæ, ¿e taka mi³o¶æ, zw³aszcza w pocz±tkowej fazie, jest ¼ród³em wielu bardzo silnych emocji. Nawet proste wyznanie: „Kocham ciê”, mo¿e spowodowaæ, ¿e serce wali jak m³otem, a g³owa niemal pêka ze szczê¶cia. Tak silne emocje powoduj± w zakochanych zmiany postrzegania rzeczywisto¶ci. Mi³o¶æ jest wiêc jak narkotyk, pod wp³ywem którego wszystko wydaje siê lepsze i piêkniejsze. W szczególny sposób zmienia siê sposób widzenia partnera, który staje siê uciele¶nieniem naszych marzeñ na temat idealnego mê¿a, idealnej ¿ony, czy idealnych kochanków.

Mi³o¶æ romantyczna jest wiêc czym¶ w rodzaju romantycznego zauroczenia, w którym patrzymy na swojego partnera przez ró¿owe okulary i przez to widzimy go nie takim jakim jest, ale takim, jakim chcieliby¶my go widzieæ. Nasz partner zwykle zdaje sobie z tego sprawê, na ogó³ pod¶wiadomie, ale czasem i ¶wiadomie. Stara siê wiêc jeszcze bardziej uwiarygodniæ to nasze widzenie zmieniaj±c swoje zachowanie w taki sposób, aby dostosowaæ je do naszych potrzeb. My, pragn±c zadowoliæ partnera i umocniæ w ten sposób jego mi³o¶æ do nas, robimy to samo. W ten sposób jednak coraz bardziej przestajemy byæ sob±, a stajemy siê obrazem oczekiwañ naszego partnera. Mi³o¶æ romantyczna w rzeczywisto¶ci stanowi zatem rodzaj handlu wymiennego. Partnerzy stawiaj± na szalê co¶ co posiadaj± w zamian za co¶, czego po¿±daj±. Jest to wiêc mi³o¶æ warunkowa, która mówi: „Je¿eli bêdziesz mnie traktowaæ tak jak chcê byæ traktowany, wówczas bêdê ciê kochaæ”. Pojawia siê w odpowiedzi na zaspokojenie potrzeb. Ale je¶li kochasz kogo¶ za to, co ci daje, to tak naprawdê nie jego kochasz, ale kochasz siebie poprzez tê osobê. Mi³o¶æ romantyczna jest wiêc w pewnym sensie swoist± iluzj± - zakamuflowan± postaci± mi³o¶ci w³asnej.

Jednym z przejawów romantycznego zauroczenia jest nadmierne skupienie uwagi na partnerze, czasem przybieraj±ce wrêcz formê obsesji. Co robi? Co mówi? Czego chce? O czym my¶li? Czy mnie jeszcze kocha?, itp. To ostatnie pytanie czêsto jest powodem wywierania nacisków na partnera, aby udowodni³ swoj± mi³o¶æ, co prowadzi do jeszcze wiêkszych zmian w jego zachowaniu. W ten sposób dwoje ludzi zatraca siê w takim zwi±zku. Nie chc±c zawie¶æ tego drugiego próbuj± nagi±æ siê do jego oczekiwañ, a¿ w koñcu opadaj± z si³. Nie s± ju¿ w stanie byæ obrazem tego, co chcia³by widzieæ w nich partner. Pojawia siê poczucie krzywdy, czasem nawet i gniew. Wtedy zwykle mówimy, ¿e siê zmienili. Ale oni tylko przestali udawaæ, zaczêli z powrotem byæ sob± i dzia³aæ zgodnie z tym, kim s± naprawdê.

Poniewa¿ ludzie zwykle tworz± zwi±zki uczuciowe z my¶l± o tym, co mog± zyskaæ, a nie co mog± wnie¶æ, wszystko, co mog³oby zmniejszyæ ów zysk, stanowi dla nich powa¿ne zagro¿enie. Tak rodzi siê zazdro¶æ. Niektórzy uwa¿aj± j± za nieod³±czn± cechê mi³o¶ci. Pewna znana polska aktorka powiedzia³a nawet w jednym z wywiadów: „Nie wyobra¿am sobie, ¿ebym mog³a kochaæ i nie byæ zazdrosna.” S± równie¿ i tacy, którzy nawet widz± w zazdro¶ci warto¶æ pozytywn±. Je¿eli jest zazdrosny, mówi±, to znaczy, ¿e kocha. Grubo siê jednak myl±. Zazdro¶æ nie jest bowiem miernikiem mi³o¶ci do partnera, lecz reakcj± na to wszystko, co mog³oby zagroziæ realizacji potrzeb i spe³nieniu oczekiwañ wobec tego partnera. Jest wiêc ona reakcj± na gro¼bê utraty zysku p³yn±cego ze zwi±zku z ta drug± osob±. Zwykle zagro¿eniem jest ten trzeci lub ta trzecia, choæ mo¿na byæ zazdrosnym dos³ownie o wszystko, nawet o psa czy kota.

To prawda, ¿e umiejêtnie kontrolowan± i tylko w niewielkim stopniu podsycan± zazdro¶ci± mo¿na na jaki¶ czas przywi±zaæ kogo¶ do siebie, ale skuteczno¶æ takich praktyk jest ograniczona w czasie. W ostatecznym rozrachunku zazdro¶æ zawsze jest szkodliwa, czasami nawet bardzo. Jest to niekiedy tak niszcz±ce, destruktywne uczucie, ¿e w skrajnych przypadkach prowadzi do tragedii. Nierzadko z jej powodu pope³niano zbrodnie. Je¶li nawet nie ginie cz³owiek, to umiera mi³o¶æ. Tak wiêc niezaspokojone potrzeby, niespe³nione oczekiwania i zazdro¶æ w koñcu zabijaj± mi³o¶æ.

Mi³o¶æ romantyczna jest wiêc nietrwa³± form± mi³o¶ci. Je¿eli w trakcie istnienia zwi±zku opartego na takiej mi³o¶ci nie przekszta³ci siê ona w inn±, trwalsz± postaæ (np. mi³o¶æ rodzinn± czy bezwarunkow±), to czy prêdzej, czy pó¼niej koñczy siê, a wraz z tym nierzadko koñczy siê zwi±zek. Czy to dobrze, czy ¼le? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. S± tacy, którzy uwielbiaj± ten dramatyzm, to napiêcie, t± rado¶æ i to podniecenie, jakie daj± tego rodzaju zwi±zki i pakuj± siê w nie raz po raz, za ka¿dym razem wierz±c, ¿e uda im siê zachowaæ t± mi³o¶æ na d³ugo. Niektórzy nawet nie wyobra¿aj± sobie innej mi³o¶ci. Nie ma w tym nic z³ego, dopóki ich to uszczê¶liwia. Ale w ¿yciu ka¿dego mo¿e w koñcu nast±piæ taki moment, ¿e u¶wiadomi sobie iluzoryczno¶æ tego rodzaju szczê¶cia, a wtedy zapragnie czego¶ trwalszego i jeszcze piêkniejszego. To otwiera mu drogê do innych, wy¿szych form mi³o¶ci.
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.033 sekund z 18 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

ostwalia gangem maho zipcraft watahaslonecznychcieni