Niezale¿ne Forum Projektu Cheops Niezale¿ne Forum Projektu Cheops
Aktualno¶ci:
 
*
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj. Grudzieñ 22, 2024, 19:53:33


Zaloguj siê podaj±c nazwê u¿ytkownika, has³o i d³ugo¶æ sesji


Strony: [1] 2 |   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: Dlaczego w dzisiejszych czasach sa ludzie bezdomni zyjacy na ulicy.  (Przeczytany 25820 razy)
0 u¿ytkowników i 5 Go¶ci przegl±da ten w±tek.
Rafaela
Go¶æ
« : Styczeñ 15, 2009, 15:03:16 »

Czesto spotykamy na ulicy ludzi w roznym wieku zebrzacych o pare groszy. Myslimy sobie: wez sie do roboty, leniwiec, durnowaty, pomylony  itp.

Przyszedl czas ze poznalam zycie i zadalam sobie pytanie co sie stalo w duszy tego czlowieka ze zszedl na taka droge, czesto droge bez wyjscia.
Czy naprawde nie bylo nikogo kto mogl mu podac reke, pomodz w ciezkiej chwili. Jak musial stracic nadzieje ze zszedl , czy zostal stroncony na
zycie bez dachu nad glowa. Co mysli taki czlowiek o milosci, o ludziach ktorzy chodza kolo niego, ida do pracy, maja rodzine itp....
Taka sytuacja dopada ludzi z roznych klas, dlaczego tak sie dzieje. Czy mozna im pomodz?
Zapisane
Dariusz
Go¶æ
« Odpowiedz #1 : Styczeñ 15, 2009, 18:03:32 »

Tacy ludzie byli "zawsze". Co powoduje, ¿e wybieraj± tak± wersjê ¿ycia. Przede wszystkim chyba ich wcze¶niejszy plan. A bardziej przyziemnie, samo ¿ycie. Ich stosunki todzinne, ich na³ogi itp., itd..
Zapisane
zuza
Go¶æ
« Odpowiedz #2 : Styczeñ 15, 2009, 18:57:32 »

Te¿ tak my¶lê. S± tacy, dla których bezdomno¶æ to w³asny wybór, takiej w³asnie filozofii ¿ycia, a u innych wp³ywaj± rózne czynniki, równie¿ bezrobocie...
Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #3 : Styczeñ 15, 2009, 19:08:57 »

Zdziwiliby¶cie siê jak niewiele trzeba aby ze Spokojnego i ustandaryzowanego zycia znale¼æ siê na ulicy. Nie bójcie siê - spróbujcie porozmawiaæ z bezdomnym którego zobaczycie...
Zapisane
Mora
Go¶æ
« Odpowiedz #4 : Styczeñ 15, 2009, 19:14:13 »

Tacy ludzie po prostu siê za³amuj± trac± "co¶" i l±duj± na ulicy. Jest te¿ odsetek biednych który bêdzie zawsze z powodu systemu pañstwa brak pracy, domu, urzêdowe sprawy itd. pozbawiaj± takich ludzi czegokolwiek a je¿eli taki cz³owiek nie ukoñczy³ szko³y to tym bardziej wyrzucaj± ze spo³eczeñstwa.
Zapisane
Blad
Go¶æ
« Odpowiedz #5 : Styczeñ 15, 2009, 22:43:51 »

Wszyscy macie racjê ale zapominacie o ludziach bezdomnych z wyboru. Sami dokonali takiego wyboru, np porzucaj±c rodziny (bo wydawa³o im sie ¿e robili im krzywdê - przyk³ad) lub po prostu wybrali wolno¶æ. Co z tego ¿e nie maja samochodu, telefonu komórkowego, wykwintnego jedzenia? to wszystko jest niczym wzglêdem wolno¶ci. Bardzo czesto wp³yw tego ¶rodowiska prowadzi do uzale¿nienia od alkoholu, lecz s± ludzie którzy opieraj± sie temu. Kiedys pracowa³em z takimi ludzmi, wielu z nich odmawia³o pobytu w o¶rodkach, za du¿o zakazów i nakazów. Sami wybrali miejsce gdzie chca byæ.
Zapisane
sarah54
Go¶æ
« Odpowiedz #6 : Styczeñ 15, 2009, 23:52:38 »

Off-topic.
Z zasady nie p³acê ¿ebrakom- wszyscy tak samo mówi± i nie wiem, który k³amie.
Ale czasem dajê pieni±dze muzykom, za ich pracê i piêkno wzruszenia.
« Ostatnia zmiana: Styczeñ 15, 2009, 23:53:01 wys³ane przez sarah54 » Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #7 : Styczeñ 16, 2009, 09:16:05 »

Sarah, kiedys te¿ "tak" mia³em, ale doszed³em do wniosku, ze w ten sposób usprawiedliwiam lêgn±ce siê wyrzuty sumienia czy jak±¶ niechêæ która próbowa³a siê we mnie rodziæ. Zawsze znajdzie siê jai¶ wykrêt: "pewnie k³amie i wy³udza", "móg³by znale¼æ sobie jekie¶ zajêcie" czy tez zas³yszane "a mi to nikt nie daje"...
Oczywi¶cie, ¿e pewien odsetek stanowi± oszu¶ci, niestety na szybko ciêzko zweryfikowaæ który z nich k³amie, dlatego wolê "straciæ" te 1-2 PLN niz zostawiæ potrzebuj±c± osobê bez pomocy.
Pewnym wyzwaniem by³a dla mnie sytuacja ¿ebraj±cych Cyganek z ma³ymi dzieæmi [jako¶ nigdy nie widzia³em mê¿czyzn to czyni±cych] tym bardziej, ¿e z relacji kole¿anki pracuj±cej w gastronomii - wieczorem te same osoby w lokalu nie wygl±da³y jakby brakowa³o im ¶rodków, ale wyj¶ciem z sytuacji by³o przekazywanie tym ludziom po¿ywienia [na które deklarowa³y tê "zbiórkê"] - po oczach w chwili wrêczania widaæ wszystko - czy potzrebuj± czy k³ami±... a dzieciom - ³akocie...
Zapisane
Septerra
Go¶æ
« Odpowiedz #8 : Styczeñ 16, 2009, 09:58:06 »

Mój przyjaciel nakrêci³ film na ten temat ostatnio, mo¿ecie sobie obejrzeæ http://rapidshare.com/files/183938078/FILM.wmv.html Wywiad z dodatkiem dobrej poezji i piêknej muzyki.
Zapisane
east
Go¶æ
« Odpowiedz #9 : Styczeñ 16, 2009, 11:00:42 »

Tacy ludzie po prostu siê za³amuj± trac± "co¶" i l±duj± na ulicy. Jest te¿ odsetek biednych który bêdzie zawsze z powodu systemu pañstwa brak pracy, domu, urzêdowe sprawy itd. pozbawiaj± takich ludzi czegokolwiek a je¿eli taki cz³owiek nie ukoñczy³ szko³y to tym bardziej wyrzucaj± ze spo³eczeñstwa.
Zauwa¿cie , ¿e  przywykli¶my my¶leæ o bezdomnych  jak o ludziach nieszczê¶liwych, gdzie  nieszczê¶cie to utrata stanu posiadania . ¯ADNA z tych rzeczy utraconych , czy brak wykszta³cenia nie s± powodem by czuæ siê nieszczê¶liwym.
Tylko i wy³±cznie uto¿samianie siê z tymi dobrami , takimi nas czyni.
Nieszczê¶liwy bezdomny to cz³owiek , który my¶li kategoriami utraty , który zazdro¶ci tym co maj± czuj±c w³asn± niezdolno¶æ do postarania siê o powiêkszenie stanu posiadania . Tacy ludzie, identyfikuj±cy siê z tym , jak zaszufladkowa³o ich spo³eczeñstwo nosz± w sobie ogromny baga¿ win. O podtrzymanie tego stanu dba ich egotyczny umys³.

Dobrze o tym wiedz± medytuj±cy buddy¶ci. Oni sami z w³asnej woli pozbawiaj± siê wszystkiego co materialne, udaj± siê do jaskiñ i tam w samotno¶ci i ubóstwie medytuj± próbuj±c osi±gn±æ nirvanê, stan nie-umys³u.  Wspominam o tym tylko dlatego ¿eby pokazaæ pewien stereotym postrzegania bezdomnego oraz to jak oni sami siebie postrzegaj±. Bezdomno¶æ to jest stan umys³u .

W tym temacie a¿ prosi siê , by o zdanie zapytaæ jakiego¶ bezdomnego .
Cz³owiekiem , który utraci³ wszystko i miêdzy innymi o tym  stanie bezdomno¶ci wspomina w swojej ksi±¿ce "Potêga Tera¼nijdzo¶ci " jest Eckhart Tolle .Ju¿ we wstêpie opisa³ swoj± historiê, która zaczyna siê od nieudanej próby samobójstwa. Po niej utraci³ wszystko. Sam pisze " Nadszed³ w koñcu czas, kiedy na p³aszczy¼nie fizycznej wszystko, ale to wszystko utraci³em. Nie ³±czy³y mnie ¿adne zwi±zki z lud¼mi , nie mia³em pracy , domu, ani to¿samo¶ci spo³ecznej. Prawie dwa lata przesiedzia³em na ³awkach w parku , czuj±c nies³ychanie siln± rado¶æ.. "
Dlatego to , co dalej napisa³ o  przywi±zaniu do materii jest tym bardziej godne uwagi :
" (..) aspektem bólu emocjonalnego , nieod³±cznie wpisanym w dzia³anie egotycznego umys³u, jest g³êboko zakorzenione poczucie braku pe³ni :  niedostatku . Jedni u¶wiadamiaj± je sobie , inni ¿ywi± je bezwiednie. U tych pierwszych przejawia siê ono jako dojmuj±ce wra¿enie, ze na co¶ nie zas³uguj±, albo do czego¶ nie dorastaj±.  U tych drugich daje znaæ o sobie tylko po¶rednio, w formie silnego ³aknienia, pragnienia czy têsknoty. Jedni i drudzy nierzadko poddaj± siê przymusowi, który okazuje im ulegaæ zachciankom ego i goniæ za czym¶ , z czym na krócej lub d³u¿ej bêd± mogli siê uto¿samiæ ¿eby wype³niæ odczuwan± wewn±trz pustkê Zabiegaj± wiêc o dobra materialne, pieni±dze , sukcesy, w³adzê, uznanie lub przywileje, a wszystko g³ównie po to, ¿eby mieæ o sobie lepsze wyobra¿enie, poczuæ siê ki¶ pe³niejszym,  ni¿ dot±d . Lecz nawet je¶li udaje im siê osi±gn±æ zamierzony cel wkrótce stwierdzaj±, ¿e pustka jest tam  gdzie by³a wci±¿ tak samo bezdenna . I dopiero wtedy maj± naprawdê wielki k³opot bo ju¿ nie mog± d³u¿ej robiæ sobie z³udzeñ. A raczej owszem, mog± i nawet robi±, ale z oraz wiêkszym trudem.
Dopóki twoim ¿yciem kieruje umys³ egotyczny, nie mo¿esz poczuæ siê naprawdê swobodnie; nie mo¿esz osi±gn±æ spokoju ani spe³nienia – chyba ,¿e na tê krótk± chwilkê, która nastêpuje tu¿ po zaspokojeniu kolejnej zachcianki. Poniewa¿ ego jest wtórnym poczuciem „ja”, musi uto¿samiaæ siê z czym¶ zewnêtrznym . Potrzebuje nieustannej ochrony i do¿ywiania, Najczê¶ciej spotykane przedmioty uto¿samienia to dobra materialne wykonywana praca pozycja spo³eczna i uznanie, wiedza i wykszta³cenie wygl±d zewnêtrzny, rzadkie umiejêtno¶ci zwi±zki z lud¼mi , w³asna przesz³o¶æ i dzieje rodziny , systemy wierzeñ. Kategorie na których ego opiera swoj± to¿samo¶æ niejednokrotnie miewaj± charakter zbiorowy: polityczny , narodowy, religijny itd., Ale ¿aden z tych punktów odniesienia nie jest Tob±.
W ¿adnej z wymienionych rzeczy nie zdo³asz odnale¼æ swojej to¿samo¶ci
. Sam siê z czasem o tym dowiesz, Najpó¼niej w chwili gdy poczujesz zbli¿anie siê ¶mierci, ¦mieræ polega na z³uszczeniu wszystkiego, co nie jest Tob± . Sekret ¿ycia tkwi w tym, ¿eby „umrzeæ  zanim umrzesz” – i stwierdziæ, ¿e ¶mierci nie ma ."


Niektórzy bezdomni mog± staæ siê tak jak Eckhart Tolle najszczê¶liwszymi lud¼mi na ¶wiecie. Bezdomno¶æ to stan umys³u , a nie ducha, czy ¶wiadomo¶ci.
Zapisane
Septerra
Go¶æ
« Odpowiedz #10 : Styczeñ 16, 2009, 14:43:20 »

Czasem mam ochotê wzi±æ gitarê, kawa³ek ubrania, kocyk i po prostu...i¶æ...
Zapisane
Blad
Go¶æ
« Odpowiedz #11 : Styczeñ 16, 2009, 19:41:28 »

Czasem mam ochotê wzi±æ gitarê, kawa³ek ubrania, kocyk i po prostu...i¶æ...

Ja tak ¿y³em pare lat. W³uczy³em siê po ca³ej Polsce a najwiêcej czasu spêdzi³em w Karkonoszach i Bieszczadach.
« Ostatnia zmiana: Styczeñ 16, 2009, 19:43:14 wys³ane przez Blad » Zapisane
Septerra
Go¶æ
« Odpowiedz #12 : Styczeñ 16, 2009, 23:53:39 »

Chylê czo³o przed Tob±. Niewielu potrafi.

Lecz mimo wszystko wróci³e¶ do 'normalnego' ¿ycia... Rodziny, znajomych? Mo¿e odnalaz³e¶ nowe ¿ycie?
Mam nadziejê, ¿e uchylisz r±bka swojej historii.

Niektórzy popatrzyliby i pomy¶leli: g³upiec. Mi to imponuje, ta pewno¶æ siebie w d±¿eniu do w³asnego szczê¶cia, w³asnego ¿ycia, po swojemu, nie takiego, jakiego oczekuj± inni... Odnalaz³e¶ to szczê¶cie wtedy? Czasem gdy osi±gamy marzenia, okazuje siê, ¿e nie by³o warto... my¶lê , ¿e mo¿e czasem marzenia powinny pozostaæ marzeniami... nawet je¶li ca³e ¿ycie d±¿yliby¶my do ich spe³nienia w szczê¶ciu.
Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #13 : Styczeñ 17, 2009, 01:57:12 »

B³±, jako¶ Ciê nie widzia³em...  Mrugniêcie
Zapisane
Blad
Go¶æ
« Odpowiedz #14 : Styczeñ 17, 2009, 20:23:27 »

Chylê czo³o przed Tob±. Niewielu potrafi.

Lecz mimo wszystko wróci³e¶ do 'normalnego' ¿ycia... Rodziny, znajomych? Mo¿e odnalaz³e¶ nowe ¿ycie?
Mam nadziejê, ¿e uchylisz r±bka swojej historii.

Niektórzy popatrzyliby i pomy¶leli: g³upiec. Mi to imponuje, ta pewno¶æ siebie w d±¿eniu do w³asnego szczê¶cia, w³asnego ¿ycia, po swojemu, nie takiego, jakiego oczekuj± inni... Odnalaz³e¶ to szczê¶cie wtedy? Czasem gdy osi±gamy marzenia, okazuje siê, ¿e nie by³o warto... my¶lê , ¿e mo¿e czasem marzenia powinny pozostaæ marzeniami... nawet je¶li ca³e ¿ycie d±¿yliby¶my do ich spe³nienia w szczê¶ciu.
Czy wwtedy odnalaz³em?? wtedy by³em szczêsliwy. potem nast±pi³ stan wojenny, który du¿o pozmienia³, chocia¿ dalej zy³em daleko od ludzi (mieszka³em i prowadzi³em studenckie schroniska turystyczne w górach i na mazurach, takie o prymitywnych warunkach, bez pr±du, normalnej toalety i wielu przys³ug tego ¶wiata) tam pozna³em moj± zonê, dzieci, wróci³em do miasta i tak juz zostalo. a czy znalazlem szczê¶cie? wiesz prawdziwe szczêscie jest wtedy kiedy mo¿esz je dzieliæ. Brakuje mi bardzo tamtego ¿ycia, gitara strasznie siê zakurzy³a. ale mam nadzieje ¿e wrócê. Mo¿e w inne góry, inne pañstwo, ale przecie¿ wszystko rz±dzi siê tymi samymi prawami.
Zapisane
east
Go¶æ
« Odpowiedz #15 : Styczeñ 26, 2009, 14:48:42 »

To , co odnalaz³e¶ kiedy¶ dalej w Tobie jest .. Tak na prawdê mo¿esz w ka¿dej chwili tera¼niejszej odnale¼æ tamtego siebie - w sobie .. a¿ do czasu, gdy zadzwoni telefon wci±gaj±c CIê na powrót w czas zegarowy i p³yn±c± przestrzeñ , w niekoñcz±cy siê korowód my¶li o przysz³o¶ci , planów - w ca³± tê "zabawê " ... ale gdzie¶ tam, wewn±trz siebie , w tym bezczasie , w nieumy¶le , wci±¿ jeste¶ samotnym , ubogim , bezdomnym i szczê¶liwym wêdrowcem .
Ja te¿ tak mam ..
" gdzie ta keja
a przy niej ten jacht
gdzie ta koja
wymarzona w snach ..
gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat ,
gdzie ta brama , na szeroki ¶wiat ..."
Zapisane
ptak
Go¶æ
« Odpowiedz #16 : Styczeñ 26, 2009, 15:04:44 »


… i chyba ka¿dy z nas tak ma. Czasami lub nawet i czêsto konfrontujemy siê z sob± samym, tym wolnym i szczê¶liwym cz³owiekiem, co mieszka w ¶rodku … i przestrzeñ tam inna, ¿agli bia³ych pe³na … i pie¶ñ têskna pobrzmiewa …

… a tu teatr cieni w jaskini Platona …
ech …  U¶miech
Zapisane
Lucyna D.
Go¶æ
« Odpowiedz #17 : Styczeñ 26, 2009, 15:07:52 »

Z tymi ¿ebrakami ja te¿ stale mia³am dylematy. By³y okresy, ¿e ka¿demu dawa³am, nawet pijakowi. No ale to jest jakby podtrzymywanie ich status quo. A przecie¿ nie zale¿y nam na tym, nie? Mamy w kraju opiekê spo³eczn± i ró¿ne organizacje pomocowe, w tym spore fundusze i zapasy ¿ywno¶ci na walkê z bied±. Ale sêk w tym, ¿e oszustów jest faktycznie du¿o, a spora czê¶æ oficjalnej pomocy trafia i tak do tych, którym siê nie nale¿y (wy³udzaczom i wygodnickim). Wielu naci±ga bud¿et pañstwa (czyli wszystkich pracuj±cych) tak¿e w ten sposób, ¿e np. idzie na emeryturê i jednocze¶nie pozostaje na etacie. Niby to prawnie dozwolone, ale czy to w porz±dku?
Z kolei wiele biednych rodzin, które faktycznie biedne s±, wstydzi siê pój¶æ do opieki spo³ecznej po pomoc, czy te¿ w ogóle do ludzi.
Je¶li chodzi o Cyganów, to czê¶æ sobie radzi - np. handluje - niestety, czêsto jednak w niedozwolonych miejscach. Inna czê¶æ ¿ebrze i trudno mi mieæ dla tego zrozumienie. Tak samo nie mam zrozumienia dla wagabundów, którzy sobie wymy¶lili, ¿e wyjd± z systemu, ale by prze¿yc - ¿ebraj±.
Jest jeszcze problem - ca³kiem realny - m³odych ludzi (i nie tylko), których rodzina wyrzuca z domu. Osobi¶cie znam dwa takie przypadki  - homoseksualista s³ysz±cy zosta³ wyrzucony z domu, gdy zwi±za³ siê z g³uchym partnerem; i dziewczyna g³ucha, która zosta³a wyrzuconaz domu, gdy skoñczy³a 18 lat i zawodówkê. Homoseksualista szczê¶liwie trafi³ do domu partnera, a dziewczyna? Trafi³a w czyje¶ mêskie ramiona i ostatecznie znalaz³a siê we Francji. Ale nie ka¿dy ma gdzie trafiæ.
Zapisane
Mora
Go¶æ
« Odpowiedz #18 : Luty 02, 2009, 03:33:58 »

A to artyku³ który znalaz³em.


Imiê, które brzmi: Nikt



Uderza w g³owê widok cz³owieka, który grzebie w ¶mietniku. Uderza w g³owê widok cz³owieka, który nie ma gdzie ¿yæ, nie ma dla kogo ¿yæ, nie ma po co ¿yæ. Wy³ania siê definicja bezdomnego. Cholernie newralgiczna i przygnêbiaj±ca.

Gdy patrzê przez okno w moim mieszkaniu, widzê fragment miasta z ³adn± architektur±. Ludzie wychodz± do pracy lub na spacer. Parkuj± swoje samochody. Gdy patrzê przez inne okno, widzê ma³e podwórze. Brak zieleni (wiosn± te¿), a je¶li nawet – to zdeptana i brudna. Pety po papierosach, go³êbie, mieszkañcy, którzy wyprowadzaj± tu swoje pieski, ¶mietnik. Ka¿de podwórze kryje swoje tajemnice – mo¿e dlatego takie przestrzenie s± czêsto wykorzystywane przez pisarzy na potrzeby swoich krymina³ów. Ale obrazek, który tu czêsto widzê, nie ma nic wspólnego z krymina³em: taka rzeczywisto¶æ jest bardziej przera¿aj±ca. Przychodzi bezdomny mê¿czyzna…

BÓL PATRZENIA

Wychodzê na to podwórze. Jeszcze przed wyj¶ciem na zakupy zamierzam wyrzuciæ ¶mieci. Zamy¶lony podchodzê do mê¿czyzny, który stoi przy koszu. Zatrzymujê siê. Przeszywa mnie niespodziewany dreszcz. Cz³owiek w bardzo starych, brudnych ubraniach wyjmuje ze ¶mietnika kawa³ek bu³ki z mas³em, ale gdy zauwa¿a mnie, rzuca j± w kierunku go³êbi. Widok jest przera¿aj±cy: jego d³onie s± czarne od brudu, d³uga broda, porwana czapka na g³owie; i oko – mê¿czyzna ma tylko jedno oko! Obok niego stoi znaleziony na innym ¶mietniku wózek, w którym wozi puszki, butelki, ¿elastwo, mied¼. I ten nieprzyjemny zapach ubrañ – ³achmanów. I jego cia³a.

Robi mi siê bardzo nieprzyjemnie z tego powodu, ¿e chcê wyrzuciæ tu ¶mieci. Ale robiê to. Mê¿czyzna bacznie mnie obserwuje. Zabrzmi to enigmatycznie: nie czujê w nim ¿ycia. Bojê siê zacz±æ rozmowê. Obok nas przechodzi matka z dzieckiem. Kobieta odwraca g³owê, stara siê nie zauwa¿yæ nas.

G³os bezdomnego brzmi upiornie. Ni to szept, ni to brzêczenie, ni to stêkanie. Mam wra¿enie, ¿e mê¿czyzna cierpi na raka krtani, lub ¿e od dawna nie u¿ywa³ mowy. Pytam, czy jest g³odny; na co on nie odpowiada. Obserwuje mnie. Ponawiam pytanie, po czym proponujê, by podej¶æ do najbli¿szego sklepu, gdzie kupiê co¶ do jedzenia. Nim mê¿czyzna wykona jakikolwiek ruch , mija kilka minut. To bardzo d³ugo. Nabieram pewno¶ci siebie. Chwyta swój wózek. Ruszamy.

Dowiadujê siê, ¿e ma na imiê Zbigniew. Ka¿de zdanie, jakie wypowiada, wymaga od niego wiele energii. Idziemy bardzo powoli, a mijaj±cy nas od czasu do czasu ludzie ogl±daj± siê za nami, lub po prostu mijaj± nas szybko. Mam wra¿enie, ¿e niektórzy z nich wstrzymuj± oddech.

BYÆ WSZÊDZIE, BYÆ NIGDZIE

To niewiarygodne, jak wiele mo¿e zrobiæ cz³owiek za bochenek ¶wie¿ego chleba i pêto kie³basy. Panu Zbigniewowi trzês± siê rêce, gdy je. W torbie, któr± mu da³em, znajduj± siê inne produkty: wêdliny, bu³eczki, s³odycze. Gdy siada na chodniku, z kieszeni w jego palcie wypada twarda jak kamieñ kromka chleba. Znalaz³ j± na jednym ze ¶mietników.

Mówi bardzo niewyra¼nie. Mam wielkie problemy, aby go zrozumieæ. Chcê siê dowiedzieæ jak najwiêcej o jego ¿yciu, ale rozmowa nie jest ³atwa. Powoli dowiadujê siê, ¿e kiedy¶ pan Zbigniew mia³ ¿onê i dzieci. Ona zginê³a w wypadku samolotowym lub samochodowym. O dzieciach ju¿ dawno nie s³ysza³. I trafi³ na ulicê. Nie pytam o szczegó³y – uwa¿am, ¿e nie wypada. Pytam, gdzie przebywa na co dzieñ. Odpowiada:

– W Katowicach by³o ¼le, bo du¿e miasto, ale ma³o wolnych miejsc. Tu (w Bytomiu) jest du¿o pustych budynków.

Tak, tu w mie¶cie jest wiele pustostanów. Pan Zbigniew „pomieszkuje” w nich. Jak siê okazuje ca³e jego ¿ycie znajduje siê w wózku, który ci±gnie ze sob± z jednego miejsca w drugie. Ma w nim znalezione na ¶mietnikach ubrania i jakie¶ drobne rzeczy, o których nie chce mówiæ. Jest sta³ym bywalcem dworca, a nawet ko¶cio³ów. Przychodzi tam pomodliæ siê, ale te¿ posiedzieæ – jest tam trochê cieplej ni¿ na dworze. Zw³aszcza zim±. To najtrudniejszy okres dla bezdomnych.

Pan Zbigniew boi siê zimy. Kiedy¶ spa³ na przystanku. By³ mro¼ny wieczór. Podszed³ do niego policjant i go zbi³. W wyniku tego zdarzenia straci³ lewe oko. Kilka miesiêcy pó¼niej widzia³ go, jak wraz z rodzin± spacerowa³ ulic± Strzelców Bytomskich.

– Dla niego ja by³em nikim, bo nie mia³em domu. Ja chcê mieæ tylko jaki¶ pokój w³asny. Chcê byæ tylko tam, a nie wszêdzie.

Znowu d³ugie milczenie. Z panem Zbigniewem spêdzam oko³o godziny; pod sklepem spo¿ywczym, znosz±c nieprzyjemne spojrzenia przechodniów. Bezdomny powoli wstaje. Do wózka wk³ada zakupy. Nie u¶miecha siê, nie zdradza ¿adnych emocji. Rusza przed siebie. Ku¶tyka. My¶lê sobie, ¿e ¿yczenie mu wszystkiego dobrego by³oby czym¶ niestosownym.

PKP BYTOM I CICHA WALKA

Dworzec PKP w Bytomiu nie nale¿y ani do przyjemnych, ani do nieprzyjemnych. Gdy siê go porównuje z katowickim, wydaje siê nawet bezpieczny. Na pewno jest tu zimno. Nieustanne przeci±gi, zacieki, (sporadycznie) puszki po piwie i pot³uczone butelki sprawiaj±, ¿e nie chce siê tu d³ugo czekaæ na poci±g.

Podchodzê do okienka. Pani w kasie natychmiast pyta:

- Jaki bilet?

Odpowiadam, ¿e nie o bilet mi chodzi, ale o bezdomnych, czy tu przychodz±, jak czêsto?

Mówi, ¿e nocuj± tu ka¿dej nocy. - Przychodz± z torbami, których strzeg± jak ognia. Nigdy nie widzia³am, aby ³±czyli siê w grupy: zawsze solo.

Przeprasza mnie za nietrafne sformu³owanie. Nie widzia³a nawet, aby kiedykolwiek ze sob± rozmawiali. ¦pi± na zimnej posadzce – na tutejszym dworcu nie ma przecie¿ ³awek. Czasami k³ad± na ni± jaki¶ znaleziony gdzie¶ materia³. Ale bardzo rzadko. Kasjerka tylko raz w ¿yciu widzia³a tu bezdomn± kobietê – zawsze mê¿czy¼ni.

Pytam, czy zauwa¿y³a, aby kiedykolwiek przejawiali agresjê, byli wulgarni czy te¿ nieprzyjemni. Odpowiada przecz±co. - Oni nawet miêdzy sob± nie rozmawiaj±. Z nikim nie rozmawiaj±. Kto pierwszy, ten lepszy. Je¶li który¶ z nich „zaj±³ jakie¶ miejsce”, gdzie zamierza spaæ, to ju¿ tej nocy nikt inny nie ma prawa zaj±æ tego miejsca. Ale taka „cicha walka” odbywa siê ka¿dej nocy.

Pytam, czy kojarzy bezdomnego mê¿czyznê, który straci³ oko. Nie kojarzy.

Do okienka podchodz± podró¿ni z baga¿ami. Opuszczam dworzec. Z otwartego okna w przeje¿d¿aj±cym samochodzie wydobywaj± siê s³owa piosenki: „Zaopiekuj siê mn±”. Z nieba spadaj± p³atki ¶niegu.

Autor: Alan Misiewicz
¬ród³o: Wiadomo¶ci24.pl
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #19 : Luty 02, 2009, 21:19:05 »

Dziekuje ci bardzo za ten artykol. Jak wyglada opieka dla takich ludzi ze strony miasta, kosciola, panstwa, sluzby zdrowia. Wiadomo, nie sa to
tylko ludzie ktorzy byli w zyciu leniwi. Bezdomnym byc, jest to okropna sytuacja za ktora sie kryja niejednokrotnie wstrzasajace historie losowe, rodzinne itp. Ja wiem ze nie wszystkim mozna pomodz, bo nie wszyscy beda tez tego chcieli. Jednak przynajmniej raz w tygodniu dobrze by bylo
aby mogli sie wykompac, aby ich zobaczyl lekarz, aby otrzymali czyste ubrania, czy tez mogli wyprac to co maja.Kiedy przychodza zimne dni, aby bylo udostepnione jakies pomieszczenie do przespania. Mysle ze duzo mozna by bylo zrobic, gdyby sie znalezli ludzie o duzym sercu i bez checi
bezinteresownej pracy dla tych biedakow. Mysle ze z tej grupy bezdomnych napewno mozna by niektorym pomodz wrocic do normalnego zycia, gdyby otrzymali odpowiednia pomoc psychologa, socjologa itp....
Zapisane
Dariusz
Go¶æ
« Odpowiedz #20 : Luty 02, 2009, 21:42:54 »

Tak Rafaelo, ale nie w tym systemie.
Zapisane
Lucyna D.
Go¶æ
« Odpowiedz #21 : Luty 02, 2009, 21:57:47 »

W ka¿dym wiêkszym mie¶cie s± noclegownie, Caritasy, kuchnie dla bezdomnych itp. Sêk w tym, ¿e w tych przybytkach obowi±zuj± pewne regu³y, których nie wszyscy chc± przestrzegaæ.
Zapisane
Dariusz
Go¶æ
« Odpowiedz #22 : Luty 02, 2009, 22:16:45 »

S³ysza³em te¿ (zaznaczam, ¿e tylko s³ysza³em) i¿ nie zawsze te¿ mog± siê czuæ bezpiecznie )w tych miejscach).
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #23 : Luty 02, 2009, 22:44:06 »

Z tym bezpieczenstwem to jest tak wszedzie, trzeba tez wiedziec ze w duzej mierze sa to ludzie chorzy, zlamani psychicznie i pierwsze co to jest slowo NIE. Ja zdaje sobie sprawe z calej tej sytuacji ze nie jest to latwe jednak sece boli kiedy sie na tych ludzi patrzy. Czesto kiedy sie z nimi rozmawia, to mozna stwierdzic ze najblizsibz jakimi zyl totalnie go zawiedli, czesto sa to ludzie o bardzo dobrym sercu, zagubieni, opuszczeni, bez nadziei. Smutne to bardzo, ale najczesciej sa to mezczyzni.
Zapisane
Lucyna D.
Go¶æ
« Odpowiedz #24 : Luty 02, 2009, 22:47:36 »

Cytuj
Czesto kiedy sie z nimi rozmawia, to mozna stwierdzic ze najblizsibz jakimi zyl totalnie go zawiedli, czesto sa to ludzie o bardzo dobrym sercu, zagubieni, opuszczeni, bez nadziei. Smutne to bardzo, ale najczesciej sa to mezczyzni.

Zwykle jest tak, ¿e maj± oni swoj± opowie¶æ, a ich krewni maj± swoj±.
A ¿e s± o dobrym sercu? Ka¿dy cz³owiek z gruntu ma dobre serce.
A ¿e to g³ównie mê¿czy¼ni? S± s³absi psychicznie od kobiet.
Zapisane
Strony: [1] 2 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.037 sekund z 18 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

phacaiste-ar-mac-tire zipcraft opatowek ostwalia x22-team