Rafaela
Gość
|
 |
« : Styczeń 15, 2009, 15:03:16 » |
|
Czesto spotykamy na ulicy ludzi w roznym wieku zebrzacych o pare groszy. Myslimy sobie: wez sie do roboty, leniwiec, durnowaty, pomylony itp.
Przyszedl czas ze poznalam zycie i zadalam sobie pytanie co sie stalo w duszy tego czlowieka ze zszedl na taka droge, czesto droge bez wyjscia. Czy naprawde nie bylo nikogo kto mogl mu podac reke, pomodz w ciezkiej chwili. Jak musial stracic nadzieje ze zszedl , czy zostal stroncony na zycie bez dachu nad glowa. Co mysli taki czlowiek o milosci, o ludziach ktorzy chodza kolo niego, ida do pracy, maja rodzine itp.... Taka sytuacja dopada ludzi z roznych klas, dlaczego tak sie dzieje. Czy mozna im pomodz?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Dariusz
Gość
|
 |
« Odpowiedz #1 : Styczeń 15, 2009, 18:03:32 » |
|
Tacy ludzie byli "zawsze". Co powoduje, Âże wybierajÂą takÂą wersjĂŞ Âżycia. Przede wszystkim chyba ich wczeÂśniejszy plan. A bardziej przyziemnie, samo Âżycie. Ich stosunki todzinne, ich naÂłogi itp., itd..
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
zuza
Gość
|
 |
« Odpowiedz #2 : Styczeń 15, 2009, 18:57:32 » |
|
Te¿ tak myœlê. S¹ tacy, dla których bezdomnoœÌ to w³asny wybór, takiej w³asnie filozofii ¿ycia, a u innych wp³ywaj¹ rózne czynniki, równie¿ bezrobocie...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #3 : Styczeń 15, 2009, 19:08:57 » |
|
Zdziwilibyœcie siê jak niewiele trzeba aby ze Spokojnego i ustandaryzowanego zycia znaleŸÌ siê na ulicy. Nie bójcie siê - spróbujcie porozmawiaÌ z bezdomnym którego zobaczycie...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Mora
Gość
|
 |
« Odpowiedz #4 : Styczeń 15, 2009, 19:14:13 » |
|
Tacy ludzie po prostu siĂŞ zaÂłamujÂą tracÂą "coÂś" i lÂądujÂą na ulicy. Jest teÂż odsetek biednych ktĂłry bĂŞdzie zawsze z powodu systemu paĂąstwa brak pracy, domu, urzĂŞdowe sprawy itd. pozbawiajÂą takich ludzi czegokolwiek a jeÂżeli taki czÂłowiek nie ukoĂączyÂł szkoÂły to tym bardziej wyrzucajÂą ze spoÂłeczeĂąstwa.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Blad
Gość
|
 |
« Odpowiedz #5 : Styczeń 15, 2009, 22:43:51 » |
|
Wszyscy macie racjê ale zapominacie o ludziach bezdomnych z wyboru. Sami dokonali takiego wyboru, np porzucaj¹c rodziny (bo wydawa³o im sie ¿e robili im krzywdê - przyk³ad) lub po prostu wybrali wolnoœÌ. Co z tego ¿e nie maja samochodu, telefonu komórkowego, wykwintnego jedzenia? to wszystko jest niczym wzglêdem wolnoœci. Bardzo czesto wp³yw tego œrodowiska prowadzi do uzale¿nienia od alkoholu, lecz s¹ ludzie którzy opieraj¹ sie temu. Kiedys pracowa³em z takimi ludzmi, wielu z nich odmawia³o pobytu w oœrodkach, za du¿o zakazów i nakazów. Sami wybrali miejsce gdzie chca byÌ.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
sarah54
Gość
|
 |
« Odpowiedz #6 : Styczeń 15, 2009, 23:52:38 » |
|
Off-topic. Z zasady nie pÂłacĂŞ Âżebrakom- wszyscy tak samo mĂłwiÂą i nie wiem, ktĂłry kÂłamie. Ale czasem dajĂŞ pieniÂądze muzykom, za ich pracĂŞ i piĂŞkno wzruszenia.
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 15, 2009, 23:53:01 wysłane przez sarah54 »
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #7 : Styczeń 16, 2009, 09:16:05 » |
|
Sarah, kiedys te¿ "tak" mia³em, ale doszed³em do wniosku, ze w ten sposób usprawiedliwiam lêgn¹ce siê wyrzuty sumienia czy jak¹œ niechêÌ która próbowa³a siê we mnie rodziÌ. Zawsze znajdzie siê jaiœ wykrêt: "pewnie k³amie i wy³udza", "móg³by znaleŸÌ sobie jekieœ zajêcie" czy tez zas³yszane "a mi to nikt nie daje"... Oczywiœcie, ¿e pewien odsetek stanowi¹ oszuœci, niestety na szybko ciêzko zweryfikowaÌ który z nich k³amie, dlatego wolê "straciÌ" te 1-2 PLN niz zostawiÌ potrzebuj¹c¹ osobê bez pomocy. Pewnym wyzwaniem by³a dla mnie sytuacja ¿ebraj¹cych Cyganek z ma³ymi dzieÌmi [jakoœ nigdy nie widzia³em mê¿czyzn to czyni¹cych] tym bardziej, ¿e z relacji kole¿anki pracuj¹cej w gastronomii - wieczorem te same osoby w lokalu nie wygl¹da³y jakby brakowa³o im œrodków, ale wyjœciem z sytuacji by³o przekazywanie tym ludziom po¿ywienia [na które deklarowa³y tê "zbiórkê"] - po oczach w chwili wrêczania widaÌ wszystko - czy potzrebuj¹ czy k³ami¹... a dzieciom - ³akocie...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #9 : Styczeń 16, 2009, 11:00:42 » |
|
Tacy ludzie po prostu siĂŞ zaÂłamujÂą tracÂą "coÂś" i lÂądujÂą na ulicy. Jest teÂż odsetek biednych ktĂłry bĂŞdzie zawsze z powodu systemu paĂąstwa brak pracy, domu, urzĂŞdowe sprawy itd. pozbawiajÂą takich ludzi czegokolwiek a jeÂżeli taki czÂłowiek nie ukoĂączyÂł szkoÂły to tym bardziej wyrzucajÂą ze spoÂłeczeĂąstwa.
ZauwaÂżcie , Âże przywykliÂśmy myÂśleĂŚ o bezdomnych jak o ludziach nieszczĂŞÂśliwych, gdzie nieszczĂŞÂście to utrata stanu posiadania . ÂŻADNA z tych rzeczy utraconych , czy brak wyksztaÂłcenia nie sÂą powodem by czuĂŚ siĂŞ nieszczĂŞÂśliwym. Tylko i wy³¹cznie utoÂżsamianie siĂŞ z tymi dobrami , takimi nas czyni. NieszczĂŞÂśliwy bezdomny to czÂłowiek , ktĂłry myÂśli kategoriami utraty , ktĂłry zazdroÂści tym co majÂą czujÂąc wÂłasnÂą niezdolnoœÌ do postarania siĂŞ o powiĂŞkszenie stanu posiadania . Tacy ludzie, identyfikujÂący siĂŞ z tym , jak zaszufladkowaÂło ich spoÂłeczeĂąstwo noszÂą w sobie ogromny bagaÂż win. O podtrzymanie tego stanu dba ich egotyczny umysÂł. Dobrze o tym wiedzÂą medytujÂący buddyÂści. Oni sami z wÂłasnej woli pozbawiajÂą siĂŞ wszystkiego co materialne, udajÂą siĂŞ do jaskiĂą i tam w samotnoÂści i ubĂłstwie medytujÂą prĂłbujÂąc osiÂągn¹Ì nirvanĂŞ, stan nie-umysÂłu. Wspominam o tym tylko dlatego Âżeby pokazaĂŚ pewien stereotym postrzegania bezdomnego oraz to jak oni sami siebie postrzegajÂą. BezdomnoœÌ to jest stan umysÂłu . W tym temacie aÂż prosi siĂŞ , by o zdanie zapytaĂŚ jakiegoÂś bezdomnego . CzÂłowiekiem , ktĂłry utraciÂł wszystko i miĂŞdzy innymi o tym stanie bezdomnoÂści wspomina w swojej ksi¹¿ce "PotĂŞga TeraÂźnijdzoÂści " jest Eckhart Tolle .JuÂż we wstĂŞpie opisaÂł swojÂą historiĂŞ, ktĂłra zaczyna siĂŞ od nieudanej prĂłby samobĂłjstwa. Po niej utraciÂł wszystko. Sam pisze " NadszedÂł w koĂącu czas, kiedy na pÂłaszczyÂźnie fizycznej wszystko, ale to wszystko utraciÂłem. Nie ³¹czyÂły mnie Âżadne zwiÂązki z ludÂźmi , nie miaÂłem pracy , domu, ani toÂżsamoÂści spoÂłecznej. Prawie dwa lata przesiedziaÂłem na Âławkach w parku , czujÂąc niesÂłychanie silnÂą radoœÌ.. " Dlatego to , co dalej napisaÂł o przywiÂązaniu do materii jest tym bardziej godne uwagi : " (..) aspektem bĂłlu emocjonalnego , nieod³¹cznie wpisanym w dziaÂłanie egotycznego umysÂłu, jest g³êboko zakorzenione poczucie braku peÂłni : niedostatku . Jedni uÂświadamiajÂą je sobie , inni ÂżywiÂą je bezwiednie. U tych pierwszych przejawia siĂŞ ono jako dojmujÂące wraÂżenie, ze na coÂś nie zasÂługujÂą, albo do czegoÂś nie dorastajÂą. U tych drugich daje znaĂŚ o sobie tylko poÂśrednio, w formie silnego Âłaknienia, pragnienia czy tĂŞsknoty. Jedni i drudzy nierzadko poddajÂą siĂŞ przymusowi, ktĂłry okazuje im ulegaĂŚ zachciankom ego i goniĂŚ za czymÂś , z czym na krĂłcej lub dÂłuÂżej bĂŞdÂą mogli siĂŞ utoÂżsamiĂŚ Âżeby wypeÂłniĂŚ odczuwanÂą wewnÂątrz pustkĂŞ ZabiegajÂą wiĂŞc o dobra materialne, pieniÂądze , sukcesy, wÂładzĂŞ, uznanie lub przywileje, a wszystko g³ównie po to, Âżeby mieĂŚ o sobie lepsze wyobraÂżenie, poczuĂŚ siĂŞ kiÂś peÂłniejszym, niÂż dotÂąd . Lecz nawet jeÂśli udaje im siĂŞ osiÂągn¹Ì zamierzony cel wkrĂłtce stwierdzajÂą, Âże pustka jest tam gdzie byÂła wci¹¿ tak samo bezdenna . I dopiero wtedy majÂą naprawdĂŞ wielki kÂłopot bo juÂż nie mogÂą dÂłuÂżej robiĂŚ sobie zÂłudzeĂą. A raczej owszem, mogÂą i nawet robiÂą, ale z oraz wiĂŞkszym trudem. DopĂłki twoim Âżyciem kieruje umysÂł egotyczny, nie moÂżesz poczuĂŚ siĂŞ naprawdĂŞ swobodnie; nie moÂżesz osiÂągn¹Ì spokoju ani speÂłnienia – chyba ,Âże na tĂŞ krĂłtkÂą chwilkĂŞ, ktĂłra nastĂŞpuje tuÂż po zaspokojeniu kolejnej zachcianki. PoniewaÂż ego jest wtĂłrnym poczuciem „ja”, musi utoÂżsamiaĂŚ siĂŞ z czymÂś zewnĂŞtrznym . Potrzebuje nieustannej ochrony i doÂżywiania, NajczĂŞÂściej spotykane przedmioty utoÂżsamienia to dobra materialne wykonywana praca pozycja spoÂłeczna i uznanie, wiedza i wyksztaÂłcenie wyglÂąd zewnĂŞtrzny, rzadkie umiejĂŞtnoÂści zwiÂązki z ludÂźmi , wÂłasna przeszÂłoœÌ i dzieje rodziny , systemy wierzeĂą. Kategorie na ktĂłrych ego opiera swojÂą toÂżsamoœÌ niejednokrotnie miewajÂą charakter zbiorowy: polityczny , narodowy, religijny itd., Ale Âżaden z tych punktĂłw odniesienia nie jest TobÂą. W Âżadnej z wymienionych rzeczy nie zdoÂłasz odnaleŸÌ swojej toÂżsamoÂści. Sam siĂŞ z czasem o tym dowiesz, NajpóŸniej w chwili gdy poczujesz zbliÂżanie siĂŞ Âśmierci, ÂŚmierĂŚ polega na zÂłuszczeniu wszystkiego, co nie jest TobÂą . Sekret Âżycia tkwi w tym, Âżeby „umrzeĂŚ zanim umrzesz” – i stwierdziĂŚ, Âże Âśmierci nie ma ." NiektĂłrzy bezdomni mogÂą staĂŚ siĂŞ tak jak Eckhart Tolle najszczĂŞÂśliwszymi ludÂźmi na Âświecie. BezdomnoœÌ to stan umysÂłu , a nie ducha, czy ÂświadomoÂści.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Septerra
Gość
|
 |
« Odpowiedz #10 : Styczeń 16, 2009, 14:43:20 » |
|
Czasem mam ochotê wzi¹Ì gitarê, kawa³ek ubrania, kocyk i po prostu...iœÌ...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Blad
Gość
|
 |
« Odpowiedz #11 : Styczeń 16, 2009, 19:41:28 » |
|
Czasem mam ochotê wzi¹Ì gitarê, kawa³ek ubrania, kocyk i po prostu...iœÌ...
Ja tak ÂżyÂłem pare lat. WÂłuczyÂłem siĂŞ po caÂłej Polsce a najwiĂŞcej czasu spĂŞdziÂłem w Karkonoszach i Bieszczadach.
|
|
« Ostatnia zmiana: Styczeń 16, 2009, 19:43:14 wysłane przez Blad »
|
Zapisane
|
|
|
|
Septerra
Gość
|
 |
« Odpowiedz #12 : Styczeń 16, 2009, 23:53:39 » |
|
ChylĂŞ czoÂło przed TobÂą. Niewielu potrafi.
Lecz mimo wszystko wrĂłciÂłeÂś do 'normalnego' Âżycia... Rodziny, znajomych? MoÂże odnalazÂłeÂś nowe Âżycie? Mam nadziejĂŞ, Âże uchylisz rÂąbka swojej historii.
Niektórzy popatrzyliby i pomyœleli: g³upiec. Mi to imponuje, ta pewnoœÌ siebie w d¹¿eniu do w³asnego szczêœcia, w³asnego ¿ycia, po swojemu, nie takiego, jakiego oczekuj¹ inni... Odnalaz³eœ to szczêœcie wtedy? Czasem gdy osi¹gamy marzenia, okazuje siê, ¿e nie by³o warto... myœlê , ¿e mo¿e czasem marzenia powinny pozostaÌ marzeniami... nawet jeœli ca³e ¿ycie d¹¿ylibyœmy do ich spe³nienia w szczêœciu.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #13 : Styczeń 17, 2009, 01:57:12 » |
|
B³¹, jakoœ Ciê nie widzia³em... 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Blad
Gość
|
 |
« Odpowiedz #14 : Styczeń 17, 2009, 20:23:27 » |
|
ChylĂŞ czoÂło przed TobÂą. Niewielu potrafi.
Lecz mimo wszystko wrĂłciÂłeÂś do 'normalnego' Âżycia... Rodziny, znajomych? MoÂże odnalazÂłeÂś nowe Âżycie? Mam nadziejĂŞ, Âże uchylisz rÂąbka swojej historii.
Niektórzy popatrzyliby i pomyœleli: g³upiec. Mi to imponuje, ta pewnoœÌ siebie w d¹¿eniu do w³asnego szczêœcia, w³asnego ¿ycia, po swojemu, nie takiego, jakiego oczekuj¹ inni... Odnalaz³eœ to szczêœcie wtedy? Czasem gdy osi¹gamy marzenia, okazuje siê, ¿e nie by³o warto... myœlê , ¿e mo¿e czasem marzenia powinny pozostaÌ marzeniami... nawet jeœli ca³e ¿ycie d¹¿ylibyœmy do ich spe³nienia w szczêœciu.
Czy wwtedy odnalazÂłem?? wtedy byÂłem szczĂŞsliwy. potem nastÂąpiÂł stan wojenny, ktĂłry duÂżo pozmieniaÂł, chociaÂż dalej zyÂłem daleko od ludzi (mieszkaÂłem i prowadziÂłem studenckie schroniska turystyczne w gĂłrach i na mazurach, takie o prymitywnych warunkach, bez prÂądu, normalnej toalety i wielu przysÂług tego Âświata) tam poznaÂłem mojÂą zonĂŞ, dzieci, wrĂłciÂłem do miasta i tak juz zostalo. a czy znalazlem szczĂŞÂście? wiesz prawdziwe szczĂŞscie jest wtedy kiedy moÂżesz je dzieliĂŚ. Brakuje mi bardzo tamtego Âżycia, gitara strasznie siĂŞ zakurzyÂła. ale mam nadzieje Âże wrĂłcĂŞ. MoÂże w inne gĂłry, inne paĂąstwo, ale przecieÂż wszystko rzÂądzi siĂŞ tymi samymi prawami.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #15 : Styczeń 26, 2009, 14:48:42 » |
|
To , co odnalaz³eœ kiedyœ dalej w Tobie jest .. Tak na prawdê mo¿esz w ka¿dej chwili teraŸniejszej odnaleŸÌ tamtego siebie - w sobie .. a¿ do czasu, gdy zadzwoni telefon wci¹gaj¹c CIê na powrót w czas zegarowy i p³yn¹c¹ przestrzeù , w niekoùcz¹cy siê korowód myœli o przysz³oœci , planów - w ca³¹ tê "zabawê " ... ale gdzieœ tam, wewn¹trz siebie , w tym bezczasie , w nieumyœle , wci¹¿ jesteœ samotnym , ubogim , bezdomnym i szczêœliwym wêdrowcem . Ja te¿ tak mam .. " gdzie ta keja a przy niej ten jacht gdzie ta koja wymarzona w snach .. gdzie te wszystkie sznurki od tych szmat , gdzie ta brama , na szeroki œwiat ..."
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #16 : Styczeń 26, 2009, 15:04:44 » |
|
… i chyba kaÂżdy z nas tak ma. Czasami lub nawet i czĂŞsto konfrontujemy siĂŞ z sobÂą samym, tym wolnym i szczĂŞÂśliwym czÂłowiekiem, co mieszka w Âśrodku … i przestrzeĂą tam inna, Âżagli biaÂłych peÂłna … i pieϝ tĂŞskna pobrzmiewa … … a tu teatr cieni w jaskini Platona … ech … 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Lucyna D.
Gość
|
 |
« Odpowiedz #17 : Styczeń 26, 2009, 15:07:52 » |
|
Z tymi ¿ebrakami ja te¿ stale mia³am dylematy. By³y okresy, ¿e ka¿demu dawa³am, nawet pijakowi. No ale to jest jakby podtrzymywanie ich status quo. A przecie¿ nie zale¿y nam na tym, nie? Mamy w kraju opiekê spo³eczn¹ i ró¿ne organizacje pomocowe, w tym spore fundusze i zapasy ¿ywnoœci na walkê z bied¹. Ale sêk w tym, ¿e oszustów jest faktycznie du¿o, a spora czêœÌ oficjalnej pomocy trafia i tak do tych, którym siê nie nale¿y (wy³udzaczom i wygodnickim). Wielu naci¹ga bud¿et paùstwa (czyli wszystkich pracuj¹cych) tak¿e w ten sposób, ¿e np. idzie na emeryturê i jednoczeœnie pozostaje na etacie. Niby to prawnie dozwolone, ale czy to w porz¹dku? Z kolei wiele biednych rodzin, które faktycznie biedne s¹, wstydzi siê pójœÌ do opieki spo³ecznej po pomoc, czy te¿ w ogóle do ludzi. Jeœli chodzi o Cyganów, to czêœÌ sobie radzi - np. handluje - niestety, czêsto jednak w niedozwolonych miejscach. Inna czêœÌ ¿ebrze i trudno mi mieÌ dla tego zrozumienie. Tak samo nie mam zrozumienia dla wagabundów, którzy sobie wymyœlili, ¿e wyjd¹ z systemu, ale by prze¿yc - ¿ebraj¹. Jest jeszcze problem - ca³kiem realny - m³odych ludzi (i nie tylko), których rodzina wyrzuca z domu. Osobiœcie znam dwa takie przypadki - homoseksualista s³ysz¹cy zosta³ wyrzucony z domu, gdy zwi¹za³ siê z g³uchym partnerem; i dziewczyna g³ucha, która zosta³a wyrzuconaz domu, gdy skoùczy³a 18 lat i zawodówkê. Homoseksualista szczêœliwie trafi³ do domu partnera, a dziewczyna? Trafi³a w czyjeœ mêskie ramiona i ostatecznie znalaz³a siê we Francji. Ale nie ka¿dy ma gdzie trafiÌ.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Mora
Gość
|
 |
« Odpowiedz #18 : Luty 02, 2009, 03:33:58 » |
|
A to artykuÂł ktĂłry znalazÂłem.
ImiĂŞ, ktĂłre brzmi: Nikt
Uderza w gÂłowĂŞ widok czÂłowieka, ktĂłry grzebie w Âśmietniku. Uderza w gÂłowĂŞ widok czÂłowieka, ktĂłry nie ma gdzie ÂżyĂŚ, nie ma dla kogo ÂżyĂŚ, nie ma po co ÂżyĂŚ. WyÂłania siĂŞ definicja bezdomnego. Cholernie newralgiczna i przygnĂŞbiajÂąca.
Gdy patrzĂŞ przez okno w moim mieszkaniu, widzĂŞ fragment miasta z ÂładnÂą architekturÂą. Ludzie wychodzÂą do pracy lub na spacer. ParkujÂą swoje samochody. Gdy patrzĂŞ przez inne okno, widzĂŞ maÂłe podwĂłrze. Brak zieleni (wiosnÂą teÂż), a jeÂśli nawet – to zdeptana i brudna. Pety po papierosach, go³êbie, mieszkaĂący, ktĂłrzy wyprowadzajÂą tu swoje pieski, Âśmietnik. KaÂżde podwĂłrze kryje swoje tajemnice – moÂże dlatego takie przestrzenie sÂą czĂŞsto wykorzystywane przez pisarzy na potrzeby swoich krymina³ów. Ale obrazek, ktĂłry tu czĂŞsto widzĂŞ, nie ma nic wspĂłlnego z kryminaÂłem: taka rzeczywistoœÌ jest bardziej przeraÂżajÂąca. Przychodzi bezdomny mĂŞÂżczyzna…
BĂL PATRZENIA
WychodzĂŞ na to podwĂłrze. Jeszcze przed wyjÂściem na zakupy zamierzam wyrzuciĂŚ Âśmieci. ZamyÂślony podchodzĂŞ do mĂŞÂżczyzny, ktĂłry stoi przy koszu. ZatrzymujĂŞ siĂŞ. Przeszywa mnie niespodziewany dreszcz. CzÂłowiek w bardzo starych, brudnych ubraniach wyjmuje ze Âśmietnika kawaÂłek buÂłki z masÂłem, ale gdy zauwaÂża mnie, rzuca jÂą w kierunku go³êbi. Widok jest przeraÂżajÂący: jego dÂłonie sÂą czarne od brudu, dÂługa broda, porwana czapka na gÂłowie; i oko – mĂŞÂżczyzna ma tylko jedno oko! Obok niego stoi znaleziony na innym Âśmietniku wĂłzek, w ktĂłrym wozi puszki, butelki, Âżelastwo, miedÂź. I ten nieprzyjemny zapach ubraĂą – ÂłachmanĂłw. I jego ciaÂła.
Robi mi siê bardzo nieprzyjemnie z tego powodu, ¿e chcê wyrzuciÌ tu œmieci. Ale robiê to. Mê¿czyzna bacznie mnie obserwuje. Zabrzmi to enigmatycznie: nie czujê w nim ¿ycia. Bojê siê zacz¹Ì rozmowê. Obok nas przechodzi matka z dzieckiem. Kobieta odwraca g³owê, stara siê nie zauwa¿yÌ nas.
G³os bezdomnego brzmi upiornie. Ni to szept, ni to brzêczenie, ni to stêkanie. Mam wra¿enie, ¿e mê¿czyzna cierpi na raka krtani, lub ¿e od dawna nie u¿ywa³ mowy. Pytam, czy jest g³odny; na co on nie odpowiada. Obserwuje mnie. Ponawiam pytanie, po czym proponujê, by podejœÌ do najbli¿szego sklepu, gdzie kupiê coœ do jedzenia. Nim mê¿czyzna wykona jakikolwiek ruch , mija kilka minut. To bardzo d³ugo. Nabieram pewnoœci siebie. Chwyta swój wózek. Ruszamy.
DowiadujĂŞ siĂŞ, Âże ma na imiĂŞ Zbigniew. KaÂżde zdanie, jakie wypowiada, wymaga od niego wiele energii. Idziemy bardzo powoli, a mijajÂący nas od czasu do czasu ludzie oglÂądajÂą siĂŞ za nami, lub po prostu mijajÂą nas szybko. Mam wraÂżenie, Âże niektĂłrzy z nich wstrzymujÂą oddech.
BYĂ WSZĂDZIE, BYĂ NIGDZIE
To niewiarygodne, jak wiele moÂże zrobiĂŚ czÂłowiek za bochenek ÂświeÂżego chleba i pĂŞto kieÂłbasy. Panu Zbigniewowi trzĂŞsÂą siĂŞ rĂŞce, gdy je. W torbie, ktĂłrÂą mu daÂłem, znajdujÂą siĂŞ inne produkty: wĂŞdliny, buÂłeczki, sÂłodycze. Gdy siada na chodniku, z kieszeni w jego palcie wypada twarda jak kamieĂą kromka chleba. ZnalazÂł jÂą na jednym ze ÂśmietnikĂłw.
MĂłwi bardzo niewyraÂźnie. Mam wielkie problemy, aby go zrozumieĂŚ. ChcĂŞ siĂŞ dowiedzieĂŚ jak najwiĂŞcej o jego Âżyciu, ale rozmowa nie jest Âłatwa. Powoli dowiadujĂŞ siĂŞ, Âże kiedyÂś pan Zbigniew miaÂł ÂżonĂŞ i dzieci. Ona zginĂŞÂła w wypadku samolotowym lub samochodowym. O dzieciach juÂż dawno nie sÂłyszaÂł. I trafiÂł na ulicĂŞ. Nie pytam o szczegó³y – uwaÂżam, Âże nie wypada. Pytam, gdzie przebywa na co dzieĂą. Odpowiada:
– W Katowicach byÂło Âźle, bo duÂże miasto, ale maÂło wolnych miejsc. Tu (w Bytomiu) jest duÂżo pustych budynkĂłw.
Tak, tu w mieÂście jest wiele pustostanĂłw. Pan Zbigniew „pomieszkuje” w nich. Jak siĂŞ okazuje caÂłe jego Âżycie znajduje siĂŞ w wĂłzku, ktĂłry ciÂągnie ze sobÂą z jednego miejsca w drugie. Ma w nim znalezione na Âśmietnikach ubrania i jakieÂś drobne rzeczy, o ktĂłrych nie chce mĂłwiĂŚ. Jest staÂłym bywalcem dworca, a nawet koÂścio³ów. Przychodzi tam pomodliĂŚ siĂŞ, ale teÂż posiedzieĂŚ – jest tam trochĂŞ cieplej niÂż na dworze. ZwÂłaszcza zimÂą. To najtrudniejszy okres dla bezdomnych.
Pan Zbigniew boi siê zimy. Kiedyœ spa³ na przystanku. By³ mroŸny wieczór. Podszed³ do niego policjant i go zbi³. W wyniku tego zdarzenia straci³ lewe oko. Kilka miesiêcy póŸniej widzia³ go, jak wraz z rodzin¹ spacerowa³ ulic¹ Strzelców Bytomskich.
– Dla niego ja byÂłem nikim, bo nie miaÂłem domu. Ja chcĂŞ mieĂŚ tylko jakiÂś pokĂłj wÂłasny. ChcĂŞ byĂŚ tylko tam, a nie wszĂŞdzie.
Znowu dÂługie milczenie. Z panem Zbigniewem spĂŞdzam okoÂło godziny; pod sklepem spoÂżywczym, znoszÂąc nieprzyjemne spojrzenia przechodniĂłw. Bezdomny powoli wstaje. Do wĂłzka wkÂłada zakupy. Nie uÂśmiecha siĂŞ, nie zdradza Âżadnych emocji. Rusza przed siebie. KuÂśtyka. MyÂślĂŞ sobie, Âże Âżyczenie mu wszystkiego dobrego byÂłoby czymÂś niestosownym.
PKP BYTOM I CICHA WALKA
Dworzec PKP w Bytomiu nie naleÂży ani do przyjemnych, ani do nieprzyjemnych. Gdy siĂŞ go porĂłwnuje z katowickim, wydaje siĂŞ nawet bezpieczny. Na pewno jest tu zimno. Nieustanne przeciÂągi, zacieki, (sporadycznie) puszki po piwie i potÂłuczone butelki sprawiajÂą, Âże nie chce siĂŞ tu dÂługo czekaĂŚ na pociÂąg.
PodchodzĂŞ do okienka. Pani w kasie natychmiast pyta:
- Jaki bilet?
Odpowiadam, Âże nie o bilet mi chodzi, ale o bezdomnych, czy tu przychodzÂą, jak czĂŞsto?
Mówi, ¿e nocuj¹ tu ka¿dej nocy. - Przychodz¹ z torbami, których strzeg¹ jak ognia. Nigdy nie widzia³am, aby ³¹czyli siê w grupy: zawsze solo.
Przeprasza mnie za nietrafne sformuÂłowanie. Nie widziaÂła nawet, aby kiedykolwiek ze sobÂą rozmawiali. ÂŚpiÂą na zimnej posadzce – na tutejszym dworcu nie ma przecieÂż Âławek. Czasami kÂładÂą na niÂą jakiÂś znaleziony gdzieÂś materiaÂł. Ale bardzo rzadko. Kasjerka tylko raz w Âżyciu widziaÂła tu bezdomnÂą kobietĂŞ – zawsze mĂŞÂżczyÂźni.
Pytam, czy zauwaÂżyÂła, aby kiedykolwiek przejawiali agresjĂŞ, byli wulgarni czy teÂż nieprzyjemni. Odpowiada przeczÂąco. - Oni nawet miĂŞdzy sobÂą nie rozmawiajÂą. Z nikim nie rozmawiajÂą. Kto pierwszy, ten lepszy. JeÂśli ktĂłryÂś z nich „zaj¹³ jakieÂś miejsce”, gdzie zamierza spaĂŚ, to juÂż tej nocy nikt inny nie ma prawa zaj¹Ì tego miejsca. Ale taka „cicha walka” odbywa siĂŞ kaÂżdej nocy.
Pytam, czy kojarzy bezdomnego mĂŞÂżczyznĂŞ, ktĂłry straciÂł oko. Nie kojarzy.
Do okienka podchodzÂą podró¿ni z bagaÂżami. Opuszczam dworzec. Z otwartego okna w przejeÂżdÂżajÂącym samochodzie wydobywajÂą siĂŞ sÂłowa piosenki: „Zaopiekuj siĂŞ mnÂą”. Z nieba spadajÂą pÂłatki Âśniegu.
Autor: Alan Misiewicz ÂŹrĂłdÂło: WiadomoÂści24.pl
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rafaela
Gość
|
 |
« Odpowiedz #19 : Luty 02, 2009, 21:19:05 » |
|
Dziekuje ci bardzo za ten artykol. Jak wyglada opieka dla takich ludzi ze strony miasta, kosciola, panstwa, sluzby zdrowia. Wiadomo, nie sa to tylko ludzie ktorzy byli w zyciu leniwi. Bezdomnym byc, jest to okropna sytuacja za ktora sie kryja niejednokrotnie wstrzasajace historie losowe, rodzinne itp. Ja wiem ze nie wszystkim mozna pomodz, bo nie wszyscy beda tez tego chcieli. Jednak przynajmniej raz w tygodniu dobrze by bylo aby mogli sie wykompac, aby ich zobaczyl lekarz, aby otrzymali czyste ubrania, czy tez mogli wyprac to co maja.Kiedy przychodza zimne dni, aby bylo udostepnione jakies pomieszczenie do przespania. Mysle ze duzo mozna by bylo zrobic, gdyby sie znalezli ludzie o duzym sercu i bez checi bezinteresownej pracy dla tych biedakow. Mysle ze z tej grupy bezdomnych napewno mozna by niektorym pomodz wrocic do normalnego zycia, gdyby otrzymali odpowiednia pomoc psychologa, socjologa itp....
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Dariusz
Gość
|
 |
« Odpowiedz #20 : Luty 02, 2009, 21:42:54 » |
|
Tak Rafaelo, ale nie w tym systemie.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Lucyna D.
Gość
|
 |
« Odpowiedz #21 : Luty 02, 2009, 21:57:47 » |
|
W kaÂżdym wiĂŞkszym mieÂście sÂą noclegownie, Caritasy, kuchnie dla bezdomnych itp. SĂŞk w tym, Âże w tych przybytkach obowiÂązujÂą pewne reguÂły, ktĂłrych nie wszyscy chcÂą przestrzegaĂŚ.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Dariusz
Gość
|
 |
« Odpowiedz #22 : Luty 02, 2009, 22:16:45 » |
|
SÂłyszaÂłem teÂż (zaznaczam, Âże tylko sÂłyszaÂłem) iÂż nie zawsze teÂż mogÂą siĂŞ czuĂŚ bezpiecznie )w tych miejscach).
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Rafaela
Gość
|
 |
« Odpowiedz #23 : Luty 02, 2009, 22:44:06 » |
|
Z tym bezpieczenstwem to jest tak wszedzie, trzeba tez wiedziec ze w duzej mierze sa to ludzie chorzy, zlamani psychicznie i pierwsze co to jest slowo NIE. Ja zdaje sobie sprawe z calej tej sytuacji ze nie jest to latwe jednak sece boli kiedy sie na tych ludzi patrzy. Czesto kiedy sie z nimi rozmawia, to mozna stwierdzic ze najblizsibz jakimi zyl totalnie go zawiedli, czesto sa to ludzie o bardzo dobrym sercu, zagubieni, opuszczeni, bez nadziei. Smutne to bardzo, ale najczesciej sa to mezczyzni.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Lucyna D.
Gość
|
 |
« Odpowiedz #24 : Luty 02, 2009, 22:47:36 » |
|
Czesto kiedy sie z nimi rozmawia, to mozna stwierdzic ze najblizsibz jakimi zyl totalnie go zawiedli, czesto sa to ludzie o bardzo dobrym sercu, zagubieni, opuszczeni, bez nadziei. Smutne to bardzo, ale najczesciej sa to mezczyzni. Zwykle jest tak, ¿e maj¹ oni swoj¹ opowieœÌ, a ich krewni maj¹ swoj¹. A ¿e s¹ o dobrym sercu? Ka¿dy cz³owiek z gruntu ma dobre serce. A ¿e to g³ównie mê¿czyŸni? S¹ s³absi psychicznie od kobiet.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|