astro
Gość
|
 |
« Odpowiedz #50 : Kwiecień 28, 2009, 11:57:15 » |
|
A ma i to bardzo du¿o bo za mi³oœÌ s¹ odpowiedzialne pewne hormony które tak¿e odpowiadaj¹ za po¿¹danie.
Hmm....a co ma wspólnego mi³oœÌ z po¿¹daniem. Uwa¿asz tak jak 30 milionów polaków, ¿e sex (biochemia) to jest mi³oœÌ. Dobre .... nie ma co...!
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Leszek
Gość
|
 |
« Odpowiedz #51 : Kwiecień 28, 2009, 12:35:08 » |
|
"Bezgranicznie ufaĂŚ i nieustannie kontrolowaĂŚ" - tow. Feliks Edmundowicz DzierÂżyĂąski  Wywiad z Piotrem SztompkÂą, twĂłrcÂą socjologicznej teorii zaufania + jego starszy tekst o zaufaniu. Zaufanie i powstawanie demokracji. Lekcja polska. Piotr Sztompka, Uniwersytet JagielloĂąski, KrakĂłw Zaufanie w stosunkach miĂŞdzy ludÂźmi jest niezbĂŞdne i powinno byĂŚ powszechne. Nie jest moÂżliwe zbudowanie stabilnych stosunkĂłw spoÂłecznych bez elementĂłw zaufania.(Eisenstadt and Roniger, 1984: 16-17) http://x-forum.pl/viewtopic.php?t=526
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 12:48:24 wysłane przez Leszek »
|
Zapisane
|
|
|
|
jeremiasz
Gość
|
 |
« Odpowiedz #52 : Kwiecień 28, 2009, 12:49:04 » |
|
Oj Jeremiasz tak bardzo ci zaleÂży aby mieĂŚ racjĂŞ w swym myÂśleniu?
Nie.. gdyÂż doskonale rozumiem TwĂłj punkt widzenia i na Twoim miejscu myÂślaÂłbym dokÂładnie tak samo. Widzisz Âświat tak jak go widzisz i wyciÂągasz odpowiednie do tego wnioski. pozdrawiam
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
janneth
 Skryba, jakich maÂło
Punkty Forum (pf): 23
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 1642
Zobacz profil
Email
|
 |
« Odpowiedz #53 : Kwiecień 28, 2009, 14:21:17 » |
|
A czym "zapracowaÂło" sobie dziecko, Âże matka je kocha? Tym, Âże jÂą budzi o 3 w nocy, Âże pÂłacze, Âże robi kupe do pieluch, tym, Âże "przez niego" przewaÂżnie utyÂła, Âże poprzestawiaÂło siĂŞ jej Âżycie, Âże musi odÂłoÂżyĂŚ karierĂŞ?
Dziecko nie zapracowa³o sobie niczym na mi³oœÌ matki. To prawda, ale je¿eli tym chcia³eœ Jeremiaszu podwa¿yÌ prawdziwoœÌ stwierdzenia Mory, to Ÿle uj¹³êœ sprawê. I tu jest 1:0 dla Mory  Seks nie s³u¿y jedynie przyjemnoœci. Natura wyposa¿y³a wszystkie gatunki na ziemi w zdolnoœci rozrodcze po to, aby nie wyginê³y. Matka kocha i opiekuje siê dzieckiem automatycznie, gdy to siê tylko urodzi. Dziecko nie zapracowa³o sobie na to niczym, ale nie jest to dowodem mi³oœci bezwarunkowej, to po prostu instynkt macierzyùski. Dziecko jest przed³u¿eniem ¿ycia jej rodziny. Jest kontynuacj¹ rodu. Zapewnieniem przetrwania. Analogicznie jest w wypadku wszystkich istot ze œwiata fauny i flory. Je¿eli wiêc widzisz lwicê staj¹c¹ w obronie lwi¹tek to te¿ uznasz, ¿e to bezwarunkowa mi³oœÌ czy po prostu instynkt? Ja uznajê to za instynkt, na takie zachowania istniej¹ pojêcia w PWN-ie. Nie widzê potrzeby nadawania nowych znaczeù, tj. "mi³oœÌ bezwarunkowa" dla istniej¹cego ju¿ instykntu macierzyùskiego. ChoÌbyœcie nie wiem, co jeszcze mówili, jakie cytaty przytaczali i jakimi m¹drymi g³owami siê tutaj podpierali, to Wasze opinie s¹ nic nie warte w obliczu otaczaj¹cego nas œwiata. Nieprawd¹ jest to, ¿e ktoœ kto nie wierzy w mi³oœÌ i zaufanie bezwarunkowe jest nieszczêœliwy. To, ¿e kieruje siê zdrowym rozs¹dkiem, stawia go na wygranej pozycji. ¯ycie jest za krótkie, aby ¿yÌ urojeniami. Jestem cz³owiekiem i ¿yjê na ziemi, przystosowujê siê wiêc do tego, co mnie otacza, to jest ewolucja. Asymilacja z otoczeniem. Przystosowanie do panuj¹cych warunków. Je¿eli ¿yjesz z myœl¹, ¿e bêdziesz inny ni¿ wszyscy, ¿e bêdziesz im bezgranicznie ufa³ za nic, to ¿yczê Ci naprawdê twardego ty³ka, bo na 100% zostanie porz¹dnie obity. Rozumiem, ¿e mo¿na mieÌ romantyczne spojrzenie na œwiat, ale po co byÌ od razu don Kichotem? Skrajny pozytywizm jest niebezpieczny, bo usypia nasze instynkty.
|
|
|
Zapisane
|
The Elum do grieve The oak he do hate The willow do walk if ye travels late.
|
|
|
Thotal
Gość
|
 |
« Odpowiedz #54 : Kwiecień 28, 2009, 14:54:01 » |
|
Ewolucja polega na przechodzeniu z poziomu instynktów na p³aszczyzny œwiadomoœci. Instynkty bed¹ dzia³a³y zawsze, ale w po³¹czeniu ze zrozumieniem zasad otaczaj¹cej nas rzeczywistoœci, stajemy siê w³adcami w³asnych mo¿liwoœci. Cz³owiek potrafi kierowaÌ energi¹ mi³oœci, potrafi manipulowaÌ uczuciami, od niego zale¿y gdzie pod¹¿a jego myœl, czy jest pogr¹¿ony w strachu, czy raczej woli iœÌ w stronê wolnoœci. Skrajny pozytywizm usypia instynkty, dziêki temu stajemy siê bardziej duchowi ni¿ materialni, lepiej rozumiemy siê miêdzy sob¹ i mniej siê na siebie szczerzymy  Pozdrawiam - Thotal 
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 14:55:43 wysłane przez Thotal »
|
Zapisane
|
|
|
|
janneth
 Skryba, jakich maÂło
Punkty Forum (pf): 23
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 1642
Zobacz profil
Email
|
 |
« Odpowiedz #55 : Kwiecień 28, 2009, 15:07:32 » |
|
¯adna skrajna postawa nie jest dobra i to w ka¿dym tego s³owa znaczeniu. Takie jest moje zdanie. Nie wytrzymam d³u¿ej ni¿ minutê ani z osob¹, która w kó³ko siê œmieje, ani z osob¹, która ci¹gle p³acze. Równowaga emocjonalna to coœ, co mnie cieszy. Po to mam mózg, aby myœleÌ, analizowaÌ, wywa¿aÌ... Nie bêdê œlepo brnê³a w ¿adn¹ ze stron, gdy¿ to nie zagwarantuje mi niczego dobrego. Jak to Wasze skrajne zaufanie objawia siê w ¿yciu codziennym? Jak radz¹ sobie w ¿yciu doroœli ludzie z mentalnoœci¹ nie spodziewaj¹cych siê ¿adnego zagro¿enia dzieci? Nie mówiê, ¿e postawa bezgranicznego zaufania, na które nie trzeba sobie zapracowaÌ, jest z³a. Ona jest po prostu nierealna w tym œwiecie. Romantycy zawsze cierpieli, to jest fundament ich postawy, z którym ju¿ siê oswoili i który, bagatela, daje im radoœÌ. Trzeba mieÌ klapki na oczach, ¿eby œwiat widzieÌ takim, jak Wy go widzicie. Nie wiem jak Ty Thotal.... Ja ca³y czas sk³adam siê jeszcze z materii  Jeœli Ty ju¿ nie, to serdecznie gratulujê! Jest jakaœ szansa, ¿ebyœmy siê umówili na kawê czy to ju¿ nie ta sama p³aszczyzna? Wybacz, ale to co piszesz jest dla mnie niezrozumia³e, nie odbierz moich s³ów jako ironii, po prostu to pytanie osoby bardzo racjonalnie podchodz¹cej do ¿ycia.
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 15:08:42 wysłane przez janneth »
|
Zapisane
|
The Elum do grieve The oak he do hate The willow do walk if ye travels late.
|
|
|
astro
Gość
|
 |
« Odpowiedz #56 : Kwiecień 28, 2009, 16:11:08 » |
|
No có¿.... Thotal, Jeremiasz no i pewnie ja, bo siê tu w tym w¹tku trochê poudziela³em - mamy wszyscy klapki na oczach. ChoÌbyœmy nie wiem jakie cytaty przytaczali i nie wiem jakimi m¹drymi g³owami siê podpierali to i tak nasze s³owa s¹ nic warte..... Heh.... dobre 
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 16:15:19 wysłane przez astro »
|
Zapisane
|
|
|
|
janneth
 Skryba, jakich maÂło
Punkty Forum (pf): 23
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 1642
Zobacz profil
Email
|
 |
« Odpowiedz #57 : Kwiecień 28, 2009, 16:48:52 » |
|
Astro, skrytykowa³abym Twoj¹ umiejêtnoœÌ czytania tekstu ze zrozumieniem, ale ustosunkujê siê jednak tylko do zastosowanej przez Ciebie manipulacji. Zacytujê w³asn¹ wypowiedŸ w ca³oœci, a nie tak jak Ty to poczyni³eœ: ChoÌbyœcie nie wiem, co jeszcze mówili, jakie cytaty przytaczali i jakimi m¹drymi g³owami siê tutaj podpierali, to Wasze opinie s¹ nic nie warte w obliczu otaczaj¹cego nas œwiata.
Uwa¿am, ¿e znacznie zmienia to sens Twojej wypowiedzi. Sugerujesz bowiem, ¿e niezale¿nie od wszystkiego uwa¿am Wasze wypowiedzi za nic nie warte. Ja z kolei podkreœli³am, ¿e sa nic nie warte w obliczu otaczaj¹cego nas œwiata (tego materialnego). I to jest szczera prawda. Chcesz œlepo ufaÌ ludziom? Nie broniê Ci tego, a jedynie ostrzegam. Szkoda, ¿e 3 strony by³y potrzebne, abyœ z przekor¹ napisa³, ¿e masz klapki na oczach! Aaaa i jeszcze jedno... ta hipokryzja... Wybaczcie, ¿e o tym napomknê, ale za bardzo rzuca siê w oczy. Jak mo¿na twierdziÌ, ¿e bezgranicznie siê ufa nawet obcym prezentuj¹c opozycyjn¹ postawê na forum dyskusyjnym wobec odmiennych opinii? Mo¿e zgodnie z tym, co siê g³osi, nale¿a³o by zaufaÌ Morze? A mo¿e nawet Janneth ma racjê... A skoro siê im nie ufa, to mo¿e jednak s¹ pewne uwarunkowania, od których zale¿y to, czy komuœ ufamy. A jeœli te uwarunkowania istniej¹, to nale¿y siê cofn¹Ì o te 3 stony do ty³u i przeczytaÌ to, co siê napisa³o zanim siê pomyœla³o i zrewidowaÌ z obecnym stanem rzeczy?
|
|
|
Zapisane
|
The Elum do grieve The oak he do hate The willow do walk if ye travels late.
|
|
|
Mora
Gość
|
 |
« Odpowiedz #58 : Kwiecień 28, 2009, 16:54:40 » |
|
Astro, skrytykowa³abym Twoj¹ umiejêtnoœÌ czytania tekstu ze zrozumieniem, ale ustosunkujê siê jednak tylko do zastosowanej przez Ciebie manipulacji. Zacytujê w³asn¹ wypowiedŸ w ca³oœci, a nie tak jak Ty to poczyni³eœ: ChoÌbyœcie nie wiem, co jeszcze mówili, jakie cytaty przytaczali i jakimi m¹drymi g³owami siê tutaj podpierali, to Wasze opinie s¹ nic nie warte w obliczu otaczaj¹cego nas œwiata.
Uwa¿am, ¿e znacznie zmienia to sens Twojej wypowiedzi. Sugerujesz bowiem, ¿e niezale¿nie od wszystkiego uwa¿am Wasze wypowiedzi za nic nie warte. Ja z kolei podkreœli³am, ¿e sa nic nie warte w obliczu otaczaj¹cego nas œwiata (tego materialnego). I to jest szczera prawda. Chcesz œlepo ufaÌ ludziom? Nie broniê Ci tego, a jedynie ostrzegam. Szkoda, ¿e 3 strony by³y potrzebne, abyœ z przekor¹ napisa³, ¿e masz klapki na oczach! Aaaa i jeszcze jedno... ta hipokryzja... Wybaczcie, ¿e o tym napomknê, ale za bardzo rzuca siê w oczy. Jak mo¿na twierdziÌ, ¿e bezgranicznie siê ufa nawet obcym prezentuj¹c opozycyjn¹ postawê na forum dyskusyjnym wobec odmiennych opinii? Mo¿e zgodnie z tym, co siê g³osi, nale¿a³o by zaufaÌ Morze? A mo¿e nawet Janneth ma racjê... A skoro siê im nie ufa, to mo¿e jednak s¹ pewne uwarunkowania, od których zale¿y to, czy komuœ ufamy. A jeœli te uwarunkowania istniej¹, to nale¿y siê cofn¹Ì o te 3 stony do ty³u i przeczytaÌ to, co siê napisa³o zanim siê pomyœla³o i zrewidowaÌ z obecnym stanem rzeczy? No i to by da³o kropkê w tym temacie. Czy zaufacie mi? Skoro potraficie zaufaÌ takiemu Enkiemu bez wiêkszego zastanowienia to czemu mnie nie zaufaÌ? Odpowie mi ktoœ? Dlaczego niektórzy ludzie na tym forum ufaj¹ Enkiemu a nie np: Mi?
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 16:55:23 wysłane przez Mora »
|
Zapisane
|
|
|
|
janneth
 Skryba, jakich maÂło
Punkty Forum (pf): 23
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 1642
Zobacz profil
Email
|
 |
« Odpowiedz #59 : Kwiecień 28, 2009, 17:09:43 » |
|
Wniosek jest prosty. Teoria o bezwarunkowym zaufaniu nijak ma siĂŞ do praktyki czynionej przez tych, ktĂłrzy mĂłwiÂą, Âże potrafiÂą bezwarunkowo ufaĂŚ. JeÂśli nawet oni nie potrafiÂą ufaĂŚ bezwarunkowo, to bezwarunkowe zaufanie nie istnieje. Nie sÂądzĂŞ, aby piewcy przestali mydliĂŚ nam oczy swojÂą utopijnÂą wizjÂą piĂŞknego nierealnego Âświata sami pozostajÂąc z tÂą wizjÂą w spzrecznoÂści. Im dÂłuÂżej to siĂŞ bĂŞdzie ciÂągnĂŞÂło, tym bardziej bĂŞdzie satyryczne. Trzeba byĂŚ przekonanym do tego, co siĂŞ gÂłosi i zgodnie z tym postĂŞpowaĂŚ, inaczej czcze sÂłowa stajÂą siĂŞ jedynie faÂłszem w ustach wypowiadajÂącego. Czysta hipokryzja, Âżadnej wiarygodnoÂści. Mnie to nie przekonuje...
|
|
|
Zapisane
|
The Elum do grieve The oak he do hate The willow do walk if ye travels late.
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #60 : Kwiecień 28, 2009, 18:52:31 » |
|
Problem w tym, ¿e mówicie niby o tym samym, jednak inne treœci podk³adacie pod termin bezwarunkowego zaufania. Dlatego wnioski s¹ ró¿ne. UfaÌ bezwarunkowo nie znaczy wierzyÌ w poprawnoœÌ cudzej wiedzy i cudzego postêpowania. Termin ten jest uchwytny bardziej intuicyjnie ni¿ definiowalny opisowo i przejawia siê bardziej w sferze duchowej ni¿ psychicznej. Zaufanie bezwarunkowe nie wyklucza te¿ korzystania z w³asnej wiedzy i doœwiadczeù oraz w³asnej intuicji. To raczej postawa prezentowana wobec œwiata, ni¿ konkretne poczynania w realnym ¿yciu. Chocia¿ jedno z drugim koreluje. Pozdrawiam
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
astro
Gość
|
 |
« Odpowiedz #61 : Kwiecień 28, 2009, 19:06:13 » |
|
Janneth. Poczeka³em na koniec, aby o czymœ powiedzieÌ. Twoja rzecz i Twoja odpowiedzialnoœÌ co z tym zrobisz. To o czym teraz napisze jest pewn¹ drog¹, pewna map¹, któr¹ podró¿uje. Nie oznacza to, ¿e wszystko tak jest w moim ¿yciu jak tu napiszê, bo ¿ycie to pewien proces i nie da siê skoczyÌ, nie da siê zrobiÌ dwóch kroków na raz. Niemniej dziele siê swoim doœwiadczeniem, swoj¹, map¹, swoj¹ drog¹, któr¹ poma³u zmierzam.
Po pierwsze.MĂłwiÂąc o zaufaniu mam na myÂśli, to co wynika szacunku do samego siebie, a ten szacunek zkolei wynika z wdziĂŞcznoÂści za cud istnienia nieocenionego ludzkiego bytu.
Dla mnie sÂłowo zaufanie wynika z miÂłoÂści i szacunku. Jest to wynik cenienia czegoÂś do tego stopnia, Âże to uczucie mnie przepeÂłnia i rozpiera. A wiĂŞc dla mnie to zaufanie wynika z szacunku i miÂłoÂści do:
NiezwykÂłego procesu Âżycia . RadoÂści istnienia. PiĂŞkna, ktĂłre oglÂądam. Innych ludzi. Wiedzy. ProcesĂłw mojego ciaÂła i sposobu jego funkcjonowania. Wszystkiego co Âżyje we wszystkich formach. WszechÂświata i jego mechanizmĂłw dziaÂłania.
WiĂŞc powyÂższa lista, ktĂłrÂą moÂżna sobie o wiele bardziej rozszerzyĂŚ nie dotyczy tego co dzieje siĂŞ za oknem, na ulicy, w pobliskim banku, markecie, w koÂściele, w rzÂądzie, w polityce, w mediach, lecz dotyczy niezwykle waÂżnej rzeczy, ktĂłra nazywa siĂŞ interpersonalnym stosunkiem do samego siebie.
Interpersonalny stosunek do samego siebie, jest wyznacznikiem twojego wenêtrznego rozwoju, twojego szczêœcia, twojego zdrowia, jest fundamentem zewnêtrznych realacji z otaczaj¹cym œwiatem. Problem w tym, ¿e nie realizuje siê on natychmiast, lecz wiele rzeczy przychodzi nam jakby przy okazji. W zwi¹zku z tym s¹dzimy, ¿e te idea³y to nic nie wartaj¹, bo nie sprawdzaj¹ siê absolutnie w ¿yciu. Tymczasem to nie prawda, dlatego, ¿e wszystkie te niby ''idea³y'' prowadz¹ do jednego i s¹ wynikiem tego samego - szacunku, zaufania i mi³oœci do samego siebie. A mi³oœÌ do samego siebie to absolutna podstawa, to punkt wyjœcia do realizacji swego istnienia, ¿ycia.
Wszystkie problemy ludzi generalnie sÂą przejawem niekochania siebie.A nie moÂżna kochaĂŚ siebie, jeÂżeli nie mamy podstawy, czyli nie mamy szacunku i zaufania, bo wĂłwczas Âżyjemy w opozycji wobec swojego wÂłasnego istnienia.
Popatrzmy siĂŞ teraz, przejawom niekochania siebie, czyli braku szacunku i zaufania.
Karcimy i krytykujemy siebie i innych. Chcemy wierzyÌ w to, ¿e nie jesteœmy godni mi³oœci. Nie umiemy prosiÌ i wszystko opiera siê na zasadzie ¿¹dŸ i dziel. Uwa¿amy, ¿e na wszystko trzeba ciê¿ko zapracowaÌ, bo ¿ycie jest bardzo ciê¿kie i trudne. Obawiamy siê za¿¹daÌ stosownej ceny za nasze pracê. Tworzymy choroby, bóle i cierpienia, poniewa¿ nie wiele dzieje siê co mog³oby by spe³niaÌ nasze oczekiwania. ¯yjemy w chaosie i ba³aganie. Swoim zachowaniem przyci¹gamy ludzi i sytucje, które wci¹¿ powierdzaj¹ nasz w³asny, wewnêtrzny wzorzec istnienia. Ten wzorzec nazywa siê brak zaufania, brak szacunku, czyli w koncu brak mi³oœci do samego siebie. Wiêc to chcia³em powiedzieÌ.Chcia³em powiedzieÌ, ¿e Twoj¹ miark¹ nie jest dostosowywanie siê do prozy ¿ycia , lecz Twoj¹ miark¹ jest œwiadomy rozwój i wysoka samoocena, która wynika wprost z szacunku, zaufania i mi³oœci do samego siebie.
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 19:13:18 wysłane przez astro »
|
Zapisane
|
|
|
|
Leszek
Gość
|
 |
« Odpowiedz #62 : Kwiecień 28, 2009, 19:32:16 » |
|
Pozwolê sobie napisaÌ, ¿e moim zdaniem "bezwarunkowe zaufanie" jest fraz¹ wewnêtrznie sprzeczn¹, podobnie zreszt¹ jak "prezydent Lech Wa³êsa". Obie frazy opisuj¹ coœ nienaturalnego. Mo¿na mieÌ zgeneralizowan¹ postawê ufnoœci wobec ludzi i utrzymywaÌ j¹ w sobie mimo dostawania nieuchronnych kopniaków od ¿ycia, ale koszt w³asny jest tu zdecydowanie za wysoki. Dlatego ludzie kieruj¹ sie "zasad¹ ograniczonego zaufania" - lokuj¹ zaufanie tam, gdzie z du¿ym prawdopodobieùstwem mog¹ za³o¿yÌ, ¿e ktoœ jest godny zaufania. O spo³ecznym (a nie psychologicznym) charakterze zaufania mówi "przys³owie niedŸwiedzie", mówi tez o tym powiedzonko o "zjedzeniu beczki soli" zanim pojawi siê miêdzy ludŸmi prawdziwa przyjaŸù, nie wspominaj¹c ju¿ o instytucji listów polecaj¹cych. Proponujê zwolennikom "zaufania bezwarunkowego" naj¹Ì pierwsz¹ lepsz¹ osobê z ulicy do posprz¹tania mieszkania albo po¿yczyÌ jej na s³owo 500z³... Tak po prostu bez ¿adnych referencji, bez ¿adnych warunków, bez ¿adnych umów... Ktoœ to zrobi? Zgeneralizowana ufnoœÌ w sensie psychologicznym (czerpana z wychowania i/lub wyznawanego œwiatopogl¹du - jest to bardzo wyraŸne u Astro) to jedynie punkt wyjœcia do pojawienia siê realnej wiêzi opartej na zaufaniu. Realna wieŸ WYMAGA jednak sprawdzenia siê w ¿yciu. A ¿ycie jest ¿yciem... choÌ oczywiœcie s¹ kultury (i subkultury), w których ludzie generalnie ufaj¹ sobie bardziej lub mniej. Dlatego odpowiada mi taka definicja zaufania: "zaufanie to swoisty zak³ad na temat przysz³ych niepewnych dzia³aù innych ludzi" doda³bym, ¿e w zak³adzie tym oczekujemy, i¿ "partner" bêdzie traktowa³ nas w sposób godny (cokolwiek to znaczy w praktyce). Zgadzam siê te¿ z tezami Sztompki *, ¿e "treœÌ zak³adu wi¹¿e siê z oczekiwaniami, które s¹ mniej lub bardziej wymagaj¹ce. Zaufanie zak³ada, ¿e inni oka¿¹ siê godni zaufania, czyli, ¿e ich przysz³e dzia³ania wykazywaÌ bêd¹ kombinacjê nastêpuj¹cych cech: - regularnoœÌ (uporz¹dkowanie, zwartoœÌ, spójnoœÌ, ci¹g³oœÌ, trwa³oœÌ) raczej ni¿ przypadkowoœÌ lub chaos;
- skutecznoœÌ (kompetencja, dyscyplina, konsekwencja, w³aœciwe dzia³ania, efektywnoœÌ) raczej ni¿ niezaradnoœÌ;- odpowiedzialnoœÌ (racjonalnoœÌ, prawoœÌ, np. zwa¿anie na argumenty, honorowanie i wype³nianie zobowi¹zaù) raczej ni¿ woluntaryzm czy nieodpowiedzialnoœÌ;- reprezentatywnoœÌ (dzia³anie w imieniu innych, reprezentowanie ich interesów) raczej ni¿ dzia³ania egoistyczne - bezstronnoœÌ (stosowanie obiektywnych kryteriów, jednakowych standardów, w³aœciwych metod, sprawiedliwoœÌ) raczej ni¿ stronniczoœÌ (protekcja, nepotyzm);- rozliczanie siê z dzia³aù (pos³uszeùstwo wobec niektórych, narzuconych spo³ecznie standardów, zasad, wzorów) raczej ni¿ arbitralnoœÌ; - ¿yczliwoœÌ (bezinteresownoœÌ, pomocniczoœÌ, sympatia, wspania³omyœlnoœÌ) raczej ni¿ egoizm;(krótsz¹ listê zawiera: Barber, 1983)." Wola³bym wiêc ufaÌ osobom, do których pasuj¹ rzeczowniki z lewej strony, a nie te z prawej.... * ród³o: http://x-forum.pl/viewtopic.php?t=526
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 21:21:41 wysłane przez Leszek »
|
Zapisane
|
|
|
|
astro
Gość
|
 |
« Odpowiedz #63 : Kwiecień 28, 2009, 23:02:39 » |
|
''Czy jest mo¿liwe bezwarunkowe zaufanie'' by³o to pierwotnie raczej abstrakcyjnie postawione pytanie, jednak temat zni¿y³ siê do wypowiedzi, w której pad³y zdania, ¿e zaufanie wobec œwiata jest utopi¹. I tu mamy problem ( zbyt wielkie uogólnienie ) co mamy na myœli mówi¹c œwiat? Œwiat to wszyscy ludzie, œwiat, to Ci ludzie, których znam, œwiat to moja rodzina, najbli¿si przyjaciele i koledzy. Nie chce mi siê ju¿ tego tematu ci¹gn¹Ì podam tylko co Piotr Sztompka napisa³: oko³o 20% respondentów darzy zaufaniem wszystkich ludzi. - dodaje, zaufanie (chyba w sensie ogólnym ?) jest wyraŸnie wiêksze wsród ludzi z tzw. wykszta³ceniem, a najmniejsze wœród ubogich rodzin, lub ludzi wjakiœ sposób poszkodowanych.
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 28, 2009, 23:10:19 wysłane przez astro »
|
Zapisane
|
|
|
|
jeremiasz
Gość
|
 |
« Odpowiedz #64 : Kwiecień 29, 2009, 08:44:33 » |
|
Janneth, fajnie siĂŞ z TobÂą rozmawia bo jesteÂś osobÂą myÂślÂącÂą i uÂżywasz argumentĂłw na argumenty - a nie tylko "bo tak".
Zgadza siê, za wiêkszoœÌ naszych zachowaÌ odpowiada instynkt. Najsilniejszy z nich - instykt samozachowawczy. WiêkszoœÌ tego co robimy w ¿yciu to przejawy tego instynktu. Ci¹gnie nas do osobnika p³ci przeciwnej i uprawiamy seks, dlatego bogacimy siê, dlatego chodzimy do szko³y, dlatego kupujemy domy i mieszkania, itp. Czyli robimy dok³adnie to co zwierzêta tylko w nasz "ludzki' sposób. Jak pisa³em - instynkt zachowania gatunku, najsilniejszy, najbardziej miotaj¹cy nami. Krótko mówi¹c - strach przed œmierci¹. Zrobimy wszystko aby unikn¹Ì œmierci. To nasz biologiczny, zwierzêcy, instynktowny nakaz.
napisaÂłaÂś: "To, Âże kieruje siĂŞ zdrowym rozsÂądkiem, stawia go na wygranej pozycji." Zgadza siĂŞ, wtedy moÂżna swĂłj umysÂł, swojÂą inteligencjĂŞ, wykorzystaĂŚ do tego aby zdobyĂŚ lepszÂą pracĂŞ niÂż inni, wiĂŞcej zarobiĂŚ, mieĂŚ lepszy dom, lepszy zwiÂązek,Âżeby twoje ciaÂło (a wraz z nim emocje) miaÂło siĂŞ dobrze. Nazywasz to przystosowaniem, asymilacjÂą. I Âświetnie, wykorzystujesz caÂły swĂłj potencjaÂł do tego, aby to Âżycie jak najbardziej "przeÂżyĂŚ" - bo "jest za krĂłtkie" - jak sama piszesz. Czyli instynkt samozachowawczy - strach przed ÂśmierciÂą.
A jeÂżeli pozbĂŞdziesz siĂŞ strachu przed ÂśmierciÂą?.. JeÂżeli w jakiÂś sposĂłb wiesz, Âże to nie koniec? Zobacz jak siĂŞ zmienia punkt widzenia. Czy wtedy tak samo zaleÂży Ci na tym aby wydrzeĂŚ komuÂś kawaÂłek chleba kiedy razem gÂłodujecie? Wszak instynkt podpowiada - albo on, albo ja. NapisaÂłaÂś Janneth: "w naszym, materialnym Âświecie". a jeÂżeli wiesz, Âże nasz Âświat materialny to nie jest "caÂły" Âświat? ÂŻe to tylko "gra"?... Czy tak bardzo zaleÂży Ci wtedy na tym aby byĂŚ pierwszym, przed kimÂś, aby przedÂłuÂżyĂŚ Âżycie?
Dla kogoœ, kto uwa¿a ¿e ten œwiat jest tylko materialny i nie dostrzega jego drugiej strony, wszelkie dzia³ania altruistyczne, wszelka chêÌ pomocy drugiemu cz³owiekowi, wszelkie przejawy mi³oœci bezwarunkowej s¹ bez sensu, s¹ szkodliwe, s¹ niepo¿¹dane, s¹ niekorzystne. Dla tego kogoœ œwiat to instynktowna walka o przetrwanie, dlatego u¿ywaj¹ wszelkich metod (przy wiêkszym lub mniejszym udziale umys³u i moralnoœci) do tego aby byÌ na czele wyœcigu. "Wszak moje geny s¹ najwa¿niejsze". I tak w³aœnie powinno byÌ. To jest w³aœciwa postawa w tym miejscu.
Dla kogoÂś, kto uwaÂża Âże ten Âświat to tylko gra, a "prawdziwy Âświat" jest "gdzie indziej" walka o przetrwanie za wszelkÂą cenĂŞ wydaje siĂŞ bez sensu, walka o jeszcze lepszy dom, o lepsze zarobki, o lepszy samochĂłd wydaje siĂŞ niewarta Âświeczki, gdyÂż i tak trzeba bĂŞdzie zostawiĂŚ te "zabawki". Dla tych osĂłb ktoÂś kto kradnie mu samochĂłd wydaje siĂŞ Âśmieszny, trochĂŞ jak dziecko, ktĂłre jeszcze nie wie o tym, Âże z pluszowych misĂłw siĂŞ wyrasta. I tak wÂłaÂśnie powinno byĂŚ. To jest wÂłaÂściwa postawa w tym miejscu.
MiĂŞdzy tymi postawami znajduje siĂŞ caÂła gama postaw "pomiĂŞdzy". Gdzie wpÂływ myÂślenia materialnego zmniejsza sie, a wpÂływ myÂślenia "duchowego" zwiĂŞksza. Ewolucja duszy. I stÂąd takie a nie inne wybory, takie a nie inne sposoby patrzenia na Âświat, takie a nie inne systemy wartoÂści.
NaleÂży przy tym pamiĂŞtaĂŚ, Âże postawa "materialna" wcale nie jest gorsza od "duchowej". Ani odwrotne. One sÂą sobie rĂłwnowaÂżne i wzajemnie potrzebne. Jednej nie byÂłoby bez drugiej i odwrotnie. Nie moÂżesz sie "uduchowiĂŚ" jeÂżeli nie zaznaÂłeÂś "materialnoÂści". Nie moÂżesz zostawiĂŚ "materii" jeÂżeli nie zacznÂą ciĂŞ pociÂągaĂŚ sprawy "ducha". Wszystko jest sobie wzajemnie potrzebne.
Kto ma racjĂŞ? Wszyscy.
pozdrawiam
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 29, 2009, 08:55:10 wysłane przez jeremiasz »
|
Zapisane
|
|
|
|
Thotal
Gość
|
 |
« Odpowiedz #65 : Kwiecień 29, 2009, 10:38:55 » |
|
Janeth, jeœli zrozumiesz, ze walka i zdobywanie s¹ psychologiczn¹ pu³apk¹, ¿e ¿ycie w strachu przed utrat¹ czegokolwiek co ju¿ siê ma jest zbêdne, to wtedy zaczniesz p³yn¹Ì z pr¹dem ¿ycia lekka jak piórko. Zaufanie, to bardzo proste wdra¿anie "TOTUS TUS"... Pozdrawiam - Thotal 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Mora
Gość
|
 |
« Odpowiedz #66 : Kwiecień 29, 2009, 12:08:48 » |
|
Janneth myÂślĂŞ Âże niema sensu przekonywaĂŚ ich do prawdziwego stanu rzeczy bo tylko dziĂŞki przeÂżywaniu mogÂą to zrozumieĂŚ.
Kto wie moÂże Thotal i inni majÂą racjĂŞ.
Moim zdaniem na zaufanie trzeba sobie zapracowaÌ tak samo ktoœ na moje zaufanie mo¿e sobie zapracowaÌ tak samo ja pracujê na zaufanie innych ludzi wokó³ mnie.
MoÂże kiedyÂś siĂŞ to wszystko zmieni ale na to trzeba by pracy caÂłego spoÂłeczeĂąstwa zaczynajÂąc od samego przedszkola a nawet wczeÂśniej.
ZresztÂą spĂłjrzmy na przykÂład maÂłego dziecka taki 4 latek ufa swoim rodzicom, dziadkom, babciom i rodzinie. Pochodzi do niego ktoÂś i zaczyna z nim dyskutowaĂŚ w zasadzie prĂłbuje ale chÂłopiec nie potrafi siĂŞ do niego przekonaĂŚ. Dlaczego?
Bo mama zawsze mu mĂłwiÂła "Nie ufaj obcym". Ok.
Czy zrobi³a b³¹d ucz¹c go aby nie ufa ludziom czy mo¿e go ochroni³a?
Ludzie s¹ ró¿ni. Jedni s¹ Ÿli inni dobrzy.
Nastêpnego dnia okazuje siê ¿e ten cz³owiek to seryjny morderca dzieci. I co? Gdyby nie rada matki ch³opiec móg³by zgin¹Ì. Oczywiœcie to tylko taka historyjka która opisuje z pewnej strony system braku zaufania w spo³eczeùstwie.
MoÂżna na to spojrzeĂŚ teÂż z innej strony od strony tego przestĂŞpcy. Na jego postĂŞpowanie miaÂło setek innych czynnikĂłw wpÂływ co doprowadziĂŚ do takiego zachowania. OczywiÂście to wszystko jest skomplikowane i Ci ktĂłrzy to konstruowali albo byli takimi idiotami Âże nie wiedzieli co robiÂą albo zrobili to specjalnie aby zrobiĂŚ CHORE spoÂłeczeĂąstwo nie opierajÂące siĂŞ na zaufani i miÂłoÂści a jedynie na prostych zasadach strachu i cierpienia.
Chcia³em tym tekstem udowodniÌ ¿e aby dosz³o do czegoœ takiego jak "Bezwarunkowe zaufanie" trzeba przebudowaÌ CA£Y SYSTEM co mo¿e zaj¹Ì nawet kilka pokoleù ludzi zanim by siê to zmieni³o.
Rozumiecie?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
janneth
 Skryba, jakich maÂło
Punkty Forum (pf): 23
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 1642
Zobacz profil
Email
|
 |
« Odpowiedz #67 : Kwiecień 29, 2009, 14:15:32 » |
|
Astro nie wiem, czy czuÌ siê usatysfakcjonowana czy zdegustowana Twoj¹ nag³¹ ochot¹ do obdarowania mnie swoj¹ wiedz¹, gdy¿ jeszcze nie tak dawno temu napisa³eœ tutaj, ¿e nie bêdziesz siê ni¹ d³u¿ej ze mn¹ dzieli³. Dlatego ja te¿ wstrzymam siê na razie od odpowiadania Tobie i od³o¿ê to na koniec.
Jeremiaszu, mówi¹c "œwiat materialny" chcia³am Twoj¹ uwagê skierowaÌ nie tylko na dobrach materialnych, pracy, pieni¹dzach, wyœcigu szczurów. Dla mnie œwiatem mateialnym jest wszystko, z czym siê zetknê³am na tej planecie od dnia urodzin, wszystko, co mo¿na odczuwaÌ empirycznie. Jestem ateistk¹, wierzê w to, co widzê, to co widzê przyjmujê za istniej¹ce, tego zaœ, czego nie widzê prawdopodobnie nie ma. Mówi¹c prawdopodobnie okreœlam szansê na wyst¹pienie owego bycia b¹dŸ niebycia na 50%. Kiedyœ ktoœ tutaj na forum napisa³, ¿e trzeba byÌ tchórzem, aby byÌ ateist¹. Absolutnie siê z tym nie zgadzam. ¯yÌ nie wierz¹c, ¿e coœ mo¿e nas spotkaÌ po œmierci to nie tchórzostwo. To starcie siê z dotychczasow¹ wiedz¹, która nie potwierdza ani istnienia nieba, ani piek³a, ani ¿adnego ¿ycia po ¿yciu. Czyta³am i s³ucha³am wielu relacji ludzi, którzy prze¿yli œmierÌ kliniczn¹, w bardzo m³odym wieku czyta³am ksi¹¿ki, tj. "¯ycie po ¿yciu". Interesowa³am siê tym zagadnieniem, jak ka¿dy, kto zastanawia siê czasami nad tym, co go czeka "potem". Wtedy moje spojrzenie by³o inne, œmierÌ traktowa³am jak przystanek na drodze. Z jednego transportu siê wysiada, aby wsi¹œÌ do nastêpnego. Wszystko siê zmieni³o, gdy ze œmierci¹ zetknê³am siê naprawdê. Nie ja zmar³am, nie chcê, ¿ebyœcie myœleli, ¿e prze¿y³am ow¹ œmierÌ kliniczn¹. Na moich oczach umiera³y najbli¿sze mi osoby. Wtedy œmierÌ przesta³a byÌ dla mnie przystankiem, a potem ju¿ zrozumia³am, ¿e to po prostu koniec. Taka zwyk³a biologia. Wraz z narodzinami œwiata, narodzinami planet, narodzinami Ziemi powsta³o wiele gatunków istot. One wszystkie rodzi³y siê i umiera³y, a te procesy od A do Z t³umaczy biologia. Czy naprawdê nale¿y w tym wyt³umaczalnym zjawisku doszukiwaÌ siê podwójnego dna? Czy po prostu odk¹d ludzie stworzyli wszelkie religie, wierzenia, tudzie¿ przes¹dy, ¿yjemy tylko dziêki wierze, ¿e potem coœ jest? Nie chcê nikogo nak³aniaÌ do tego, aby przesta³ wierzyÌ, to nie by³abym ja. To Wasze ¿ycie i Wasz na nie pogl¹d. Wiara w ¿ycie po ¿yciu jest piêkna, zapewne równie¿ mobilizuj¹ca, pozwala nam siê mniej b¹dŸ w ogóle nie martwiÌ. To, co przedstawi³am to po prostu moje zdanie. Kiedyœ by³am pewna, ¿e czujê tych, co ju¿ odeszli. Dziœ rozpatrujê to ju¿ w kwestiach pewnego zaburzenia œciœle zwi¹zanego z nag³ym osamotnieniem, kreacji mózgu, o którym tak niewiele dzisiaj wiemy. Kiedyœ te¿ wszystkim bezgranicznie ufa³am, ale przyszed³ ten jeden jedyny moment, który spotyka niewiele osób na swojej drodze, kiedy mój œwiat i moje o nim wyobra¿enie przewróci³o siê do góry nogami. Z moj¹ dzisiejsz¹ wizj¹ œwiata, gdy widzê tylko to, co widzê, poznajê tylko to, co odczuwam i nie dopuszczam do œwiadomoœci istnienia niczego, co nie zosta³o PRZEZE MNIE potwierdzone jest dla mnie prosty i logiczny. Wszystko zdaje siê byÌ pouk³adane. Dlatego w³aœnie odbierasz Jeremiaszu mnie jako pragmatyka, osobê rzeczow¹, która swoje opinie argumentuje. Natomiast ja widzê, ¿e z rozmowy o zaufaniu Ty i Astro zrobiliœcie temat tak ogólny, ¿e w tej chwili poruszamy ju¿ wiele innych mniej b¹dŸ bardziej zwi¹zanych z zaufaniem dziedzin ¿ycia. To ju¿ nie jest rzeczowa dyskusja, ale to powinno cieszyÌ, bo rozwija nasze horyzonty poznawcze. Mam nadziejê tylko, ¿e moderacja nie uzna tego za offtop'a.
Wspomnia³eœ o pozbyciu siê strachu przed œmierci¹ i zwi¹zan¹ z tym zmian¹ œwiatopogl¹du. Tutaj cieszê siê, ¿e prezentujemy tak odmienne stanowiska, bo burza mózgów skutkuje tylko wówczas, gdy dyskutanci siê ze sob¹ najzwyczajniej nie zgadzaj¹. Mo¿liwy do uzyskania mamy konsensus, wypoœrodkowanie naszych zdaù tak, by na koùcu realne by³o ich przyjêcie poprzez obie strony. Taki z³oty œrodek. Nie spotka³am siê do tej pory z osob¹, która wyzby³a siê ca³kowicie strachu przed œmierci¹, jako ogólnie pojêtym okreœleniem. Œmierc to dla niektórych koniec, dla innych koniec i pocz¹tek, ale dla obu tych grup to przede wszystkim strach przed roz³¹k¹ z tym, co znaj¹, z ludŸmi, których pokochali. I ból. ŒmierÌ = ból, cokolwiek by potem by³o lub nie by³o. Z powy¿szego uznajê, ¿e ka¿dy cz³owiek ma niezbite prawo baÌ siê œmierci, niezale¿nie od tego, w co wierzy. Jednak¿e ustosunkowuj¹c siê do Ciebie przyjmê, ¿e jest mo¿liwy brak tego strachu, ale muszê podejdê do tego hipotetycznie nie maj¹c z tym nic wspólnego. Napisa³eœ, ¿e gdy cz³owiek wyzbêdzie siê owego lêku, p³ynie przez ¿ycie lekki jak piórko. Tak to w³aœnie widzê, brak strachu przed koùcem, bo koùcem nie jest, oczekiwanie na to, co bêdzie potem, czy bêdzie lepsze, a jeœli bêdzie, to pod jakim wzglêdem. To w³aœnie sprawia, ¿e siê p³ynie... I p³ynie... Czeka na to, a¿ na horyzoncie pojawi siê jakiœ l¹d, jakiœ kres... Mam wra¿enie, ¿e cz³owiek, który wyzbêdzie siê tego strachu i patrzy z nadziej¹ na to, co go czeka, nie potrafi skupiÌ siê w pe³ni na tym, co tu i teraz. W³aœnie wtedy nie przywi¹zuje siê tak du¿ej wagi do tego typu rzeczy, jak mi³oœÌ, zaufanie, którym obdarzamy ludzi. Bo po co siê o to troszczyÌ, skoro to i tak siê skoùczy? Skoro i tak najwa¿niejsze jest to, co bêdzie potem, bo liczymy, ¿e œwiat bez materii bêdzie piêkniejszy. Zaœ, ktoœ, kto nie wierzy w drug¹ stronê, kto nie ¿yje przysz³oœci¹, a teraŸniejszoœci¹, jest w stanie doceniÌ te krótkie chwile egzystencji na tej planecie. Ja jako taka osoba, nie jestem z³a, nie "wydzieram" nikomu ostatniego kawa³ka chleba. Dzielê siê nim obserwuj¹c radoœÌ osoby obdarowanej. Ta obserwacja przynosi mi szczêœcie. Obserwacja ¿ycia dooko³a i uczestnictwo w nim przynosi mi szczêœcie. To, ¿e wierz¹c, ¿e ¿ycie jest krótkie i po nim mo¿e mnie ju¿ nigdy nie byÌ, sprawia, ¿e doceniam ka¿dy najdrobniejszy detal, chcê go celebrowaÌ. To jest uwielbienie ¿ycia z zaakceptowaniem faktu, ¿e siê kiedyœ definitywnie zakoùczy.
Bezgraniczne zaufanie... Piêkne, aczkolwiek nierealne. Na œwiecie jest tylu ludzi, którzy tak diametralnie siê ode mnie ró¿ni¹. Wszyscy siê od siebie ró¿nimy. Mniej lub bardziej, ale bez wyj¹tków. Nie mo¿na od tak po prostu ka¿dego obdarowaÌ zaufaniem. Zaufanie to coœ piêknego, ale wszystko traci swój urok, jeœli staje siê nagminne. Jeœli wiosna trwa³aby nieprzerwanie doceni³byœ powstawanie p¹ków na drzewach? Jeœli têcza widnia³aby na niebie ca³y czas, oczekiwa³byœ na deszcz? "Zaufanie jest jedn¹ z ga³êzi drzewa mi³oœci" - jak to piêknie Thotal uj¹³. Je¿eli jednak mi³oœci¹ i zaufaniem obdarzysz wszystkich dooko³a bez ¿adnego oczywistego powodu, to czy ta najbli¿sza Ci osoba, która jest przy Tobie od wielu lat, która siê o Ciebie troszczy, podaje leki, gdy jesteœ chory, ociera pot z czo³a i ka¿de Twoje nieszczêœÌie prze¿ywa razem z Tob¹, ma jakikolwiek powód, aby czuÌ siê t¹ wyj¹tkow¹, wyró¿nion¹? Nasze uczucia s¹ stopniowane i to sprawia, ¿e ³¹czymy siê w pary, tworzymy rodziny, wspólnie prze¿ywamy ¿ycie i celebrujemy najpiêkniejsze jego chwile. Obdarz tymi najpiêkniejszymi uczuciami wszystkich dooko³a po równo i ca³kowicie zatracisz ich wartoœÌ.
|
|
|
Zapisane
|
The Elum do grieve The oak he do hate The willow do walk if ye travels late.
|
|
|
Leszek
Gość
|
 |
« Odpowiedz #68 : Kwiecień 29, 2009, 14:41:15 » |
|
Janneth. Zgadzam siê z ca³oœci¹ poza tym, ¿e jestem raczej wierz¹cy, nie uwa¿am, ¿e biologia t³umaczy wszystko od A do Z oraz poza jednym miejscem w zdaniu "Obdarz tymi najpiêkniejszymi uczuciami wszystkich dooko³a po równo i ca³kowicie zatracisz ich wartoœÌ." Wyraz "ca³kowicie zatracisz" zmieni³bym "znacznie obni¿ysz". Jeœli w ogóle jest mo¿liwe obdarowaÌ wszystkich po równo. Ave skowronki i wróbelki! 
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 29, 2009, 20:55:52 wysłane przez Leszek »
|
Zapisane
|
|
|
|
jeremiasz
Gość
|
 |
« Odpowiedz #69 : Kwiecień 29, 2009, 20:45:52 » |
|
Witaj Janneth, Piêknie przedstawi³aœ swój punkt widzenia. Masz racjê, ¿e bycie ateist¹ jest o wiele trudniejsze ni¿ prosta wiara w jakiegoœ Boga, który siedzi sobie na chmurce. Nie wierz¹c w nic po œmierci chwytasz ka¿dy dzieù, ka¿d¹ chwilê tutaj. I zaiste, wspania³a to postawa - tym bardziej zestawiaj¹c j¹ z "wiar¹" niektórych, którzy przez po³owê ¿ycia umartwiaj¹ siê wierz¹c w jakiœ "lepszy los", albo "sprawiedliwoœÌ" po tamtej stronie. Napisa³aœ, ¿e Twój punkt widzenia wynika z tego co widzisz, z tego co uda³o Ci siê zaobserwowaÌ. To bardzo podobnie jak i mój. U mnie tak¿e podstaw¹ do œwiatopogl¹du jest obserwacja, a wraz z ni¹, odrzucenie wszelakich pogl¹dów "religijnych", odrzucenie wiary, która zosta³a mi wpojona w dzieciùstwie, itp. Problem w tym, ¿e obserwacja wskazuje, ¿e s¹ rzeczy, których nie mo¿na racjonalnie wyjaœniÌ. Napisa³as np. ¿e biologia od A do Z t³umaczy istnienie ¿ycia. Ja bym powiedzia³ bardziej, ¿e opisuje, ale niewiele t³umaczy. (dyskutujemy o tym w w¹tku ze œwiùsk¹ gryp¹) Nikomu nigdzie na œwiecie nie uda³o siê bowiem jeszcze "zapaliÌ" ¿ycia pomiêdzy cz¹stkami bia³ka. Czy jest to tylko kwestia wiedzy, któr¹ w jakimœ czasie posi¹dziemy, czy jest to poza naszym poznaniem? Nie wiem. Jest wiele innych przes³anek, które nie wprost, ale poœrednio wskazuj¹ na to, ¿e "druga strona" faktycznie jest. Je¿eli chcesz, mo¿emy o tym dyskutowaÌ. Nie spotka³am siê do tej pory z osob¹, która wyzby³a siê ca³kowicie strachu przed œmierci¹.
A gdybyœ spotka³a? Gdybyœ sama mia³a mo¿liwoœÌ zajrzenia na "drug¹" stronê. Czy gdybyœ mia³a mo¿liwoœÌ kontaktu z tymi, którzy odeszli. Gdybyœ otrzyma³a dowód, ¿e to coœ, czego nie zmysli³abyœ sobie. Czy zmieni³oby to Twój punkt widzenia? To w³aœnie sprawia, ¿e siê p³ynie... I p³ynie... Czeka na to, a¿ na horyzoncie pojawi siê jakiœ l¹d, jakiœ kres... Mam wra¿enie, ¿e cz³owiek, który wyzbêdzie siê tego strachu i patrzy z nadziej¹ na to, co go czeka, nie potrafi skupiÌ siê w pe³ni na tym, co tu i teraz. W³aœnie wtedy nie przywi¹zuje siê tak du¿ej wagi do tego typu rzeczy, jak mi³oœÌ, zaufanie, którym obdarzamy ludzi. Bo po co siê o to troszczyÌ, skoro to i tak siê skoùczy? Skoro i tak najwa¿niejsze jest to, co bêdzie potem, bo liczymy, ¿e œwiat bez materii bêdzie piêkniejszy.
Jest dok³adnie odwrotnie. To o czym mówisz, to postawa ludzi, którzy zatracili siê w wierze. Czasami to wiara w najbli¿szym nam znaczeniu tego s³owa. Wed³ug religii katolickiej raj bêdzie póŸniej, teraz to jest padó³ ³ez. No i efektem tego s¹ miliony wiernych którzy karc¹ sami siebie za to, ¿e tylko pomysl¹ o czymœ przyjemnym. Niektórzy zaœ, odrzucaj¹c religie, znajduj¹ sobie "para religie" - wszystko próbuj¹ t³umaczyÌ astrologi¹, tarotem, itp. Nie chc¹ ju¿ wierzyÌ w boga w znaczeniu chrzeœcijaùskim np. ale tworz¹ sobie innego - tego, który przek³ada karty podczas wró¿by. A jedni i drudzy zamiast rozkoszowaÌ siê widokiem wróbelka skacz¹cego po ka³u¿y, zatracaj¹ siê w doszukiwaniu siê znaczeù cytatów z Biblii lub innych œwiêtych ksi¹g. Ktos m¹dry napisa³ mniej wiêcej ¿e "Bóg jest po to abyœmy zrozumieli, ¿e nie potrzeba siê na nim wspieraÌ" czyli obarczaÌ go odpowiedzialnoœci¹ za swoje ¿ycie - tylko samemu chwyciÌ ster. Zaœ, ktoœ, kto nie wierzy w drug¹ stronê, kto nie ¿yje przysz³oœci¹, a teraŸniejszoœci¹, jest w stanie doceniÌ te krótkie chwile egzystencji na tej planecie.
Twoja postawa osoby niewierz¹cej jest praktycznie identyczna z postaw¹ osoby bardzo wierz¹cej. Ale nie chodzi tutaj o wiarê w takiego czy innego boga, chodzi tutaj o wiarê w sens ¿ycia _tutaj_. Je¿eli wierzysz w sens egzystencji tutaj to nie liczysz na to, ¿e tamto ¿ycie bêdzie lepsze - starasz siê aby to co jest by³o najlepsze z mo¿liwych. Nie czekasz a¿ los przyniesie coœ tylko samemu stwarzasz ka¿d¹ chwilê. Jak sama napisa³aœ "¿e doceniam ka¿dy najdrobniejszy detal, chcê go celebrowaÌ. To jest uwielbienie ¿ycia z zaakceptowaniem faktu, ¿e siê kiedyœ definitywnie zakoùczy." Ró¿nica w moim œwiatopogl¹dzie jest taka, ¿e zakoùczenie ¿ycia nie oznacza "nicoœci", zakoùczenia "Ciebie". I zostaje jeszcze dystans do niego, podejœcie, ¿e czasami mo¿na "odpuœciÌ". Co do obdarzania wszystkich mi³oœci¹, to przecie¿ nie oznacza to ¿e obdarzasz wszystkich tak¹ sam¹ mi³oœci¹. Inna jest mi³oœÌ do ¿ony, inna do matki, inna do przyjaciela, inna w koùcu do wroga. Ale s¹ to przejawy tej samej si³y. Zostaje pytanie - sk¹d siê ta si³a bierze? pozdrawiam
|
|
« Ostatnia zmiana: Kwiecień 29, 2009, 20:57:46 wysłane przez jeremiasz »
|
Zapisane
|
|
|
|
Thotal
Gość
|
 |
« Odpowiedz #70 : Kwiecień 30, 2009, 20:49:30 » |
|
Co powoduje, ¿e nie mo¿emy wszystkiego dooko³a obdarzaÌ mi³oœci¹, b³ogos³awieùstwem, czy zwyk³¹ aprobat¹? Tym czymœ jest poczucie KRZYWDY doznanej, b¹dŸ spodziewanej ze strony œwiata zewnêtrznego, ale czy s³usznie? Czy nie s¹ to b³êdne, Ÿle ukierunkowane myœli, zaprogramowane przez bardziej doœwiadczonych? Poczucie krzywdy to ogromny, psychiczny balast, ci¹¿¹cy i zniewalaj¹cy prawdê w obliczu rzeczywistoœci. WielkoœÌ doznanej krzywdy mo¿e byÌ nie wspólmierna do jej odczucia, mo¿e byÌ ca³kowicie oderwana od obiektywnoœci. W zwi¹zku z tym, zaufanie równie¿ mo¿e byÌ okaleczone poczuciem krzywdy w subiektywnym odbiorze rzeczywistoœci. Podejrzewam, ¿e wielu sceptyków, ludzi o niskim progu zaufania boryka siê z POCZUCIEM KRZYWDY, byÌ mo¿e nieujawnionym. Pozdrawiam - Thotal 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|