Val Dee
Gość
|
 |
« : Sierpień 17, 2009, 08:22:48 » |
|
poniewa¿ wiele jest w¹tków poruszaj¹cych tematy w których Koœció³ Katolicki morduje/gwa³ci/pali/molestuje/grabi/k³amie/oszukuje/wy³udza (niepotrzebne skreœliÌ) a brak pokazania jasnej strony tej organizacji postanowi³em za³o¿yÌ ten w¹tek
pierwszy artykuÂł pochodzi z serwisu onet.pl a wÂłaÂściwie z czasopisma "WiĂŞÂź"
WyklĂŞte anioÂły
"Le¿ê w ³ó¿ku, obok mnie œpi klient. Kolejny. Nie wiem, czy bardziej nienawidzê jego, czy siebie?"
Kobieta, ktĂłra sprzedaje siĂŞ na ulicy, w pogardliwym Âżargonie, to po prostu dziwka. W Âżartobliwym, choĂŚ maÂło eleganckim tonie – "panienka". Na ulicy wyglÂądajÂą na pewne siebie, wyzywajÂące, bezczelne. Tymczasem zza tej maski wyÂłania siĂŞ zÂłoÂżony dramat, ktĂłrego skalĂŞ nieÂłatwo opisaĂŚ, nie ryzykujÂąc przy tym uproszczenia.
"Le¿ê w ³ó¿ku, obok mnie Âśpi klient. Kolejny. Nie wiem, czy bardziej nienawidzĂŞ jego, czy siebie?" – to treœÌ esemesa, ktĂłry obudziÂł siostrĂŞ AnnĂŞ w Âśrodku nocy kilka lat temu. PrzysÂłaÂła go prostytutka. Innej nocy zadzwoniÂł telefon. MÂłoda kobieta bÂłagaÂła o pomoc, bo "facet" skatowaÂł jÂą do krwi. Natychmiast ktoÂś od siostry po niÂą pojechaÂł. Wiedziano, Âże dziewczyna jest w ci¹¿y.
Podobny przypadek: po drugiej stronie sÂłuchawki – "Siostro, leje siĂŞ ze mnie i wszystko boli". Po krĂłtkim czasie dwie zakonnice z prostytutkÂą pĂŞdziÂły na porodĂłwkĂŞ. DziewczynĂŞ ktoÂś wczeÂśniej brutalnie zepchn¹³ ze schodĂłw, bo nie zapÂłaciÂła za czynsz. Dziecko s. Anna pomogÂła oddaĂŚ do adopcji.
Te i inne historie – a trudno tu licytowaĂŚ, ktĂłra bardziej mrozi krew w ÂżyÂłach, bo jak podkreÂśla siostra, wszystkie sÂą jak z horroru – zakonnica ze Zgromadzenia SiĂłstr Marii Niepokalanej przytacza je w wywiadach, reportaÂżach. Na spotkaniu z mÂłodzie¿¹ w WoÂłczynie, z pasjÂą i przejĂŞciem przekonuje, Âże kobieta nawet jeÂśli sprzedaje swoje ciaÂło na ulicy, w Âśrodku jest piĂŞkna, i to nie prawda, Âże jest tylko grzechem. Wreszcie, Âże kobiet z ulicy nie moÂżna potĂŞpiaĂŚ i byĂŚ obojĂŞtnym, bo przecieÂż za wyrazistym, czasem wulgarnym makijaÂżem i w wysokich ÂświecÂących kozakach chowa siĂŞ poniÂżenie, wstyd, cierpienie. "Czy ktoÂś z was modliÂł siĂŞ kiedyÂś za kobietĂŞ parajÂącÂą siĂŞ prostytucjÂą"? – krzyczy na scenie. Konsternacja miesza siĂŞ ze zdumieniem. I dÂługa cisza.
Fot. Getty Images/FPM Siostra mĂłwi wszĂŞdzie, by nie uÂżywaĂŚ sÂłowa "prostytutka": – To jest w mentalnoÂści przeciĂŞtnego czÂłowieka osoba ze stygmatem, bezosobowa istota na starcie. Spojrzenie ucznia Chrystusa to spojrzenie na czÂłowieka, a nie koncentracja na grzechu.
UtarÂło siĂŞ, Âże siostra ma "parcie na szkÂło", bo co chwilĂŞ pojawia siĂŞ w mediach. SÂłynna zakonnica od prostytutek – jedna z dwĂłch, bo jest jeszcze siostra Barbara – dzisiaj juÂż z du¿¹ rezerwÂą reaguje na propozycje wywiadu. Bo to nic nie daje. O prostytutkach wci¹¿ mĂłwi siĂŞ z pogardÂą i przymruÂżeniem oka.
– Jest szum, sensacja, taki chwytliwy temacik, a co ja z tego konkretnie mam dla Stowarzyszenia? Co majÂą z tego te kobiety? – tÂłumaczy. I trudno nie przyznaĂŚ jej racji. Zakonnica prowadzi jedyny (!) oÂśrodek w skali kraju, ktĂłry pomaga kobietom zarabiajÂącym swoim ciaÂłem uwolniĂŚ siĂŞ z ÂłaĂącuchĂłw wÂłasnego i cudzego zniewolenia. To tylko kropla w g³êbinach oceanu potrzeb.
Ze studni pod rynnĂŞ
Siedziba Stowarzyszenia Marii Niepokalanej Na Rzecz Pomocy DziewczĂŞtom i Kobietom, to dwa pokoiki w domu zakonnym SiĂłstr przylepionym do parafii WniebowziĂŞcia NajÂświĂŞtszej Marii Panny w Katowicach. Ten adres (KrasiĂąskiego 21) – w przeciwieĂąstwie do lokalizacji samego oÂśrodka, gdzie mieszkajÂą i resocjalizujÂą siĂŞ "dziewczyny" – znajÂą wszyscy, takÂże prostytutki. Czasem w nocy dzwoni dzwonek. KtĂłraÂś decyduje siĂŞ przeÂłamaĂŚ opĂłr i przychodzi pogadaĂŚ. Czasem z dzieckiem na rĂŞku. W ciasnym pokoiku na parterze jest miejsce, Âżeby wygodnie usi¹œÌ i wyrzuciĂŚ z siebie pierwszy krzyk. Siostra Anna: – Nie pytam wtedy, jak mogĂŞ Ci pomĂłc, ale czego TY chcesz dla siebie?
Za plecami siostry, na œcianie gigantyczna fototapeta. Szeroki horyzont b³êkitnego morza zlewaj¹cego siê z lazurem nieba. Na pierwszym planie palma, z³oty piasek i drewniany mostek udaj¹cy prowizoryczne molo. Kojarzy siê jednoznacznie: fragment utraconego raju...
Zakonnica jest dobrze zbudowana, ma ostre spojrzenie, budzi od razu respekt. W kontakcie z kobietami z ulicy (ale nie tylko) wyznaje zasadê: nigdy nic na si³ê, bo Jezus mówi "jeœli chcesz", a nie "musisz". Nigdy te¿ nie potêpia, nie moralizuje. Siostra Anna to czêsto pierwsza osoba w ¿yciu kobiety doœwiadczaj¹cej procederu prostytucji, która niczego od niej nie oczekuje, nie gardzi, nie ocenia.
– One przychodzÂą tu z wÂłasnej woli. Z ró¿nych powodĂłw, czĂŞsto juÂż u kresu, z myÂślami samobĂłjczymi, z lĂŞkami. I okazuje siĂŞ, Âże sam fakt prostytucji jest jedynie wierzchoÂłkiem gĂłry lodowej. Te kobiety robiÂły to nie tylko dlatego, Âże nie byÂło w domu za co kupiĂŚ dziecku jedzenia, ciuchĂłw, nie byÂło na czynsz. WyjÂście na ulicĂŞ to suma ró¿nych wypadkowych, pogmatwane historie i g³êbokie rany wyniesione z domu – twierdzi siostra Anna.
Na liœcie tych ran obok nadu¿yÌ seksualnych i przemocy domowej, pojawia siê te¿ wpajane przez rodziców poczucie winy za rozpad ich ma³¿eùstwa, g³êboko ukszta³towane poczucie odrzucenia (bo od pocz¹tku mama mnie nie chcia³a). Czêsto proceder wejœcia w prostytucjê do z³udzenia przypomina historiê Kopciuszka z filmu Pretty Woman. Dziewczyna daje siê uwieœÌ mê¿czyŸnie, zakochuje siê. Potem okazuje siê, ¿e on mia³ w tym interes i teraz to ona musi na niego zarabiaÌ. Ukochany wystawia j¹ na ulicê.
– JeÂśli w domu rodzinnym byliÂśmy waÂżni dla taty i mamy, lampka nam siĂŞ szybciej w takiej sytuacji zapali, Âże gdzieÂś tu dochodzi do manipulacji, przemocy. Mamy wiĂŞksze poczucie swojej wartoÂści i tym samym po latach Âżycia w domu peÂłnym miÂłoÂści jesteÂśmy "bardziej wykwintni" w doborze partnera. Ale ci, ktĂłrzy majÂą deficyt poczucia bliskoÂści, pakujÂą siĂŞ w niebezpieczne relacje.
Zaskakuje fakt, Âże do drzwi na KrasiĂąskiego puka coraz wiĂŞcej dziewczÂąt nie – jak moÂżna by przypuszczaĂŚ – z "marginesu spoÂłecznego" czy rodzin dysfunkcyjnych, rozbitych alkoholem, ale z tzw. przeciĂŞtnych krajowych. Oboje rodzice wyksztaÂłceni, pracujÂą, zarabiajÂą nieÂźle, dziecko (dziewczyna) ma swĂłj pokĂłj, pozornie wszystko, co potrzeba. A jednak trafia na ulicĂŞ. Jak twierdzi siostra, to w ogromnej mierze "zasÂługa" albo zbyt wygĂłrowanych wymagaĂą ze strony rodzicĂłw, albo braku zainteresowania dzieckiem, albo – co najczĂŞÂściej umyka uwadze przeciĂŞtnego rodzica – braku staÂłoÂści w relacjach w rodzinie.
Siostra BaÂłchan: – Rodzice pracujÂą, a dziecko przerzucane jest od babci do ciotki lub sÂąsiadki. Takie przekazywanie z rÂąk do rÂąk budzi u dziecka subiektywne odczucie porzucenia, niskie poczucie swojej wartoÂści, co moÂże zaowocowaĂŚ w przyszÂłoÂści rzuceniem siĂŞ w ramiona pierwszej lepszej osoby, ktĂłra powie I love you.
Mozaika
Z danych Ministerstwa Spraw Wewnêtrznych i Administracji wynika, ¿e w Polsce ok. 13 tys. kobiet prostytuuje siê (mówi siê te¿ o dwóch tysi¹cach prostytuuj¹cych siê mê¿czyzn). Liczba ta nie obejmuje blisko 4 tys. tzw. tirówek, z których wiêkszoœÌ to Bu³garki i Ukrainki.
W Polsce niewielu jest "specjalistĂłw" – badaczy Âśrodowiska prostytutek. Do wyjÂątkĂłw naleÂży seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski. Badania przez niego przeprowadzone potwierdzajÂą, Âże zdecydowana wiĂŞkszoœÌ kobiet wchodzi w prostytucjĂŞ z powodĂłw finansowych. Ponad jedna trzecia polskich prostytutek jest w wieku okoÂło 20-25 lat. Blisko 70 proc. ma wyksztaÂłcenie zawodowe lub Âśrednie.
Z kolei z raportu na temat Âżycia seksualnego samych tylko ÂślÂąskich prostytutek wyÂłania siĂŞ szkic przeciĂŞtnej "dziewczyny" z agencji towarzyskiej. InicjacjĂŞ seksualnÂą przechodzi w wieku 16-17 lat, przyjmuje od oÂśmiu do... czterdziestu klientĂłw tygodniowo. Czasem na dobĂŞ jest ich piĂŞciu, bywa, Âże do trzydziestu. Ze ÂślÂąskiego raportu, ktĂłrego autorami sÂą seksuolodzy Krzysztof Nowosielski i Robert Kowalczyk (badania rozpoczĂŞli na ÂŚlÂąskiej Akademii Medycznej), wynika teÂż, Âże wiĂŞkszoœÌ ankietowanych kobiet to osoby... wierzÂące (co prawda, grupa ta wydaje siĂŞ maÂło reprezentatywna, skoro badaniem – o zgodĂŞ lekarze musieli pytaĂŚ sutenerĂłw – objĂŞto jedynie trzydzieÂści spoÂśrĂłd docelowo stu prostytutek z agencji towarzyskich na terenie Katowic). Siostra BaÂłchan potwierdza jednak, Âże jest sporo przypadkĂłw, w ktĂłrych wydaje siĂŞ, Âże Âżycie prywatne takiej kobiety diametralnie odstaje od "zawodu" z ulicy. ChoĂŚ panie raczej nie zaglÂądajÂą do koÂścioÂła, duÂżo z nich ma juÂż mê¿ów i dzieci, pozornie uÂłoÂżone Âżycie. Problem w tym, Âże z reguÂły nikt w rodzinie nie wie o profesji mamy. JeÂśli ta trafia do oÂśrodka i na terapiĂŞ, siostra stanowczo odradza dzielenia siĂŞ tÂą tajemnicÂą. Tym bardziej z dzieĂŚmi.
– A po co? – pyta. – Nie ma takiej potrzeby. Dziecku lepiej pozwoliĂŚ zachowaĂŚ wszystko to, co najpiĂŞkniejsze w mamie. Ono moÂże takiej prawdy nie wytrzymaĂŚ. Jak powiesz, to musisz z dzieckiem od nowa wszystko przerobiĂŚ, wtajemniczyĂŚ. To tak, jakby alkoholik w czasie terapii non stop mĂłwiÂł o piciu. Po jakimÂś czasie nie wytrzyma i odpali butelkĂŞ.
Nieoficjalnie szacuje siĂŞ, Âże na ulicach samych tylko Katowic swoje ciaÂło za pieniÂądze sprzedaje ponad tysiÂąc kobiet. DokÂładnie nie wiadomo ile z nich ma juÂż dzieci, ile je rodzi, ile oddaje do adopcji.
W ÂścisÂłym centrum metropolii gĂłrnoÂślÂąskiej obwiÂązuje rzucajÂący siĂŞ w oczy podziaÂł: inna dzielnica, inna "jakoœÌ". Jak w mozaice. Na Mariackiej, zamkniĂŞtej strzelistÂą wie¿¹ neogotyckiego koÂścioÂła, do niedawna jeszcze staÂły te starsze, pomarszczone, przepite. OblegaÂły bramy cuchnÂących i zrujnowanych secesyjnych kamienic. K³êby prostytuujÂących siĂŞ alkoholiczek i skrajnie wyniszczonych przez los mĂŞÂżczyzn kilka miesiĂŞcy temu schowaÂły siĂŞ w czeluÂściach zatĂŞchÂłych budynkĂłw, bo wÂładze miasta wyremontowaÂły ulicĂŞ. MiaÂł tu powstaĂŚ g³ówny deptak spacerowy miasta. MaÂło kto ma jednak ochotĂŞ na przechadzki w tym miejscu. Kilkaset metrĂłw dalej, na Szkolnej, miĂŞdzy WydziaÂłem Nauk SpoÂłecznych a Dziekanatem Uniwersytetu ÂŚlÂąskiego znacznie mÂłodsze twarze. NiektĂłre z nich to studentki – w nocy zarabiajÂą na czynsz i kieszonkowe. Wreszcie rĂłg Francuskiej i PowstaĂącĂłw. MÂłode, pó³nagie prostytutki stojÂą tu miĂŞdzy aluminiowÂą siedzibÂą banku a okazaÂłym gmachem Biblioteki ÂŚlaskiej, pod murami cmentarza zwanego ÂślÂąskimi PowÂązkami, vis-a-vis okien... domu gĂłrnoÂślÂąskiego metropolity.
Na ulicy nie ma czasu
Kilkakrotnie w tym miejscu czai³a siê policja. Prawdopodobnie z zamiarem interwencji. Ktoœ opowiedzia³, ¿e by³ œwiadkiem, gdy kilka lat temu do "Magdaleny" z ulicy wyszed³ sam abp Damian Zimoù. Przebieg póŸniejszych wydarzeù wskazuje, ¿e to on w³aœnie by³ przypuszczalnie jednym z orêdowników powstania w Koœciele oœrodka opieki nad prostytutkami. Inicjatywa oficjalnie wysz³a co prawda od w³adz miasta, ale ktoœ musia³ przecie¿ je inspirowaÌ. W 1998 r. ówczesny prezydent Katowic, Henryk Dziewior, zwróci³ siê do s. Angeli Kuboù, matki generalnej Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej w Rzymie, z proœb¹ o wydelegowanie jednej siostry do pracy z ¿eùsk¹ m³odzie¿¹, która znalaz³a siê w niebezpieczeùstwie prostytucji lub w innych zorganizowanych formach wykorzystania seksualnego. Jej wybór pad³ na Annê.
Jak przyznaje s. BaÂłchan Katarzynie WiÂśniewskiej w wywiadzie-rzece Kobieta nie jest grzechem (siostra lubi wracaĂŚ do tej ksi¹¿ki), na komunikat przeÂłoÂżonej, Âże zostanie oddelegowana do pracy z "dziewczynami z ulicy" wybuchnĂŞÂła gromkim Âśmiechem. To miaÂł byĂŚ eksperyment, praca wÂłaÂściwie pionierska w skali kraju, dajÂąca posmak "nowej przygody". Z drugiej strony pojawiÂł siĂŞ konflikt interesĂłw. Siostra szykowaÂła siĂŞ do pracy z dziewczĂŞtami uzaleÂżnionymi od narkotykĂłw, a nie prostytutkami. Co prawda, zakonnica nie baÂła siĂŞ ulicy, bo od roku pracowaÂła juÂż wtedy jako street-workerka z dzieĂŚmi w OÂśrodku Rehabilitacyjno-Wychowawczym dla Dzieci i MÂłodzieÂży "Dom Anio³ów Stró¿ów". W jednym palcu miaÂła dworzec i katowickie ulice. ÂŚwiat w Âświecie, gdzie rzÂądzÂą odrĂŞbne prawa, inni ludzie. Dworzec ma swojego "krĂłla" bezdomnych, ulice jak PowstaĂącĂłw, Francuska, Szkolna, czy Mariacka – swoich opiekunĂłw, "wÂłaÂścicieli", sutenerĂłw. KryjÂą siĂŞ. SÂą czujni, by nie przekroczyĂŚ ich terenu.
Siostra Anna: – Na ulicy nie ma czasu. JeÂśli chcesz coÂś zdziaÂłaĂŚ, podchodzisz do prostytuujÂącej siĂŞ dziewczyny, wrĂŞczasz wizytĂłwkĂŞ i mĂłwisz: jeÂśli chcesz, pomoÂżemy. Nie Âżadne tam "Jezus ciĂŞ kocha", bo to dla niej maÂło co znaczy. Ona musi tego doÂświadczyĂŚ i tu wÂłaÂśnie jest nasza rola, myÂślĂŞ Âże o wiele trudniejsza.
- Potem trzeba siĂŞ zwijaĂŚ, bo albo konkurentki siĂŞ denerwujÂą, Âże odstraszasz klientĂłw, albo sutener ciĂŞ namierzy – dodaje siostra.
Jak z "archiwum X"
Zakonnica na ulicĂŞ wychodziÂła zawsze w habicie. To przeszkadzaÂło i pomagaÂło jednoczeÂśnie. W kaÂżdym razie, kobiety od razu widziaÂły, z kim majÂą do czynienia. Teraz – po oÂśmiu latach – wiĂŞcej czasu spĂŞdza w oÂśrodku. TrochĂŞ siĂŞ wypaliÂła, praca na ulicy robi swoje, nie da siĂŞ zostaĂŚ obojĂŞtnym. Wyszkoleni pracownicy wychodzÂą co noc na ulice miasta, zwykle dwĂłjkami, dla bezpieczeĂąstwa. KrĂłtki, ale treÂściwy kontakt wystarcza w wielu przypadkach, by za jakiÂś czas dziewczyna zapukaÂła do drzwi oÂśrodka. WrĂŞczenie wizytĂłwki z telefonem to pierwszy gest zaufania.
Adres i lokalizacja placĂłwki jest pilnie strzeÂżona. Siostra nie wpuszcza tu ani dziennikarzy, ani nikogo z zewnÂątrz. Chodzi o bezpieczeĂąstwo (Âżeby sutenerzy nie namierzyli swoich pracownic) i spokĂłj, intymnoœÌ. W oÂśrodku (na dwĂłch zdjĂŞciach ze stron internetowych widaĂŚ jedynie fragment ogrodu i obszernÂą salĂŞ kominkowÂą) jest miejsce dla okoÂło piĂŞtnastu kobiet z dzieĂŚmi. Na wstĂŞpie dostajÂą to, co najpilniejsze: czystÂą bieliznĂŞ, poÂściel i ³ó¿ko do spania. Z reguÂły uciekÂły z domu lub ulicy bez niczego. Pomoc medyczna, konsultacje psychologiczne, badanie u ginekologa, wsparcie – to kolejne etapy. NajwaÂżniejsze to zbudowaĂŚ relacjĂŞ zaufania.
Terapia w oÂśrodku s. BaÂłchan trwa dziewiĂŞĂŚ miesiĂŞcy. Analogia do powstawania ludzkiego Âżycia – choĂŚ trÂąci banaÂłem – nie jest tu wcale pÂłytka ani przesadna. Kobiety, ktĂłre z ró¿nych przyczyn trafiÂły na ulicĂŞ, dotknĂŞÂły dna, a teraz chcÂą siĂŞ od niego odbiĂŚ, uczÂą siĂŞ tu dosÂłownie wszystkiego, od podstaw: obsÂługi pralki, jak posÂługiwaĂŚ siĂŞ Âżelazkiem (czĂŞsto trzeba przekonaĂŚ je, Âże prasowanie czasem siĂŞ przydaje); szkolÂą siĂŞ jak... obraĂŚ ziemniaki, ukroiĂŚ chleb, a potem posmarowaĂŚ go masÂłem, uÂłoÂżyĂŚ jadÂłospis, zadbaĂŚ o porzÂądek wokó³ siebie, umyĂŚ podÂłogĂŞ, podlewaĂŚ i sadziĂŚ kwiatki; uczÂą, Âże "forsa" jest nie tylko do wydawania. ÂŻe sÂą rachunki do pÂłacenia, Âże dobrze jest to zaplanowaĂŚ.
Siostra BaÂłchan: – WiĂŞkszoœÌ z nich nie wie, jak siĂŞ bawiĂŚ z dzieckiem, co wiĂŞcej dziwiÂą siĂŞ, Âże ono tego w ogĂłle potrzebuje. Nie markowych adidasĂłw za kupĂŞ kasy, ale Âżeby matka byÂła obok, spojrzaÂła, pogÂłaskaÂła. ÂŻeby powiedziaÂła: sÂłuchaj, razem damy radĂŞ, bĂŞdzie dobrze. Same w swoim Âżyciu nie doÂświadczaÂły nigdy takiej opieki.
Mamy z ulicy, jeÂśli same ÂżyÂły w patologii, zadowalajÂą siĂŞ przekonaniem, Âże i tak stwarzajÂą swoim dzieciom warunki o niebo lepsze niÂż same miaÂły. W koĂącu nie bijÂą, nie kopiÂą, nie opluwajÂą swoich dzieci. A tu nagle ktoÂś "wymaga", Âżeby przytuliÂły, tÂłumaczy, Âże dziecko zamiast pluszowego misia, pragnie kontaktu z osobÂą, z mamÂą.
Problem pojawia siĂŞ, kiedy maluch pyta "gdzie jest mĂłj tata?". Najgorsze to powiedzieĂŚ wtedy, Âże go w ogĂłle nie ma. Wiek dziecka jest tu wskaÂźnikiem, ale zrozumie zawsze, jeÂśli usÂłyszy, Âże po prostu nie udaÂło siĂŞ byĂŚ razem. To nie obniÂża wartoÂści dziecka, nie umniejsza miÂłoÂści mamy.
SÂą przypadki, Âże do oÂśrodka trafiajÂą kobiety z dzieĂŚmi, ktĂłre przez lata ÂżyÂły w barakach. Nie wiedzÂą, co to jest Âłazienka, sedes, umywalka. – I tu jest jazda dopiero – opowiada siostra – taki maluch potrafi siedzieĂŚ caÂły dzieĂą w Âłazience i spuszczaĂŚ wodĂŞ ze zbiornika w toalecie. Jak opró¿ni siĂŞ, czeka cierpliwie na napeÂłnienie i przyciska do oporu.
ChoĂŚ, jak twierdzi zakonnica, to i tak dobra sytuacja. Znacznie gorzej, jeÂśli trzeba przekonywaĂŚ i matkĂŞ i dziecko, Âżeby siĂŞ umyÂły. Bo w barakach nie byÂło takich zwyczajĂłw.
Siostra splata rĂŞce i spoglÂąda za okno. Wreszcie wzdycha: – Te kobiety sÂą jak wyjĂŞte z "archiwum X". Na poczÂątku nic o nich nie wiemy, czĂŞsto nie majÂą nawet dokumentu toÂżsamoÂści czy ubezpieczenia.
Wracaj na ulicĂŞ!
Bywa, Âże reagujÂą agresjÂą, w czasie terapii wyskakujÂą z krzeseÂł, uciekajÂą z hukiem z sali. Rany sÂą tak g³êbokie. ByÂły sytuacje, Âże obrzucaÂły siĂŞ wyzwiskami. Raz nawet rzuciÂły siĂŞ na siebie z noÂżami, kiedy indziej z tÂłuczkiem do miĂŞsa. Siostra Barbara, ta druga od "upadÂłych anio³ów", szczupÂła, drobna, musiaÂła wkroczyĂŚ z piĂŞÂściami. – WypominaÂła mi potem, Âże mnie to nigdy nie ma w takich sytuacjach – mĂłwi pó³¿artem s. Anna – z miejsca by odskoczyÂły od siebie!
Zakonnica masywnej postury nie da sobie "w kaszĂŞ dmuchaĂŚ". Kiedy do oÂśrodka wkracza przemoc, stawia sprawĂŞ na ostrzu noÂża: "Tu nie ma na to miejsca, jak chcesz siĂŞ biĂŚ, wracaj na ulicĂŞ!". To skutkuje.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Val Dee
Gość
|
 |
« Odpowiedz #1 : Sierpień 17, 2009, 08:23:31 » |
|
Anna "od upadÂłych anio³ów", z zawodu mechanik obrĂłbki skrawaniem, skoĂączyÂła teologiĂŞ na KUL-u, potem trzyletnie studia z psychoterapii krĂłtkoterminowej i kilka innych kursĂłw we WÂłoszech, Holandii. ProwadziÂła dzieciĂŞce grupy teatralne. Jako kobieta czuje siĂŞ posÂłana przez KoÂśció³ do odrzuconych. Taki jest teÂż charyzmat jej Zgromadzenia: opieka nad kobietami moralnie zagroÂżonymi, tak dorosÂłymi, jak dziewczynkami. Ró¿ni ludzie pytajÂą jÂą o efekty jej pracy. Czy to ma sens, czy z prostytucji da siĂŞ kogoÂś na staÂłe wyciÂągn¹Ì? – Bez mocy z nieba, nie ma mowy! – mĂłwi. – To BĂłg daje czas i miejsce. Z peÂłnÂą ÂświadomoÂściÂą dodaje: – GdybyÂśmy, jako zespó³ ludzi, nie byli Âświadkami, tego, Âże BĂłg uzdrawia czÂłowieka z tego, co pod wzglĂŞdem medycznym i psychologicznym wydaje siĂŞ nie do pokonania, niemoÂżliwe, dawno bym juÂż odpuÂściÂła. Tu dokonuje siĂŞ tajemnica spotkania miĂŞdzy Bogiem a czÂłowiekiem. Na koniec jest uÂśmiech NajwaÂżniejsze to stworzyĂŚ tym kobietom choĂŚby pozory domu, nawiÂązaĂŚ niĂŚ relacji, zaufania, daĂŚ poczucie staÂłoÂści. CzĂŞsto kobiety mĂłwiÂą z Âżalem, Âże nie wiedziaÂły o istnieniu oÂśrodka. Ale pracownicy szybko stawiajÂą je do pionu. Nie ma czasu na pÂłacz nad rozlanym mlekiem. WaÂżniejsze jest "tu i teraz", czy, jak mĂłwi zakonnica, to, "co chciaÂłabyÂś, Âżeby siĂŞ teraz dziaÂło". Tu nie wyciÂąga siĂŞ nikogo za sznurek, trzeba dotrzeĂŚ do g³êbokich pragnieĂą czÂłowieka, do tego, co byÂło w Âżyciu dobre, piĂŞkne, bo musiaÂło teÂż i tak byĂŚ. Wtedy sÂą efekty. Trzeba oderwaĂŚ siĂŞ od przekonania, Âże wszystko jest zÂłe i beznadziejne. NiektĂłre kobiety wychodzÂą z prostytucji latami, omijajÂą dom siĂłstr szerokim Âłukiem. Innym wystarczy dziewiĂŞĂŚ miesiĂŞcy. RuszajÂą w Âświat z lepszym nastawieniem, czĂŞsto przeszkolone lub gotowe do nauki nowego zawodu: fryzjerki, kasjerki, moÂże kosmetyczki. ZmieniajÂą adres, wyjeÂżdÂżajÂą. WalczÂą. Po dwĂłch latach siostra dostaje esemesa: "Jest dobrze. DziĂŞkujĂŞ". Ale jest teÂż tak, Âże mijajÂą miesiÂące terapii, a dziewczyny ciÂągle wracajÂą na ulicĂŞ. Gdy podwinie siĂŞ noga, Âżycie komplikuje siĂŞ jeszcze bardziej – pusty portfel albo w oÂśrodku spoÂłecznym nie chcÂą daĂŚ zasiÂłku, z przychodni zdrowia wyrzucajÂą, bo nie ma ubezpieczenia – wtedy prostytutki znowu dzwoniÂą do siostry. A ona znowu pomaga. Biega do urzĂŞdĂłw, lekarzy. – To ma sens, bo nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie wÂłaÂściwy moment – tÂłumaczy. – WykorzystujĂŞ takie sytuacje, bo jest okazja, Âżeby w drodze do miasta czy urzĂŞdu pogadaĂŚ. Z ujmujÂącÂą szczeroÂściÂą wyznaje, Âże czasem ma doœÌ, Âże brak siÂły. Ma Âżal trochĂŞ do paĂąstwa, trochĂŞ do ludzi. W Polsce jest na pĂŞczki oÂśrodkĂłw dla narkomanĂłw, alkoholikĂłw czy w rozmaity sposĂłb uwikÂłanych i poraniony ludzi. A prostytutki? Jak wyklĂŞte, ciÂągle na marginesie. Jedyny dla nich adres: Katowice, KrasiĂąskiego (warszawska fundacja La Strada, choĂŚ wspó³pracuje ze stowarzyszeniem ze ÂŚlÂąska, zajmuje siĂŞ g³ównie handlem ludÂźmi). Tymczasem tereny przygraniczne, caÂłe Pomorze, Wschodnia Âściana kraju – to pustka. Siostra i jej pracownicy piszÂą projekty, podania, apelujÂą, ale coraz mniej jest chĂŞtnych, Âżeby pomĂłc. Utrzymanie jednej kobiety w oÂśrodku to Âśrednio 28 zÂł na dobĂŞ (samo wyÂżywienie i nocleg). A gdzie terapia, gdzie leki? Siostra czĂŞsto k³óci siĂŞ z Panem Bogiem. To rodzaj buntu. Ale w odpowiedzi przychodzi zwykle jeden uÂśmiech. Wystarczy, Âże twarz podopiecznej w oÂśrodku zmieni siĂŞ od szczerego wybuchu radoÂści. To ÂświateÂłko, Âże coÂś drgnĂŞÂło. Anna BaÂłchan: – Dla tego jednego wybuchu i uÂśmiechu kaÂżdego przebywajÂącego z nami dziecka i kobiety, warto znowu daĂŚ z siebie wszystko. Joanna BroÂżek – redaktor "Tygodnika Powszechnego". Wspó³autorka zbioru reportaÂży "PamiĂŞĂŚ, ktĂłra ³¹czy. Polscy chrzeÂścijanie w dialogu z ÂŻydami i judaizmem". Mieszka w Katowicach. artykuÂł w dwĂłch czĂŞÂściach bo siĂŞ w jednym poÂście caÂły tekst nie zmieÂściÂł - proszĂŞ moderatorĂłw o wyrozumiaÂłoœÌ  a tu link: http://wiadomosci.onet.pl/1570446,2677,1,wyklete_anioly,kioskart.html
|
|
« Ostatnia zmiana: Sierpień 17, 2009, 08:28:22 wysłane przez Val Dee »
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #2 : Sierpień 17, 2009, 09:34:02 » |
|
Chylê g³owê przed tymi kobietami. To jest realna pomoc i walka o godnoœÌ kobiety. Konkretne czyny, a nie czcze gadanie o mi³oœci. Ale mo¿na rówine¿ cynicznie powiedzieÌ jak ktoœ z tego forum "same winne s¹ swojej sytuacji, tak sobie wybra³y"...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kamil771
Gość
|
 |
« Odpowiedz #3 : Sierpień 17, 2009, 11:28:50 » |
|
A ja jakoœ nie trawiê tego artyku³u. Z pewnoœci¹ zdarzaj¹ siê sytuacjê gdzie kobiety s¹ porywane,wiêzione,g³odzone i tak dalej. To jest inna sprawa. Ale zdecydowana wiêkszoœÌ z nich wybiera tê profesjê tak jak zreszt¹ pisze w tym artykule ze wzglêdów finansowych,dla w³asnej wygody,i mo¿liwoœci zdobycia szybko i ³atwo wiêkszych pieniêdzy.Moim zdaniem ten problem nigdy nie zniknie i nawet siê nie zmniejszy,ten "zawód" istnia³ zawsze i tak bêdzie do koùca œwiata. Myœlê,ze te panie zas³uguj¹ na szczególne potêpienie ze strony ca³ego spo³eczeùstwa i nie mo¿na tu mówiÌ o jakiejkolwiek litoœci. Wiem,¿e jestem bardzo surowy ale takie jest moje zdanie. Nie wierzycie mi? Obejrzyjcie sobie dla przyk³adu: http://www.youtube.com/watch?v=l92ok_SHxsQhttp://www.youtube.com/watch?v=6Wuz2lNZsR0
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #4 : Sierpień 17, 2009, 14:06:04 » |
|
Mylisz siê kamil771 i to ogromnie. Widze, ¿e Twoja znajomoœÌ kobiecej psychiki jest praktycznie zerowa. ByÌ prostytutk¹ dla "w³asnej wygody" i "³atwych pieniêdzy"... [to co mówisz stanowi bardzo znikomy odsetek, a nie wiêkszoœÌ]. Proszê nie kompromituj siê i nie kpij z kobiet. Do tego jeszcze je potêpiaÌ jak leci?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
janneth
 Skryba, jakich maÂło
Punkty Forum (pf): 23
Offline
Płeć: 
Wiadomości: 1642
Zobacz profil
Email
|
 |
« Odpowiedz #5 : Sierpień 17, 2009, 14:44:02 » |
|
Ale zdecydowana wiêkszoœÌ z nich wybiera tê profesjê tak jak zreszt¹ pisze w tym artykule ze wzglêdów finansowych,dla w³asnej wygody,i mo¿liwoœci zdobycia szybko i ³atwo wiêkszych pieniêdzy.Moim zdaniem ten problem nigdy nie zniknie i nawet siê nie zmniejszy,ten "zawód" istnia³ zawsze i tak bêdzie do koùca œwiata. Myœlê,ze te panie zas³uguj¹ na szczególne potêpienie ze strony ca³ego spo³eczeùstwa i nie mo¿na tu mówiÌ o jakiejkolwiek litoœci.
Do tanga zawsze trzeba dwojga. Zawód ten nie istnieje wy³¹cznie dlatego, ¿e s¹ kobiety, które sprzedaj¹ siê za pieni¹dze. One sprzedaj¹ siê komuœ, za zwyczaj mê¿czyŸnie. Nie obarczaj wiêc jedynie kobiet win¹ za istnienie prostytucji, poniewa¿ aby "sprzedaÌ" jakiœ "produkt", musi istnieÌ "klient", który go kupi. Aby dopatrzeÌ siê sedna problemu trzeba dotrzeÌ do jego Ÿród³a. Co by³o pierwsze: kura czy jajko? Co najpierw musia³o powstaÌ, by rozwinê³a siê prostytucja? Czy w³aœnie nie klient, który szuka jednorazowej uciechy za któr¹ gotów jest zap³aciÌ? Nie mo¿emy obwiniaÌ prostytutki za istnienie prostytucji. Sprzeda¿ op³acalna jest do tej pory, dopóki na dany produkt jest zapotrzebowanie. Z artyku³u wynika, ¿e prostytuuj¹cych siê mê¿czyzn jest wielokrotnie mniej ni¿ prostytuuj¹cych siê kobiet. Oznacza to, ¿e kobiety nie tak czêsto jak w³aœnie mê¿czyŸni szukaj¹ tego typu wra¿eù. Czy zatem s³usznie obwiniasz kobiety za istnienie prostytucji? Czy sedno problemu rzeczywiœcie le¿y w tym, ¿e stoj¹ na ulicach kusz¹c wdziêkami? Obejrza³am film o Galeriankach, jaki tu zamieœci³eœ. Niestety jest to szara rzeczywistoœÌ i ogl¹daj¹c go wyobra¿a³am sobie, ¿e byÌ mo¿e w³aœnie w takim œrodowisku przyjdzie wychowywaÌ siê mojej córce, jeœli bêdê kiedyœ tak¹ mia³a. Oziêb³oœÌ rodziców tej dziewczyny jest pora¿aj¹ca i to ona jest g³ówn¹ si³¹ sprawcz¹ tego, ¿e dziewczynka podejmuje taki wybór, ¿e decyduje siê sprzedaÌ swoje dziewictwo za telefon! Jeœli naprawdê w tym filmie oburza Ciê to niewinne dziecko, a nie postawa jego rodziców, to proszê Ciê - obejrzyj go ponownie. To rodzice wytykali jej, ¿e nie ma kole¿anek, to rodzicom nie pasowa³o, ¿e dziecko odstaje od reszty rówieœników. Ona siê po prostu dostosowa³a do œrodowiska. Kole¿anek, które szydz¹ z jej wygl¹du, kolegów, których œmieszy jej tani i ju¿ bezwartoœciowy telefon, w efekcie równie¿ dostosowa³a siê do rodziców, do tego, co oni sami sob¹ reprezentuj¹. Brak mi³oœci w ma³¿eùstwie, przyprowadzanie do domu kochanków, to wszystko j¹ znieczuli³o i zobojêtni³o. Nie mia³a dobrego wzoru w domu, wiêc nie wiedzia³a, ¿e mo¿na byÌ szczêœliwym postêpuj¹c inaczej. Takich rodzin jest pewnie wiele, nie wiadomo ile, z zewn¹trz wszystkie wydaj¹ siê byÌ normalne. Ale w œwiecie, gdy ka¿dy goni za pieni¹dzem, za tym by mieÌ a nie by byÌ, zatracane s¹ podstawowe relacje ³¹cz¹ce ludzi. Dzieci maj¹ za wzór to, co widz¹ w domu i dooko³a siebie. W jaki sposób maj¹ nauczyÌ siê innego postêpowania ni¿ to, które ich otacza? Ja w przeciwieùstwie do Ciebie czujê litoœÌ dla takich dziewczyn. Bo nie mia³y dzieciùstwa jakie ja mia³am, bo nie nauczy³y siê tworzyÌ relacji, które nie procentowa³y by im materialnie, nie nauczono ich po prostu kochaÌ, bo nigdy nie by³y kochane. Nie dosta³y nic bezinteresownie, wiêc nic te¿ bezinteresownie nie daj¹. Nale¿y im siê pomoc i to, co robi¹ siostry opisane w artykule jest najpiêkniejsz¹ rzecz¹, jak¹ mo¿na zaoferowaÌ cz³owiekowi. A Ty Kamilu, Ty spowodowa³eœ kiedykolwiek pierwszy szczery uœmiech na czyjejœ twarzy?
|
|
« Ostatnia zmiana: Sierpień 17, 2009, 14:44:40 wysłane przez janneth »
|
Zapisane
|
The Elum do grieve The oak he do hate The willow do walk if ye travels late.
|
|
|
Val Dee
Gość
|
 |
« Odpowiedz #6 : Sierpień 17, 2009, 15:15:07 » |
|
hmmm zasadniczo wÂątek miaÂł byĂŚ o czymÂś innym ale skoro juÂż dyskutujemy o przyczynach prostytucji to muszĂŞ zgodziĂŚ siĂŞ z janneth...
nie tak dawno temu opuœci³em szko³ê ale nie by³o wtedy a¿ takiego parcia na to aby siê móc pokazaÌ w fajnych ciuchach czy z dobrym telefonem... na szpanerów spogl¹da³o siê wtedy z politowaniem...
presja Âśrodowiska jest naprawdĂŞ teraz bardzo wielka, dziecko najczĂŞÂściej bierze wzorcĂłw od kolegĂłw gdy zabraknie mu autorytetu rodzicĂłw...
du¿¹ winê za to pe³ni¹ sami rodzice - nie zajmuj¹ siê swoim potomstwem, daj¹ siê porwaÌ w wyœcig szczurów, i rywalizacjê kto ma lepszy i dro¿szy samochód, kto bêdzie na kosztowniejszych wakacjach itd - a dziecko ch³onie ten materialny kult z³otego cielca...
mo¿e wprowadzenie mundurków ukróci³oby nieco zjawisko galerianek (w szkole ju¿ nie bêdzie mo¿na by³oby siê lansowaÌ) - ale na to oczywiœcie nie zgodz¹ siê rodzice bo to by³by zamach na wolnoœÌ ich dzieci (tutaj przejawiaj¹c¹ siê jako wolnoœÌ do ubierania siê)
ale im dÂłuÂżej taka kultura seksu i pieniÂądza bĂŞdzie w mediach i spoÂłeczeĂąstwie tym to zjawisko bĂŞdzie powszechniejsze... niestety...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kamil771
Gość
|
 |
« Odpowiedz #7 : Sierpień 17, 2009, 15:51:39 » |
|
Mylisz siê kamil771 i to ogromnie. Widze, ¿e Twoja znajomoœÌ kobiecej psychiki jest praktycznie zerowa. ByÌ prostytutk¹ dla "w³asnej wygody" i "³atwych pieniêdzy"... [to co mówisz stanowi bardzo znikomy odsetek, a nie wiêkszoœÌ]. Proszê nie kompromituj siê i nie kpij z kobiet. Do tego jeszcze je potêpiaÌ jak leci?
Myœlê Arturze,¿e to jednak ty jesteœ w b³êdzie,i mam wra¿enia,¿e ¿yjesz w jakimœ innym œwiecie. Ale na pocz¹tek zacytuj mój przynajmniej jeden post w którym kpiê z kobiet,no dalej-czekam. To co mówiê mo¿e stanowi ma³y odsetek w twoim œwiecie,w moim jest to w³aœnie wiêkszoœÌ. S³ysza³eœ mo¿e o czymœ takim jak "sponsoring"  Jak nie to dowiedz siê czegoœ na ten temat,do równie¿ nale¿y do takiego pojêcia jak "prostytucja" I przestaù to usprawiedliwiaÌ bied¹ i brakiem pieniêdzy!! Czy jak m³oda matka która nie ma na jedzenie dla swojego dziecka we¿nie nó¿ i zabije staruszkê dla kilkuset z³otych te¿ to usprawiedliwisz? Bo przecie¿ nie robi³a tego dla siebie tylko dla dziecka! Bêdzie ona wed³ug twojej moralnoœci usprawiedliwiona? Wiesz,Janneth w moim odczuciu nie mo¿na wszystkiego t³umaczyÌ b³êdami wychowawczymi,myœlê,ze nastolatek powinien umieÌ odró¿niÌ dobro od z³a,powinien staraÌ siê odkryÌ jak nale¿y postêpowaÌ a jak nie nale¿y. Czy jeœli dziecku rodzice nie kupi¹ nowego telefonu to ma iœÌ do kolegi któremu rodzice kupili telefon i zabraÌ mu go si³¹? Nie,cz³owiek jest istot¹ myœl¹c¹ a to do czegoœ zobowi¹zuje, Czy te siostry robi¹ najpiêkniejsz¹ przys³ugê cz³owiekowi? Myœlê,ze w pierwszej kolejnoœci pomoc nale¿y siê ludziom którzy nie poddaj¹ siê tak ³atwo,walcz¹ o godne ¿ycie a nie wybieraj¹ drogê handlu swoim cia³em. A jeœli chodzi o twoje ostatnie zdanie,to no,w realu moje pogl¹dy s¹ takie same jak tutaj na forum,wielu ludzi myœli podobnie,i nie wiem czemu mia³bym byÌ smutny z tego powodu i powodowaÌ smutek u innych?
|
|
« Ostatnia zmiana: Sierpień 17, 2009, 15:54:55 wysłane przez kamil771 »
|
Zapisane
|
|
|
|
wiki
Gość
|
 |
« Odpowiedz #8 : Sierpień 17, 2009, 15:56:22 » |
|
Obejrzałam film o Galeriankach, jaki tu zamieściłeś. Niestety jest to szara rzeczywistość i oglądając go wyobrażałam sobie, że być może właśnie w takim środowisku przyjdzie wychowywać się mojej córce, jeśli będę kiedyś taką miała. Oziębłość rodziców tej dziewczyny jest porażająca i to ona jest główną siłą sprawczą tego, że dziewczynka podejmuje taki wybór, że decyduje się sprzedać swoje dziewictwo za telefon! Jeśli naprawdę w tym filmie oburza Cię to niewinne dziecko, a nie postawa jego rodziców, tak zgadzam się to jest straszne jak wielu rodziców jest nieodpowiedzialnych i chyba nie umiejących kochać, bo inaczej jak można nie akceptować swojego dziecka i nie wspierać? nie rozumiem.......... może wprowadzenie mundurków ukróciłoby nieco zjawisko galerianek (w szkole już nie będzie można byłoby się lansować) - ale na to oczywiście nie zgodzą się rodzice bo to byłby zamach na wolność ich dzieci (tutaj przejawiającą się jako wolność do ubierania się)
skoda, że nie widziałeś rodziców jak pytali o mundurki w szkole mojego dziecka, myślałam że oczy powydrapują dyrektorowi... jak to moje dziecko? szare?ma chodzić ubrane tak jak wszyscy?... i tak po roku noszenia mundurków pomysł padł....przecież musi pokazać nową bluzkę markową, jeansy i tak dalej, niestety tak się dzieje nie tylko w szkołach...wszech obecna konsumpcja i pogoń za modą dominują wszędzie ale im dłużej taka kultura seksu i pieniądza będzie w mediach i społeczeństwie tym to zjawisko będzie powszechniejsze... niestety... niestety tak będzie....... ale nie musi wystarczy rozmawiać ze swoimi dziećmi akceptować je, mądrze tłumaczyć, być cierpliwym a przede wszystkim kochać... próbować warto.. Pozdrawiam  Kamil sponsoring to jak mi się wydaje margines, ale jeżeli występuje wśród nastolatek, to rodzice są g...no warci, jak mozna nie wiedzieć skąd dziecko ma jakąś rzecz? a może ukradło? a może jeszcze coś innego? odpowiedzialny rodzić będzie wiedział co się dzieje i szybko zareaguje Dobro i zło to pojęcia względne i płynne dla jednego dobrem będzie kradzież i pochwalenie dziecka, że umie się starać a drugiego rzecz naganna nie do przyjęcia, to postrzeganie zwykle wynosi się z domu. A prostytucja była i pewnie będzie, nie zawsze jest to przymus masz rację niekiedy jest to wybór łatewgo pieniądza niestety i cóż poradzisz różne charaktery mają ludzie.
|
|
« Ostatnia zmiana: Sierpień 17, 2009, 16:14:46 wysłane przez wiki »
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #9 : Sierpień 17, 2009, 16:16:00 » |
|
(..) zdecydowana wiêkszoœÌ z nich wybiera tê profesjê tak jak zreszt¹ pisze w tym artykule ze wzglêdów finansowych,dla w³asnej wygody,i mo¿liwoœci zdobycia szybko i ³atwo wiêkszych pieniêdzy.(..) Myœlê,ze te panie zas³uguj¹ na szczególne potêpienie ze strony ca³ego spo³eczeùstwa i nie mo¿na tu mówiÌ o jakiejkolwiek litoœci. Wiesz co, mo¿e i tak jak piszesz z pocz¹tku wiele kobiet zaczyna³o "przygodê" z prostytucj¹. Mo¿liwe, ¿e nawet sobie to tak t³umaczy³y - z pocz¹tku. A potem brutalne zderzenie z rzeczywistoœci¹. Syf ,ki³a, terror. Za taki stan rzeczy odpowiedzialni s¹ równie¿ mê¿czyŸni. Nie tylko sutenerzy - tych bym wy³apa³ i wywióz³ do Iraku aby "zasmakowali" terroru - ale przede wszystkim ci, którzy kreuj¹ popyt. Faceci. Z tego artyku³u jak dla mnie najwa¿niejsz¹ chyba wypowiedzi¹ jest to zdanie : "Nie ma czasu na p³acz nad rozlanym mlekiem. Wa¿niejsze jest "tu i teraz", czy, jak mówi zakonnica, to, "co chcia³abyœ, ¿eby siê teraz dzia³o". Tu nie wyci¹ga siê nikogo za sznurek, trzeba dotrzeÌ do g³êbokich pragnieù cz³owieka, do tego, co by³o w ¿yciu dobre, piêkne, bo musia³o te¿ i tak byÌ. Wtedy s¹ efekty. Trzeba oderwaÌ siê od przekonania, ¿e wszystko jest z³e i beznadziejne." Niemal to samo (pogrubione) zdanie s³owo w s³owo wypowiedzia³ kiedyœ Mahatma Ghandi " b¹dŸ zmian¹ któr¹ chcesz widzieÌ". Nie ma znaczenia jaki habit siê nosi i jakiej jest siê p³ci czy narodowoœci. To prawo dzia³a zawsze i wszêdzie bo zawsze jest jakieœ TU I TERAZ.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Silver
Gość
|
 |
« Odpowiedz #10 : Sierpień 17, 2009, 18:42:28 » |
|
Heh... wchodzê do w¹tku pt : co dobergo robi koœció³ z nadziej¹, ¿e siê w koùcu dowiem co dobrego robi, a tu o... prostytutkach. Nie zdziwiê siê, jak wejdê do w¹tku o ''Œwiêtej Geometrii'' , a tam bêdzie o ''Ojcu'' Rydzyku. Mieszacie strasznie tematy.To forum jest wybitnie specyficzne - od Cheopsa po prostytutki. 
|
|
« Ostatnia zmiana: Sierpień 17, 2009, 18:46:05 wysłane przez Silver »
|
Zapisane
|
|
|
|
Val Dee
Gość
|
 |
« Odpowiedz #11 : Sierpień 17, 2009, 18:49:01 » |
|
Heh... wchodzê do w¹tku pt : co dobergo robi koœció³ z nadziej¹, ¿e siê w koùcu dowiem co dobrego robi, a tu o... prostytutkach. Nie zdziwiê siê, jak wejdê do w¹tku o ''Œwiêtej Geometrii'' , a tam bêdzie o ''Ojcu'' Rydzyku. Mieszacie strasznie tematy.To forum jest wybitnie specyficzne - od Cheopsa po prostytutki.  to forum jest multitematyczne - co w³aœnie mi sie tak bardzo w nim podoba  a co do Koœcio³a - to jest akurat o zakonnicach, które pomagaj¹ upad³ym anio³om...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Silver
Gość
|
 |
« Odpowiedz #12 : Sierpień 17, 2009, 18:52:55 » |
|
Heh... wchodzê do w¹tku pt : co dobergo robi koœció³ z nadziej¹, ¿e siê w koùcu dowiem co dobrego robi, a tu o... prostytutkach. Nie zdziwiê siê, jak wejdê do w¹tku o ''Œwiêtej Geometrii'' , a tam bêdzie o ''Ojcu'' Rydzyku. Mieszacie strasznie tematy.To forum jest wybitnie specyficzne - od Cheopsa po prostytutki.  to forum jest multitematyczne - co w³aœnie mi sie tak bardzo w nim podoba  a co do Koœcio³a - to jest akurat o zakonnicach, które pomagaj¹ upad³ym anio³om... To za³ó¿ osobny w¹tek pt : prostytutki.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #13 : Sierpień 17, 2009, 18:57:11 » |
|
Heh... wchodzĂŞ do wÂątku pt : co dobergo robi koÂśció³ z nadziejÂą, Âże siĂŞ w koĂącu dowiem co dobrego robi, a tu o... prostytutkach. Nie zdziwiĂŞ siĂŞ, jak wejdĂŞ do wÂątku o ''ÂŚwiĂŞtej Geometrii'' , a tam bĂŞdzie o ''Ojcu'' Rydzyku. Mieszacie strasznie tematy.To forum jest wybitnie specyficzne - od Cheopsa po prostytutki.  A co siĂŞ dziwisz, skoro Enki uÂżywaÂł sobie z Ziemiankami, dajÂąc tym samym przykÂład potomnym i wgrywajÂąc odpowiedni wzorzec w jakieÂś tam pole …  wiĂŞc ÂświadomoÂści mĂŞskie czerpiÂą z tego wzorca i tworzÂą wÂłasne potrzeby, a jak jest popyt to i podaÂż siĂŞ znajdzie … A teraz Enki chce oczyszczaĂŚ to, co sam zasiaÂł … 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
kamil771
Gość
|
 |
« Odpowiedz #14 : Sierpień 21, 2009, 14:33:11 » |
|
CARITAS POLSKA
384 mln zÂł na krajowe i zagraniczne projekty pomocowe wydaÂły w 2008 roku Caritas Polska i Caritas diecezjalne - poinformowaÂł w czwartek PAP sekretarz generalny Caritas Polska, ks. Zbigniew Sobolewski. Organizacja opublikowaÂła raport z dziaÂłalnoÂści za ubiegÂły rok.
Wp³ywy Caritas Polska wynios³y 121 mln z³, wydatki na ró¿ne formy pomocy - 113 mln z³. Diecezjalne Caritas zebra³y 276 mln w gotówce i pomocy rzeczowej, wyda³y 271 mln. Ks. Sobolewski podkreœli³, ¿e ró¿nica miêdzy wp³ywami a wydatkami to pieni¹dze, zarezerwowane na projekty, które nie dobieg³y jeszcze koùca.
Jak podkreœli³, ponad 107 mln z³ Caritas Polska przeznaczy³a na projekty krajowe, g³ównie na wspieranie dzieci z biednych rodzin, osób niepe³nosprawnych i starszych, bezdomnych, migrantów, a tak¿e poszkodowanych w wyniku kataklizmów.
Na realizacjê projektów zagranicznych wydano prawie 6 mln z³ i to s¹ - jak zaznaczy³ sekretarz Caritas Polska - wydatki rzeczowe w postaci lekarstw, odzie¿y, ¿ywnoœci oraz sprzêtu medycznego dla ofiar konfliktów zbrojnych i kataklizmów. Pieni¹dze przeznaczono g³ównie na budowê studni, na dzia³alnoœÌ szpitalnicz¹ i edukacyjn¹, g³ównie w krajach Afryki i Azji.
MĂłwiÂąc o wpÂływach ks. Sobolewski zaznaczyÂł, Âże sÂą to darowizny finansowe z rozmaitych ministerstw, samorzÂądĂłw czy instytucji unijnych i duÂżych przedsiĂŞbiorstw. "Jednak najwiĂŞksze Âśrodki finansowe pochodzÂą ze zbiĂłrek pieniĂŞÂżnych, ktĂłre odbywaÂły siĂŞ w parafiach do puszek czy teÂż na tacĂŞ" - podkreÂśliÂł.
"To, ¿e udaje siê dla Caritas zbieraÌ i przekazywaÌ tak du¿e œrodki finansowe na dzia³alnoœÌ charytatywn¹ i pomocow¹ œwiadczy o du¿ym zaufaniu, jakie ludzie maj¹ do organizacji koœcielnych" - oceni³ ks. Sobolewski.
Podkreœli³, ¿e Caritas stara siê dzia³aÌ transparentnie. Doda³, ¿e organizacja mo¿e przeznaczyÌ do 7 proc. zebranych kwot na w³asne potrzeby - administracjê, promocjê wolontariatu, wydawanie wewnêtrznych publikacji, a tak¿e na dzia³alnoœÌ szkoleniow¹.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
Val Dee
Gość
|
 |
« Odpowiedz #16 : Sierpień 21, 2009, 18:06:07 » |
|
nie ma co ;P bardzo wiarygodna ta stronka ;P a oto prawdziwe fakty o caritas: http://pl.wikipedia.org/wiki/Caritas_%28organizacja%29 (to trochĂŞ o historii i ogĂłlnie dziaÂłalnoÂści) http://www.caritas.pl/news.php?id=9046&d=59 (tu moÂżna pobraĂŚ raport z dziaÂłalnoÂści organizacja z roku 2008, sÂą takÂże sprawozdania z innych lat) zanim podamy jakieÂś linki itd proponowaÂłbym najpierw sprawdziĂŚ wiarygodnosĂŚ ÂźrĂłdÂła bo potem siĂŞ tworzÂą takie gÂłupoty i zakÂłamania jak w poÂście powyÂżej
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Linda
Gość
|
 |
« Odpowiedz #17 : Sierpień 21, 2009, 20:11:24 » |
|
 Mozemy po kawaÂłku udawadniaĂŚ co jest prawdÂą a co nie...ale po co?Ile to razy informacje, po ktĂłre siegamy ,wzajemnie sie wykluczajÂą.Utrudniaja bardzo dojscie do ostatecznych wnioskĂłw.Przeciez to sie dzieje nie tylko w tym przypadku. Ciagle prĂłbujemy dowiedziec sie wszystkiego.Ile razy dzieje sie tak,ze to w co tak bardzo wierzyliÂśmy staje sie w Âświetle nowo zebranych informacji, caÂłkiem niedorzeczne.MyÂślĂŞ ,ze nikt z nas nie wie jak jest naprawdĂŞ.Opieramy sie na wiedzy ,ktĂłrÂą nam rĂłzni ludzie przekazujÂą.Kazdy z nas ma wÂłasny punkt widzenia i dla kazdego ,jego wÂłasny jest prawdziwy.Moze nalepszym sposobem ,jest zaakceptowania punktu widzenia innych.Gdzies niedawno przeczytaÂłam,ze stwierdzenie "nie wiem"daje wbrew pozorom przestrzeĂą do zrozumienia. 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Symeon
Gość
|
 |
« Odpowiedz #18 : Sierpień 22, 2009, 00:39:00 » |
|
Jak Jan XXIII ratowaÂł Âświat od konfliktu nuklearnego?
Snuj¹c rozwa¿ania o znaczeniu i roli watykaùskiej dyplomacji warto mo¿e przypomnieÌ dwa fakty z ostatniego powojennego okresu. Donios³¹ rolê odegra³ papie¿ Jan XXIII w roz³adowaniu napiêcia gro¿¹cego III wojn¹ œwiatow¹. Gdy poproszono Watykan o mediacjê w tzw. kryzysie kubaùskim w 1962 r., œwiat by³ na krawêdzi konfliktu nuklearnego. Przeciwstawne bloki supermocarstw og³osi³y ju¿ stan pe³nej mobilizacji, pamiêtam jak w Warszawie ¿o³nierze roznosili w ci¹gu nocy karty mobilizacyjne i sam tak¹ otrzyma³em. ¯e sytuacja by³a istotnie bardzo groŸna, œwiadczyÌ mog¹ równie¿ opublikowane póŸniej zapiski najbli¿szego doradcy prezydenta Johna Kennedy'ego. Schlesinger w swoim dzienniku pisa³ wówczas: "Jesteœmy poza wszelkim manewrem taktycznym. Wszystki drogi prowadz¹ do katastrofy..." OpatrznoœÌ jednak czuwa³a nad œwiatem i konflikt zosta³ za³agodzony dziêki Watykanowi i przytomnoœci umys³u ówczesnych przywódców politycznych. A oto, jak relacjonowa³ przebieg wydarzeù jeden z polskich dyplomatów, akcentuj¹c równie¿ istotn¹ rolê Watykanu i papie¿a Roncallego: "Presti¿ czo³owego mocarstwa nie pozwala³ Stanom Zjednoczonym wycofaÌ siê z powziêtych decyzji, ale prezydent John Kennedy chc¹c unikn¹Ì wojny szuka³ jakiegoœ honorowego wyjœcia i nie odwo³uj¹c rozkazów wojskowych zwróci³ siê do znanego amerykaùskiego publicysty i wydawcy Normana Cousinsa. Counsins akcentowa³ w kilku swoich artyku³ach mo¿liwoœ¿ moralnego oddzia³ywania autorytetu papiestwa we wspó³czesnym œwiecie. Szybko wiêc zatelefonowa³ Kennedy do tego znanego wówczas publicysty i prosi³ go, by zwróci³ siê do Watykanu o poœrednictwo w roz³adowaniu groŸnego konfliktu. Amerykaùski publicysta, za poœrednictwem znajomego ksiêdza, otrzymuje od papie¿a bardzo szybko odpowiedŸ. Jan XXIII podejmuje siê próby mediacji. Mimo póŸnych godzin nocnych natychmiast zleca swemu Sekretarzowi Stanu napisanie tekstu skierowanego do obu przywódców supermocarstw. Gdy zosta³ mu przed³o¿ony tekst, papie¿ by³ z niego niezadowolony. Próbuje go przeredagowaÌ. W koùcu nad ranem pisze go sam. Tekst "papieskiego apelu" natychmiast zostaje przekazany do ambasady amerykaùskiej i ambasady Zwi¹zku Radzieckiego w Rzymie. Zgodnie z ustaleniem równie¿ papieskie orêdzie radiowe udostêpnione zosta³o wczeœniej obu stronom. Kilkanaœcie godzin póŸniej, w po³udnie, 25 paŸdziernika Jan XXIII wyg³asza przez Radio Watykaùskie dramatyczny apel o porozumienie obu mocarstw i zachowanie pokoju na œwiecie. Piepie¿ Roncalli podkreœla, ze "akceptowanie rokowaù w ka¿dych warunkach jest dowodem m¹droœci i rozwagi nagradzanej b³ogos³awieùstwem nieba i ziemi..." Dziœ wiemy, ¿e orêdzie papieskie sta³o siê punktem zaczepienia dla energicznych poszukiwaù obu stron honorowego wyjœcia z impasu, by zapobiec groŸnemu niebezpieczeùstwu III wojny œwiatowej. Ju¿ wieczorem tego samego dnia oba supermocarstwa, odwo³uj¹c siê do apelu Jana XXIII rozpoczê³y trudne rokowania, zakoùczone, jak wiemy, kompromisem. Nikita Chruszczow i prezydent Kennedy przekazali papie¿owi specjalne podziêkowania, w których akcentowano u¿ytecznoœÌ pokojowej misji Watykanu. Innym znanym przyk³adem papieskiej mediacji by³ sukces dyplomatów Jana Paw³a II w prowadzonych przez Watykan negocjacjach miêdzy dwoma krajami Ameryki £aciùskiej, uwik³anymi od dziesi¹tków lat w spór o niewielkie terytoria, powoduj¹cy nawet walki zbrojne. Papie¿ Wojty³a przez kilka lat, przy pomocy swoich dyplomatów, cierpliwie poœredniczy³ miêdzy Chile a Argentyn¹, doprowadzaj¹c w koùcu do pokojowego porozumienia.
ÂŹrĂłdÂło: Gruca Jerzy. Watykan znany i nieznany. Warszawa 1994
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #19 : Wrzesień 07, 2009, 22:36:16 » |
|
Symeon , Jak sam autor artyku³u zaznaczy³ obie strony konfliktu szuka³y "honorowego" wyjœcia z impasu i unikniêcia wojny. Gdyby nie szuka³y to mediatora by nie znalaz³y. Podejrzewam , ¿e Chruszczow nie by³ specjalnie zachwycony i¿ mediatorem by³ Papie¿ katolicki, ale , jak to w mediacjach bywa, z pewnoœci¹ uzyska³ wiêcej ni¿ chcia³ za cenê i tak niechcianej przez nikogo wojny termoj¹drowej . To tak, jakby terrorysta powiedzia³, ze wysadzi Twój dom wraz ze sob¹ w œrodku, ale mo¿esz tego unikn¹Ì oddaj¹c mu po³owê swojego maj¹tku i puszczaj¹c go wolno.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Symeon
Gość
|
 |
« Odpowiedz #20 : Wrzesień 07, 2009, 23:02:13 » |
|
East, gdyby nie znalaz³ siê odpowiedni mediator, to jedna ze stron mog³aby wydaÌ rozkaz ataku, wtedy druga zrobi³aby to samo. Dziœ powinniœmy siê przede wszystkim cieszyÌ z tego, ¿e nie dosz³o do takiego konfliktu, który by poch³on¹³ miliony ofiar. Niew¹tpliwie ówczesny papie¿ Jan XXIII przyczyni³ siê w du¿ym stopniu do za¿egnania bardzo niebezpiecznego konfliktu.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Val Dee
Gość
|
 |
« Odpowiedz #21 : Listopad 01, 2009, 12:08:59 » |
|
MaÂłych ÂświĂŞtych obcowanie Nie wiemy, jak towarzyszyĂŚ, jak o tym mĂłwiĂŚ Uciekamy subtelnie lub na oÂślep. Ludzka reakcja na dzieciĂŞcÂą ÂśmierĂŚ. A dzieci jej siĂŞ nie bojÂą. Pallotyn ks. PaweÂł DoÂbrzyĂąski sprawia wraÂżenie starszego, tymczasem ma niespeÂłna 32 lata. MoÂże to przez oczy? PrĂłcz uÂśmiechu i spokoju, sÂą w nich zapisane historie maÂłych przyjació³. Tych z dzieciĂŞcej onkologii w Warszawie i tych, ktĂłrych odwiedzaÂł w domach, gdy byÂł kapelanem dzieciĂŞcego domowego hospicjum w ÂŁodzi. Fot. Henryk Przondziono Dzieci, ktĂłrym towarzyszyÂł przy Âśmierci, byÂło ponad siedemdziesiĂŞcioro. KiedyÂś pewnie o nich napisze. KiedyÂś, bo teraz nie ma czasu: tworzy domowe hospicjum dla dzieci w Otwocku. Kilka lat juÂż to trwa i jest trudne. Bo chociaÂż pieniÂądze nawet i sÂą, to o ludzi trudno: lekarze i pielĂŞgniarki bojÂą siĂŞ dzieciĂŞcego umierania. Wiele Âżmudnych miesiĂŞcy trwaÂło znalezienie pediatry. Hospicjum ma ruszyĂŚ za dwa miesiÂące. O rozmowach najtrudniejszych W ksi¹¿ce ks. PawÂła bĂŞdzie o najtrudniejszych rozmowach i pytaniach. BĂŞdzie o Kacprze, czterolatku. Po chemiach, szpitalach, poprawach, w koĂącu poczuÂł siĂŞ naprawdĂŞ dobrze. I wypisali go do domu na przepustkĂŞ. Fajnie byÂło. Kacper bawiÂł siĂŞ, jak chciaÂł, skakaÂł po pokoju. Ojciec, rozbawiony, zadaÂł ulubione pytanie: "No, Kacper, a kim ty zostaniesz, jak doroÂśniesz"? WiedziaÂł, co usÂłyszy, bo Kacper zawsze odpowiadaÂł: "Dzidziusiem". Tym razem na chwilĂŞ przystan¹³, zÂłoÂżyÂł rĂŞce na krzyÂż i powiedziaÂł spokojnie: "No jak to, kim bĂŞdĂŞ? Za kilka dni bĂŞdĂŞ pochowany w grobie". I wrĂłciÂł do zabawy. Kilka dni potem powiedziaÂł ojcu: "Nie martw siĂŞ, wszystko bĂŞdzie dobrze. Tylko trzeba bardzo kochaĂŚ Pana Jezusa". ZmarÂł na jego rĂŞkach. Tata mĂłwi, Âże to Kacper przygotowaÂł tatĂŞ, a nie tata Kacpra. Czasem dziecko chce rozmawiaĂŚ, ale nie z tatÂą i nie z mamÂą. Czasem gada z ksiĂŞdzem, czasem z bratem. Bo jak powiedzieĂŚ ukochanej mamie, ktĂłra nie chce wyobraziĂŚ sobie, Âże mnie nie bĂŞdzie, Âże naprawdĂŞ siĂŞ rozstaniemy? Tak jest dobrze i nie moÂżna siĂŞ potem obwiniaĂŚ, i myÂśleĂŚ: "mnie nie zaufaÂł, nie chciaÂł rozmawiaĂŚ"... UfaÂł, ufaÂł, ale kochaÂł za bardzo... I trzeba wiedzieĂŚ, kiedy rozmowĂŞ przerwaĂŚ. Ks. PaweÂł pamiĂŞta Adasia, 5-latka, ktĂłry tylko raz zapytaÂł, jak to bĂŞdzie. I raz mu mama odpowiedziaÂła, Âże "przyleci piĂŞkny ptak po ciebie i bĂŞdziesz razem z babciÂą i dziadkiem czekaÂł na nas". Gdy choroba postĂŞpowaÂła, a mama chciaÂła synka lepiej przygotowaĂŚ, chÂłopiec zawsze rozmowĂŞ ucinaÂł. Tylko przed samÂą ÂśmierciÂą odezwaÂł siĂŞ niepytany: "ByÂł u mnie Pan Jezus. PowiedziaÂł, Âże bĂŞdzie dobrze". O rodzicielskiej drodze W ksi¹¿ce ks. PawÂła bĂŞdzie teÂż rozdziaÂł o rodzicach. O Âłzach, niedowierzaniu, rozpaczy. O braku nadziei przeplatajÂącym siĂŞ z ÂżarliwÂą modlitwÂą o cud. Ks. PaweÂł widziaÂł rodzicĂłw buntownikĂłw, co wykrzyczeli Panu Bogu, co to On wÂłaÂściwie wyprawia! WidziaÂł i takich, co krzyczeli, Âże gdyby istniaÂł, nie byÂłoby dzieciĂŞcej onkologii. Dobrze, Âże krzyczeli. Czasem ci, co nie krzyczÂą, co tak bardzo wierzÂą, Âże bojÂą siĂŞ buntowaĂŚ, majÂą trudniej. Bo bunt to element przeÂżywania ÂżaÂłoby. Jest waÂżny. Ks. PaweÂł widziaÂł teÂż rodzicĂłw, ktĂłrzy stojÂąc przy ³ó¿ku dziecka, od rana do nocy zagrzewali do "walki". "Ty walcz! Dla nas! Ty siĂŞ nie poddawaj!". Tak byÂło z MarzenÂą, 13-latkÂą. Rodzice "walczyli" z niÂą i za niÂą nawet wtedy, gdy trwaÂła agonia. PÂłytki oddech, przytomna, nieprzytomna. OdchodziÂła, a mama nad jej ³ó¿kiem krzyczaÂła: "nie wolno ci!". Marzena wiĂŞc wracaÂła i nadal "walczyÂła": parametry nadludzkim wysiÂłkiem wyrĂłwnywaÂły siĂŞ. I tak cztery razy. W koĂącu, po rozmowach z lekarzami, mama pozwoliÂła jej odejœÌ. Dziewczynka, umĂŞczona poczwĂłrnie, umarÂła. Karolina, 14-letnia jedynaczka, ktĂłrej rodzice zawsze dawali wszystko, a nie mogli daĂŚ zdrowia, kiedyÂś zrobiÂła ks. PawÂłowi prezent: takÂą ÂśmiesznÂą szpitalnÂą rybkĂŞ z wenflonĂłw. "Powiedz im, Âże gdy bĂŞdĂŞ umieraÂła, nie chcĂŞ respiratora" – poprosiÂła. DomyÂślaÂła siĂŞ. Gdy byÂła juÂż nieprzytomna, tata caÂły czas szeptaÂł: "Nie rĂłb nam tego, nie zostawiaj nas"! WiĂŞc ks. PaweÂł musiaÂł w koĂącu zapytaĂŚ: "JesteÂście w stanie wypeÂłniĂŚ ostatniÂą wolĂŞ cĂłrki"? Ojciec miotaÂł siĂŞ, wchodziÂł na salĂŞ, wracaÂł, wchodziÂł. "JeÂśli chcesz, moÂżesz odejœÌ" – powiedziaÂł w koĂącu. Karolina czekaÂła na te sÂłowa. UmarÂła kilka minut potem. O umieraniu w swoim pokoju Gdy trzeba zakoĂączyĂŚ leczenie, rodzice czasem bojÂą siĂŞ jechaĂŚ do domu. ProszÂą kapelana: "BÂądÂź z nami. Boimy, siĂŞ. Nie wiemy, co moÂżemy robiĂŚ". A w domu moÂżna wszystko. We wÂłasnym ³ó¿ku, wÂśrĂłd misiĂłw i klockĂłw. Gdy trzeba, po krĂłtkim telefonie, przyjedzie lekarz, pielĂŞgniarka jest codziennie. Gdy jest lepiej – moÂżna pograĂŚ na komputerze, powygÂłupiaĂŚ siĂŞ, a gdy gorzej – przytuliĂŚ siĂŞ do mamy. A gdy przyjdzie moment najwaÂżniejszy w Âżyciu, moÂżna dziecko wzi¹Ì na rĂŞce. Na poÂżegnanie zaÂśpiewaĂŚ koÂłysankĂŞ. I razem siĂŞ uciszyĂŚ... Potem zapala siĂŞ gromnicĂŞ, pÂłacze i modli, jak dÂługo potrzeba. W domu moÂżna teÂż samodzielnie zaopiekowaĂŚ siĂŞ dzieckiem. Ostatni raz umyĂŚ, tak jak siĂŞ myÂło od niemowlaka. I ubraĂŚ – tak jak siĂŞ dziecko ubieraÂło. JeÂśli Kasia uwielbiaÂła sukniĂŞ wró¿kowo-ró¿owÂą, to trzeba ubraĂŚ jÂą w koronki i zaÂłoÂżyĂŚ koronĂŞ maÂłej krĂłlewnie. A potem wzi¹Ì znĂłw na rĂŞce i opÂłakaĂŚ. Taka pieta. Rodzice wkÂładajÂą do trumny misie, ksi¹¿ki, ukochane dzieciĂŞce skarby. DomykajÂą poÂżegnanie. O rodzicielskiej ÂżaÂłobie i ludzkich reakcjach Potem jest gÂłucha cisza i niewyobraÂżalna tĂŞsknota. I cmentarz. Kilka razy dziennie. Trzeba wtedy wzi¹Ì rodzicĂłw na rozmowĂŞ. SÂłuchaĂŚ albo pÂłakaĂŚ razem. PowiedzieĂŚ: "Jestem z wami. Nie spieszcie siĂŞ, macie czas". ZaprosiĂŚ na grupĂŞ wsparcia – dla takich jak oni, osieroconych rodzicĂłw. UsÂłyszÂą tam: "Wiemy, co czujesz". W tamtych ustach nie zabrzmi to Âśmiesznie, jak w ustach sÂąsiadki. ÂŻyczliwej przecieÂż. Gorzej jest, gdy sÂąsiadki unikajÂą "tematu". To tak, jakby Marzeny, Jasia, Kacpra nigdy nie byÂło. Najstraszniejsze jest zdanie: "Nie pÂłacz, mÂłoda jesteÂś, bĂŞdziesz mieĂŚ jeszcze dzieci". Jakie dzieci? Moje dziecko umarÂło! KochaÂłam je, nosiÂłam. ZapomnieliÂście? JeÂśli ksi¹¿ka powstanie, ks. PaweÂł koniecznie teÂż napisze, Âżeby pozwoliĂŚ rodzicom pÂłakaĂŚ i daĂŚ czas na przeÂżycie wszystkich etapĂłw ÂżaÂłoby. I Âże moÂżna pÂłakaĂŚ razem z nimi. O maÂłych ÂświĂŞtych obcowaniu Ania miaÂła 10 lat, byÂła pogodna i radosna. W szpitalnej sali zawsze miaÂła wielu goÂści. KtĂłregoÂś wieczoru opowiadaÂła mamie, co siĂŞ u niej, przez caÂły dzieĂą, na oddziale dziaÂło. "Byli u mnie pani nauczycielka, a potem wujek Janek. A potem przyszÂła Joasia i powiedziaÂła, Âże jeszcze po mnie przyjdzie". Tyle Âże Joasia od kilku dni nie ÂżyÂła, a Ania o tym nie wiedziaÂła. Joasia przyszÂła po AniĂŞ kilka dni póŸniej... Takie maÂłych ÂświĂŞtych obcowanie, w ktĂłre my – wierzÂący racjonaliÂści – nie wierzymy. JeÂśli powstanie ksi¹¿ka, bĂŞdÂą w niej teÂż SMS-y od Anety. Aneta pisaÂła do ks. PawÂła czĂŞsto: "przyjdÂź pogadaĂŚ". Na jednym ze spotkaĂą poprosiÂła o kazanie na jej pogrzebie. ÂŻeby powiedziaÂł, Âże wszyscy, ktĂłrzy jÂą otaczali, to tacy ziemscy anioÂłowie. ÂŻe Pan BĂłg jest wielki i Âże ona wcale nie "przegraÂła". Aneta sama wybraÂła pieÂśni na pogrzeb. I poprosiÂła o "GloriĂŞ" Starego Dobrego Ma³¿eĂąstwa. ChciaÂła, Âżeby "wszyscy byli ubrani na biaÂło". Potem napisaÂła do nich SMS-a: "JeÂśli dostajesz tego SMS-a, to juÂż mnie nie ma. Ale dostajesz go wÂłaÂśnie ty, bo to ty mnie wspieraÂłeÂś, byÂłeÂś moim oparciem, nadziejÂą. Teraz juÂż nie czujĂŞ ludzkich uczuĂŚ. PozostaÂła miÂłoœÌ". SMS-a wysÂłaÂła mama. ArtykuÂł pochodzi stÂąd: http://wiadomosci.onet.pl/1582463,240,1,kioskart.html
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 01, 2009, 12:09:31 wysłane przez Val Dee »
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #22 : Listopad 01, 2009, 20:05:18 » |
|
PrzecieÂż to kÂłamstwo. JeÂżeli chcecie to mogĂŞ tutaj wypisaĂŚ bardzo dÂługa listĂŞ dziaÂłaĂą ktĂłre czy to komuÂś siĂŞ podoba czy tez nie musimy uznaĂŚ za dobre uczynki. To, Âże czasami spotykamy siĂŞ z fanatyzmem religijnym wiedziaÂłem, ale od pewnego czasu spotykam siĂŞ z przejawami fanatyzmu antyreligijnego, szczegĂłlnie antykatolickiego.
Nawet gdybyœmy napisali k³amliwe "absolutnie nic" najwiêksz¹ z mo¿liwych czcionk¹, najbardziej krzykliwym z kolorów nie wymo¿e to na rzeczywistoœci i nie wp³ynie na to, ¿e w baaaardzo wielu przypadkach KK mo¿emy pochwalaÌ za ich czyny i zachowania. Czy takie puste [bo niczym nie poparte] pokrzykiwania coœ zmieni¹? Nic, nic nie zmieni¹, nie odwróc¹ dokonanych czynów. Czy takie wyra¿anie emocji nie jest niczym innym jak przejawem bezsilnoœci? Nie wiem jak Wy, ale mnie osobiœcie cieszy gdy osoby/organizacje o których nie mam zbytnio pochlebnego zdania dokonuj¹ czynów dobrych, zas³uguj¹cych na pochwa³ê. Wtedy rodzi siê/umacnia nadzieja, ¿e w koùcu zmieni¹ siê na lepsze ku ogólnemu dobru.
Postawa 718 jest fanatyczna i zarazem ÂżenujÂąca. MĂłgÂłbym w tym momencie bez jakiegokolwiek wysiÂłku udowodniĂŚ konkretnymi przykÂładami, Âże powyÂższe sÂłowa, wykrzyczane z takÂą butÂą sÂą najzwyczajniejszym kÂłamstwem i oszczerstwem. A nastĂŞpnie wymagaĂŚ aby 718 wycofaÂł siĂŞ z tego a modzi/admini go odpowiednio pouczyli. Mam jednak nadziejĂŞ, Âże w koĂącu i on zrozumie i zamiast kÂłamliwie pisaĂŚ i nienawidziĂŚ opamiĂŞta siĂŞ i przejrzy na oczy, Âże zacznie zachowywaĂŚ siĂŞ co najmniej przyzwoicie i uczciwie.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
KapÂłan 718
Gość
|
 |
« Odpowiedz #23 : Listopad 01, 2009, 21:00:53 » |
|
to raczej ty masz artqu zrozumieĂŚ, Âże TO forum to nie miejsce dla ciebie i twoich chorych indoktrynacji czego powyÂższy post jest dobrym przykÂładem!
718'
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #24 : Listopad 02, 2009, 09:16:52 » |
|
Nie rozumiem dlaczego to forum mia³oby byÌ nie dla mnie? Nie zauwazy³em aby podklega³o jakims ograniczeniom i podzia³om -na szczeœcie, bo historia pokazuje jak tego typu podzia³y, na godnych i niegodnych koùczy³y siê. Nie rozumiem równie¿ dlaczego to co napisa³em mia³oby byÌ jak¹œ "chor¹ indoktrynacj¹". Czy mo¿esz wskazaÌ konkretnie w którym miejscu? Czy mo¿esz wskazaÌ które to z moich s³ów mo¿na uznaÌ za k³amliwe? To co napisa³em jest po prostu prawd¹, byÌ mo¿e dla Ciebie bardzo niewygodn¹ bior¹c pod uwagê nienawiœÌ jak¹ zioniesz pod k¹tem KK. Ty napisa³eœ w ramach komentarza "absolutnie nic", natomiast ja pozwoli³em sobie zanegowaÌ tak¹ opinie, nawet dobitniej okreœliÌ mianem k³amstwa. Na ¿yczenie potrafiê to bez problemu udowodniÌ - pierwszy z brzegu Caritas - czy¿ dziêki niemu wiele osób/dzieci mo¿e zjeœÌ ciep³y posi³ek, ubraÌ siê? Czy¿ to nie jest dobry i pozytywny uczynek? Oczywiscie ¿e jest. W mojej parafii prowadzona jest d³ugofalowa akcja w ramach której niezamo¿ne/biedne rodziny mog¹ przyjœÌ i otrzymaÌ ¿ywnoœÌ [m¹ka, cukier, olej, makarony...], zaznaczê, ¿e jednoczeœnie nie s³ysza³em aby ksi¹dz ¿ada³ czy proponowa³ dostarczanie tej zywnoœci przez zamoznych/chêtnych parafian. Co roku w okresie Bo¿ego Narodzenia organizowany jest "Miko³aj" dla ubogich dzieci. Prowadzony jest równie¿ klub sportowy, pikniki rodzinne integruj¹ce mieszkaùców gminy - wstêp wolny dla wszystkich. Jak rozumiem to dla Ciebie jest "absolutnie nic"...
Jak widzisz ju¿ tymi przyk³adami udowodni³em, ¿e Twoje twierdzenie jest k³amstwem. Dlatego proszê o modyfikacjê Twojego postu #22 ze wzglêdu na jego k³amliwoœÌ.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|