Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #175 : Październik 09, 2012, 23:20:45 » |
|
Nie rób ju¿ z siebie g³upa chocia¿, bez tej przysiêgi ma³¿eùstwa zawrzeÌ nie mo¿na , zatem czy ktoœ chce czy nie musi j¹ z³o¿yÌ ¿eby œlub by³ prawomocny. Dodatkowym uzupe³nieniem tego wymuszenia prawnego jest tekst przysiêgi , którego mo¿liwoœÌ wype³nienia nie jest mo¿liwa do zagwarantowania w 100% przez nikogo w dniu œlubu! S¹ to przypuszczenia i domniemania, oraz chêci byÌ mo¿e szczere bardzo w danym momencie i nic wiêcej. Z³o¿enie takiej przysiêgi jako warunek zawarcia œlubu jest wymuszeniem. A ja wam powiadam: Wcale nie przysiêgajcie - ani na ziemiê, bo jest tronem Bo¿ym, ani na Jerozolimê, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoj¹ g³owê nie przysiêgaj, bo nie mo¿esz ani jednego w³osa uczyniÌ bia³ym albo czarnym. Niech wasza mowa bêdzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Z³ego pochodzi" (Mt 5,33-37).A co dopiero przewidzieÌ jak potocz¹ siê twoje losy za kilka czy kilkadziesi¹t lat.... Jezus to wiedzia³ dlatego twierdzi³ i¿ sk³adanie takich przysi¹g jest bezprawne. Nie mniej wa¿na sprawa oparta na przysiêgach to wszystkie œluby zakonne i przysiêgi ksiê¿y w³¹cznie z ¿yciem w celibacie, kto i jakim prawem wymusza od nich te przysiêgi? I nie mów i¿ s¹ dobrowolne, bo by³o by takimi gdyby bez sk³adania ich ludzie ci mogli pe³niÌ wybrane przez siebie funkcje.Kiara 
|
|
« Ostatnia zmiana: Październik 09, 2012, 23:43:59 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #176 : Październik 10, 2012, 00:03:10 » |
|
Kiaro, oczywiœcie mogê byÌ i g³upem, do tego robiÌ z siebie jeszcze wiêkszego, nie pierwszyzna mi to s³yszeÌ i zapewne nie koniec. W tym zapewne i z Twojej strony, nie szkodzi. Mamy odmienne pogl¹dy na wiele spraw, popatrzmy jednak na owoce... pierwsze z brzegu. Twierdzi³aœ, ¿e Twoja wiedza jest pewna i prawdziwa, ale ile¿ to razy myli³aœ siê w ocenie faktów zwi¹zanych ze mn¹ - kim jestem, czym siê zajmujê. Spokojnie czyta³em Twoje wypowiedzi - zapowiedzi i przewidywa³em na bazie bycia g³upem które z nich s¹ bzdur¹ i... te Twoje zapewnienia siê nie potwierdzi³y, tak jak i zapowiedzi ekipy PCH. Kolejnym jest ró¿nica w pogl¹dzie na istotê cz³owieka - Ty twierdzisz, ¿e jesteœmy prawie bogami, ja wrêcz odwrotnie - jesteœmy u³omni ale z ogromnym potencja³em. Teraz w sprzecznoœci do tych wczeœniejszych zapewnieù... napisa³aœ powy¿ej, ¿e nie ma pewnoœci aby dotrzymaÌ danego s³owa... jak to? Pó³bóg nie ma takiej mo¿liwoœci? Czy czasem nie dlatego walczysz z krk bo pomimo zapewnieù o oœwieceniu, uduchowieniu, kierowaniu siê mi³oœci¹ w tym licznie bezwarunkow¹ poprzeczka jest postawiona jednak za wysoko aby móc stroszyÌ piórka? Bo trzeba by³oby siê przyznaÌ do konkretnych pora¿ek? Czy¿ nie jest tak, ¿e dlatego tak teraz walczysz z przysiêg¹ ma³¿eùsk¹ bo... sama nie by³aœ w stanie jej sprostaÌ? Fakt, nie wiem co mnie spotka za klika czy kilkadziesi¹t lat, ale ju¿ wczeœniej jak i teraz robiê co tylko mo¿liwe abym nie musia³ siê za swoje zachowanie wstydziÌ. Du¿o wczeœniej pracowa³em aby zmaksymalizowaÌ szanse na dochowanie przysiêgi, szczêœliwe dochowanie - nie myliÌ z poczuciem kajdan. Widzisz, praktycznie w swojej pracy nad sob¹ stosowa³em diametralnie ró¿ne podejœcie ni¿ to które zachwalasz. I od ponad 13 lat z rosn¹c¹ radoœci¹ dochowujê tej przysiêgi, a od ponad 19 obietnicy. Nie muszê dzisiaj chowaÌ siê za "w imiê mi³oœci daliœmy sobie wolnoœÌ"... Mo¿e w wielu innych sprawach bêdê mia³ potkniêcia - ale jestem œwiadomy swoich u³omnoœci, nie kreujê siê na kogoœ kim nie jestem, bêdê wstawa³. Aby szczêœliwie ¿yÌ i rozwijaÌ siebie i bliskich nie muszê stosowaÌ ¿adnych sztuczek. Nie muszê budowaÌ sobie tarcz, piktogramów - znam swoje mo¿liwoœci jak te¿ i niebezpieczeùstwa, dlatego nie mami¹ mnie œwiecide³ka i nie chodzê na skróty. Nie muszê nikomu nawijaÌ makaronu na uszy jaki to jestem wspania³y i co on mo¿e przy mnie osi¹gn¹Ì aby siê dowartoœciowaÌ czy wydêbiÌ korzyœci. Nie k³amiê, nie przestawiam faktów, nie konfabulujê - dlatego nie muszê uciekaÌ od dyskusji z kimkolwiek, nie muszê rozmywaÌ tematów aby tuszowaÌ swoje wpadki.
ÂŻyj dÂługo i szczĂŞÂśliwie.
|
|
« Ostatnia zmiana: Październik 10, 2012, 00:05:57 wysłane przez arteq »
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #177 : Październik 10, 2012, 01:16:31 » |
|
arteq nie interesuj¹ mnie twoje wyssane z palca dyrdyma³y na mój temat, ani historia twojego ¿ycia, chcesz sobie snuÌ te opowieœci dziwnej treœci to jest miejsce "wyraŸ siebie". W tym temacie proszê o konkretn¹ potwierdzon¹ ustaw¹ odpowiedz na poni¿szy temat... Nie rób ju¿ z siebie g³upa chocia¿, bez tej przysiêgi ma³¿eùstwa zawrzeÌ nie mo¿na , zatem czy ktoœ chce czy nie musi j¹ z³o¿yÌ ¿eby œlub by³ prawomocny. Dodatkowym uzupe³nieniem tego wymuszenia prawnego jest tekst przysiêgi , którego mo¿liwoœÌ wype³nienia nie jest mo¿liwa do zagwarantowania w 100% przez nikogo w dniu œlubu! S¹ to przypuszczenia i domniemania, oraz chêci byÌ mo¿e szczere bardzo w danym momencie i nic wiêcej.
ZÂłoÂżenie takiej przysiĂŞgi jako warunek zawarcia Âślubu jest wymuszeniem.
A ja wam powiadam: Wcale nie przysiĂŞgajcie - ani na ziemiĂŞ, bo jest tronem BoÂżym, ani na JerozolimĂŞ, bo jest miastem wielkiego krĂłla. Ani na swojÂą gÂłowĂŞ nie przysiĂŞgaj, bo nie moÂżesz ani jednego wÂłosa uczyniĂŚ biaÂłym albo czarnym. Niech wasza mowa bĂŞdzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od ZÂłego pochodzi" (Mt 5,33-37).
A co dopiero przewidzieĂŚ jak potoczÂą siĂŞ twoje losy za kilka czy kilkadziesiÂąt lat.... Jezus to wiedziaÂł dlatego twierdziÂł iÂż skÂładanie takich przysiÂąg jest bezprawne.
Nie mniej wa¿na sprawa oparta na przysiêgach to wszystkie œluby zakonne i przysiêgi ksiê¿y w³¹cznie z ¿yciem w celibacie, kto i jakim prawem wymusza od nich te przysiêgi? I nie mów i¿ s¹ dobrowolne, bo by³o by takimi gdyby bez sk³adania ich ludzie ci mogli pe³niÌ wybrane przez siebie funkcje.
Kiara  Je¿eli zorganizowana religia w³adaj¹ca ludzkimi losami od prawie 2000 lat opiera swoje za³o¿enia na s³owach Jezusa i nie honoruje ich , a wrêcz przeciwnie manipuluje nimi i wymusza wbrew nim swoj¹ opcjê w³adzy, to jest karygodny proceder, zarówno w oczach prawa ludzkiego jak i Boskiego. Nale¿y siê zastanowiÌ ilu set tysi¹com ludzi zniszczono ¿ycie wymuszaj¹c przeró¿ne przysiêgi w imiê Boga i Jezusa z których ludzie ci nie mogli siê nigdy uwolniÌ. Jak dla mnie jest to obrzydliwa manipulacja z wykorzystywaniem autorytetu Jezusa, który jedynie tej religij s³u¿y jako szyld. Ja mówiê temu NIE! NIE! NIE! STOP! i BASTA ! RAZ NA ZAWSZE! Kiara
|
|
« Ostatnia zmiana: Październik 10, 2012, 01:26:22 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #178 : Październik 10, 2012, 10:24:37 » |
|
Dodajmy do tego inne podobieĂąstwa miĂŞdzy regu³¹ esseĂączykĂłw a naukami Jezusa, na przykÂład zestawmy nastĂŞpujÂący przekaz JĂłzefa Flawiusza: "OdmawiajÂą oni skÂładania przysiÂąg, uwaÂżajÂąc je za rzecz gorszÂą od krzywoprzysiĂŞstwa, gdyÂż ich zdaniem ludzie, ktĂłrym nie moÂżna ufaĂŚ bez przysiĂŞgi na Boga, sÂą juÂż teraz potĂŞpieni" Rozumiem, Âże ONI, ktĂłrzy odmawiajÂą skÂładania przysiÂąg to esseĂączycy, z ktĂłrych wywodziÂł siĂŞ Jezus? I to ONI propagowali potĂŞpienie przez Boga tych, ktĂłrym nie moÂżna ufaĂŚ bez przysiĂŞgi? Ciekawe i jakieÂż humanitarne! JakiÂż to BĂłg potĂŞpiajÂący? CzyÂż nie na miarĂŞ swoich wyznawcĂłw? Czy wspó³czesny czÂłowiek, humanista, byÂłby w stanie wypromowaĂŚ takie prawo? Z potĂŞpieniem czÂłowieka za jego sÂłaboœÌ? Owa doktryna potĂŞpienia zaprzecza celowi i zasadnoÂści reinkarnacji, zaprzecza jej samej. Zaprzecza moÂżliwoÂści samorozwoju, samo naprawy czÂłowieka. Dalsze wnioski? Chyba oczywiste i zbĂŞdne. ---------------------------- Co do przysiĂŞgi ‘ma³¿eĂąskiej’. Jest ona skÂładana nawet wĂłwczas, gdy dwoje ludzi nie formalizuje zwiÂązku a pragnie wspĂłlnie iœÌ przez Âżycie. Wyznanie miÂłoÂści, bÂądÂź innych uczuĂŚ, czy nawet zwykÂłej deklaracji opieki nad drugÂą osobÂą jest przysiĂŞgÂą. Samo uczucie jest przysiĂŞgÂą, ktĂłra nie musi byĂŚ nawet zwerbalizowana. WaÂżnoœÌ przysiĂŞgi jest gwarantowana uczuciem i zamiarem. Gdy te ginÂą, przysiĂŞga traci moc. Tak rozumiem sens przysiĂŞgi.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #179 : Październik 10, 2012, 10:38:03 » |
|
Ktoœ kto kocha prawdziwie nie musi sk³adaÌ ¿adnych przysiêg , których dotrzymania nie jest pewien, bowiem wszystko jest zmienne, a wp³ywu na swoj¹ niezmiennoœÌ nikt nie ma i mieÌ nie mo¿e. A ja wam powiadam: Wcale nie przysiêgajcie - ani na ziemiê, bo jest tronem Bo¿ym, ani na Jerozolimê, bo jest miastem wielkiego króla. Ani na swoj¹ g³owê nie przysiêgaj, bo nie mo¿esz ani jednego w³osa uczyniÌ bia³ym albo czarnym. Niech wasza mowa bêdzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Z³ego pochodzi" (Mt 5,33-37).
Kiara 
|
|
« Ostatnia zmiana: Październik 10, 2012, 10:39:05 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #180 : Październik 10, 2012, 10:52:21 » |
|
A co nadto jest, od ZÂłego pochodzi A MyÂśliciele nauczali, Âże nie ma zÂła ani dobra. Jest tylko doÂświadczenie i wyraÂżenie. To gdzie ten zÂły? I co z tym potĂŞpieniem czÂłowieka, ktĂłremu nie moÂżna ufaĂŚ bez przysiĂŞgi na Boga? 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #181 : Październik 10, 2012, 10:59:40 » |
|
MyÂśliciele nauczali i nauczajÂą iÂż wszystko co odczuwasz jako zÂło dla siebie jest nim, a ponadto iÂż wymuszanie czegoÂś wedle wÂłasnej woli na kimÂś jest zÂłem dla tego na kim dokonuje siĂŞ wymuszeĂą ale rownieÂż dla tego kto wymusza. Zatem nie moÂżna wymuszaĂŚ niczego na nikim( przysiĂŞgami) jeÂżeli nie mamy pewnoÂści moÂżliwoÂści ich dotrzymania. Bowiem wĂłwczas kodujemy w kimÂś poczucie winy gdy jej nie dotrzyma i bycie w sytuacji bardzo zÂłej dla kogoÂś gdy usiÂłuje dotrzymaĂŚ przysiĂŞgi pomimo zÂła ktĂłre wypÂływa dla niego z bycia w takim stanie.KaÂżde wymuszenie jest zÂłem. Kiara 
|
|
« Ostatnia zmiana: Październik 10, 2012, 12:51:57 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
Fair Lady
Gość
|
 |
« Odpowiedz #182 : Październik 10, 2012, 11:03:09 » |
|
Co do przysiegi, to ja to widze inaczej. Chodzi o dotrzymanie obietnicy. Staram sie w zyciu dotrzymywac slowa, to moja dewiza, gdy przyrzekne komus, ze cos tam wykonam, bede na czas, zorganizje to jest to u mnie na pierwszym planie. Taki mam swoj wlasny wewnetrzny kodeks. Co do przysiegania publicznego - to chyba chodzi o rodzine, aby dzieci mialy mame i tate (potwierdzonych prawnie). Jest jeszcze takie fajne zdanko po lacinie polecam lex dubia non obligat
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #183 : Październik 10, 2012, 11:13:16 » |
|
Myœliciele nauczali i nauczaj¹ i¿ wszystko co odczuwasz jako z³o dla siebie jest nim Czyli subiektywne odczucie. A co z obiektywizmem?  Co do wymuszania przysi¹g, zgadzam siê. Nie powinno byÌ wymuszania. Ale przyszli ma³¿onkowie formalizuj¹c ma³¿eùstwo sami dobrowolnie deklaruj¹ siê z³o¿yÌ przysiêgê. Nikt ich nie zmusza do tego. Gdy nie chc¹, mog¹ nie formalizowaÌ zwi¹zku. No i wci¹¿ nie odnosisz siê do doktryny potêpienia, reprezentowanej przez esseùczyków. Chocia¿ nie musisz, bo có¿ tu mo¿na powiedzieÌ? 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Fair Lady
Gość
|
 |
« Odpowiedz #184 : Październik 10, 2012, 11:39:17 » |
|
Niektorzy lubia skaladac przysiege malzenska w najrozniejszych miejscach np. w Las Vegas, tam nie potrzeba zadnych ceregieli, nawet jezyka nie trzeba porzadnie znac. Zaznaczam, ze akt slubu jest wazny na calym swiecie. Wow!
A tak na marginesie to wsrod moich znajomych z realu jest mniej wiecej 50/50 czyli tych wytrwalych w przysiedze (oficjalnie) i tych co sie z okowow malzenskich wezlow uwolnili. Tylko, ze na slub kupuje sie prezenty,a na rozwod nie.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #185 : Październik 10, 2012, 13:02:09 » |
|
Esseùczycy jak i Myœliciele uznaj¹ i¿ wieŸ miêdzyludzk¹ tworzy mi³oœÌ, zatem ona i tylko ona ³¹czy zwi¹zki prawdziwie. Gdy wygasa ( mo¿e to zaistnieÌ i nikt nie wie czy tak siê stanie czy nie) ludzie w zwi¹zkach maj¹ prawo do roz³¹czenia siê. Co wcale nie zdejmuje z nich obowi¹zków wobec potrzebuj¹cego pomocy wspó³ma³¿onka czy dzieci. To s¹ ju¿ oddzielne sprawy i oddzielny temat uregulowaù prawnych. Oczywiœcie i¿ trzeba ponosiÌ odpowiedzialnoœÌ z danego s³owa i wziêtych na siebie obowi¹zkowa, ale nie jest to powód do wymuszania trwania zwi¹zku , który chocia¿ by przez jednego z partnerów jest ju¿ nie chciany. ¯adne wiêzienie ludzi nie jest ich dobrem , lepiej siê rozstaÌ i pozostaÌ przyjació³mi( o ile jest to mo¿liwe) ni¿ budowaÌ w ¿yciu z kimœ ale tylko obok nienawiœÌ , z³oœÌ i zgorzknienie. Kiara 
|
|
« Ostatnia zmiana: Październik 10, 2012, 14:57:09 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #186 : Październik 10, 2012, 14:31:12 » |
|
Fakt, nie wiem co mnie spotka za klika czy kilkadziesiÂąt lat, ale juÂż wczeÂśniej jak i teraz robiĂŞ co tylko moÂżliwe abym nie musiaÂł siĂŞ za swoje zachowanie wstydziĂŚ. DuÂżo wczeÂśniej pracowaÂłem aby zmaksymalizowaĂŚ szanse na dochowanie przysiĂŞgi, szczĂŞÂśliwe dochowanie - nie myliĂŚ z poczuciem kajdan.
No to masz cel ¿yciowy i musisz wypaœÌ jak najlepiej  Nie muszê dzisiaj chowaÌ siê za "w imiê mi³oœci daliœmy sobie wolnoœÌ"...
ChowaÌ siê za tym ? Ch³opie masz kupê wyobra¿eù w g³owie na ten temat, a rzecz wcale nie polega na unikaniu wyimaginowanych straszaków. Jeœli twierdzisz, ¿e kochasz z wzajemnoœci¹ i jesteœ szczêœliwy to nie ma powodu, aby Tobie nie wierzyÌ, ale tak samo nie ma powodów nie wierzyÌ w to, ¿e ludzie daj¹ sobie wolnoœÌ aby móc dalej kochaÌ ... choÌby i dlatego, aby tzw sob¹ nie wiêziÌ drugiej osoby. To, ¿e Tobie siê to w pale nie mieœci doprawdy nic nie znaczy. A nie mieœci Ci siê, bo jak mantrê powtarzasz w kó³ko ten sam tekst o chowaniu siê za .... o dupochronach, ... unikach , .... cz³owieku. Czego Ty siê boisz ? W ¿yciu na prawdê nie ma siê czego baÌ  Nie k³amiê, nie przestawiam faktów, nie konfabulujê - dlatego nie muszê uciekaÌ od dyskusji z kimkolwiek, nie muszê rozmywaÌ tematów aby tuszowaÌ swoje wpadki.
S³owem ch³op z Ciebie szczery , otwarty, mi³osierny , osz kurde ¿e niemal¿e doskona³y. I faktycznie, w swoim mniemaniu kimœ takim jesteœ. Swoje wpadki tylko Ty sam uznajesz za wpadki, o ile je dostrze¿esz, tak samo jak jedynie Ty sam masz o sobie mniemanie. To bezpieczne ciepe³ko jednak¿e równie¿ jest iluzj¹. Nawet nie wiesz o tym ,no bo i sk¹d mia³byœ to wiedzieÌ, ¿e te obietnice ma³¿eùskie (a nawet wszystko, co wydaje siê takie sta³e, czyste i niezmienne ) s¹ k³amstwem, bo osadzone s¹ w fa³szywej i zak³amanej rzeczywistoœci, co zdaje siê w tej materii wykazywaÌ Kiara .
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
PrzebiÂśnieg
Gość
|
 |
« Odpowiedz #187 : Październik 10, 2012, 17:11:07 » |
|
Moim skromnym zdaniem zwi¹zek dwojga ludzi (kobieta i facio o innych nie piszê  ) jest w porz¹dku dopóki jest w nim miejsce na akceptacjê drugiego. Pomocne bywa postawienie drugiego jako lustra i je¿eli coœ w tym lustrze na nas dzia³a negatywnie to wypada³o by to u siebie sprawdziÌ. Akceptacja innoœci drugiego pomaga te¿ dlatego, ¿e hm z punktu widzenia energetycznego to to co dla faceta jest sufitem dla kobiety jest pod³og¹ i dlatego facet czuj¹c siê hm ...gorszym mo¿e siêgn¹Ì do przewagi fizycznej budowy cia³a. Wiêc kobieta powinna pierwsza ust¹piÌ w/g starej zasady m¹drzejszy g³upszemu zawsze pierwszy ust¹pi Moim skromnym zdaniem nie trzeba sobie przysiêgaÌ ale jak ju¿ ktoœ to zrobi to dlaczego nie samo w sobie nie jest z³e chyba, ¿e zadzia³ wytrych tzn za³¹czy siê prawo w³asnoœci, bo wtedy có¿ .... W ka¿dym razie moim skromnym zdaniem za z³amanie przysiêgi ma³¿eùskiej winowajce powinno siê karaÌ klasztorem  lub kolonia karn¹  hm dybami....  Albo przysiêga albo nie a jak przysiêga i nie dochowuje wiernoœci to ...to na pustelnika za karê  to pa
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #188 : Październik 10, 2012, 22:35:50 » |
|
No to masz cel ¿yciowy i musisz wypaœÌ jak najlepiej Nie muszê, ale chcê, to subtelna ró¿nica. I nie rozumiem co jest nagannego czy do wyœmiania w tym, ¿e ktoœ chce wzrastaÌ? Czy¿ nie o tym jest to forum? Jeœli twierdzisz, ¿e kochasz z wzajemnoœci¹ i jesteœ szczêœliwy to nie ma powodu, aby Tobie nie wierzyÌ, ale tak samo nie ma powodów nie wierzyÌ w to, ¿e ludzie daj¹ sobie wolnoœÌ aby móc dalej kochaÌ ... choÌby i dlatego, aby tzw sob¹ nie wiêziÌ drugiej osoby. To, ¿e Tobie siê to w pale nie mieœci doprawdy nic nie znaczy. East, czy¿byœ Ty tak¿e "dawa³ wolnoœÌ"? Niestety takie rzeczy mi siê mieszcz¹, tylko, ¿e powody s¹ odmienne do tych którymi staracie siê podpieraÌ... Ciê¿ko mi tylko poj¹Ì, ¿e ni z tego ni z owego (bo przecie¿ zapewniacie, ze rozstanie podyktowane jest... mi³oœci¹) osoby które z powodu mi³oœci zdecydowa³y siê byÌ ze sob¹, kochaj¹ siê nagle... musz¹... khm... przepraszam w imiê tej¿e mi³oœci siê rozstaj¹. Wiêc albo to co ich po³¹czy³o nie by³o mi³oœci¹ (i byc mo¿e zabrak³o rozeznania/pewnej chronologii to zapewniaj¹cej), albo to co czuj¹ teraz nie jest mi³oœci¹, albo powód rozstania jest taki, ¿e nie mog¹ ze sob¹ ju¿ wytrzymaÌ... ewentualnie dziêki wzajemnej "mi³oœci" zmienili siê na gorsze... Ale wtedy glêdzenie o wznosz¹cym rozwoju duchowych idzie w las... Przyk³ad z poradni ma³¿eùskiej. M¹¿ - jeszcze - mówi, ¿e nie mo¿e ju¿ z zon¹ wytrzymaÌ (przynajmniej nazwa³ uczciwie rzeczy po imieniu a nie smêci³ o dawaniu wolnoœci w imiê mi³oœci), ¿e ¿ona uosabia wiele negatywnych cech i dalej narzekania. W koùcu s³owotok zostaje mu przerwany pytaniem: Panie, to po coœ Pan z tak¹ wiedŸm¹ siê ¿eni³? Krótkie zdziwienie i wybe³kota³: no ale jak siê ¿eni³em to taka nie by³, wrêcz przeciwnie... W odpowiedzi na to us³ysza³: w takim razie przy panu siê tak zmieni³a... Mina cz³owieka zresetowanego... Powoli, powoli, to ma³¿eùstwo da³o siê uratowaÌ i jak stwierdzi³ ponownie s¹ szczêœliwi... Tyle tylko, ¿e trzeba uczciwie przyznaÌ siê do swoich b³êdów i chcieÌ je naprawiÌ, zrezygnowaÌ z egoizmu, popracowaÌ, czyli... dokopaÌ siê chocia¿ do iskierki pierwotnego uczucia. A nie mieœci Ci siê, bo jak mantrê powtarzasz w kó³ko ten sam tekst o chowaniu siê za .... o dupochronach, ... unikach , .... cz³owieku. Czego Ty siê boisz ? W ¿yciu na prawdê nie ma siê czego baÌ Ale¿ ci¹gle te dupochrony s¹ budowane. Co do strachu - niewielu rzeczy siê bojê, ale s¹ takie. Natomiast unikanie obietnic, deklaracji, przyrzeczeù - jest w³aœnie strachem przed odpowiedzialnoœci¹ i w³asn¹ u³omnoœci¹ (której to w œwietle jupiterów bez zaj¹kniêcia siê powtarza), antykoncepcja czy usuwanie ci¹¿y - to nic innego jak strach przed dzieckiem, bezbronn¹ istot¹; tudzie¿ strach przed pozbawieniem mo¿liwoœci bezkonsekwencyjnego, w dowolnej chwili zaspokajania chêci na przyjemnoœÌ... I Wy bêdziecie zarzucali mi strach? No proszê, darujcie... S³owem ch³op z Ciebie szczery , otwarty, mi³osierny , osz kurde ¿e niemal¿e doskona³y. I faktycznie, w swoim mniemaniu kimœ takim jesteœ. Swoje wpadki tylko Ty sam uznajesz za wpadki, o ile je dostrze¿esz, tak samo jak jedynie Ty sam masz o sobie mniemanie. Jestem œwiadomy swoich mocnych cech jak i u³omnoœci i jako jeden z nielicznych, na tle tych wszystkich wspania³ych mam odwagê wprost, bez ogródek do niedoskona³oœci siê przyznaÌ. SzczeroœÌ jest tutaj równie¿ czêsto niezbyt mile widziana, bo zaraz pojawiaj¹ siê oskar¿enia o chêÌ prowokowania sprzeczek, czy tez insynuowanie ograniczeù w pojmowaniu/postrzeganiu. Je¿eli czegoœ jestem ciekaw, istoty sprawy to j¹ analizujê, w tym uwa¿nie patrzê na efekty. Tak¿e na tym forum przeczyta³em wiele teorii, których potwierdzenia szuka³em w otaczaj¹cym œwiecie czy te¿ zachowaniu osób je propaguj¹cych. Niestety wiêkszoœÌ z tych teorii pozosta³a wy³¹cznie teoriami. Widzê czasami równie¿, ¿e ktoœ ma lepszy pomys³, lepiej sobie radzi, a mi ciê¿ko mi do tego dorównaÌ, jednak wtedy nie ci¹gnê go w dó³, nie wyœmiewam, ¿e nie ma pojêcia o czym mówi, ¿e ma chore wyobra¿enia... Zabawne jest to, ¿e wiele z moich zasad, schematów postêpowania wyœmiewacie, a gdy pokazujê, ¿e równanie w praktyce dzia³a (w przeciwieùstwie do wielu Waszych), nadal to czynicie - pisz¹c o przedstawionych owocach jako dyrdyma³ach, bleblaniach, czy te¿ "nie obchodzi mnie to"... Ok, mo¿na i tak. East, zastanawia mnie jedna rzecz - dlaczego od ¿ycia, realnego ¿ycia uciek³eœ w zaprzeczanie istnienia czegokolwiek. To, ¿e schowasz g³owê w piasek/zamkniesz oczy nie oznacza, ¿e œwiat przestaje istnieÌ... Skoro jak twierdzisz Ciebie nie ma, mnie nie ma... to nie ma te¿ i moich wyobra¿eù o czymkolwiek - a takowe (nietrafne) mi raczysz zarzucaÌ.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #189 : Październik 11, 2012, 08:45:06 » |
|
.. Ciê¿ko mi tylko poj¹Ì, ¿e ni z tego ni z owego (bo przecie¿ zapewniacie, ze rozstanie podyktowane jest... mi³oœci¹) osoby które z powodu mi³oœci zdecydowa³y siê byÌ ze sob¹, kochaj¹ siê nagle... musz¹... khm... przepraszam w imiê tej¿e mi³oœci siê rozstaj¹. Wiêc albo to co ich po³¹czy³o nie by³o mi³oœci¹ (i byc mo¿e zabrak³o rozeznania/pewnej chronologii to zapewniaj¹cej), albo to co czuj¹ teraz nie jest mi³oœci¹, albo powód rozstania jest taki, ¿e nie mog¹ ze sob¹ ju¿ wytrzymaÌ...
A nie pomyÂślaÂłeÂś, Âże moÂże to "rozstanie z miÂłoÂści" to rĂłwnieÂż etap wzrastania i to wykraczajÂący poza tradycyjne pojĂŞcie zwiÂązku ? Poza wiĂŞzi typu MOJA kobieta, MĂJ facet. Czarno-biaÂła klisza tradycyjnego rozumienia zwiÂązku to jeszcze nie caÂły Âświat, Arteq . ZresztÂą od wiekĂłw miÂłoœÌ przekraczaÂła tabu. MoÂże obejrzyj kilka filmĂłw, albo poczytaj romanse takie jak Romeo i Julia. Z wielkiej miÂłoÂści to nawet moÂżna zabiĂŚ, wiedziaÂłeÂś o tym ? Z miÂłoÂści, a nie z nienawiÂści. A Ciebie oburza rozstanie z miÂłoÂści, uwolnienie ... brak przywiÂązaĂą. Co nie oznacza nieodpowiedzialnoÂści za dzieci. PrzykÂład z poradni ma³¿eĂąskiej. M¹¿ - jeszcze - mĂłwi, Âże nie moÂże juÂż z zonÂą wytrzymaĂŚ (przynajmniej nazwaÂł uczciwie rzeczy po imieniu a nie smĂŞciÂł o dawaniu wolnoÂści w imiĂŞ miÂłoÂści), Âże Âżona uosabia wiele negatywnych cech i dalej narzekania. W koĂącu sÂłowotok zostaje mu przerwany pytaniem: Panie, to po coÂś Pan z takÂą wiedÂźmÂą siĂŞ ÂżeniÂł? KrĂłtkie zdziwienie i wybeÂłkotaÂł: no ale jak siĂŞ ÂżeniÂłem to taka nie byÂł, wrĂŞcz przeciwnie... W odpowiedzi na to usÂłyszaÂł: w takim razie przy panu siĂŞ tak zmieniÂła... Mina czÂłowieka zresetowanego... Powoli, powoli, to ma³¿eĂąstwo daÂło siĂŞ uratowaĂŚ i jak stwierdziÂł ponownie sÂą szczĂŞÂśliwi... No wÂłaÂśnie, ludzie nie wiedzÂą sami kim sÂą, nie widzÂą nawet tego, co powodujÂą ( ze wzajemnoÂściÂą zresztÂą) ,bo trzymajÂą siĂŞ wyobraÂżeĂą . Dla nich nawet URATOWANIE MAÂŁÂŻEĂSTWA to po prostu kolejne wcielenie wdrukowane i utoÂżsamione , tylko Âże oni o tym nie wiedzÂą. ÂŚniÂą swoje sny caÂłe Âżycie. Praca nad sobÂą to syzyfowa robota bo to jakby wiecznie rzeÂźbiĂŚ kawaÂłek drewna. MoÂżna ciÂągle z tego coÂś nowego wycinaĂŚ co i tak nie oÂżywi rzeÂźby. Ale za to doradcy rzeÂźbiarza majÂą "pracĂŞ" (poradnie). Tyle tylko, Âże trzeba uczciwie przyznaĂŚ siĂŞ do swoich b³êdĂłw i chcieĂŚ je naprawiĂŚ, zrezygnowaĂŚ z egoizmu, popracowaĂŚ, czyli... dokopaĂŚ siĂŞ chociaÂż do iskierki pierwotnego uczucia. Dobrze, ale uczciwie, bez przyjmowania kolejnych protez wstawianych przez tzw autorytety od zwiazkĂłw. Nie bĂłj siĂŞ zobaczyĂŚ iluzji  . Natomiast unikanie obietnic, deklaracji, przyrzeczeĂą - jest wÂłaÂśnie strachem przed odpowiedzialnoÂściÂą i wÂłasnÂą uÂłomnoÂściÂą Mylisz to z elementarnÂą uczciwoÂściÂą. Nie moÂżna obiecaĂŚ czegoÂś na co nie masz wpÂływu. Jestem (..) Nie , nie jesteÂś, ale to temat na inny wÂątek. Tutaj jest dyskusja o ma³¿eĂąstwie  East, zastanawia mnie jedna rzecz - dlaczego od Âżycia, realnego Âżycia uciekÂłeÂś w zaprzeczanie istnienia czegokolwiek. Widzisz, to co projektujesz to sÂą mniemania czÂłowieka zaÂślepionego SOBÂĄ i swoimi wyobraÂżeniami. Nie ma ucieczki od niczego, za to jest rozpoznanie tego , co jest. To jest Âżywe, jest Âżyciem, jest wszystkim, nikt temu nie zaprzecza (skÂąd to wyobraÂżenie w gÂłowie Artka ?). Realne Âżycie to poziomy duÂżo g³êbsze niÂż papier od instytucji paĂąstwowej lub koÂścielnej i usiÂłowanie podporzÂądkowania temu caÂłego Âżycia. Bo tak robiÂą wszyscy, bo tak JA czujĂŞ ? To, Âże schowasz gÂłowĂŞ w piasek/zamkniesz oczy nie oznacza, Âże Âświat przestaje istnieĂŚ...
Ale w³aœnie to TY zamykasz oczy na œwiat ,Ty chowasz g³owê w piach trzymaj¹c siê swoich wyobra¿eù o tym co i jakie jest. Najwiêksz¹ œciem¹ jest JA, którym siebie widzisz. Popatrz, ¿e ludzie w poradniach ma³¿eùskich to odkrywaj¹ równie¿, ale wnioski wyci¹gaj¹ nie do koùca w³aœciwe zatrzymuj¹c siê w pó³ drogi. To, ¿e odkrywaj¹ i¿ to z nimi jest coœ nie tak, to tylko czêœÌ prawdy. Ca³kowit¹ prawd¹ jest to, ¿e JA nie istnieje. Jest fikcj¹. B³¹d polega na budowaniu nowych uzale¿nieù i nowych wizerunków siebie - tego co jest fa³szem samo w sobie. Skoro jak twierdzisz Ciebie nie ma, mnie nie ma... to nie ma te¿ i moich wyobra¿eù o czymkolwiek - a takowe (nietrafne) mi raczysz zarzucaÌ. To jest jak gra komputerowa w któr¹ siê bawi ¿ycie, udaj¹c ,¿e jest tym ludzikiem graj¹cym w grê. Przekrêt polega na tym, ¿e nast¹pi³o uto¿samienie z pionkiem na planszy. To tylko pionki tu siê przerzucaj¹ iloœci¹ oczek i "najswoiszych" racji 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #190 : Październik 11, 2012, 17:17:22 » |
|
A nie pomyÂślaÂłeÂś, Âże moÂże to "rozstanie z miÂłoÂści" to rĂłwnieÂż etap wzrastania i to wykraczajÂący poza tradycyjne pojĂŞcie zwiÂązku ? PomyÂślaÂłem, Âże ktoÂś moÂże w takie tÂłumaczenie uciekaĂŚ szukajÂąc dla siebie usprawiedliwienia. Kolejny etap wzrastania poprzez pozostawienie ot tak, osĂłb ktĂłre siĂŞ rzekomo kocha??? Jak rozumiem w takich sytuacjach wydaje siĂŞ uroczyste przyjĂŞcie, wszyscy sÂą szczĂŞÂśliwi, dzieci wprost rozpromienione... Kocham CiĂŞ, kocham dzieci, wiĂŞc... Was porzucam... SÂłowo miÂłoœÌ niestety zostaÂło mocno wyÂświechtane, a takie sytuacje wÂłaÂśnie mocno na to zapracowaÂły... Do tego East, gdyby nawet na chwilĂŞ zaÂłoÂżyĂŚ, Âże takowe "rozstanie z miÂłoÂści" to kolejny etap w miÂłoÂści/doskonaleniu siĂŞ, to czÂłowiek po takim zabiegu nie powinien wiÂązaĂŚ siĂŞ juÂż z innÂą osobÂą, bo byÂłaby to czystej wody hipokryzja - no wszak ten etap ma za sobÂą... Daj spokĂłj, wiem, Âże w pewnych przypadkach postrzegacie mnie jak idiotĂŞ, ale teraz..., no proszĂŞ... Poza wiĂŞzi typu MOJA kobieta, MĂJ facet. Czarno-biaÂła klisza tradycyjnego rozumienia zwiÂązku to jeszcze nie caÂły Âświat, Arteq . ZresztÂą od wiekĂłw miÂłoœÌ przekraczaÂła tabu. East, na temat tego przymiotnika juÂż rozmawialiÂśmy, ale przypomnĂŞ. Niestety jĂŞzyk polski nie ma tutaj szerszego pola manewru, ale dlaczego upierasz siĂŞ w kontekÂście, Âże moja = niewolnicza wÂłasnoœÌ? Wtedy zapytaÂłem siĂŞ Ciebie o alternatywne okreÂślenie dla "moja" ktĂłre jednoznacznie ucinaÂłoby podejrzenia o taki tak myÂślenia... pytaÂłem jakim przymiotnikiem okreÂśliÂłbyÂś np. dzieci ktĂłre pocz¹³eÂś... nie otrzymaÂłem odpowiedzi. MoÂże obejrzyj kilka filmĂłw, albo poczytaj romanse takie jak Romeo i Julia. Z wielkiej miÂłoÂści to nawet moÂżna zabiĂŚ, wiedziaÂłeÂś o tym ? Z miÂłoÂści, a nie z nienawiÂści. A Ciebie oburza rozstanie z miÂłoÂści, uwolnienie ... brak przywiÂązaĂą. Co nie oznacza nieodpowiedzialnoÂści za dzieci. Kolejna bzdura, bo kaÂżesz mi wierzyĂŚ, Âże czÂłowiek dokonujÂąc jednej z najwiĂŞkszych zbrodni - zabijajÂąc innego czÂłowieka - ma wtedy w sercu miÂłoœÌ? NiÂą siĂŞ kieruje? WedÂług mnie wtedy nie ma krzty miÂłoÂści, za to mogÂą wÂładaĂŚ nim wtedy zawiœÌ, nienawiœÌ, strach, ¿¹dza... Ponadto kaÂżesz mi wierzyĂŚ, jakoby kolejnym, wyÂższym etapem miÂłoÂści jest... porzucenie/rozstanie??? Hmmm... to moÂże byÂło sobie kochaĂŚ na odlegÂłoœÌ i nie zawracaĂŚ komuÂś gÂłowy... Albo - skoro popieracie ideĂŞ reinkarnacji - to moÂże w tym Âżyciu do koĂąca zachowaj siĂŞ juÂż przyzwoicie (nie mĂłwiÂąc o miÂłoÂści) a kolejny szczebelek - wolnoœÌ - zaplanujesz sobie na kolejne Âżycie... Co do dzieci, to praktycznie kaÂżde (poza sytuacjami gdy rodzic jest katem) rozstanie rodzicĂłw jest krzywdzeniem ich, Âżadne dziecko nie chce rozstania rodzicĂłw. KaÂżde chce peÂłnej, kochajÂącej siĂŞ rodziny. I to jest idealne Âśrodowisko do optymalnego wzrostu dziecka - szczegĂłlnie psychicznego. KaÂżde odstĂŞpstwo od tego bardziej lub mniej lecz zawsze niekorzystnie wpÂływa na rozwĂłj dziecka. TÂłumaczenie, Âże bĂŞdĂŞ daÂł o dzieci, bo zajrzĂŞ w weekend, czy w jakieÂś popoÂłudnie "na tygodniu", zadzwoniĂŞ, zabiorĂŞ na wakacje jest wy³¹cznie protezÂą. No wÂłaÂśnie, ludzie nie wiedzÂą sami kim sÂą, nie widzÂą nawet tego, co powodujÂą ( ze wzajemnoÂściÂą zresztÂą) ,bo trzymajÂą siĂŞ wyobraÂżeĂą . Dla nich nawet URATOWANIE MAÂŁÂŻEĂSTWA to po prostu kolejne wcielenie wdrukowane i utoÂżsamione , tylko Âże oni o tym nie wiedzÂą. ÂŚniÂą swoje sny caÂłe Âżycie. Praca nad sobÂą to syzyfowa robota bo to jakby wiecznie rzeÂźbiĂŚ kawaÂłek drewna. MoÂżna ciÂągle z tego coÂś nowego wycinaĂŚ co i tak nie oÂżywi rzeÂźby. Ale za to doradcy rzeÂźbiarza majÂą "pracĂŞ" (poradnie). Tak, ludzie siĂŞ gubiÂą. Czasami uda im siĂŞ pomĂłc odzyskaĂŚ wzrok... Nie wiem dlaczego to powrĂłt do szczĂŞÂścia miaÂłby byĂŚ czymÂś negatywnym, dlaczego szczĂŞÂście Âżony czujÂącej, Âże m¹¿ ponownie daje jej szczĂŞÂście jest zÂły, dlaczego radoœÌ dzieci, Âże ojciec powraca do domu/przestaje siĂŞ k³óciĂŚ z matkÂą jest nieodpowiednie? A osoba ktĂłra w tym cokolwiek pomogÂła posÂądzana jest o maÂłostkowoœÌ? Tak, East, praca nad sobÂą jest ciĂŞÂżkÂą, a koĂąca nie widaĂŚ, no ale wszak zapewniacie Âże chodzi o doskonalenie siĂŞ, wzrastanie...WiĂŞc jak to w koĂącu jest? JeÂżeli samemu nie wystarcza Ci siÂł, chĂŞci czy zapaÂłu aby "porzeÂźbiĂŚ" to nie neguj pracy i pozytywnych chĂŞci u innych. Dobrze, ale uczciwie, bez przyjmowania kolejnych protez wstawianych przez tzw autorytety od zwiazkĂłw. Nie bĂłj siĂŞ zobaczyĂŚ iluzji DosyĂŚ pyszaÂłkowatym byÂłoby stwierdzenie, Âże jesteÂśmy najmÂądrzejsi, wiemy wszystko najlepiej i nikt nie jest w stanie poradziĂŚ sobie z danÂą sprawÂą lepiej. A juÂż ociera siĂŞ o gÂłupotĂŞ w sytuacji gdy dana sprawa jednak nas przerosÂła... Mylisz to z elementarnÂą uczciwoÂściÂą. Nie moÂżna obiecaĂŚ czegoÂś na co nie masz wpÂływu. AleÂż ma siĂŞ wpÂływ, gdy tylko siĂŞ chce. Co najwyÂżej wymaga to wysiÂłku, no ale wysiÂłek w imiĂŞ miÂłoÂści jest sÂłodyczÂą. Na co nie masz wpÂływu? CzyÂżbyÂś nie miaÂł wpÂływu aby byĂŚ np. uczciwym, przyzwoitym, staraĂŚ siĂŞ dawaĂŚ szczĂŞÂście, nie zdradzaĂŚ, prawdomĂłwnym? Zawsze moÂżesz byĂŚ przyzwoitym czÂłowiekiem, zawsze - czasami tylko cena za to jest znaczna. Realne Âżycie to poziomy duÂżo g³êbsze niÂż papier od instytucji paĂąstwowej lub koÂścielnej i usiÂłowanie podporzÂądkowania temu caÂłego Âżycia. Bo tak robiÂą wszyscy, bo tak JA czujĂŞ ? East, smutne, Âże ma³¿eĂąstwo ktĂłryÂś raz przyrĂłwnujesz do papierka, jakoby on byÂł wy³¹cznym czy teÂż g³ównym gwarantem szczĂŞÂścia w nim. "Papierek" to oficjalne potwierdzenie zamiarĂłw, pragnieĂą czasami papierek lakmusowy prawdziwych zamiarĂłw - dla mnie ma³¿eĂąstwo to rĂłwnieÂż sakrament i wypÂływajÂąca z niego siÂła - pomoc BoÂża, co potwierdzajÂą nawet suche statystyki jak rĂłwnieÂż i sÂłowa samych zainteresowanych. Ale wÂłaÂśnie to TY zamykasz oczy na Âświat ,Ty chowasz gÂłowĂŞ w piach trzymajÂąc siĂŞ swoich wyobraÂżeĂą o tym co i jakie jest. Hmmm... East, widzĂŞ efekty tych "wyobraÂżeĂą" jak rĂłwnieÂż efekty wyobraÂżeĂą przeciwnych... To jest jak gra komputerowa w ktĂłrÂą siĂŞ bawi Âżycie, udajÂąc ,Âże jest tym ludzikiem grajÂącym w grĂŞ. PrzekrĂŞt polega na tym, Âże nastÂąpiÂło utoÂżsamienie z pionkiem na planszy. To tylko pionki tu siĂŞ przerzucajÂą iloÂściÂą oczek i "najswoiszych" racji  Nie przerzucam siĂŞ, rozmawiam, bo moÂżna byÂłoby to wszystko szybko wyjaÂśniĂŚ mĂłwiÂąc sprawdzam - do czego namawiam, ale wtedy zamiast "wyÂłoÂżenia kart" sÂłyszĂŞ - nie interesujÂą nie "dyrdymaÂły", bÂądÂź "to zamach na prywatnoœÌ", etc... Ponadto dziwnym jest, Âże jeÂżeli to gra, Âściema, zÂłudzenie i do tego - jak twierdzisz - jesteÂś tego Âświadomy... tak chĂŞtnie w tym grasz, dyskutujesz z kimÂś kogo nie ma... dyskutujesz z jego poglÂądami - ktĂłre sÂą podwĂłjnym zÂłudzeniem... Syndrom wyimaginowanego "kolegi"? Jednak winny jestem Ci podziĂŞkowania, za rozmowĂŞ, wyÂłuszczenie swoich poglÂądĂłw, racji - ktĂłre to z kaÂżdym krokiem upewniajÂą mnie co do poczynionych obserwacji i przypuszczeĂą. DziĂŞkujĂŞ za to bez jakichkolwiek ukrytych podtekstĂłw.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
PrzebiÂśnieg
Gość
|
 |
« Odpowiedz #191 : Październik 11, 2012, 19:20:14 » |
|
Ok arteq  A jak sobie radzisz z tym zjawiskiem  Znaczy budzisz siĂŞ i koÂło Ciebie ta sama twarz  Budzisz siĂŞ po roku i znowu ta sama twarz  Budzisz siĂŞ po kilku latach i znowu ta sama twarz  Podobno tez kobieta jest jak pocisk wpada w oko dziurawi kieszeĂą i wychodzi bokiem  to pa 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #192 : Październik 11, 2012, 19:22:58 » |
|
CieszĂŞ siĂŞ i nie wiem dlaczego opisujesz tÂą sytuacjĂŞ jako problem?
|
|
« Ostatnia zmiana: Październik 11, 2012, 19:23:33 wysłane przez arteq »
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #193 : Październik 12, 2012, 00:09:52 » |
|
A nie pomyœla³eœ, ¿e mo¿e to "rozstanie z mi³oœci" to równie¿ etap wzrastania i to wykraczaj¹cy poza tradycyjne pojêcie zwi¹zku ? Pomyœla³em, ¿e ktoœ mo¿e w takie t³umaczenie uciekaÌ szukaj¹c dla siebie usprawiedliwienia. I tylko do takich wniosków jesteœ zdolny ? No có¿, ale to nie dziwi, wszak JA nie jest w stanie wyjœÌ poza w³asne ograniczenia. To co widzisz opisujesz w³asnym aparatem poznawczym, a wiêc -> "ucieczka w usprawiedliwienia". Kolejny etap wzrastania poprzez pozostawienie ot tak, osób które siê rzekomo kocha??? To, co postrzegasz jako pozostawienie "ot tak" wi¹¿e siê z najwy¿szym mo¿liwym poœwiêceniem SIEBIE. A jednoczeœnie jest to logiczny krok we wzrastaniu. Porzucenie siebie i przywi¹zaù miêdzy innymi dla innych, dla tych których siê kocha, bo oni maj¹ prawo do innych œcie¿ek - bo tak wybrali. Jednoczeœnie - to NIE oznacza porzucania ludzi w potrzebie, zatem nie dokonuj nadinterpretacji. Jak rozumiem w takich sytuacjach wydaje siê uroczyste przyjêcie, wszyscy s¹ szczêœliwi, dzieci wprost rozpromienione... Nie mieszaj do tego dzieci. Nie masz pojêcia jak dzieci postrzegaj¹ rodziców . Jeœli nie widz¹ nienawiœci, jeœli ka¿de okazuje dziecku mi³oœÌ, a jednoczeœnie ani s³owem na ex-ma³¿onka nie narzeka, to ró¿nica dla dziecka niewielka czy rodzice s¹ razem czy nie. A doroœli faktycznie mog¹ wydaÌ przyjêcie z powodu rozstania , a nawet s¹ takie pary, które celebruj¹ to bardziej intymnie To znowu przekroczenie pewnych wyobra¿eù i katolickich tabu w myœl których rozstaj¹cy siê rodzice czyni¹ dziecku piek³o, a sami powinni siê pozabijaÌ o parê groszy. Kocham Ciê, kocham dzieci, wiêc... Was porzucam... Nie do koùca, ale tak. Odchodzê, chocia¿ kocham , a nawet dlatego, poniewa¿ kocham i oni kochaj¹ równie¿, tyle ¿e inne obiekty  Coœ takiego jak brak zazdroœci chyba siê Tobie w g³owie nie mieœci równie¿ Arteq ? I nie chodzi tu o porzucanie, bo porzuciÌ to mo¿esz sobie brudne buty. To s³owo nie musi oddawaÌ istoty rozstania. S³owo mi³oœÌ niestety zosta³o mocno wyœwiechtane, a takie sytuacje w³aœnie mocno na to zapracowa³y... A Ty sobie zrobi³eœ zeù ikonê. Mi³oœÌ jest naturalnym stanem bycia cz³owieka. Nie zale¿y od kogoœ drugiego , ani trzeciego. Do tego East, gdyby nawet na chwilê za³o¿yÌ, ¿e takowe "rozstanie z mi³oœci" to kolejny etap w mi³oœci/doskonaleniu siê, to cz³owiek po takim zabiegu nie powinien wi¹zaÌ siê ju¿ z inn¹ osob¹, bo by³aby to czystej wody hipokryzja - no wszak ten etap ma za sob¹...
Bez sensu za³o¿enie. Co ma mi³oœÌ do wi¹zania lub nie wi¹zania siê w pary ? Ludzie ze sob¹ bardziej lub mniej rezonuj¹ i to na bardzo wielu ró¿nych p³aszczyznach. Mi³oœÌ niejedno ma imiê i nie jest to atrybut do zaw³aszczenia dla ma³¿eùstwa, a samo ma³¿eùstwo nie powinno byÌ szczytem mi³oœci. Sprowadzanie Mi³oœci do ma³¿eùstwa "po bo¿emu" to zaw³aszczanie tej piêknej energii do celów podporz¹dkowanych programowaniu spo³ecznemu. Oczywiœcie s¹ ludzie, jak Ty i Twoja ma³¿onka ,którzy siê realizuj¹ w 100% w ma³¿eùstwie i to jest te¿ w porz¹dku. Tylko ,¿e nie w porz¹dku jest to, kiedy tacy ludzie zaczynaj¹ porz¹dkowaÌ innym ¿ycie wg w³asnych regu³. Paùstwo wspiera rzekomo ma³¿eùstwo (no bo ta pierwotna komórka spo³eczna napêdza ca³¹ machinê ) poradniami i poradami specjalistów od socjotechniki. To ju¿ jest ca³y przemys³ do urabiania umys³ów. Tak czy inaczej utkniêcie w utartych katolickich schematach bardzo blokuje , a wrêcz zniewala sam¹ Mi³oœÌ. Bo ona jest tak na prawdê wolna i kpi sobie z prób jej ujarzmiania i kodyfikowania. I bardzo dobrze  ... pyta³em jakim przymiotnikiem okreœli³byœ np. dzieci które pocz¹³eœ... nie otrzyma³em odpowiedzi.
Po prostu DZIECI. Bez przymiotników. Kolejna bzdura, bo ka¿esz mi wierzyÌ, ¿e cz³owiek dokonuj¹c jednej z najwiêkszych zbrodni - zabijaj¹c innego cz³owieka - ma wtedy w sercu mi³oœÌ? Ni¹ siê kieruje? JA Ci ka¿ê ? Nie, po prostu dostarczam Ci materia³ów do przemyœleù, bo nic nie jest takie jakie sobie poszufladkowa³eœ, a tym bardziej mi³oœÌ. Mi³oœÌ szalona bywa, czasami nieszczêœliwa, czasem przekracza nawet granice ¿ycia i œmierci, granice wa¿noœci w³asnej. W czasach ekstremalnego zagro¿enia ludzie id¹ zabijaÌ z mi³oœci. Z mi³oœci do swojego kraju i swoich rodzin. Id¹ zabijaÌ innych ojców i synów , dzieci takie same jak "w³asne". To wszystko z poczucia mi³oœci, Arteq i to nawet wiedz¹c, ¿e sami nie prze¿yj¹. I nawet bez nienawiœci do tzw wroga. To siê w ogóle w g³owie nie mieœci, ale tak w³aœnie ludzie s¹ urabiani, tak s¹ wykorzystywani. Mi³oœci¹ siê wygrywa brudne interesy klas nielicznych. Wed³ug mnie wtedy nie ma krzty mi³oœci, za to mog¹ w³adaÌ nim wtedy zawiœÌ, nienawiœÌ, strach, ¿¹dza... £atwo tak zwalaÌ na niskie wibracje aby obroniÌ wyobra¿enia o mi³oœci. Ponadto ka¿esz mi wierzyÌ, jakoby kolejnym, wy¿szym etapem mi³oœci jest... porzucenie/rozstanie??? Nie ka¿ê niczego. Chodzi o to, ¿e ... wszystko siê zmienia. Ulega rozszerzeniu, po³¹czeniu, uwznioœleniu. Nie ma porzucenia, ale te¿ nie ma uwiêzienia. Ludzie wchodz¹c w ró¿ne relacje i w nowe zwi¹zki nie musz¹ jednoczeœnie nienawidziÌ "starych" partnerów. Zreszt¹ w pewnym sensie "stara mi³oœÌ" nie rdzewieje  . Dzieci nie musz¹ cierpieÌ, a odwrotnie, mog¹ doœwiadczyÌ ¿e s¹ kochane przez nawet wiêksz¹ rodzinê . Maj¹ trzech dziadków i trzy babcie, albo i wiêcej hahaha. Czy to Ciebie strasznie razi ? Hmmm... to mo¿e by³o sobie kochaÌ na odleg³oœÌ i nie zawracaÌ komuœ g³owy... A to jest jeden z aspektów mi³oœci. S¹ i takie zwi¹zki nieskonsumowane hahaha  Co w tym z³ego ? ... Co do dzieci, to praktycznie ka¿de (poza sytuacjami gdy rodzic jest katem) rozstanie rodziców jest krzywdzeniem ich, ¿adne dziecko nie chce rozstania rodziców. Ka¿de chce pe³nej, kochaj¹cej siê rodziny. I to jest idealne œrodowisko do optymalnego wzrostu dziecka - szczególnie psychicznego. Ka¿de odstêpstwo od tego bardziej lub mniej lecz zawsze niekorzystnie wp³ywa na rozwój dziecka. Ateq napakowa³eœ siê ró¿nymi przekonaniami ,których nawet osobiœcie nie sprawdzi³eœ, a jedynie postraszono Ciê nimi w poradniach, w szko³ach, albo z ambony. Nic z tego co piszesz nie jest prawd¹ ostateczn¹. To ,¿e rozstania pomiêdzy ludŸmi o wysokim stopniu przywi¹zania do SIEBIE ( do wyobra¿eù i mniemaù o sobie, albo o szczêœciu dziecka) teraz dominuj¹ , to efekt spo³ecznego programowania okreœlonego modelu rodziny , a nie jakaœ regu³a , czy norma. Statystyki tylko pokazuj¹ ludzkie zombie urobione przez tzw autorytety moralne, ale jest to tylko pokaz skali uto¿samieù z iluzorycznym , k³amliwym JA. Przestaù powtarzaÌ wprogramowane do umys³u regu³ki bo œwiat siê zmienia i nic nie bêdzie tak, jak to postrzegasz. T³umaczenie, ¿e bêdê da³ o dzieci, bo zajrzê w weekend, czy w jakieœ popo³udnie "na tygodniu", zadzwoniê, zabiorê na wakacje jest wy³¹cznie protez¹. S¹ ludzie wychowani w takich w³aœnie rodzinach i wcale nie gorsi od tzw porz¹dnych katolików. Dzieci nie nale¿¹ do Ciebie, a ich styl i charakter niekoniecznie bêdzie pozytywny dlateo, ¿e bêdziesz ich nas¹cza³ swoj¹ osob¹ 24h/24h. Ile¿ to dzieci z tzw "porz¹dnych rodzin" pope³nia przestêpstwa lub wykroczenia ? Jest ich du¿o. . Nie wiem dlaczego to powrót do szczêœcia mia³by byÌ czymœ negatywnym, dlaczego szczêœcie ¿ony czuj¹cej, ¿e m¹¿ ponownie daje jej szczêœcie jest z³y, dlaczego radoœÌ dzieci, ¿e ojciec powraca do domu/przestaje siê k³óciÌ z matk¹ jest nieodpowiednie? Ale¿ nic w tym z³ego O ILE w³aœnie tego cz³owiek oczekuje. Tyle, ¿e nie szufladkuj tego pod³ug swojego widzimisiê i przyjêtych z góry kryteriów ocen co do ludzkiego szczêœcia . I tylko tyle. Tak, East, praca nad sob¹ jest ciê¿k¹, a koùca nie widaÌ, no ale wszak zapewniacie ¿e chodzi o doskonalenie siê, wzrastanie...Wiêc jak to w koùcu jest? Je¿eli samemu nie wystarcza Ci si³, chêci czy zapa³u aby "porzeŸbiÌ" to nie neguj pracy i pozytywnych chêci u innych. Nie negujê , ale i Ty nie neguj dróg o których nie masz pojêcia. Swoje oceny sytuacji w oparciu o w³asne przekonania zostaw dla siebie. Nie dostaniesz koùcowych wniosków na tacy, ani wyjaœnieù bo nawet jakbyœ takie dosta³ to na obecnym etapie odrzucisz je, albo nie zrozumiesz i nie ma w tym niczego z³ego. Wzrastanie to wzrastanie a nie praca nad sob¹, przynajmniej na pewnym etapie. Nie chodzi tu o etap wy¿szy czy lepszy w odniesieniu do Twojego. Po prostu to coœ zupe³nie innego. RzeŸbienie siebie to nie koùcz¹ca siê zabawa , a kiedy ju¿ przestaje bawiÌ, to zmienia siê postrzeganie, co nie znaczy, ¿e musi byÌ krzywdzenie kogokolwiek. DosyÌ pysza³kowatym by³oby stwierdzenie, ¿e jesteœmy najm¹drzejsi, wiemy wszystko najlepiej i nikt nie jest w stanie poradziÌ sobie z dan¹ spraw¹ lepiej. Tak, by³oby, ale nie chodzi o to, ¿e lepiej czy ¿e inni gorzej. To s¹ inne etapy rozwoju i tyle. A ju¿ ociera siê o g³upotê w sytuacji gdy dana sprawa jednak nas przeros³a... Nie czyù za³o¿eù nie do udowodnienia opieraj¹c siê na niepe³nych danych  Twoje postrzeganie nie musi byÌ wyroczni¹ dla innych, a to usi³ujesz czyniÌ teraz. Mylisz to z elementarn¹ uczciwoœci¹. Nie mo¿na obiecaÌ czegoœ na co nie masz wp³ywu. Ale¿ ma siê wp³yw, gdy tylko siê chce. Pozory wp³ywu, a efekty mog¹ byÌ op³akane dla ka¿dej ze stron, ale przecie¿ to nie wa¿ne co nie? Byle mieÌ wp³yw hahaha  Jakikolwiek. Co najwy¿ej wymaga to wysi³ku, no ale wysi³ek w imiê mi³oœci jest s³odycz¹. Mo¿na siê w to wkrêciÌ pod warunkiem ¿e siê nie krzywdzi innych przy tym. Na co nie masz wp³ywu? Czy¿byœ nie mia³ wp³ywu aby byÌ np. uczciwym, przyzwoitym, staraÌ siê dawaÌ szczêœcie, nie zdradzaÌ, prawdomównym? Tak, na to te¿ nie masz wp³ywu nawet jeœli uwa¿asz teraz ,¿e to wszystko TY robisz. Kiedy przyciœniesz dziecko do muru pytaniem gromow³adnego ojca "DLACZEGO SK£AMA£EŒ?" ono, kul¹c siê ze strachu, powie prawdê - " bo ten smok w g³owie mówi mi sk³am, sk³am, sk³am " .Ty nie przyjmiesz tego za wyjaœnienie, bo Ty musisz us³yszeÌ od dziecka, ¿e to ONO sk³ama³o, a nie jakiœ tam smok w g³owie. Nie rozumiesz tego, ¿e dziecko mówi w tym momencie prawdê. Nie rozumiesz, bo zapomnia³eœ, bo sam tak robi³eœ bo to widzia³eœ, bo w koùcu sta³eœ siê smokiem w g³owie w ten sam sposób w jaki teraz wymuszasz na dziecku odpowiedŸ. Nie pisz mi ¿e to jakieœ bzdury Arteq bo w g³êbi duszy wiesz, ¿e tak jest. Tylko zapomnia³eœ o tym. I dziœ wypierasz to nawet, kiedy dziecko to pokazuje. Na wiele rzeczy nie mamy wp³ywu, bo tak na prawdê to COŒ z czym siê uto¿samiliœmy ten wp³yw przejmuje. I kreuje œwiat jaki ma byÌ , jaki powinien byÌ, a jaki nie powinien i bêdzie o to walczyÌ ze wszystkimi którzy widz¹ iluzjê tych wyobra¿eù. JA jest u³omne, nieszczere, zdradza, k³amie i nieuczciwie postêpuje. To widaÌ. Walka z tym , lub wypieranie tego, poprzez pozornie odwrotne postêpowanie, na si³ê, na maksa, to jest ucieczka od przejrzenia na oczy , to budowanie w³asnego , niby porz¹dnego wizerunku. Mo¿esz czuÌ siê super uczciwy, ale os¹dzaj¹c czyj¹œ postawê nie pomagasz. Ale w³aœnie to TY zamykasz oczy na œwiat ,Ty chowasz g³owê w piach trzymaj¹c siê swoich wyobra¿eù o tym co i jakie jest. Hmmm... East, widzê efekty tych "wyobra¿eù" jak równie¿ efekty wyobra¿eù przeciwnych... No có¿ w Twoim ¿yciu dostrzegasz to co chcesz widzieÌ i dopóki na prawdê nie przejrzysz na oczy to bêdziesz projektowa³ tak dalej. To œwietnie ,¿e siê Tobie uk³ada bo tak akurat siê ¿ycie potoczy³o. I niech ono Ciebie zawsze prowadzi w dobr¹ stronê, ale to nie daje Tobie prawa do ferowania wyroków. mo¿na by³oby to wszystko szybko wyjaœniÌ mówi¹c sprawdzam - do czego namawiam, A co takiego chcesz sprawdziÌ ? Czy rodzina z piêciorgiem bitych dzieci jest wa¿na BARDZIEJ ni¿ ta z jedym, albo rodzina po rozwodzie z jednym szczêœliwym dzieckiem ? Jakie sprawdzanie i wg jakich kryteriów ? Twoich ulubionych ?Daruj sobie , Arteq i siê nie oœmieszaj. Nie masz monopolu na racjê ani na jedynie s³uszne wartoœci. Tematu dalej nie ma co ci¹gn¹Ì. Ponadto dziwnym jest, ¿e je¿eli to gra, œciema, z³udzenie i do tego - jak twierdzisz - jesteœ tego œwiadomy... tak chêtnie w tym grasz, dyskutujesz z kimœ kogo nie ma... dyskutujesz z jego pogl¹dami - które s¹ podwójnym z³udzeniem... Syndrom wyimaginowanego "kolegi"?
Nie. Nadzieja, ¿e treœÌ i s³owa dotr¹ poza to , czym s¹dzisz, ¿e jesteœ i zarezonuj¹. Jednak winny jestem Ci podziêkowania, za rozmowê, wy³uszczenie swoich pogl¹dów, racji - które to z ka¿dym krokiem upewniaj¹ mnie co do poczynionych obserwacji i przypuszczeù. Dziêkujê za to bez jakichkolwiek ukrytych podtekstów.
TO byÂło do przewidzenia, bo kaÂżde JA upewnia siĂŞ w swoich racjach bez wzglĂŞdu na argumenty. Ale nie dziĂŞkuj, poniewaÂż ziarno przebudzenia zostaÂło zasiane a ONO , kiedy zakieÂłkuje, zniweczy TwĂłj komfort poczucia SIEBIE.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #194 : Październik 14, 2012, 02:31:21 » |
|
To, co postrzegasz jako pozostawienie "ot tak" wi¹¿e siê z najwy¿szym mo¿liwym poœwiêceniem SIEBIE. A jednoczeœnie jest to logiczny krok we wzrastaniu. East, ju¿ Ci napisa³em - jest to czyst¹ hipokryzj¹, je¿eli po takim "rozstaniu" przedstawianym przez Ciebie jako wzrost, oderwanie siê od przywi¹zaù... za chwilê l¹duje w kolejnym :] Nie mieszaj do tego dzieci. Nie masz pojêcia jak dzieci postrzegaj¹ rodziców . Jeœli nie widz¹ nienawiœci, jeœli ka¿de okazuje dziecku mi³oœÌ, a jednoczeœnie ani s³owem na ex-ma³¿onka nie narzeka, to ró¿nica dla dziecka niewielka czy rodzice s¹ razem czy nie. A doroœli faktycznie mog¹ wydaÌ przyjêcie z powodu rozstania , a nawet s¹ takie pary, które celebruj¹ to bardziej intymnie  To znowu przekroczenie pewnych wyobra¿eù i katolickich tabu w myœl których rozstaj¹cy siê rodzice czyni¹ dziecku piek³o, a sami powinni siê pozabijaÌ o parê groszy. Przecie¿ dzieci "same" zosta³y wmieszane - uczestnicz¹ w tym "uwolnieniu" i "wzroœcie" rodziców. Mam równie¿ pojêcie na temat tego jak dzieci potrafi¹ postrzegaÌ, jak wnikliwie oraz jak takie "dawanie mi³oœci" przek³ada siê na ich rozwój, problemu, odczucia. I to dotyczy dzieci niezale¿nie od religii w której wyrastaj¹. Jeœli nie widz¹ nienawiœci, jeœli ka¿de okazuje dziecku mi³oœÌ, a jednoczeœnie ani s³owem na ex-ma³¿onka nie narzeka, to ró¿nica dla dziecka niewielka czy rodzice s¹ razem czy nie Jedna z wiêkszych bredni, do tego bardzo niebezpieczna. Czy zastanawia³eœ siê co wtedy myœli dziecko? - skoro rodzicie siê kochaj¹, ale jednak siê rozstali - jaki jest tego powód, mo¿e ja? I zapewniam, ¿e dziecko przez skórê wyczuje naci¹gane t³umaczenia w stylu "to w imiê mi³oœci", "kocham Was, zawsze bêdê Was kocha³... ale muszê odejœÌ"... Nawet to s³owo "muszê" jest k³amstwem, prawdziwe s³owo to "chcê z powodu..." - tyle tylko, ze ma³o kto potrafi uczciwie siê do tego przyznaÌ. Je¿eli ktoœ nie wyprowadza Ciê przemoc¹ z domu, wbrew Twojej woli to powinieneœ u¿yÌ s³owa "chcê bo..." Odchodzê, chocia¿ kocham , a nawet dlatego, poniewa¿ kocham i oni kochaj¹ równie¿, tyle ¿e inne obiekty Wybacz, ale chyba winniœmy ustaliÌ definicjê s³owa "kocham/mi³oœÌ" bo jak widzê mylisz znaczenia. Je¿eli kochasz to chcesz jak najlepiej dla osoby obdarzanej tym uczuciem, je¿eli robisz jej krzywdê - zamiast uciekaÌ - zmieù siê, (chocia¿ je¿eli kochasz to o jakiej krzywdzie mówimy?) - to bardzo ³atwe - doskonalenie siê w imiê mi³oœci. Oczywiœcie s¹ ludzie, jak Ty i Twoja ma³¿onka ,którzy siê realizuj¹ w 100% w ma³¿eùstwie i to jest te¿ w porz¹dku. Tylko ,¿e nie w porz¹dku jest to, kiedy tacy ludzie zaczynaj¹ porz¹dkowaÌ innym ¿ycie wg w³asnych regu³. Ale¿ nie chodzi tylko o realizacjê w ma³¿eùstwie, chodzi o bycie etycznym cz³owiekiem, doskonalenie siê. I - bardzo wa¿ne - to nie s¹ moje regu³y, nie ja je wymyœli³em, one s¹ uniwersalne bo... dzia³aj¹. Przygl¹da³em siê bardzo, bardzo wielu przypadkom - i ludzie harataj¹ siê tym bardziej im dalej od nich siê znajduj¹. Paùstwo wspiera rzekomo ma³¿eùstwo (no bo ta pierwotna komórka spo³eczna napêdza ca³¹ machinê ) poradniami i poradami specjalistów od socjotechniki. To ju¿ jest ca³y przemys³ do urabiania umys³ów. Wed³ug mnie Paùstwo co najwy¿ej udaje ¿e wspiera rodziny, ale to temat na inna rozmowê. Co do specjalistów od socjotechniki - nie wiem gdzie z takowymi spotka³eœ siê w poradniach, ale je¿eli to ich g³ówny "atut" to nale¿y od nich uciekaÌ, bo mog¹ co najwy¿ej zaleczyÌ na chwilê, a nie naprawdê trwale pomóc. To chyba te¿ temat na ewentualny inny w¹tek. Tak czy inaczej utkniêcie w utartych katolickich schematach bardzo blokuje , a wrêcz zniewala sam¹ Mi³oœÌ. Bo ona jest tak na prawdê wolna i kpi sobie z prób jej ujarzmiania i kodyfikowania. I bardzo dobrze Juz mówi³em - pewne zasady s¹ uniwersalne, niezale¿ne od wiary, narodowoœci czy koloru skóry, a Ty ci¹gle katolicy i katolicy. ... pyta³em jakim przymiotnikiem okreœli³byœ np. dzieci które pocz¹³eœ... nie otrzyma³em odpowiedzi.
Po prostu DZIECI. Bez przymiotników. Wybieg i to kulawy. Przekombinowa³eœ. Wczeœniej czy póŸniej u¿yjesz przymiotnika "moje" (co mogê udowodniÌ na nieskoùczonej iloœci przyk³adów), co jak wspomnia³em nie musi byÌ równoznaczne z niewolniczym/przedmiotowym posiadaniem. Kolejna bzdura, bo ka¿esz mi wierzyÌ, ¿e cz³owiek dokonuj¹c jednej z najwiêkszych zbrodni - zabijaj¹c innego cz³owieka - ma wtedy w sercu mi³oœÌ? Ni¹ siê kieruje? JA Ci ka¿ê ? Nie, po prostu dostarczam Ci materia³ów do przemyœleù, bo nic nie jest takie jakie sobie poszufladkowa³eœ, a tym bardziej mi³oœÌ. Mi³oœÌ szalona bywa, czasami nieszczêœliwa, czasem przekracza nawet granice ¿ycia i œmierci, granice wa¿noœci w³asnej. Mi³oœÌ tak, ale uczucia towarzysz¹ce cz³owiekowi gdy odbiera ¿ycie innemu nie nosz¹ oznak mi³oœci. I nie wiem jakbyœ siê nie napina³, nie obronisz swojej tezy - zabiÌ w imiê/z mi³oœci. W czasach ekstremalnego zagro¿enia ludzie id¹ zabijaÌ z mi³oœci. Z mi³oœci do swojego kraju i swoich rodzin. Id¹ zabijaÌ innych ojców i synów , dzieci takie same jak "w³asne". To wszystko z poczucia mi³oœci, Arteq i to nawet wiedz¹c, ¿e sami nie prze¿yj¹. I nawet bez nienawiœci do tzw wroga. To siê w ogóle w g³owie nie mieœci, ale tak w³aœnie ludzie s¹ urabiani, tak s¹ wykorzystywani. Mi³oœci¹ siê wygrywa brudne interesy klas nielicznych. Nieprawda. Id¹ zabijaÌ nie z mi³oœci lecz ze STRACHU o w³asne rodziny, z obawy, ze z³oœci, z nienawiœci, ale nie z mi³oœci. Nie ka¿ê niczego. Chodzi o to, ¿e ... wszystko siê zmienia. Ulega rozszerzeniu, po³¹czeniu, uwznioœleniu. Nie ma porzucenia, ale te¿ nie ma uwiêzienia. Ludzie wchodz¹c w ró¿ne relacje i w nowe zwi¹zki nie musz¹ jednoczeœnie nienawidziÌ "starych" partnerów. Zreszt¹ w pewnym sensie "stara mi³oœÌ" nie rdzewieje  . Dzieci nie musz¹ cierpieÌ, a odwrotnie, mog¹ doœwiadczyÌ ¿e s¹ kochane przez nawet wiêksz¹ rodzinê . Maj¹ trzech dziadków i trzy babcie, albo i wiêcej hahaha. Czy to Ciebie strasznie razi ? Rozstanie - po³¹czenie?! Pozostawienie - uwznioœlenie?! Oczywiœcie, lepiej chowaÌ siê za eufenizmy... East, nie napisa³em rozstanie = nienawiœÌ, dyskutujê z tez¹ rozstanie (z rodzin¹) = mi³oœÌ, wzrost. Zda³em pytanie ju¿ wczeœniej - skoro by³a mi³oœÌ, jest mi³oœÌ i ogólnie wszystko cacy to sk¹d pomys³ na odejœcie w imiê tej¿e? Co w takim razie siê zmieni³o, dlaczego kiedyœ w imiê mi³oœci postanowi³eœ byÌ razem, mi³oœÌ trwa niby w najlepsze a nagle - koniec, ale konkretnie bez wodolejstwa w stylu "wzrost", "wyjœcie z powi¹zaù" - co i dlaczego? Szczere, naprawdê szczere odpowiedzi wy³oni¹ prawdziwy obraz Hmmm... to mo¿e by³o sobie kochaÌ na odleg³oœÌ i nie zawracaÌ komuœ g³owy... A to jest jeden z aspektów mi³oœci. S¹ i takie zwi¹zki nieskonsumowane hahaha  Co w tym z³ego ? W mi³oœci platonicznej nie ma nic z³ego. Ale nale¿y jednoczeœnie pamiêtaÌ - parafrazuj¹c: "¿e nie mo¿na "s³u¿yÌ" dwóm paniom jednoczeœnie". Ateq napakowa³eœ siê ró¿nymi przekonaniami ,których nawet osobiœcie nie sprawdzi³eœ, a jedynie postraszono Ciê nimi w poradniach, w szko³ach, albo z ambony. Nic z tego co piszesz nie jest prawd¹ ostateczn¹. To ,¿e rozstania pomiêdzy ludŸmi o wysokim stopniu przywi¹zania do SIEBIE ( do wyobra¿eù i mniemaù o sobie, albo o szczêœciu dziecka) teraz dominuj¹ , to efekt spo³ecznego programowania okreœlonego modelu rodziny , a nie jakaœ regu³a , czy norma. Statystyki tylko pokazuj¹ ludzkie zombie urobione przez tzw autorytety moralne, ale jest to tylko pokaz skali uto¿samieù z iluzorycznym , k³amliwym JA. East, zgadza siê, na sobie nie sprawdzi³em "rozstaù w imiê mi³oœci" i nie zamierzam. Natomiast co do weryfikacji - niestety bardzo wiele osób sprawdzi³o to na sobie, czêsto bardzo boleœnie. To fakty. I nie ma to nic wspólnego ze straszeniem. Mylisz najwyraŸniej straszenie z ostrzeganiem. I w³aœnie na tej podstawie - obserwacji i doœwiadczenia - wiedzia³em wczeœniej jakich odpowiedzi bêdziesz udziela³, jaki s³ów u¿ywa³ i jak¹ liniê "dyskusji" przyjmiesz... Tak samo jak wiem z obserwacji jak¹ pokrêcon¹ logikê potrafi¹ przyj¹Ì ludzie (najczêœciej mê¿czyŸni) aby usprawiedliwiÌ swoje postêpowanie... Ale co tam moje wywody, je¿eli siê odwa¿ysz - zapytaj dzieci - "powiedzcie szczerze chcia³ybyœcie abyœmy siê nie rozstawali i byli razem jak wczeœniej czy lepiej jak siê jednak rozstaliœmy? Kiedy odczuwa³yœcie wiêcej szczêœcie - wtedy czy teraz?" S¹ ludzie wychowani w takich w³aœnie rodzinach i wcale nie gorsi od tzw porz¹dnych katolików. Dzieci nie nale¿¹ do Ciebie, a ich styl i charakter niekoniecznie bêdzie pozytywny dlateo, ¿e bêdziesz ich nas¹cza³ swoj¹ osob¹ 24h/24h. Ile¿ to dzieci z tzw "porz¹dnych rodzin" pope³nia przestêpstwa lub wykroczenia ? Jest ich du¿o. East, proszê nie manipuluj moimi s³owami. Nigdzie nie napisa³em, ze dzieci z rozbitych zwi¹zków s¹ gorsze, napisa³em, ¿e maj¹ gorsze warunki do wzrastania ni¿ w pe³nej (za wyj¹tkiem patologii) rodzinie. To kolosalna ró¿nica. Nie jest równie¿ moim, ¿e w³aœnie dzieci z rozbitych rodzin maj¹ póŸniej czêsto trudnoœci podczas bliskich relacji z p³ci¹, której by³ rodzic którego zabrak³o. To smutny fakt. Dzieci te maj¹ znacznie gorzej na starcie - i to niezale¿nie od tego czy rodzic odszed³ z nienawiœci czy te¿ z "mi³oœci". Co do pope³niania wykroczeù dzieci z "porz¹dnych" rodzin - tutaj równie¿ wskaza³bym Ci na znaczne odstêpstwa od zasad, które wyœmiewasz, negujesz (hmmm... mo¿e siê mylê, ale czy to nie Ty swojego czasu twierdzi³eœ, ¿e zakazy i nakazy w wychowywaniu dzieci s¹ z³e?) Nie negujê , ale i Ty nie neguj dróg o których nie masz pojêcia. Swoje oceny sytuacji w oparciu o w³asne przekonania zostaw dla siebie. Nie dostaniesz koùcowych wniosków na tacy, ani wyjaœnieù bo nawet jakbyœ takie dosta³ to na obecnym etapie odrzucisz je, albo nie zrozumiesz i nie ma w tym niczego z³ego. Oczywiœcie mam w³asne przekonania, wypracowane na bazie wieloletnich doœwiadczeù i obserwacji, tylko "problem" w tym, ¿e idealnie sprawdzaj¹ siê/pasuj¹ do obserwowanych dooko³a sytuacji. Nie oczekiwa³em niczego na tacy - wrêcz przeciwnie, czeka³em na potwierdzenia, weryfikowa³em, obserwowa³em. Wzrastanie to wzrastanie a nie praca nad sob¹, przynajmniej na pewnym etapie. Nie chodzi tu o etap wy¿szy czy lepszy w odniesieniu do Twojego. Po prostu to coœ zupe³nie innego. yyyy... a w jaki inny sposób ni¿ prac¹? Przyjdzie ktoœ z czarodziejsk¹ ró¿d¿k¹, machnie i bêdê ju¿ lepszy, bardziej rozwiniêty, œwiadomy? Ktoœ odwali ca³a pracê za mnie? Chocia¿... na tym forum bardzo wiele osób w to wierzy i ³yka sterydy... Na co nie masz wp³ywu? Czy¿byœ nie mia³ wp³ywu aby byÌ np. uczciwym, przyzwoitym, staraÌ siê dawaÌ szczêœcie, nie zdradzaÌ, prawdomównym? Tak, na to te¿ nie masz wp³ywu nawet jeœli uwa¿asz teraz ,¿e to wszystko TY robisz. Mam wolna wolê i mam wp³yw na podejmowane decyzje, gdy takowe zachodz¹. Kiedy przyciœniesz dziecko do muru pytaniem gromow³adnego ojca "DLACZEGO SK£AMA£EŒ?" ono, kul¹c siê ze strachu, powie prawdê - " bo ten smok w g³owie mówi mi sk³am, sk³am, sk³am " .Ty nie przyjmiesz tego za wyjaœnienie, bo Ty musisz us³yszeÌ od dziecka, ¿e to ONO sk³ama³o, a nie jakiœ tam smok w g³owie. Nie rozumiesz tego, ¿e dziecko mówi w tym momencie prawdê. Nie rozumiesz, bo zapomnia³eœ, bo sam tak robi³eœ bo to widzia³eœ, bo w koùcu sta³eœ siê smokiem w g³owie w ten sam sposób w jaki teraz wymuszasz na dziecku odpowiedŸ. Takie zachowania s¹ mi obce. Czy rodzina z piêciorgiem bitych dzieci jest wa¿na BARDZIEJ ni¿ ta z jedym, albo rodzina po rozwodzie z jednym szczêœliwym dzieckiem ? Jakie sprawdzanie i wg jakich kryteriów ? Twoich ulubionych ?Daruj sobie , Arteq i siê nie oœmieszaj. Nie masz monopolu na racjê ani na jedynie s³uszne wartoœci. Nie wiem do czego to napisa³eœ.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
PrzebiÂśnieg
Gość
|
 |
« Odpowiedz #195 : Październik 19, 2012, 18:41:23 » |
|
Szacowni a dlaczego nie zaakceptujecie faktu w³asnej innoœci  Jestem cierpliwy wiêc cierpliwie powtórzê szacowny arteq wspaniale czuje siê w stanie ma³¿eùskim i moim skromny zdaniem jest to ok i tak samo szacowny east dobrze czuje siê hm i tu jest problem bo deklaruje ¿e go nie ma  W ka¿dym razie ka¿dy cz³owiek jest inny wiêc dla ka¿dego co innego  topa 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
arteq
Gość
|
 |
« Odpowiedz #196 : Październik 20, 2012, 00:12:57 » |
|
wydaje mi siĂŞ, Âże P. mylisz pojĂŞcia - tolerancjĂŞ z przyklaskiwaniem...
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
PrzebiÂśnieg
Gość
|
 |
« Odpowiedz #197 : Październik 22, 2012, 19:17:41 » |
|
A mo¿e akceptuje innoœÌ drugiego. A mo¿e ¿yje sam i daje ¿yÌ innym. Mo¿e doœwiadczy³em, ¿e nie ma przypadków. Mo¿e akceptuje fakt prawa do indywidualnego rozwoju Cz³owieka. I mo¿e wreszcie nauczy³em siê ¿e drogi do tego samego s¹ inne. I mo¿e staram siê wstrzymywaÌ ocenê drugiego to pa 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
blueray21
 Skryba, jakich maÂło
Punkty Forum (pf): 32
Offline
Wiadomości: 1696
Zobacz profil
|
 |
« Odpowiedz #198 : Październik 22, 2012, 19:29:57 » |
|
Przebisniegu, ten zestaw powinie wisieĂŚ na Âścianie zamiast wiekszoÂści Âślubnych fotografii!
|
|
|
Zapisane
|
Wiedza ochrania, ignorancja zagraÂża.
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #199 : Październik 22, 2012, 23:37:06 » |
|
To, co postrzegasz jako pozostawienie "ot tak" wi¹¿e siê z najwy¿szym mo¿liwym poœwiêceniem SIEBIE. A jednoczeœnie jest to logiczny krok we wzrastaniu. East, ju¿ Ci napisa³em - jest to czyst¹ hipokryzj¹, je¿eli po takim "rozstaniu" przedstawianym przez Ciebie jako wzrost, oderwanie siê od przywi¹zaù... za chwilê l¹duje w kolejnym :] Oj w wielu wielu przywi¹zaniach cz³owiek l¹duje niezale¿nie od poczynionych wczeœniej uwolnieù. Nie przeciwko. Nie na z³oœÌ Bogu, czy sobie ,czy innym ludziom o ile jesteœ w stanie to poj¹Ì. Jeœli nie , to choÌ przyjmij do wiadomoœci. Nie mieszaj do tego dzieci. Nie masz pojêcia jak dzieci postrzegaj¹ rodziców . Jeœli nie widz¹ nienawiœci, jeœli ka¿de okazuje dziecku mi³oœÌ, a jednoczeœnie ani s³owem na ex-ma³¿onka nie narzeka Przecie¿ dzieci "same" zosta³y wmieszane - uczestnicz¹ w tym "uwolnieniu" i "wzroœcie" rodziców. W pewnym sensie. Ty jednak nadajesz temu znaczenie pejoratywne. Bo tak siê zafiksowa³eœ, a moze naogl¹da³eœ tragedii .. nie wiem. To czym siê chlubisz , czyli swoim obiektywizmem, jakoœ wybiórczo dzia³a. Jeœli nie widz¹ nienawiœci, jeœli ka¿de okazuje dziecku mi³oœÌ, a jednoczeœnie ani s³owem na ex-ma³¿onka nie narzeka, to ró¿nica dla dziecka niewielka czy rodzice s¹ razem czy nie Jedna z wiêkszych bredni, do tego bardzo niebezpieczna. Czy zastanawia³eœ siê co wtedy myœli dziecko? Nie ma nadziei ,¿e Twoje zabetonowane "Widzimisiê" runie, wiêc tylko przyjmij tak¹ mo¿liwoœÌ - z doœwiadczenia ¿yciowego easta , które sta³o siê histori¹ - ¿e owa "niebezpieczna brednia" nie pogwa³ci³a psychiki mojego dziecka (jak wg katolickich standardów powinno to wygl¹daÌ) . Wiem, co czuje i myœli MOJE dziecko, bo z nim o tym rozmawiam. Je¿eli ktoœ nie wyprowadza Ciê przemoc¹ z domu, wbrew Twojej woli to powinieneœ u¿yÌ s³owa "chcê bo..."
Zapewne naumia³o CIê ¿ycie takiego postrzegania. Miej go sobie i ¿yj w tym ciepe³ku . Odchodzê, chocia¿ kocham , a nawet dlatego, poniewa¿ kocham i oni kochaj¹ równie¿, tyle ¿e inne obiekty Wybacz, ale chyba winniœmy ustaliÌ definicjê s³owa "kocham/mi³oœÌ" bo jak widzê mylisz znaczenia. Je¿eli kochasz to chcesz jak najlepiej dla osoby obdarzanej tym uczuciem, je¿eli robisz jej krzywdê - zamiast uciekaÌ - zmieù siê, (chocia¿ je¿eli kochasz to o jakiej krzywdzie mówimy?) - to bardzo ³atwe - doskonalenie siê w imiê mi³oœci. Czy Ty w ogóle czytasz ze zrozumieniem co siê pisze ? Wciskasz cz³owiekowi jakieœ ucieczki , dajesz jakieœ oazowe porady typu "zmieù siê".... Tak ,zmiana nast¹pi³a. Nie ma komu siê wiêcej zmieniaÌ . Nie ma dok¹d uciec , ani komu  Mi³oœÌ istnieje zawsze, tylko nie ma tu ju¿ tego, który j¹ sobie zaw³aszcza, ale tego to raczej nie próbuj komentowaÌ, bo Ci nie wychodzi ............. nie chodzi tylko o realizacjê w ma³¿eùstwie, chodzi o bycie etycznym cz³owiekiem, doskonalenie siê. I - bardzo wa¿ne - to nie s¹ moje regu³y, nie ja je wymyœli³em, one s¹ uniwersalne bo... dzia³aj¹. Przygl¹da³em siê bardzo, bardzo wielu przypadkom - i ludzie harataj¹ siê tym bardziej im dalej od nich siê znajduj¹.
Oj tak. Harataj¹ SIEBIE. Bo SIEBIE znajduj¹ gdzieœ dalej, albo bli¿ej od rzekomo uniwersalnych regu³ ... stadnie uprawianych . Poharatani jak nie p³yn¹ z pr¹dem, a ciœnienie stada wywiera presjê ... "zmieù siê , zmieù siê , zmieù siê "  ........ bo jak nie to CIEBIE wytkniemy palcami ,bêdzie Ci wstyd W imiê uniwersalnych prawd , oczywiœcie. Amen. Co do specjalistów od socjotechniki - nie wiem gdzie z takowymi spotka³eœ siê w poradniach W tym kraju pocz¹wszy od ambony ,a na sklepie monopolowym skoùczywszy ¿yj¹ sami specjaliœci od cudzych problemów  .... jakbyœ nie zauwa¿y³. ... pyta³em jakim przymiotnikiem okreœli³byœ np. dzieci które pocz¹³eœ... nie otrzyma³em odpowiedzi.
Po prostu DZIECI. Bez przymiotników. Wybieg i to kulawy. Przekombinowa³eœ. Wczeœniej czy póŸniej u¿yjesz przymiotnika "moje" (co mogê udowodniÌ na nieskoùczonej iloœci przyk³adów) Specjalnie dla TWOJEJ satysfakcji u¿y³em wczesniej przymiotnika MOJE dziecko. Ten zaimek jednak nic nie znaczy wiêc nie schlebiaj sobie , co jak wspomnia³em nie musi byÌ równoznaczne z niewolniczym/przedmiotowym posiadaniem.
Co do tego nie ma zÂłudzeĂą, Âże kaÂżde CZYJEÂŚ dziecko jest indoktrynowane tym czy innym ÂświatopoglÂądem, etykÂą, moralnoÂściÂą "jedynie sÂłusznej opcji" . I nie odnosi siĂŞ to jedynie do opcji katolickiej. Twoje chciejstwo, aby tego w ten sposĂłb nie odczytywaĂŚ tu bynajmniej nie ma Âżadnego znaczenia - to zasÂłona dymna. I nie wiem jakbyÂś siĂŞ nie napinaÂł, nie obronisz swojej tezy - zabiĂŚ w imiĂŞ/z miÂłoÂści.
A jednak z mi³oœci o piêkn¹ Helenê Troja sp³onê³a  Nieprawda. Id¹ zabijaÌ nie z mi³oœci lecz ze STRACHU o w³asne rodziny, z obawy, ze z³oœci, z nienawiœci, ale nie z mi³oœci. Prawda czy nie, nie Tobie oceniaÌ. Masz inne zdanie i ok. Rozstanie - po³¹czenie?! Pozostawienie - uwznioœlenie?! Oczywiœcie, lepiej chowaÌ siê za eufenizmy.. . Nie ma tu nawet komunikacji miêdzy nami, wiêc ju¿ daruj sobie. Zda³em pytanie ju¿ wczeœniej - skoro by³a mi³oœÌ, jest mi³oœÌ i ogólnie wszystko cacy to sk¹d pomys³ na odejœcie w imiê tej¿e? Co w takim razie siê zmieni³o, dlaczego kiedyœ w imiê mi³oœci postanowi³eœ byÌ razem, mi³oœÌ trwa niby w najlepsze a nagle - koniec, ale konkretnie bez wodolejstwa w stylu "wzrost", "wyjœcie z powi¹zaù" - co i dlaczego? Szczere, naprawdê szczere odpowiedzi wy³oni¹ prawdziwy obraz
Stop. Tu dalej nie bêdzie zwierzeù . Prawo do prywatnoœci (ojej, jaki dupochron co nie ? ) Ale mo¿e opiszê inny "przypadek". Przypadek jakich wiele. Zakochanie, chodzenie, zwi¹zek, rozstanie. ByÌ mo¿e te¿ dla Ciebie niezrozumia³y przypadek z powodu tego "rozstania" na koùcu, ale uwierz, doœÌ czêsty wœród NORMALNYCH ludzi. Ludzie wzrastaj¹ i wyrastaj¹ te¿ ze zwi¹zków bo jedno , obojêtnie które, z parnterów, zwyczajnie wybiera inn¹ drogê, nie wspóln¹. Ludzie siê zmieniaj¹. Tak po prostu. Uczucie zwi¹zane z cz³owiekiem nie mo¿e istnieÌ bez tego cz³owieka - w sensie okreœlonej konstrukcji psychicznej . Jeœli do tego partner równie¿ przechodzi metamorfozê, to uczucia siê ³atwo mog¹ rozjechaÌ. I teraz. Albo mamy klasyczne "zmieù siê " , "ratuj zwi¹zek" , albo pe³ne szacunku , a nawet uczucia, rozstanie. Te rzeczy mog¹ byÌ na prawdê proste, bez artkowego kombinowania , bez poradni i ksiêdza w domu z krucjat¹ przed rozpadem zwi¹zku, poradami rodziców i korowodem babÌ-zatroskanych, bez wyobra¿eù o tragedii i nieszczêœciu . I nawet jeœli ów zwi¹zek zosta³ "zapieczêtowany" stu³¹ to tak na prawdê licz¹ siê tylko te osoby oraz ich relacja. Nawet , bo by³em œwiadkiem u kolegi na jego rozwodzie koœcielnym, tzw autorytety moralne , kiedy stwierdzaj¹ , ¿e ju¿ nie ma mi³oœci, to daj¹ rozwód. W tym koœcielny. Nie ma tragizowania i budowania wizerunku nieszczêœliwych ludzi po przejœciach o ile Ci ludzie nie czuj¹ siê nieszczêœliwie po rozstaniu. Takie to proste. A teraz siê wyginaj , Arteq  Ale nale¿y jednoczeœnie pamiêtaÌ - parafrazuj¹c: "¿e nie mo¿na "s³u¿yÌ" dwóm paniom jednoczeœnie".
Przecie¿ s³u¿ysz czy tego chcesz, czy nie  . I w³aœnie na tej podstawie - obserwacji i doœwiadczenia - wiedzia³em wczeœniej jakich odpowiedzi bêdziesz udziela³, jaki s³ów u¿ywa³ i jak¹ liniê "dyskusji" przyjmiesz.. . A nawet wiêcej Artku. Ty ju¿ wiedzia³eœ z góry , bo tak se za³o¿y³eœ, ¿e jakiekolwiek argumenty dyskutanta nie maj¹ ¿adnej wartoœci. St¹d wynika ton wy¿szoœci oraz retoryka o k³amstwach. Dyskutant jednak szanuje Twoje argumenty i Twoje pogl¹dy na kwestie ma³¿eùstwa. Ale co tam moje wywody, je¿eli siê odwa¿ysz - zapytaj dzieci - "powiedzcie szczerze chcia³ybyœcie abyœmy siê nie rozstawali i byli razem jak wczeœniej czy lepiej jak siê jednak rozstaliœmy? Kiedy odczuwa³yœcie wiêcej szczêœcie - wtedy czy teraz?"
No pewnie, to moÂże od razu zapytaj siĂŞ "kochane dziecko, czy bardziej czuÂłoÂś siĂŞ szczĂŞÂśliwe ze mnÂą w mieszkaniu ,czy beze mnie , ale z tym obcym facetem u boku mamy ?" . Gratuluje TOBIE takiego wymuszania tzw "SzczeroÂści", panie "Âśledczy". "Kiedy odczuwasz wiĂŞcej szczĂŞÂścia - z tatÂą czy bez taty ?" Nie widzisz w tym pytaniu czystej gÂłupoty , Arteq ? Tak, gÂłupoty, poniewaÂż jak moÂżna tak sterowaĂŚ mÂłodym czÂłowiekiem ? Pytanie jest wrĂŞcz obrzydliwe ,bo niewaÂżne jaka padnie odpowiedÂź , a bĂŞdzie ona sprawiaĂŚ, Âże dziecko nie poczuje szczĂŞÂścia BARDZIEJ . Takie pytanie zabija rozumienie szczĂŞÂścia,zabija samo pojĂŞcie szczĂŞÂścia. UzaleÂżnianie szczĂŞÂścia dziecka od ustosunkowania siĂŞ do braku lub nie braku ojca, czy matki jedynie pod kÂątem zwiÂązku rodzicĂłw to paranoidalne jest. Dziecko ma prawo do szczĂŞÂścia z kaÂżdym z rodzicĂłw z osobna tak samo, jakby byli razem. Koniec i kropka.napisaÂłem, Âże majÂą gorsze warunki do wzrastania niÂż w peÂłnej (za wyjÂątkiem patologii) rodzinie. To jedynie zaÂłoÂżenie, Âże gorsze i to pominÂąwszy patologie. W porzÂądnych domach gdzie niczego nie brakuje , a zwiÂązek wrĂŞcz siĂŞ stawia za przykÂład zgodnej rodziny bywajÂą tragedie , bo ... na przykÂład brakuje uczuĂŚ. To przecieÂż nie patologia, prawda ? I odwrotnie - w rozbitej rodzinie dzieci wcale nie muszÂą odczuwaĂŚ braku uczuĂŚ rodzicĂłw. SkoĂącz z tymi zaÂłoÂżeniami bez pokrycia ,z tymi stereotypami, Arteq. Dzieci te majÂą znacznie gorzej na starcie - i to niezaleÂżnie od tego czy rodzic odszedÂł z nienawiÂści czy teÂż z "miÂłoÂści".
Gorzej ? Czemu gorzej ? Czyzby ZDROWE spoÂłeczeĂąstwo dyskryminowaÂło dzieci dzielÂąc je na pochodzenie z dobrych bo peÂłnych ,i niedobrych -bo niepeÂłnych rodzin ? Bo takie panuje przekonanie, ze trzeba daĂŚ im to odczuĂŚ ? A wierz, ze z doÂświadczenia "szkolnego" przekonaÂłem siĂŞ , Âże tak wÂłaÂśnie jest. Co do popeÂłniania wykroczeĂą dzieci z "porzÂądnych" rodzin - tutaj rĂłwnieÂż wskazaÂłbym Ci na znaczne odstĂŞpstwa od zasad, ktĂłre wyÂśmiewasz, negujesz To zaleÂży o jakich ODSTĂPSTWACH mĂłwisz. SpotkaÂłem dzieciaki, ktĂłre wychowywaÂły siĂŞ na osiedlu. Nie wiem czy byÂły z rozbitych rodzin, czy nie, ale miaÂły poczucie sprawiedliwoÂści, uczciwoÂści, i poszanowania dla innych. NiektĂłrzy "PeÂłni" rodzice nie znajÂą swoich dzieci bo te wychowuja siĂŞ na ulicy. Ulica, w powszechnym mniemaniu jest zÂła bo nie jest rodzinÂą, ale to tam dzieciaki uczÂą siĂŞ Âżycia i ulicĂŞ uznajÂą za swojÂą prawdziÂą rodzinĂŞ -bywa. (hmmm... moÂże siĂŞ mylĂŞ, ale czy to nie Ty swojego czasu twierdziÂłeÂś, Âże zakazy i nakazy w wychowywaniu dzieci sÂą zÂłe?) MoÂże ...ale to temat na inny wÂątek OczywiÂście mam wÂłasne przekonania, wypracowane na bazie wieloletnich doÂświadczeĂą i obserwacji, tylko "problem" w tym, Âże idealnie sprawdzajÂą siĂŞ/pasujÂą do obserwowanych dookoÂła sytuacji. Nie. Tylko w Twoim domu i tyle moÂżesz na prawdĂŞ uczciwie napisaĂŚ. ... a w jaki inny sposĂłb niÂż pracÂą? Przyjdzie ktoÂś z czarodziejskÂą ró¿dÂżkÂą, machnie i bĂŞdĂŞ juÂż lepszy, bardziej rozwiniĂŞty, Âświadomy? KtoÂś odwali caÂła pracĂŞ za mnie? ChociaÂż... na tym forum bardzo wiele osĂłb w to wierzy i Âłyka sterydy... Nie za Ciebie  . Ty nie masz tu nic do rzeczy. Jak przestaniesz siĂŞ szamotaĂŚ ze SOBÂĄ to znajdziesz odpowiedÂź. w koĂącu staÂłeÂś siĂŞ smokiem w gÂłowie w ten sam sposĂłb w jaki teraz wymuszasz na dziecku odpowiedÂź. Takie zachowania sÂą mi obce. Patrz zatem wyÂżej w pytaniu o szczĂŞÂście (kiedy byÂło wiĂŞksze ) do dziecka. Nie sÂą Ci obce takie zachowania.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|