Owszem, oczekujê takich samych warunków dla ka¿dego. Mo¿na by oczywi¶cie dyskutowaæ co oznacza s³owo "warunki" i jak je rozumieæ.
- jest niemo¿liwe i niecelowe, bo wtedy by³aby to hodowla klonów w laboratoryjnych warunkach.
A sk±d wiesz, ¿e to niemo¿liwe i niecelowe? A sk±d wiesz, ¿e to nie hodowla klonów?
Tylko, ¿e klony maj± woln± wolê i ka¿dy wybiera sobie tak jak mu pasuje.
Spróbuj za³o¿yæ np. ma³e akwarium i ka¿dej rybce stworzyæ IDENTYCZNE warunki. Poniesiesz fiasko ju¿ na samym pocz±tku - nie znajdziesz identycznych rybek. Ludzie nie s± klonami - widaæ to po ich zró¿nicowaniu.
Owszem s± zró¿nicowani. Ale sk±d siê to zró¿nicowanie bierze? Geny i wychowanie to zbyt ma³o aby odpowiedzieæ na to pytanie. Jeszcze inna kwestia. Nie wiem czy porównanie do rybek i akwarium jest w³a¶ciwe.
To tak jakby srogi ojciec kupi³ mi klocki a ja _musia³bym_ budowaæ z nich domki wg jego pomys³ów. Nie móg³bym budowaæ samolotów, nie móg³bym odstawiæ klocków w k±t i bawiæ siê autkami. Musia³bym budowaæ domki z klocków, ¿eby srogi ojciec by³ zadowolny. Bo to ON kupi³ mi zabawkê i dla niego siê bawiê...
Wolna wola polega na tym, ¿e mo¿esz robiæ co chcesz. Mylisz znowu woln± wolê z wyreklamowania siê od konsekwencji.
Wielokrotnie mówi³em o tym, ¿e ka¿de dzia³anie, czyn i my¶l niesie ze sob± konsekwencje. Niczego nie mylê.
Owszem, w moim modelu powinno byæ rozgrzane ¿elazo jako symbolika pewnego cierpienia, itp. S³usznie to zauwa¿y³e¶.
Ale Ty z kolei zak³adasz, ¿e owo "poparzenie siê" czy cierpienie jest ostateczne. Wg reinkarnacji tak nie jest.
Owszem, poparzysz siê, mo¿e nawet zginiesz ciele¶nie, ale wyci±gniesz z tego naukê.
Nastêpnym razem ju¿ siê nie poparzysz, bo bêdziesz wiedzia³, ¿e to jest dla Ciebie przykre, szkodliwe, itp.
Jest tak¿e druga sprawa.
Ty uwa¿asz, ¿e Bóg jest takim w³a¶nie troskliwym ojcem, wrêcz wprost posiada cechy ludzkie. Dlatego chroni Ciê przed przykro¶ciami, itp. To konsekwencja przyjêcia dogmatu o "jednorazowym" ¿yciu tutaj. Ludzki ojciec chroni swoje dziecko przed wpadniêciem pod samochód, przed milionem rzeczy, które mog± byæ bolesne czy szkodliwe dla dzieci.
Problem w tym, ¿e trochê naci±gane jest przeniesienie naszych, ludzkich zachowañ do zachowania Boga.
My¶limy, ¿e on postêpuje tak jak my postêpujemy z naszymi dzieæmi. (dlatego napisa³em, ¿e zbudowali¶my sobie Boga na nasz obraz i podobieñstwo).
Konkluduj±c, Twój model troskliwego Boga ojca ma sens jedynie wtedy kiedy:
- ka¿dy cz³owiek ¿yje tylko raz
- Bóg ojciec posiada cechy ojca ludzkiego - trosklliwego ale i zarazem srogiego, który WIE co jest lepsze dla dzieci.
Ja taki model odrzucam. Z nastêpujacych powodów:
- wiele jest po¶rednich dowodów na istnienie reinkarnacji. Powiedzia³bym - zbyt wiele aby to odrzuciæ.
- niczym nie uprawnione jest przeniesienie naszych ludzkich cech na Boga. Owszem, moze chcieliby¶my go takim widzieæ (jako takiego troskliwego rodzica), ale nie wiemy jakim on jest. Poza tym, rodzi to wiele sprzeczno¶ci z tym co przekazuj± nam religie (je¶li chcesz to mo¿emy o tym porozmawiaæ)
- istnienie powtórnych wcieleñ daje szansê prawdziwej nauki, prawdziwego rozwoju. Mo¿e to i brutalne, ale prawdziwa nauka to to co prze¿yjesz. Kiedy kto¶ Ci mówi, ¿e alkohol jest z³y mo¿esz to przyj±æ albo i nie. Mo¿esz nawet podobnie uwa¿aæ, mo¿esz nawet zaobserwowaæ zachowania innych ludzi po wypiciu alkoholu. Ale _prawdziw±_ nauk± jest zawsze osobiste prze¿ycie - w tym przypadku np. spicie siê do nieprzytomno¶ci. Po czym¶ takim WIESZ ¿e alkohol szkodzi.
Owszem, z naszego punktu widzenia, kiedy wydaje siê nam, ¿e mamy tylko jedno ¿ycie, unikamy pewnych sytuacji. Wierzymy innym, ¿e np. narokotyki s± z³e. I nie próbujemy takich czy innych sytuacji, które nam zagra¿aj±.
Je¿eli jednak za³o¿ymy, ¿e mamy tych ¿yæ, ile chcemy, sprawa wiedzy i rozwoju nabiera innego wymiaru.
Wtedy np. taka wcielaj±ca dusza siê postanawia sprawdzaæ JAK TO JEST kiedy np. zaæpam siê albo zapijê na ¶mieræ.
(s± przecie¿ tacy ludzie, prawda? I ¿adne agumenty do nich nie docieraj±, ciekawe dlaczego?)
Je¿eli jej ¿ywot siê skoñczy, wtedy ju¿ _WIE_.
W nastêpnym wcieleniu nie bêdzie musia³a powtarzaæ tego do¶wiadczenia.
Dziwisz siê mo¿e czasami dlaczego niektóre osoby ryzykuj± niepotrzebnie, ¿yj± na krawêdzi, ¿yj± w ryzykowny sposób, itp.? Mo¿na by czasami nawet powiedzieæ - co za g³upcy, nie szanuj± swojego i innych ¿ycia.
Tak, to prawda. Oni jeszcze nie wiedz±, ¿e ono ma warto¶æ. Mo¿esz im to powiedzieæ, mog± siê z tym zgodziæ, ale jeszcze NIE WIEDZ¡. W³a¶nie siê dowiaduj±.
Tak naprawdê to sam siebie karzesz - ponosisz jedynie konsekwencje w³asnych dzia³añ. Bêdziesz je dostrzega³ i odczuwa³ w zale¿no¶ci od swoich mo¿liwo¶ci poznania. Nauczyciel w szkole nie wymaga od uczniów wiêcej ni¿ nauczy³. Z matematyki pierwszak mo¿e mieæ pi±tkê, a za te same wiadomo¶ci w drugiej nie otrzyma³by nawet miernej...
O, to jaki¶ punkt wspólny. Ciekawe, ¿e w dogmatach KK jest co¶ takiego jak "s±d ostateczny". Jak to pogodzisz?
W takim przypadku nie by³o wcze¶niej, cz³owiek nie mia³ kiedy nabraæ do¶wiadczenia - nie potrafiê tego dowie¶æ. Nie zaprzecza to jednak Bo¿ej mi³o¶ci i sprawiedliwo¶ci - ten cz³owiek jest od razu zbawiony, mo¿na powiedzieæ "od razu dosta³ wygrany los". Byæ mo¿e - to lu¼ne przemy¶lenie, lecz wpasowuj±ce siê w "uk³ad" - Bóg pyta tej duszy czy chce wej¶æ w tak± rolê... Wej¶æ aby pomóc innym. To jest bardziej trafne przypuszczenie ni¿ podpiêcie pod inkarnacjê - bo
jakie do¶wiadczenie mia³aby zd±¿yæ zdobyæ dusza?
Acha. A zapytaj tych, którzy umieraj± z g³odu czy s± zadowoleni z tego, ¿e dziêki temu ¿e oni umieraj±, bogaci i syci mog± zrozumieæ co w ¿yciu wa¿ne.
Ciekawe co Ci odpowiedz±.
No i s³usznie. Ty chcesz widzieæ ¿e jest coraz gorzej wiêc widzisz. A ja uwa¿am, ¿e ¶wiat, pomimo wszystko, idzie do przodu i jest coraz lepiej. I widzê ¿e jest.
Jeremiasz, w tym przypadku to nie jest kwestia subiektywnych odczuæ lecz faktów - suchych statystyk, na których to na pocz±tku ochoczo bazowa³e¶.
Mo¿emy siê bawiæ w statystyki je¿eli chcesz. Przedstaw w takim razie statystyki, które np. udowodni±, ¿e coraz wiêcej ludzi jest zabijanych na ¶wiecie. Taka statystyka bêdzie ok? Czy jaka¶ inna?
A dlaczego?... Traktujesz dobrze innych dlatego, ¿e nakazuje tak dekalog?... A gdyby siê okaza³o, ze dakalog to ¶ciema, to wzi±³by¶ bejzbola i rozwala³ g³owy?
Po pierwsze - nie uda³o siê wykazaæ, ¿e dekalog to ¶ciema. Po drugie - on po prostu kondensuje zasady postêpowania aby ¿yæ
i nie przeszkadzaæ ¿yæ innym, ba - ¿yæ i pomagaæ ¿yæ innym.
A ja nie pyta³em o to czy to ¶ciema.
Zapyta³em, co by by³o, gdyby siê okaza³o ¿e to ¶ciema?
Wyobra¼ sobie, ¿e nagle siê okazuje, ¿e po prostu kto¶ siê pomyli³.
¯e ¼le przet³umaczy³, itp. Nie wiem. I przykazania s± inne.
Jak zmieni³oby siê Twoje ¿ycie wtedy? I czy w ogóle? Dalej by¶ pomaga³ innym? Czy mo¿e nie, bo przecie¿ dekalogu nie ma czy te¿ zmieni³a siê jego tre¶æ?
To Twój ulubiony zwrot: "wyka¿ luki w moich tezach".
Niestety, arteq, niewielkie masz pojêcie na ten temat. To jakie pytania zadajesz o tym ¶wiadczy. Je¿eli uwa¿asz to za obra¼liwe - to sorry, uwa¿aj sobie. Ja po prostu stwierdzam fakt. Nie mia³em i nie mam zamiaru Ciê obra¿aæ.
Jeremiasz, je¿eli taka jest Twoja opinia ¶wiadczy to o Twoim braku odpowiednich argumentów i obrony w³asnych tez. JAk te¿, ¿e nie potrafisz odpowiedzieæ na proste pytania, wnioski.
I nie mam tak¿e ochoty punktowaæ Ciê na luki w tezach, bo nie o wygran± w dyskusji tutaj chodzi. Je¶li chcesz sobie przyznaæ te punkty w dyskusji - proszê bardzo "WYGRA£E¦!":
Reinkarnacja to bzdury, a "Bóg jest sêdzi± sprawiedliwym, który za dobre wynagradza a za z³e karze".
W tym momencie te¿ móg³bym powiedzieæ - czêste w Twoich rozmowach, gdy do tego siê uciekasz jako koronnego argumentu. Skoro nie masz ochoty, to dlaczego na pocz±tku nie kwitujesz tym rozmowy - chocia¿ efekty by³by podobny to oszczêdza czas.
To nie tak.
Mam wra¿enie, ¿e ta rozmowa, niestety, nie polega na tym, ¿e s³uchamy siê wzajemnie i odnosimy to do tego co sami s±dzimy.
To siê prêdzej czy pó¼niej sprowadza to czepiania siê nieistotnych szczegó³ów, do "obrony" ¶wiatopogl±du. Pó¼niej, z powodu braku chêci zrozumienia drugiej strony, zaczynaj± siê osobiste wycieczki, itp.
Wtedy sobie odpuszczam.
Mam wra¿enie, ¿e wg Ciebie Twój ¶wiatopogl±d jest czym¶ ostatecznym, pe³nym i doskona³ym. I
znasz odpowied¼ na wszystkie nurtuj±ce Ciê pytania.
Je¿eli tak jest, to faktycznie nie ma o czym rozmawiaæ.
Je¿eli nie jest, a mój ¶wiatopogl±d nie jest dokona³y - widzê w nim wiele znaków zapytania - wtedy mo¿emy rozmawiaæ, spieraæ siê na argumenty, itp. Ale wtedy mamy chêæ do tego aby siê rozwin±æ.
Wtedy Twój celny argument mo¿e daæ mi do my¶lenia. Powiem wiêcej - osoba która siê ze mn± nie zgadza jest w rozmowie "cenniejsza", poniewa¿ ona zmusza do my¶lenia, do poszukiwania. Rozmawiam z Tob± i innymi nie po to aby Ciê do czego¶ przekonaæ. Wrecz przeciwnie, aby przekonaæ, utwierdziæ lub podwa¿yæ samego siebie.
Znam Twój punkt widzenia, poniewa¿ przez wiele wiele lat by³em jego gor±cym zwolennikiem. Z jaki¶ powodów uzna³em go za niedoskona³y. Je¿eli Twój punkt widzenia uznam za lepiej wyja¶niaj±cy ró¿ne nurtuj±ce mnie kwestie, to bêdzie to dla mnie spory krok do przodu.
Ale tak naprawdê, nie wiem jak jest. Dlatego pytam, dlatego rozmawiam.
Warunkiem naszego dialogu jest to, ¿e chcemy czego¶ siê dowiedzieæ. Ja od Ciebie, Ty ode mnie.
Je¿eli tak nie jest, to faktycznie odpu¶æmy.
pozdrawiam