Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Styczeń 12, 2025, 06:39:53


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Opowiesci Madrej TreÂści  (Przeczytany 22419 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Linda
Gość
« : Maj 09, 2010, 14:18:20 »

  UÂśmiech

Ostatnio uwielbiam czytaÌ ró¿nego rodzaju przypowieœci,te bardzo stare ,mniej stare i te ca³kiem wspó³czesne... Wczeœniej by³y dla mnie sposobem na zrozumienie róznych prawd uniwersalych.
ZauwaÂżyÂłam ,ze wraz z rozwojem mojej ÂświadomoÂści, zmienia siĂŞ rĂłwniez spojrzenie na nie...
Te stare ci¹gle s¹ aktualne a te wspó³czesne trochê na aktualnoœci trac¹.. BÌ mo¿e jest to moje subiektywne odczucie.Proponujê wiêc zamieszczaÌ tutaj ciekawe przypowiesci i komentarze do nich...
Oto jedna taka wspó³czesna przypowieœc, z która jeszcze niedawno bym sie zgodzi³a a dzis ju¿ niekoniecznie


PrzypowieœÌ o chÂłopcu, pÂłocie  i gwoÂździach

By³ sobie pewnego razu ch³opiec o z³ym charakterze. Jego ojciec da³ mu woreczek gwoŸdzi i kaza³ wbijaÌ Po jednym w p³ot okalaj¹cy ogród za ka¿dym razem, kiedy straci cierpliwoœÌ i pok³óci siê z kimœ. Pierwszego dnia ch³opiec wbi³ w p³ot 37 gwoŸdzi. W nastêpnych tygodniach nauczy³ siê panowaÌ nad sob¹ I liczba wbijanych gwoŸdzi mala³a z dnia na dzieù: Odkry³, ¿e ³atwiej jest panowaÌ nad sob¹ ni¿ wbijaÌ gwoŸdzie. Wreszcie nadszed³ dzieù, w którym ch³opiec nie wbi³ w p³ot ¿adnego gwoŸdzia.Poszed³ wiêc do ojca i powiedzia³ mu, ze tego dnia nie wbi³ ¿adnego gwoŸdzia. Wtedy ojciec kaza³ mu wyci¹gaÌ z p³otu jeden gwóŸdŸ ka¿dego dnia, kiedy nie straci cierpliwoœci i nie pok³óci siê z nikim. Mija³y dni i w koùcu ch³opiec móg³ powiedzieÌ ojcu, ze wyci¹gn¹³ z p³otu wszystkie gwoŸdzie. Ojciec zaprowadzi³ ch³opca do p³otu i powiedzia³: - Synu, zachowa³eœ siê dobrze, ale spójrz,ile w p³ocie jest dziur. P³ot nigdy ju¿ nie bêdzie taki, jak dawniej. Kiedy siê z kimœ k³ócisz i mówisz mu coœ brzydkiego ,zostawiasz w nim ranê tak¹,jak te. Mo¿esz wbiÌ cz³owiekowi nó¿, a potem go wyci¹gn¹Ì, Ale rana pozostanie i niewa¿ne, ile razy bêdziesz przeprasza³ - Rana pozostanie... Uœmiech


« Ostatnia zmiana: Maj 09, 2010, 14:21:40 wysłane przez Linda » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #1 : Maj 09, 2010, 15:00:30 »

 PrzypowieœÌ buddyjska

    ByÂł kiedyÂś wielki mistrz buddyjski, Nagarjuna. PrzyszedÂł do niego zÂłodziej. ZauroczyÂł siĂŞ mistrzem, poniewaÂż nigdy nie widziaÂł osoby tak piĂŞknej i peÂłnej gracji. ZapytaÂł Nagarjuna: „Czy ja rĂłwnieÂż mam jak¹œ moÂżliwoœÌ na rozwĂłj? Ale musze najpierw wyjaÂśniĂŚ jednÂą rzecz: Jestem zÂłodziejem. Co wiĂŞcej: Nie rzucĂŞ tego wiĂŞc nie stawiaj mi takiego warunku. ZrobiĂŞ cokolwiek mi powiesz ale nie przestanĂŞ byĂŚ zÂłodziejem. Wiele razy prĂłbowaÂłem – nigdy mi siĂŞ nie udaÂło, wiĂŞc zrezygnowaÂłem. PogodziÂłem siĂŞ z moim przeznaczeniem, Âże jestem i pozostanĂŞ zÂłodziejem, wiĂŞc nie mĂłwmy o tym. Niech to bĂŞdzie jasne od samego poczÂątku”.

    Nagarjuna odpowiedziaÂł: „Dlaczego siĂŞ boisz? Kto bĂŞdzie mĂłwiÂł o tym, Âże jesteÂś zÂłodziejem?”

    ZÂłodziej odpowiedziaÂł: „No ale kiedy szedÂłem do mnicha, ksiĂŞdza, jakiegoÂś ÂświĂŞtego, to mĂłwili mi najpierw ‘Na poczÂątku przestaĂą kraœÌ’”.

    Nagarjuna rozeÂśmiaÂł siĂŞ i powiedziaÂł:” Widocznie chodziÂłeÂś do samych zÂłodziei; inaczej po co to mĂłwiĂŚ? Co ich to obchodzi? Ja siĂŞ tym nie przejmuje!”

    ZÂłodziej bardzo siĂŞ ucieszyÂł. PowiedziaÂł: „W takim razie w porzÂądku. Wydaje mi siĂŞ, Âże teraz mogĂŞ zostaĂŚ twoim uczniem, JesteÂś wÂłaÂściwym mistrzem”.

    Nagarjuna zgodziÂł siĂŞ i powiedziaÂł: „Teraz odejdÂź i rĂłb co tylko chcesz. Musisz speÂłniĂŚ tylko jeden warunek: bÂądÂź Âświadomy! IdÂź, wÂłamuj siĂŞ, wchodÂź do domĂłw, zabieraj rzeczy, kradnij; rĂłb co chcesz, to mnie nie interesuje, nie jestem zÂłodziejem – ale rĂłb wszystko z peÂłnÂą ÂświadomoÂściÂą”.

    ZÂłodziej nie zrozumiaÂł, Âże wpadÂł w puÂłapkĂŞ. PowiedziaÂł: „W takim razie dobrze. SprĂłbuje”.

    Po trzech tygodniach wrĂłciÂł i powiedziaÂł: „JesteÂś podstĂŞpny – poniewaÂż jeÂśli stanĂŞ siĂŞ Âświadomy, nie bĂŞdĂŞ w stanie kraœÌ. JeÂśli bĂŞdĂŞ kradÂł, zniknie ÂświadomoœÌ. Teraz mam dylemat”.

    Nagarjuna odpowiedziaÂł: „DoœÌ rozmĂłw o tym, Âże jesteÂś zÂłodziejem i kradniesz. Nie interesuje mnie to; ja nie jestem zÂłodziejem. Musisz zadecydowaĂŚ! JeÂśli chcesz ÂświadomoÂści, to musisz podj¹Ì decyzjĂŞ. JeÂśli jej nie chcesz, to teÂż musisz o tym zadecydowaĂŚ”.

    MĂŞÂżczyzna odpowiedziaÂł: „Ale teraz bĂŞdzie to dla mnie trudne. ZasmakowaÂłem w ÂświadomoÂści i jest ona czymÂś tak piĂŞknym – odrzucĂŞ wszystko, wszystko co kaÂżesz. Niedawno, po raz pierwszy w Âżyciu udaÂło mi siĂŞ wejœÌ do paÂłacu krĂłla. OtworzyÂłem skarbiec. MogÂłem staĂŚ siĂŞ najbogatszym czÂłowiekiem na Âświecie – ale pod¹¿aÂłeÂś za mnÂą ty i musiaÂłem byĂŚ Âświadomy. Kiedy staÂłem siĂŞ Âświadomy to nagle – zniknĂŞÂła motywacja i ¿¹dza. Kiedy staÂłem siĂŞ Âświadomy diamenty wyglÂądaÂły dla mnie jak kamienie, zwyczajne kamienie. Gdy straciÂłem ÂświadomoœÌ skarb znĂłw siĂŞ pojawiÂł. CzekaÂłem tam i wiele razy zmieniaÂłem swĂłj stan. Raz stawaÂłem siĂŞ Âświadomy, byÂłem jak budda, nie mogÂłem nawet dotkn¹Ì skarbu, poniewaÂż to wydawaÂło mi siĂŞ gÂłupie, bezsensowne – to tylko kamienie, co ja robiĂŞ? Zatracam siebie dla jakiÂś kamieni? Ale potem traciÂłem ÂświadomoœÌ; kamienie znĂłw wydawaÂły mi siĂŞ piĂŞkne, ogarniaÂła mnie iluzja. Ostatecznie zadecydowaÂłem, Âże nie sÂą tego warte”.

Zapisane
Tronk
Gość
« Odpowiedz #2 : Maj 09, 2010, 16:48:27 »

A oto historia która mnie się bardzo podoba;
 
Dawno temu w Chinach , niektórzy twierdzą że w okolicach roku 1003 n.e.  główny kapłan Zakonu białego Lotosu Pai-Mei szedł sobie drogą rozmyślając o tym , o czym ktoś obdarzony jak Pai-Mei nieskończoną mocą mógłby rozmyślać-czyli innymi słowy kto to wie?

Na jego drodze zjawił się mnich z klasztoru Shaolin , idący w przeciwnym kierunku.Kiedy mnich i kapłan się mijali Pai-Mei w niewyobrażalnym przypływie dobroduszności obdarzył mnicha leciuteńkim skinieniem głowy.
Skinienie nie zostało odzajemnione.
Czy zamiarem mnicha było ubliżyć Pai-Mei czy też nie dostrzegł wielkodusznego społecznego gestu-przyczyny zachowania mnicha pozostają nieznane.
Znane są natomiast konsekwencje:

Następnego ranka Pai-Mei zjawił się w świątyni Shaolin i zarządał od jej głównego kapłana ofiary z jego własnej szyi , by zadośćuczynić za obrazę.
Kapłan początkowo prubował ukoić gniew Pai-Mei , po tylko by odkryć że gniewu Pai-Mei nie da się ukoić.
Tak rozpoczęła się masakra w świątyni Shaolin , wszystkich 65 mnichów zginęło od pięści białego lotosu i taki początek miała legenda techniki - pięciu punktów dłoni rozsadzających serce.
« Ostatnia zmiana: Maj 09, 2010, 16:51:55 wysłane przez Tronk » Zapisane
Linda
Gość
« Odpowiedz #3 : Maj 10, 2010, 12:58:29 »

 UÂśmiech
WYRZUÆ S£OMÊ I ZAPAL ¦WIAT£O



FilipiĂąska legenda opowiada o dwĂłch synach krĂłla. KrĂłl nie mĂłgÂł siĂŞ zdecydowaĂŚ, ktĂłrego z nich wybraĂŚ na nastĂŞpcĂŞ. PostanowiÂł daĂŚ im zadanie. ZawoÂłaÂł do siebie starszego, daÂł mu piĂŞĂŚ drobnych monet i powiedziaÂł:

- ChcĂŞ byÂś za te pieniÂądze, do wieczora zapeÂłniÂł puste pomieszczenie w zamku.

Komnata, któr¹ mu wskaza³ by³a ogromna. PiêÌ monet by³o ma³¹ kwot¹, by zape³niÌ t¹ przestrzeù.

Syn wzi¹³ pieni¹dze i uda³ siê na poszukiwania. Po drodze zobaczy³ rolników wi¹¿¹cych s³omê w snopki.

- Wiem juÂż, co zrobiĂŞ! – wykrzykn¹³.

Rolnicy trochê siê targowali, ale w koùcu zgodzili siê sprzedaÌ s³omê za piêÌ monet i zanieœÌ j¹ do zamku. Wieczorem, zadowolony syn pokaza³ ojcu pomieszczenie napchane od pod³ogi do sufitu s³om¹.

NastĂŞpnego dnia to samo zadanie ojciec postawiÂł mÂłodszemu synowi. Ten obejrzaÂł komnatĂŞ i wrĂłciÂł do siebie. Gdy zapadÂł wieczĂłr przyszedÂł niosÂąc niewielkÂą ÂświecĂŞ, wartÂą jednej monety. Gdy postawiÂł jÂą na Âśrodku, ÂświatÂło pÂłomienia napeÂłniÂło caÂłe pomieszczenie.

KrĂłl pokiwaÂł z zadowoleniem gÂłowÂą:

- Ty bĂŞdziesz moim nastĂŞpcÂą.

JesteÂśmy czĂŞsto jak ten pierwszy syn. Staramy siĂŞ napeÂłniĂŚ swoje Âżycie, czym tylko siĂŞ da. Pod rĂŞkÂą moÂżna znaleŸÌ wiele taniej sÂłomy, ktĂłra sprawia pozory przydatnoÂści. SÂłoma wypeÂłnia, co prawda nasze wnĂŞtrze, mamy nawet poczucie dobrze odrobionego zadania. Ale sÂłoma takÂże blokuje nasze ruchy. Tam, gdzie jest upchana sÂłoma nie ma wiele miejsca na ruch.Nie tego potrzebujemy. Znacznie cenniejsza jest dla nas pusta przestrzeĂą, na Âśrodku ktĂłrej moÂżna postawiĂŚ ÂświeczkĂŞ. ÂŚwiatÂło wypeÂłnia pomieszczenie, ale nie blokuje ruchĂłw. Przeciwnie – uÂłatwia je.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #4 : Maj 10, 2010, 16:59:59 »

Milarepa poszukiwa³ wszêdzie oœwiecenia, ale nie móg³ go znaleŸÌ
– aÂż pewnego dnia zobaczyÂł starego czÂłowieka, ktĂłry szedÂł powoli gĂłrskÂą ÂścieÂżkÂą niosÂąc ciĂŞÂżki worek.
Milarepa natychmiast poczuÂł, Âże ten stary czÂłowiek zna tajemnicĂŞ, ktĂłrej on sam rozpaczliwie szukaÂł przez wiele lat.

– Starcze, powiedz mi, proszĂŞ, czym jest oÂświecenie?

Starzec uœmiechn¹³ siê, zrzuci³ ciê¿ki worek z pleców i wyprostowa³ siê.

– Tak, teraz wiem! – zawoÂłaÂł Milarepa
– Jestem ci dozgonnie wdziĂŞczny. Ale proszĂŞ, jeszcze jedno pytanie. Co jest po oÂświeceniu?

Starzec podniĂłsÂł worek, zarzuciÂł go sobie na barki, umocowaÂł i ciÂągle uÂśmiechajÂąc siĂŞ, poszedÂł dalej ÂścieÂżkÂą.
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #5 : Maj 10, 2010, 18:25:09 »

 PrzypowieœÌ buddyjska

Stara ¿ebraczka dowiedzia³a siê, ¿e do œwi¹tyni, przed któr¹ ¿ebra³a od pocz¹tku swojego ¿ycia, ma przybyÌ Budda. Bardzo siê ucieszy³a. Liczy³a na to, ¿e wspó³czuj¹cy Budda da jej du¿¹ ja³mu¿nê. Tego dnia zajê³a swoje zwyk³e miejsce i zmobilizowa³a ca³y ¿ebraczy kunszt. Gdy Budda wychodzi³ ze œwi¹tyni, wyci¹gnê³a dramatycznie rêce i zawo³a³a:
- O, wspó³czuj¹cy Buddo, jestem biedn¹, star¹ ¿ebraczk¹, niczego nie mam, proszê, daj mi ja³mu¿nê.
Ku jej zaskoczeniu Budda wcale nie siêgn¹³ do kieszeni, tylko patrzy³ na ni¹ z ciep³ym uœmiechem i milcza³. Pomyœla³a, ¿e nie us³ysza³, wiêc zawo³a³a g³oœniej:
- O, wspó³czuj¹cy Buddo, jestem biedn¹ ¿ebraczk¹, moja matka by³a ¿ebraczk¹, moja babka by³a ¿ebraczk¹, prababka by³a ¿ebraczk¹, niczego nie mam, proszê, daj mi ja³mu¿nê!
Ale i tym razem rĂŞka Buddy nie powĂŞdrowaÂła w stronĂŞ kieszeni.
- Czy nie sÂłyszysz, o co ciĂŞ proszĂŞ? - zapytaÂła zniecierpliwiona Âżebraczka.
- SÂłyszĂŞ - odpowiedziaÂł Budda - ale mam dla ciebie innÂą propozycjĂŞ.
- JakÂą - zapytaÂła, tym razem zaciekawiona.
- Ty mi coÂś daj - odparÂł Budda.
ÂŻebraczka osÂłupiaÂła:
- Ja mam ci coœ daÌ?! Przecie¿ to ja jestem ¿ebraczk¹, a ty jesteœ wspó³czuj¹cym Budd¹, to ty jesteœ od dawania.
- Nie, nie, ty mi coÂś daj - nalegaÂł Budda, uÂśmiechajÂąc siĂŞ promiennie.
ÂŻebraczka wpadÂła w furiĂŞ:
- Ja tu ÂżebrzĂŞ od dzieciĂąstwa, niczego nie mam, moja matka, babka i prababka byÂły Âżebraczkami, czego ty ode mnie chcesz?! Nie mam ci nic do dania, dlatego przecieÂż jestem ÂżebraczkÂą!
Na to Budda:
-Szkoda, Âże siĂŞ tak przy tym upierasz. Ale i tak moÂżesz mi coÂś daĂŚ.
- Co takiego? - warknĂŞÂła Âżebraczka.
- MoÂżesz odmĂłwiĂŚ wziĂŞcia jaÂłmuÂżny - odparÂł Budda, po czym szybko siĂŞ oddaliÂł.
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : Maj 10, 2010, 18:42:45 »

przypomniaÂł mi siĂŞ taki dowcip ktĂłry w zabawny sposĂłb mĂłwi nam jak wolna wola jednego czÂłowieka jest ograniczona przez tÂą samÂą wolnÂą wolĂŞ drugiego cz.

trzech murzynów ³owi³o ryby w rzece, wnet jeden wyci¹gn¹³ z³ot¹ rybkê- która powiada,-
mam 3 Âżyczenia do speÂłnienia, ale skoro jest was trzech- kaÂżdy ma po 1.
Tak wiĂŞc pierwszy zarzyczyÂł sobie aby staĂŚ siĂŞ biaÂły, drugi kiedy to zobaczyÂł poprosiÂł o to samo,-
wtedy zÂłota rybka pyta trzeciego z nich- czego on sobie Âżyczy,-
na co ten 3 patrzy siĂŞ na swoich kolegĂłw i prosi aby oni z powrotem stali siĂŞ czarni.
UÂśmiech MrugniĂŞcie Chichot DuÂży uÂśmiech
Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to coœ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj¹ wszystkie mo¿liwoœci. To jest Absolutna ŒwiadomoœÌ; coœ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
quetzalcoatl44
Gość
« Odpowiedz #7 : Maj 10, 2010, 19:04:42 »

Czuang-Tsy ÂłowiÂł ryby w rzece. KrĂłl Cz’u wysÂłaÂł do niego dwĂłch dostojnikĂłw, Âżeby stawili siĂŞ przed nim z takimi sÂłowami: :KrĂłl pragnie cie obdarowaĂŚ trudem rzÂądzenia paĂąstwem”. Czuang- Tsy nie wypuszczajÂąc wĂŞdki z dÂłoni, odpowiedziaÂł:
- SÂłyszaÂłem , ze macie w Cz’u cudownego ¿ó³wia, ktĂłry nie Âżyje juÂż od trzech tysiĂŞcy lat. KrĂłl trzyma go obwiniĂŞtego w jedwabie w g³ównej sali ÂświÂątyni przodkĂłw. Jak sadzicie: czy ten ¿ó³w wolaÂłby byĂŚ nieÂżywy i aby pozostaÂłe po ni koÂści byÂły czczone, czy tez ÂżyĂŚ i w³óczyĂŚ swĂłj ogon z bÂłocie?
Dostojnicy powiedzieli:
- Wola³by ¿yÌ i w³óczyÌ swój ogon w b³ocie.
Na to Czuang- Tsy odpowiedziaÂł:
- IdÂźcie sobie. I ja tez bĂŞdĂŞ nurzaÂł swĂłj ogon w bÂłocie .

Tung Kuo-tsy zapytaÂł Czuang-tsy: – Gdzie znajduje siĂŞ to, co nazywamy tao? – Nie ma miejsca, gdzie by go nie byÂło. Tung Kuo-tsy dalej pytaÂł: – Lepiej bĂŞdzie, jeÂżeli mi to okreÂślisz dokÂładniej. Czuang-tsy na to: – W tej mrĂłwce. – A gdzieÂś niÂżej? – W ÂźdÂźble trawy. – A jeszcze niÂżej? – W tej cegle – A najniÂżej? – w tym kale i moczu.



Pewnego razu Czuang Czu œni³, ¿e jest motylem, beztroskim motylem lataj¹cym pod niebem, radoœnie trzepocz¹c skrzyd³ami. Poch³oniêty figlowaniem z chmurami upojony lekkoœci¹ motyla zapomnia³, ¿e jest Czu. Gdy siê obudzi³, znów by³ prawdziwym Czu. I teraz nie wiadomo, czy to motyl by³ snem Czu, czy to Chu by³ snem motyla. A przecie¿ Czu i motyl z pewnoœci¹ ró¿ni¹ siê od siebie. I to w³aœnie nazywa siê przemian¹ istoty.
Zapisane
Linda
Gość
« Odpowiedz #8 : Maj 10, 2010, 20:44:49 »

 UÂśmiech

TRZY SITA SOKRATESA


“KtĂłregoÂś dnia zjawiÂł siĂŞ u filozofa Sokratesa jakiÂś czÂłowiek i chciaÂł siĂŞ z nim podzieliĂŚ pewnÂą wiadomoÂściÂą.
- PosÂłuchaj, Sokratesie, koniecznie muszĂŞ Ci powiedzieĂŚ, jak zachowaÂł siĂŞ twĂłj przyjaciel.
- Od razu ci przerwĂŞ – odpowiedziaÂł mu Sokrates – i zapytam, czy pomyÂślaÂłeÂś o tym, Âżeby przesiaĂŚ to, co masz mi do powiedzenia przez trzy sita?
A poniewaÂż rozmĂłwca spojrzaÂł na niego nic nierozumiejÂącym wzrokiem, Sokrates tak to objaÂśniÂł”
- Otó¿, zanim zaczniemy mówiÌ, zawsze powinniœmy przesiaÌ to, co chcemy powiedzieÌ, przez trzy sita. Przypatrzmy siê temu:
Pierwsze sito to sito prawdy. Czy sprawdziwÂłeÂś, Âże to, co masz mi do powiedzenia, jest doskonale zgodne z prawdÂą?
- Nie, sÂłyszaÂłem, jak o tym mĂłwiono, i…
- No có¿… SÂądzĂŞ jednak, Âże przynajmniej przesiaÂłeÂś to przez drugie sito, ktĂłrym jest sito dobra. Czy to, co tak bardzo chcesz
mi powiedzieÌ, jest przynajmniej jak¹œ dobr¹ rzecz¹?
RozmĂłwca Sokratesa zawahaÂł siĂŞ, a potem odpowiedziaÂł:
- Nie, niestety, to nie jest nic dobrego, wrĂŞcz przeciwnie…
- Hm! – westchn¹³ filozof. – Pomimo to przypatrzmy siĂŞ trzeciemu situ. Czy to, co pragniesz mi powiedzieĂŚ, jest przynajmniej poÂżyteczne?
- PoÂżyteczne? Raczej nie…
- W takim razie nie mĂłwmy o tym wcale! – powiedziaÂł Sokrates. – JeÂżeli to, co pragniesz wyjawiĂŚ nie jest ani prawdziwe, ani dobre,
ani poÂżyteczne, wolĂŞ nic o tym nie wiedzieĂŚ. A i tobie radze, ÂżebyÂś o tym zapomniaÂł.”
                                                                                                                                    UÂśmiech

UwaÂżam ,ze gdyby kazdy z nas te sita stosowaÂł, Âżycie by byÂło bezkonfliktowe....

Zapisane
zodiakus71
Gość
« Odpowiedz #9 : Maj 10, 2010, 21:40:23 »

 I nie byÂło by tego forum  DuÂży uÂśmiech DuÂży uÂśmiech DuÂży uÂśmiech
Zapisane
Linda
Gość
« Odpowiedz #10 : Maj 10, 2010, 22:48:47 »

 UÂśmiech

Cytat: zodiakus71
I nie byÂło by tego forum

Trzeba wiec mieĂŚ nadziejĂŞ ,ze albo nie wszyscy przeczytajÂą,albo nie wszyscy sie zastosujÂą.. MrugniĂŞcie MrugniĂŞcie

O SERZE

W pewnej mysiej dziurze mieszkaÂła sobie mysz. MiaÂła ona wielkie marzenie, pragnĂŞÂła ogromnego kawaÂłka sera. MyÂślaÂła, Âże taki wspaniaÂły, pyszny ser uczyni jÂą szczĂŞÂśliwÂą. ModliÂła siĂŞ wiĂŞc codziennie do Boga, proszÂąc o zesÂłanie sera.  KtĂłregoÂś dnia, wychodzÂąc rano ze swej dziury mysz wpadÂła na wymarzonÂą porcjĂŞ sera. ByÂła ona tak ogromna, Âże mysz przecieraÂła Âłapkami oczy ze zdumienia. A jednak, marzenie siĂŞ speÂłniÂło! Mysz najpierw obiegÂła i obwÂąchaÂła swĂłj wielki kawaÂłek sera, a nastĂŞpnie wgryzÂła siĂŞ w okrÂąg³¹ serowÂą pysznoœÌ. JadÂła i jadÂła, aÂż padÂła bez siÂł z przejedzenia. NastĂŞpnego dnia mysz wiedziaÂła juÂż, Âże nie moÂże jeœÌ tak szybko i duÂżo. DelektowaÂła siĂŞ wiĂŞc serem bez poÂśpiechu. Nagle, kiedy wgryzÂła siĂŞ w ser g³êbiej, zauwaÂżyÂła dziurĂŞ. PrzestraszyÂła siĂŞ, bo stwierdziÂła, Âże jej ser ma braki, ktĂłrych nie podejrzewaÂła. Zaniepokojona ruszyÂła, by dr¹¿yĂŚ tunele w kawaÂłku sera i zaczĂŞÂła napotykaĂŚ na kolejne dziury. ZaÂłamaÂła mysie Âłapki i nerwowo przyglÂądaÂła siĂŞ kolejnym dziurom. I kolejnym. PojawiÂły siĂŞ w mysiej g³ówce pytania – skÂąd te dziury? Dlaczego znalazÂły siĂŞ akurat w moim kawaÂłku sera? Dziury spĂŞdzaÂły jej sen z powiek. Po kilku dniach nerwowej bieganiny, szukania dziur i odkrywania wci¹¿ nowych, padÂła wycieĂączona i nieszczĂŞÂśliwa w jednym z serowych tuneli i zdechÂła z gÂłodu.

A czy Ty doceniasz swĂłj ser, czy teÂż bardziej zajmujÂą Cie dziury...?

                                                                                                        UÂśmiech
« Ostatnia zmiana: Maj 10, 2010, 22:58:53 wysłane przez Linda » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #11 : Maj 10, 2010, 23:45:39 »

A propos postu Ptaka to  przypomniaÂła mi siĂŞ bardzo inspirujÂąca przypowieœÌ zacytowana w ksi¹¿ce Eckharta Toole`a

Pewien Âżebrak od ponad trzydziestu lat siedziaÂł przy drodze. AÂż tu ktĂłregoÂś dnia nadszedÂł jakiÂś nieznajomy. „Ma pan trochĂŞ drobnych?” – wymamrotaÂł Âżebrak, machinalnie wyciÂągajÂąc rĂŞkĂŞ, w ktĂłrej trzymaÂł starÂą czapkĂŞ do baseballu. „Nie mam niczego, co mĂłgÂłbym ci daĂŚ” – odparÂł przechodzieĂą, a po chwili spytaÂł: „Ale na czym ty wÂłaÂściwie siedzisz?”. „Och, to tylko stara skrzynka” – odpowiedziaÂł Âżebrak. „SiedzĂŞ na niej, odkÂąd pamiĂŞtam”. „A zajrzaÂłeÂś kiedyÂś do Âśrodka?” – zapytaÂł nieznajomy. „Nie” – odrzekÂł Âżebrak. „Po co miaÂłbym zaglÂądaĂŚ? Tam nic nie ma”. „MoÂże jednak zajrzyj” – powiedziaÂł przechodzieĂą. ÂŻebrak zdoÂłaÂł podwaÂżyĂŚ wieko. Ze zdumieniem, niedowierzaniem i uniesieniem stwierdziÂł, Âże skrzynka jest peÂłna zÂłota.

Jestem wÂłaÂśnie tym nieznajomym, ktĂłry nie ma ci nic do ofiarowania i radzi sprawdziĂŚ, co jest w Âśrodku. Nie w Âżadnej skrzynce, tak jak w przypowieÂści, lecz jeszcze bliÂżej: w tobie samym.

http://www.sm.fki.pl/index.php?nr=Potega_terazniejszosci_2

Linda , przypowieœÌ o serze przewspania³a . Dziêkujê .
« Ostatnia zmiana: Maj 10, 2010, 23:49:13 wysłane przez east » Zapisane
quetzalcoatl44
Gość
« Odpowiedz #12 : Maj 11, 2010, 00:35:37 »

czlowiek usiadl w samotnosci, pograzony w smutku, wtedy wszystkie zwierzeta zblizyly sie do niego i powiedzialy; nie chcemy zebys byl taki smutny popros nas o co tylko chcesz..
czlowiek zekl chce miec dobry wzrok, sep powiedzial dam ci moj, czlowiek powiedzial chce byc silny, jaguar na to bedziesz tak silny jak ja, czlowiek rzecze chce poznac tajemnice ziemi, waz mu odpowiedzial poznasz je z moja pomoca i tak czlowiek rozmawial ze wszystkimi zwierzetami a kiedy otrzymal od nich wszystkie umiejetnosci odszedl, . wtedy sowa rzekla do pozostalych zwierzat teraz czlowiek duzo wie i ma wiele umiejetnosci-boje sie tego. na to jelen, czlowiek dostal wszystko czego potrzebowal teraz przejdzie mu smutek, ale sowa odparla - nie, zobaczylam w czlowieku dziure tak gleboka jak glod ktorego nie mozna zaspokoic , to ona czyni go smutnym
czlowiek, bedzie zdobywal wiecej i wiecej az w koncu swiat rzeknie nie mam nic wiecej do ofiarowania
Zapisane
Linda
Gość
« Odpowiedz #13 : Maj 11, 2010, 21:03:21 »

 UÂśmiech
     TRUCIZNA

Kiedyœ w staro¿ytnych Chinach po wyjœciu za m¹¿, kobieta ¿y³a w domu swego mê¿a i us³ugiwa³a zarówno jemu jak i jego matce. Kiedy pewna dziewczyna poœlubi³a swego mê¿a, okaza³o siê, ¿e nie jest w stanie znieœÌ codziennych wymówek i krytycznych uwag swojej teœciowej. Postanowi³a udaÌ siê do sklepu z zio³ami. Zwróci³a siê z proœb¹ do sprzedawcy, który by³ przyjacielem jej ojca- "Nie mogê ju¿ znieœÌ humorów mojej teœciowej. Ona doprowadza mnie do ob³êdu. Czy móg³byœ mi sprzedaÌ jakaœ truciznê. Otrujê moj¹ teœciow¹ i skoùcz¹ siê wszystkie k³opoty" Zielarz zastanowi³ siê chwilê i powiedzia³- " Owszem mogê Ci pomóc, ale musisz pamiêtaÌ o dwóch rzeczach. Po pierwsze nie mo¿esz otruÌ teœciowe od razu, musisz robiÌ to powoli i stopniowo, aby nikt siê nie domyœli³, co ty zrobi³aœ. Dam Ci takie zio³a, które bêd¹ zabijaÌ powolutku i nikt nie zgadnie, co siê sta³o. Po drugie, aby unikn¹Ì podejrzeù musisz ju¿ od teraz pohamowaÌ swoj¹ z³oœÌ i nauczyÌ siê szanowaÌ swoj¹ teœciow¹, okazywaÌ jej mi³oœci i oddanie. Jeœli tak zrobisz, nikt nie bêdzie Ciê o nic podejrzewa³, gdy ona umrze." Dziewczyna na wszystko siê zgodzi³a, zabra³a zio³a do domu i dodawa³a je do po¿ywienia teœciowej. Nauczy³a siê panowaÌ nad sob¹, szanowaÌ i kochaÌ teœciow¹. Kiedy teœciowa dostrzeg³a wielk¹ zmianê w synowej, zmieni³a siê tak¿e i z czasem bardzo ja pokocha³a. Wszystkim opowiada³a o swojej wspania³ej synowej. Po pó³ roku stosunki miêdzy nimi sta³y tak bliskie jak miêdzy matk¹ i córka. Pewnego dnia dziewczyna posz³a do zielarza i odezwa³a siê do niego- "Proszê ratuj moj¹ teœciow¹ od tej trucizny, któr¹ jej podawa³am. Ju¿ nie chcê jej œmierci. Ona jest najwspanialsz¹ teœciow¹ jaka mog³a siê mi trafiÌ." Zielarz uœmiechn¹³ siê i odpar³- "Nie martw siê, nie da³em ci trucizny. Otrzyma³aœ zwyk³e przyprawy. Trucizna by³a wy³¹cznie w twoim umyœle i sama j¹ przezwyciê¿y³aœ"
OpowieœÌ ta pokazuje jak ³atwo krytykujemy innych, podczas gdy w ogóle nie zastanawiamy siê nad w³asnym zachowaniem. Wiele razy przekonasz siê, ¿e kiedy Ty siê zmienisz, ca³y œwiat siê zmieni razem z Tob¹ i wtedy staniesz siê najszczêœliwsz¹ istot¹. Tylko ten, kto prawdziwie szanuje innych, zas³uguje na ich szacunek

                                                                                                                                UÂśmiech
Zapisane
Linda
Gość
« Odpowiedz #14 : Maj 22, 2010, 13:32:38 »

 UÂśmiech
CZAS PRÓBY

Zaproszono Nasrudina, wielkiego mistrza sufi, by wygÂłosiÂł odczyt. Nasrudin wyznaczyÂł spotkanie na godzinĂŞ drugÂą po poÂłudniu. ByÂł to wieki sukces - sprzedano tysiÂąc biletĂłw, a ponad siedemset pozostaÂłych osĂłb miaÂło oglÂądaĂŚ retransmisjĂŞ debaty w holu, na wielkim ekranie.

Punktualnie o godzinie drugiej wszed³ asystent Nasrudina, t³umacz¹c, ¿e z powodu si³ wy¿szych konferencja siê opóŸni. Niektórzy poczuli siê ura¿eni, za¿¹dali zwrotu pieniêdzy pieniêdzy wyszli. Jednak nadal wiele osób pozosta³o w Sali i na zewn¹trz.

O czwartej po po³udniu mistrza wci¹¿ nie by³o i ludzie stopniowo zaczêli opuszczaÌ salê, odbieraj¹c w kasie swoje pieni¹dze. Ostatecznie by³ to koniec dnia pracy i trzeba by³o wracaÌ do domu. O szóstej pocz¹tkowa liczba tysi¹ca siedmiuset s³uchaczy zmniejszy³a siê do niespe³na setki.

Wtedy nadszed³ Nasrudin. Wygl¹da³ na pijanego w sztok i swobodnie zacz¹³ ¿artowaÌ ze œliczn¹, siedz¹ca w pierwszym rzêdzie, dziewczyn¹.

Gdy ludzie och³onêli z szoku, zaczêli dawaÌ upust swemu oburzeniu. Jak ten cz³owiek móg³ siê tak zachowywaÌ, tym bardziej, ¿e kaza³ na siebie czekaÌ cztery godziny? S³ychaÌ by³o szmer niezadowolenia, ale mistrz sufi nie zwraca³ na to najmniejszej uwagi. Wykrzykiwa³ g³oœno do dziewczyny, ¿e jest seksowna i zaprosi³ j¹ do wspólnej podró¿y po Francji.

Rzuciwszy kilka przekleùstw w stronê protestuj¹cych, Nasrudin spróbowa³ siê podnieœÌ, lecz upad³ z hukiem na pod³ogê. Zgorszeni ludzie postanowili wyjœÌ, wykrzykuj¹c, ze wszystko to jest szarlataneri¹, i gro¿¹c, ¿e poinformuj¹ prasê o ca³ym tym poni¿aj¹cym przedstawieniu.

W Sali pozosta³o zaledwie dziewiêÌ osób. Gdy tylko wysz³a grupa oburzonych s³uchaczy, Nasrudin stan¹³ na nogi. By³ ca³kowicie trzeŸwy, z jego oczu bi³o niesamowite œwiat³o, a jego postaÌ otacza³a aura dostojeùstwa i m¹droœci.

"Wy, ktĂłrzy zostaliÂście, jesteÂście ludÂźmi, ktĂłrzy sÂą zdolni mnie usÂłyszeĂŚ - powiedziaÂł. - Bowiem przeszliÂście przez dwie najtrudniejsze prĂłby na drodze duchowej: cierpliwoÂści oczekiwania na wÂłaÂściwy moment i odwagi, pozwalajÂącej przezwyciĂŞÂżyĂŚ rozczarowania tym, co napotkane. I was bĂŞdĂŞ nauczaÂł".



 
Zapisane
Linda
Gość
« Odpowiedz #15 : Wrzesień 16, 2010, 18:19:26 »

 UÂśmiech
Kto chce ten banknot?

 
Cassan Said Amer opowiedzia³ mi historiê o pewnym wyk³adowcy. Trzymaj¹c w rêku dwudziestodolarowy banknot, rozpocz¹³ zajêcia od pytania:

-Czy ktoÂś chce ten dwudziestodolarowy banknot?

PodniĂłsÂł siĂŞ las rÂąk, lecz wykÂładowca dodaÂł:

-Zanim go oddam, muszĂŞ jeszcze coÂś zrobiĂŚ- po czym zmi¹³ go z caÂłej siÂły. –Czy ktoÂś nadal go chce?

Wci¹¿ widaÌ by³o podniesione rêce.

-A jeÂśli zrobiĂŞ to? –spytaÂł, po czym cisn¹³ nim o ÂścianĂŞ, zacz¹³ obrzucaĂŚ wyzwiskami i deptaĂŚ. Wreszcie podniĂłsÂł zabrudzony pieniÂądz i powtĂłrzyÂł pytanie. Nadal w gĂłrze byÂło mnĂłstwo rÂąk.

-Nigdy nie zapomnijcie tego, co widzieliÂście -powiedziaÂł wykÂładowca. –NiezaleÂżnie od tego, co zrobiĂŞ z banknotem, zawsze bĂŞdzie wart dwadzieÂścia dolarĂłw. W Âżyciu czĂŞsto bywamy poniewierani, deptani, upokarzani i obraÂżani, a mimo to wci¹¿ jesteÂśmy tyle samo warci.

 

Fragment pochodzi z ksi¹¿ki Paulo Coelho „ByĂŚ jak pÂłynÂąca rzeka”



 

Zapisane
purattu
Gość
« Odpowiedz #16 : Październik 30, 2010, 16:09:35 »

Brak przywiÂązania do pyÂłu

 
Zengetsu, chiĂąski mnich z czasĂłw dynastii Tang, zapisaÂł dla swoich uczniĂłw nastĂŞpujÂące rady:

ÂŻyj w Âświecie, ale nie przywiÂązuj siĂŞ do pyÂłu tego Âświata - oto droga prawdziwego adepta zen.

Kiedy widzisz dobry uczynek innego czÂłowieka, idÂź za jego przykÂładem.

Kiedy sÂłyszysz o zÂłym postĂŞpku drugiego - nie naÂśladuj go.

ChociaÂżbyÂś przebywaÂł sam w ciemnym pokoju, zachowuj siĂŞ tak, jakbyÂś miaÂł przed sobÂą znamienitego goÂścia.

WyraÂżaj swoje uczucia, ale nie bÂądÂź bardziej wybuchowy niÂż twoje prawdziwe ja.

UbĂłstwo jest twoim skarbem - nigdy nie zamieĂą go na wygodne Âżycie.

KtoÂś moÂże wyglÂądaĂŚ na gÂłupca, a mimo to nim nie byĂŚ. MoÂże jedynie pieczoÂłowicie strzec swojej mÂądroÂści.

Cnoty s¹ owocem samodyscypliny, nie spadaj¹ same z nieba jak deszcz czy œnieg. SkromnoœÌ jest podstaw¹ wszystkich cnót.

Niech sÂąsiedzi odkryjÂą ciebie, zanim sam siĂŞ im ujawnisz.

Szlachetne serce nigdy siĂŞ nie narzuca. Jego sÂłowa sÂą rzadkimi klejnotami, rzadko pokazywanymi i o wielkiej wartoÂści.

Dla gorliwego ucznia ka¿dy dzieù jest dniem pomyœlnym. Czas mija, lecz on nigdy go nie mitrê¿y. Ani czeœÌ, ani haùba nie robi¹ na nim wra¿enia.

Krytykuj siebie, nigdy innych.

Nie dyskutuj o tym, co dobre, a co z³e. Pewne rzeczy, chocia¿ dobre, przez wieki uwa¿ano za z³e. Poniewa¿ cecha prawoœci mo¿e zostaÌ odkryta po up³ywie wieków, nie ma ¿adnej potrzeby, ¿eby pragn¹Ì natychmiastowego uznania.

ÂŻyj, majÂąc cel, a skutki twoich dziaÂłaĂą pozostaw wspaniaÂłemu prawu wszechÂświata.

PrzeÂżywaj kaÂżdy dzieĂą w przepeÂłnionej spokojem kontemplacji.
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.024 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

x22-team wypadynaszejbrygady maho opatowek ostwalia