Diamenty s± wieczne cz.324 lut 2010
Z³odzieje, którzy postanowili okra¶æ antwerpskie Centrum Diamentów, byli W³ochami, którzy sami siebie nazywali Szko³± Turyñsk±. Wszyscy pochodzili z tego samego miasta, znali siê od lat i byli wysokiej klasy specjalistami w z³odziejskim fachu.Skarbiec diamentów w Antwerpii po raz pierwszy zwróci³ ich uwagê w 1997 roku, kiedy to z biura wynajêtego w diamentowym dystrykcie, próbowali okra¶æ bank mieszcz±cy siê tu¿ poza t± stref±. Mimo, ¿e kradzie¿ ta siê nie powiod³a (na skutek przypadkowego w³±czenia alarmu), z³odzieje zorientowali siê w jaki sposób ¿yje diamentowy dystrykt. Zauwa¿yli tak¿e pêkniêcia w tym wydawa³oby siê szczelnym monolicie zabezpieczeñ.
W 2001 roku, jeden ze z³odziei – Leonardo Notarbartolo – podaj±c siê za kupca diamentów, za³o¿y³ sobie skrzynkê depozytow± w sejfie Centrum. Dziêki temu móg³ on przebywaæ w budynku tak czêsto jak chcia³. Notarbartolo mia³ nienaganne maniery i doskonale sprawdza³ siê w roli biznesmena. P³aci³ swoje rachunki na czas i by³ osob± lubian± przez pracowników Centrum. W tym samym czasie pracowicie nakrêca³ szpiegowsk± kamer± filmow± elementy zabezpieczeñ, które pó¼niej analizowa³a reszta gangu. Najs³abszym ogniwem systemu bezpieczeñstwa Centrum okazali siê ludzie. Wpu¶cili oni lisa do kurnika, gdy otworzono Notarbartolo skrzynkê depozytow± bez sprawdzenia jego przesz³o¶ci – a by³ on ju¿ w swoim ¿yciu notowany w kartotekach policyjnych. Na rozpracowywanie Diamentowego Centrum Notarbartolo po¶wieci³ dwa lata.
Drzwi do sejfu by³y tak potê¿ne, ¿e zniechêci³yby ka¿dego z³odzieja, ale nie takiego ze Szko³y Turyñskiej. Drzwi zamyka³y dwa mechanizmy: jednym by³ klasyczny klucz a drugim zamek szyfrowy. Sam klucz by³ ogromnych rozmiarów i mierzy³ sobie ok. 25 cm. d³ugo¶ci. Taki klucz by³by bardzo niewygodny w noszeniu, dlatego odczepiano od niego czê¶æ otwieraj±c± aby nosiæ j± wygodnie w kieszeni. Reszta klucza powinna znajdowaæ siê w pomieszczeniu stra¿nika. Poniewa¿ Centrum Diamentów nigdy nie by³o okradzione, czujno¶æ stra¿ników pozostawia³a wiele do ¿yczenia. Klucza w³a¶ciwie nigdy nie rozk³adano na czê¶ci i wisia³ sobie w ca³o¶ci powieszony na haku. W samym sejfie znajdowa³ siê jednak czujnik termiczny i detektor ruchu, ale z³odzieje szybko zorientowali siê jak go unieszkodliwiæ. Notarbartolo jako klient Centrum mia³ dostêp do sejfu i móg³ przebywaæ w nim samotnie, gdy uzupe³nia³ zawarto¶æ swojej skrzynki. Obs³uga Centrum by³a na tyle dyskretna, ¿e nie zainstalowano tam kamer. Na kilka godzin przed akcj±, tu¿ przed zamkniêciem Centrum, Notarbartolo raz jeszcze odwiedzi³ sejf i o¶lepi³ oba czujniki lakierem do w³osów. Kiedy w³amano siê do wnêtrza sejfu, dla pewno¶ci zastawiono je kawa³kiem styropianu. Koszt unieszkodliwienia kosztownego sprzêtu wynosi³ nieca³e 10 dolarów.
Problem jednak przedstawia³ alarm magnetyczny w drzwiach. Sk³ada³ siê on z dwóch magnesów, z których jeden by³ w drzwiach a drugi w pancernej futrynie. Kiedy drzwi do sejfu by³y zamkniête, oba magnesy bêd±c blisko siebie tworzy³y pole magnetyczne, które uaktywnia³o alarm. Przerwanie pola poprzez otwarcie drzwi by³o odnotowane w firmie ochroniarskiej, bêd±cej poza budynkiem. Okaza³o siê jednak, ¿e magnes w futrynie jest po prostu przekrêcony do niej na ¶ruby – wystarczy³o go wiêc odkrêciæ, przymocowaæ do drzwi i alarm nie reagowa³ nawet po ich otwarciu. Jeden ze z³odziei, korzystaj±c z wej¶ciówek Notarbartolo zakrad³ siê do drzwi sejfu, powykrêca³ ¶ruby na których zaczepiony by³ magnes, obci±³ je tak, ¿e z zewn±trz widaæ by³o tylko ich ³ebki i przyklei³ magnes do ¶ciany ta¶m± klej±c±. ¦ruby by³y bardzo d³ugie i mia³o to zaoszczêdziæ czas podczas w³amania.
Do teraz nikt nie wie w jaki sposób z³odzieje poradzili sobie z zaszyfrowanym kodem. Urz±dzenie by³o skonstruowane tak, ¿e nie da³o siê podejrzeæ numerów wciskanych na klawiaturze, po to, by otworzyæ elektroniczny zamek. Prawdopodobnie jednak szyfr nie by³ wcale potrzebny, bo stra¿nicy dla wygody, nigdy nie kodowali tego zamka, po prostu zatrzaskuj±c drzwi do sejfu i zamykaj±c go na klucz.
Wewnêtrzne drzwi wy³amano w tradycyjny z³odziejski sposób – ³omem. Te drzwi nie by³y pod alarmem i otwiera³ je stra¿nik przyciskiem ze swojego pokoju. Do pokonania pozosta³ wiêc jeszcze czujnik ¶wiat³a. Sejf otwarto w egipskich ciemno¶ciach a sam czujnik okrêcono czarn± ta¶m± izolacyjn±. Wtedy dopiero z³odzieje mogli dobraæ siê do skrzynek depozytowych.
Musieli otworzyæ w nich dwa zamki aby wydobyæ diamenty i do tego celu zastosowali specjalnie w tym celu zrobiony klucz w kszta³cie korkoci±gu. Otworzono w ten sposób 109 skrzynek, w których oprócz diamentów znajdowa³y siê tak¿e certyfikaty, dziêki którym z³odzieje stawali siê prawowitymi w³a¶cicielami kamieni. W skrzynkach znajdowa³y siê tak¿e inne kamienie warto¶ciowe i gotówka.
Oficjalnie ³upem z³odziei pad³y diamenty o warto¶ci 100 mln euro. Nieoficjalnie jednak mówi siê, ¿e mog³y mieæ one warto¶æ 4 razy wiêksz±. Wielu w³a¶cicieli depozytów nigdy nie przyzna³o siê do ich zawarto¶ci.
Wy³uskiwanie diamentów ze skrzynek posz³o tak sprawnie, ¿e ca³a grupa nie niepokojona przez nikogo opu¶ci³a niezauwa¿ona budynek Centrum i bezpiecznie dotar³a do wynajmowanego w Antwerpii mieszkania. Tam niezw³ocznie z³o¿ono w workach na ¶mieci wszystkie przedmioty i ubrania, które u¿yto w czasie kradzie¿y. Wtedy to z³odzieje, którzy tak precyzyjnie opracowywali ka¿dy szczegó³ swojego skoku, pope³nili kolosalny b³±d. Do worków z kominiarkami i rêkawiczkami wrzucili tak¿e zwyk³e kuchenne ¶mieci. W tych ¶mieciach znajdowa³y siê rachunki ze sklepów, gdzie kupowano jedzenie, ale tak¿e i sprzêt potrzebny do napadu.
Z³odzieje wsiedli do auta i wyruszyli w stronê lotniska w Brukseli. Byæ mo¿e trzymane w napiêciu emocje pu¶ci³y ich wtedy, bo tu¿ przed lotniskiem zatrzymali siê w niewielkim lasku, gdzie wypili kilka butelek szampana i porzucili worki ze ¶mieciami. Zapewne na worki te nikt by nie zwróci³ uwagi i kradzie¿ usz³aby im p³azem, ale lasek ten by³ oczkiem w g³owie pewnego emeryta, który za punkt honoru i cel reszty swojego ¿ycia postawi³ sobie ¶ciganie wandali wyrzucaj±cych tam ¶mieci.
Kiedy o ¶wicie zobaczy³ porozrzucane butelki po szampanie zawrza³o w nim z w¶ciek³o¶ci. Otwiera³ po kolei worki ze ¶mieciami szukaj±c w nich jakich¶ szczegó³ów, które mog³yby ujawniæ personalia ¶mieciarzy. Robi³ tak zawsze gdy znalaz³ porzucone w lasku ¶mieci i ju¿ kilka razy uda³o mu siê znale¼æ sprawców, dziêki znalezionym w ¶mieciach rachunkom telefonicznym. Tym razem oprócz zwyk³ych ¶mieci samozwañczy stra¿nik le¶ny natrafi³ na ubrania, narzêdzia, kominiarki ale tak¿e gar¶æ szafirów i plik indyjskich rupii, które z³odzieje porzucili nie chc±c zadawaæ sobie trudu z ich wymian± na europejsk± walutê.
Stra¿nik zadzwoni³ na policjê, która natychmiast przyjecha³a do podbrukselskiego lasku. Efektem tego by³o aresztowanie uczestników napadu na Centrum Diamentów w Antwerpii. Diamentów jednak nigdy nie odzyskano.
http://nowaatlantyda.com/2010/02/24/diamenty-sa-wieczne-cz-3/