Rafaela
Go¶æ
|
|
« Odpowiedz #1 : Sierpieñ 21, 2010, 20:15:56 » |
|
MILOSC BEZWARUNKOWA
Mi³o¶æ bezwarunkowa, to mi³o¶æ, która nie zna potrzeb, oczekiwañ i zazdro¶ci. To mi³o¶æ, która stara siê nikomu nie zaszkodziæ, nikogo nie skrzywdziæ. To mi³o¶æ, która nie rani, ale goi, która nie dzieli, a ³±czy, która nie krzywdzi, ale naprawia krzywdy, która nigdy nie przynosi smutku, ale zawsze jest ¼ród³em szczê¶cia i rado¶ci. Mi³o¶æ taka gdy jest dawana, zawsze powraca w zwielokrotnionym natê¿eniu. Neale Donald Walsh napisa³3, ¿e prawdziwa, czysta mi³o¶æ to:
„Co¶, co nie zna warunków, ograniczeñ i potrzeb. Poniewa¿ nie zna warunków, nie wymaga niczego aby siê wyraziæ. Nie ¿±da niczego w zamian. Nie wstrzymuje niczego w odwecie.
Poniewa¿ nie zna ograniczeñ, nie krêpuje drugiego. Jest bez koñca i trwa wiecznie. Nie do¶wiadcza zapór i granic.
Poniewa¿ nie zna potrzeb, stara siê nie braæ niczego, co nie pochodzi z hojno¶ci serca. Stara siê nie zatrzymywaæ niczego, co nie pragnie byæ zatrzymane. Stara siê nie dawaæ niczego, co nie jest przyjmowane z rado¶ci±.
I jest wolne. Mi³o¶æ jest tym, co swobodne, albowiem wolno¶æ stanowi istotê Boga, a mi³o¶æ to przejaw Boga.”
Mi³o¶æ romantyczna powstaje spontanicznie, mi³o¶æ rodzinna te¿ zwykle tworzy siê w sposób naturalny. W przeciwieñstwie do nich, mi³o¶æ bezwarunkowa jest sztuk±, któr± nale¿y posi±¶æ. Równocze¶nie jednak, nie mo¿na nic zrobiæ, aby j± posi±¶æ. Wydaje siê, ¿e dwa ostatnie zdania s± ze sob± sprzeczne. Jak mo¿na co¶ posi±¶æ, je¶li nic nie da siê zrobiæ, aby to posi±¶æ? Ten paradoks jest tylko pozorny. Prawdziwa, czysta mi³o¶æ nie jest wynikiem okre¶lonych warunków, jakie musz± wyst±piæ, aby mog³a zaistnieæ. Przeciwnie, to okre¶lone warunki powstaj± jako wynik mi³o¶ci. Mi³o¶æ warunkowa jest reakcj±. Mi³o¶æ bezwarunkowa jest decyzj±. Twórczym postanowieniem nie wywo³anym czynnikami zewnêtrznymi, ale pochodz±cym od wewn±trz. Opartym na tym, co w ka¿dym jest najistotniejsze, na tym, co jest w nim obrazem i podobieñstwem Stwórcy. Stwórca jest mi³o¶ci±, tego uczy prawie ka¿da religia. Zatem to, co jest jego obrazem i podobieñstwem, jest te¿ mi³o¶ci±. Trzeba tylko o tym wiedzieæ. A zatem posi±¶æ mi³o¶æ bezwarunkow±, to u¶wiadomiæ sobie, ¿e siê ni± jest. Niczego nie trzeba wiêcej. Ale byæ mi³o¶ci±, to nie to samo co mi³owaæ. Kochaæ, to przemieniæ bycie mi³o¶ci± w jej do¶wiadczenie. Do¶wiadczenie mi³o¶ci wyznacza okre¶lone warunki. Tak oto mi³o¶æ stwarza warunki, a nie warunki – mi³o¶æ.
Skoro w do¶wiadczeniu mi³o¶ci wychodzimy od siebie, a nie od warunków zewnêtrznych, ¶wiadomi, ¿e nasza wy¿sza ja¼ñ jest mi³o¶ci±, to mi³o¶æ nasza nie potrzebuje niczego z zewn±trz aby siê wyraziæ. Mo¿emy wiêc kochaæ wszystkich i wszystko, nic od nich przy tym nie potrzebuj±c i nic od nich nie oczekuj±c w zamian. Nie wystêpuje w nas równie¿ lêk, ¿e co¶ lub kto¶ zagra¿a tej mi³o¶ci i ¿e mo¿emy j± utraciæ, poniewa¿ to czy i jak kochamy zale¿y tylko od nas. Czysta mi³o¶æ nie stwarza wiêc nigdy warunków do wyst±pienia zazdro¶ci. Takiej mi³o¶ci nie mo¿na te¿ zraniæ.
Je¶li wiêc kochamy kogo¶ mi³o¶ci± bezwarunkow±, to za to kim jest, a nie za to, co mo¿emy dziêki niemu zyskaæ. Je¶li nawet pragniemy z nim byæ, to dla samego faktu bycia z nim, a nie z ¿adnych innych powodów. Je¶li nawet chcemy stworzyæ zwi±zek z ta osob±, to nie jest dla nas wa¿ne, ile wyniesiemy z tego zwi±zku, ale ile mo¿emy do niego wnie¶æ.
Mi³o¶æ bezwarunkowa to mi³o¶æ Stwórcy do stworzenia. Choæ liczne religie to przyznaj±, to jednak w doktrynach religijnych jest wiele stwierdzeñ, które temu przecz±. Wed³ug chrze¶cijañskich ¼róde³ Bóg jest zazdrosny, m¶ciwy, gro¼ny4, uzale¿niaj±cy swoj± mi³o¶æ do cz³owieka od tego, czy cz³owiek bêdzie wype³nia³ jego wolê. W przeciwnym razie wtr±ci go do piek³a na wieczne mêki. Chodzi tu nie tylko o teksty biblijne. Pogl±dy g³osz±ce, ¿e mi³o¶æ bo¿a jest warunkowa, wypowiada siê równie¿ obecnie5.
Jak wiêc przeciêtny chrze¶cijanin ma kochaæ mi³o¶ci± bezwarunkow±, je¶li powiada mu siê, ¿e Ten, którego obraz i podobieñstwo nosi w sobie, jest zazdrosny, m¶ciwy i mi³uje warunkowo? Zapytany o mi³o¶æ bezwarunkow± opisan± przez Paw³a z Tarsu odpowiada: List do Koryntian? Nie, to dobre dla matek. Ja muszê zazdro¶ciæ, nie wyobra¿am sobie niczego innego. I kocha mi³o¶ci± zazdrosn±. I m¶ci siê. I czasem nawet zabija.
A przecie¿ tak niewiele trzeba. Wystarczy odkryæ czyst± mi³o¶æ w sobie. Wtedy bêdziemy zdolni pokochaæ siebie. Je¶li pokochamy siebie, pokochamy innych. Gdy pokochamy innych, pokochamy ¯ycie. Gdy pokochamy ¯ycie, pokochamy Boga. Wtedy zdamy sobie sprawê z tego, ¿e On kocha nas tak samo, mi³o¶ci± czyst±, bezwarunkow±. Pozosta³e rodzaje mi³o¶ci
Mo¿na jeszcze wyodrêbniæ mi³o¶æ rodzinn±, mi³o¶æ w przyja¼ni i kole¿eñstwie, ogóln± mi³o¶æ bli¼niego, mi³o¶æ do przyrody, do ojczyzny, a nawet do psa, kota czy kanarka. W³a¶ciwie mo¿na kochaæ wszystko i wszystkich. Cech± charakterystyczn± tego rodzaju mi³o¶ci jest to, ¿e s± one uwarunkowane w mniejszym, czasami nawet w znacznie mniejszym stopniu ni¿ mi³o¶æ romantyczna. Mi³o¶æ macierzyñska jest uwarunkowana najmniej ze wszystkich wymienionych, choæ nie jest w pe³ni wolna od wymagañ czy oczekiwañ. Matka zwykle kocha swoje dziecko nie w zale¿no¶ci od tego jakie jest, ale po prostu dlatego, ¿e jest, nawet, gdy jest niepe³nosprawne fizycznie czy umys³owo. Ale taka mi³o¶æ ró¿ni siê od mi³o¶ci czystej tym, ¿e czêsto jest ob³o¿ona protoko³em i ¿e upatruje korzy¶ci, które bêd± widoczne dopiero w przysz³o¶ci. Jest do niej jednak bardzo zbli¿ona. Mi³o¶æ ojca do swych dzieci czê¶ciej zale¿y od tego, w jakim stopniu spe³niaj± jego oczekiwania. Ogólna mi³o¶æ bli¼niego jest uwarunkowana pojmowaniem tego, kto jest, a kto nie jest bli¼nim drugiego.
Cech± wyró¿niaj±c± wymienione rodzaje mi³o¶ci jest to, ¿e s± one zwykle pozbawione pierwiastków seksualnych. W zamian za to obejmuj± przyja¼ñ, szacunek i ¿yczliwe nastawienie. Jest tu tak¿e miejsce na upodobanie, zachwyt, przywi±zanie, odczuwanie piêkna i wszelkie inne mo¿liwe ciep³e uczucia, docenianie, a tak¿e troskê, wspó³czucie, odpowiedzialno¶æ. Inn± cech± charakterystyczn± takich mi³o¶ci jest ich d³ugotrwa³o¶æ. Mog± one zaistnieæ nawet na ca³e ¿ycie, a nawet przekroczyæ barierê ¶mierci. Najwa¿niejsze jednak jest to, ¿e ka¿da taka mi³o¶æ mo¿e siê rozwijaæ, stale wzbogacaæ o co¶ nowego, a nawet przekszta³ciæ w mi³o¶æ bezwarunkow±. Mi³o¶æ a seks
S³owo „mi³o¶æ” jest niejednokrotnie kojarzone ze stosunkiem seksualnym, np. w takich zwrotach jak np. „uprawiaæ mi³o¶æ” czy „mi³o¶æ francuska”, poniewa¿ w wielu jêzykach nie ma w³a¶ciwych s³ów do okre¶lenia tego aktu, a te, które s± w potocznym u¿yciu, to zwykle s³owa wulgarne. W rzeczywisto¶ci, mi³o¶æ i seks to ró¿ne pojêcia. Nie da siê ich u¿ywaæ zamiennie, bowiem mo¿liwa jest mi³o¶æ bez seksu i seks bez mi³o¶ci. Jednak seks czêsto towarzyszy mi³o¶ci. W przypadku mi³o¶ci romantycznej jest jej celebracj± i niemal nieod³±cznym sk³adnikiem. Zbli¿enie seksualne mo¿e pozwoliæ na fizyczne do¶wiadczenie mi³o¶ci i w ten sposób j± dope³niæ. Seks jest wiêc fizyczn± nut± w akordzie mi³o¶ci i je¿eli pozostaje w harmonii z innymi nutami, sprawia, ¿e akord ten brzmi jeszcze piêkniej.
Nastawienie do seksu zale¿y od regionu ¶wiata i kultury. Na wschodzie rozwija³a siê bogata sztuka erotyczna, co nawet owocowa³o powstaniem dzie³ w rodzaju Kamasutry. Równie¿ kultura islamska jest bogata w tego rodzaju literaturê choæ z praktyk± jest tu znacznie gorzej. Chrze¶cijañska kultura Zachodu d³ugo by³a nieufna wobec seksualno¶ci, gloryfikowa³a celibat, dziewictwo, pow¶ci±gliwo¶æ seksualn±, ustanowi³a szereg zakazów i ograniczeñ, a wszelkie urozmaicenia sztuki mi³osnej uto¿samia³a z wyrafinowaniem, wyuzdaniem. Do pewnego stopnia tak jest nadal, zw³aszcza w ko¶ciele katolickim. W my¶l doktryny, stosunki seksualne, dozwolone tylko w ma³¿eñstwie, maj± s³u¿yæ prokreacji, a wszelka antykoncepcja, z wyj±tkiem tzw. metod naturalnych, jest zabroniona. Ci, który g³osz± takie pogl±dy, nie chc± zauwa¿yæ, ¿e w opozycji do doktryny, sztuka erotyczna Zachodu rozwinê³a siê w nie mniejszym stopniu ni¿ w innych kulturach, a ograniczanie seksu do prokreacji nie wp³ynê³o prawie w ogóle na praktykê w tej dziedzinie. Aby zapewniæ przetrwanie gatunku wystarczy przecie¿, aby ka¿dy mia³ za sob± kilka lub co najwy¿ej kilkana¶cie zbli¿eñ w ci±gu ¿ycia. W rzeczywisto¶ci przeciêtny ¿onaty mê¿czyzna lub zamê¿na kobieta maj± ich po kilka tysiêcy.
Ci, co zmuszaj± ludzi do ograniczania seksu wy³±cznie do prokreacji, zadaj± gwa³t ludzkiej naturze. Nie rozumiej± natury wszech¶wiata. Nie dostrzegaj±, ¿e z jednej strony polaryzacja, a z drugiej strony przyci±ganie siê przeciwieñstw, jest cech± powszechn± i dotyczy wszystkich aspektów rzeczywisto¶ci od elektronu i protonu zaczynaj±c, a na mê¿czy¼nie i kobiecie koñcz±c. Energia seksualna przyci±ga i spaja ludzi, poniewa¿ we wszech¶wiecie, podzielonym i zró¿nicowanym, powszechne jest d±¿enie do jedno¶ci. Jak¿e piêknie to zosta³o powiedziane w s³owach: „Bêdziecie dwoje jednym cia³em”6. Prokreacja nie jest wiêc celem zbli¿enia fizycznego, ale raczej jednym z jego mo¿liwych, szczê¶liwych nastêpstw. =======================================
A co z seksem bez mi³o¶ci? Zaspokojenie fizyczne bez g³êbszych uczuæ jest te¿ mo¿liwe. Nie posuwa ono jednak naprzód w rozwoju. Ponadto od takiego seksu ³atwo siê uzale¿niæ. Zwi±zki oparte tylko na przyci±ganiu seksualnym s± jeszcze mniej trwa³e ni¿ oparte na mi³o¶ci romantycznej. Jedna ze stron mo¿e je ³atwo wykorzystaæ do kontroli, manipulacji oraz osi±gania ró¿nych korzy¶ci. Niektórzy (nawet nie zwi±zani z chrze¶cijañstwem) nauczyciele duchowi g³osz± wy¿szo¶æ celibatu, dziewictwa i zalecaj± ca³kowit± rezygnacjê ze zbli¿eñ cielesnych, ¶wiadcz±c o tym w³asnym przyk³adem. Dlaczego tak siê dzieje? Oni po prostu nie wierz±, ¿e mo¿na skutecznie kontrolowaæ popêd seksualny, tak jak wielu nie wierzy, ¿e mo¿na u¿ywaæ narkotyki bez popadniêcia w na³óg. Mówi±, ¿e energia seksualna jest najni¿sz± form± energii jakiej mo¿e cz³owiek do¶wiadczyæ, która uzale¿niaj±c cz³owieka przeszkadza w do¶wiadczaniu energii wy¿szych i utrudnia w ten sposób b±d¼ uniemo¿liwia rozwój duchowy. Ci nauczyciele jednak myl± siê, przynajmniej czê¶ciowo. Nie jest mo¿liwe skuteczne wyrzeczenie siê seksu rozumiane jako samozaparcie. Istnieje bowiem prawo naturalne, które brzmi: „To, czemu siê opierasz, umacniasz”. Zatem ka¿de t³umienie popêdu seksualnego w koñcu zaowocuje pojawieniem siê tego popêdu w najmniej oczekiwanym momencie, w postaci trudnej do przezwyciê¿enia ¿±dzy. Do¶wiadczaj± tego zakonnicy i kap³ani ko¶cio³a katolickiego, o czym ¶wiadcz± wci±¿ wybuchaj±ce afery zwi±zane z molestowaniem czy wykorzystaniem seksualnym przez duchownych. Nie jest te¿ prawd±, ¿e seks, jako niska energia, utrudnia doj¶cie do energii wy¿szych. Przeciwnie, niejednokrotnie doj¶æ do tego co wysokie mo¿na tylko poprzez to co niskie. Wszak aby zdobyæ szczyt górski trzeba zacz±æ od podstawy. Dlatego w ¿yciu ka¿dego cz³owieka seks mo¿e odegraæ pozytywn± rolê. Zdarza siê jednak czasem, ¿e gdy spe³ni ju¿ ow± rolê, przestaje byæ czym¶ atrakcyjnym. I wówczas kto¶ mo¿e go odstawiæ, jak dziecko odstawia zabawkê, z której ju¿ wyros³o, lub jak odk³ada ubranie, które jest za ciasne, czy jak biesiadnik, który odsuwa kolejny deser od siebie, bo ju¿ naprawdê nie mo¿e wiêcej. Dzieje siê to zwykle wtedy, gdy ów kto¶ odkryje inne ¼ród³o szczê¶cia, rado¶ci i rozkoszy, przy którym seks wydaje siê blad± imitacj±. Nie jest to jednak w tym przypadku wyrzeczenie, ale odstawienie i wybór czego¶ innego.
Cieszmy siê zatem seksem i bawmy siê nim, dopóki nas to bawi. Nie u¿ywajmy go jednak do kontroli, manipulacji, dominacji czy osi±gania ró¿nych korzy¶ci. Pamiêtajmy, ¿e zbli¿enie seksualne staje siê dopiero wtedy naprawdê piêkne, kiedy jest wyrazem mi³o¶ci. Czy mo¿na kochaæ wiele osób?
W przypadku licznego rodzeñstwa czy wielu przyjació³ odpowied¼ jest natychmiastowa: oczywi¶cie, ¿e mo¿na. Jednak w przypadku mi³o¶ci romantycznej wielu odpowiedzia³oby, ¿e nie. Je¶li nawet mo¿na, to nie powinno siê. Panuje bowiem do¶æ powszechne przekonanie, ¿e kochaj±c nie tylko swojego partnera, ale i kogo¶ innego, w jaki¶ sposób siê tego partnera zdradza. Taka dodatkowa mi³o¶æ prawie zawsze traktowana jest jako zagro¿enie i prawie zawsze wywo³uje zazdro¶æ. Czy jednak rzeczywi¶cie mo¿na kochaæ tylko jednego i jakakolwiek nowa mi³o¶æ niszczy star±? Je¶li nawet tak siê dzieje, to nie dlatego, ¿e nowa mi³o¶æ oddzia³uje destrukcyjnie na dotychczasow±, ale dlatego, ¿e star± mi³o¶æ zabija zazdro¶æ. Tak naprawdê mo¿na kochaæ wiele osób, w taki sposób kocha nas Stwórca. Przekonania, ¿e s± wybrani ludzie, czy wybrane narody, to tylko pobo¿ne ¿yczenia niektórych. Bóg kocha wszystkich jednakowo. W tym miejscu mo¿e siê jednak pojawiæ protest: No dobrze, mo¿e mo¿na kochaæ wielu, lecz mi³o¶ci± bezwarunkow±, ale nie w taki sposób, nie mi³o¶ci± romantyczn±, nie z podtekstem seksualnym. Odpowied¼ jest nastêpuj±ca: Czy siê komu to podoba, czy nie, tak siê zdarza w praktyce i to nie tylko w poligamicznych zwi±zkach islamskich czy mormoñskich, ale równie¿ w szanowanych rodzinach chrze¶cijañskich. Jak ju¿ poprzednio powiedziano, mi³o¶æ romantyczna pojawia siê spontanicznie i zwykle nie ma siê wp³ywu na to kiedy, jak i w kim powstaje. Mówi±c jêzykiem poety7: „Serce nie s³uga, nie zna co to pany i nie da siê okuæ przemoc± w kajdany”. Dlatego nikt nie jest winny, ¿e kocha. Nie ma i nie mo¿e byæ mi³o¶ci zakazanej. Ka¿da mi³o¶æ jest ¶wiêta, bo jest darem Stwórcy. Kochanie kogokolwiek nigdy nie mo¿e stanowiæ zdrady, nawet gdyby kocha³o siê wielu. Pokochanie kogo¶ nie musi oznaczaæ zaprzestania kochania kogo¶ innego. Pogl±d, ¿e w sposób romantyczny mo¿na kochaæ tylko jedn± osobê to mit.
Ale w tym miejscu zaczynaj± siê problemy z uczciwo¶ci±. Np. m±¿, który oprócz ¿ony kocha jeszcze inn±, mo¿e ¿onie tego nie powiedzieæ. Mo¿e w tajemnicy przed ¿on± utworzyæ i konsumowaæ drugi zwi±zek. To ju¿ jest zdrada, bowiem zdrada to nieuczciwo¶æ, to ¿ycie w k³amstwie. T³umaczenie, ¿e ukrywa swój drugi zwi±zek przed ¿on±, bo nie chce jej raniæ, jest zwyk³ym wykrêtem. Kochaj±cej ¿onie zawsze nale¿y siê prawda. Zreszt± ka¿de k³amstwo ma krótkie nogi i taki ukrywany romans czy prêdzej czy pó¼niej siê wyda.
Mo¿e byæ i odwrotna sytuacja. Zakochany podwójnie m±¿ nie chc±c ³amaæ wyznawanych zasad moralnych stara siê wyprzeæ swojej drugiej mi³o¶ci, st³umiæ j±, zepchn±æ do pod¶wiadomo¶ci. Ze wzglêdu na wyznawane zasady czy religiê, rezygnuje wiêc z niej. Ale to co robi, to jest „zakuwanie swojego serca w kajdany”, co nie jest w gruncie rzeczy mo¿liwe. Wypieraj±c siê mi³o¶ci, umacnia j±. Wypieraj±c siê mi³o¶ci zdradza siebie. A zdradzenie samego siebie to te¿ zdrada. Skutkiem takiego postêpowania bêdzie to, ¿e m±¿ albo nie wytrzyma i w koñcu zdradzi ¿onê, albo bêdzie siê przez lata zamartwia³ po cichu, przez co w koñcu wpêdzi siê w jak±¶ chorobê. Takie t³umienie w sobie mi³o¶ci mo¿e równie¿ wypaczyæ jego charakter, prowadz±c do ujawnienia siê zaborczo¶ci.
Najlepszym rozwi±zaniem jest wiêc prawda. Powiedzenie ¿onie, ¿e siê kocha jeszcze kogo¶ innego to nie zdrada. To uczciwo¶æ. Dlatego im prêdzej m±¿ to uczyni, tym lepiej. Taka sytuacja nie musi prowadziæ do rozbicia ma³¿eñstwa. Ka¿da ze stron w tym dramacie powinna sobie wówczas zadaæ pytanie: Jak post±pi³aby mi³o¶æ? I to mi³o¶æ nie tylko do tego jednego czy tej jednej, ale do wszystkich uczestników dramatu. Rozwi±zania mog± byæ ró¿ne. Mo¿e m±¿ w imiê mi³o¶ci do ¿ony postanowi nie tworzyæ nowego erotycznego zwi±zku i jego mi³o¶æ przekszta³ci siê w mi³o¶æ platoniczn±? W ten sposób nie wyprze siê swojej mi³o¶ci, ale tylko odsunie od siebie jej erotyczne aspekty. Mo¿e ¿ona o¶wiadczy, ¿e taka sytuacja jest dla niej nie do przyjêcia i odejdzie? Mo¿e jednak da mê¿owi woln± rêkê? A mo¿e ta druga, nie chc±c rozbijaæ ma³¿eñstwa, sama odejdzie? Ka¿de rozwi±zanie, które zostanie przyjête, bêdzie dobrym rozwi±zaniem pod warunkiem, ¿e bêdzie to porozumienie wszystkich stron zawarte w imiê mi³o¶ci.
Reasumuj±c nale¿y stwierdziæ, ¿e mo¿na kochaæ wiele osób i to na wszystkie mo¿liwe sposoby. Jednak, ze wzglêdu na istniej±ce uwarunkowania kulturowe i obyczajowe, kochanie wielu mi³o¶ci± romantyczn± mo¿e stwarzaæ problemy. Jest wiêc najlepiej, gdy kocha siê mi³o¶ci± bezwarunkow±. W ten sposób mo¿na kochaæ wszystkich i wszystko bez przeszkód. Tak kocha nas Ten Który Jest. Mi³o¶æ jako energia
Wszech¶wiat to wieczny ruch, wieczna zmiana, wieczne ewoluowanie. Fizycy ju¿ dawno spostrzegli, ¿e nie jest mo¿liwa jakakolwiek przemiana bez energii. Wprowadzenie w ruch, zatrzymanie ruchu, przemiana chemiczna, emisja ¶wiat³a, wytwarzanie d¼wiêku – wszystko to wymaga energii. ¯ycie to te¿ wieczny ruch, wieczna zmiana, wieczne ewoluowanie. O ile do wytwarzania zjawisk fizycznych potrzebna jest energia fizyczna, o tyle do zaistnienia, podtrzymania i przemieniania ¿ycia potrzebna jest energia psychiczna. Podstaw± tej energii s± uczucia. Uczuciami o najwiêkszej sile oddzia³ywania s± mi³o¶æ i strach. Zjawiska psychiczne s± w³a¶ciwe wielu ¿yj±cym formom, niektórzy nawet uwa¿aj±, ¿e w jakim¶ stopniu wszystkim formom. Podobno nawet ro¶liny lepiej rosn± gdy s± traktowane z mi³o¶ci±. Niemal ka¿dy ma³y zaniepokojony owad reaguje strachem i ucieka lub nieruchomieje. Naj³atwiej jednak zaobserwowaæ uczucia w cz³owieku. S± one ¼ród³em si³y napêdowej dla ¿ycia i nadaj± mu sens. Wszystko, cokolwiek cz³owiek robi, jest powodowane mi³o¶ci± lub strachem. Ka¿de inne uczucie jest oparte na tych dwóch podstawowych. Np. smutek jest skutkiem braku, chwilowego zaniku lub niespe³nienia mi³o¶ci, pozwala on nam pogodziæ siê z utrat± tego, co kochali¶my, a tak¿e pogodziæ siê z tym, ¿e nie objawili¶my siebie w swojej najlepszej wersji i nie post±pili¶my jak post±pi³aby mi³o¶æ. Z³o¶cimy siê, je¶li kto¶ post±pi³ z nami tak jakby mi³o¶æ nie post±pi³a, z³o¶æ pozwala nam równie¿ odmówiæ czego¶ co nie wyra¿a mi³o¶ci. Smutek czy z³o¶æ mo¿e byæ te¿ wyrazem lêku o mi³o¶æ, zw³aszcza, gdy co¶ jej zagra¿a czy przeszkadza. Smucimy siê, gdy jeste¶my przekonani, ¿e ju¿ nie da siê nic w danej sprawie zrobiæ. Z³o¶cimy siê zwykle wtedy, gdy uwa¿amy, ¿e co¶ mo¿na jeszcze zmieniæ. Gniew, to emocjonalnie wyra¿ona wielka z³o¶æ wywo³ana silnym lêkiem spowodowanym np. zagro¿eniem dla tego, co kochamy.
W najwy¿szym wymiarze wszystko jest wyrazem mi³o¶ci, nawet strach. Czy¿ to, ¿e matka siê boi, i¿ dziecko mo¿e wyj¶æ na ulicê i zostaæ przejechane przez samochód, lub ¿e kto¶ mo¿e go skrzywdziæ, nie jest wyrazem mi³o¶ci? Czy¿ to, ¿e kto¶ boi siê, kiedy ukochany d³ugo nie wraca, nie jest wyrazem mi³o¶ci? W najwy¿szym wymiarze mi³o¶æ stanowi wi±zkê wszystkich uczuæ. Jest to energia podobna do ¶wiat³a bia³ego, którego widmo sk³ada siê z wielu barw. Ci, którzy potrafi± widzieæ wiêcej, tak w³a¶nie j± widz±. Ci, którzy mieli prze¿ycia na granicy ¶mierci, równie¿ spotkali siê z ¶wiat³em, które jest mi³o¶ci±. Osoby zdolne do postrzegania pozazmys³owego widz± wokó³ cz³owieka ¶wietlist± otoczkê zwan± „aur±”. Twierdz± one, ¿e im wiêcej w cz³owieku jest mi³o¶ci, tym ja¶niejsza i bielsza jest ta aura. Mo¿e ta intuicyjna wiedza o aurze spowodowa³a, ¿e ¶wiêtym na obrazach zwykle domalowuje siê aureolê. Badacze tamtej strony ¿ycia twierdz±, ¿e istoty rozwiniête duchowo, bêd±ce ju¿ na koñcu swej ziemskiej drogi, ¶wiec± o¶lepiaj±co bia³ym ¶wiat³em. Pamiêtajmy, ¿e równie¿ Jezus powiedzia³ o sobie „Jestem ¶wiat³o¶ci± ¶wiata”. Nie by³a to tylko przeno¶nia.
Wszyscy mamy w sobie ¶wiat³o, wszyscy mamy w sobie mi³o¶æ. Bez niej nie mogliby¶my istnieæ. Nie ukrywajmy jednak tego ¶wiat³a pod korcem. Niech nasza mi³o¶æ przemieni ¶wiat.
Scali³em posty Darek
|