Niezale¿ne Forum Projektu Cheops Niezale¿ne Forum Projektu Cheops
Aktualno¶ci:
 
*
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj. Grudzieñ 21, 2024, 18:52:18


Zaloguj siê podaj±c nazwê u¿ytkownika, has³o i d³ugo¶æ sesji


Strony: [1] |   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: Wszystko o milosci  (Przeczytany 6207 razy)
0 u¿ytkowników i 3 Go¶ci przegl±da ten w±tek.
Rafaela
Go¶æ
« : Sierpieñ 21, 2010, 20:08:44 »

                                                                  WSZYSTKO O MILOSCI


       „Gdybym mówi³ jêzykami ludzi i anio³ów,
a mi³o¶ci bym nie mia³,
sta³bym siê jak mied¼ brzêcz±ca
albo cymba³ brzmi±cy.
Gdybym te¿ mia³ dar prorokowania
i zna³ wszystkie tajemnice,
i posiada³ wszelk± wiedzê,
i wszelk± mo¿liw± wiarê, tak i¿bym góry przenosi³,
a mi³o¶ci bym nie mia³,
by³bym niczym.
I gdybym rozda³ na ja³mu¿nê ca³± majêtno¶æ moj±,
a cia³o wystawi³ na spalenie,
lecz mi³o¶ci bym nie mia³,
nic bym nie zyska³.
Mi³o¶æ cierpliwa jest,
³askawa jest.
Mi³o¶æ nie zazdro¶ci,
nie szuka poklasku,
nie unosi siê pych±;
nie dopuszcza siê bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi siê gniewem,
nie pamiêta z³ego;
nie cieszy siê z niesprawiedliwo¶ci,
lecz wspó³weseli siê z prawd±.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pok³ada nadziejê,
wszystko przetrzyma.
Mi³o¶æ nigdy nie ustaje...”

Jest to najwy¿sza forma mi³o¶ci. O takiej mi³o¶ci pisa³ ¶w. Pawe³ w Pierwszym li¶cie do Koryntian:

===============================

Mi³o¶æ

Mi³o¶æ to pojêcie wielowymiarowe. Ma tyle powi±zanych z sob± znaczeñ, tyle ró¿nych aspektów, ¿e nie sposób zawrzeæ jej w jednej zwiêz³ej definicji. S³awiona przez poetów, opisywana w powie¶ciach, bêd±ca inspiracj± dla autorów scenariuszy filmowych, jest równie¿ przedmiotem rozwa¿añ socjologów, filozofów i teologów. Jej szeroki wachlarz znaczeñ rozci±ga siê od mi³o¶ci do lodów waniliowych poprzez mi³o¶æ bli¼niego a¿ do mi³o¶ci do Stwórcy. Mi³o¶æ oznacza zarówno uczucie jak i warto¶æ etyczn±, cnotê teologiczn± czy rodzaj energii. W jêzyku potocznym s³owem tym oznacza siê tak¿e fizyczne zbli¿enie miêdzy mê¿czyzn± i kobiet±. W niektórych jêzykach do okre¶lenia mi³o¶ci stosuje siê kilka odrêbnych s³ów. Np. Grecy ju¿ od staro¿ytno¶ci u¿ywali do tego celu trzech wyrazów: eros – dla opisania mi³o¶ci miêdzy kobiet± i mê¿czyzn±, philia – dla wyodrêbnienia mi³o¶ci do rodziny i przyjació³, agape – dla okre¶lenia mi³o¶ci ogólnej czyni±cej dobro bli¼niemu. £aciñskimi odpowiednikami tych s³ów s±: amor, amicita oraz caritas. Jêzyk polski (podobnie jak angielski) jest pod tym wzglêdem bardzo ubogi – musi tu wystarczyæ tylko jedno s³owo.

Aby siê zmierzyæ z pojêciem mi³o¶ci, trzeba wiêc rozpatrzyæ kolejno wszystkie jej aspekty i znaczenia.
Mi³o¶æ w³asna

Mi³o¶æ w³asna to mi³o¶æ do samego siebie. W powszechnej opinii taka mi³o¶æ jest uwa¿ana za co¶ z³ego, lub w najlepszym razie za co¶ niezbyt dobrego. Jest ona kojarzona z egoizmem, narcyzmem. Pragnienie dobra innych, nawet kosztem dobra w³asnego, jest uwa¿ane za wielk± cnotê. Pragnienie dobra w³asnego jest prawie zawsze podejrzane o samolubstwo. Nies³usznie. Samolubstwem jest tylko to, co pragnie dobra w³asnego kosztem dobra innych. Cz³owiek ma prawo kochaæ samego siebie. Mi³o¶æ bowiem, w tym równie¿ mi³o¶æ w³asna, jest energi± zasilaj±c± jego ¿ycie i nadaj±c± mu sens.

Powstaje pytanie, sk±d wzi±³ siê, w kulturze zachodniej, taki niezbyt przychylny stosunek do kochania siebie? W du¿ej mierze mia³y na to wp³yw religie chrze¶cijañskie, które g³osi³y i nadal g³osz±, ¿e cz³owiek jest z gruntu z³y, grzeszny, a nawet, ¿e jest tym obci±¿ony dziedzicznie (grzech pierworodny). G³oszono, ¿e ¿ycie nie jest po to, aby by³o przyjemnie, ¿e jest to ciê¿ka próba czy egzamin. Je¶li go zdamy, zostaniemy wpuszczeni do raju, je¶li nie – czekaj± nas wieczne mêki w piekle. Zatem trzeba walczyæ z w³asn± grzeszno¶ci±, a nawet odci±æ w³asne grzeszne cz³onki, bo lepiej jest dostaæ siê do nieba po ¿yciu pe³nym cierpieñ, umartwieñ i wyrzeczeñ, ni¿ zostaæ wtr±conym do piek³a. Dlatego bezpieczniej jest nie kochaæ siebie i za bardzo sobie nie dogadzaæ, bo kto wie? Szerzenie tego rodzaju pogl±dów owocowa³o powszechnym umartwianiem siê, tworzeniem siê grup biczowników, zakonów o surowej regule, itp. Taka postawa ¿yciowa nie jest ju¿ dzi¶ praktykowana (z niewielkimi wyj±tkami). Jednak jej ¶lady ci±gle tkwi± w ludzkiej pod¶wiadomo¶ci i wp³ywaj± na pojmowanie mi³o¶ci w³asnej. W ko¶ciele katolickim wci±¿ wypowiadana jest formu³a: „Panie, nie jestem godzien...”. Jak wiêc mam siebie kochaæ, je¿eli nie jestem godzien?

Czas zerwaæ z takim my¶leniem i uwierzyæ, ¿e jest siê godnym. Trzeba zatem kochaæ samego siebie. Taka postawa ma swoje ¼ród³o równie¿ w chrze¶cijañstwie. Jezus bowiem powiedzia³: „Bêdziesz mi³owa³ bli¼niego swego jak siebie samego.”1 Mi³o¶æ w³asna jest tu wiêc jak gdyby podstaw±, uk³adem odniesienia dla mi³o¶ci bli¼niego, która bez mi³o¶ci do samego siebie nie by³aby w ogóle mo¿liwa. Kochanie siebie jest zatem w ¶wietle wypowiedzi Jezusa nie tylko prawem, ale i powinno¶ci±. Je¶li wiêc mamy siê kochaæ, musimy pragn±æ równie¿ swojego dobra, a nawet stawiaæ siebie na pierwszym miejscu. Pytaniem jest tylko: Co stanowi dobro w³asne? Odpowied¼ zale¿y od stopnia duchowego rozwoju danej osoby. Ludzie prymitywni przedk³adaj± dobro w³asne nad dobro innych, co prowadzi do egoizmu. Im bardziej kto¶ jest rozwiniêty, tym lepiej zdaje sobie sprawê z tego, ¿e nie ma podzia³u na „jego” i „innych”, ¿e wszyscy stanowimy jedno¶æ, a w zwi±zku z tym, co kto¶ czyni innym, czyni sobie. A wiêc to co jest naprawdê dobre dla niego, musi byæ równie¿ dobre dla innych.

Kto nie kocha siebie, nie potrafi te¿ pokochaæ innych. Dlatego nie wyszukujmy w sobie wad, bo wynajdywanie ich nie tylko ich nie usunie, ale je umocni. Nie hodujmy w sobie poczucia winy, bo taka postawa równie¿ do niczego dobrego nas nie doprowadzi. Kochajmy siebie i z mi³o¶ci do siebie stawajmy siê lepsi ni¿ dotychczas.
Mi³o¶æ romantyczna

Wiêkszo¶æ ludzi zapytanych o mi³o¶æ od razu kojarzy to pytanie z pojêciem mi³o¶ci romantycznej. Jest to bowiem najbardziej powszechny sposób pojmowania mi³o¶ci, opiewanej w pie¶niach, bêd±cej inspiracj± dla artystów i przynosz±cej du¿e zyski twórcom ró¿nych „love story”. Ci, którzy choæ raz w ¿yciu byli zakochani wiedz±, ¿e takiej mi³o¶ci nie da siê wymusiæ w ¿aden sposób, ani nawet przewidzieæ kiedy nadejdzie. Spada ona nagle, jak grom z jasnego nieba. W jednej chwili czujemy, ¿e co¶ siê zmieni³o, ¿e jeste¶my zakochani. Dalszy rozwój wydarzeñ zale¿y od okoliczno¶ci. Je¿eli obiekt naszej mi³o¶ci jest nieosi±galny lub z jakich¶ powodów nie mo¿emy siê zdecydowaæ na podjêcie jakichkolwiek dzia³añ (nie¶mia³o¶æ, normy moralne, opinia ¶rodowiska, itp.), wówczas cierpimy w milczeniu. Je¶li jednak widzimy choæ cieñ szansy powodzenia i mamy choæ odrobinê wiary we w³asne si³y, podejmujemy szereg czynno¶ci zwanych zdobywaniem partnera, których g³ównym celem jest zaskarbiæ sobie jego mi³o¶æ2. Osi±gniêcie sukcesu w tej dziedzinie prowadzi zwykle do powstania mniej lub bardziej trwa³ego zwi±zku, nierzadko zakoñczonego ma³¿eñstwem. Pora¿ka równa siê cierpieniu. Poszczególne etapy mi³o¶ci romantycznej zosta³y opisane dok³adnie w wielu powie¶ciach i pokazane na wielu filmach, we wszystkich mo¿liwych wariantach, nie ma wiêc sensu siê nad nimi rozwodziæ. Nale¿y tylko podkre¶liæ, ¿e taka mi³o¶æ, zw³aszcza w pocz±tkowej fazie, jest ¼ród³em wielu bardzo silnych emocji. Nawet proste wyznanie: „Kocham ciê”, mo¿e spowodowaæ, ¿e serce wali jak m³otem, a g³owa niemal pêka ze szczê¶cia. Tak silne emocje powoduj± w zakochanych zmiany postrzegania rzeczywisto¶ci. Mi³o¶æ jest wiêc jak narkotyk, pod wp³ywem którego wszystko wydaje siê lepsze i piêkniejsze. W szczególny sposób zmienia siê sposób widzenia partnera, który staje siê uciele¶nieniem naszych marzeñ na temat idealnego mê¿a, idealnej ¿ony, czy idealnych kochanków.

Mi³o¶æ romantyczna jest wiêc czym¶ w rodzaju romantycznego zauroczenia, w którym patrzymy na swojego partnera przez ró¿owe okulary i przez to widzimy go nie takim jakim jest, ale takim, jakim chcieliby¶my go widzieæ. Nasz partner zwykle zdaje sobie z tego sprawê, na ogó³ pod¶wiadomie, ale czasem i ¶wiadomie. Stara siê wiêc jeszcze bardziej uwiarygodniæ to nasze widzenie zmieniaj±c swoje zachowanie w taki sposób, aby dostosowaæ je do naszych potrzeb. My, pragn±c zadowoliæ partnera i umocniæ w ten sposób jego mi³o¶æ do nas, robimy to samo. W ten sposób jednak coraz bardziej przestajemy byæ sob±, a stajemy siê obrazem oczekiwañ naszego partnera. Mi³o¶æ romantyczna w rzeczywisto¶ci stanowi zatem rodzaj handlu wymiennego. Partnerzy stawiaj± na szalê co¶ co posiadaj± w zamian za co¶, czego po¿±daj±. Jest to wiêc mi³o¶æ warunkowa, która mówi: „Je¿eli bêdziesz mnie traktowaæ tak jak chcê byæ traktowany, wówczas bêdê ciê kochaæ”. Pojawia siê w odpowiedzi na zaspokojenie potrzeb. Ale je¶li kochasz kogo¶ za to, co ci daje, to tak naprawdê nie jego kochasz, ale kochasz siebie poprzez tê osobê. Mi³o¶æ romantyczna jest wiêc w pewnym sensie swoist± iluzj± - zakamuflowan± postaci± mi³o¶ci w³asnej.

Jednym z przejawów romantycznego zauroczenia jest nadmierne skupienie uwagi na partnerze, czasem przybieraj±ce wrêcz formê obsesji. Co robi? Co mówi? Czego chce? O czym my¶li? Czy mnie jeszcze kocha?, itp. To ostatnie pytanie czêsto jest powodem wywierania nacisków na partnera, aby udowodni³ swoj± mi³o¶æ, co prowadzi do jeszcze wiêkszych zmian w jego zachowaniu. W ten sposób dwoje ludzi zatraca siê w takim zwi±zku. Nie chc±c zawie¶æ tego drugiego próbuj± nagi±æ siê do jego oczekiwañ, a¿ w koñcu opadaj± z si³. Nie s± ju¿ w stanie byæ obrazem tego, co chcia³by widzieæ w nich partner. Pojawia siê poczucie krzywdy, czasem nawet i gniew. Wtedy zwykle mówimy, ¿e siê zmienili. Ale oni tylko przestali udawaæ, zaczêli z powrotem byæ sob± i dzia³aæ zgodnie z tym, kim s± naprawdê.

Poniewa¿ ludzie zwykle tworz± zwi±zki uczuciowe z my¶l± o tym, co mog± zyskaæ, a nie co mog± wnie¶æ, wszystko, co mog³oby zmniejszyæ ów zysk, stanowi dla nich powa¿ne zagro¿enie. Tak rodzi siê zazdro¶æ. Niektórzy uwa¿aj± j± za nieod³±czn± cechê mi³o¶ci. Pewna znana polska aktorka powiedzia³a nawet w jednym z wywiadów: „Nie wyobra¿am sobie, ¿ebym mog³a kochaæ i nie byæ zazdrosna.” S± równie¿ i tacy, którzy nawet widz± w zazdro¶ci warto¶æ pozytywn±. Je¿eli jest zazdrosny, mówi±, to znaczy, ¿e kocha. Grubo siê jednak myl±. Zazdro¶æ nie jest bowiem miernikiem mi³o¶ci do partnera, lecz reakcj± na to wszystko, co mog³oby zagroziæ realizacji potrzeb i spe³nieniu oczekiwañ wobec tego partnera. Jest wiêc ona reakcj± na gro¼bê utraty zysku p³yn±cego ze zwi±zku z ta drug± osob±. Zwykle zagro¿eniem jest ten trzeci lub ta trzecia, choæ mo¿na byæ zazdrosnym dos³ownie o wszystko, nawet o psa czy kota.

To prawda, ¿e umiejêtnie kontrolowan± i tylko w niewielkim stopniu podsycan± zazdro¶ci± mo¿na na jaki¶ czas przywi±zaæ kogo¶ do siebie, ale skuteczno¶æ takich praktyk jest ograniczona w czasie. W ostatecznym rozrachunku zazdro¶æ zawsze jest szkodliwa, czasami nawet bardzo. Jest to niekiedy tak niszcz±ce, destruktywne uczucie, ¿e w skrajnych przypadkach prowadzi do tragedii. Nierzadko z jej powodu pope³niano zbrodnie. Je¶li nawet nie ginie cz³owiek, to umiera mi³o¶æ. Tak wiêc niezaspokojone potrzeby, niespe³nione oczekiwania i zazdro¶æ w koñcu zabijaj± mi³o¶æ.

Mi³o¶æ romantyczna jest wiêc nietrwa³± form± mi³o¶ci. Je¿eli w trakcie istnienia zwi±zku opartego na takiej mi³o¶ci nie przekszta³ci siê ona w inn±, trwalsz± postaæ (np. mi³o¶æ rodzinn± czy bezwarunkow±), to czy prêdzej, czy pó¼niej koñczy siê, a wraz z tym nierzadko koñczy siê zwi±zek. Czy to dobrze, czy ¼le? Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. S± tacy, którzy uwielbiaj± ten dramatyzm, to napiêcie, t± rado¶æ i to podniecenie, jakie daj± tego rodzaju zwi±zki i pakuj± siê w nie raz po raz, za ka¿dym razem wierz±c, ¿e uda im siê zachowaæ t± mi³o¶æ na d³ugo. Niektórzy nawet nie wyobra¿aj± sobie innej mi³o¶ci. Nie ma w tym nic z³ego, dopóki ich to uszczê¶liwia. Ale w ¿yciu ka¿dego mo¿e w koñcu nast±piæ taki moment, ¿e u¶wiadomi sobie iluzoryczno¶æ tego rodzaju szczê¶cia, a wtedy zapragnie czego¶ trwalszego i jeszcze piêkniejszego. To otwiera mu drogê do innych, wy¿szych form mi³o¶ci.

Scali³em posty
Darek
« Ostatnia zmiana: Styczeñ 30, 2011, 14:32:34 wys³ane przez Dariusz » Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #1 : Sierpieñ 21, 2010, 20:15:56 »

   MILOSC BEZWARUNKOWA

Mi³o¶æ bezwarunkowa, to mi³o¶æ, która nie zna potrzeb, oczekiwañ i zazdro¶ci. To mi³o¶æ, która stara siê nikomu nie zaszkodziæ, nikogo nie skrzywdziæ. To mi³o¶æ, która nie rani, ale goi, która nie dzieli, a ³±czy, która nie krzywdzi, ale naprawia krzywdy, która nigdy nie przynosi smutku, ale zawsze jest ¼ród³em szczê¶cia i rado¶ci. Mi³o¶æ taka gdy jest dawana, zawsze powraca w zwielokrotnionym natê¿eniu. Neale Donald Walsh napisa³3, ¿e prawdziwa, czysta mi³o¶æ to:


„Co¶, co nie zna warunków, ograniczeñ i potrzeb. Poniewa¿ nie zna warunków, nie wymaga niczego aby siê wyraziæ. Nie ¿±da niczego w zamian. Nie wstrzymuje niczego w odwecie.

Poniewa¿ nie zna ograniczeñ, nie krêpuje drugiego. Jest bez koñca i trwa wiecznie. Nie do¶wiadcza zapór i granic.

Poniewa¿ nie zna potrzeb, stara siê nie braæ niczego, co nie pochodzi z hojno¶ci serca. Stara siê nie zatrzymywaæ niczego, co nie pragnie byæ zatrzymane. Stara siê nie dawaæ niczego, co nie jest przyjmowane z rado¶ci±.

I jest wolne. Mi³o¶æ jest tym, co swobodne, albowiem wolno¶æ stanowi istotê Boga, a mi³o¶æ to przejaw Boga.”


Mi³o¶æ romantyczna powstaje spontanicznie, mi³o¶æ rodzinna te¿ zwykle tworzy siê w sposób naturalny. W przeciwieñstwie do nich, mi³o¶æ bezwarunkowa jest sztuk±, któr± nale¿y posi±¶æ. Równocze¶nie jednak, nie mo¿na nic zrobiæ, aby j± posi±¶æ. Wydaje siê, ¿e dwa ostatnie zdania s± ze sob± sprzeczne. Jak mo¿na co¶ posi±¶æ, je¶li nic nie da siê zrobiæ, aby to posi±¶æ? Ten paradoks jest tylko pozorny. Prawdziwa, czysta mi³o¶æ nie jest wynikiem okre¶lonych warunków, jakie musz± wyst±piæ, aby mog³a zaistnieæ. Przeciwnie, to okre¶lone warunki powstaj± jako wynik mi³o¶ci. Mi³o¶æ warunkowa jest reakcj±. Mi³o¶æ bezwarunkowa jest decyzj±. Twórczym postanowieniem nie wywo³anym czynnikami zewnêtrznymi, ale pochodz±cym od wewn±trz. Opartym na tym, co w ka¿dym jest najistotniejsze, na tym, co jest w nim obrazem i podobieñstwem Stwórcy. Stwórca jest mi³o¶ci±, tego uczy prawie ka¿da religia. Zatem to, co jest jego obrazem i podobieñstwem, jest te¿ mi³o¶ci±. Trzeba tylko o tym wiedzieæ. A zatem posi±¶æ mi³o¶æ bezwarunkow±, to u¶wiadomiæ sobie, ¿e siê ni± jest. Niczego nie trzeba wiêcej. Ale byæ mi³o¶ci±, to nie to samo co mi³owaæ. Kochaæ, to przemieniæ bycie mi³o¶ci± w jej do¶wiadczenie. Do¶wiadczenie mi³o¶ci wyznacza okre¶lone warunki. Tak oto mi³o¶æ stwarza warunki, a nie warunki – mi³o¶æ.

Skoro w do¶wiadczeniu mi³o¶ci wychodzimy od siebie, a nie od warunków zewnêtrznych, ¶wiadomi, ¿e nasza wy¿sza ja¼ñ jest mi³o¶ci±, to mi³o¶æ nasza nie potrzebuje niczego z zewn±trz aby siê wyraziæ. Mo¿emy wiêc kochaæ wszystkich i wszystko, nic od nich przy tym nie potrzebuj±c i nic od nich nie oczekuj±c w zamian. Nie wystêpuje w nas równie¿ lêk, ¿e co¶ lub kto¶ zagra¿a tej mi³o¶ci i ¿e mo¿emy j± utraciæ, poniewa¿ to czy i jak kochamy zale¿y tylko od nas. Czysta mi³o¶æ nie stwarza wiêc nigdy warunków do wyst±pienia zazdro¶ci. Takiej mi³o¶ci nie mo¿na te¿ zraniæ.

Je¶li wiêc kochamy kogo¶ mi³o¶ci± bezwarunkow±, to za to kim jest, a nie za to, co mo¿emy dziêki niemu zyskaæ. Je¶li nawet pragniemy z nim byæ, to dla samego faktu bycia z nim, a nie z ¿adnych innych powodów. Je¶li nawet chcemy stworzyæ zwi±zek z ta osob±, to nie jest dla nas wa¿ne, ile wyniesiemy z tego zwi±zku, ale ile mo¿emy do niego wnie¶æ.

Mi³o¶æ bezwarunkowa to mi³o¶æ Stwórcy do stworzenia. Choæ liczne religie to przyznaj±, to jednak w doktrynach religijnych jest wiele stwierdzeñ, które temu przecz±. Wed³ug chrze¶cijañskich ¼róde³ Bóg jest zazdrosny, m¶ciwy, gro¼ny4, uzale¿niaj±cy swoj± mi³o¶æ do cz³owieka od tego, czy cz³owiek bêdzie wype³nia³ jego wolê. W przeciwnym razie wtr±ci go do piek³a na wieczne mêki. Chodzi tu nie tylko o teksty biblijne. Pogl±dy g³osz±ce, ¿e mi³o¶æ bo¿a jest warunkowa, wypowiada siê równie¿ obecnie5.

Jak wiêc przeciêtny chrze¶cijanin ma kochaæ mi³o¶ci± bezwarunkow±, je¶li powiada mu siê, ¿e Ten, którego obraz i podobieñstwo nosi w sobie, jest zazdrosny, m¶ciwy i mi³uje warunkowo? Zapytany o mi³o¶æ bezwarunkow± opisan± przez Paw³a z Tarsu odpowiada: List do Koryntian? Nie, to dobre dla matek. Ja muszê zazdro¶ciæ, nie wyobra¿am sobie niczego innego. I kocha mi³o¶ci± zazdrosn±. I m¶ci siê. I czasem nawet zabija.

A przecie¿ tak niewiele trzeba. Wystarczy odkryæ czyst± mi³o¶æ w sobie. Wtedy bêdziemy zdolni pokochaæ siebie. Je¶li pokochamy siebie, pokochamy innych. Gdy pokochamy innych, pokochamy ¯ycie. Gdy pokochamy ¯ycie, pokochamy Boga. Wtedy zdamy sobie sprawê z tego, ¿e On kocha nas tak samo, mi³o¶ci± czyst±, bezwarunkow±.
Pozosta³e rodzaje mi³o¶ci

Mo¿na jeszcze wyodrêbniæ mi³o¶æ rodzinn±, mi³o¶æ w przyja¼ni i kole¿eñstwie, ogóln± mi³o¶æ bli¼niego, mi³o¶æ do przyrody, do ojczyzny, a nawet do psa, kota czy kanarka. W³a¶ciwie mo¿na kochaæ wszystko i wszystkich. Cech± charakterystyczn± tego rodzaju mi³o¶ci jest to, ¿e s± one uwarunkowane w mniejszym, czasami nawet w znacznie mniejszym stopniu ni¿ mi³o¶æ romantyczna. Mi³o¶æ macierzyñska jest uwarunkowana najmniej ze wszystkich wymienionych, choæ nie jest w pe³ni wolna od wymagañ czy oczekiwañ. Matka zwykle kocha swoje dziecko nie w zale¿no¶ci od tego jakie jest, ale po prostu dlatego, ¿e jest, nawet, gdy jest niepe³nosprawne fizycznie czy umys³owo. Ale taka mi³o¶æ ró¿ni siê od mi³o¶ci czystej tym, ¿e czêsto jest ob³o¿ona protoko³em i ¿e upatruje korzy¶ci, które bêd± widoczne dopiero w przysz³o¶ci. Jest do niej jednak bardzo zbli¿ona. Mi³o¶æ ojca do swych dzieci czê¶ciej zale¿y od tego, w jakim stopniu spe³niaj± jego oczekiwania. Ogólna mi³o¶æ bli¼niego jest uwarunkowana pojmowaniem tego, kto jest, a kto nie jest bli¼nim drugiego.

Cech± wyró¿niaj±c± wymienione rodzaje mi³o¶ci jest to, ¿e s± one zwykle pozbawione pierwiastków seksualnych. W zamian za to obejmuj± przyja¼ñ, szacunek i ¿yczliwe nastawienie. Jest tu tak¿e miejsce na upodobanie, zachwyt, przywi±zanie, odczuwanie piêkna i wszelkie inne mo¿liwe ciep³e uczucia, docenianie, a tak¿e troskê, wspó³czucie, odpowiedzialno¶æ. Inn± cech± charakterystyczn± takich mi³o¶ci jest ich d³ugotrwa³o¶æ. Mog± one zaistnieæ nawet na ca³e ¿ycie, a nawet przekroczyæ barierê ¶mierci. Najwa¿niejsze jednak jest to, ¿e ka¿da taka mi³o¶æ mo¿e siê rozwijaæ, stale wzbogacaæ o co¶ nowego, a nawet przekszta³ciæ w mi³o¶æ bezwarunkow±.
Mi³o¶æ a seks

S³owo „mi³o¶æ” jest niejednokrotnie kojarzone ze stosunkiem seksualnym, np. w takich zwrotach jak np. „uprawiaæ mi³o¶æ” czy „mi³o¶æ francuska”, poniewa¿ w wielu jêzykach nie ma w³a¶ciwych s³ów do okre¶lenia tego aktu, a te, które s± w potocznym u¿yciu, to zwykle s³owa wulgarne. W rzeczywisto¶ci, mi³o¶æ i seks to ró¿ne pojêcia. Nie da siê ich u¿ywaæ zamiennie, bowiem mo¿liwa jest mi³o¶æ bez seksu i seks bez mi³o¶ci. Jednak seks czêsto towarzyszy mi³o¶ci. W przypadku mi³o¶ci romantycznej jest jej celebracj± i niemal nieod³±cznym sk³adnikiem. Zbli¿enie seksualne mo¿e pozwoliæ na fizyczne do¶wiadczenie mi³o¶ci i w ten sposób j± dope³niæ. Seks jest wiêc fizyczn± nut± w akordzie mi³o¶ci i je¿eli pozostaje w harmonii z innymi nutami, sprawia, ¿e akord ten brzmi jeszcze piêkniej.

Nastawienie do seksu zale¿y od regionu ¶wiata i kultury. Na wschodzie rozwija³a siê bogata sztuka erotyczna, co nawet owocowa³o powstaniem dzie³ w rodzaju Kamasutry. Równie¿ kultura islamska jest bogata w tego rodzaju literaturê choæ z praktyk± jest tu znacznie gorzej. Chrze¶cijañska kultura Zachodu d³ugo by³a nieufna wobec seksualno¶ci, gloryfikowa³a celibat, dziewictwo, pow¶ci±gliwo¶æ seksualn±, ustanowi³a szereg zakazów i ograniczeñ, a wszelkie urozmaicenia sztuki mi³osnej uto¿samia³a z wyrafinowaniem, wyuzdaniem. Do pewnego stopnia tak jest nadal, zw³aszcza w ko¶ciele katolickim. W my¶l doktryny, stosunki seksualne, dozwolone tylko w ma³¿eñstwie, maj± s³u¿yæ prokreacji, a wszelka antykoncepcja, z wyj±tkiem tzw. metod naturalnych, jest zabroniona. Ci, który g³osz± takie pogl±dy, nie chc± zauwa¿yæ, ¿e w opozycji do doktryny, sztuka erotyczna Zachodu rozwinê³a siê w nie mniejszym stopniu ni¿ w innych kulturach, a ograniczanie seksu do prokreacji nie wp³ynê³o prawie w ogóle na praktykê w tej dziedzinie. Aby zapewniæ przetrwanie gatunku wystarczy przecie¿, aby ka¿dy mia³ za sob± kilka lub co najwy¿ej kilkana¶cie zbli¿eñ w ci±gu ¿ycia. W rzeczywisto¶ci przeciêtny ¿onaty mê¿czyzna lub zamê¿na kobieta maj± ich po kilka tysiêcy.

Ci, co zmuszaj± ludzi do ograniczania seksu wy³±cznie do prokreacji, zadaj± gwa³t ludzkiej naturze. Nie rozumiej± natury wszech¶wiata. Nie dostrzegaj±, ¿e z jednej strony polaryzacja, a z drugiej strony przyci±ganie siê przeciwieñstw, jest cech± powszechn± i dotyczy wszystkich aspektów rzeczywisto¶ci od elektronu i protonu zaczynaj±c, a na mê¿czy¼nie i kobiecie koñcz±c. Energia seksualna przyci±ga i spaja ludzi, poniewa¿ we wszech¶wiecie, podzielonym i zró¿nicowanym, powszechne jest d±¿enie do jedno¶ci. Jak¿e piêknie to zosta³o powiedziane w s³owach: „Bêdziecie dwoje jednym cia³em”6. Prokreacja nie jest wiêc celem zbli¿enia fizycznego, ale raczej jednym z jego mo¿liwych, szczê¶liwych nastêpstw.
  
=======================================

A co z seksem bez mi³o¶ci? Zaspokojenie fizyczne bez g³êbszych uczuæ jest te¿ mo¿liwe. Nie posuwa ono jednak naprzód w rozwoju. Ponadto od takiego seksu ³atwo siê uzale¿niæ. Zwi±zki oparte tylko na przyci±ganiu seksualnym s± jeszcze mniej trwa³e ni¿ oparte na mi³o¶ci romantycznej. Jedna ze stron mo¿e je ³atwo wykorzystaæ do kontroli, manipulacji oraz osi±gania ró¿nych korzy¶ci. Niektórzy (nawet nie zwi±zani z chrze¶cijañstwem) nauczyciele duchowi g³osz± wy¿szo¶æ celibatu, dziewictwa i zalecaj± ca³kowit± rezygnacjê ze zbli¿eñ cielesnych, ¶wiadcz±c o tym w³asnym przyk³adem. Dlaczego tak siê dzieje? Oni po prostu nie wierz±, ¿e mo¿na skutecznie kontrolowaæ popêd seksualny, tak jak wielu nie wierzy, ¿e mo¿na u¿ywaæ narkotyki bez popadniêcia w na³óg. Mówi±, ¿e energia seksualna jest najni¿sz± form± energii jakiej mo¿e cz³owiek do¶wiadczyæ, która uzale¿niaj±c cz³owieka przeszkadza w do¶wiadczaniu energii wy¿szych i utrudnia w ten sposób b±d¼ uniemo¿liwia rozwój duchowy. Ci nauczyciele jednak myl± siê, przynajmniej czê¶ciowo. Nie jest mo¿liwe skuteczne wyrzeczenie siê seksu rozumiane jako samozaparcie. Istnieje bowiem prawo naturalne, które brzmi: „To, czemu siê opierasz, umacniasz”. Zatem ka¿de t³umienie popêdu seksualnego w koñcu zaowocuje pojawieniem siê tego popêdu w najmniej oczekiwanym momencie, w postaci trudnej do przezwyciê¿enia ¿±dzy. Do¶wiadczaj± tego zakonnicy i kap³ani ko¶cio³a katolickiego, o czym ¶wiadcz± wci±¿ wybuchaj±ce afery zwi±zane z molestowaniem czy wykorzystaniem seksualnym przez duchownych. Nie jest te¿ prawd±, ¿e seks, jako niska energia, utrudnia doj¶cie do energii wy¿szych. Przeciwnie, niejednokrotnie doj¶æ do tego co wysokie mo¿na tylko poprzez to co niskie. Wszak aby zdobyæ szczyt górski trzeba zacz±æ od podstawy. Dlatego w ¿yciu ka¿dego cz³owieka seks mo¿e odegraæ pozytywn± rolê. Zdarza siê jednak czasem, ¿e gdy spe³ni ju¿ ow± rolê, przestaje byæ czym¶ atrakcyjnym. I wówczas kto¶ mo¿e go odstawiæ, jak dziecko odstawia zabawkê, z której ju¿ wyros³o, lub jak odk³ada ubranie, które jest za ciasne, czy jak biesiadnik, który odsuwa kolejny deser od siebie, bo ju¿ naprawdê nie mo¿e wiêcej. Dzieje siê to zwykle wtedy, gdy ów kto¶ odkryje inne ¼ród³o szczê¶cia, rado¶ci i rozkoszy, przy którym seks wydaje siê blad± imitacj±. Nie jest to jednak w tym przypadku wyrzeczenie, ale odstawienie i wybór czego¶ innego.

Cieszmy siê zatem seksem i bawmy siê nim, dopóki nas to bawi. Nie u¿ywajmy go jednak do kontroli, manipulacji, dominacji czy osi±gania ró¿nych korzy¶ci. Pamiêtajmy, ¿e zbli¿enie seksualne staje siê dopiero wtedy naprawdê piêkne, kiedy jest wyrazem mi³o¶ci.
Czy mo¿na kochaæ wiele osób?

W przypadku licznego rodzeñstwa czy wielu przyjació³ odpowied¼ jest natychmiastowa: oczywi¶cie, ¿e mo¿na. Jednak w przypadku mi³o¶ci romantycznej wielu odpowiedzia³oby, ¿e nie. Je¶li nawet mo¿na, to nie powinno siê. Panuje bowiem do¶æ powszechne przekonanie, ¿e kochaj±c nie tylko swojego partnera, ale i kogo¶ innego, w jaki¶ sposób siê tego partnera zdradza. Taka dodatkowa mi³o¶æ prawie zawsze traktowana jest jako zagro¿enie i prawie zawsze wywo³uje zazdro¶æ. Czy jednak rzeczywi¶cie mo¿na kochaæ tylko jednego i jakakolwiek nowa mi³o¶æ niszczy star±? Je¶li nawet tak siê dzieje, to nie dlatego, ¿e nowa mi³o¶æ oddzia³uje destrukcyjnie na dotychczasow±, ale dlatego, ¿e star± mi³o¶æ zabija zazdro¶æ. Tak naprawdê mo¿na kochaæ wiele osób, w taki sposób kocha nas Stwórca. Przekonania, ¿e s± wybrani ludzie, czy wybrane narody, to tylko pobo¿ne ¿yczenia niektórych. Bóg kocha wszystkich jednakowo. W tym miejscu mo¿e siê jednak pojawiæ protest: No dobrze, mo¿e mo¿na kochaæ wielu, lecz mi³o¶ci± bezwarunkow±, ale nie w taki sposób, nie mi³o¶ci± romantyczn±, nie z podtekstem seksualnym. Odpowied¼ jest nastêpuj±ca: Czy siê komu to podoba, czy nie, tak siê zdarza w praktyce i to nie tylko w poligamicznych zwi±zkach islamskich czy mormoñskich, ale równie¿ w szanowanych rodzinach chrze¶cijañskich. Jak ju¿ poprzednio powiedziano, mi³o¶æ romantyczna pojawia siê spontanicznie i zwykle nie ma siê wp³ywu na to kiedy, jak i w kim powstaje. Mówi±c jêzykiem poety7: „Serce nie s³uga, nie zna co to pany i nie da siê okuæ przemoc± w kajdany”. Dlatego nikt nie jest winny, ¿e kocha. Nie ma i nie mo¿e byæ mi³o¶ci zakazanej. Ka¿da mi³o¶æ jest ¶wiêta, bo jest darem Stwórcy. Kochanie kogokolwiek nigdy nie mo¿e stanowiæ zdrady, nawet gdyby kocha³o siê wielu. Pokochanie kogo¶ nie musi oznaczaæ zaprzestania kochania kogo¶ innego. Pogl±d, ¿e w sposób romantyczny mo¿na kochaæ tylko jedn± osobê to mit.

Ale w tym miejscu zaczynaj± siê problemy z uczciwo¶ci±. Np. m±¿, który oprócz ¿ony kocha jeszcze inn±, mo¿e ¿onie tego nie powiedzieæ. Mo¿e w tajemnicy przed ¿on± utworzyæ i konsumowaæ drugi zwi±zek. To ju¿ jest zdrada, bowiem zdrada to nieuczciwo¶æ, to ¿ycie w k³amstwie. T³umaczenie, ¿e ukrywa swój drugi zwi±zek przed ¿on±, bo nie chce jej raniæ, jest zwyk³ym wykrêtem. Kochaj±cej ¿onie zawsze nale¿y siê prawda. Zreszt± ka¿de k³amstwo ma krótkie nogi i taki ukrywany romans czy prêdzej czy pó¼niej siê wyda.

Mo¿e byæ i odwrotna sytuacja. Zakochany podwójnie m±¿ nie chc±c ³amaæ wyznawanych zasad moralnych stara siê wyprzeæ swojej drugiej mi³o¶ci, st³umiæ j±, zepchn±æ do pod¶wiadomo¶ci. Ze wzglêdu na wyznawane zasady czy religiê, rezygnuje wiêc z niej. Ale to co robi, to jest „zakuwanie swojego serca w kajdany”, co nie jest w gruncie rzeczy mo¿liwe. Wypieraj±c siê mi³o¶ci, umacnia j±. Wypieraj±c siê mi³o¶ci zdradza siebie. A zdradzenie samego siebie to te¿ zdrada. Skutkiem takiego postêpowania bêdzie to, ¿e m±¿ albo nie wytrzyma i w koñcu zdradzi ¿onê, albo bêdzie siê przez lata zamartwia³ po cichu, przez co w koñcu wpêdzi siê w jak±¶ chorobê. Takie t³umienie w sobie mi³o¶ci mo¿e równie¿ wypaczyæ jego charakter, prowadz±c do ujawnienia siê zaborczo¶ci.

Najlepszym rozwi±zaniem jest wiêc prawda. Powiedzenie ¿onie, ¿e siê kocha jeszcze kogo¶ innego to nie zdrada. To uczciwo¶æ. Dlatego im prêdzej m±¿ to uczyni, tym lepiej. Taka sytuacja nie musi prowadziæ do rozbicia ma³¿eñstwa. Ka¿da ze stron w tym dramacie powinna sobie wówczas zadaæ pytanie: Jak post±pi³aby mi³o¶æ? I to mi³o¶æ nie tylko do tego jednego czy tej jednej, ale do wszystkich uczestników dramatu. Rozwi±zania mog± byæ ró¿ne. Mo¿e m±¿ w imiê mi³o¶ci do ¿ony postanowi nie tworzyæ nowego erotycznego zwi±zku i jego mi³o¶æ przekszta³ci siê w mi³o¶æ platoniczn±? W ten sposób nie wyprze siê swojej mi³o¶ci, ale tylko odsunie od siebie jej erotyczne aspekty. Mo¿e ¿ona o¶wiadczy, ¿e taka sytuacja jest dla niej nie do przyjêcia i odejdzie? Mo¿e jednak da mê¿owi woln± rêkê? A mo¿e ta druga, nie chc±c rozbijaæ ma³¿eñstwa, sama odejdzie? Ka¿de rozwi±zanie, które zostanie przyjête, bêdzie dobrym rozwi±zaniem pod warunkiem, ¿e bêdzie to porozumienie wszystkich stron zawarte w imiê mi³o¶ci.

Reasumuj±c nale¿y stwierdziæ, ¿e mo¿na kochaæ wiele osób i to na wszystkie mo¿liwe sposoby. Jednak, ze wzglêdu na istniej±ce uwarunkowania kulturowe i obyczajowe, kochanie wielu mi³o¶ci± romantyczn± mo¿e stwarzaæ problemy. Jest wiêc najlepiej, gdy kocha siê mi³o¶ci± bezwarunkow±. W ten sposób mo¿na kochaæ wszystkich i wszystko bez przeszkód. Tak kocha nas Ten Który Jest.
Mi³o¶æ jako energia

Wszech¶wiat to wieczny ruch, wieczna zmiana, wieczne ewoluowanie. Fizycy ju¿ dawno spostrzegli, ¿e nie jest mo¿liwa jakakolwiek przemiana bez energii. Wprowadzenie w ruch, zatrzymanie ruchu, przemiana chemiczna, emisja ¶wiat³a, wytwarzanie d¼wiêku – wszystko to wymaga energii. ¯ycie to te¿ wieczny ruch, wieczna zmiana, wieczne ewoluowanie. O ile do wytwarzania zjawisk fizycznych potrzebna jest energia fizyczna, o tyle do zaistnienia, podtrzymania i przemieniania ¿ycia potrzebna jest energia psychiczna. Podstaw± tej energii s± uczucia. Uczuciami o najwiêkszej sile oddzia³ywania s± mi³o¶æ i strach. Zjawiska psychiczne s± w³a¶ciwe wielu ¿yj±cym formom, niektórzy nawet uwa¿aj±, ¿e w jakim¶ stopniu wszystkim formom. Podobno nawet ro¶liny lepiej rosn± gdy s± traktowane z mi³o¶ci±. Niemal ka¿dy ma³y zaniepokojony owad reaguje strachem i ucieka lub nieruchomieje. Naj³atwiej jednak zaobserwowaæ uczucia w cz³owieku. S± one ¼ród³em si³y napêdowej dla ¿ycia i nadaj± mu sens. Wszystko, cokolwiek cz³owiek robi, jest powodowane mi³o¶ci± lub strachem. Ka¿de inne uczucie jest oparte na tych dwóch podstawowych. Np. smutek jest skutkiem braku, chwilowego zaniku lub niespe³nienia mi³o¶ci, pozwala on nam pogodziæ siê z utrat± tego, co kochali¶my, a tak¿e pogodziæ siê z tym, ¿e nie objawili¶my siebie w swojej najlepszej wersji i nie post±pili¶my jak post±pi³aby mi³o¶æ. Z³o¶cimy siê, je¶li kto¶ post±pi³ z nami tak jakby mi³o¶æ nie post±pi³a, z³o¶æ pozwala nam równie¿ odmówiæ czego¶ co nie wyra¿a mi³o¶ci. Smutek czy z³o¶æ mo¿e byæ te¿ wyrazem lêku o mi³o¶æ, zw³aszcza, gdy co¶ jej zagra¿a czy przeszkadza. Smucimy siê, gdy jeste¶my przekonani, ¿e ju¿ nie da siê nic w danej sprawie zrobiæ. Z³o¶cimy siê zwykle wtedy, gdy uwa¿amy, ¿e co¶ mo¿na jeszcze zmieniæ. Gniew, to emocjonalnie wyra¿ona wielka z³o¶æ wywo³ana silnym lêkiem spowodowanym np. zagro¿eniem dla tego, co kochamy.

W najwy¿szym wymiarze wszystko jest wyrazem mi³o¶ci, nawet strach. Czy¿ to, ¿e matka siê boi, i¿ dziecko mo¿e wyj¶æ na ulicê i zostaæ przejechane przez samochód, lub ¿e kto¶ mo¿e go skrzywdziæ, nie jest wyrazem mi³o¶ci? Czy¿ to, ¿e kto¶ boi siê, kiedy ukochany d³ugo nie wraca, nie jest wyrazem mi³o¶ci? W najwy¿szym wymiarze mi³o¶æ stanowi wi±zkê wszystkich uczuæ. Jest to energia podobna do ¶wiat³a bia³ego, którego widmo sk³ada siê z wielu barw. Ci, którzy potrafi± widzieæ wiêcej, tak w³a¶nie j± widz±. Ci, którzy mieli prze¿ycia na granicy ¶mierci, równie¿ spotkali siê z ¶wiat³em, które jest mi³o¶ci±. Osoby zdolne do postrzegania pozazmys³owego widz± wokó³ cz³owieka ¶wietlist± otoczkê zwan± „aur±”. Twierdz± one, ¿e im wiêcej w cz³owieku jest mi³o¶ci, tym ja¶niejsza i bielsza jest ta aura. Mo¿e ta intuicyjna wiedza o aurze spowodowa³a, ¿e ¶wiêtym na obrazach zwykle domalowuje siê aureolê. Badacze tamtej strony ¿ycia twierdz±, ¿e istoty rozwiniête duchowo, bêd±ce ju¿ na koñcu swej ziemskiej drogi, ¶wiec± o¶lepiaj±co bia³ym ¶wiat³em. Pamiêtajmy, ¿e równie¿ Jezus powiedzia³ o sobie „Jestem ¶wiat³o¶ci± ¶wiata”. Nie by³a to tylko przeno¶nia.

Wszyscy mamy w sobie ¶wiat³o, wszyscy mamy w sobie mi³o¶æ. Bez niej nie mogliby¶my istnieæ. Nie ukrywajmy jednak tego ¶wiat³a pod korcem. Niech nasza mi³o¶æ przemieni ¶wiat.

Scali³em posty
Darek








« Ostatnia zmiana: Styczeñ 30, 2011, 14:34:35 wys³ane przez Dariusz » Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #2 : Sierpieñ 21, 2010, 20:38:05 »

Ja³mu¿na

(Inspiracj± do opracowania tego has³a by³o nastêpuj±ce zdanie: „Ja³mu¿na jest mi³o¶ci±”, umieszczane na plakatach w drugiej po³owie 2004 roku, przed ko¶cio³ami katolickimi w Polsce.)


Ja³mu¿na to wsparcie, zapomoga, udzielona komu¶ potrzebuj±cemu, zwykle osobie biednej (lub podaj±cej siê za biedn±). S³ownik Jêzyka Polskiego PWN podaje, ¿e jest to „datek ofiarowany ubogiemu, jako uczynek mi³osierny”, akcentuj±c w ten sposób, i¿ ten akt darowizny jest motywowany uczuciowo.

Dzielenie siê bogatych z biednymi swym dobrobytem jest praktykowane ju¿ od czasów, gdy wspólnota pierwotna zosta³a zast±piona systemem opartym na w³asno¶ci prywatnej. Równie¿ obecnie, zw³aszcza w krajach, w których wystêpuj± du¿e nierówno¶ci spo³eczne, ja³mu¿na jest czym¶ zwyczajnym, a w islamie stanowi nawet nakaz i zosta³a wyniesiona do rangi jednego z filarów tej religii.

Trzeba w tym miejscu jednak zaznaczyæ, ¿e ludzka sk³onno¶æ do pomagania innym jest niejednokrotnie wykorzystywana przez osoby, dla których ¿ebranina sta³a siê g³ównym ¼ród³em utrzymania, a nawet zawodem. Niektórzy zbieraj± w ten sposób pieni±dze na alkohol lub narkotyki. Ludzie tacy s± zwykle dobrymi aktorami i potrafi± skutecznie wzbudzaæ w innych lito¶æ i wspó³czucie, symuluj±c chorobê czy kalectwo. Z drugiej strony, ci, którzy naprawdê znale¼li siê w tarapatach, czêsto wstydz± siê prosiæ o cokolwiek i cierpi± sw± biedê w milczeniu. Dlatego prawdziw± sztuk± jest zdolno¶æ rozró¿nienia, komu pomoc jest naprawdê potrzebna. Wydaje siê, ¿e gdy nie mamy co do tego ca³kowitej pewno¶ci, lepiej jest zb³±dziæ po stronie wspó³czucia.

Nasuwaj± siê tu ró¿ne pytania: Co powoduje, ¿e ludzie pragn± dawaæ co¶ biedniejszym od siebie? Jaki to ma wp³yw na bior±cych i daj±cych? Czy wiêc ja³mu¿na - jak g³osi ko¶ció³ katolicki - jest rzeczywi¶cie mi³o¶ci±?

Odpowiadaj±c na te pytania musimy stwierdziæ, ¿e chocia¿ w my¶l przytoczonej definicji ja³mu¿na jest „uczynkiem mi³osiernym”, to mi³osierdzie, bêd±c reakcj± wspó³czucia i lito¶ci, nie jest tym samym co mi³o¶æ, a ju¿ na pewno nie jest tym samym co mi³o¶æ bezwarunkowa. Lito¶æ jest bowiem odpowiedzi± naszego ego na op³akane warunki, w jakich znalaz³ siê kto¶ inny i wyp³ywa nie – jak by siê mog³o wydawaæ – z mi³o¶ci do tego kogo¶, ale z mi³o¶ci w³asnej. Po prostu wyobra¿amy sobie, co by by³o, gdyby¶my siê znale¼li na jego miejscu i powsta³e wówczas uczucie nazywamy lito¶ci±. Je¶li przyczyn± lito¶ci jest czyje¶ ubóstwo, to wyzwala to chêæ ofiarowania owemu biednemu jakiego¶ datku – czyli ja³mu¿ny. Gdy naszym jedynym celem jest udzielenie komu¶ wsparcia, to mamy do czynienia z piêknym przejawem uto¿samienia siê z cierpi±cym niedostatek i chocia¿ nasza ja³mu¿na nie jest wtedy - wbrew temu co g³osi ko¶ció³1 – mi³o¶ci±2, to jednak mo¿e wyp³ywaæ z mi³o¶ci3, która w akcie solidarno¶ci z pokrzywdzonym przez los uznaje dobro innego za swoje dobro. Z drugiej strony, gdy kogo¶ kochamy prawdziwie i mocno, wówczas tego, co mu dajemy, nie uwa¿amy za ja³mu¿nê. Nasz ukochany te¿ tak tego nie traktuje.

Jednak ludzkie ego nie jest zazwyczaj zdolne do czynów bezinteresownych. Nasze „ja” kieruje siê najczê¶ciej swoist± ekonomi±, zmierzaj±c± do wyci±gniêcia ze swych dzia³añ wymiernych korzy¶ci. W odniesieniu do ja³mu¿ny, najpospolitsz± tak± korzy¶ci± jest duma z przejawionej w ten sposób dobroci i uzyskany dziêki temu wzrost poczucia w³asnej wa¿no¶ci. To poczucie mo¿e byæ jeszcze spotêgowane wówczas, gdy o naszej hojno¶ci dowiaduj± siê inni i zaczynaj± sp³ywaæ na nas ze wszystkich stron pochwa³y – niektórzy wiêc w tym celu podejmuj± regularn± dzia³alno¶æ charytatywn±, z której korzystaj± w sposób powtarzalny pewne jednostki lub (przy du¿ych rozmiarach tej dzia³alno¶ci) nawet okre¶lone grupy spo³eczne. Les Giblin napisa³, ¿e „si³± napêdow± dobroczynno¶ci jest przede wszystkim satysfakcja i przyjemno¶æ, jaka ofiarodawca odczuwa w chwili dawania, a nie dobroczynny skutek daru”. Powoduje to uzale¿nienie od darczyñców, którzy szybko spostrzegaj±, ¿e daje im to w³adzê nad obdarowanymi. Jest to nastêpna korzy¶æ dla ich ego. Równocze¶nie jednak idea ja³mu¿ny ulega wypaczeniu, bo to co uzale¿nia, nie tylko nie pomaga, ale wrêcz szkodzi. Znana jest przypowie¶æ o ¿ebraku, który dzia³aj±c w nadmorskim miasteczku portowym otrzymywa³ ja³mu¿nê w postaci ryb, ofiarowywanych mu przez rybaków wracaj±cych z po³owów. Pewnego razu zjawi³ siê cz³owiek, którzy nauczy³ owego ¿ebraka ³owiæ ryby i ten przesta³ ¿ebraæ. Czyja pomoc by³a wiêc warto¶ciowsza? Oczywi¶cie ta ostatnia, bo przecie¿ poprzednio rybacy tylko uzale¿niali tego ¿ebraka od siebie zapewniaj±c mu utrzymanie tylko na jeden dzieñ i w ten sposób go os³abiaj±c, a ten ostatni postawi³ ¿ebraka na nogi i zapewniaj±c mu utrzymanie na ca³e ¿ycie, umocni³ go. Podobnie, jak ci rybacy, postêpuj± bogate pañstwa, które pomagaj± innym s³abszym i biedniejszym krajom tylko w taki sposób, aby je uzale¿niæ od siebie i w ten sposób uzyskaæ nad nimi w³adzê. Np. zamiast s³aæ do Etiopii transporty z ¿ywno¶ci± w okresie powtarzaj±cej siê tam co jaki¶ czas suszy i zwi±zanej z ni± klêski g³odu, najbogatsze pañstwa ¶wiata mog³yby skutecznie pomóc temu krajowi, np. w budowie sieci ujêæ wody, zbiorników retencyjnych i systemów irygacyjnych, co zlikwidowa³oby ca³kowicie problem. Jednak owe pañstwa tego nie czyni±. Dlaczego?

Innym wypaczeniem jest sprowadzenie ja³mu¿ny do postaci obowi±zku, jak to ma miejsce w islamie. Oczywi¶cie to, co nie wynika z potrzeby serca, ale jest tylko stosowaniem siê do nakazu, nie jest mi³o¶ci±, nie jest nawet mi³osierdziem – jest jedynie zaliczeniem okre¶lonego wymogu.

Ja³mu¿na jest to wiêc datek, który mo¿e byæ powodowany wspó³czuciem, ale mo¿e te¿ wyp³ywaæ z pychy i samolubstwa, który na ogó³ bywa dobrowolny, ale jest czasem traktowany jako nakaz. Taka darowizna mo¿e pomóc obdarowanemu, lecz mo¿e tak¿e mu zaszkodziæ. Datek ten mo¿e siê siê równie¿ dostaæ w rêce kogo¶, komu siê zupe³nie nie nale¿y. Wypowiadanie siê o ja³mu¿nie w sposób jednoznaczny jako o mi³o¶ci wydaje siê byæ wiêc niezbyt rozumne.

Z wypaczeñ idei dawania ja³mu¿ny zdawa³ sobie w pe³ni sprawê Jezus i dlatego powiedzia³: „Kiedy wiêc dajesz ja³mu¿nê, nie tr±b przed sob±, jak ob³udnicy czyni± w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdê powiadam wam: ci otrzymali ju¿ swoj± nagrodê. Kiedy za¶ ty dajesz ja³mu¿nê, niech nie wie lewa twoja rêka, co czyni prawa, aby twoja ja³mu¿na pozosta³a w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.” [Mt, 6, 2-4]

W podsumowaniu nale¿y stwierdziæ, ¿e ja³mu¿na rzadko wyp³ywa z czystej mi³o¶ci. O wiele czê¶ciej powodowana jest niezbyt chwalebn± postaci± mi³o¶ci w³asnej czyli egoizmem i prowadzi do uzale¿nienia obdarowanych od daj±cych. Prawdziw± mi³o¶ci± jest sprawiæ, aby ja³mu¿na nie by³a potrzebna.



1 Takie ko¶cielne sformu³owania czêsto wprowadzaj± w b³±d. Dos³owne potraktowanie tego has³a mo¿e prowadziæ do absurdalnych wniosków, co unaocznia nastêpuj±ce rozumowanie: „Ja³mu¿na jest mi³o¶ci±”, ale te¿ „Bóg jest mi³o¶ci±”, zatem „Bóg i ja³mu¿na s± tym samym (uczuciem)”.

2 Prawdziwa mi³o¶æ nie daje tylko ja³mu¿ny, ale znacznie wiêcej – czasem nawet oddaje za kogo¶ ¿ycie.

3 Jest to wówczas najszlachetniejsza postaæ mi³o¶ci w³asnej, która w cudzym szczê¶ciu widzi w³asne szczê¶cie, w rado¶ci innych – w³asn± rado¶æ, a korzy¶æ w³asn± upatruje w korzy¶ci dla wielu. Ró¿nica miêdzy tak pojmowan± mi³o¶ci± do samego siebie i altruizmem zaciera siê wtedy ca³kowicie.
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #3 : Styczeñ 30, 2011, 14:37:29 »

D±¿enie do zjednoczenia na wy¿szym poziomie

Z perspektywy duszy ludzie pragn± ponownie z³±czyæ siê z Bogiem. Jako ¿e ka¿da osoba stanowi odbicie Boga, jednym ze sposobów na osi±gniêcie unii z Bogiem jest zwi±zek z drugim cz³owiekiem.

Dotyczy to równie¿ stosunków nie ukierunkowanych na seks. Powiedzmy, ¿e masz bliskiego przyjaciela zarówno w¶ród jednej p³ci jak i drugiej. Pragniecie wspólnie dzieliæ siê mi³o¶ci±; je¶li jest to zwi±zek, w którym nie chodzi o seks, p³aszczyzn± zjednoczenia bêdzie potrzeba wspólnego tworzenia.

W przyja¼ni energia osi±ga najwiêksze natê¿enie, kiedy obie strony maj± nowe pomys³y i podnieca je my¶l o wspólnym wprowadzaniu ich w ¿ycie. Jest to przyk³ad wykorzystania energii czakry nasady. Wy¿szym celem stosunków ³±cz±cych ciê z przyjacielem czy przyjació³k± jest zawsze wiê¼ z Bogiem. Kochaj±c siê nawzajem, uczycie siê widzieæ siebie w swoim partnerze. Kiedy ju¿ potrafisz dostrzec w innych samego siebie, wkraczasz na drogê wiod±c± do zjednoczenia z Bogiem.

Od niepamiêtnych czasów usi³owano zdefiniowaæ mi³o¶æ. W idealnej postaci, mi³o¶æ oznacza dostrzeganie w drugim samego siebie i pokochanie siebie przez to, co widzimy w drugim. W ostatecznym rozrachunku, mi³o¶æ nie ma nic wspólnego z drugim, liczysz siê ty sam. Je¶li po¶wiêcasz siê partnerowi kosztem w³asnego rodzaju, to nie jest to prawdziwa mi³o¶æ. Kiedy starasz siê byæ naprawdê sob±, w wiêkszym stopniu mo¿esz obdarowywaæ mi³o¶ci± innych.

Ludzie szufladkuj± mi³o¶æ. Dziel± j± na mi³o¶æ erotyczn±, mi³o¶æ pozbawion± wymiaru erotycznego, mi³o¶æ miêdzy rodzicami i dzieæmi i mi³o¶æ miêdzy rodzeñstwem. Ale mi³o¶æ jest tylko jedna! W gruncie rzeczy, mi³o¶æ to czêstotliwo¶æ, na której stajesz siê ca³kowicie bezbronny i podatny na zranienie. Kiedy potrafisz zupe³nie siê ods³oniæ przed drugim cz³owiekiem, obna¿yæ siê, dajesz mu najwiêkszy mo¿liwy dar – takim, jakim jeste¶ naprawdê, bez ¿adnych barier.

Nie ma znaczenia, czy mi³o¶æ ma zabarwienie erotyczne czy nie. Twoja otwarto¶æ na zranienie w obecno¶ci drugiego, bycie prawdziwym sob± wobec niego, stanowi akt mi³o¶ci. Mo¿esz to osi±gn±æ z ka¿dym – kochankiem, przyjacielem, cz³onkiem rodziny czy cz³owiekiem spotkanym na ulicy. Mi³o¶æ wymyka siê definicjom, a przy tym, o ironio, wszystko w waszym ¶wiecie wynika z mi³o¶ci.

Wspomniana wcze¶niej czêstotliwo¶æ mi³o¶ci to przejaw uniwersalnego jêzyka geometrii. Zawierasz w sobie czêstotliwo¶æ spirali z³otego ¶rodka i sam jeste¶ w niej zawarty. To serce kosmosu – spajaj±ce wszystko ogniwo. Choæby¶ nie wiem jak bardzo zaprzecza³ mi³o¶ci, nie mo¿esz wyrzec siê swego pochodzenia. Bêdziesz zawsze poszukiwa³ mi³o¶ci (nawet pogr±¿ony w ciemno¶ci). Mi³o¶æ poprowadzi ciê do domu, miejsca twego przeznaczenia.

Integrowanie pierwiastka ¿eñskiego i mêskiego

...

Lissa Royal, Milenium r.11
Zapisane

Pozwól sobie byæ sob±, a innym byæ innymi.
Kiara
Go¶æ
« Odpowiedz #4 : Styczeñ 30, 2011, 15:12:05 »

Wyj±tkowo piêkny i trafny opis mi³o¶ci.

Ja dodam tylko i¿ Cz³owiek ¿eby móg³ ni± ¿yæ wedle powy¿szego opisu musi osi±gn±æ m±dro¶æ serca.
M±dro¶æ serca to wiedza o ¿yciu mi³o¶ci± , o niekrzywdzeniu siebie oraz innych, tylko ten kto j± osi±gn±³ mo¿e otworzyæ serce swoje przed drugim takim samym Cz³owiekiem , nie wcze¶niej.
Bo tylko wówczas zaistnieje wewnêtrzna i zewnêtrzna harmonia , czyli mi³o¶æ bezwarunkowa.

Kiara U¶miech U¶miech
« Ostatnia zmiana: Styczeñ 30, 2011, 15:13:24 wys³ane przez Kiara » Zapisane
quetzalcoatl44
Go¶æ
« Odpowiedz #5 : Styczeñ 30, 2011, 17:37:51 »

http://www.youtube.com/watch?v=9fdE1hXJKgY&feature=related

warto obejrzec U¶miech
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #6 : Styczeñ 30, 2011, 18:22:31 »

Warto, ale gdyby jeszcze by³o t³umaczenie, to ... .
Zapisane

Pozwól sobie byæ sob±, a innym byæ innymi.
quetzalcoatl44
Go¶æ
« Odpowiedz #7 : Styczeñ 30, 2011, 19:41:45 »

niestety trzeba sciagnac chyba caly film ..U¶miech kawalek moge wkleic

Za pó¼no, Gelflingu! Przysz³a¶ za pó¼no.| Wielkie Po³±czenie siê zbli¿a.
{103468}{103581}Teraz Skeksowie przejm± w³adzê nad gwiazdami!
{103588}{103632}- Kiedy nast±pi Wielkie Po³±czenie?
{103636}{103747}- Ju¿ wkrótce...| Trzy s³oñca po³±cz± siê...
{103804}{103915}Id¼ Gelflingu!| Obawiam siê, ¿e na ¶mieræ...
{104284}{104375}- Zejd¼ Phizgik. I b±d¼ cicho.
{104475}{104556}- By³e¶ bardzo pomocny.
{104811}{104870}- O nie!
{104907}{104982}- Gdzie ja jestem?!
{106489}{106569}- Czy to ten Kryszta³?
{107353}{107396}- Aughra? Ty ¿yjesz!
{107400}{107492}- Nie ma czasu! Gdy pojedynczo ¶wieci| potrójne s³oñce...
{107496}{107564}- Gdzie Kira?!
{107688}{107782}- Zbli¿a siê Wielkie Po³±czenie!
{109248}{109323}- Tak! To Kryszta³!
{110974}{111078}<Po to przyszed³em.| Ciemny Kryszta³...
{111166}{111241}... Trzy s³oñca ...
{111310}{111381}... Od³amek ...>
{113419}{113513}- Zbli¿a siê Wielkie Po³±czenie!
{113539}{113632}- Teraz bêdziemy ¿yli wiecznie!
{113683}{113767}- Bêdziemy ¿yli wiecznie!
{113947}{114006}- Cicho!
{114139}{114203}- Gelfling!
{114378}{114422}- Gelfling musi umrzeæ!
{114426}{114493}- Z³apcie j±!
{114522}{114609}- Gelflingu! Musisz umrzeæ!
{114690}{114765}- Dwoje Gelflingów!
{114930}{114998}- Garthimowie!
{115362}{115421}- Nie!!!
{115481}{115543}- Od³amek!
{115577}{115661}- Od³amek nale¿y do mnie!
{115745}{115852}- Id¼ st±d!| Ty... ¶mierdz±ce czupirad³o!
{116033}{116105}- Ona ma od³amek!
{116129}{116197}- Zabierzcie jej! Teraz!
{116201}{116271}- Uwa¿aj, Kira!
{116369}{116431}- Za tob±!
{116464}{116484}- Zostawcie j±!
{116488}{116556}- Dajcie nam od³amek, to uwolnimy was!
{116560}{116652}- Nie!| - Dobrze! Tylko nie róbcie jej krzywdy!
{116656}{116759}- Nie, Jen! Musisz naprawiæ| Kryszta³!
{120181}{120261}- Jak siê wydosta³e¶?!
{120349}{120408}- Chod¼!
{122819}{122999}- "Co zosta³o rozbite i zniweczone - stanie siê ca³o¶ci±.| Czê¶ci po³±czone bêd± w jedno¶æ".
{123155}{123245}- Przepowiednia siê spe³ni³a.
{123347}{123429}Znów jeste¶my jedno¶ci±.
{123802}{123906}Wiele wieków temu| pe³ni buty i z³udzeñ
{123946}{124037}zniszczyli¶my Ciemny Kryszta³.
{124066}{124153}I ¶wiat nasz siê rozpad³...
{124186}{124293}Twoja odwaga i po¶wiêcenie| scali³y go...
{124354}{124467}Przywróci³o Krzyszta³owi jego| prawdziw± moc.
{124545}{124613}We¼ j± w ramiona.
{124617}{124661}Ona jest czê¶ci± ciebie...
{124665}{124770}jak i ka¿dy z nas jest czê¶ci± drugiego.
{125432}{125523}Zostawiamy ci Kryszta³ Prawdy.
{125576}{125677}Stwórz ¶wiat w ¶wietle jego blasku...
{126775}{126819}K O N I E C
{126823}{126885}Wyst±pili:
{128022}{128093}G³osów u¿yczyli:
{128789}{128880}Tekst polski| Renata Plamowska
Zapisane
janusz


Wielki gadu³a ;)


Punkty Forum (pf): 29
Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 1370



Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : Luty 13, 2011, 23:58:56 »

Z okazji Walentynek wszystkiego najlepszego ZAKOCHANYM

<a href="http://www.youtube.com/v/PNdrYByesqE?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&amp;amp;rel=0" target="_blank">http://www.youtube.com/v/PNdrYByesqE?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&amp;amp;rel=0</a>
Zapisane
Kiara
Go¶æ
« Odpowiedz #9 : Luty 14, 2011, 10:52:46 »

Walentynkowa dedykacja..... spe³nionej mi³o¶ci !!!


PROMYKI MI£O¦CI.wmv

http://www.youtube.com/watch?v=ml0rRQb7JZY
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.038 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

zipcraft phacaiste-ar-mac-tire granitowa3 gangem watahaslonecznychcieni