Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Styczeń 10, 2025, 11:52:30


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Rozwod  (Przeczytany 12404 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Rafaela
Gość
« : Sierpień 23, 2010, 11:08:30 »

RozwĂłd

RozwĂłd to rozwiÂązanie ma³¿eĂąstwa, pozwalajÂące rozwiedzionym na ponowne zwiÂązki ma³¿eĂąskie z innymi partnerami. NaleÂży odró¿niĂŚ pojĂŞcie „rozwodu” od „separacji” oraz od „uniewaÂżnienia ma³¿eĂąstwa”. Obecnie w wiĂŞkszoÂści krajĂłw organem uprawnionym do udzielania rozwodĂłw jest sÂąd. W bardziej odlegÂłej przeszÂłoÂści decydujÂący wpÂływ na stanowisko paĂąstwa wobec rozwodĂłw miaÂły systemy religijne, a zwÂłaszcza koÂśció³ rzymski.
Krótkie spojrzenie w przesz³oœÌ

Pojêcie rozwodu ma w kulturze zachodniej swoje korzenie siêgaj¹ce czasów Moj¿esza. On to bowiem og³osi³ prawo oddalania ¿ony przez mê¿a, który wrêczaj¹c jej list rozwodowy tym samym rozwi¹zywa³ ich ma³¿eùstwo. Obie strony mog³y wówczas poœlubiÌ kogoœ innego. Jednak ¿ona nie mog³a z w³asnej inicjatywy odejœÌ od mê¿a i zwi¹zaÌ siê z kimœ innym. Taki czyn musia³by byÌ uznany za cudzo³óstwo i skoùczyÌ siê œmierci¹ przez ukamienowanie.

W cesarstwie rzymskim ma³¿eĂąstwo nie byÂło w ogĂłle aktem prawnym. MĂŞÂżczyzna i kobieta po prostu rozpoczynali wspĂłlne Âżycie i w ten sposĂłb zakÂładali rodzinĂŞ. MusiaÂły byĂŚ speÂłnione tylko dwa warunki: oboje musieli byĂŚ w wieku dojrzaÂłoÂści pÂłciowej i ich rodziny musiaÂły siĂŞ zgodziĂŚ na ten zwiÂązek. Nie istniaÂła tzw. „wspĂłlnota majÂątkowa”, kaÂżdy z ma³¿onkĂłw posiadaÂł swoje wÂłasne mienie. RozwĂłd mĂłgÂł nastÂąpiĂŚ zarĂłwno z inicjatywy mĂŞÂżczyzny jak i kobiety. Nie byÂły do tego celu potrzebne Âżadne skomplikowane czynnoÂści prawne. Wymagano tylko jasnego stwierdzenia zamiaru rozwiÂązania ma³¿eĂąstwa, np. w formie pisemnej.

W okresie, gdy chrzeÂścijaĂąstwo staÂło siĂŞ w cesarstwie rzymskim religiÂą paĂąstwowÂą, podejmowano prĂłby ustanowienia instytucjonalnej kontroli nad Âślubami i rozwodami. PanujÂący w VI wieku cesarz Justynian I usiÂłowaÂł przeforsowaĂŚ koÂścielny poglÂąd na rozwody. NapotkaÂł jednak na silny opĂłr spoÂłeczny i musiaÂł siĂŞ w koĂącu z tego wycofaĂŚ. Jednak stopniowo, w miarĂŞ pogr¹¿ania siĂŞ w wieki Âśrednie, wpÂływ stanowiska koÂścioÂła stawaÂł siĂŞ coraz wiĂŞkszy. W koĂącu rozwody w caÂłej chrzeÂścijaĂąskiej Europie zostaÂły zakazane. Dozwolona byÂła tylko „separacja od stoÂłu i ÂłoÂża”, ktĂłra mogÂła mieĂŚ zastosowanie tylko w skrajnych przypadkach, np. cudzo³óstwa, przemocy czy okrucieĂąstwa. Ma³¿onkowie ÂżyjÂący w separacji nie mogli jednak wchodziĂŚ powtĂłrnie w zwiÂązki ma³¿eĂąskie. Tylko doœÌ rzadko orzekane uniewaÂżnienie ma³¿eĂąstwa mogÂło daĂŚ obu stronom peÂłnÂą wolnoœÌ. TeologicznÂą podstawÂą zakazu rozwodĂłw byÂły pochodzÂące z ewangelii Mateusza i Marka sÂłowa: „Co bĂłg z³¹czyÂł, tego czÂłowiek niech nie rozdziela” [Mt 19,6 i Mk 10,9].

Odmienny poglÂąd na rozwĂłd mieli przedstawiciele reformacji. Luter nazwaÂł rozwĂłd „rzeczÂą doczesnÂą, takÂą jak ubranie, jedzenie, dom czy pole, ktĂłra podlega Âświeckiej jurysdykcji”. Protestanci dopuszczali wiĂŞc rozwĂłd w szczegĂłlnych przypadkach takich jak cudzo³óstwo, znĂŞcanie siĂŞ nad wspó³ma³¿onkiem, porzucenie.

Jeszcze inaczej miaÂła siĂŞ sprawa w Anglii. Formalnie rozwody zostaÂły zalegalizowane po tym, jak krĂłl Henryk VIII ogÂłosiÂł siĂŞ gÂłowÂą koÂścioÂła anglikaĂąskiego i zerwaÂł z Rzymem. Jednak rozwodu nie orzekaÂł sÂąd, a Izba LordĂłw, dlatego teÂż rozwiÂązanie ma³¿eĂąstwa byÂło kosztowne, a co za tym idzie – dostĂŞpne tylko dla wielkich i bogatych. Dopiero w roku 1857 parlament brytyjski przekazaÂł sÂądom sprawy rozwodowe.

PrzykÂładem regionu, w ktĂłrym dokonywaÂły siĂŞ gruntowne zmiany w stosunku paĂąstwa do rozwodĂłw byÂła Ameryka Pó³nocna. Zanim formalnie powstaÂły Stany Zjednoczone, obowiÂązywaÂły kryteria religijne. Katolicy, powoÂłujÂąc siĂŞ na stanowisko Watykanu, sprzeciwiali siĂŞ wszelkim rozwodom, anglikanie uwaÂżali rozwĂłd za kwestiĂŞ prawnÂą, a protestanci – za sprawĂŞ ÂświeckÂą. Uchwalona w póŸniejszym okresie Konstytucja StanĂłw Zjednoczonych zostawiaÂła poszczegĂłlnym stanom caÂłkowitÂą swobodĂŞ w sprawie rozwodĂłw i mimo wysiÂłkĂłw w sprawie ujednolicenia prawa, jest tak po dzieĂą dzisiejszy. PoniewaÂż „prawo rozwodowe” zmieniaÂło siĂŞ od stanu do stanu, stÂąd teÂż wytworzyÂła siĂŞ tzw. „migracja rozwodowa”. Np. do 1967 roku jedynÂą podstawÂą do rozwodu w stanie Nowy Jork byÂło cudzo³óstwo, co powodowaÂło, Âże uzyskaĂŚ rozwĂłd byÂło bardzo trudno, a sprawy byÂły kosztowne i ciÂągnĂŞÂły siĂŞ dÂługo. RĂłwnoczeÂśnie, wystarczajÂącym powodem uzyskania rozwodu w stanie Nevada byÂło „znĂŞcanie siĂŞ psychiczne nad partnerem”, a rozwĂłd moÂżna byÂło dostaĂŚ w ciÂągu 6-ciu tygodni. Dlatego teÂż wielu mieszkaĂącĂłw stanu Nowy Jork przenosiÂło siĂŞ do Nevady, tylko dlatego, aby dostaĂŚ rozwĂłd. Jednak stopniowo, w miarĂŞ rozwoju amerykaĂąskiego spoÂłeczeĂąstwa, nastĂŞpowaÂła jego sekularyzacja, co prowadziÂło do coraz liberalniejszego stanowiska w sprawie rozwodĂłw. Np. w stanie Kalifornia dopuszczono rozwody z powodu „nie dajÂących siĂŞ pogodziĂŚ ró¿nic” miedzy ma³¿onkami. RĂłwnieÂż w stanie Nowy Jork od 1967 roku orzekano rozwody z powodu „separacji trwajÂącej co najmniej 2 lata”. Za tymi przykÂładami poszÂły wszystkie inne stany, pozwalajÂąc na rozwody bez ustalania winy.
Rozwód w czasach wspó³czesnych

Obecnie w przewaÂżajÂącej wiĂŞkszoÂści krajĂłw Âświata, rozwĂłd jest dopuszczalny i jest orzekany przez sÂądy. W niektĂłrych krajach katolickich istnieje oprĂłcz tego moÂżliwoœÌ separacji, ktĂłra jest podobna do rozwodu, ale bez prawa zawierania nowych zwiÂązkĂłw ma³¿eĂąskich. W miarĂŞ uprzemysÂłowienia i urbanizacji wielu krajĂłw Âświata, roÂśnie takÂże liczba rozwodĂłw. PalmĂŞ pierwszeĂąstwa dzielÂą miĂŞdzy sobÂą Stany Zjednoczone i Japonia, gdzie stosunek liczby rozwodzÂących siĂŞ par do liczby par zawierajÂących zwiÂązki ma³¿eĂąskie wynosi1 w przybliÂżeniu 1:2, co oznacza, Âże poÂłowa par siĂŞ rozwodzi. W USA mĂłwi siĂŞ nawet o „ma³¿eĂąstwach szeregowych”. Wielu AmerykanĂłw wstĂŞpuje w zwiÂązki ma³¿eĂąskie trzy lub cztery razy. BywajÂą nawet rekordziÂści, majÂący za sobÂą kilkanaÂście ÂślubĂłw. RĂłwnieÂż takie kraje jak Australia, Kanada, Dania, Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Rosja majÂą wysoki wskaÂźnik rozwodĂłw mieszczÂący siĂŞ w przedziale od 1:3 do 1:2. Nawet WÂłochy, w ktĂłrych przez dÂługie lata prawo rozwodĂłw nie dopuszczaÂło, zaczynajÂą powoli doganiaĂŚ ca³¹ resztĂŞ. Do rzadkoÂści nale¿¹ takie kraje jak Mauritius czy Jamajka, gdzie wskaÂźnik rozwodĂłw jest niÂższy niÂż 1:10.
RozwĂłd i co dalej?

Rozwód rzadko odbywa siê tak, ¿e ma³¿onkowie rozchodz¹ siê pogodnie i mimo rozwi¹zania ma³¿eùstwa pozostaj¹ nadal przyjació³mi. Najczêœciej jest to wielce stresuj¹ce prze¿ycie wywo³uj¹ce urazy psychiczne, poczucie odrzucenia, itp. Niejednokrotnie ma³¿onkowie musz¹ ujawniÌ przed s¹dem szczegó³y swojego intymnego po¿ycia. Spory o podzia³ maj¹tku a tak¿e o przyznanie opieki nad dzieÌmi to równie¿ czêsto spotykane nastêpstwa rozwodu. Po rozwodzie zwykle przynajmniej jedna ze stron musi siê przeprowadziÌ, co wi¹¿e siê ze zmian¹ s¹siadów, przyjació³, kontaktów towarzyskich, a czasem nawet i pracy.

RozwĂłd wyciska rĂłwnieÂż swoje piĂŞtno na dzieciach, ktĂłre takÂże cierpiÂą z tego powodu. Dzieci poniÂżej 5-ciu lat reagujÂą zwykle zÂłoÂściÂą, niekiedy sÂą bardzo zasmucone, tak jakby to one rozwodziÂły siĂŞ ze swoimi rodzicami. Starsze dzieci znoszÂą to lepiej, ale czasami przypisujÂą sobie winĂŞ za to co siĂŞ staÂło. Nastolatki sÂą zwykle zÂłe na swoich rodzicĂłw, winiÂąc ich za wszystko. CzĂŞsto odczuwajÂą rĂłwnieÂż zakÂłopotanie z powodu zaistniaÂłej sytuacji. W koĂącu zwykle godzÂą siĂŞ z losem i przystosowujÂą do Âżycia z rozwiedzionymi rodzicami, chociaÂż czasem pozostaje w nich Âżal na dÂługie lata.

Jednak z drugiej strony, zaniechanie rozwodu i utrzymywanie ma³¿eĂąstwa tylko ze wzglĂŞdu na dzieci czy przekonanie religijne jest niekiedy jeszcze gorsze. Nieprzyjemna atmosfera w domu, k³ótnie, awantury, prĂłby pozyskiwania swoich dzieci i „przeciÂągania” ich na swojÂą stronĂŞ poprzez podkopywanie autorytetu wspó³ma³¿onka – wszystko to wywiera niszczÂący wpÂływ na psychikĂŞ dziecka. JeÂżeli do tego dochodzi jeszcze przemoc to sprawa staje siĂŞ wrĂŞcz tragiczna. Dlatego rozwĂłd moÂże siĂŞ niejednokrotnie okazaĂŚ duÂżo mniejszym zÂłem.
                         
                                                                cdn



Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #1 : Sierpień 23, 2010, 11:48:09 »

Koœció³ katolicki a rozwód

Spoœród wszystkich religii œwiata przewa¿aj¹ca wiêkszoœÌ ma w czasach obecnych doœÌ liberalne stanowisko wobec rozwodów dopuszczaj¹c je zwykle z ró¿nych przyczyn, np. z powodu zdrady, przemocy w rodzinie czy trwa³ego porzucenia wspó³ma³¿onka. Dotyczy to nie tylko religii niechrzeœcijaùskich ale równie¿ wszystkich odmian chrzeœcijaùstwa nie zwi¹zanych z Rzymem, jak koœció³ prawos³awny, koœcio³y protestanckie, koœció³ anglikaùski, itp. Tylko koœció³ katolicki stoi na nieprzejednanym stanowisku ca³kowitej niedopuszczalnoœci rozwodów. Aby nie dopuœciÌ nawet do wyj¹tku, w którym Mateusz pozwala oddaliÌ ¿onê z powodu nierz¹du [Mt 5,32 a tak¿e 19,9], zmieniono definicjê nierz¹du.2

G³ównym argumentem przeciw rozwodom jest wymieniony juÂż poprzednio cytat z ewangelii wg Mateusza i wg Marka „Co BĂłg z³¹czyÂł, czÂłowiek niech nie roz³¹cza”. StraÂżnicy „depozytu wiary” zapominajÂą jednak o tym, Âże pytanie faryzeuszy nie dotyczyÂło rozwodĂłw w takim znaczeniu, jakie nadajemy temu sÂłowu dzisiaj, ale chodziÂło im o oddalenie Âżony wedÂług prawa mojÂżeszowego. Ró¿nica jest kolosalna. Dzisiejsze rozwody orzekane sÂą przez sÂądy, zwykle wtedy, gdy obie strony nie chcÂą byĂŚ juÂż razem, albo gdy jedna ze stron jest winna rozkÂładu ma³¿eĂąstwa. SÂądy nie tylko rozwiÂązujÂą ma³¿eĂąstwo, ale ustalajÂą podziaÂł majÂątku i zabezpieczajÂą prawa dzieci poprzez odpowiedni system alimentacji.

W przypadku „oddalania Âżony” na mocy mojÂżeszowego prawa, nic takiego nie istniaÂło. Po prostu m¹¿ mĂłgÂł w kaÂżdej chwili oÂświadczyĂŚ, Âże nie chce juÂż ÂżyĂŚ ze swojÂą ÂżonÂą, bo np. Âżywi do niej odrazĂŞ i Âżona ma opuÂściĂŚ jego dom. Nikt jej przy tym nie pytaÂł o zdanie, nie miaÂła teÂż Âżadnych moÂżliwoÂści odwoÂłania siĂŞ od jego decyzji. MĂłwiÂąc bardziej dosadnie, gdy m¹¿ zapragn¹³ innej kobiety, mĂłgÂł zupeÂłnie legalnie wyrzuciĂŚ dotychczasowÂą ÂżonĂŞ z domu, pozwalajÂąc jej wzi¹Ì tylko to, co miaÂła na sobie i nie troszczÂąc siĂŞ zupeÂłnie o to, co siĂŞ z niÂą stanie. Oddalona Âżona, z listem rozwodowym w rĂŞce, mogÂła wyjœÌ ponownie za m¹¿, zwÂłaszcza jeÂśli byÂła mÂłoda i Âładna (ale kto takie wyrzuca) lub liczyĂŚ na to, Âże ktoÂś jÂą przygarnie (np. rodzina). W przeciwnym razie jej sytuacja byÂła nie do pozazdroszczenia i czasem nie pozostawaÂło jej nic innego jak zacz¹Ì ÂżebraĂŚ.

Trzeba tu jeszcze raz bardzo wyraÂźnie zaznaczyĂŚ, Âże prawo do oddalania Âżony byÂło tylko prawem mĂŞÂżczyzny. ÂŻona nie mogÂła „oddaliĂŚ” mĂŞÂża, a za zwiÂązanie siĂŞ z innym mĂŞÂżczyznÂą groziÂła kara Âśmierci przez ukamienowanie. IstniejÂące wiĂŞc za czasĂłw Jezusa prawo byÂło wybitnie niesprawiedliwe, pozwalaÂło bowiem mĂŞÂżczyÂźnie na zalegalizowanie cudzo³óstwa. Gdy mu siĂŞ znudziÂła Âżona, to jÂą po prostu wyrzucaÂł i braÂł sobie innÂą. Gdyby to samo zrobiÂła Âżona, zginĂŞÂłaby pod gradem kamieni. Jezus, bĂŞdÂąc osobÂą porywczÂą, oburzyÂł siĂŞ na obÂłudĂŞ tkwiÂącÂą w tym mojÂżeszowym prawie i kategorycznie zakazaÂł oddalania Âżony. RĂłwnoczeÂśnie kobiety skazane na ukamienowanie za cudzo³óstwo ratowaÂł od Âśmierci (o jednej takiej wiemy na pewno). Tylko w ten sposĂłb moÂżna rozumieĂŚ reakcjĂŞ Jezusa, a odnoszenie jej do czasĂłw dzisiejszych i do dzisiejszych rozwodĂłw jest jawnym naduÂżyciem.

Pozostaje pytanie, jaki jest prawdziwy sens s³ów Jezusa „Co BĂłg z³¹czyÂł, czÂłowiek niech nie roz³¹cza”4? Aby na nie odpowiedzieĂŚ, trzeba najpierw rozwaÂżyĂŚ, kiedy to BĂłg ³¹czy, a kiedy tylko czÂłowiek. KoÂśció³ katolicki twierdzi, Âże kaÂżdy jego „ÂświĂŞty kapÂłan” to „alter Chrystus”5, wiĂŞc jeÂśli ksiÂądz z³¹czyÂł6, to BĂłg z³¹czyÂł. ZwaÂżywszy na to, czym koÂśció³ katolicki jest i jak dziaÂła, takie stanowisko jest co prawda zrozumiaÂłe, ale i wielce zarozumiaÂłe. Bo czy to BĂłg z³¹czyÂł ma³¿onkĂłw, ktĂłrzy nienawidzÂąc siĂŞ nawzajem zamieniajÂą swoje Âżycie w piekÂło? Czy to BĂłg z³¹czyÂł mĂŞÂża pijaka z ÂżonÂą, ktĂłra godzi siĂŞ na awantury, poniÂżanie i bicie siebie i swoich dzieci? Czy to BĂłg z³¹czyÂł ma³¿eĂąstwa, w ktĂłrych ojcowie molestujÂą seksualnie a nawet gwaÂłcÂą wÂłasne potomstwo? Nie, koÂściele katolicki! BĂłg nie jest biurokratycznym urzĂŞdnikiem, ktĂłry ³¹czy poprzez wymĂłg wypowiadania w obecnoÂści ksiĂŞdza przysiĂŞgi bez pokrycia. BÓG JEST MIÂŁOÂŚCIÂĄ, a zatem BÓG ÂŁÂĄCZY MIÂŁOÂŚCIÂĄ. MiÂłoœÌ jest nie tylko boskim spoiwem, ale takÂże jakby „wizytĂłwkÂą’ czy „podpisem” Boga. Tam, gdzie goÂści miÂłoœÌ, goÂści BĂłg. To co zostaÂło z³¹czone miÂłoÂściÂą, zostaÂło z³¹czone przez Boga. I biada temu, kto to roz³¹czy! Ale po co zmuszaĂŚ ludzi do bycia ze sobÂą, skoro nie chcÂą lub nie potrafiÂą przebywaĂŚ razem?

SÂłowa Jezusa „Co BĂłg z³¹czyÂł, czÂłowiek niech nie rozdziela” pasujÂą wiĂŞc raczej do tragedii Romea i Julii, Abelarda i Heloizy, Tristana i Izoldy, Stefanii Rudeckiej i Walemara Michorowskiego i wielu innych, nie tylko literackich ale i historycznych postaci. IleÂż to ludzkich dramatĂłw towarzyszyÂło zwiÂązkom osĂłb nie nale¿¹cych do tego samego stanu czy klasy spoÂłecznej, nie nale¿¹cych do tej samej rasy, czy nale¿¹cych do sk³óconych rodzin. Ilu czÂłonkĂłw rodzin panujÂących musiaÂło poÂświeciĂŚ swe osobiste miÂłoÂści dla tzw. „dobra krĂłlestwa”. Ci, ktĂłrzy nie chcieli siĂŞ z tym pogodziĂŚ, czasem koĂączyli tragicznie. Jako przykÂład niech posÂłuÂży samobĂłjstwo Rudolfa Habsburga i Marii Vetsery w zamku Mayerling. Ilu mĂŞÂżczyzn i ile kobiet musiaÂło zrezygnowaĂŚ z opartych na wielkiej miÂłoÂści zwiÂązkĂłw, pod wpÂływem naciskĂłw Âśrodowiska czy ¿¹dania rodziny. Jeszcze w pierwszej poÂłowie dwudziestego wieku w niektĂłrych stanach USA ma³¿eĂąstwa miĂŞdzy osobami ró¿nych ras byÂły zakazane, a te pary, ktĂłre chciaÂły wstÂąpiĂŚ w zwiÂązki ma³¿eĂąskie, musiaÂły siĂŞ przenieœÌ do Europy. JakÂże czĂŞsto, nawet w czasach wspó³czesnych, rodzice odwodzÂą swoje, nawet dorosÂłe juÂż dzieci, od (ich zdaniem) nieodpowiednich partnerĂłw, szantaÂżujÂąc ich sÂłowami: „DopĂłki jesteÂś na moim utrzymaniu masz robiĂŚ to co ka¿ê”. RobiÂą to zapewne w dobrej wierze, uwaÂżajÂąc, Âże oni wiedzÂą lepiej, co dla ich potomkĂłw jest dobre. ZapominajÂą przy tym, Âże ich podstawowym obowiÂązkiem jest usamodzielniĂŚ swoje dzieci, a nie uzaleÂżniĂŚ od siebie. PomijajÂą rĂłwnieÂż fakt, Âże kaÂżdy dorosÂły czÂłowiek ma prawo wybraĂŚ pomiĂŞdzy Âżyciem wygodnym, dostatnim i ustabilizowanym, z bogatym i wpÂływowym partnerem (tzw. „dobrÂą partiÂą”), a przeÂżyciem wielkiej miÂłoÂści.

JedynÂą rzeczÂą, ktĂłrÂą koÂśció³ katolicki dopuszcza jest uniewaÂżnienie ma³¿eĂąstwa. PrzyczynÂą uniewaÂżnienia moÂże byĂŚ np. zmiana wyznania jednego z ma³¿onkĂłw, homoseksualizm, nieskonsumowanie ma³¿eĂąstwa, a takÂże niespeÂłnienie jakiegoÂś wymogu formalnego niezbĂŞdnego do zawarcia tego zwiÂązku7. W Polsce, w czasach, gdy ÂżyÂł Tadeusz Boy-ÂŻeleĂąski, byÂł to jedyny sposĂłb na rozwiÂązanie ma³¿eĂąstwa. Istnieli nawet specjalnie do tego celu powoÂłani adwokaci konsystorscy, ktĂłrzy za duÂże pieniÂądze podejmowali siĂŞ tego rodzaju spraw, uczÂąc zainteresowanych jak majÂą kÂłamaĂŚ, aby siĂŞ rozejœÌ w zgodzie z koÂścioÂłem. ByÂło to powodem serii artyku³ów prasowych Boya, wydanych potem w zbiorku „Dziewice konsystorskie”. DziÂś sÂądy biskupie rozpatrujÂą coraz wiĂŞcej tego rodzaju spraw, w Polsce jest ich chyba kilkaset rocznie. Taki proces trwa jednak doœÌ dÂługo, zwykle 2-3 lata lub wiĂŞcej i nie zawsze koĂączy siĂŞ zgodnie z oczekiwaniami.

Obecnie koœcielne uniewa¿nienie ma³¿eùstwa jest raczej spraw¹ wiary ni¿ koniecznoœci, bo w wiêkszoœci paùstw œwiata rozwód jest w gestii s¹dów. Ostatni¹ ostoj¹ katolickiego punktu widzenia na rozwody w XX-wiecznej Europie by³y W³ochy, ale i tam w koùcu nast¹pi³y zmiany w kierunku rozdzia³u koœcio³a od paùstwa, co umo¿liwi³o rozwody.
Dlaczego ludzie siĂŞ rozwodzÂą?

Aby odpowiedzieÌ na to pytanie nale¿y siê najpierw zastanowiÌ nad tym, dlaczego ludzie siê pobieraj¹? Nak³adanie ograniczeù na zwi¹zki miêdzy mê¿czyznami i kobietami i wprowadzenie koniecznoœci legalizacji tych zwi¹zków w postaci aktów prawnych czy ceremonii religijnych jest praktykowane od czasów staro¿ytnych. Idea, jaka temu przyœwieca³a, by³a wznios³a. Chodzi³o o zapewnienie trwa³oœci rodziny a tym samym o zabezpieczenie przetrwania gatunku. Ma³¿eùstwo mia³o stanowiÌ umowê, w której obie strony zobowi¹zywa³y siê do okreœlonych œwiadczeù. Szczegó³y tej umowy zale¿a³y od epoki historycznej, regionu œwiata, od obowi¹zuj¹cego w tym regionie i w tej epoce prawa, a tak¿e od wyznawanej religii (jeœli œlub by³ zawierany w koœciele). Formalizacja zwi¹zku mia³a zapewniaÌ stabilnoœÌ rodzinie, zabezpieczaÌ interesy obojga ma³¿onków oraz ich dzieci, oraz nie dopuszczaÌ do rozbicia tego zwi¹zku poprzez system nakazów i zakazów dotycz¹cych zachowania obojga ma³¿onków. Z³amanie tych restrykcji oznacza³o okreœlone konsekwencje prawne, a poszczególne koœcio³y naruszenie niektórych zakazów og³asza³y grzechem (np. zdradê ma³¿eùsk¹).

W rzeczywistoÂści, powody, dla ktĂłrych byÂły i sÂą wci¹¿ zawierane zwiÂązki ma³¿eĂąskie, wydajÂą siĂŞ byĂŚ zupeÂłnie inne. PrzewaÂżajÂąca wiĂŞkszoœÌ mÂłodych par za g³ówny powĂłd zawierania Âślubu uwaÂża miÂłoœÌ. W praktyce nie jest to jednak prawdziwa miÂłoœÌ, ale raczej jej imitacja, polegajÂąca na handlu wymiennym: „ja ci dam to, a ty mi dasz tamto”. Ma³¿eĂąstwo jest wiĂŞc dla nich sposobem na speÂłnianie oczekiwaĂą obu stron i jeÂśli nawet jest w tym jakieÂś uczucie, to nie jest to miÂłoœÌ do partnera, ale raczej do tego, co ten partner moÂże daĂŚ temu drugiemu i w jakim stopniu moÂże zaspokoiĂŚ jego potrzeby. Tzw. „miÂłoœÌ romantyczna” jest wiĂŞc zwykle odpowiedziÂą na zaspokajanie potrzeb. Stwierdzenia typu „bez niego (niej) jestem nikim” czy „nie mogĂŞ bez ciebie ÂżyĂŚ”, chociaÂż brzmiÂą uroczo, to tylko potwierdzajÂą to, co powiedziano poprzednio. Nadmierne potrzeby jednej ze stron mogÂą przybraĂŚ czasem postaĂŚ patologicznÂą graniczÂącÂą z obsesjÂą i wĂłwczas miÂłoœÌ romantyczna przeksztaÂłca siĂŞ w rodzaj tzw. „fatalnego zauroczenia”, co niejednokrotnie prowadzi do tragedii.

KaÂżdy ÂświeÂżo upieczony ma³¿onek, zdaje sobie (czĂŞsto podÂświadomie) sprawĂŞ z tego, Âże jeÂśli jego partner darzy go miÂłoÂściÂą, to jest to miÂłoœÌ uwarunkowana, uzaleÂżniona od tego, w jaki sposĂłb bĂŞdzie on zaspokajaÂł potrzeby tego partnera. Dlatego stara siĂŞ juÂż od samego poczÂątku zmieniĂŚ, w taki sposĂłb, aby siĂŞ dostosowaĂŚ do oczekiwaĂą wspó³ma³¿onka. Przede wszystkim zmienia swoje zachowanie, zgodnie z potrzebami partnera, ale czĂŞsto wbrew sobie. Z czasem powstaje siĂŞ obawa zwiÂązana z moÂżliwoÂściÂą utraty tej miÂłoÂści. Pojawia siĂŞ natrĂŞtne pytanie ”Czy on (ona) mnie jeszcze kocha?”, oraz potrzeba weryfikacji odpowiedzi na to pytanie. Dlatego „ukochany” moÂże za¿¹daĂŚ „dowodu miÂłoÂści”, ktĂłry prowadzi do jeszcze wiĂŞkszych zmian zachowaĂą. Ale jak dÂługo moÂżna ukrywaĂŚ swoje, moÂże nie zawsze najciekawsze, ale za to prawdziwe cechy i graĂŚ rolĂŞ kogoÂś kim siĂŞ nie jest? Bo przecieÂż kaÂżdy z partnerĂłw, po to, aby zadowoliĂŚ wspó³partnera, wyrzeka siĂŞ czĂŞÂści siebie. Z biegiem czasu kaÂżdemu z ma³¿onkĂłw zaczyna to ci¹¿yĂŚ i po prostu przestajÂą udawaĂŚ. Wtedy zwykle mĂłwi siĂŞ, Âże siĂŞ zmienili. Ale oni siĂŞ wcale nie zmienili, oni zaczĂŞli byĂŚ z powrotem sobÂą. KtoÂś kiedyÂś powiedziaÂł, Âże miÂłoœÌ romantyczna koĂączy siĂŞ wraz z pierwszym pierdniĂŞciem. Czy w tym dosadnym, a dla niektĂłrych nawet wulgarnym stwierdzeniu, nie ma jednak jakiejÂś g³êbszej prawdy?

Po pewnym czasie trwania zwi¹zku (czasem ju¿ od samego pocz¹tku) pojawia siê zazdroœÌ. Powstaje ona wówczas, gdy zachodzi obawa, ¿e partner mo¿e skierowaÌ swoje uczucia w inn¹ stronê i przez to jego mi³oœÌ do wspó³partnera dozna uszczerbku. Zazdrosnym mo¿na byÌ o wszystko: od psa czy kota, poprzez pracê, hobby, czy okreœlone upodobania, a¿ do przyjaciela czy kochanka. ZazdroœÌ ostatecznie zabija mi³oœÌ, czasem w dos³ownym sensie, prowadz¹c nawet do morderstwa. Tak wiêc istniej¹ trzy gwoŸdzie do trumny mi³oœci: potrzeby, oczekiwania i zazdroœÌ.

Czasami powody zawierania ma³¿eĂąstw bywajÂą jednak wzniosÂłe, np. pragnienie zaÂłoÂżenia rodziny i doÂświadczania uczuĂŚ rodzicielskich, radoœÌ pÂłynÂąca z kroczenia wspĂłlnÂą drogÂą poprzez Âżycie, wzbogacanie siebie poprzez „dawanie” siebie, itp. JednakÂże w znacznej mierze, motywacje do zawierania zwiÂązkĂłw sÂą bardziej prozaiczne i w ogĂłle nie zawierajÂą w sobie sÂłowa „miÂłoœÌ”. Jednym z najczĂŞÂściej spotykanych powodĂłw tego typu sÂą pieniÂądze. MoÂże tu zarĂłwno chodziĂŚ o ³¹czenie majÂątkĂłw bogatych rodzin, jak i o tak banalny przypadek, gdy mÂłoda, atrakcyjna kobieta wychodzi za bardzo bogatego starca liczÂąc na luksusowe Âżycie przy jego boku i duÂży spadek po jego Âśmierci. Ale nawet zwykÂłe rozpatrywanie kandydatĂłw na ma³¿onka w kategoriach „dobrej” lub „zÂłej partii” jest takÂże planowaniem przyszÂłego zwiÂązku pod wzglĂŞdem korzyÂści finansowych. Ludzie siĂŞ pobierajÂą rĂłwnieÂż dla kariery, dla rozrywki, ze wzglĂŞdu na atrakcyjnoœÌ partnera, aby unikn¹Ì samotnoÂści, aby dojœÌ do siebie po poprzednim zwiÂązku, czy po to, aby sobie urozmaiciĂŚ Âżycie. SÂą rĂłwnieÂż i tacy, ktĂłry siĂŞ pobierajÂą, legalizujÂąc w ten sposĂłb swĂłj zwiÂązek, po prostu dlatego, Âże uwaÂżajÂą iÂż tak trzeba (tego oczekuje okreÂślone Âśrodowisko, tego wymaga koÂśció³ i w ten sposĂłb moÂżna legalnie zaspokajaĂŚ swoje potrzeby seksualne). NiektĂłrzy wyznajÂą poglÂąd, Âże ma³¿eĂąstwo powinno dawaĂŚ im przyjemnoœÌ i zapewniaĂŚ wygodĂŞ i Âże naleÂży je utrzymaĂŚ jak najdÂłuÂżej dajÂąc przy tym jak najmniej z siebie.

Jak wiêc wynika z powy¿szych wywodów, ludzie siê rozwodz¹ g³ównie dlatego, ¿e ma³¿eùstwa s¹ zawierane z powodów nie sprzyjaj¹cych d³ugotrwa³ym zwi¹zkom. Mi³oœÌ romantyczna (uwarunkowana) wi¹¿e ludzi na krótko. Tylko mi³oœÌ bezwarunkowa daje zwi¹zkom realne szanse przetrwania kryzysów. Je¿eli kochasz kogoœ za to kim jest, a nie za to co mo¿e ci daÌ, wówczas nie bêdziesz mia³ do niego pretensji, ¿e nie daje ci tego, czego od niego oczekujesz. Je¿eli wa¿ne jest dla ciebie co mo¿esz do zwi¹zku wnieœÌ, a nie co z niego wynieœÌ, to wtedy stopieù spe³nienia siê w tym zwi¹zku bêdzie zale¿a³ wy³¹cznie od ciebie. Wówczas istnieje du¿a szansa, ¿e ten zwi¹zek wystarczy ci na d³ugo.

Jednak Âżadnych gwarancji nie ma. PrzysiĂŞgi ma³¿eĂąskie takich gwarancji teÂż nie dajÂą. WiĂŞkszoœÌ ludzi prowadzi Âżycie reaktywne, nie potrafiÂąc Âświadomie ksztaÂłtowaĂŚ swojej przyszÂłoÂści. Takim ludziom trudno jest przewidzieĂŚ jak siĂŞ zachowajÂą za miesiÂąc czy nawet za tydzieĂą i skÂładanie dÂługoterminowych przyrzeczeĂą (w koÂściele katolickim nawet aÂż do Âśmierci) jest skÂładaniem obietnic bez pokrycia. Dlatego teÂż Jezus powiedziaÂł „Wcale nie przysiĂŞgajcie” [Mt, 5, 33]. Niestety, jest to jedno z tych zaleceĂą Mistrza, ktĂłrych koÂśció³ katolicki wcale nie posÂłuchaÂł.

W dzisiejszych czasach powĂłd formalizacji zwiÂązkĂłw, ktĂłrym byÂło przetrwanie gatunku, przestaÂł byĂŚ znaczÂący. Dlatego wymĂłg dÂługotrwaÂłoÂści zwiÂązku, ktĂłry niegdyÂś byÂł czymÂś w rodzaju „byĂŚ albo nie byĂŚ”, nie jest obecnie tak waÂżny. Zatem upieranie siĂŞ koÂścioÂła katolickiego przy nierozerwalnoÂści ma³¿eĂąstwa, nakaz utrzymywania zwiÂązku „na si³ê” i nakÂładanie czegoÂś w rodzaju ekskomuniki8 na tych, ktĂłrzy siĂŞ rozeszli i uÂłoÂżyli sobie Âżycie z innymi partnerami, jest dla wielu (w tym rĂłwnieÂż i dla wielu katolikĂłw) niezrozumiaÂłe. Albowiem waÂżnie jest nie tylko, aby nie zdradziĂŚ swego partnera, ale rĂłwnieÂż aby nie zdradziĂŚ siebie. Zdradzenie samego siebie to teÂż zdrada. To najgorszy rodzaj zdrady. Dlatego nie trzeba opieraĂŚ ma³¿eĂąstwa na „ÂświĂŞtych obowiÂązkach” i nierealistycznych przysiĂŞgach. Jak pokazaÂła historia, to zwykle siĂŞ nie sprawdza. Znaczna czêœÌ zwiÂązkĂłw siĂŞ rozpada, a wiele z tych osĂłb, ktĂłre z ró¿nych wzglĂŞdĂłw (np., religijnych) nie mogÂą siĂŞ na rozwĂłd zdecydowaĂŚ, tkwiÂą w takich zwiÂązkach i czĂŞsto zahukani, stÂłamszeni, zamartwiajÂą siĂŞ po cichu. Zawieranie takich ma³¿eĂąstw nie jest dowodem miÂłoÂści, ale raczej dowodem lĂŞku. Prawdziwej miÂłoÂści nie moÂżna bowiem zniÂżyĂŚ do poziomu obietnicy czy gwarancji. ÂŚlub miaÂł byĂŚ zabezpieczeniem, Âże tak jak jest, bĂŞdzie zawsze. W praktyce okazaÂł siĂŞ jednak czymÂś nieskutecznym i zawodnym.

Aby stworzyĂŚ zwiÂązek, majÂący szanse na dÂługie przetrwanie naleÂży go oprzeĂŚ na miÂłoÂści bezwarunkowej, nieograniczonej i wolnej, pamiĂŞtajÂąc przy tym, Âże potrzeby, oczekiwania i zazdroœÌ zabijajÂą miÂłoœÌ. Partnerzy powinni byĂŚ ze sobÂą nie dlatego, Âże siĂŞ do tego zobowiÂązali, ale dlatego, Âże tak postanowili, bo to daje im radoœÌ i stwarza szanse ich rozwoju. Motywem do utrzymania i rozwijania zwiÂązku winny byĂŚ nie „ÂświĂŞte obowiÂązki” ale „ÂświĂŞte moÂżliwoÂści”, jakie ten zwiÂązek stwarza. Czysta miÂłoœÌ jakÂą obdarzajÂą siĂŞ partnerzy moÂże wĂłwczas przetrwaĂŚ nie tylko aÂż do Âśmierci, ale i zaistnieĂŚ na ca³¹ wiecznoœÌ.



1 Np. w 1988 roku w USA na 1000 mieszkaĂącĂłw byÂło Âśrednio 4,80 rozwodĂłw i 9,70 ÂślubĂłw co daje wskaÂźnik 1:2.

2 SÂłowo „nierzÂąd” w potocznym rozumieniu oznacza prostytucjĂŞ. Istnieje rĂłwnieÂż szersza, prawnicza definicja nierzÂądu, w ktĂłrej mĂłwi siĂŞ o naruszeniu norm moralno obyczajowych poprzez dokonanie czynu nierzÂądnego zabronionego przez prawo, jak np. gwaÂłt, kazirodztwo, stosunek z osobÂą nieletniÂą, itp. KoÂśció³ katolicki wprowadziÂł wÂłasnÂą, caÂłkowicie ró¿niÂącÂą siĂŞ definicjĂŞ nierzÂądu, jako poÂżycia seksualnego wolnych ludzi bez Âślubu koÂścielnego. (Katechizm KoÂścioÂła Katolickiego, Wydawnictwo Pallotinum, 1994, akapit 2353, s. 531). Taka definicja pozwoliÂła interpretowaĂŚ sÂłowa ewangelii Mateusza jako nakaz oddalenia kochanki. Pojawia siĂŞ jednak wtedy sprzecznoœÌ, bo Mateusz mĂłwi o „oddalaniu Âżony”, a nie konkubiny.

3 O porywczoÂści i wybuchowoÂści Jezusa Âświadczy wiele faktĂłw z ewangelii, m. in. ostre sÂłowa przeciw faryzeuszom, a takÂże wyrzucenie kupcĂłw ze ÂświÂątyni i porozbijanie ich kramĂłw.

4 Nie ma nawet pewnoÂści, Âże Jezus wypowiedziaÂł dokÂładnie takie sÂłowa. W niektĂłrych ewangeliach apokryficznych brzmiÂą one nieco inaczej, np. w Ewangelii ÂŻycia DoskonaÂłego [42,3] jest napisane: „Co BĂłg z³¹czyÂł, nikt nie powinien roz³¹czaĂŚ, tak dÂługo, jak Âżycie i miÂłoœÌ trwajÂą”.

5 ZastĂŞpca Chrystusa.

6 Œciœlej rzecz bior¹c, zgodnie z nauk¹ koœcio³a, to nie ksi¹dz udziela sakramentu œlubu, ale udzielaj¹ go sobie sami wstêpuj¹cy w zwi¹zek ma³¿eùski. Ksi¹dz jest tylko œwiadkiem. Jednak bez ksiêdza, który jako osoba urzêdowa prowadzi ca³¹ ceremoniê i og³asza zawarcie ma³¿eùstwa, œlub nie by³by mo¿liwy, wiêc w pewnym sensie to on ³¹czy pary.

7 MoÂże byĂŚ to np. zatajenie przed Âślubem istotnych faktĂłw, takich jak pozostawanie w aktywnym zwiÂązku seksualnym z innÂą osobÂą czy naÂłogowy alkoholizm.

8 Nie chodzi tu o ekskomunikĂŞ „z mocy prawa” jaka jest obligatoryjnie nakÂładana np. na kobietĂŞ, ktĂłra dokonaÂła aborcji. Jednak wedÂług koÂścioÂła katolickiego kaÂżdy, ktĂłry siĂŞ rozwiĂłdÂł i powtĂłrnie zawarÂł zwiÂązek ma³¿eĂąski, pozostaje w grzechu cudzo³óstwa, i dopĂłki ten zwiÂązek trwa i jest konsumowany – nie dostanie rozgrzeszenia. Jest wiĂŞc faktycznie odsuniĂŞty od sakramentĂłw. Czasami dochodzi do takich paradoksĂłw, Âże np. po kilku tygodniach trwania ma³¿eĂąstwa m¹¿ opuszcza ÂżonĂŞ i wi¹¿ê siĂŞ trwale z innÂą kobietÂą. Taki stan trwa 40 lat. W miĂŞdzyczasie opuszczona Âżona usiÂłuje uzyskaĂŚ bezskutecznie koÂścielne uniewaÂżnienie ma³¿eĂąstwa. W koĂącu bierze rozwĂłd cywilny, poÂślubia innego mĂŞÂżczyznĂŞ, z ktĂłrym ma dzieci i wnuki. Po 40-tu latach koÂśció³ nadal twierdzi, Âże Âżyje w grzechu i nie dopuszcza jej do sakramentĂłw. RĂłwnoczeÂśnie nadal nie chce uniewaÂżniĂŚ pierwszego ma³¿eĂąstwa, bo „zÂła wola” pierwszego mĂŞÂża nie stanowi dla koÂścioÂła dostatecznej podstawy.

« Ostatnia zmiana: Sierpień 24, 2010, 20:21:18 wysłane przez Dariusz » Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #2 : Sierpień 23, 2010, 20:01:32 »

Rafaelo, taka proÂśba - jeÂżeli przytaczasz jakiÂś tekst to proszĂŞ podawaj wyraÂźnie jego autora/ÂźrĂłdÂło.

Bardzo ciekawÂą sprawÂą jest dalsza statystyka w odniesieniu do KRK i podanego przez RAfaelĂŞ wskaÂźnika 50% rozwodĂłw w USA. WskaÂźnik ten spada na Âłeb/szyjĂŞ jeÂżeli uwzglĂŞdnimy pary ktĂłre zawarÂły zwiÂązek w KK i aktywnie uczestniczÂą w Âżyciu religijnym - np. co niedzielĂŞ chodzÂą do koÂścioÂła. I tak z koĂąca statystyki - pary ktĂłre deklarujÂą, Âże:
1. sÂą wierzÂący, i
2. chodzÂą do koÂścioÂła i
3. codziennie siĂŞ razem modlÂą
- wspó³czynnik rozwodów wynosi 0,07%... Liczby mówi¹ same za siebie, wbrew zapewnieniom z którymi spotykam siê na tym forum - ¿e œluby niepotrzebne, ¿e to tylko papierki, a te w wydaniu KK zalatuj¹ pozbawianiem wolnoœci...

Ciekawie statystyki wyglÂądajÂą w odniesieniu do czystoÂści - wstrzemiĂŞÂźliwoÂści seksualnej przed Âślubem. Bardzo ciekawa lektura, zachĂŞcam do poszperania i wyciÂągniĂŞcia wnioskĂłw z nawet samych suchych liczb...
« Ostatnia zmiana: Sierpień 23, 2010, 20:08:25 wysłane przez arteq » Zapisane
banita
Gość
« Odpowiedz #3 : Sierpień 23, 2010, 20:20:59 »

Super temat, Rafaelo.
Ma³¿eùstw, to kontrakt. Uwarunkowany kulturowo. Chocia¿ ka¿de z nas ma "pod powiek¹"obraz partnerstwa, to podejmuje decyzje o zwi¹zku pod wp³ywem warunków kulturowych.

Prawo do wolnoÂści i rozwoju przytÂłumia obowiÂązek wobec Âśrodowiska. LĂŞk przed negatywnÂą ocenÂą najbliÂższych sprawia, Âże tĂŞsknimy w ukryciu. I cierpimy Z politowaniem
Co moÂżecie powiedzieĂŚ mi o swojej wolnoÂści?
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #4 : Sierpień 23, 2010, 20:25:38 »

Bardzo ciekawÂą sprawÂą jest dalsza statystyka w odniesieniu do KRK i podanego przez RAfaelĂŞ wskaÂźnika 50% rozwodĂłw w USA. WskaÂźnik ten spada na Âłeb/szyjĂŞ jeÂżeli uwzglĂŞdnimy pary ktĂłre zawarÂły zwiÂązek w KK i aktywnie uczestniczÂą w Âżyciu religijnym - np. co niedzielĂŞ chodzÂą do koÂścioÂła. I tak z koĂąca statystyki - pary ktĂłre deklarujÂą, Âże:
1. sÂą wierzÂący, i
2. chodzÂą do koÂścioÂła i
3. codziennie siĂŞ razem modlÂą
- wspó³czynnik rozwodów wynosi 0,07%... Liczby mówi¹ same za siebie, wbrew zapewnieniom z którymi spotykam siê na tym forum - ¿e œluby niepotrzebne, ¿e to tylko papierki, a te w wydaniu KK zalatuj¹ pozbawianiem wolnoœci...

Pytanie zasadnicze dlaczego praktykujÂący katolicy mniej siĂŞ rozwodzÂą? Czy wynika to z udanych zwiÂązkĂłw, czy raczej z przestrzegania narzuconych przez KK reguÂł oraz strachu przed ich zÂłamaniem?
Czy przynaleÂżnoœÌ do koÂścioÂła ma wpÂływ na ma³¿eĂąskie szczĂŞÂście? Bo jakoÂś specjalnie nie zauwaÂżam tej korelacji. 
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : Sierpień 23, 2010, 20:39:08 »

Cytuj
Pytanie zasadnicze dlaczego praktykujÂący katolicy mniej siĂŞ rozwodzÂą? Czy wynika to z udanych zwiÂązkĂłw, czy raczej z przestrzegania narzuconych przez KK reguÂł oraz strachu przed ich zÂłamaniem?

Moim zdaniem raczej to drugie.Jest to strach, poniewa¿ to grzech,poniewa¿ rozwodnikom nie udziela siê komunii œw. nie rozgrzesza itp Dlatego praktykuj¹cy katolicy wola ¿yÌ w ob³udzie ni¿ nara¿ac siê ksiêzom. Zasadnicz¹ spraw¹ jest te¿ wychowanie .WiêkszoœÌ praktykjacych katolików uwa¿a ¿e,skoro tak zostalismy wychowani i takie wpojono nam zasady ,to musimy dalej ¿yÌ w nieudanych zwi¹zkach.Niestety znam taki zwi¹zek z najbli¿szego otoczenia.
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            KsiĂŞga Koheleta 3,1
arteq
Gość
« Odpowiedz #6 : Sierpień 23, 2010, 21:03:14 »

Proszê jeszcze raz aby zwróciÌ uwagê na znacz¹c¹ ró¿nicê - pomiêdzy katolikiem ¿yj¹cym ¿yw¹ wiar¹, a deklaruj¹cym to lecz czyny mówi¹ co innego. Dlatego tak ma³y odsetek 0,07% rozwodzi siê - bior¹c pod uwagê cechy którymi siê charakteryzuj¹ [opisywa³em wy¿ej] mo¿na domniemywaÌ z bardzo du¿ym prawdopodobieùstwem, ¿e cechuje ich ¿ywa wiara.

Niestety muszĂŞ siĂŞ zgodziĂŚ, Âże sÂą takÂże osoby ktĂłre jedynie deklarujÂą siĂŞ jako katolicy - owszem pĂłjdÂą do koÂścioÂła - ale siĂŞ tam nudzÂą, owszem sÂłyszeli o przykazaniach - ale stosujÂą relatywizm w ocenach, wezmÂą Âślub w koÂściele - na ale przecieÂż tak wypada, Âładnie wyglÂąda niÂż sala USC w UG...

Swojego œlubu, przysiêgi i ma³¿eùstwa nigdy nie traktowa³em jak traktatu, kontraktu. Je¿eli ktoœ tak okreœla ma³¿eùstwo to wed³ug mnie nie pojmuje jego idei, przes³ania i wydŸwiêku.
Zapisane
Robin
Gość
« Odpowiedz #7 : Sierpień 23, 2010, 23:00:56 »

Cytuj
Swojego œlubu, przysiêgi i ma³¿eùstwa nigdy nie traktowa³em jak traktatu, kontraktu. Je¿eli ktoœ tak okreœla ma³¿eùstwo to wed³ug mnie nie pojmuje jego idei, przes³ania i wydŸwiêku.

MyÂślĂŞ Âże w dniu Âślubu napewno tak nikt nie uwaÂża i planujÂąc slub pewnie teÂż nie ,ale zawsze zdaÂżajÂą siĂŞ wyjÂątki.
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #8 : Sierpień 24, 2010, 09:42:57 »

JeÂśli czÂłowiekowi nie jest potrzebny Âślub do wyraÂżania swoich uczuĂŚ ( ktĂłre to tak na prawdĂŞ stanowiÂą i trwaÂłoÂści zwiÂązku) to i rozwĂłd nie bĂŞdzie potrzebny.
Zapisane
banita
Gość
« Odpowiedz #9 : Sierpień 24, 2010, 11:20:52 »

Powiedzia³eœ to, co mo¿na odnieœÌ do ka¿dego innego prawa.
ÂŚwiadomy czÂłowiek nie potrzebuje kodeksu (nawet X przykazaĂą DuÂży uÂśmiech)
Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #10 : Sierpień 24, 2010, 19:03:33 »

Naj¶wiêtszym sakramentem ³±cz±cym zakochan± parê jest MI£O¦Æ.
Reszta to PikuÂś (Pan PikuÂś) DuÂży uÂśmiech


Pozdrawiam - Thotal UÂśmiech
Zapisane
chanell

Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #11 : Sierpień 24, 2010, 19:49:05 »

Naj¶wiêtszym sakramentem ³±cz±cym zakochan± parê jest MI£O¦Æ.
Reszta to PikuÂś (Pan PikuÂś) DuÂży uÂśmiech


Pozdrawiam - Thotal UÂśmiech

ÂŚwiĂŞte sÂłowa ThotuÂś Chichot
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            KsiĂŞga Koheleta 3,1
Thotal
Gość
« Odpowiedz #12 : Sierpień 24, 2010, 20:21:24 »

ZakochaÌ siê mo¿na w ka¿dym wieku, mi³oœÌ wie kiedy wkroczyÌ w prawdziwe ¿ycie...
Wszyscy doÂświadczajÂący miÂłoÂści, prawdziwej miÂłoÂści wiedzÂą, Âże kochanie jest najwaÂżniejsze.


Pozdrawiam - Thotal UÂśmiech
Zapisane
Rafaela
Gość
« Odpowiedz #13 : Sierpień 24, 2010, 20:58:15 »

Nie wyobrazam sobie zycia z mezczyzna ktorego bym nie kochala, a reszta to rybka.

Szczesliwa malzonka. Rafaela
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #14 : Sierpień 24, 2010, 22:45:16 »

ZakochaÌ siê mo¿na w ka¿dym wieku, mi³oœÌ wie kiedy wkroczyÌ w prawdziwe ¿ycie...
Wszyscy doÂświadczajÂący miÂłoÂści, prawdziwej miÂłoÂści wiedzÂą, Âże kochanie jest najwaÂżniejsze.

MoÂże i miÂłoœÌ wie kiedy wkroczyĂŚ, gorzej gdy Pan PikuÂś (czyli caÂła reszta) nie wie kiedy przestaĂŚ mieszaĂŚ…   
ale miÂłoœÌ i tak gĂłrÂą, bo jak sÂłusznie Thotal zauwaÂżyÂł - kochanie jest najwaÂżniejsze…  DuÂży uÂśmiech
Zapisane
Kate
Gość
« Odpowiedz #15 : Listopad 15, 2012, 15:40:06 »

Pare dni temu otrzymalam polecenie od dawnej znajomej, ze nie zyczy sobie, abym do niej pisala, bo ostatecznie jestem znajoma jej ex, a nie jej! Szok
Takie zdanie slyszalam juz kiedys (od innej babki), ze musze w koncu zdecydowac, po ktorej stronie stoje, bo utrzymywanie kontaktu z obydwoma rozwiedzionymi czesciami nie wchodzi w gre.
Osobiscie w takich sytuacjach wybieram wlasna wole i pozwalam na decyzje strony przeciwnej.
U mnie problemu nie ma (nie ma plotkowania) jedyne co utrudnia, ze kiedys poswiacalo sie jeden wieczor na spotkanie, a teraz trzeba dwa!
Czy to co opisalam to regula, czy wyjatek, bo mnie z ledziutka poruszylo to ... mowiac dobitnie chamstwo.
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #16 : Listopad 15, 2012, 15:45:50 »

..wiesz, faceci sÂą z Marsa, ja mam normalne/przyjazne kontakty(Âżeby nie napisaĂŚ stosunki DuÂży uÂśmiech ) z ex-ÂżonÂą mojego kumpla i z nim,-
wszyscy o wszystkim wiedzÂą, tylko im nie wypada juÂż siĂŞ przyjaÂźniĂŚ DuÂży uÂśmiech
powiem jeszcze tak- teraz mamy po 40l, ale 20 lat temu nikt sobie takich sytuacji nie wyobraÂżaÂł.
WiĂŞc moÂże to kwestia wieku/doÂświadczenia?

PS. aha, ona ma innego faceta- to nie ja DuÂży uÂśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 15, 2012, 15:49:43 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to coœ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj¹ wszystkie mo¿liwoœci. To jest Absolutna ŒwiadomoœÌ; coœ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
Kate
Gość
« Odpowiedz #17 : Listopad 15, 2012, 15:53:51 »

Czyli u Ciebie ten sam schemat. Ta fala masowych rozwodow przeleciala jakies 3-4 lata temu. Nagle co sie nie dowiem, to juz maja nowych°° a niech im sie darzy, tylko, ze z tymi nowymi to juz ostroznie i bez slubnych papierkow, widac doswiadczenie maja;)
Najlepsze jest jak sie siedzi przy stoliku wspolnie z tym "nowym" i nagle palnie sie imie tego starego, bo zwoje mozgowe jeszcze inaczej kojarza, ale tak bywa i juz.
Zapisane
blueray21

Skryba, jakich maÂło


Punkty Forum (pf): 32
Offline

Wiadomości: 1696



Zobacz profil
« Odpowiedz #18 : Listopad 15, 2012, 15:53:55 »

NapiszĂŞ tak: kto przestaÂł byĂŚ twoim przyjacielem - nigdy nim nie byÂł. To stare, ale dobre.
Generalnie obecnie jak wszyscy "trÂąbiÂą" nastĂŞpuje rozdzielenie, toteÂż jednostki przyjmujÂą skrajne pozycje, okopujÂą siĂŞ w swoich widzi-misie. Ten czas tak ma i to byÂło zapowiadane w nie jednym miejscu. Przypadek, ktĂłry opisaÂłaÂś trudno nazwaĂŚ, ale swĂłj poczÂątek bierze z bezmyÂślnoÂści.
Zapisane

Wiedza ochrania, ignorancja zagraÂża.
Kate
Gość
« Odpowiedz #19 : Listopad 15, 2012, 15:57:55 »

To nie byla przyjazn, to byla normalna znajomosc, ot co slychac? jak sie zyje, jak dzieci rosna, takie normalne zdania. Ale ta pani, ktora uznala mnie za wylacznie znajoma exa wykorzystala mnie, w celu wypytanie sie o ... przeszlosc exa, czyli o baby, ktore mial przed nia! I na tej podstawie rozwiedli sie - ona nie mogla mu tego wybaczyc!
...

°°

P.S. I ona mnie o to obwinia... widac w myslach...
« Ostatnia zmiana: Listopad 15, 2012, 15:58:42 wysłane przez Kate » Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #20 : Listopad 15, 2012, 16:06:00 »

Âżycie bywa absurdalne w swoich przejawach,-
bowiem inna para, teÂż "nasza klasa"- to juÂż historia "dramatyczna",-
bo ci pierwsi sÂą postrzegani jakby w zasadzie nic siĂŞ nie staÂło, ale ci drudzy to tak nie powinno siĂŞ staĂŚ,-
i w ogĂłle ona(ta inna/druga) jest temu winna, i tu choĂŚ minĂŞÂło 10 lat, dalej sÂłyszĂŞ te same pretensje  ZÂły Afro

PS. z tÂą falÂą rozwodĂłw- ciekawe czy sÂą jakieÂś statystyki??

Statystyka rozwodĂłw w Polsce[edytuj]

Dane GUS:
liczba rozwodĂłw:
rok 2000: 43 tys.
rok 2001: 45 tys.
rok 2002: 45 tys.
rok 2003: 49 tys.
rok 2004: 56 tys.
rok 2005: 67,6 tys.
rok 2006: 71,9 tys.
rok 2007: 66,6 tys. (26,8% liczby nowo zawartych ma³¿eùstw)
rok 2008: 65,5 tys. (25,4% liczby nowo zawartych ma³¿eùstw)
rok 2009: 65,3 tys.
rok 2010: 61,3 tys.
« Ostatnia zmiana: Listopad 15, 2012, 16:16:28 wysłane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to coœ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj¹ wszystkie mo¿liwoœci. To jest Absolutna ŒwiadomoœÌ; coœ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
Kate
Gość
« Odpowiedz #21 : Listopad 15, 2012, 17:28:47 »

Te statystyki oddaja wlasciwie moje powyzsze slowa. A te nowe, to juz insza inszosc, bo teraz ludzie zyja w luznych zwiazkach, co bylo jeszcze pare lat temu nie do pomyslenia.
Nie ma slubu, nie ma i rozwodu! MrugniĂŞcie
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #22 : Listopad 15, 2012, 19:32:08 »

Kochani ..arteq tu wisi i notuje haahahaha ... dajcie mu jakieÂś profesjonalne wskazĂłwki, a nie takie ogĂłlniki bo siĂŞ chÂłop nie wyÂśpi spokojnie MrugniĂŞcie

@blue
Cytuj
NapiszĂŞ tak: kto przestaÂł byĂŚ twoim przyjacielem - nigdy nim nie byÂł. To stare, ale dobre.
A Ty  ...za kogosz siĂŞ uwaÂżasz ? ÂŻeby byĂŚ lub przestaĂŚ ... Nigdy nie byÂłeÂś hahahaha ...

Cytuj
  Przypadek, ktĂłry opisaÂłaÂś trudno nazwaĂŚ, ale swĂłj poczÂątek bierze z bezmyÂślnoÂści.
A rozwĂłd .. z czego siĂŞ bierze ?
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #23 : Listopad 15, 2012, 21:41:15 »

Kochani ..arteq tu wisi i notuje haahahaha ... dajcie mu jakieÂś profesjonalne wskazĂłwki, a nie takie ogĂłlniki bo siĂŞ chÂłop nie wyÂśpi spokojnie MrugniĂŞcie
a dlaczego to miaÂłbym siĂŞ niby nie wyspaĂŚ? mnie ta statystyka nie dotyczy...

jedyne nad czym na chwilê pomyœla³em to jaki odsetek z tych procentów wcale siê nie rozwiod³o tylko da³o sobie wolnoœÌ, oczywiœcie w imiê mi³oœci...
« Ostatnia zmiana: Listopad 15, 2012, 21:42:35 wysłane przez arteq » Zapisane
Kate
Gość
« Odpowiedz #24 : Listopad 15, 2012, 23:01:09 »

east cyt
Cytuj
A rozwĂłd .. z czego siĂŞ bierze ?

Z chemii. Jest synteza i analiza. Produkty lacza sie w pary i wtedy system (sol-Arny) cieszy sie jak maly Kazio! (albo Orwell), a jak mu podkrecic srube - buntuje sie i juz.
Wtedy musi dokonac niewygodnych wyborow, a zawsze kojarzy sie to z biurokracja (cyfrowa), bo i programy trzeba pisac od nowa, dzielic i rzadzic, od nowa, a tu niebianscy tez do swoich "baz macierzystych" kiedys powrocic chca.

East jestes rewolucjonista, oj nieladnie, nieladnie MrugniĂŞcie
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.038 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

granitowa3 zipcraft gangem maho x22-team