Rafaela
Gość
|
|
« Odpowiedz #1 : Sierpień 23, 2010, 11:48:09 » |
|
Koœció³ katolicki a rozwód
Spoœród wszystkich religii œwiata przewa¿aj¹ca wiêkszoœÌ ma w czasach obecnych doœÌ liberalne stanowisko wobec rozwodów dopuszczaj¹c je zwykle z ró¿nych przyczyn, np. z powodu zdrady, przemocy w rodzinie czy trwa³ego porzucenia wspó³ma³¿onka. Dotyczy to nie tylko religii niechrzeœcijaùskich ale równie¿ wszystkich odmian chrzeœcijaùstwa nie zwi¹zanych z Rzymem, jak koœció³ prawos³awny, koœcio³y protestanckie, koœció³ anglikaùski, itp. Tylko koœció³ katolicki stoi na nieprzejednanym stanowisku ca³kowitej niedopuszczalnoœci rozwodów. Aby nie dopuœciÌ nawet do wyj¹tku, w którym Mateusz pozwala oddaliÌ ¿onê z powodu nierz¹du [Mt 5,32 a tak¿e 19,9], zmieniono definicjê nierz¹du.2
G³ównym argumentem przeciw rozwodom jest wymieniony juÂż poprzednio cytat z ewangelii wg Mateusza i wg Marka „Co BĂłg z³¹czyÂł, czÂłowiek niech nie roz³¹cza”. StraÂżnicy „depozytu wiary” zapominajÂą jednak o tym, Âże pytanie faryzeuszy nie dotyczyÂło rozwodĂłw w takim znaczeniu, jakie nadajemy temu sÂłowu dzisiaj, ale chodziÂło im o oddalenie Âżony wedÂług prawa mojÂżeszowego. Ró¿nica jest kolosalna. Dzisiejsze rozwody orzekane sÂą przez sÂądy, zwykle wtedy, gdy obie strony nie chcÂą byĂŚ juÂż razem, albo gdy jedna ze stron jest winna rozkÂładu ma³¿eĂąstwa. SÂądy nie tylko rozwiÂązujÂą ma³¿eĂąstwo, ale ustalajÂą podziaÂł majÂątku i zabezpieczajÂą prawa dzieci poprzez odpowiedni system alimentacji.
W przypadku „oddalania Âżony” na mocy mojÂżeszowego prawa, nic takiego nie istniaÂło. Po prostu m¹¿ mĂłgÂł w kaÂżdej chwili oÂświadczyĂŚ, Âże nie chce juÂż ÂżyĂŚ ze swojÂą ÂżonÂą, bo np. Âżywi do niej odrazĂŞ i Âżona ma opuÂściĂŚ jego dom. Nikt jej przy tym nie pytaÂł o zdanie, nie miaÂła teÂż Âżadnych moÂżliwoÂści odwoÂłania siĂŞ od jego decyzji. MĂłwiÂąc bardziej dosadnie, gdy m¹¿ zapragn¹³ innej kobiety, mĂłgÂł zupeÂłnie legalnie wyrzuciĂŚ dotychczasowÂą ÂżonĂŞ z domu, pozwalajÂąc jej wzi¹Ì tylko to, co miaÂła na sobie i nie troszczÂąc siĂŞ zupeÂłnie o to, co siĂŞ z niÂą stanie. Oddalona Âżona, z listem rozwodowym w rĂŞce, mogÂła wyjœÌ ponownie za m¹¿, zwÂłaszcza jeÂśli byÂła mÂłoda i Âładna (ale kto takie wyrzuca) lub liczyĂŚ na to, Âże ktoÂś jÂą przygarnie (np. rodzina). W przeciwnym razie jej sytuacja byÂła nie do pozazdroszczenia i czasem nie pozostawaÂło jej nic innego jak zacz¹Ì ÂżebraĂŚ.
Trzeba tu jeszcze raz bardzo wyraÂźnie zaznaczyĂŚ, Âże prawo do oddalania Âżony byÂło tylko prawem mĂŞÂżczyzny. ÂŻona nie mogÂła „oddaliĂŚ” mĂŞÂża, a za zwiÂązanie siĂŞ z innym mĂŞÂżczyznÂą groziÂła kara Âśmierci przez ukamienowanie. IstniejÂące wiĂŞc za czasĂłw Jezusa prawo byÂło wybitnie niesprawiedliwe, pozwalaÂło bowiem mĂŞÂżczyÂźnie na zalegalizowanie cudzo³óstwa. Gdy mu siĂŞ znudziÂła Âżona, to jÂą po prostu wyrzucaÂł i braÂł sobie innÂą. Gdyby to samo zrobiÂła Âżona, zginĂŞÂłaby pod gradem kamieni. Jezus, bĂŞdÂąc osobÂą porywczÂą, oburzyÂł siĂŞ na obÂłudĂŞ tkwiÂącÂą w tym mojÂżeszowym prawie i kategorycznie zakazaÂł oddalania Âżony. RĂłwnoczeÂśnie kobiety skazane na ukamienowanie za cudzo³óstwo ratowaÂł od Âśmierci (o jednej takiej wiemy na pewno). Tylko w ten sposĂłb moÂżna rozumieĂŚ reakcjĂŞ Jezusa, a odnoszenie jej do czasĂłw dzisiejszych i do dzisiejszych rozwodĂłw jest jawnym naduÂżyciem.
Pozostaje pytanie, jaki jest prawdziwy sens s³ów Jezusa „Co BĂłg z³¹czyÂł, czÂłowiek niech nie roz³¹cza”4? Aby na nie odpowiedzieĂŚ, trzeba najpierw rozwaÂżyĂŚ, kiedy to BĂłg ³¹czy, a kiedy tylko czÂłowiek. KoÂśció³ katolicki twierdzi, Âże kaÂżdy jego „ÂświĂŞty kapÂłan” to „alter Chrystus”5, wiĂŞc jeÂśli ksiÂądz z³¹czyÂł6, to BĂłg z³¹czyÂł. ZwaÂżywszy na to, czym koÂśció³ katolicki jest i jak dziaÂła, takie stanowisko jest co prawda zrozumiaÂłe, ale i wielce zarozumiaÂłe. Bo czy to BĂłg z³¹czyÂł ma³¿onkĂłw, ktĂłrzy nienawidzÂąc siĂŞ nawzajem zamieniajÂą swoje Âżycie w piekÂło? Czy to BĂłg z³¹czyÂł mĂŞÂża pijaka z ÂżonÂą, ktĂłra godzi siĂŞ na awantury, poniÂżanie i bicie siebie i swoich dzieci? Czy to BĂłg z³¹czyÂł ma³¿eĂąstwa, w ktĂłrych ojcowie molestujÂą seksualnie a nawet gwaÂłcÂą wÂłasne potomstwo? Nie, koÂściele katolicki! BĂłg nie jest biurokratycznym urzĂŞdnikiem, ktĂłry ³¹czy poprzez wymĂłg wypowiadania w obecnoÂści ksiĂŞdza przysiĂŞgi bez pokrycia. BĂG JEST MIÂŁOÂŚCIÂĄ, a zatem BĂG ÂŁÂĄCZY MIÂŁOÂŚCIÂĄ. MiÂłoœÌ jest nie tylko boskim spoiwem, ale takÂże jakby „wizytĂłwkÂą’ czy „podpisem” Boga. Tam, gdzie goÂści miÂłoœÌ, goÂści BĂłg. To co zostaÂło z³¹czone miÂłoÂściÂą, zostaÂło z³¹czone przez Boga. I biada temu, kto to roz³¹czy! Ale po co zmuszaĂŚ ludzi do bycia ze sobÂą, skoro nie chcÂą lub nie potrafiÂą przebywaĂŚ razem?
SÂłowa Jezusa „Co BĂłg z³¹czyÂł, czÂłowiek niech nie rozdziela” pasujÂą wiĂŞc raczej do tragedii Romea i Julii, Abelarda i Heloizy, Tristana i Izoldy, Stefanii Rudeckiej i Walemara Michorowskiego i wielu innych, nie tylko literackich ale i historycznych postaci. IleÂż to ludzkich dramatĂłw towarzyszyÂło zwiÂązkom osĂłb nie nale¿¹cych do tego samego stanu czy klasy spoÂłecznej, nie nale¿¹cych do tej samej rasy, czy nale¿¹cych do sk³óconych rodzin. Ilu czÂłonkĂłw rodzin panujÂących musiaÂło poÂświeciĂŚ swe osobiste miÂłoÂści dla tzw. „dobra krĂłlestwa”. Ci, ktĂłrzy nie chcieli siĂŞ z tym pogodziĂŚ, czasem koĂączyli tragicznie. Jako przykÂład niech posÂłuÂży samobĂłjstwo Rudolfa Habsburga i Marii Vetsery w zamku Mayerling. Ilu mĂŞÂżczyzn i ile kobiet musiaÂło zrezygnowaĂŚ z opartych na wielkiej miÂłoÂści zwiÂązkĂłw, pod wpÂływem naciskĂłw Âśrodowiska czy ¿¹dania rodziny. Jeszcze w pierwszej poÂłowie dwudziestego wieku w niektĂłrych stanach USA ma³¿eĂąstwa miĂŞdzy osobami ró¿nych ras byÂły zakazane, a te pary, ktĂłre chciaÂły wstÂąpiĂŚ w zwiÂązki ma³¿eĂąskie, musiaÂły siĂŞ przenieœÌ do Europy. JakÂże czĂŞsto, nawet w czasach wspó³czesnych, rodzice odwodzÂą swoje, nawet dorosÂłe juÂż dzieci, od (ich zdaniem) nieodpowiednich partnerĂłw, szantaÂżujÂąc ich sÂłowami: „DopĂłki jesteÂś na moim utrzymaniu masz robiĂŚ to co ka¿ê”. RobiÂą to zapewne w dobrej wierze, uwaÂżajÂąc, Âże oni wiedzÂą lepiej, co dla ich potomkĂłw jest dobre. ZapominajÂą przy tym, Âże ich podstawowym obowiÂązkiem jest usamodzielniĂŚ swoje dzieci, a nie uzaleÂżniĂŚ od siebie. PomijajÂą rĂłwnieÂż fakt, Âże kaÂżdy dorosÂły czÂłowiek ma prawo wybraĂŚ pomiĂŞdzy Âżyciem wygodnym, dostatnim i ustabilizowanym, z bogatym i wpÂływowym partnerem (tzw. „dobrÂą partiÂą”), a przeÂżyciem wielkiej miÂłoÂści.
JedynÂą rzeczÂą, ktĂłrÂą koÂśció³ katolicki dopuszcza jest uniewaÂżnienie ma³¿eĂąstwa. PrzyczynÂą uniewaÂżnienia moÂże byĂŚ np. zmiana wyznania jednego z ma³¿onkĂłw, homoseksualizm, nieskonsumowanie ma³¿eĂąstwa, a takÂże niespeÂłnienie jakiegoÂś wymogu formalnego niezbĂŞdnego do zawarcia tego zwiÂązku7. W Polsce, w czasach, gdy ÂżyÂł Tadeusz Boy-ÂŻeleĂąski, byÂł to jedyny sposĂłb na rozwiÂązanie ma³¿eĂąstwa. Istnieli nawet specjalnie do tego celu powoÂłani adwokaci konsystorscy, ktĂłrzy za duÂże pieniÂądze podejmowali siĂŞ tego rodzaju spraw, uczÂąc zainteresowanych jak majÂą kÂłamaĂŚ, aby siĂŞ rozejœÌ w zgodzie z koÂścioÂłem. ByÂło to powodem serii artyku³ów prasowych Boya, wydanych potem w zbiorku „Dziewice konsystorskie”. DziÂś sÂądy biskupie rozpatrujÂą coraz wiĂŞcej tego rodzaju spraw, w Polsce jest ich chyba kilkaset rocznie. Taki proces trwa jednak doœÌ dÂługo, zwykle 2-3 lata lub wiĂŞcej i nie zawsze koĂączy siĂŞ zgodnie z oczekiwaniami.
Obecnie koœcielne uniewa¿nienie ma³¿eùstwa jest raczej spraw¹ wiary ni¿ koniecznoœci, bo w wiêkszoœci paùstw œwiata rozwód jest w gestii s¹dów. Ostatni¹ ostoj¹ katolickiego punktu widzenia na rozwody w XX-wiecznej Europie by³y W³ochy, ale i tam w koùcu nast¹pi³y zmiany w kierunku rozdzia³u koœcio³a od paùstwa, co umo¿liwi³o rozwody. Dlaczego ludzie siê rozwodz¹?
Aby odpowiedzieÌ na to pytanie nale¿y siê najpierw zastanowiÌ nad tym, dlaczego ludzie siê pobieraj¹? Nak³adanie ograniczeù na zwi¹zki miêdzy mê¿czyznami i kobietami i wprowadzenie koniecznoœci legalizacji tych zwi¹zków w postaci aktów prawnych czy ceremonii religijnych jest praktykowane od czasów staro¿ytnych. Idea, jaka temu przyœwieca³a, by³a wznios³a. Chodzi³o o zapewnienie trwa³oœci rodziny a tym samym o zabezpieczenie przetrwania gatunku. Ma³¿eùstwo mia³o stanowiÌ umowê, w której obie strony zobowi¹zywa³y siê do okreœlonych œwiadczeù. Szczegó³y tej umowy zale¿a³y od epoki historycznej, regionu œwiata, od obowi¹zuj¹cego w tym regionie i w tej epoce prawa, a tak¿e od wyznawanej religii (jeœli œlub by³ zawierany w koœciele). Formalizacja zwi¹zku mia³a zapewniaÌ stabilnoœÌ rodzinie, zabezpieczaÌ interesy obojga ma³¿onków oraz ich dzieci, oraz nie dopuszczaÌ do rozbicia tego zwi¹zku poprzez system nakazów i zakazów dotycz¹cych zachowania obojga ma³¿onków. Z³amanie tych restrykcji oznacza³o okreœlone konsekwencje prawne, a poszczególne koœcio³y naruszenie niektórych zakazów og³asza³y grzechem (np. zdradê ma³¿eùsk¹).
W rzeczywistoÂści, powody, dla ktĂłrych byÂły i sÂą wci¹¿ zawierane zwiÂązki ma³¿eĂąskie, wydajÂą siĂŞ byĂŚ zupeÂłnie inne. PrzewaÂżajÂąca wiĂŞkszoœÌ mÂłodych par za g³ówny powĂłd zawierania Âślubu uwaÂża miÂłoœÌ. W praktyce nie jest to jednak prawdziwa miÂłoœÌ, ale raczej jej imitacja, polegajÂąca na handlu wymiennym: „ja ci dam to, a ty mi dasz tamto”. Ma³¿eĂąstwo jest wiĂŞc dla nich sposobem na speÂłnianie oczekiwaĂą obu stron i jeÂśli nawet jest w tym jakieÂś uczucie, to nie jest to miÂłoœÌ do partnera, ale raczej do tego, co ten partner moÂże daĂŚ temu drugiemu i w jakim stopniu moÂże zaspokoiĂŚ jego potrzeby. Tzw. „miÂłoœÌ romantyczna” jest wiĂŞc zwykle odpowiedziÂą na zaspokajanie potrzeb. Stwierdzenia typu „bez niego (niej) jestem nikim” czy „nie mogĂŞ bez ciebie ÂżyĂŚ”, chociaÂż brzmiÂą uroczo, to tylko potwierdzajÂą to, co powiedziano poprzednio. Nadmierne potrzeby jednej ze stron mogÂą przybraĂŚ czasem postaĂŚ patologicznÂą graniczÂącÂą z obsesjÂą i wĂłwczas miÂłoœÌ romantyczna przeksztaÂłca siĂŞ w rodzaj tzw. „fatalnego zauroczenia”, co niejednokrotnie prowadzi do tragedii.
KaÂżdy ÂświeÂżo upieczony ma³¿onek, zdaje sobie (czĂŞsto podÂświadomie) sprawĂŞ z tego, Âże jeÂśli jego partner darzy go miÂłoÂściÂą, to jest to miÂłoœÌ uwarunkowana, uzaleÂżniona od tego, w jaki sposĂłb bĂŞdzie on zaspokajaÂł potrzeby tego partnera. Dlatego stara siĂŞ juÂż od samego poczÂątku zmieniĂŚ, w taki sposĂłb, aby siĂŞ dostosowaĂŚ do oczekiwaĂą wspó³ma³¿onka. Przede wszystkim zmienia swoje zachowanie, zgodnie z potrzebami partnera, ale czĂŞsto wbrew sobie. Z czasem powstaje siĂŞ obawa zwiÂązana z moÂżliwoÂściÂą utraty tej miÂłoÂści. Pojawia siĂŞ natrĂŞtne pytanie ”Czy on (ona) mnie jeszcze kocha?”, oraz potrzeba weryfikacji odpowiedzi na to pytanie. Dlatego „ukochany” moÂże za¿¹daĂŚ „dowodu miÂłoÂści”, ktĂłry prowadzi do jeszcze wiĂŞkszych zmian zachowaĂą. Ale jak dÂługo moÂżna ukrywaĂŚ swoje, moÂże nie zawsze najciekawsze, ale za to prawdziwe cechy i graĂŚ rolĂŞ kogoÂś kim siĂŞ nie jest? Bo przecieÂż kaÂżdy z partnerĂłw, po to, aby zadowoliĂŚ wspó³partnera, wyrzeka siĂŞ czĂŞÂści siebie. Z biegiem czasu kaÂżdemu z ma³¿onkĂłw zaczyna to ci¹¿yĂŚ i po prostu przestajÂą udawaĂŚ. Wtedy zwykle mĂłwi siĂŞ, Âże siĂŞ zmienili. Ale oni siĂŞ wcale nie zmienili, oni zaczĂŞli byĂŚ z powrotem sobÂą. KtoÂś kiedyÂś powiedziaÂł, Âże miÂłoœÌ romantyczna koĂączy siĂŞ wraz z pierwszym pierdniĂŞciem. Czy w tym dosadnym, a dla niektĂłrych nawet wulgarnym stwierdzeniu, nie ma jednak jakiejÂś g³êbszej prawdy?
Po pewnym czasie trwania zwi¹zku (czasem ju¿ od samego pocz¹tku) pojawia siê zazdroœÌ. Powstaje ona wówczas, gdy zachodzi obawa, ¿e partner mo¿e skierowaÌ swoje uczucia w inn¹ stronê i przez to jego mi³oœÌ do wspó³partnera dozna uszczerbku. Zazdrosnym mo¿na byÌ o wszystko: od psa czy kota, poprzez pracê, hobby, czy okreœlone upodobania, a¿ do przyjaciela czy kochanka. ZazdroœÌ ostatecznie zabija mi³oœÌ, czasem w dos³ownym sensie, prowadz¹c nawet do morderstwa. Tak wiêc istniej¹ trzy gwoŸdzie do trumny mi³oœci: potrzeby, oczekiwania i zazdroœÌ.
Czasami powody zawierania ma³¿eĂąstw bywajÂą jednak wzniosÂłe, np. pragnienie zaÂłoÂżenia rodziny i doÂświadczania uczuĂŚ rodzicielskich, radoœÌ pÂłynÂąca z kroczenia wspĂłlnÂą drogÂą poprzez Âżycie, wzbogacanie siebie poprzez „dawanie” siebie, itp. JednakÂże w znacznej mierze, motywacje do zawierania zwiÂązkĂłw sÂą bardziej prozaiczne i w ogĂłle nie zawierajÂą w sobie sÂłowa „miÂłoœÌ”. Jednym z najczĂŞÂściej spotykanych powodĂłw tego typu sÂą pieniÂądze. MoÂże tu zarĂłwno chodziĂŚ o ³¹czenie majÂątkĂłw bogatych rodzin, jak i o tak banalny przypadek, gdy mÂłoda, atrakcyjna kobieta wychodzi za bardzo bogatego starca liczÂąc na luksusowe Âżycie przy jego boku i duÂży spadek po jego Âśmierci. Ale nawet zwykÂłe rozpatrywanie kandydatĂłw na ma³¿onka w kategoriach „dobrej” lub „zÂłej partii” jest takÂże planowaniem przyszÂłego zwiÂązku pod wzglĂŞdem korzyÂści finansowych. Ludzie siĂŞ pobierajÂą rĂłwnieÂż dla kariery, dla rozrywki, ze wzglĂŞdu na atrakcyjnoœÌ partnera, aby unikn¹Ì samotnoÂści, aby dojœÌ do siebie po poprzednim zwiÂązku, czy po to, aby sobie urozmaiciĂŚ Âżycie. SÂą rĂłwnieÂż i tacy, ktĂłry siĂŞ pobierajÂą, legalizujÂąc w ten sposĂłb swĂłj zwiÂązek, po prostu dlatego, Âże uwaÂżajÂą iÂż tak trzeba (tego oczekuje okreÂślone Âśrodowisko, tego wymaga koÂśció³ i w ten sposĂłb moÂżna legalnie zaspokajaĂŚ swoje potrzeby seksualne). NiektĂłrzy wyznajÂą poglÂąd, Âże ma³¿eĂąstwo powinno dawaĂŚ im przyjemnoœÌ i zapewniaĂŚ wygodĂŞ i Âże naleÂży je utrzymaĂŚ jak najdÂłuÂżej dajÂąc przy tym jak najmniej z siebie.
Jak wiêc wynika z powy¿szych wywodów, ludzie siê rozwodz¹ g³ównie dlatego, ¿e ma³¿eùstwa s¹ zawierane z powodów nie sprzyjaj¹cych d³ugotrwa³ym zwi¹zkom. Mi³oœÌ romantyczna (uwarunkowana) wi¹¿e ludzi na krótko. Tylko mi³oœÌ bezwarunkowa daje zwi¹zkom realne szanse przetrwania kryzysów. Je¿eli kochasz kogoœ za to kim jest, a nie za to co mo¿e ci daÌ, wówczas nie bêdziesz mia³ do niego pretensji, ¿e nie daje ci tego, czego od niego oczekujesz. Je¿eli wa¿ne jest dla ciebie co mo¿esz do zwi¹zku wnieœÌ, a nie co z niego wynieœÌ, to wtedy stopieù spe³nienia siê w tym zwi¹zku bêdzie zale¿a³ wy³¹cznie od ciebie. Wówczas istnieje du¿a szansa, ¿e ten zwi¹zek wystarczy ci na d³ugo.
Jednak Âżadnych gwarancji nie ma. PrzysiĂŞgi ma³¿eĂąskie takich gwarancji teÂż nie dajÂą. WiĂŞkszoœÌ ludzi prowadzi Âżycie reaktywne, nie potrafiÂąc Âświadomie ksztaÂłtowaĂŚ swojej przyszÂłoÂści. Takim ludziom trudno jest przewidzieĂŚ jak siĂŞ zachowajÂą za miesiÂąc czy nawet za tydzieĂą i skÂładanie dÂługoterminowych przyrzeczeĂą (w koÂściele katolickim nawet aÂż do Âśmierci) jest skÂładaniem obietnic bez pokrycia. Dlatego teÂż Jezus powiedziaÂł „Wcale nie przysiĂŞgajcie” [Mt, 5, 33]. Niestety, jest to jedno z tych zaleceĂą Mistrza, ktĂłrych koÂśció³ katolicki wcale nie posÂłuchaÂł.
W dzisiejszych czasach powĂłd formalizacji zwiÂązkĂłw, ktĂłrym byÂło przetrwanie gatunku, przestaÂł byĂŚ znaczÂący. Dlatego wymĂłg dÂługotrwaÂłoÂści zwiÂązku, ktĂłry niegdyÂś byÂł czymÂś w rodzaju „byĂŚ albo nie byĂŚ”, nie jest obecnie tak waÂżny. Zatem upieranie siĂŞ koÂścioÂła katolickiego przy nierozerwalnoÂści ma³¿eĂąstwa, nakaz utrzymywania zwiÂązku „na si³ê” i nakÂładanie czegoÂś w rodzaju ekskomuniki8 na tych, ktĂłrzy siĂŞ rozeszli i uÂłoÂżyli sobie Âżycie z innymi partnerami, jest dla wielu (w tym rĂłwnieÂż i dla wielu katolikĂłw) niezrozumiaÂłe. Albowiem waÂżnie jest nie tylko, aby nie zdradziĂŚ swego partnera, ale rĂłwnieÂż aby nie zdradziĂŚ siebie. Zdradzenie samego siebie to teÂż zdrada. To najgorszy rodzaj zdrady. Dlatego nie trzeba opieraĂŚ ma³¿eĂąstwa na „ÂświĂŞtych obowiÂązkach” i nierealistycznych przysiĂŞgach. Jak pokazaÂła historia, to zwykle siĂŞ nie sprawdza. Znaczna czêœÌ zwiÂązkĂłw siĂŞ rozpada, a wiele z tych osĂłb, ktĂłre z ró¿nych wzglĂŞdĂłw (np., religijnych) nie mogÂą siĂŞ na rozwĂłd zdecydowaĂŚ, tkwiÂą w takich zwiÂązkach i czĂŞsto zahukani, stÂłamszeni, zamartwiajÂą siĂŞ po cichu. Zawieranie takich ma³¿eĂąstw nie jest dowodem miÂłoÂści, ale raczej dowodem lĂŞku. Prawdziwej miÂłoÂści nie moÂżna bowiem zniÂżyĂŚ do poziomu obietnicy czy gwarancji. ÂŚlub miaÂł byĂŚ zabezpieczeniem, Âże tak jak jest, bĂŞdzie zawsze. W praktyce okazaÂł siĂŞ jednak czymÂś nieskutecznym i zawodnym.
Aby stworzyĂŚ zwiÂązek, majÂący szanse na dÂługie przetrwanie naleÂży go oprzeĂŚ na miÂłoÂści bezwarunkowej, nieograniczonej i wolnej, pamiĂŞtajÂąc przy tym, Âże potrzeby, oczekiwania i zazdroœÌ zabijajÂą miÂłoœÌ. Partnerzy powinni byĂŚ ze sobÂą nie dlatego, Âże siĂŞ do tego zobowiÂązali, ale dlatego, Âże tak postanowili, bo to daje im radoœÌ i stwarza szanse ich rozwoju. Motywem do utrzymania i rozwijania zwiÂązku winny byĂŚ nie „ÂświĂŞte obowiÂązki” ale „ÂświĂŞte moÂżliwoÂści”, jakie ten zwiÂązek stwarza. Czysta miÂłoœÌ jakÂą obdarzajÂą siĂŞ partnerzy moÂże wĂłwczas przetrwaĂŚ nie tylko aÂż do Âśmierci, ale i zaistnieĂŚ na ca³¹ wiecznoœÌ.
1 Np. w 1988 roku w USA na 1000 mieszkaĂącĂłw byÂło Âśrednio 4,80 rozwodĂłw i 9,70 ÂślubĂłw co daje wskaÂźnik 1:2.
2 SÂłowo „nierzÂąd” w potocznym rozumieniu oznacza prostytucjĂŞ. Istnieje rĂłwnieÂż szersza, prawnicza definicja nierzÂądu, w ktĂłrej mĂłwi siĂŞ o naruszeniu norm moralno obyczajowych poprzez dokonanie czynu nierzÂądnego zabronionego przez prawo, jak np. gwaÂłt, kazirodztwo, stosunek z osobÂą nieletniÂą, itp. KoÂśció³ katolicki wprowadziÂł wÂłasnÂą, caÂłkowicie ró¿niÂącÂą siĂŞ definicjĂŞ nierzÂądu, jako poÂżycia seksualnego wolnych ludzi bez Âślubu koÂścielnego. (Katechizm KoÂścioÂła Katolickiego, Wydawnictwo Pallotinum, 1994, akapit 2353, s. 531). Taka definicja pozwoliÂła interpretowaĂŚ sÂłowa ewangelii Mateusza jako nakaz oddalenia kochanki. Pojawia siĂŞ jednak wtedy sprzecznoœÌ, bo Mateusz mĂłwi o „oddalaniu Âżony”, a nie konkubiny.
3 O porywczoÂści i wybuchowoÂści Jezusa Âświadczy wiele faktĂłw z ewangelii, m. in. ostre sÂłowa przeciw faryzeuszom, a takÂże wyrzucenie kupcĂłw ze ÂświÂątyni i porozbijanie ich kramĂłw.
4 Nie ma nawet pewnoÂści, Âże Jezus wypowiedziaÂł dokÂładnie takie sÂłowa. W niektĂłrych ewangeliach apokryficznych brzmiÂą one nieco inaczej, np. w Ewangelii ÂŻycia DoskonaÂłego [42,3] jest napisane: „Co BĂłg z³¹czyÂł, nikt nie powinien roz³¹czaĂŚ, tak dÂługo, jak Âżycie i miÂłoœÌ trwajÂą”.
5 ZastĂŞpca Chrystusa.
6 Œciœlej rzecz bior¹c, zgodnie z nauk¹ koœcio³a, to nie ksi¹dz udziela sakramentu œlubu, ale udzielaj¹ go sobie sami wstêpuj¹cy w zwi¹zek ma³¿eùski. Ksi¹dz jest tylko œwiadkiem. Jednak bez ksiêdza, który jako osoba urzêdowa prowadzi ca³¹ ceremoniê i og³asza zawarcie ma³¿eùstwa, œlub nie by³by mo¿liwy, wiêc w pewnym sensie to on ³¹czy pary.
7 MoÂże byĂŚ to np. zatajenie przed Âślubem istotnych faktĂłw, takich jak pozostawanie w aktywnym zwiÂązku seksualnym z innÂą osobÂą czy naÂłogowy alkoholizm.
8 Nie chodzi tu o ekskomunikĂŞ „z mocy prawa” jaka jest obligatoryjnie nakÂładana np. na kobietĂŞ, ktĂłra dokonaÂła aborcji. Jednak wedÂług koÂścioÂła katolickiego kaÂżdy, ktĂłry siĂŞ rozwiĂłdÂł i powtĂłrnie zawarÂł zwiÂązek ma³¿eĂąski, pozostaje w grzechu cudzo³óstwa, i dopĂłki ten zwiÂązek trwa i jest konsumowany – nie dostanie rozgrzeszenia. Jest wiĂŞc faktycznie odsuniĂŞty od sakramentĂłw. Czasami dochodzi do takich paradoksĂłw, Âże np. po kilku tygodniach trwania ma³¿eĂąstwa m¹¿ opuszcza ÂżonĂŞ i wi¹¿ê siĂŞ trwale z innÂą kobietÂą. Taki stan trwa 40 lat. W miĂŞdzyczasie opuszczona Âżona usiÂłuje uzyskaĂŚ bezskutecznie koÂścielne uniewaÂżnienie ma³¿eĂąstwa. W koĂącu bierze rozwĂłd cywilny, poÂślubia innego mĂŞÂżczyznĂŞ, z ktĂłrym ma dzieci i wnuki. Po 40-tu latach koÂśció³ nadal twierdzi, Âże Âżyje w grzechu i nie dopuszcza jej do sakramentĂłw. RĂłwnoczeÂśnie nadal nie chce uniewaÂżniĂŚ pierwszego ma³¿eĂąstwa, bo „zÂła wola” pierwszego mĂŞÂża nie stanowi dla koÂścioÂła dostatecznej podstawy.
|