Rafaela
Go¶æ
|
|
« : Pa¼dziernik 08, 2010, 23:06:25 » |
|
Dlaczego nie umiemy siê bawiæ
Zabawa ma sens. Nawet wtedy, gdy ju¿ nie jeste¶my dzieæmi. Dziêki niej nabieramy dystansu. Odpoczywamy. ¦wiat nie wydaje siê taki straszny. ¦miaæ siê z siebie to pozbyæ siê swoich kompleksów. Przestañmy byæ najwiêkszymi smutasami Europy!
Sierpniowe popo³udnie. Deptak w Ko³obrzegu. Przy deptaku scena. Przyjecha³y zespo³y folklorystyczne z ca³ego ¶wiata. Gêsto od ludzi, w koñcu wakacje. A kiedy zagra³y dudy razem ze skrzypcami, nie mog³am siê powstrzymaæ! Jak nie skoczê, jak nie ruszê w tany, a¿ mi sukienka fruwa! Za chwilê wraz ze mn± wywija moja córka. Ale… tylko my dwie tañczymy pod scen±. Reszta stoi, jakby kije po³knê³a. Patrz± tylko, nie¶mia³o przytupuj± nogami. Nie maj± odwagi. W t³umie zgorszony g³os: „Niech one ju¿ nie tañcz±, robi± konkurencjê tym na scenie!”. No bo jak to? Tak po prostu tañczyæ? wyg³upiaæ siê?! My¶limy: jeste¶my doro¶li, zachowajmy powagê. A przecie¿ cz³owiek jest istot± sk³onn± do zabawy. Holenderski badacz kultury, Johan Huizinga, uku³ okre¶lenie homo ludens (cz³owiek bawi±cy siê) i postawi³ tezê, ¿e to w³a¶nie zabawa jest ¼ród³em kultury. Mo¿na siê z tym zgadzaæ lub nie ale pewne jest, ¿e to dziêki nieskrêpowanej rado¶ci zabawy pozbywamy siê stresów, oczyszczamy psychikê, cia³o. A nastêpnego dnia ze „¶wie¿± g³ow±” wracamy do codziennych obowi±zków. Dzieci bawi± siê instynktownie. I wcale nie potrzebuj± do tego drogich gad¿etów. Taniec, ruch, przepychanki sprawiaj±, ¿e czuj± siê szczê¶liwe. Nasze wewnêtrzne dziecko te¿ do tego têskni. Zadbajmy o nie. I nie przejmujmy siê, ¿e inni uznaj± nas za niepowa¿nych dziwaków. Pamiêtacie film „Buena Vista Social Club”? I jedn± z jego pierwszych scen, w której na chodniku kto¶ ustawia magnetofon? Rytm salsy porywa ka¿dego, kto akurat przechodzi. Tañcz± m³odzi, i starzy – jak kto umie. Nikt siê nie wstydzi, nikt nie rozgl±da na boki z za¿enowaniem. Dlaczego my tak nie umiemy?
Jak tu tañczyæ, gdy ojczyzna umiera? W Ko³obrzegu, pod scen± ustawion± przy pla¿y, ¶miejê siê w duchu. Bo to nie koncert rocznicowy z okazji wyzwolenia, ale impreza wakacyjna. Wstyd przed o¶mieszeniem, strach, przed ocen±, a tak¿e brak tradycji zabaw ulicznych wi±¿e nam rêce i nogi. No i przede wszystkim g³owê, bo to w niej rodzi siê przyzwolenie na spontaniczn± rado¶æ. – Nie ma siê temu co dziwiæ. Klimat i ciê¿ka historia nie da³y nam szansy na hulanki – ocenia dr antropologii Zuzanna Grêbecka. – Bo jak mo¿na puszczaæ siê w tany, kiedy ojczyzna pod zaborami, rozbiorami, okupacj±… To przecie¿ niestosowne i niemoralne. Ci którzy siê wtedy bawili, byli os±dzani jak zdrajcy... Jak siêgniemy pamiêci± wstecz, do tradycji szlacheckiej, to przed oczami stanie dwóch szlachciców: ten powa¿ny, co to my¶li wy³±cznie o ojczy¼nie, i drugi, w typie Kmicica, hulaka i lekkoduch. W prze³omowym momencie ¿ycia ten drugi te¿ otrze¼wieje i biesiady zejd± na dalszy plan. Trzeba bêdzie ratowaæ przede wszystkim ojczyznê. Szlachcianka? Tylko powa¿na, skupiona na rodzinie i ojczy¼nie. Matka Polka zatañczy najwy¿ej na w³asnym ¶lubie. A kiedy ju¿ Polska odzyska³a niepodleg³o¶æ i znów mo¿na siê by³o bawiæ, okaza³o siê, ¿e nie mamy takiego obyczaju. I ¿e nie jest wcale ³atwo nauczyæ siê tego na powrót, ¿e lêk przed tym, jak zostaniemy ocenieni, skutecznie parali¿uje takie zrywy, nawet kiedy nogi same rw± siê do tañca. – Polacy to naród do¶æ nieufny – ocenia dr psychologii Tomasz Srebnicki. – Tê cechê mo¿na ³atwo wyt³umaczyæ: czêsto musieli¶my trzymaæ jêzyk za zêbami, bo zdrada mog³a kosztowaæ nas ¿ycie. Historia nauczy³a spo³eczeñstwo nieufnej ostro¿no¶ci, a to siê prze³o¿y³o na dystans do zabawy. Zw³aszcza do takiej szalonej, typu brazylijskiego, na ulicy, z mas± obcych ludzi. – I choæ w okresie miêdzywojennym umacnia³a siê tradycja podmiejskich zabaw robotniczych, to nie miejmy z³udzeñ: tam siê bawi³ pó³¶wiatek – mówi Zuzanna Grêbecka. – Setka i ¶led¼ na zagryzkê. Jednak zabawy by³y te¿ rodzinne. W Warszawie, na bielañskich karuzelach krêci³y siê dzieciaki klasy robotniczej. Kawalerowie trenowali oko, str±caj±c pannom, strza³em z kabekaesu, sztuczne kwiaty, a mo¿e nawet i misia. Polska, mimo ¿e robotnicza, obfitowa³a w festyny, jarmarki. Ale inteligencja mia³a do tego stosunek pogardliwy: tak siê bawi tylko plebs.
Dolce vita na Mariensztacie i bal na Gnojnej Po wojnie huczne zabawy te¿ nie by³y dobrze widziane. Kojarzy³y siê z pró¿niactwem arystokracji i zgni³ym amerykañskim imperializmem. A nowy system ceni³ g³ównie przodownictwo pracy w stylu „300 procent normy”. A po wykonaniu takiej normy kto¶ móg³by mieæ si³ê na zabawê? Co prawda, od czasu do czasu, ponadludzkim wysilkiem dzielna przodownica w postaci Lidii Korsakównej w ramionach Tadeusza Szmidta wirowa³a beztrosko po Mariensztacie. Zegar wybija³ pó³noc, bzy pachnia³y. „Przygodê na Mariensztacie” obejrza³y z zapartym tchem miliony osób. Takie polskie „Dolce Vita”. Bo nawet fontanna w tle by³a, a gdyby nie obyczajowy, komunistyczny ostracyzm, Korsakówna pewnie by i buty zdjê³a, stopy zamoczy³a. Mo¿e to w³a¶nie wtedy zaczêto ustawiaæ drewniane podesty na rynkach, ¿eby sobie ludzie pracy, po robocie, mogli potañczyæ walczyka? Byle nie jaki¶ imperialistyczny jazz – to by³o zabronione, a nawet karane wiêzieniem!!! Zdarza³y siê i potañcówki na podwórkach, w bramach. A gdy impreza siê ciê¿ko rozkrêca³a, Gienek skaka³ za róg, do Ambroziakowej, która niby to us³ugi krawieckie mia³a, ale tak naprawdê to melinê tam prowadzi³a. Po wódce trochê siê rozlu¼niamy, ale nadal wolimy najprostsze rytmy. W zakopiañskiej restauracji „Europejska” do dzi¶ grasuje legendarny pan Rysio. Publiczno¶æ wariuje, kiedy on ¶piewa „Parostatek” albo „My Cyganie”. – Zwykle jak puszcz± gdzie¶ muzykê taneczn±, Abbê, Boney M albo nawet disco polo, to zawsze znajd± siê malkontenci, którzy powiedz±, ¿e to takie plebejskie i obciachowe – zauwa¿a Zuzanna Grêbecka – bo my przecie¿ mamy aspiracje do kultury wy¿szej. Prawdziwa rozrywka to opera. Ewentualnie jazz. Tañczyæ? Nie wypada! A gdyby miejsce, gdzie teraz siedzimy (Ceprówka na warszawskim Krakowskim Przedmie¶ciu), przenie¶æ choæby do Kijowa i kto¶ by zagra³ parê taktów na harmonii, to zaraz by siê znalaz³y ze dwie, trzy pary, które by sobie potañczy³y. U nas? Niemo¿liwe.
Bawmy siê jak dzieci, nie bójmy siê blisko¶ci!!! W Rosji, na Bia³orusi, na Ukrainie, w Chorwacji wystarczy jeden grajek w przej¶ciu podziemnym, ¿eby je zakorkowaæ wiruj±cymi parami. Mo¿e by³oby tak i u nas, gdyby¶my, jak oni, nie wstydzili siê tradycji plebejskich, a „mieli pretensje” do szlacheckich? Mistrzami zabawy s± wszelkiej ma¶ci po³udniowcy, od Hiszpanów poczynaj±c, przez W³ochów i Francuzów, skoñczywszy na Brazylijczykach. Oni maj± to we krwi, zawsze wiedz±, co robiæ, ¿eby ¿ycie by³o zabaw±. Jednym wystarczy pretekst w postaci ¶wiêta pomidorów, ¿eby siê nie tylko nimi obrzucaæ, ale wrêcz siê w nich taplaæ. Francuzi ¶wiêto wina przeci±gaj± w regularne trzydniówki. Ale co ciekawe, nikt nie jest pijany. Oni maj± s³oñce! – mo¿na by ich oskar¿yæ. Fakt, maj±. Ci±gle. Niech tylko otworz± oczy, a ono ju¿ grzeje. Nie musz± odwo³ywaæ imprez plenerowych. W czasie lunchu wygrzewaj± siê w kawiarniach. Tak. Mo¿na by tê chêæ i umiejêtno¶æ bawienia siê t³umaczyæ obecno¶ci± energetyzuj±cego s³oñca… Tylko dlaczego Skandynawowie, którzy opalaæ siê mog± rzadko, choæ na co dzieñ do¶æ ch³odni w kontaktach, bawiæ siê potrafi±? Jak dzieci: w szukanie skarbów, lepienie ¶nie¿nych figur? – Gdy trafi³am do miejscowo¶ci Kirkenes, tu¿ przy Kole Podbiegunowym, ¶nieg le¿a³ a¿ do maja – opowiada Ewa Hogren, polska malarka ze szwedzkim paszportem. – Ale nikt siê tym nie przejmowa³. ¯ycie jak w bajce. Na sankach do sklepu, wieczorem czytanie opowie¶ci o elfach. Mo¿e w³a¶nie ta bajkowo¶æ, nasycanie niesamowitymi historiami od dziecka pozwala Szwedom, Norwegom, Duñczykom do koñca tego dziecka nie zgubiæ? Choæ naukowcy nie chc± g³o¶no mówiæ o temperamencie narodów, to badania przeprowadzone w tej dziedzinie s± jasne: niektóre nacje maj± wiêksz± tolerancjê na… blisko¶æ. To znaczy, ¿e do swojej przestrzeni osobistej wpuszczaj± bez problemu nawet obce osoby. Ciasno st³oczeni mog± siedzieæ i Rosjanie, i W³osi, i mieszkañcy Ameryki Po³udniowej. A Anglicy, Niemcy, Polacy – ju¿ nie. – Pilnujemy granic. Bardzo nie lubimy, gdy kto¶ je przekracza – komentuje Tomasz Srebnicki. – Je¶li zabawa, to tylko taka, której scenariusz dobrze znamy. Gdy on siê nagle zmienia, czujemy niepokój. Tolerancja na niestandardowo¶æ, czyli choæby takie ho³ubce pod scen±, bêdzie siê rodziæ powoli. Na szczê¶cie wymy¶lono grille. To w³a¶nie wspólne grillowanie, hit letnich weekendów ostatnich kilku lat, integruje i rozbudza chêæ zabawy. Skoro nie mamy ¶wiêta wina, trudno. Zacznijmy od karkówki, potem siê rozkrêci. Przyjd± inne pomys³y. Jak choæby skakanie „w gumê” czy gra w kapsle na chodniku. Tak± imprezê zafundowa³a ostatnio swoim mieszkañcom warszawska spó³dzielnia mieszkaniowa „Feniks”. Ci co tam byli, dyskretnie pokupowali sobie gumy i æwicz± w domu, z dzieæmi, bo sobie przypomnieli, jaka to fajna zabawa. Pewnie. Zamknijmy na chwilê oczy, zapomnijmy o powstaniach i rzuæmy szkie³ko do gry w klasy. Zobaczymy, co siê wydarzy!
Jak siê bawi±...
...w Hiszpanii? Je¶li lubimy pomidory i marzymy o tym, ¿eby siê nimi obrzucaæ, jed¼my do Buñol w Hiszpanii. Tam na Plaza del Pueblo przez równe dwie godziny mo¿emy ok³adaæ siê 150 tysi±cami pomidorów i nikt nie powie z³ego s³owa. Przeciwnie! Wszyscy bêd± zachwyceni. Ten festiwal pomidorów robi siê coraz popularniejszy. Obchodzony jest w ostatni± ¶rodê sierpnia. Jeszcze zd±¿ymy zarezerwowaæ tani lot.
...w Brazylii? Wiadomo, na ulicy! Ca³e piêæ dni i nocy. Pocz±tek w ostatni pi±tek przed ¶rod± popielcow±, koniec wieñczy posypanie g³owy popio³em. W Rio de Janeiro, które jest manifestem tañca, seksu i m³odo¶ci, od rana do wieczora my¶li siê o strojach na uliczn± paradê. Biedacy ca³y rok odk³adaj± pieni±dze na superkostium. Bo im bogatszy i bardziej wyuzdany, tym lepiej. Do Rio przyje¿d¿a wtedy ponad 100 tysiêcy turystów, a zabawa trwa i trwa.
...w Anglii? Londyñczycy pozazdro¶cili Brazylijczykom i zrobili sobie w³asny festiwal. W sercu Londynu, na Notting Hill. Inicjatorami byli Afrykañczycy, emigranci z Trynidadu. Chcieli zjednoczyæ, dziêki zabawie i czarnych, i bia³ych. Teraz festiwal ¶ci±ga 1,5 mln ¿±dnych atrakcji turystów. Parada, sztuczne ognie i jarmark odbywaj± siê zawsze w ostatni weekend sierpnia.
Sonia Ross Wrozka FOT. ONS, Forum, J. Baranowski/PAP, PAP
|