Ko¶cielne korzenie seksualnego wyzysku zakonnic
wtorek, 15 czerwiec 2004
Mo¿liwe do przyjêcia wyt³umaczenie psychologiczne
Dalej by³a zakonnic±, ale z biegiem czasu zosta³a zdominowana przez niepokój i depresjê. Dlaczego? Sta³o siê tak, gdy¿ sta³a siê wiê¼niem wewnêtrznej sprzeczno¶ci, któr± chcia³a rozwik³aæ nie uznaj±c jej istnienia. Wiedzia³a, ¿e jej czyny i jej zachowanie s± sprzeczne z jej wiar±. W psychologii, Leon Festiger, nazywa to "dysonansem poznawczym" . Kiedy w naszym wnêtrzu istniej± sprzeczno¶ci, istnieje wewnêtrzny konflikt, to do¶wiadczamy dysonansu. On twierdzi, ¿e w ka¿dym z nas istnieje impuls autentyczno¶ci, spójno¶ci, który pragnie sprawiæ, aby nasze czyny i my¶li odpowiada³y temu, w co wierzymy. Potrzebujemy byæ koherentni (czyli spójni wewnêtrznie), a wobec niekoherencji czujemy dysonans poznawczy, który w jaki¶ sposób musi zostaæ rozstrzygniêty. Mo¿e to nast±piæ w ró¿ny sposób. Jednym z nich jest zmiana w zachowaniu. "Przestaæ czyniæ to, co ciê stawia w sprzeczno¶ci z tym w co wierzysz". W przedstawionym przyk³adzie siostra zakonna mog³a przestaæ widywaæ ksiêdza. Drugim sposobem rozwi±zania tego wewnêtrznego konfliktu jest zmiana sposobu my¶lenia, czyli w rzeczywisto¶ci zmieniæ w³asn± wiarê, to jest przestaæ siê ni± przejmowaæ. Mo¿e to siê wydawaæ czym¶ prostym, ale w wielu przypadkach wcale tak nie jest. Tak oto, owa zakonnica mog³a, dla przyk³adu, zacz±æ mówiæ do samej siebie: "on mnie rzeczywi¶cie kocha i ja go kocham, wiêc jak¿e mo¿e to byæ czym¶ z³ym?". Stara siê rozumowaæ, aby zrozumieæ sytuacjê. Jednak¿e w pod¶wiadomo¶ci owa siostra zakonna nie mog³a zaakceptowaæ takiego rozumowania, i st±d wzi±³ siê jej stan niepokoju i depresji. Trzecim sposobem na dysonans poznawczy jest "rozdzielenie" lub odsuniêcie od siebie czê¶ci konfliktu, uczynienie, jakby ten w ogóle nie istnia³. To jest jedna z form dysocjacji. W niektórych osobach przez jaki¶ czas funkcjonuje. Pó¼niej czêsto do³±czaj± siê inne typy zachowania, które staraj± siê nie dopu¶ciæ do zdania sobie sprawy z tego braku logiki, takie jak alkoholizm lub za¿ywanie narkotyków. Je¶li jednak jaka¶ osoba ma zwyczaj modlenia siê, zw³aszcza w sposób kontemplacyjny, dysonans pojawi siê i trzeba bêdzie siê z nim zmierzyæ i siê z niego wyleczyæ.
U¿y³am tego przyk³adu, gdy¿ uwa¿am za wa¿ne zbadanie sytuacji, w których nastêpuj± nadu¿ycia seksualne ze strony ksiêdza posiadaj±cego pewne zrozumienie, bez surowych os±dów. Je¶li wzrasta siê w pewnej kulturze - lub w rodzinie - posiadaj±cej okre¶lone opinie na temat pobudzeñ seksualnych, uwa¿aj±c je nie tylko za naturalne, ale ¿e trzeba je zaspokoiæ jako co¶ zdrowego, potrzebnego cz³owiekowi, a wszystko to wówczas, kiedy Ko¶ció³ przychodzi i powiada, ¿e "ksiê¿a powinni ¿yæ w celibacie", to wówczas tworzy siê dysonans poznawczy. Pierwszym, oczywistym rozwi±zaniem dla tego konfliktu jest po prostu zachowanie celibatu. Inne wyj¶cie polega na uznaniu obowi±zku celibatu w kontek¶cie innych sposobów rozumowania, które ten obowi±zek uniewa¿niaj±. Dla przyk³adu: "Rzym nie rozumie naszej kultury; celibat nie jest czym¶ normalnym; w rzeczywisto¶ci nie oznacza on, ¿e nie powinno siê praktykowaæ stosunków seksualnych; ludzie maj± prawo do zaspokojenie swoich popêdów seksualnych; itd.". Ja nie chcê pomniejszaæ faktu strasznych nadu¿yæ seksualnych, ale po prostu pragnê zrozumieæ to, co ma miejsce. Nasze zachowanie podlega bardzo silnym wp³ywom kulturalnym ¶rodowiska, w którym wzrastamy. Je¶li wzrasta siê w kulturze, która zinstytucjonalizowa³a pewne przekonania, te staj± siê czê¶ci± nas, s± zapisane w naszym wnêtrzu i je akceptujemy. Dochodzimy do tego, ¿e nasza wyobra¼nia nie jest w stanie wybraæ ju¿ niczego innego. Dlatego, je¿eli nale¿ê do kultury, która jest ustrukturowana w taki sposób, ¿e mê¿czy¼ni decyduj± o tym, co jest dobre, a co jest z³e, i kobiety musz± siê temu podporz±dkowaæ, to ja, je¶li jestem kobiet±, zezwalam na to. Je¶li struktura hierarchiczna jest nastêpuj±ca: starcy, m³odsi mê¿czy¼ni, ch³opcy, kobiety i dziewczynki, ja pozostajê z wyobra¿eniem, ¿e jestem kim¶ gorszym, ¿e to mê¿czyzna jest tym, który wie. I je¶li w takiej kulturze ksi±dz zastêpuje przywódcê lub postaæ przedstawiaj±c± duchow± m±dro¶æ, wówczas to on jest tym pierwszym, po nim nastêpuj± starcy, inni mê¿czy¼ni, nastêpnie m³odzieñcy, kobiety, itd.
Je¶li wiêc jaki¶ ksi±dz prosi o przys³ugê seksualn± zakonnicê, nawet je¶li nie zdaje sobie ona z tego sprawy, jej wyobra¼nia nie pozwala jej na pomy¶lenie, aby móc mu odpowiedzieæ: "Nie, nie uczyniê tego". Oczywista wolno¶æ wyboru wcale nie jest zawsze pozbawiona dwuznaczno¶ci, jak mo¿na by tego oczekiwaæ. Nie chodzi tutaj o sytuacjê, w której mê¿czyzna i kobieta za wspóln± zgod± decyduj± o odbyciu czy nie seksualnego stosunku. Nie jest to sytuacja, w której ksi±dz i zakonnica/mniszka posiadaj± tê sam± mo¿liwo¶æ wyboru. Kobieta nauczy³a siê podporz±dkowaæ siê "temu, który wie". I na dodatek my j± te¿ potêpiamy, tak, ¶wiadomie.
Aby zrozumieæ ca³± si³ê tej kulturowej formacji, pos³u¿ê siê teraz przyk³adem dotycz±cym innej dziedziny. W 1973 roku w Sztokholmie, w Szwecji, cztery osoby zosta³y porwane przez pewnych osobników i by³y trzymane w banku jako zak³adnicy przez piêæ i pó³ dnia. W koñcu zosta³y uwolnione i dla wszystkich szokiem by³o odkrycie, ¿e niektóre z tych ofiar ba³y siê policjantów, swych wyzwolicieli. I kiedy ju¿ porywacze zasiedli na ³awie oskar¿onych, niektórzy z zak³adników ¶wiadczyli na ich korzy¶æ. Wrêcz op³acili im adwokatów. Nazywa siê to "syndromem sztokholmskim". Jak mog³o do tego doj¶æ? Kiedy prze¿ycie jednej osoby zale¿y od innej, i ta inna traktuje j± dobrze, i/lub u¿ywa przeciw niej gwa³townych gró¼b, ofiara, aby prze¿yæ, zaczyna podporz±dkowywaæ siê i w koñcu przyjmuje za swój punkt widzenia rzeczywisto¶ci ten posiadany przez ciemiêzcê. Ofiara daje inn± nazwê temu, co siê dzieje, daje inne znaczenie rzeczywisto¶ci. W sytuacji z Sztokholmu nieprzyjacielem staje siê ten, na kogo wskazuj± napastnicy. Od tamtego czasu ten fenomen jest przewidziany i zrozumiany przez negocjatorów w przypadku porwania samolotu czy statku. Negocjatorzy wiedz±, ¿e czym bardziej przed³u¿a siê sytuacja zak³adników, to tym bardziej bêd± siê oni uto¿samiaæ z piratami.
Je¶li taki wiêc by³ oczywisty rezultat w przypadku porwania, które trwa³o tylko przez piêæ i pó³ dnia, to dlaczego mia³oby byæ tak trudne zrozumienie czego¶ tak jasnego, ¿e kultura, która oddzia³uje podczas 10, 18 lub wiêcej lat na ¿ycie jakiej¶ osoby, bêdzie decyduj±ca dla przysz³ego sposobu my¶lenia i zachowania owej osoby? Zmiana mentalno¶ci jest walk± d³ug± i trudn±. Jak mo¿na po prostu stwierdziæ, ¿e siostra zakonna nie powinna uczyniæ nic wiêcej, jak tylko powiedzieæ "nie", zw³aszcza temu, którego uwa¿a za m±drzejszego? Chodzi tutaj o niezrównowa¿ony punkt wyj¶cia, o nierówny teren gry. Chodzi tutaj o sytuacjê podobn± do Dawida i Goliata, z t± jednak ró¿nic±, ¿e Dawid móg³ s±dziæ, ¿e ma prawo walczyæ z Goliatem, podczas gdy niektórym kobietom nawet prze g³owê nie przejdzie my¶l, ¿e mog³yby powiedzieæ "nie". Poma³u jednak to siê zmienia. Kobiety o¶mielaj± siê podnosiæ g³os. Teraz ju¿ zakonnice o tym mówi±. Ból - krzy¿ - zaczyna byæ okazywany. Wewnêtrzny g³os, który zawsze siê odzywa³, ale by³ tak g³êboko schowany, ¿e nie mo¿na go by³o us³yszeæ, podnosi siê i powiada "dosyæ!". To ten sam g³os, który krzycza³ o niesprawiedliwo¶ci z powodu niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych, ten sam g³os, którym Jezus g³osi³, ¿e powinni¶my kochaæ innych tak, jak kochamy samych siebie. Przykazanie to nie pozwala na ¿adne takie krzywdy, jak te pope³niane prze wypaczone zachowanie wobec kobiet.
Konsekwencje dla ofiary
Co siê dzieje z siostrami zakonnymi, ofiarami ksiêdza, jak zosta³o to powy¿ej przedstawione? Z pewno¶ci± ¿ycie ich siê koñczy, je¶li zostan± zara¿one wirusem HIV, a je¶li zajd± w ci±¿ê, to koñczy siê ich ¿ycie jako zakonnic. Co jednak dzieje siê w ich umy¶le? Jak same siê widz±? Chwytaj± siê poznawczego dysonansu, poniewa¿ ca³e nauczanie, które otrzyma³y w ¿yciu zakonnym, mówi im, ¿e powinny byæ dziewicami, a zamiast tego maj± stosunek seksualny z ksiêdzem. Jak to ze sob± pogodziæ? Zazwyczaj mê¿czyzna reaguje w sposób odmienny ni¿ kobieta, gdy¿ znajduje siê, co do spo³ecznego uznania, w górnej czê¶ci hierarchicznego podzia³u. Jest to sytuacja uprzywilejowana i wa¿ne jest tutaj owo pojêcie "uprzywilejowania". Nie chodzi o co¶, co siê nale¿y. Nie, otrzymuje siê przez urodzenie, mê¿czyzn± siê jest przez urodzenie nim. W przypadku, który rozpatrzyli¶my, dochodzi jeszcze dodatkowy przywilej, zwi±zany z kap³añstwem. Jest ma³o wa¿ne, jak± siê jest osob±: czy posiada tytu³ ksiêdza, czy siê uwa¿a za m±drego, czy jest tym, który zna dobro i z³o, itd. Kto znajduje siê na takiej pozycji bêdzie mia³ sk³onno¶æ rozwi±zaæ konflikt, dysonans, dyskredytuj±c normê lub drug± osobê, a w ka¿dym b±d¼ razie odsunie od siebie kompromitacjê. Kiedy jednak jest siê kobiet±, posiadaj±c± ju¿ mniejsz± warto¶æ przez sam fakt bycia kobiet±, bêdzie mia³a ona sk³onno¶æ do zdyskredytowania samej siebie. Zazwyczaj wyra¿a siê to w takich uczuciach jak: "jestem z³a", "to moja wina". Im wiêkszym powa¿aniem darzy kobieta mê¿czyznê czy ksiêdza, tym mniej warto¶ciow± siê czuje i tym wiêksze czyni sobie wyrzuty. Do tego dochodzi jeszcze wielkie poczucie wstydu i rosn±ce przekonanie o swej niewielkiej warto¶ci. A we wspólnotowym ¿yciu zakonnym dotyka to nie tylko danej osoby, ale mo¿e skoñczyæ siê zamkniêciem siê jej w sobie, nieufno¶ci± (zw³aszcza wobec zwierzchników), pojawiaj±cym siê gniewem, fobi±, depresj± i przyczyn± takich zachowañ jak np. masturbacja. Wstyd nie tylko jest bardzo bolesny, ale równie¿ jest straszny. Wszystko to, o czym wzmiankuje Benedykt w 72 rozdziale Regu³y na temat wzajemnych odniesieñ pomiêdzy mnichami i mniszkami, z powodu wewnêtrznej kary staje siê czym¶ o wiele bardziej trudniejszym do spe³nienia. I w taki oto sposób pozostali cz³onkowie wspólnoty, którzy nie byli bezpo¶rednimi ofiarami nadu¿ycia, równie¿ zaczynaj± z jego powodu cierpieæ. A gdy jeszcze ksi±dz przyjdzie celebrowaæ eucharystiê? My¶licie, ¿e ta, która by³a ofiar±, mo¿e zapomnieæ to, co siê wydarzy³o, kiedy ksi±dz podnosi hostiê i wypowiada s³owa: "cia³o Chrystusa"?
Jednak¿e najwiêksza wyrz±dzona szkoda dotyczy byæ mo¿e relacji z Bogiem. Wszyscy staramy siê zbli¿yæ do Boga w sposób koherentny, a wówczas nasz sposób bycia z tymi, którzy znajduj± siê wokó³, bêdzie odbiciem naszego odniesienia do Boga. Tak zatem, jak kto¶, kto s±dzi, ¿e nie posiada ¿adnej warto¶ci, mo¿e przekonaæ sam siebie, i¿ Bóg rzeczywi¶cie chce mu mówiæ o jego warto¶ci w Jego, Bo¿ych oczach (Iz 43)? Przemiana nast±pi tylko wówczas, gdy to, co siê prze¿y³o, mo¿e byæ nazwane swoim prawdziwym imieniem - nadu¿yciem.
Przysz³am tutaj dzisiaj, aby przedstawiæ wam trochê z cierpieñ naszych sióstr Benedyktynek. One s± czê¶ci± nas. Pragniemy im powiedzieæ, ¿e je s³uchamy, ¿e czujemy ich cierpienie, ¿e siê z nimi solidaryzujemy. Jeste¶my jak kiedy¶ Maryja u stóp krzy¿a, blisko tych, którzy d¼wigaj± swój krzy¿. I modlimy siê. Módlmy siê, aby ten problem zosta³ rozwi±zany. Przy³±czcie siê do nas przejmuj±c siê równie¿ nim. W koñcu wierzymy, ¿e Ewangelia, która dla nas jest tak wa¿na, powinna byæ praktykowana. Musimy zacz±æ oddzia³ywaæ bardziej na kulturê. Z tego powodu pierwszym wyzwaniem, które powinno zostaæ podjête, jest warto¶æ wszystkich istot ludzkich, a w szczególno¶ci trzeba wymagaæ szacunku do kobiet. Na drugim miejscu powinno siê zbadaæ zagadnienie celibatu.
http://www.prezbiter.pl/content/view/9/2/1/1/