purattu
Gość
|
 |
« Odpowiedz #25 : Listopad 29, 2010, 10:43:21 » |
|
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 10:46:59 wysłane przez purattu »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #26 : Listopad 29, 2010, 13:08:12 » |
|
SÂą ró¿ni ludzie i ró¿ne Âżycia. Tyle wiemy o sobie, na ile potrafimy siebie ogarn¹Ì. W filmiku padÂło stwierdzenie. "Chcesz przetrwaĂŚ w zwiÂązku – nie pytaj za duÂżo." Ale, gdy poznasz najmroczniejsze tajemnice, gdy wiemy o sobie wszystko, wtedy jest dobrze, wtedy jesteÂśmy wolni i spokojnie moÂżna oddaĂŚ siĂŞ miÂłoÂści. JeÂśli miÂłoœÌ jeszcze jest i jeÂśli czÂłowiek potrafi wybaczyĂŚ zdradĂŞ. NajwaÂżniejsze, to czuĂŚ.
Nie jesteÂśmy tu na dÂługo. JeÂśli mamy szczĂŞÂście, trafi siĂŞ nam parĂŞ miÂłych wspomnieĂą. TrafiĂŚ siĂŞ teÂż moÂże miÂłoœÌ, ta prawdziwa, tak dÂługo wyczekiwana, wymodlona… I gdy trafi siĂŞ poza zwiÂązkiem, czy musi byĂŚ przekreÂślona? Czy w ogĂłle jest to moÂżliwe?
Owszem, moÂżna nie burzyĂŚ starego zwiÂązku w imiĂŞ takich wartoÂści, jak odpowiedzialnoœÌ za rodzinĂŞ, dzieci, itp. To indywidualny wybĂłr, na miarĂŞ moÂżliwoÂści doÂświadczajÂących. Tylko, co z miÂłoÂściÂą? MoÂżna zamieœÌ jÂą pod dywan? Bo normy, bo spoÂłeczeĂąstwo, bo oczekiwania innych? I w tym momencie czÂłowiek wpada w puÂłapkĂŞ. Musi w koĂącu wybraĂŚ. Albo mĂłwi starej partnerce/partnerowi ca³¹ prawdĂŞ i wspĂłlnie mierzÂą siĂŞ z problemem. Albo Âżyje dalej z tajemnicÂą. Jednak, czy wĂłwczas nie zabija siĂŞ siebie? Czy dzieĂą po dniu nie zaprzecza siĂŞ samemu sobie? Wydaje siĂŞ, Âże to kwestia hierarchii wartoÂści. Ich ustawienia. I naleÂżaÂłoby zastanowiĂŚ siĂŞ, jakie to rodzi owoce? Bo kaÂżde kÂłamstwo, nawet w fazie tajemnica, powoduje dysharmoniĂŞ z samym sobÂą, rĂłwnieÂż ze Âświatem. A to uniemoÂżliwia wejÂście w wyÂższÂą fazĂŞ drgaĂą. I czy miÂłoœÌ na tym zyskuje? A moÂże jest to wÂłaÂśnie poczÂątek jej koĂąca? Bo czy miÂłoœÌ moÂże opieraĂŚ siĂŞ na kÂłamstwie? Chyba, Âże nie jest to kÂłamstwo, tylko… no wÂłaÂśnie co? Tak siĂŞ zastanawiam.
@ Arteq. Co do Twego wczeœniejszego pytania, to mogê jedynie powiedzieÌ, ¿e w³aœnie teraz doœwiadczam opcji z dawaniem komuœ ca³kowitej wolnoœci. Jest to wzajemne. Co z tego wyniknie? Czas poka¿e. Jednak rodzi siê w tym momencie pytanie. Co z oczekiwaniami, marzeniami, pragnieniami? Czy one nie zaburzaj¹ owego dawania wolnoœci? A mo¿e wolnoœÌ w zwi¹zku, to tylko fikcja?
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 13:13:24 wysłane przez ptak »
|
Zapisane
|
|
|
|
Thotal
Gość
|
 |
« Odpowiedz #27 : Listopad 29, 2010, 13:15:36 » |
|
MĂłwi Âżona do mĂŞÂża; - widziaÂłam ciĂŞ z mÂłodÂą dziewczynÂą, obÂściskiwaliÂście siĂŞ, jestem pewna Âże to twoja kochanka... - no to co z tego, czego siĂŞ czepiasz, chcesz byĂŚ pozbawiona domu, samochodu, kosztownoÂści i wysokiej pozycji spoÂłecznej? - no nie, chyba nie... Ale widziaÂłam teÂż twojego kolegĂŞ z mÂłodÂą laskÂą, to jego kochanka? - tak, krĂŞcÂą siĂŞ juÂż jakiÂś czas ze sobÂą. - to wiesz co, nasza jest Âładniejsza. Pozdrawiam - Thotal 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
koliberek33
Gość
|
 |
« Odpowiedz #28 : Listopad 29, 2010, 18:07:21 » |
|
Ta...widzia³em ten wywiad kiedyœ kilka razy, i mimo ¿e Maciej to mój przyjaciel, a nawet bratnia dusza, nie podzielam tego stanowiska. Ale ¿e nasz bohater by³ kiedyœ w normalnym zwi¹zku ma³¿eùskim, a ona znalaz³a sobie potem drugiego i wysz³a za m¹¿, to musia³ wypiÌ kielich goryczy. Prze¿y³ to nadzwyczaj boleœnie, gdy¿ równie¿ bardzo kocha³ swoj¹ córkê. To zostawia œlad i jest cieniem w tych nastêpnych zwi¹zkach. Na szczêœcie ten wywiad jest ju¿ doœÌ starawy, a jego Podmiot przechodzi wci¹¿ wielk¹ metamorfozê. I to tak¹ coraz bardziej pozytywn¹. Natomiast, polecam koniecznie film " Joe Black". Ten film, to jeden wielki przekaz. Jest tam te¿ scena, kiedy anio³ œmierci ( Brad Pitt) pyta jednej (drugoplanowej) niezbyt atrakcyjnej postaci, na czym polega jej szczêœcie w ma³¿eùstwie. WypowiedŸ jest tak pora¿aj¹co prosta. Dotyczy tajemnicy, a raczej jej braku w zwi¹zku. Osobiœcie, preferujê taki model i jestem szczêœliwy w swoim zwi¹zku. Wci¹¿ te¿ jesteœmy coraz bardziej w sobie zakochani. A lat up³ynê³o wiêcej ni¿ kilkanaœcie, a wyzwaù i prób zdecydowanie wiêcej... Ptaszeczka równie¿ dosz³a do piêknych wniosków. Raduje siê serce, raduje siê dusza, gdy czyta siê takie przemyœlenia! Pozdrawiam ciep³o  : koliberek33
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 18:56:09 wysłane przez koliberek33 »
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #29 : Listopad 29, 2010, 19:43:10 » |
|
Prawdziwa milosc nie klamie , tam gdzie ona plonie klamstwo juz nie istnieje. Tam gdzie jest klamstwo jest strach ... przed czym? Ale to jeszcze nie jest milosc , to sa dopiero oczekiwania z pragnieniami. Bo milosc jest absolutnie czysta nie ma zadnych oczekiwan. Kto ja raz poznal wie iz rozkwita pieknem , harmonia i szczesciem. Tam gdzie sa takie wartosci oczekiwania sa juz zbedne. Oczekiwania sa na miare tego co juz znamy , na tej bazie tworzymy przyszle zdarzenia , czyli ograniczamy sie przeszloscia. A milosc? Ona obdarowywuje nas niespodziankami , pieknem tego czego jeszcze nie bylo , co moze rozkwitnac z uczucia , ktore dopiero wzrasta ponad to , ktore kiedys juz przezywalismy. Lepiej wiec nie miec oczekiwan zadnych zaufac milosci i szczesciu oraz radosci , ktore ona niesie. Jak niewiele , a jak wielkiego wysilku trzeba by zaufac bezgranicznie. Kiara  ps. Wyborow dokonuje kazdy z nas indywidualnie co i na jakom miare jest jego szczesciem. Jednak zawsze powinna istniec w nas wiedza iz zwiazek jednego czlowieka z drugim jest swietosciom , ktorej trzeci naruszac nie ma prawa. Nie ma prawa, ale... prawo ma zawsze , zlamac i zdeptac nawet swietosc. Bo istnieje wolna wola. Tylko co dalej?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #30 : Listopad 30, 2010, 12:48:04 » |
|
ps. Wyborow dokonuje kazdy z nas indywidualnie co i na jakom miare jest jego szczesciem. Jednak zawsze powinna istniec w nas wiedza iz zwiazek jednego czlowieka z drugim jest swietosciom , ktorej trzeci naruszac nie ma prawa.
Nie ma prawa, ale... prawo ma zawsze , zlamac i zdeptac nawet swietosc. Bo istnieje wolna wola.
Tylko co dalej? No, dobrze, œwiêtoœÌ. Tylko co, gdy stary zwi¹zek jest ju¿ martwy uczuciowo a jeden z partnerów spotyka mi³oœÌ poza zwi¹zkiem. Natomiast nie mo¿e zerwaÌ starego zwi¹zku, gdy¿ wi¹¿¹ go ró¿ne zale¿noœci, nie do zerwania na dany czas. Partner czuje siê odpowiedzialny za rodzinê. A partnerki nie chce raniÌ i dlatego now¹ mi³oœÌ trzyma w tajemnicy. I teraz mamy dylemat. Co z prawami nowej mi³oœci? Czy jest ona poza nimi? Przecie¿ te¿ tworzy siê nowy zwi¹zek, jednak ju¿ bez znamion œwiêtoœci? I tylko dlatego, ¿e trzeba chroniÌ martwy zwi¹zek, bo tak nakazuj¹ normy, bo kiedyœ z³o¿y³o siê œlubowanie? Przecie¿ w ten sposób cz³owiek staje siê niewolnikiem i to najwiêkszego kalibru. Bez prawa do ponownego prze¿ywania mi³oœci, gdy stare uczucie ju¿ siê wypali³o, gdy nie ma nic poza obowi¹zkami. Czy w³aœciwym krokiem jest zabicie wówczas nowej mi³oœci? To przecie¿ operacja na samym sobie, to jakby zabicie siebie samego i skazanie siê na poniewierkê uczuciow¹. A cz³owiek ma przecie¿ prawo kochaÌ. Równie¿ by³oby to zabiciem osoby, któr¹ siê pokocha³o i która pokocha³a. Co z odpowiedzialnoœci¹ w tym zakresie, skoro mówimy ju¿ o odpowiedzialnoœci za stary zwi¹zek? Czy konieczne jest tu przypisanie winy osobom, które spotka³o to szczêœcie, a mo¿e nieszczêœcie, ¿e siê w sobie zakochali? Czy faktycznie mo¿na mówiÌ tu o winie? Mi³oœÌ nie wybiera, jest wolna. Ale niesie konsekwencje, jak ka¿de uczucie. Bo nie prze¿ywa siê uczuÌ w oderwaniu od ¿ycia i ró¿nych zapêtleù sytuacyjnych. A krzywda? W opisanej wy¿ej sytuacji, kto bêdzie najbardziej skrzywdzony i poprzez co? Przez nieumiejêtnoœÌ wyboru? Ale jakiego wyboru i wg jakich kryteriów? Wg kryterium norm spo³ecznych, czy naturalnego prawa do bycia wolnym w sferze uczuciowej? S¹ to nie³atwe wybory i ka¿dy dokonuje ich na w³asn¹ miarê. Czy mamy jednak prawo os¹dzaÌ i przypinaÌ ³atki na cudzych ¿yciach z napisem <œwiêtoœÌ> lub <niemoralnoœÌ> ? I co dalej? A co, gdy sytuacja taka spotka zagorza³ych sêdziów? Czy dalej bêd¹ tacy niez³omni w swoich os¹dach? Mi³oœÌ przecie¿ nie wybiera. To my wybieramy ¿ycie z ni¹ lub bez niej. Czy wybór jest s³uszny lub mniej s³uszny? Jakikolwiek by nie by³, jest to nasz wybór i nasze jego konsekwencje. A cudzy os¹d, to ingerencja w cudze ¿ycie. Czy mo¿e siê mylê?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #31 : Listopad 30, 2010, 13:17:14 » |
|
Zadalas mi Ptaku duzo pytan. Na nie wszystkie jest odpowiedz postaram sie to zrobic. Po pierwsze czy chciala bys byc w roli oklamywanego partnera? Czy chciala bys byc kims kogo traktuje sie jak kamien u nogi i z litosci nad Toba utrzymuje jakoms pokraczna forme zwiazku? Co Twoim zdaniem blokuje ludzi w mowieniu prawdy?Odpowiedzialnosc za rodzine z poprzedniego zwiazku i prawna i moralna nie mija razem z rozstaniem sie partnerow. Zycie w klamstwie natomiast bardzo koliduje z cala otoczka prawosci i godnosci tworzona wokol wlasnej osoby. Sa ludzie dla ktorych zycie w klamstwie jest normalnoscia , ja mowie w moim imieniu ; dla mnie nie.Zatem jezeli z roznych powodow zwiazek jest martwy a nie mozna prosic o rozwod , jest separacja z cala odpowiedzialnoscia za rodzine. Jezeli nie separacja prawna , to prawda powiedziana partnerowi. Prawda ktora otwiera podejmowanie nowych decyzji zyciowych . Jednak ucziwie z wiedza partnera. Co blokuje takie decyzje? Nie oszukujmy sie zawsze to samo strach przed czyms , lub naszymi wyobrazeniami niemozliwosci z wielu wzgledow. Czy milosc moze byc zablokowana czym kolwiek? Nie , nigdy , jezeli sie kogos kocha naprawde to nie naraza sie go na dyskonfortowe ponizajace sytuacje. Jezeli sie kogos kocha to z milosci do niego robi sie wszystko by milosc miala szanse tworzyc sytuacje czyste i piekne. Milosc to nie koniecznosc bycia fizycznego obok , to uczucie , ktore mozna realizowac rowniez z daleka kiedy okolicznosci jeszcze nie pozwalaja na zaistnienie jej calkowitego piekna.Ja nikogo nie oceniam i nie wartosciuje , moge i mam prawo wypowiedziec sie na temat gdy widze sytuacje , gdy jestem pytana. Co nie znaczy iz komukolwiek czegokolwiek zabraniam , wymuszam na nim decyzje wbrew jego woli. Realizacja zycia jest osobistym aktem opartym na osobistym systemie wartosci. Moj jest inny , czyjs jest inny. Wazne by to co sie pieknie mowi rownie pieknie realizowac we wlasnym zyciu.By nie istniala dysharmonia miedzy mysla slowem i czynem. A jezeli jeszcze sie tego nie potrafi? To nic ,przezywanie pojawiajacych sie sytuacji to sprawdziany nas wobec nas , bysmy mogli wyciagac wnioski , piekniec i isc dalej jako Istoty juz nie krzywdzace ni siebie ni innych. Dzieje sie tak w roznych aspektach naszego zycia , naprawde we wszystkich, intymnosc , uczuciowoosc , godnosc i partnerstwo jest podstawa tworzenia osobistego obrazu.Jakim on bedzie? Takim jakim go stworzymy sami sobie. Kiara  ps. Jeszcze raz , ja nie jestem od oceniania i osadzania ludzi , kazdy to moze i powinien czynic sam wobec siebie. Ja natomiast nie przekraczam granic moich wartosci , by nie ranic nikogo i nie byc raniona. Ale zeby moglo rozkwitnac pieknem nowe , trzeba by stare brzydkie dalo mu miejsce. Czyli nie zakladamy pieknej nowej sukni na stara podarta brudna i cuchnoca rozpadem, prawda?
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:27:58 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #32 : Listopad 30, 2010, 14:17:40 » |
|
Pytania nie byÂły kierowane bezpoÂśrednio do Ciebie, Kiaro, a raczej do kaÂżdego z nas z osobna. Ale dobrze, Âże odpowiedziaÂłaÂś. I nie mogĂŞ siĂŞ w wielu kwestiach z TobÂą nie zgodziĂŚ.
Na pewno, nie chcia³abym znaleŸÌ siê w roli ok³amywanej partnerki. Chocia¿ zdajê sobie sprawê, ¿e jest to bolesne, wolê jednak prawdê. Ale to ja. Niew¹tpliwie masz równie¿ racjê, ¿e oprócz innych wzglêdów, za utrzymywaniem w tajemnicy nowej mi³oœci stoi strach. Strach przed tym, ¿e trzeba by³oby podj¹Ì jakieœ kroki, ¿e sytuacja mog³aby wymkn¹Ì siê spod kontroli, ¿e zburzy³aby spokojne dot¹d, w jakiœ sposób ustabilizowane ¿ycie. I tak, sytuacja czasami nas przerasta.
Z kolei rodzi siê pytanie o jakoœÌ nowej mi³oœci. Nie mi oceniaÌ innych, wiem jedynie jak ja post¹pi³abym w danej sytuacji. Bo faktycznie, czy mi³oœÌ nie wymaga oczyszczenia z tego j¹ brudzi? Tylko, czy mi³oœÌ mo¿e cokolwiek zabrudziÌ? Ona jest przecie¿ wolna od ludzkich u³omnoœci. Mi³oœÌ sama w sobie jest nieska¿ona i trwa ponad wszystkim. Mo¿e jedynie byÌ, albo nie byÌ. Reszta, to okolicznoœci jej towarzysz¹ce, a te dotykaj¹ bardziej EGO, ni¿ sam¹ mi³oœÌ.
Co jest wiêc brudzone? Mi³oœÌ, czy cz³owiek? No i czy ów brud to grzech? Czy istnieje w ogóle grzech, gdy cz³owiek to istota doœwiadczaj¹ca ró¿nych opcji i mo¿liwoœci? Wci¹¿ rodz¹ siê nowe pytania, bo nic nie jest jednoznaczne. Nawet wyznawane dziœ wartoœci, jurto mog¹ przyj¹Ì zupe³nie inny kszta³t.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #33 : Listopad 30, 2010, 15:30:04 » |
|
Zadajesz pytania retoryczne. Milosc jako uczcie , energia jest czysta. Zachowania ludzkie towarzyszace realizacji tego uczucia tworza sytuacje nie zawsze piekne. Pokazuja osobowosc czlowieka , ktory sklada deklaracje zbyt czesto bez pokrycia o pieknie i nieskazitelnosci swojej osoby oraz tworzeniu dzieki nim piekna dla siebie i innych obdarowywanych tym uczuciem. Na biel wlasnej osobowosci pracuje sie cale zycie, milosc jej nigdy nie brudzi , niegodne zachowania tak. Owszem trudne jest zycie z kregoslupem moralnym "twardym" , powiedziala bym bardzo trudne. Takie "naginanie" go do sytuacji , szukanie tlumaczen siebie , itp.... jest o wiele latwiejsze. Ale... w taki sposob zyjac nie osiaga sie bieli , co najwyzej jakoms barwe , ale czy najpiekniejsza i wymarzona? Czlowiek ewoluuje , rozwija sie i rozkwita pieknem dzieki doswiadczeniom osobistym. Dzieki dokonywaniu wyborow tego co w systemie wartosci uzna za piekno , dzieki dazeniu do owego piekna. Tylko jaki system wartosci uznaje za wlasny , jakimi kryteriami sie kieruje? Czy nie krzywdzenie i nie bycie krzywdzonym juz potraktowal jako swoj priorytet? Czy zrozumial zasade iz co czyni innemu czyni tak naprawde sam sobie , bo w swoja swiadomosc i bagaz zdarzen do doswiadczen wpisuje owe kreacje jako te ktorych wartosci nie zna i przezyc osobiscie bol bedzie mosial zeby go innym juz nie zadawac. Czy zatem warto wchodzic w zdarzenia , ktore i tak i tak odbija pietno swojej niedoskonalosci na nas? Na to pytanie kazdy powinien odpowiedziec sobie sam. Kiara 
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 15:36:47 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #34 : Listopad 30, 2010, 15:43:35 » |
|
Witaj PtakuWiele pytaù a temat niezwykle ciekawy. Wydaje mi siê ¿e wielu ludzi takie dylematy mia³o choÌ raz w swoim ¿yciu. Pytasz Czy w³aœciwym krokiem jest zabicie wówczas nowej mi³oœci? To przecie¿ operacja na samym sobie, to jakby zabicie siebie samego i skazanie siê na poniewierkê uczuciow¹. A cz³owiek ma przecie¿ prawo kochaÌ W pytaniach, które zadajesz pojawia siê dylemat WYBORU. Wybór polega na ALBO-ALBO i w potocznym rozumieniu tzw uczciwoœci wydaje siê , ¿e innego wyjœcia nie ma, to znaczy, ¿e trzeba dokonaÌ wyboru. Nie wnikaj¹c g³êbiej w sytuacjê tego konkretnego wyboru mo¿na by zastanowiÌ siê nad czymœ jeszcze innym. Chcia³bym tu poruszyÌ w tym temacie kwestiê Mi³oœci do wielu ludzi To nie w naszej kulturze, ale wiadomo, ¿e istniej¹ takie, nawet prawnie usankcjonowane w których np mê¿czyzna ma wiele ¿on. W naszej kulturze te¿ sie tak dzieje, ale nie w strefie ma³¿eùskiej. Jedna kobieta mo¿e mieÌ kilku partnerów i ka¿dego z nich kochaÌ inaczej. To siê zdarza na przyk³ad w zwi¹zkach z koniecznoœci na odleg³oœÌ, na przyk³ad gdy on jest marynarzem, a ona czeka samotnie miesi¹cami w domu, ale ma kochanka, albo dwóch. On z kolei ma pannê w ka¿dym porcie  To s¹ ¿yciowe sprawy. Kluczem jest tutaj wspólna przestrzeù, ta mi³oœÌ, która dotyczy tylko tych dwoje ludzi, nikogo wiêcej. W tej strefie nie ma prawa nikt inny przebywaÌ i nie zawsze chodzi tu o przestrzeù seksu. Kiedyœ dawno temu ogl¹da³em piêkny serial z Richardem Chamberlainem pt " Ptaki ciernistych krzewów" . On - ksi¹dz, potem kardyna³, i jego kochanka do której latami wraca³. Wierni sobie po grób w pewnym sensie. Piêkny zwi¹zek i œwietny film o mi³oœci, która istnieje PONAD doczesnoœÌ, a nawet ponad œwiête œluby. Oczywiœcie mo¿na odrzuciÌ tak¹ formulê, dzielenie siê ukochan¹ osob¹ z innymi. Czy jest to jednak do koùca mi³oœÌ , czy ju¿ mo¿e bardziej chêÌ posiadania kogoœ dla siebie na wy³¹cznoœÌ. Zadam te najwa¿niejsze pytania : Czy mo¿na kochaÌ t¹ osobê i wszystkie jej wybory ¿yciowe z przesz³oœci wraz ze wszystkimi konsekwencjami w teraŸniejszoœci BEZWARUNKOWO ? Czy da siê zaakceptowaÌ fakt, ¿e trzeba siê z kimœ dzieliÌ t¹ osob¹, mo¿e nawet przez cale ¿ycie ?Tak jak ludzie dziel¹ siê mi³oœci¹ po prostu... Ciekawi mnie jak¹ rolê Kiara w tak pogmatwanej sytuacji widzia³aby dla mi³oœci bezwarunkowej.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #35 : Listopad 30, 2010, 15:53:48 » |
|
Zadajesz pytania retoryczne. MoÂże moje pytania sÂą retoryczne, a moÂże nie? Wydaje mi siĂŞ, Âże warto uÂściÂśliĂŚ pojĂŞcie „twardego” krĂŞgosÂłupa moralnego. Bo niekoniecznie musi on prowadziĂŚ do piĂŞkna. Czasami twardoœÌ oznacza utkniĂŞcie w czymÂś, co uniemoÂżliwia pĂłjÂście dalej. A WszechÂświat i jego przejaw jest raczej wzglĂŞdny. I to my tworzymy owÂą wzglĂŞdnoœÌ poprzez oscylacjĂŞ miĂŞdzy dobrem a zÂłem, miĂŞdzy sÂłuszne a niesÂłuszne, miĂŞdzy kochaĂŚ szczerze a tkwiĂŚ w martwocie starego zwiÂązku. MiĂŞdzy biegunami jest jeszcze caÂła skala wartoÂści. Oraz czÂłowiek doÂświadczajÂący owych wartoÂści poprzez swoje wybory. CzerĂą i biel dajÂą ca³¹ paletĂŞ barw. Po co sÂą barwy? I kiedy jest krzywdzenie? Czy jest na to jednoznaczna odpowiedÂź? A moÂże owo krzywdzenie jest w istocie dobrem, bo doprowadza do niego zaangaÂżowane w danÂą sytuacjĂŞ osoby? TwardoœÌ widzenia gubi czasami prawdĂŞ.
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:02:11 wysłane przez ptak »
|
Zapisane
|
|
|
|
koliberek33
Gość
|
 |
« Odpowiedz #36 : Listopad 30, 2010, 16:08:15 » |
|
Mam takie nieodparte wra¿enie, ¿e w takich historiach nie za bardzo o mi³oœÌ chodzi, ale o jej iluzjê, mo¿e chemiê. Mi³oœÌ to dojrza³oœÌ, to wielka œwiadomoœÌ. Wówczas nie ma potrzeby szukania jej na zewn¹trz, poniewa¿ sami ulegamy ustawicznej transformacji i partner znajduj¹cy siê obok nas tak¿e. Je¿eli jesteœmy w³aœciwie i wci¹¿ kreatywni, to absolutnie nie ma takiej opcji, ¿e ¿yje siê w podwójnym zwi¹zku. Nie ma te¿ miejsca na ¿adne oszustwo, niedopowiedzenia. Tam gdzie nie ma u podstaw prawdy w ka¿dym przejawie, tam nie ma jeszcze mi³oœci, a chcice ego, a w najgorszym przypadku naszej biohemii. Mi³oœÌ bowiem nigdy nie rani, zw³aszcza najbli¿szych, bo nawet gdy nie mówi im siê prawdy, to i tak odbieraj¹ to energetycznie, zw³aszcza gdy siê dzieli siê jeszcze z nimi ¿ycie i ³o¿e. To straszliwe upokorzenie dla partnera, ogromny brak szacunku do niego, to hajdamaczenie w³asnym s³owem, czy nawet przysiêg¹. A zw³aszcza jeœli dotyczy to matki. Osobie która da³a ¿ycie nale¿y siê szczególna estyma, nie mówi¹c, ¿e poœwiêci³a ileœ lat i zabiega³a o los dzieci i rodziny. I taka sam¹ odpowiedzialnoœÌ ponosi ten trzeci ( ta trzecia)! A Ty, który nie masz nie masz najprostszej odwagi powiedzieÌ partnerowi prawdy, skoro ju¿ uwik³a³eœ siê w "now¹ historiê", to jak mo¿esz potrafiÌ kochaÌ? Jedno wyklucza drugie. Oszukujesz wtedy obydwie osoby, a najbardziej siebie. I wszystko zakrawa na Twój kaprys. A mi³oœÌ, to s³owo - parawan, za którym mo¿e siê kryÌ odurzenie itp... Ponadto jeœli umar³a mi³oœÌ w zwi¹zku, (choÌ có¿ to znaczy???) gdzie kiedyœ ponoÌ kochaliœmy, to œwiadczy jedynie o naszej niedojrza³oœÌ i najwyra¿niej o braku kreatywnoœci, oraz œwiadomoœci przez du¿e S... Ale za³ó¿my, ¿e ta druga strona jest ju¿ zupe³nie niereformowalna, g³upia i jej zalety przeistoczy³y siê wy³¹cznie w wady (sic!) etc.. ( co te¿ nie œwiadczy dobrze o nas, gdy¿ wedle chiùskiego przys³owia: tylko za wielkim mê¿czyzn¹ stoi wielka kobieta); to gdy ca³y czas postêpujemy s³usznie i godnie, rozwi¹zanie przyjdzie samo i ta nie chc¹ca z nami godnie kroczyÌ osoba, sama automatycznie "odpadnie". I nie bêdzie wtedy to nas nic kosztowa³o. Rozwi¹zanie pojawi siê samo, bez k³amstw i cierpienia z ¿adnej strony. Inaczej byÌ nie mo¿e. Je¿eli jest, to znaczy ¿e mamy jeszcze wiele ze sob¹ do zrobienia. To wszystko jest o wiele prostsze, ani¿eli siê wydaje. Zreszt¹ Kiara doœÌ klarownie to t³umaczy. 
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:40:36 wysłane przez koliberek33 »
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #37 : Listopad 30, 2010, 16:13:30 » |
|
Milosc bezwarunkowa to wolnosc , calkowita wolnosc , w niej nie ma osoby wiezionej naszymi wyborami jej dobra. Jest danie wolnosci jej doswiadczaniu. Gdzie w takim ukladzie jest kilku partnerow i kilka partnerek? Osoba ktorej dajemy calkowita wolnosc z powodu milosci do niej dokonuje wlasnych wyborow , nigdy nie boi sie mowienia prawdy, naprawde nigdy. Czy zwiazki wielopartnerskie w jedna i drugom strone sa dobre , wlasciwe? Dla tych ktorzy wspolnie z partnerami podejmuja takie decyzje , tak. Ale wspolnie z powiadomieniem ich o tym oraz ich akceptacjom.Taki rodzaj doswiadczen wlasciwy na dany momet z jakiegos wzgledu. Jednak wzorcem jest splatanie sie w milosci z jednym partnerem , nie piecioma ni dziesiecioma. Pelnia Stworcza to 2 , jeden mezczyzna i jedna kobieta , taki uklad sieje ziarno zycia. Tak wiec mozna rozwazac wiele i mozna sobie wybierac rozne doswiadczenia i tlumaczyc wlasnymi usprawiedliwieniami rozne opcje . Mozna... Bo rozne sa momety rozwojowe roznych ludzi potrzebujacych roznych doswiadczen. Czy silny kregosluo etyczno moralny jest czyms zlym? Dla tych , ktorzy jeszcze niepotrafia go osiagnac naturalnie i zmuszaja sie imecza w byciu w takim stanie tak. Bo nie mozna nic robic wbrew odczuciu swojego dobra. Nie jest wlasciwe kopiowanie czegos i kogos , wlasciwe jest osiaganie czegos samemu. Wowczas jest cenne i cieszy prawdziwie. Twardosc nigdy nie gubi swojej prawdy , swojej osobowosci , bo nic nie jest w stanie wniknac w jej struktory by je zaburzyc soba i zmienic jej osobowosc. Tak moze sie dziac z czyms co jest miekkie i przyjmuje cudze za swoje. Twarde to wcale nie znaczy nie delikatne , wrecz przeciwnie moze byc delikatne cieple , jasne i bardzo piekne. Kiara 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #38 : Listopad 30, 2010, 16:36:41 » |
|
Witaj Ptaku ponownie A moÂże owo krzywdzenie jest w istocie dobrem, bo doprowadza do niego zaangaÂżowane w danÂą sytuacjĂŞ osoby?
TwardoœÌ widzenia gubi czasami prawdê.
No tak. Mo¿na na tak¹ sytuacjê patrzeÌ z perspektywy w której ludzie s¹ ca³kowicie odrêbnymi indywidualnoœciami - tu czarny ty, a tam bia³e ja - ale przecie¿ wiemy , ¿e tak nie jest. Wszystko, co nas otacza to przejawy po³¹czonej œwiadomoœci. Wszystko jest sprzê¿one ze wszystkim - jakby "przemieszane kolorami". I to jest ta druga perspektywa. Pierwsza rani moje "ja", ¿¹da wyboru, a druga akceptuje "ja" jako sk³adnik wiêkszej ca³oœci. W³aœnie takie sytuacje, o jakich piszesz Ptaku wydarzaj¹ siê ludziom (moim zdaniem) nie po to, aby ich krzywdziÌ, ale aby dokonali WYBORU wewn¹trz siebie, wyboru punktu postrzegania. Na to jedno mamy na pewno sami wp³yw. Mo¿na bowiem rozmawiaÌ o duchowoœci, o Jednoœci i Przebudzeniu do nowego wymiaru, ale bez osobistych doœwiadczeù w tym zakresie, bez konfrontacji w³asnego "ja" z tym, co teoretycznie siê wie JednoœÌ nie ma wielkiego znaczenia. I dlatego Wy¿sza JaŸù stawia przed nami w³aœnie takie , rzeczywiste doœwiadczenia ¿yciowe. Witaj Kiaropiszesz Twardosc nigdy nie gubi swojej prawdy , swojej osobowosci , bo nic nie jest w stanie wniknac w jej struktory by je zaburzyc soba i zmienic jej osobowosc. Tak moze sie dziac z czyms co jest miekkie i przyjmuje cudze za swoje
Skostnia³e, twarde struktury , niezmiennoœÌ .. czegoœ takiego nie ma. Nawet góry kruszej¹ z czasem i zamieniaj¹ siê w piasek. Czyni to miêdzy innymi miêkka , zmienna, uleg³a woda. Woda, która jest w stanie przyj¹Ì nie tylko dowolny kszta³t , ale nawet zmieniÌ wewnêtrzn¹ strukturê wedle zewnêtrznych informacji ( pisa³em ju¿ o energoinformacyjnych w³aœciwoœciach wody - homeopatia , albo eksperymenty Masaru Emoto). Powtórzê - wg mnie, jeœli kochasz bezwarunkowo- to potrafisz kochaÌ równie¿ "cudzymi oczyma", staÌ siê niemal drug¹ osob¹ , wczuÌ siê w ni¹ , w jej sytuacjê, a nawet, co wiêcej - przekazaÌ wszystkie swoje uczucia i ca³¹ swoj¹ empatiê. W naszych rozwa¿aniach o mi³oœci to przemiana energii "pora¿ki" ¿yciowej we w³asny rozwój . Rozwój siebie i drugiej osoby. Nawet jeœli to oznacza rozstanie. Rozstanie to pozorny rozpad. Okopanie siê na wypracowanej z góry w³asnej, wieloletniej to¿samoœci to skostnienie i odrzucenie innych mo¿liwoœci jako niedobre ( tak odczyta³em Cie koliberku33, sorry ) to jednoczesne wystawienie siê na dzia³anie "wody" czasu, uczuÌ, p³ynnoœci wszystkiego. Skostnienie to œmierÌ. Chodzi oczywiœcie o przyk³ad tzw "trójk¹ta" w którym jedna osoba jest nieœwiadoma. Nie mówiê tu o piêknie rozwijaj¹cej siê mi³oœci dwojga ludzi, koliberku ( gratulacje swoj¹ drog¹ ).
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:54:37 wysłane przez east »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #39 : Listopad 30, 2010, 16:41:48 » |
|
Masz racjê east, jednak stosy wci¹¿ p³on¹, tylko inaczej.
Os¹d kreuje w³asn¹ œwiêtoœÌ. Niemo¿noœÌ zobaczenia od œrodka ka¿dego uk³adu skazuje go na powierzchowne widzenie. I powierzchowne os¹dzenie. A to, co najwa¿niejsze, staje siê niewidoczne. I jak ma siê do tego bezwarunkowa mi³oœÌ do ka¿dego cz³owieka?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #40 : Listopad 30, 2010, 17:42:11 » |
|
Skostnienie to smierc....... Zaden brylant szlifowany zdarzeniami zycia nie jest materia , ktora przyjmuje wlasciwosci zdarzen nadajacych mu wartosc, zaden. Natomiast ( juz pisalam w powuyzszych moich postach) decyzjonalnosc o potrzebach doswiadczen , o ich niezbednosci jest tylko i az wylacznoscia indywidualna.Mozna czynic mnustwo rozwazan , mozna szukac mnustwa usprawiedliwien dla siebie , mozna , bo naturalne jest bronienie sie EGO. Jednak zasada jest zawsze jedna i niezmienna; Nie czyn drugiemu czego nie chcial bys by tobie uczyniono.Czy zatem bycie kochankiem cudzej zony , lub kochanka cudzego meza , ktore zadaje bol jest czynieniem dobra? Skoro ukrywa sie te fakty przed partnerami ( zawsze z jakiegos powodu , ktory generuje strach) to znaczy iz nie ma milosci i piekna w tych czynach. Nie ma w nich czynionego dobra ni sobie ni innym. Jednak etyka , moralnosc , prawosc i godnosc ludzka w pojeciach roznych ludzi rozne barwy przybiera. Gdy komus sie one podobaja , dobrze sie z nimi czuje , ma potrzebe ich doswiadczania? To jego sprawa niech tak zyje. Ale . niech nie usiluje swoimi wartosciami zaslaniac nieskazitelnosc wzorca doskonalosci, bo sie nie da tego zrobic. Z roznych wzgledow mozna usilowac usprawiedliwiac rozne czyny nie niosace doskonalosci , mozna czemu nie? Ale i tak i tak nie mozna oklamac swojej Duszy , ktora bedzie dazyla do "otrzepania sie" z niegodnosci ludzkich wyborow , ktore na chwile z jakiegos wzgledu wybrala jako swoje przezywanie. Jezeli powstala dyskusja i ktos usiluje rozwazac rozne konfiguracje zachowan ( swoich czy nie to niewazne) , jednak wazne ze nie ma pewnosci czy sa one sluszne i piekne. Gdyby tak bylo dyskusja by nie zaistniala. Zasada jest jedna; To co dla mnie jest dobre i wlasciwe nie musi byc dobre dla kogos i odwrotnie.Ale gdy zadno z nas nie odczowa dyskonfortu sytuacji , tworzy swiat napelniony cudna zlota energia milosci. bycie w niej nie budzi juz dyskonfortu i powodow do dyskusji. Jej piekno idobro i szczescie sa wartosciami wspolnymi dla wszystkich zyjacych Istot. Nazywa sie to wspolnota wibracyjna Energii. Bywaja rozne o roznych barwach jednak nie wszystkie chca przebywac w tych barwach , ktore nie sa istota ich osobowosci. Na tym zakoncze moj udzial w tej dyskusji gdyz nie mam zamiaru nikogo przekonywac do priorytetu mojego systemu wartosci nad niczyim. Kiara 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
koliberek33
Gość
|
 |
« Odpowiedz #41 : Listopad 30, 2010, 17:45:58 » |
|
Widzisz East, w swojej wypowiedzi poszed³em dok³adnie w odrotnym kierunku. Inaczej odczyta³eœ moj¹ wypowiedŸ, a raczej jeszcze jej nie odczyta³eœ. W³aœnie w tej wypowiedzi zawiera siê p³ynnoœÌ, nieustaj¹ca zmiana, transformacja, metamorfoza; ale taka od wewn¹trz. Nie dochodzi wtedy do problemów tych czysto "zewnêtrznych". A jeœli ju¿, to niejako rozwi¹zuj¹ siê same, czasem poprzez odejœcie, kiedy jest to ju¿ potrzebne obydwu stronom, a czasem nawet poprzez œmierÌ i jest to wówczas ju¿ dla obydwu stron wyzwolenie, bez cienia bólu i ¿a³oœci. Czyli zmiana jak najbardziej. Zatem nie widzê tu miejsca dla skostnia³oœci, jakiejkolwiek stagnacji. Pisa³em o permanentnym rozwoju poprzez kreacjê, która sama przez siê zak³ada ruch, przemianê, a wtedy nie ma ju¿ miejsca na k³amstwa, etc...co ju¿ nadto wyraziœcie podkreœli³em. Dlatego moje opinie wykraczaj¹ poza wszelki os¹d, jak¹kolwiek kategoryzacjê. Jak mo¿na ustatyczniaÌ, oceniaÌ, klasyfikowaÌ, to co jest twórcze i nacechowane prawd¹, czyli mi³oœci¹, bowiem dla mnie jedno znaczy, to samo co drugie. Bo gdzie Prawda tam i Mi³oœÌ. I oczywistym te¿ jest, ¿e osobê nieprzygotowan¹ taka prawda, taka mi³oœÌ mo¿e boleÌ, ale nigdy nie zrani j¹ poza jej poziom ego. A dla ego, p³acz i ból jest raczej b³ogos³awieùstwem, ani¿eli przekleùstwem. Natomiast k³amstwo, matactwo boli i zabija na ka¿dym poziomie. I ka¿dego...Istniej¹ zwi¹zki, które zaœwiadczaj¹ o sensie kreacji, i efektach z tym zwi¹zanych. A jest ich na œwiecie na pewno wiêcej ni¿ kilka, gdzie oboje pracuj¹ nad w³asnym rozwojem, a przynajmniej jedno. S¹ oni te¿ autorami ksi¹¿ek z tej dziedziny i podkreœlaj¹, ¿e wraz ze wzrostem œwiadomoœci ich zwi¹zki prze¿y³y fazê transformacji i s¹ w miarê up³ywu coraz bardziej szczêœliwe. Zreszt¹ znam taki przyk³ad osobiœcie. Równie¿ i taki gdzie on zd¹¿y³ ju¿ pope³niÌ b³¹d, ale mia³ odwagê siê przyznaÌ, i teraz razem wychowuj¹ dziecko z nieprawego ³o¿a i s¹ zwyczajnie wszyscy szczêœliwi. A tamta matka by je po prostu zabi³a dla w³asnej wygody, czy z innych tylko jej znanych "przyczyn"... Zreszt¹ takich przyk³adów jest du¿o wiêcej. Ale jak rzek³em, gdzie jest rzeczywista œwiadomoœÌ, nie musi dojœÌ i do takich zdarzeù i w nastêpstwie wyborów. Pokornie ca³ujê r¹czki poprzednikom  koliberek33
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 17:56:56 wysłane przez koliberek33 »
|
Zapisane
|
|
|
|
purattu
Gość
|
 |
« Odpowiedz #42 : Listopad 30, 2010, 17:55:34 » |
|
east swietne/potezne pytania  Czy moÂżna kochaĂŚ tÂą osobĂŞ i wszystkie jej wybory Âżyciowe z przeszÂłoÂści wraz ze wszystkimi konsekwencjami w teraÂźniejszoÂści BEZWARUNKOWO ? Czy da siĂŞ zaakceptowaĂŚ fakt, Âże trzeba siĂŞ z kimÂś dzieliĂŚ tÂą osobÂą, moÂże nawet przez cale Âżycie ? ja mam na to jednozdaniowa odpowiedz: 1 tak bo to sztuka kochania siebie w kims/kogos w sobie- jednoczesniena-raz 2 tak bo akceptacja rzeczywistosci to potezne narzedzie-ale nie chodzi o akceptacje w pol.sensie jezykowym ale o [akceptacje] w znaczeniu [brak rozpadu:podmiot/przedmiot]
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 18:03:37 wysłane przez purattu »
|
Zapisane
|
|
|
|
koliberek33
Gość
|
 |
« Odpowiedz #43 : Listopad 30, 2010, 18:21:55 » |
|
Wszystkimi pazurkami podpisujĂŞ siĂŞ pod tymi odpowiedziami purratu! 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
purattu
Gość
|
 |
« Odpowiedz #44 : Listopad 30, 2010, 18:31:00 » |
|
no to przybijam piateczke 
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #45 : Listopad 30, 2010, 18:56:13 » |
|
Kocha kogos z calym bagazem jego osobowosci to normalne i naturalne, jednak powtarzam kochac milowac to nie jest rownoznaczne byc dla kogos ofiarom, skladac siebie w ofiarze. Dzielc sie kims z kims w sensie fizycznym chodzi wam o seks? O tym juz pisalam , to kwestia wyborow osobistych trojkatow , czworokatow i innych wielokatow... Nie mniej jednak wzorcem doskonalym jest para, czyli 2 kobieta i mezczyzna.Co wcale nieznaczy ze kazdy musi zyc wedlog tego wzorca. Kiara 
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 18:57:48 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
east
Gość
|
 |
« Odpowiedz #46 : Listopad 30, 2010, 19:29:43 » |
|
east swietne/potezne pytania  Czy mo¿na kochaÌ t¹ osobê i wszystkie jej wybory ¿yciowe z przesz³oœci wraz ze wszystkimi konsekwencjami w teraŸniejszoœci BEZWARUNKOWO ? Czy da siê zaakceptowaÌ fakt, ¿e trzeba siê z kimœ dzieliÌ t¹ osob¹, mo¿e nawet przez cale ¿ycie ? ja mam na to jednozdaniowa odpowiedz: 1 tak bo to sztuka kochania siebie w kims/kogos w sobie- jednoczesniena-raz 2 tak bo akceptacja rzeczywistosci to potezne narzedzie-ale nie chodzi o akceptacje w pol.sensie jezykowym ale o [akceptacje] w znaczeniu [brak rozpadu:podmiot/przedmiot] Niezwykle i m¹dre odpowiedzi. Chylê czo³a. Swoj¹ drog¹, myœlê podobnie, a nawet rozszerzam to myœlenie dalej .. KochaÌ kogoœ, to znaleŸÌ z nim/ni¹ wspóln¹ przestrzeù . Co nie oznacza zaraz limitowania wspó³przestrzeni , któr¹ ta osoba dzieli z innymi. Paradoksalnie mo¿e to w³aœnie spe³niaÌ warunkowanie przez Kiarê uczynione : Jednak zasada jest zawsze jedna i niezmienna; Nie czyn drugiemu czego nie chcial bys by tobie uczyniono. Bo co, jeœli ja nie chcê, aby mnie ograniczano w wyra¿aniu mojej mi³oœci ? Zgodnie z powy¿sz¹ zasad¹ nie chcia³bym równie¿ nikogo limitowaÌ w tym wzglêdzie .. Czy taka postawa mo¿e byÌ krzywdz¹ca ? Gdzie nakreœlilibyœcie jej granice ? Mo¿na sobie wyobraziÌ sytuacjê, w której osoba w pe³ni Œwiadoma narzuca sobie samoograniczenie wobec ukochanej/ukochanego , aby nie skrzywdziÌ osoby trzeciej - tej nieœwiadomej - ale czy to bêdzie dzia³anie oparte na mi³oœci ? Tym bardziej bezwarunkowej ? chyba pokomplikowa³em
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
zigrin
Gość
|
 |
« Odpowiedz #47 : Listopad 30, 2010, 19:47:02 » |
|
Witam, drodzy Panowie i Damy.  Moim zdaniem, z tÂą bezwarunkowÂą miÂłoÂściÂą i akceptacjÂą nie jest taka prosta sprawa, jak siĂŞ to wielu z Was wydaje. Ludzie lubiÂą, a nawet kochajÂą… dzieliĂŚ wszystko na kategorie (najchĂŞtniej na pó³: plus/minus, czarne/biaÂłe, mĂŞskie/ÂżeĂąskie, itd…). Bardzo dobrze, gdy szukajÂą takÂże sposobĂłw na ponowne po³¹czenie po³ówek. Mam jednak wraÂżenie, Âże na jedno takie po³¹czenie potrzebujÂą dokonaĂŚ wielu podzia³ów…  Nie chcĂŞ przez to wykazaĂŚ, iÂż jest to jakiÂś absurd, bo wszystko ma jakiÂś cel, ale chcĂŞ abyÂśmy po prostu mieli tego ÂświadomoœÌ. Wydaje mi siĂŞ, Âże najwiĂŞkszym spotykanym b³êdem, jest ³¹czenie (ktĂłre w rzeczywistoÂści jest dzieleniem…  ) miÂłoÂści bezwarunkowej z miÂłoÂściÂą, jako polarnego bieguna (miÂłoÂści biegunowo uwarunkowanej…). Dochodzi tu czĂŞsto do zabawnych sytuacji, gdy gÂłosiciel miÂłoÂści bezwarunkowej jednoczeÂśnie jej (sÂłowem i czynem…) zaprzecza… Co wiĂŞc naprawdĂŞ znaczy miÂłoœÌ bezwarunkowa ? To co dosÂłownie pisze – bezwarunkowo wszystko… Gdy dokonamy najmniejszego podziaÂłu na miÂłoœÌ i strach, to automatycznie nie jest juÂż miÂłoœÌ bezwarunkowa, gdyÂż jest to miÂłoœÌ uwarunkowana jakimÂś (choĂŚby najmniejszym) lĂŞkiem. Dotyczy to takÂże wszystkich „niepotrzebnych Âśmieci”, na ktĂłre musi siĂŞ znaleŸÌ miejsce dla miÂłoÂści bezwarunkowej. UwaÂżam, Âże tzw. „brĂłd” ma „zastosowanie” w kaÂżdych niekompletnych i wybrakowanych ukÂładach (zwiÂązkach). EGO jest wrĂŞcz wyÂśmienitym wynalazcÂą tzw. „kategorii rzeczy niepotrzebnych”, jak zresztÂą i wszelkiego innego kategoryzowania. Nawet, idealnie dobrana i kochajÂąca siĂŞ para moÂże byĂŚ posÂądzona przez czyjeÂś EGO jako wybrakowana – wszak, po³¹czyÂła siĂŞ w celu przyszÂłego (dopiero…) doÂświadczania wiĂŞkszej harmonii… Gdyby ustaÂła chĂŞĂŚ sprzÂątania jakiegoÂś „brudu”, wĂłwczas zatrzymaÂłaby siĂŞ caÂła dynamika wszechÂświata, bo doÂświadczenie miÂłoÂści bezwarunkowej staÂłoby siĂŞ na tyle kompletne, iÂż ustaÂłyby wszystkie wiry… W Absolucie wszystkie siÂły sÂą ze sobÂą w idealnej harmonii. Natomiast rolĂŞ czÂąstek doÂświadczajÂących wirtualnÂą lokalnÂą dysharmoniĂŞ, jest peÂłne doÂświadczenie i zjednoczenie… Z widoku najbardziej obiektywnej perspektywy, nie istniejÂą rzeczy niepotrzebne… Ba, nawet poruszanie tzw. rzeczy „niepotrzebnych” rĂłwnieÂż jest potrzebne… skoro istnieje… Najbardziej owocne ukÂłady/relacje ³¹czÂą siĂŞ by siĂŞ dzieliĂŚ, a dzielÂą siĂŞ by siĂŞ mnoÂżyĂŚ…  Z (pro)kreatywnym pozdrowieniem…
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Kiara
Gość
|
 |
« Odpowiedz #48 : Listopad 30, 2010, 19:50:46 » |
|
east naprawde zastanawiam sie co chesz powiedzie? Czy naprawde uwazasz iz krzywdzenie kogokolwiek jest pozytywne? Mozna tworzyc filozofie z filozofi , oj mozna Ego by siebie usprawiedliwic stac naprawde na wiele. Mozna tez dodac plan przedurodzeniowy i jeszcze ze cierpienie uszlachetnia i wznosi ... Tylko gdzie w tym jest wasza tak zawsze deklarowana chec bycia tylko w szczesciu i radosci bez cierpienia? Bo ja jako moja przestzen zycia wybieram wlasnie takom opcje. Reszta to droga poznwania i dokonywania wyborow w byciu w niej. Kiara  ps. Zadna zdrada ( samo znaczenie slowa niesie juz kontekst zla) nie jest niczyim dobrem. Usilowanie wmowienia komukolwiek ze jest to dobrem tworzy paranoje. Przynajmniej dla mnie i nikt mnie nie przekona ze jest inaczej. Milosc bezwarunkowa to akceptacja istnienia wszelakich odmiennosci jest to sluszne i jak najbardziej wlasciwe. Ona nie walczy z niczym i nikim.
W jej obliczu "zlo" odzyskuje pamiec dobra ktorom niesie w swoim jadrze. Ale milosc bezwarunkowa to jasnosc i cieplo , to piekno i dobro , to szczescie i ekstaza harmonni. Jezeli brakuje takich elemetow w milosci jakiej kolwiek jest dopiero w drodze do uzyskania swojej doskonalosci.Czy jest zla? Nie jest na miare mozliwosci jej przezywania przez ludzi zanurzonych w niej. Wiesz east w taki sam sposob mozna rozwazac bicie zony z milosci przez czlowieka tak rozumiejacego jej okazywanie. No i dalej co..... "Czy taka postawa moÂże byĂŚ krzywdzÂąca ? Gdzie nakreÂślilibyÂście jej granice ? MoÂżna sobie wyobraziĂŚ sytuacjĂŞ, w ktĂłrej osoba w peÂłni ÂŚwiadoma narzuca sobie samoograniczenie wobec ukochanej/ukochanego , aby nie skrzywdziĂŚ osoby trzeciej - tej nieÂświadomej - ale czy to bĂŞdzie dziaÂłanie oparte na miÂłoÂści ? Tym bardziej bezwarunkowej ?"..... samo zycie.....
|
|
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 20:02:07 wysłane przez Kiara »
|
Zapisane
|
|
|
|
ptak
Gość
|
 |
« Odpowiedz #49 : Listopad 30, 2010, 20:14:26 » |
|
MoÂżna sobie wyobraziĂŚ sytuacjĂŞ, w ktĂłrej osoba w peÂłni ÂŚwiadoma narzuca sobie samoograniczenie wobec ukochanej/ukochanego , aby nie skrzywdziĂŚ osoby trzeciej - tej nieÂświadomej - ale czy to bĂŞdzie dziaÂłanie oparte na miÂłoÂści ? Tym bardziej bezwarunkowej ? WÂłaÂśnie. CaÂły czas pytam, czy rezygnacja z miÂłoÂści, gdy ona juÂż zaistniaÂła, jest dziaÂłaniem sÂłusznym i ze wszech miar etycznym? OczywiÂście majÂąc na wzglĂŞdzie „dobro” osoby nieÂświadomej tego faktu. A co z dobrem wÂłasnym i dobrem tego, ktĂłry kocha, lecz nie osobĂŞ, z ktĂłrÂą mieszka? Czy rezygnacja w takiej sytuacji z uczucia nie naraÂża dwoje kochajÂących siĂŞ ludzi na szwank? PrzecieÂż zasada nie czyĂą komuÂś, co Tobie nie miÂłe w tym wypadku uderza w dwie osoby, na korzyœÌ trzeciej. Tej, ktĂłra juÂż nie kocha i nie jest kochana, a mimo to, jej byt materialny i wszelkie inne potrzeby sÂą przez partnera zabezpieczane. Czy moÂżna mieĂŚ monopol na uczucia kogokolwiek? Jedyna nieprawidÂłowoœÌ wg mnie, to brak poinformowania dotychczasowego partnera o zaistniaÂłym uczuciu.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|