Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 07, 2025, 11:57:37


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: 1 [2] 3 4 5 6 7 8 9 10 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Relacje mĂŞsko-damskie  (Przeczytany 109178 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
purattu
Gość
« Odpowiedz #25 : Listopad 29, 2010, 10:43:21 »

cytuje 6 minutowy filmik:

"musisz przelknac kochanka/kochanke - nie ma gadania.."
"jest wszystko to co miedzy wami jest lacznie z tym o czym sie nie mowi"
"czyli tajemnice tez sa wazne w zwiazku?"
"zwiazek rozwiazlych dusz - niech ci bedzie"
"no wiec zrob sobie skok w bok siedz cicho i wracaj do domu"   Z politowaniem Cool


<a href="http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;505&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;" target="_blank">http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowFullScreen&quot; value=&quot;true&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;param name=&quot;allowscriptaccess&quot; value=&quot;always&quot;&gt;&lt;/param&gt;&lt;embed src=&quot;http://www.youtube.com/v/OtgN84fyWSQ?fs=1&amp;amp;hl=pl_PL&quot; type=&quot;application/x-shockwave-flash&quot; allowscriptaccess=&quot;always&quot; allowfullscreen=&quot;true&quot; width=&quot;640&quot; height=&quot;505&quot;&gt;&lt;/embed&gt;&lt;/object&gt;</a>

« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 10:46:59 wysłane przez purattu » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #26 : Listopad 29, 2010, 13:08:12 »

S¹ ró¿ni ludzie i ró¿ne ¿ycia. Tyle wiemy o sobie, na ile potrafimy siebie ogarn¹Ì.
W filmiku padÂło stwierdzenie. "Chcesz przetrwaĂŚ w zwiÂązku – nie pytaj za duÂżo."
Ale, gdy poznasz najmroczniejsze tajemnice, gdy wiemy o sobie wszystko, wtedy jest dobrze, wtedy jesteÂśmy wolni i spokojnie moÂżna oddaĂŚ siĂŞ miÂłoÂści. JeÂśli miÂłoœÌ jeszcze jest i jeÂśli czÂłowiek potrafi  wybaczyĂŚ zdradĂŞ.
NajwaÂżniejsze, to czuĂŚ.

Nie jesteÂśmy tu na dÂługo. JeÂśli mamy szczĂŞÂście, trafi siĂŞ nam parĂŞ miÂłych wspomnieĂą.
TrafiĂŚ siĂŞ teÂż moÂże miÂłoœÌ, ta prawdziwa, tak dÂługo wyczekiwana, wymodlona…
I gdy trafi siĂŞ poza zwiÂązkiem, czy musi byĂŚ przekreÂślona? Czy w ogĂłle jest to moÂżliwe?

Owszem, mo¿na nie burzyÌ starego zwi¹zku w imiê takich wartoœci, jak odpowiedzialnoœÌ za rodzinê, dzieci, itp. To indywidualny wybór, na miarê mo¿liwoœci doœwiadczaj¹cych.
Tylko, co z mi³oœci¹? Mo¿na zamieœÌ j¹ pod dywan? Bo normy, bo spo³eczeùstwo, bo oczekiwania innych?
I w tym momencie cz³owiek wpada w pu³apkê. Musi w koùcu wybraÌ. Albo mówi starej partnerce/partnerowi ca³¹ prawdê i wspólnie mierz¹ siê z problemem. Albo ¿yje dalej z tajemnic¹. Jednak, czy wówczas nie zabija siê siebie? Czy dzieù po dniu nie zaprzecza siê samemu sobie?
Wydaje siĂŞ, Âże to kwestia hierarchii wartoÂści. Ich ustawienia.
I naleÂżaÂłoby zastanowiĂŚ siĂŞ, jakie to rodzi owoce? Bo kaÂżde kÂłamstwo, nawet w fazie tajemnica, powoduje dysharmoniĂŞ z samym sobÂą, rĂłwnieÂż ze Âświatem. A to uniemoÂżliwia wejÂście w wyÂższÂą fazĂŞ drgaĂą.
I czy miÂłoœÌ na tym zyskuje? A moÂże jest to wÂłaÂśnie poczÂątek jej koĂąca? Bo czy miÂłoœÌ moÂże opieraĂŚ siĂŞ na kÂłamstwie? Chyba, Âże nie jest to kÂłamstwo, tylko… no wÂłaÂśnie co?
Tak siĂŞ zastanawiam.


@ Arteq.
Co do Twego wczeÂśniejszego pytania, to mogĂŞ jedynie powiedzieĂŚ, Âże wÂłaÂśnie teraz doÂświadczam opcji z dawaniem komuÂś caÂłkowitej wolnoÂści. Jest to wzajemne. Co z tego wyniknie? Czas pokaÂże. 
Jednak rodzi siê w tym momencie pytanie. Co z oczekiwaniami, marzeniami, pragnieniami? Czy one nie zaburzaj¹ owego dawania wolnoœci? A mo¿e wolnoœÌ w zwi¹zku, to tylko fikcja?


« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 13:13:24 wysłane przez ptak » Zapisane
Thotal
Gość
« Odpowiedz #27 : Listopad 29, 2010, 13:15:36 »

MĂłwi Âżona do mĂŞÂża;
- widziaÂłam ciĂŞ z mÂłodÂą dziewczynÂą, obÂściskiwaliÂście siĂŞ, jestem pewna Âże to twoja kochanka...
- no to co z tego, czego siĂŞ czepiasz, chcesz byĂŚ pozbawiona domu, samochodu, kosztownoÂści i wysokiej pozycji spoÂłecznej?
- no nie, chyba nie... Ale widziaÂłam teÂż twojego kolegĂŞ z mÂłodÂą laskÂą, to jego kochanka?
- tak, krĂŞcÂą siĂŞ juÂż jakiÂś czas ze sobÂą.
- to wiesz co, nasza jest Âładniejsza.



Pozdrawiam - Thotal UÂśmiech
Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #28 : Listopad 29, 2010, 18:07:21 »

Ta...widziaÂłem ten wywiad kiedyÂś kilka razy, i mimo Âże Maciej to mĂłj przyjaciel, a nawet bratnia dusza, nie podzielam tego stanowiska. Ale Âże nasz bohater byÂł kiedyÂś w normalnym zwiÂązku ma³¿eĂąskim, a ona znalazÂła sobie potem drugiego i wyszÂła za m¹¿, to musiaÂł wypiĂŚ kielich goryczy. PrzeÂżyÂł to nadzwyczaj boleÂśnie, gdyÂż rĂłwnieÂż bardzo kochaÂł swojÂą cĂłrkĂŞ. To zostawia Âślad i jest cieniem w tych nastĂŞpnych zwiÂązkach. Na szczĂŞÂście ten wywiad jest  juÂż doœÌ starawy, a jego Podmiot przechodzi wci¹¿ wielkÂą metamorfozĂŞ. I to takÂą coraz bardziej pozytywnÂą.

Natomiast, polecam koniecznie film "Joe Black". Ten film, to jeden wielki przekaz. Jest tam teÂż scena, kiedy anioÂł Âśmierci ( Brad Pitt) pyta jednej (drugoplanowej) niezbyt atrakcyjnej postaci, na czym polega jej szczĂŞÂście w ma³¿eĂąstwie. WypowiedÂź jest tak poraÂżajÂąco prosta. Dotyczy tajemnicy, a raczej jej braku w zwiÂązku. OsobiÂście, preferujĂŞ taki model i jestem szczĂŞÂśliwy  w swoim zwiÂązku. Wci¹¿ teÂż jesteÂśmy coraz bardziej w sobie zakochani. A lat upÂłynĂŞÂło wiĂŞcej niÂż kilkanaÂście, a wyzwaĂą i prĂłb zdecydowanie wiĂŞcej...

Ptaszeczka rĂłwnieÂż doszÂła do piĂŞknych wnioskĂłw. Raduje siĂŞ serce, raduje siĂŞ dusza, gdy czyta siĂŞ takie przemyÂślenia!


Pozdrawiam ciepÂło UÂśmiech:


koliberek33
« Ostatnia zmiana: Listopad 29, 2010, 18:56:09 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #29 : Listopad 29, 2010, 19:43:10 »

Prawdziwa milosc nie klamie , tam gdzie ona plonie klamstwo juz nie istnieje.
Tam gdzie jest klamstwo jest strach ... przed czym? Ale to jeszcze nie jest milosc , to sa dopiero oczekiwania z pragnieniami.
Bo milosc jest absolutnie czysta nie ma zadnych oczekiwan.

Kto ja raz poznal wie iz rozkwita pieknem , harmonia i szczesciem. Tam gdzie sa takie wartosci oczekiwania sa juz zbedne.

Oczekiwania sa na miare tego co juz znamy , na tej bazie tworzymy przyszle zdarzenia , czyli ograniczamy sie przeszloscia.
A milosc? Ona obdarowywuje nas niespodziankami , pieknem tego czego jeszcze nie bylo , co moze rozkwitnac z uczucia , ktore dopiero wzrasta ponad to , ktore kiedys juz przezywalismy.

Lepiej wiec nie miec oczekiwan zadnych zaufac milosci i szczesciu oraz radosci  , ktore ona niesie.

Jak niewiele , a jak wielkiego wysilku trzeba by zaufac bezgranicznie.

Kiara UÂśmiech UÂśmiech


ps. Wyborow dokonuje kazdy z nas indywidualnie co i na jakom miare jest jego szczesciem.
Jednak zawsze powinna istniec w nas wiedza iz zwiazek jednego czlowieka z drugim jest swietosciom , ktorej trzeci naruszac nie ma prawa.

Nie ma prawa, ale... prawo ma zawsze , zlamac i zdeptac nawet swietosc.
Bo istnieje wolna wola.

Tylko co dalej?
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #30 : Listopad 30, 2010, 12:48:04 »

Cytat: Kiara
ps. Wyborow dokonuje kazdy z nas indywidualnie co i na jakom miare jest jego szczesciem.
Jednak zawsze powinna istniec w nas wiedza iz zwiazek jednego czlowieka z drugim jest swietosciom , ktorej trzeci naruszac nie ma prawa.

Nie ma prawa, ale... prawo ma zawsze , zlamac i zdeptac nawet swietosc.
Bo istnieje wolna wola.

Tylko co dalej?

No, dobrze, œwiêtoœÌ. Tylko co, gdy stary zwi¹zek jest ju¿ martwy uczuciowo a jeden z partnerów spotyka mi³oœÌ poza zwi¹zkiem. Natomiast nie mo¿e zerwaÌ starego zwi¹zku, gdy¿ wi¹¿¹ go ró¿ne zale¿noœci, nie do zerwania na dany czas. Partner czuje siê odpowiedzialny za rodzinê. A partnerki nie chce raniÌ i dlatego now¹ mi³oœÌ trzyma w tajemnicy.

I teraz mamy dylemat. Co z prawami nowej miÂłoÂści? Czy jest ona poza nimi? PrzecieÂż teÂż tworzy siĂŞ nowy zwiÂązek, jednak juÂż bez znamion ÂświĂŞtoÂści? I tylko dlatego, Âże trzeba chroniĂŚ martwy zwiÂązek, bo tak nakazujÂą normy, bo kiedyÂś zÂłoÂżyÂło siĂŞ Âślubowanie?
PrzecieÂż w ten sposĂłb czÂłowiek staje siĂŞ niewolnikiem i to najwiĂŞkszego kalibru. Bez prawa do ponownego przeÂżywania miÂłoÂści, gdy stare uczucie juÂż siĂŞ wypaliÂło, gdy nie ma nic poza obowiÂązkami.

Czy wÂłaÂściwym krokiem jest zabicie wĂłwczas nowej miÂłoÂści? To przecieÂż operacja na samym sobie, to jakby zabicie siebie samego i skazanie siĂŞ na poniewierkĂŞ uczuciowÂą. A czÂłowiek ma przecieÂż prawo kochaĂŚ. RĂłwnieÂż byÂłoby to zabiciem osoby, ktĂłrÂą siĂŞ pokochaÂło i ktĂłra pokochaÂła. Co z odpowiedzialnoÂściÂą w tym zakresie, skoro mĂłwimy juÂż o odpowiedzialnoÂści za stary zwiÂązek?

Czy konieczne jest tu przypisanie winy osobom, ktĂłre spotkaÂło to szczĂŞÂście, a moÂże nieszczĂŞÂście, Âże siĂŞ w sobie zakochali? Czy faktycznie moÂżna mĂłwiĂŚ tu o winie?
Mi³oœÌ nie wybiera, jest wolna. Ale niesie konsekwencje, jak ka¿de uczucie. Bo nie prze¿ywa siê uczuÌ w oderwaniu od ¿ycia i ró¿nych zapêtleù sytuacyjnych.
A krzywda? W opisanej wyÂżej sytuacji, kto bĂŞdzie najbardziej skrzywdzony i poprzez co?
Przez nieumiejêtnoœÌ wyboru? Ale jakiego wyboru i wg jakich kryteriów? Wg kryterium norm spo³ecznych, czy naturalnego prawa do bycia wolnym w sferze uczuciowej?

S¹ to nie³atwe wybory i ka¿dy dokonuje ich na w³asn¹ miarê. Czy mamy jednak prawo os¹dzaÌ i przypinaÌ ³atki na cudzych ¿yciach z napisem <œwiêtoœÌ> lub <niemoralnoœÌ> ?
I co dalej?
A co, gdy sytuacja taka spotka zagorzaÂłych sĂŞdziĂłw? Czy dalej bĂŞdÂą tacy niezÂłomni w swoich osÂądach?

Mi³oœÌ przecie¿ nie wybiera. To my wybieramy ¿ycie z ni¹ lub bez niej.
Czy wybĂłr jest sÂłuszny lub mniej sÂłuszny? Jakikolwiek by nie byÂł, jest to nasz wybĂłr i nasze jego konsekwencje. A cudzy osÂąd, to ingerencja w cudze Âżycie.
Czy moÂże siĂŞ mylĂŞ?
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #31 : Listopad 30, 2010, 13:17:14 »

Zadalas mi Ptaku duzo pytan.

Na nie wszystkie jest odpowiedz postaram sie to zrobic.
Po pierwsze czy chciala bys byc w roli oklamywanego partnera?

Czy chciala bys byc kims kogo traktuje sie jak kamien u nogi i z litosci nad Toba utrzymuje jakoms pokraczna forme zwiazku?

Co Twoim zdaniem blokuje ludzi w mowieniu prawdy?

Odpowiedzialnosc za rodzine z poprzedniego zwiazku i prawna i moralna nie mija razem z rozstaniem sie partnerow.

Zycie w klamstwie natomiast bardzo koliduje z cala otoczka  prawosci i godnosci tworzona wokol wlasnej osoby.

Sa ludzie dla ktorych zycie w klamstwie  jest  normalnoscia , ja mowie w moim imieniu ; dla mnie nie.

Zatem jezeli z roznych powodow zwiazek jest martwy a nie mozna prosic o rozwod , jest separacja z cala odpowiedzialnoscia za rodzine.
Jezeli nie separacja prawna ,  to prawda powiedziana partnerowi. Prawda  ktora otwiera podejmowanie nowych decyzji zyciowych . Jednak ucziwie z wiedza partnera.
Co blokuje takie decyzje? Nie oszukujmy sie zawsze to samo strach przed czyms , lub naszymi wyobrazeniami niemozliwosci z wielu wzgledow.

Czy milosc moze byc zablokowana czym kolwiek? Nie , nigdy , jezeli sie kogos kocha naprawde to nie naraza sie go na dyskonfortowe ponizajace sytuacje.

Jezeli sie kogos kocha to z milosci do niego robi sie wszystko by milosc miala szanse  tworzyc sytuacje  czyste i piekne.

Milosc to nie koniecznosc bycia fizycznego obok , to uczucie , ktore mozna realizowac rowniez z daleka kiedy  okolicznosci jeszcze nie pozwalaja na  zaistnienie jej calkowitego  piekna.

Ja nikogo nie oceniam i nie wartosciuje , moge i mam prawo wypowiedziec sie na temat gdy widze sytuacje , gdy jestem pytana.
Co nie znaczy iz komukolwiek czegokolwiek zabraniam , wymuszam na nim decyzje wbrew jego woli.

Realizacja zycia jest osobistym aktem opartym na osobistym systemie wartosci.

Moj jest inny , czyjs jest inny.

Wazne by to co sie pieknie mowi rownie pieknie realizowac we wlasnym zyciu.By nie istniala dysharmonia miedzy mysla slowem i czynem.

A jezeli jeszcze sie tego nie potrafi? To nic ,przezywanie pojawiajacych sie sytuacji to sprawdziany nas wobec nas , bysmy mogli wyciagac wnioski , piekniec i isc dalej jako Istoty juz nie krzywdzace ni siebie ni innych.

Dzieje sie tak w roznych aspektach naszego zycia , naprawde we wszystkich, intymnosc , uczuciowoosc , godnosc i partnerstwo jest podstawa tworzenia osobistego obrazu.


Jakim on bedzie? Takim jakim go stworzymy sami sobie.

Kiara UÂśmiech UÂśmiech



ps. Jeszcze raz , ja nie jestem od oceniania i osadzania ludzi , kazdy to moze i powinien czynic sam wobec siebie.

Ja natomiast nie przekraczam granic moich wartosci , by nie ranic nikogo i nie byc raniona.

Ale zeby moglo rozkwitnac pieknem nowe , trzeba by stare brzydkie dalo mu miejsce. Czyli nie zakladamy pieknej  nowej sukni  na stara podarta brudna i cuchnoca rozpadem, prawda?
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:27:58 wysłane przez Kiara » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #32 : Listopad 30, 2010, 14:17:40 »

Pytania nie byÂły kierowane bezpoÂśrednio do Ciebie, Kiaro, a raczej do kaÂżdego z nas z osobna. 
Ale dobrze, Âże odpowiedziaÂłaÂś.
I nie mogĂŞ siĂŞ w wielu kwestiach z TobÂą nie zgodziĂŚ.

Na pewno, nie chcia³abym znaleŸÌ siê w roli ok³amywanej partnerki. Chocia¿ zdajê sobie sprawê, ¿e jest to bolesne, wolê jednak prawdê. Ale to ja.
Niew¹tpliwie masz równie¿ racjê, ¿e oprócz innych wzglêdów, za utrzymywaniem w tajemnicy nowej mi³oœci stoi strach. Strach przed tym, ¿e trzeba by³oby podj¹Ì jakieœ kroki, ¿e sytuacja mog³aby wymkn¹Ì siê spod kontroli, ¿e zburzy³aby spokojne dot¹d, w jakiœ sposób ustabilizowane ¿ycie.
I tak, sytuacja czasami nas przerasta.

Z kolei rodzi siê pytanie o jakoœÌ nowej mi³oœci. Nie mi oceniaÌ innych, wiem jedynie jak ja post¹pi³abym w danej sytuacji. Bo faktycznie, czy mi³oœÌ nie wymaga oczyszczenia z tego j¹ brudzi?
Tylko, czy mi³oœÌ mo¿e cokolwiek zabrudziÌ? Ona jest przecie¿ wolna od ludzkich u³omnoœci.
MiÂłoœÌ sama w sobie jest nieskaÂżona i trwa ponad wszystkim. MoÂże jedynie byĂŚ, albo nie byĂŚ. Reszta, to okolicznoÂści jej towarzyszÂące, a te dotykajÂą bardziej EGO, niÂż samÂą miÂłoœÌ. 

Co jest wiêc brudzone? Mi³oœÌ, czy cz³owiek?
No i czy ów brud to grzech? Czy istnieje w ogóle grzech, gdy cz³owiek to istota doœwiadczaj¹ca ró¿nych opcji i mo¿liwoœci?
Wci¹¿ rodz¹ siê nowe pytania, bo nic nie jest jednoznaczne. Nawet wyznawane dziœ wartoœci, jurto mog¹ przyj¹Ì zupe³nie inny kszta³t.
 
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #33 : Listopad 30, 2010, 15:30:04 »

Zadajesz pytania retoryczne.

Milosc jako uczcie , energia jest czysta. Zachowania ludzkie towarzyszace realizacji tego uczucia tworza sytuacje nie zawsze piekne.
Pokazuja osobowosc czlowieka , ktory sklada deklaracje zbyt czesto bez pokrycia o pieknie i nieskazitelnosci swojej osoby oraz tworzeniu dzieki nim piekna dla siebie i innych obdarowywanych tym uczuciem.

Na biel wlasnej osobowosci pracuje sie cale zycie, milosc jej nigdy nie brudzi , niegodne zachowania tak.
Owszem trudne jest zycie z kregoslupem moralnym "twardym" , powiedziala bym bardzo trudne. Takie "naginanie" go do sytuacji , szukanie tlumaczen siebie , itp.... jest o wiele latwiejsze.

Ale...  w taki sposob zyjac nie osiaga sie bieli , co najwyzej jakoms barwe , ale czy najpiekniejsza i wymarzona?

Czlowiek ewoluuje , rozwija sie i rozkwita pieknem dzieki doswiadczeniom osobistym. Dzieki dokonywaniu wyborow tego co w systemie wartosci uzna za piekno , dzieki dazeniu do owego piekna.

Tylko jaki system wartosci uznaje za wlasny , jakimi kryteriami sie kieruje?

Czy nie krzywdzenie i nie bycie krzywdzonym juz potraktowal jako swoj priorytet? Czy zrozumial zasade iz co czyni innemu czyni tak naprawde sam sobie , bo w swoja swiadomosc i bagaz zdarzen do doswiadczen wpisuje owe kreacje jako te ktorych wartosci nie zna i przezyc osobiscie bol bedzie mosial zeby go innym juz nie zadawac.

Czy zatem warto wchodzic w zdarzenia , ktore i tak i tak odbija pietno swojej niedoskonalosci na nas?

Na to pytanie kazdy powinien odpowiedziec sobie sam.

Kiara UÂśmiech UÂśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 15:36:47 wysłane przez Kiara » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #34 : Listopad 30, 2010, 15:43:35 »

Witaj Ptaku
Wiele pytaĂą a temat niezwykle ciekawy. Wydaje mi siĂŞ Âże wielu ludzi takie dylematy miaÂło choĂŚ raz w swoim Âżyciu.

Pytasz
Cytuj
Czy wÂłaÂściwym krokiem jest zabicie wĂłwczas nowej miÂłoÂści? To przecieÂż operacja na samym sobie, to jakby zabicie siebie samego i skazanie siĂŞ na poniewierkĂŞ uczuciowÂą. A czÂłowiek ma przecieÂż prawo kochaĂŚ

W pytaniach, ktĂłre zadajesz pojawia siĂŞ dylemat WYBORU. WybĂłr polega na ALBO-ALBO i w potocznym rozumieniu tzw uczciwoÂści wydaje siĂŞ , Âże innego wyjÂścia nie ma, to znaczy, Âże trzeba dokonaĂŚ wyboru.
Nie wnikaj¹c g³êbiej w sytuacjê tego konkretnego wyboru mo¿na by zastanowiÌ siê nad czymœ jeszcze innym.

ChciaÂłbym tu poruszyĂŚ  w tym temacie kwestiĂŞ  MiÂłoÂści do wielu ludzi

To nie w naszej kulturze, ale wiadomo, ¿e istniej¹ takie, nawet prawnie usankcjonowane w których np mê¿czyzna ma wiele ¿on. W naszej kulturze te¿ sie tak dzieje, ale nie w strefie ma³¿eùskiej. Jedna kobieta mo¿e mieÌ kilku partnerów i ka¿dego z nich kochaÌ inaczej. To siê zdarza na przyk³ad w zwi¹zkach z koniecznoœci na odleg³oœÌ, na przyk³ad gdy on jest marynarzem, a ona czeka samotnie miesi¹cami w domu, ale ma kochanka, albo dwóch. On z kolei ma pannê w ka¿dym porcie Mrugniêcie
To sÂą Âżyciowe sprawy.
Kluczem jest tutaj wspólna przestrzeù, ta mi³oœÌ, która dotyczy tylko tych dwoje ludzi, nikogo wiêcej. W tej strefie nie ma prawa nikt inny przebywaÌ i nie zawsze chodzi tu o przestrzeù seksu.
KiedyÂś dawno temu oglÂądaÂłem piĂŞkny serial z Richardem Chamberlainem pt " Ptaki ciernistych krzewĂłw" . On - ksiÂądz, potem kardynaÂł, i jego kochanka do ktĂłrej latami wracaÂł. Wierni sobie po grĂłb w pewnym sensie.  PiĂŞkny zwiÂązek i Âświetny film o miÂłoÂści, ktĂłra istnieje PONAD doczesnoœÌ, a nawet ponad ÂświĂŞte Âśluby.

Oczywiœcie mo¿na odrzuciÌ tak¹ formulê, dzielenie siê ukochan¹ osob¹ z innymi. Czy jest to jednak do koùca mi³oœÌ , czy ju¿ mo¿e bardziej chêÌ posiadania kogoœ dla siebie na wy³¹cznoœÌ.
Zadam te najwaÂżniejsze pytania :
Czy moÂżna kochaĂŚ tÂą osobĂŞ i wszystkie jej wybory Âżyciowe z przeszÂłoÂści wraz ze wszystkimi konsekwencjami w teraÂźniejszoÂści BEZWARUNKOWO ?
Czy da siĂŞ zaakceptowaĂŚ fakt, Âże trzeba siĂŞ z kimÂś dzieliĂŚ tÂą osobÂą, moÂże nawet przez cale Âżycie ?

Tak jak ludzie dzielÂą siĂŞ miÂłoÂściÂą po prostu...

Ciekawi mnie jakÂą rolĂŞ Kiara w tak pogmatwanej sytuacji widziaÂłaby dla miÂłoÂści bezwarunkowej.
Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #35 : Listopad 30, 2010, 15:53:48 »

Cytat: Kiara
Zadajesz pytania retoryczne.

MoÂże moje pytania sÂą retoryczne, a moÂże nie?
Wydaje mi siĂŞ, Âże warto uÂściÂśliĂŚ pojĂŞcie „twardego” krĂŞgosÂłupa moralnego. Bo niekoniecznie musi on prowadziĂŚ do piĂŞkna. Czasami twardoœÌ oznacza utkniĂŞcie w czymÂś, co uniemoÂżliwia pĂłjÂście dalej. A WszechÂświat i jego przejaw jest raczej wzglĂŞdny. I to my tworzymy owÂą wzglĂŞdnoœÌ poprzez oscylacjĂŞ miĂŞdzy dobrem a zÂłem, miĂŞdzy sÂłuszne a niesÂłuszne, miĂŞdzy kochaĂŚ szczerze a tkwiĂŚ w martwocie starego zwiÂązku.

MiĂŞdzy biegunami jest jeszcze caÂła skala wartoÂści. Oraz czÂłowiek doÂświadczajÂący owych wartoÂści poprzez swoje wybory.
Czerù i biel daj¹ ca³¹ paletê barw. Po co s¹ barwy?
I kiedy jest krzywdzenie? Czy jest na to jednoznaczna odpowiedÂź? A moÂże owo krzywdzenie jest w istocie dobrem, bo doprowadza do niego zaangaÂżowane w danÂą sytuacjĂŞ osoby?

TwardoœÌ widzenia gubi czasami prawdê.
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:02:11 wysłane przez ptak » Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #36 : Listopad 30, 2010, 16:08:15 »

Mam takie nieodparte wra¿enie, ¿e w takich historiach nie za bardzo o mi³oœÌ chodzi, ale o jej iluzjê, mo¿e chemiê. Mi³oœÌ to dojrza³oœÌ, to wielka œwiadomoœÌ. Wówczas nie ma potrzeby szukania jej na zewn¹trz, poniewa¿ sami ulegamy ustawicznej transformacji i partner znajduj¹cy siê obok nas tak¿e. Je¿eli jesteœmy w³aœciwie i wci¹¿ kreatywni, to absolutnie nie ma takiej opcji, ¿e ¿yje siê w podwójnym zwi¹zku. Nie ma te¿ miejsca na ¿adne oszustwo, niedopowiedzenia. Tam gdzie nie ma u podstaw prawdy w ka¿dym przejawie, tam nie ma jeszcze mi³oœci, a chcice ego, a w najgorszym przypadku naszej biohemii.

Mi³oœÌ bowiem nigdy nie rani, zw³aszcza najbli¿szych, bo nawet gdy nie mówi im siê prawdy, to i tak odbieraj¹ to energetycznie, zw³aszcza gdy siê dzieli siê jeszcze z nimi ¿ycie i ³o¿e. To straszliwe upokorzenie dla partnera, ogromny brak szacunku do niego, to hajdamaczenie w³asnym s³owem, czy nawet przysiêg¹. A zw³aszcza jeœli dotyczy to matki. Osobie która da³a ¿ycie nale¿y siê szczególna estyma, nie mówi¹c, ¿e poœwiêci³a ileœ lat i zabiega³a o los dzieci i rodziny.

I taka sam¹ odpowiedzialnoœÌ ponosi ten trzeci ( ta trzecia)! A Ty, który nie masz nie masz najprostszej odwagi powiedzieÌ partnerowi prawdy, skoro ju¿ uwik³a³eœ siê w "now¹ historiê", to jak mo¿esz potrafiÌ kochaÌ? Jedno wyklucza drugie. Oszukujesz wtedy obydwie osoby, a najbardziej siebie. I wszystko zakrawa na Twój kaprys. A mi³oœÌ, to s³owo - parawan, za którym mo¿e siê kryÌ odurzenie itp... Ponadto jeœli umar³a mi³oœÌ w zwi¹zku, (choÌ có¿ to znaczy???) gdzie kiedyœ ponoÌ kochaliœmy, to œwiadczy jedynie o naszej niedojrza³oœÌ i najwyra¿niej o braku kreatywnoœci, oraz œwiadomoœci przez du¿e S...

Ale za³ó¿my, Âże ta druga strona jest juÂż zupeÂłnie niereformowalna, gÂłupia i jej zalety przeistoczyÂły siĂŞ wy³¹cznie w wady (sic!) etc.. ( co teÂż nie Âświadczy dobrze o nas, gdyÂż wedle chiĂąskiego przysÂłowia: tylko za wielkim mĂŞÂżczyznÂą stoi wielka kobieta); to gdy caÂły czas postĂŞpujemy sÂłusznie i godnie, rozwiÂązanie przyjdzie samo i ta nie chcÂąca z nami godnie kroczyĂŚ osoba,  sama automatycznie "odpadnie". I nie bĂŞdzie wtedy to nas nic kosztowaÂło. RozwiÂązanie pojawi siĂŞ samo, bez kÂłamstw i cierpienia z Âżadnej strony. Inaczej byĂŚ nie moÂże. JeÂżeli jest, to znaczy Âże mamy jeszcze wiele ze sobÂą do zrobienia.


To wszystko jest o wiele prostsze, ani¿eli siê wydaje. Zreszt¹ Kiara doœÌ klarownie to t³umaczy.


 UÂśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:40:36 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #37 : Listopad 30, 2010, 16:13:30 »

Milosc bezwarunkowa to wolnosc , calkowita wolnosc , w niej nie ma osoby wiezionej naszymi wyborami jej dobra. Jest danie wolnosci jej doswiadczaniu.

Gdzie w takim ukladzie jest kilku partnerow i kilka partnerek?

Osoba ktorej dajemy calkowita wolnosc z powodu milosci do niej dokonuje wlasnych wyborow , nigdy nie boi sie mowienia prawdy, naprawde nigdy.

Czy zwiazki wielopartnerskie w jedna i drugom strone sa dobre , wlasciwe? Dla tych ktorzy wspolnie z partnerami podejmuja takie decyzje , tak. Ale wspolnie z powiadomieniem ich o tym oraz ich akceptacjom.
Taki rodzaj doswiadczen wlasciwy na dany momet z jakiegos wzgledu.

Jednak wzorcem jest splatanie sie w milosci z jednym partnerem , nie piecioma ni dziesiecioma.

Pelnia Stworcza to 2 , jeden mezczyzna i jedna kobieta , taki uklad sieje ziarno zycia.

Tak wiec mozna rozwazac wiele i mozna sobie wybierac rozne doswiadczenia i tlumaczyc wlasnymi usprawiedliwieniami rozne opcje . Mozna...

Bo rozne sa momety rozwojowe roznych ludzi potrzebujacych roznych doswiadczen.

Czy silny kregosluo etyczno moralny jest czyms zlym? Dla tych , ktorzy jeszcze niepotrafia go osiagnac naturalnie i zmuszaja sie imecza w byciu w takim stanie tak. Bo nie mozna nic robic wbrew odczuciu swojego dobra.
Nie jest wlasciwe kopiowanie czegos i kogos , wlasciwe jest osiaganie czegos samemu.

Wowczas jest cenne i cieszy prawdziwie.

Twardosc nigdy nie gubi swojej prawdy , swojej osobowosci , bo nic nie jest w stanie wniknac w jej struktory by je zaburzyc soba i zmienic jej osobowosc. Tak moze sie dziac z czyms co jest miekkie i przyjmuje cudze za swoje.

Twarde to wcale nie znaczy nie delikatne , wrecz przeciwnie moze byc delikatne cieple , jasne i bardzo piekne.


Kiara UÂśmiech UÂśmiech
Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #38 : Listopad 30, 2010, 16:36:41 »

Witaj Ptaku ponownie
Cytuj
A moÂże owo krzywdzenie jest w istocie dobrem, bo doprowadza do niego zaangaÂżowane w danÂą sytuacjĂŞ osoby?

TwardoœÌ widzenia gubi czasami prawdê.
No tak. MoÂżna na takÂą sytuacjĂŞ patrzeĂŚ z perspektywy w ktĂłrej ludzie sÂą caÂłkowicie odrĂŞbnymi indywidualnoÂściami - tu czarny ty, a tam biaÂłe ja - ale przecieÂż wiemy , Âże tak nie jest. Wszystko, co nas otacza to przejawy po³¹czonej ÂświadomoÂści. Wszystko jest sprzĂŞÂżone ze wszystkim - jakby "przemieszane kolorami".  I to jest ta druga perspektywa. Pierwsza rani moje "ja", ¿¹da wyboru, a druga akceptuje "ja" jako skÂładnik wiĂŞkszej caÂłoÂści.
WÂłaÂśnie takie sytuacje, o jakich piszesz Ptaku wydarzajÂą siĂŞ ludziom (moim zdaniem) nie po to, aby ich krzywdziĂŚ, ale aby dokonali WYBORU wewnÂątrz siebie, wyboru punktu postrzegania. Na to jedno mamy na pewno sami wpÂływ.
Mo¿na bowiem rozmawiaÌ o duchowoœci, o Jednoœci i Przebudzeniu do nowego wymiaru, ale bez osobistych doœwiadczeù w tym zakresie, bez konfrontacji w³asnego "ja" z tym, co teoretycznie siê wie JednoœÌ nie ma wielkiego znaczenia. I dlatego Wy¿sza JaŸù stawia przed nami w³aœnie takie , rzeczywiste doœwiadczenia ¿yciowe.

Witaj Kiaro
piszesz
Cytuj
Twardosc nigdy nie gubi swojej prawdy , swojej osobowosci , bo nic nie jest w stanie wniknac w jej struktory by je zaburzyc soba i zmienic jej osobowosc. Tak moze sie dziac z czyms co jest miekkie i przyjmuje cudze za swoje
Skostnia³e, twarde struktury , niezmiennoœÌ .. czegoœ takiego nie ma. Nawet góry kruszej¹ z czasem i zamieniaj¹ siê w piasek. Czyni to miêdzy innymi miêkka , zmienna, uleg³a woda. Woda, która jest w stanie przyj¹Ì nie tylko dowolny kszta³t , ale nawet zmieniÌ wewnêtrzn¹ strukturê wedle zewnêtrznych informacji ( pisa³em ju¿ o energoinformacyjnych w³aœciwoœciach wody - homeopatia , albo eksperymenty Masaru Emoto).

PowtĂłrzĂŞ - wg mnie, jeÂśli kochasz bezwarunkowo- to potrafisz kochaĂŚ rĂłwnieÂż "cudzymi oczyma", staĂŚ siĂŞ niemal drugÂą osobÂą  , wczuĂŚ siĂŞ w niÂą , w jej sytuacjĂŞ, a nawet, co wiĂŞcej - przekazaĂŚ wszystkie swoje uczucia i ca³¹ swojÂą empatiĂŞ.
W naszych rozwaÂżaniach o miÂłoÂści to przemiana energii "poraÂżki" Âżyciowej we wÂłasny rozwĂłj . RozwĂłj siebie i drugiej osoby. Nawet jeÂśli to oznacza rozstanie. Rozstanie to pozorny rozpad. Okopanie siĂŞ na wypracowanej z gĂłry wÂłasnej, wieloletniej  toÂżsamoÂści to skostnienie i odrzucenie innych moÂżliwoÂści jako niedobre ( tak odczytaÂłem Cie koliberku33, sorry ) to jednoczesne wystawienie siĂŞ na dziaÂłanie "wody" czasu, uczuĂŚ, pÂłynnoÂści wszystkiego. Skostnienie to ÂśmierĂŚ. Chodzi oczywiÂście o przykÂład tzw "trĂłjkÂąta" w ktĂłrym jedna osoba jest nieÂświadoma. Nie mĂłwiĂŞ tu o piĂŞknie rozwijajÂącej siĂŞ miÂłoÂści dwojga ludzi, koliberku ( gratulacje swojÂą drogÂą ).
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 16:54:37 wysłane przez east » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #39 : Listopad 30, 2010, 16:41:48 »

Masz racjĂŞ east, jednak  stosy wci¹¿ pÂłonÂą, tylko inaczej.

Os¹d kreuje w³asn¹ œwiêtoœÌ. Niemo¿noœÌ zobaczenia od œrodka ka¿dego uk³adu skazuje go na powierzchowne widzenie. I powierzchowne os¹dzenie.
A to, co najwaÂżniejsze, staje siĂŞ niewidoczne.
I jak ma siê do tego bezwarunkowa mi³oœÌ do ka¿dego cz³owieka?

Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #40 : Listopad 30, 2010, 17:42:11 »

Skostnienie to smierc.......

Zaden brylant szlifowany zdarzeniami zycia nie jest materia , ktora przyjmuje wlasciwosci zdarzen nadajacych mu wartosc, zaden.


Natomiast ( juz pisalam w powuyzszych moich  postach) decyzjonalnosc o potrzebach doswiadczen , o ich niezbednosci jest tylko i az wylacznoscia indywidualna.

Mozna czynic mnustwo rozwazan , mozna szukac mnustwa usprawiedliwien dla siebie , mozna , bo naturalne jest bronienie sie EGO.

Jednak zasada jest zawsze jedna i niezmienna; Nie czyn drugiemu  czego nie chcial bys by tobie uczyniono.

Czy zatem bycie kochankiem cudzej zony , lub kochanka cudzego meza , ktore zadaje bol jest czynieniem dobra?

Skoro ukrywa sie te fakty przed partnerami ( zawsze z jakiegos powodu , ktory generuje strach) to znaczy iz nie ma milosci i piekna w tych czynach. Nie ma w nich  czynionego dobra ni sobie ni innym.

Jednak etyka , moralnosc , prawosc i godnosc ludzka w pojeciach roznych ludzi rozne barwy przybiera.

Gdy komus sie one podobaja , dobrze sie z nimi czuje , ma potrzebe ich doswiadczania? To jego sprawa niech tak zyje.

Ale . niech nie usiluje swoimi wartosciami zaslaniac nieskazitelnosc wzorca doskonalosci, bo sie nie da tego zrobic.

Z roznych wzgledow mozna usilowac usprawiedliwiac rozne czyny nie niosace doskonalosci , mozna czemu nie?

Ale i tak i tak nie mozna oklamac swojej Duszy , ktora bedzie dazyla do "otrzepania sie" z niegodnosci ludzkich wyborow , ktore na chwile z jakiegos wzgledu wybrala jako swoje przezywanie.

Jezeli powstala dyskusja i ktos usiluje rozwazac rozne konfiguracje zachowan ( swoich czy nie to niewazne) , jednak wazne ze nie ma pewnosci czy sa one sluszne i piekne.
Gdyby tak bylo dyskusja by nie zaistniala.

Zasada jest jedna; To co dla mnie jest dobre i wlasciwe nie musi byc dobre dla kogos i odwrotnie.

Ale gdy zadno z nas nie odczowa dyskonfortu sytuacji , tworzy swiat napelniony cudna zlota energia milosci. bycie w niej nie budzi juz dyskonfortu i powodow do dyskusji.

Jej piekno idobro i szczescie sa wartosciami wspolnymi dla wszystkich zyjacych Istot. Nazywa sie to wspolnota wibracyjna Energii.

Bywaja rozne o roznych barwach jednak nie wszystkie chca przebywac w tych barwach , ktore nie sa istota ich osobowosci.

Na tym zakoncze moj udzial w tej dyskusji gdyz nie mam zamiaru nikogo przekonywac do priorytetu mojego systemu wartosci nad niczyim.

Kiara UÂśmiech UÂśmiech
Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #41 : Listopad 30, 2010, 17:45:58 »

Widzisz East, w swojej wypowiedzi poszedÂłem dokÂładnie w odrotnym kierunku. Inaczej odczytaÂłeÂś mojÂą wypowiedÂź, a raczej jeszcze jej nie odczytaÂłeÂś. WÂłaÂśnie w tej wypowiedzi zawiera siĂŞ pÂłynnoœÌ, nieustajÂąca zmiana, transformacja, metamorfoza; ale taka od wewnÂątrz. Nie dochodzi wtedy  do problemĂłw tych czysto "zewnĂŞtrznych". A jeÂśli juÂż, to niejako rozwiÂązujÂą siĂŞ same, czasem  poprzez  odejÂście, kiedy jest to juÂż potrzebne obydwu stronom, a czasem nawet poprzez ÂśmierĂŚ i jest to wĂłwczas juÂż  dla obydwu stron wyzwolenie, bez cienia bĂłlu i ÂżaÂłoÂści. Czyli zmiana jak najbardziej. Zatem nie widzĂŞ tu miejsca dla skostniaÂłoÂści, jakiejkolwiek stagnacji.

Pisa³em o permanentnym rozwoju poprzez kreacjê, która sama przez siê zak³ada ruch, przemianê, a wtedy nie ma ju¿ miejsca na k³amstwa, etc...co ju¿ nadto wyraziœcie podkreœli³em. Dlatego moje opinie wykraczaj¹ poza wszelki os¹d, jak¹kolwiek kategoryzacjê. Jak mo¿na ustatyczniaÌ, oceniaÌ, klasyfikowaÌ, to co jest twórcze i nacechowane prawd¹, czyli mi³oœci¹, bowiem dla mnie jedno znaczy, to samo co drugie. Bo gdzie Prawda tam i Mi³oœÌ.

I oczywistym te¿ jest, ¿e osobê nieprzygotowan¹ taka prawda, taka mi³oœÌ mo¿e boleÌ, ale nigdy nie zrani j¹ poza jej poziom ego. A dla ego, p³acz i ból jest raczej b³ogos³awieùstwem, ani¿eli przekleùstwem. Natomiast k³amstwo, matactwo boli i zabija na ka¿dym poziomie. I ka¿dego...

IstniejÂą zwiÂązki, ktĂłre zaÂświadczajÂą o sensie kreacji, i efektach z tym zwiÂązanych. A jest ich na Âświecie na pewno wiĂŞcej niÂż kilka, gdzie oboje pracujÂą nad wÂłasnym rozwojem, a przynajmniej jedno. SÂą oni teÂż autorami ksi¹¿ek z tej dziedziny i podkreÂślajÂą, Âże wraz ze wzrostem ÂświadomoÂści ich zwiÂązki przeÂżyÂły fazĂŞ transformacji i sÂą w miarĂŞ upÂływu  coraz bardziej  szczĂŞÂśliwe. ZresztÂą znam taki przykÂład osobiÂście. RĂłwnieÂż i taki gdzie on zd¹¿yÂł juÂż popeÂłniĂŚ b³¹d, ale miaÂł odwagĂŞ siĂŞ przyznaĂŚ, i teraz razem wychowujÂą dziecko z nieprawego ÂłoÂża i sÂą zwyczajnie wszyscy szczĂŞÂśliwi.  A tamta matka by je po prostu zabiÂła dla wÂłasnej wygody, czy z innych tylko jej znanych "przyczyn"... ZresztÂą takich przykÂładĂłw jest duÂżo wiĂŞcej. Ale jak rzekÂłem, gdzie jest rzeczywista ÂświadomoœÌ, nie musi dojœÌ i do takich zdarzeĂą i w nastĂŞpstwie wyborĂłw.


Pokornie caÂłujĂŞ rÂączki poprzednikom MrugniĂŞcie



koliberek33



« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 17:56:56 wysłane przez koliberek33 » Zapisane
purattu
Gość
« Odpowiedz #42 : Listopad 30, 2010, 17:55:34 »

east swietne/potezne pytania  DuÂży uÂśmiech

Cytuj
Czy moÂżna kochaĂŚ tÂą osobĂŞ i wszystkie jej wybory Âżyciowe z przeszÂłoÂści wraz ze wszystkimi konsekwencjami w teraÂźniejszoÂści BEZWARUNKOWO ?
Czy da siĂŞ zaakceptowaĂŚ fakt, Âże trzeba siĂŞ z kimÂś dzieliĂŚ tÂą osobÂą, moÂże nawet przez cale Âżycie ?

ja mam na to jednozdaniowa odpowiedz:
1 tak bo to sztuka kochania siebie w kims/kogos w sobie-jednoczesniena-raz
2 tak bo akceptacja rzeczywistosci to potezne narzedzie-ale nie chodzi o akceptacje w pol.sensie jezykowym
ale o [akceptacje] w znaczeniu [brak rozpadu:podmiot/przedmiot]
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 18:03:37 wysłane przez purattu » Zapisane
koliberek33
Gość
« Odpowiedz #43 : Listopad 30, 2010, 18:21:55 »

Wszystkimi pazurkami podpisujĂŞ siĂŞ pod tymi odpowiedziami purratu! UÂśmiech
Zapisane
purattu
Gość
« Odpowiedz #44 : Listopad 30, 2010, 18:31:00 »

no to przybijam piateczke  DuÂży uÂśmiech Cool

Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #45 : Listopad 30, 2010, 18:56:13 »

Kocha kogos z calym bagazem jego osobowosci to normalne i naturalne, jednak powtarzam kochac milowac to nie jest rownoznaczne byc dla kogos ofiarom, skladac siebie w ofiarze.

Dzielc sie kims z kims w sensie fizycznym chodzi wam o seks?
O tym juz pisalam , to kwestia wyborow osobistych trojkatow , czworokatow i innych wielokatow...

Nie mniej jednak wzorcem doskonalym jest para, czyli 2 kobieta i mezczyzna.

Co wcale nieznaczy ze kazdy musi zyc wedlog tego wzorca.

Kiara UÂśmiech UÂśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 18:57:48 wysłane przez Kiara » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #46 : Listopad 30, 2010, 19:29:43 »

east swietne/potezne pytania  DuÂży uÂśmiech

Cytuj
Czy moÂżna kochaĂŚ tÂą osobĂŞ i wszystkie jej wybory Âżyciowe z przeszÂłoÂści wraz ze wszystkimi konsekwencjami w teraÂźniejszoÂści BEZWARUNKOWO ?
Czy da siĂŞ zaakceptowaĂŚ fakt, Âże trzeba siĂŞ z kimÂś dzieliĂŚ tÂą osobÂą, moÂże nawet przez cale Âżycie ?

ja mam na to jednozdaniowa odpowiedz:
1 tak bo to sztuka kochania siebie w kims/kogos w sobie-jednoczesniena-raz
2 tak bo akceptacja rzeczywistosci to potezne narzedzie-ale nie chodzi o akceptacje w pol.sensie jezykowym
ale o [akceptacje] w znaczeniu [brak rozpadu:podmiot/przedmiot]

Niezwykle i mÂądre odpowiedzi. ChylĂŞ czoÂła. SwojÂą drogÂą, myÂślĂŞ podobnie, a nawet rozszerzam to myÂślenie dalej ..
KochaÌ kogoœ, to znaleŸÌ z nim/ni¹ wspóln¹ przestrzeù . Co nie oznacza zaraz limitowania wspó³przestrzeni , któr¹ ta osoba dzieli z innymi.

Paradoksalnie moÂże to wÂłaÂśnie speÂłniaĂŚ warunkowanie przez KiarĂŞ uczynione :
Cytuj
Jednak zasada jest zawsze jedna i niezmienna; Nie czyn drugiemu  czego nie chcial bys by tobie uczyniono.

Bo co, jeÂśli ja nie chcĂŞ, aby mnie ograniczano w wyraÂżaniu mojej miÂłoÂści ? Zgodnie z powyÂższÂą zasadÂą nie chciaÂłbym rĂłwnieÂż nikogo limitowaĂŚ w tym wzglĂŞdzie ..

Czy taka postawa moÂże byĂŚ krzywdzÂąca ?
Gdzie nakreÂślilibyÂście jej granice ?

MoÂżna sobie wyobraziĂŚ sytuacjĂŞ, w ktĂłrej osoba w peÂłni ÂŚwiadoma narzuca sobie samoograniczenie wobec ukochanej/ukochanego , aby nie skrzywdziĂŚ osoby trzeciej - tej nieÂświadomej -  ale czy to bĂŞdzie dziaÂłanie oparte na miÂłoÂści ? Tym bardziej bezwarunkowej ?

chyba pokomplikowaÂłem MrugniĂŞcie
Zapisane
zigrin
Gość
« Odpowiedz #47 : Listopad 30, 2010, 19:47:02 »

Witam, drodzy Panowie i Damy. UÂśmiech

Moim zdaniem, z tÂą bezwarunkowÂą miÂłoÂściÂą i akceptacjÂą nie jest taka prosta sprawa, jak siĂŞ to wielu z Was wydaje. Ludzie lubiÂą, a nawet kochajÂą… dzieliĂŚ wszystko na kategorie (najchĂŞtniej na pó³: plus/minus, czarne/biaÂłe, mĂŞskie/ÂżeĂąskie, itd…). Bardzo dobrze, gdy szukajÂą takÂże sposobĂłw na ponowne po³¹czenie po³ówek. Mam jednak wraÂżenie, Âże na jedno takie po³¹czenie potrzebujÂą dokonaĂŚ wielu podzia³ów…  DuÂży uÂśmiech
Nie chcĂŞ przez to wykazaĂŚ, iÂż jest to jakiÂś absurd, bo wszystko ma jakiÂś cel, ale chcĂŞ abyÂśmy po prostu mieli tego ÂświadomoœÌ. Wydaje mi siĂŞ, Âże najwiĂŞkszym spotykanym b³êdem, jest ³¹czenie (ktĂłre w rzeczywistoÂści jest dzieleniem… DuÂży uÂśmiech) miÂłoÂści bezwarunkowej z miÂłoÂściÂą, jako polarnego bieguna (miÂłoÂści biegunowo uwarunkowanej…). Dochodzi tu czĂŞsto do zabawnych sytuacji, gdy gÂłosiciel miÂłoÂści bezwarunkowej jednoczeÂśnie jej (sÂłowem i czynem…) zaprzecza…

Co wiĂŞc naprawdĂŞ znaczy miÂłoœÌ bezwarunkowa ? To co dosÂłownie pisze – bezwarunkowo wszystko…
Gdy dokonamy najmniejszego podziaÂłu na miÂłoœÌ i strach, to automatycznie nie jest juÂż miÂłoœÌ bezwarunkowa, gdyÂż jest to miÂłoœÌ uwarunkowana jakimÂś (choĂŚby najmniejszym) lĂŞkiem. Dotyczy to takÂże wszystkich „niepotrzebnych Âśmieci”, na ktĂłre musi siĂŞ znaleŸÌ miejsce dla miÂłoÂści bezwarunkowej. 

UwaÂżam, Âże tzw. „brĂłd” ma „zastosowanie” w kaÂżdych niekompletnych i wybrakowanych ukÂładach (zwiÂązkach). EGO jest wrĂŞcz wyÂśmienitym wynalazcÂą tzw. „kategorii rzeczy niepotrzebnych”, jak zresztÂą i wszelkiego innego kategoryzowania. Nawet, idealnie dobrana i kochajÂąca siĂŞ para moÂże byĂŚ posÂądzona przez czyjeÂś EGO jako wybrakowana – wszak, po³¹czyÂła siĂŞ w celu przyszÂłego (dopiero…) doÂświadczania wiĂŞkszej harmonii…
Gdyby ustaÂła chĂŞĂŚ sprzÂątania jakiegoÂś „brudu”, wĂłwczas zatrzymaÂłaby siĂŞ caÂła dynamika wszechÂświata, bo doÂświadczenie miÂłoÂści bezwarunkowej staÂłoby siĂŞ na tyle kompletne, iÂż ustaÂłyby wszystkie wiry…
W Absolucie wszystkie siÂły sÂą ze sobÂą w idealnej harmonii. Natomiast rolĂŞ czÂąstek doÂświadczajÂących wirtualnÂą lokalnÂą dysharmoniĂŞ, jest peÂłne doÂświadczenie i zjednoczenie…

Z widoku najbardziej obiektywnej perspektywy, nie istniejÂą rzeczy niepotrzebne…
Ba, nawet poruszanie tzw. rzeczy „niepotrzebnych” rĂłwnieÂż jest potrzebne… skoro istnieje…

Najbardziej owocne ukÂłady/relacje ³¹czÂą siĂŞ by siĂŞ dzieliĂŚ, a dzielÂą siĂŞ by siĂŞ mnoÂżyĂŚ…  MrugniĂŞcie

Z (pro)kreatywnym pozdrowieniem… UÂśmiech   
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #48 : Listopad 30, 2010, 19:50:46 »

east naprawde zastanawiam sie co chesz powiedzie?


Czy naprawde uwazasz iz krzywdzenie kogokolwiek jest pozytywne?

Mozna tworzyc filozofie z filozofi , oj mozna Ego by siebie usprawiedliwic stac naprawde na wiele.


Mozna tez dodac plan przedurodzeniowy i jeszcze ze cierpienie uszlachetnia i wznosi ...

Tylko gdzie w tym jest wasza tak zawsze deklarowana chec bycia tylko w szczesciu i radosci bez cierpienia?

Bo ja jako moja przestzen zycia wybieram wlasnie takom opcje. Reszta to droga poznwania i dokonywania wyborow  w byciu w niej.

Kiara UÂśmiech UÂśmiech


ps. Zadna zdrada ( samo znaczenie slowa niesie juz kontekst zla) nie jest niczyim dobrem. Usilowanie wmowienia komukolwiek ze jest to dobrem tworzy paranoje. Przynajmniej dla mnie i nikt mnie nie przekona ze jest inaczej.


Milosc bezwarunkowa to akceptacja istnienia wszelakich odmiennosci jest to sluszne i jak najbardziej wlasciwe. Ona nie walczy z niczym i nikim.

W jej obliczu "zlo" odzyskuje pamiec dobra ktorom niesie w swoim jadrze. Ale milosc bezwarunkowa to jasnosc i cieplo , to piekno i dobro , to szczescie i ekstaza harmonni. Jezeli brakuje takich elemetow w milosci jakiej kolwiek jest dopiero w drodze do uzyskania swojej doskonalosci.


Czy jest zla? Nie jest na miare mozliwosci jej przezywania przez ludzi zanurzonych w niej.


Wiesz east w taki sam sposob mozna rozwazac bicie zony z milosci przez czlowieka tak rozumiejacego jej okazywanie.
No i dalej co..... "Czy taka postawa moÂże byĂŚ krzywdzÂąca ?
Gdzie nakreÂślilibyÂście jej granice ?

MoÂżna sobie wyobraziĂŚ sytuacjĂŞ, w ktĂłrej osoba w peÂłni ÂŚwiadoma narzuca sobie samoograniczenie wobec ukochanej/ukochanego , aby nie skrzywdziĂŚ osoby trzeciej - tej nieÂświadomej -  ale czy to bĂŞdzie dziaÂłanie oparte na miÂłoÂści ? Tym bardziej bezwarunkowej ?".....

samo zycie.....
« Ostatnia zmiana: Listopad 30, 2010, 20:02:07 wysłane przez Kiara » Zapisane
ptak
Gość
« Odpowiedz #49 : Listopad 30, 2010, 20:14:26 »

Cytat: east
MoÂżna sobie wyobraziĂŚ sytuacjĂŞ, w ktĂłrej osoba w peÂłni ÂŚwiadoma narzuca sobie samoograniczenie wobec ukochanej/ukochanego , aby nie skrzywdziĂŚ osoby trzeciej - tej nieÂświadomej -  ale czy to bĂŞdzie dziaÂłanie oparte na miÂłoÂści ? Tym bardziej bezwarunkowej ?

WÂłaÂśnie. CaÂły czas pytam, czy rezygnacja z miÂłoÂści, gdy ona juÂż zaistniaÂła, jest dziaÂłaniem sÂłusznym i ze wszech miar etycznym? OczywiÂście majÂąc na wzglĂŞdzie „dobro” osoby nieÂświadomej tego faktu.
A co z dobrem wÂłasnym i dobrem tego, ktĂłry kocha, lecz nie osobĂŞ, z ktĂłrÂą mieszka?
Czy rezygnacja w takiej sytuacji z uczucia nie naraÂża dwoje kochajÂących siĂŞ ludzi na szwank?
Przecie¿ zasada nie czyù komuœ, co Tobie nie mi³e w tym wypadku uderza w dwie osoby, na korzyœÌ trzeciej. Tej, która ju¿ nie kocha i nie jest kochana, a mimo to, jej byt materialny i wszelkie inne potrzeby s¹ przez partnera zabezpieczane.

Czy moÂżna mieĂŚ monopol na uczucia kogokolwiek?
Jedyna nieprawid³owoœÌ wg mnie, to brak poinformowania dotychczasowego partnera o zaistnia³ym uczuciu.
Zapisane
Strony: 1 [2] 3 4 5 6 7 8 9 10 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.044 sekund z 18 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

granitowa3 x22-team watahaslonecznychcieni wypadynaszejbrygady ostwalia