Rafaela
Go¶æ
|
|
« Odpowiedz #1 : Luty 16, 2011, 10:32:45 » |
|
Czesc II
Uczucia niechciane
Odnale¼æ ukryty sens cz. II
Je¶li kto¶ nie umie przyjmowaæ uczuæ negatywnych, to bêdzie mia³ k³opot z uczuciami pozytywnymi albo prze¿yje je powierzchownie i nigdy nie do¶wiadczy rado¶ci czy zadowolenia z siebie.
Z ks. Krzysztofem Grzywoczem rozmawiaj± Katarzyna Kolska i Roman Bielecki OP.
Przeczytaj I czê¶æ wywiadu.
Czy powinni¶my kontrolowaæ uczucia? I czy w ogóle mo¿na kontrolowaæ co¶, co przychodzi nagle i jest pozaintelektualne?
To zale¿y od tego, jak rozumiemy s³owo "kontrolowaæ". Na pewno wa¿ne jest, by¶my rozumieli przes³anie pojawiaj±cych siê uczuæ. Je¶li natomiast kontrola mia³aby polegaæ na t³amszeniu i ograniczaniu ich spontaniczno¶ci, by³oby to niew³a¶ciwe. Uczucia maj± w sobie pewn± kreatywno¶æ, której warto zaufaæ. Oczywi¶cie ona sama nie wystarcza i potrafi byæ zgubna, st±d wa¿ne jest, by poddaæ je ogl±dowi rozumu. ¬le zrozumiany gniew w zestawieniu ze spontaniczno¶ci± mo¿e byæ ryzykowny, a nawet niebezpieczny.
Zatrzymajmy siê jeszcze przy uczuciu zakochania. Zdarza siê, ¿e zakochujemy siê, gdy mamy ju¿ mê¿a czy ¿onê albo jeste¶my siostr± zakonn± czy ksiêdzem. Trochê trudno mówiæ w takim wypadku o kreatywno¶ci i spontaniczno¶ci pojawiaj±cego siê uczucia.
Je¿eli uznamy, ¿e uczucie zakochania pojawi³o siê w nas po to, ¿eby zbudowaæ trwa³y zwi±zek z t± kobiet± czy tym mê¿czyzn± i pozwolimy sobie na tak± spontaniczno¶æ, to ten zwi±zek rzeczywi¶cie mo¿e powstaæ. Ale zakochanie jest znacznie bogatsze w swoim przes³aniu. Budowanie trwa³ego zwi±zku jest tylko jedn± z alternatyw. S± te¿ inne sensowne mo¿liwo¶ci prze¿ycia tego stanu. Zastanówmy siê, dlaczego uczucie zakochania pojawia siê u ma³¿onków czy duchownych? Nie chodzi przecie¿ o to, ¿eby zostawiæ wspó³ma³¿onka albo porzuciæ kap³añstwo czy zakon. Je¿eli zrozumiem, jaki jest cel i kierunek tego uczucia, mogê pozwoliæ sobie na kreatywno¶æ i spontaniczno¶æ.
To trochê jak z dzieckiem. Gdy idziemy z nim na plac zabaw, pozwalamy, by wybra³o, czy woli spêdziæ czas na hu¶tawce, na zje¿d¿alni, drabinkach czy w piaskownicy. A sami siadamy na ³awce i czytamy gazetê. Ale ju¿ na stacji kolejowej nie pozwolimy mu na tak± spontaniczno¶æ, bo to mog³oby byæ niebezpieczne.
Zak³ada ksi±dz, ¿e zakochany cz³owiek rozumie to uczucie. A przecie¿ ono jest spontaniczne i wywraca ¶wiat do góry nogami. Potrafimy je ³adnie opakowaæ i rozgrzeszyæ siê, wierz±c w to, ¿e oto przysz³a prawdziwa mi³o¶æ, przeznaczenie, dar od Boga.
W³a¶nie to jest powodem tragedii miêdzyludzkich. Ludzie robi± co¶, czego potem ¿a³uj±. Dochodzi do rozbicia ma³¿eñstw, odej¶æ z kap³añstwa, porzucenia zakonu. Po jakim¶ czasie pojawia siê refleksja, ¿e nie zrozumia³o siê tego uczucia, a mo¿na by³o post±piæ inaczej. To prawda, ¿e w wypadku niektórych uczuæ, na przyk³ad zakochania, które nie mo¿e byæ spe³nione, gdy jest siê w trwa³ym zwi±zku, bardzo trudno o zrozumienie jego sensu. Dlatego warto wówczas szukaæ pomocy u kogo¶ z zewn±trz. Tam, gdzie nie jeste¶my silni, mamy byæ m±drzy. Tak jak Odyseusz, który poprosi³ o pomoc swoich towarzyszy, bo wiedzia³, ¿e sam sobie nie poradzi. ¯eby wytrwaæ w dobrej decyzji, potrzebujemy wsparcia. Odyseusz nie by³ sam.
Je¿eli ¿onaty mê¿czyzna czy ksi±dz zakochuje siê w jakiej¶ kobiecie i zostanie z tym sam, zginie. W tym sensie uczucia wo³aj± o dialogiczno¶æ i w tym przypadku to jest ich podstawowe przes³anie - nie b±d¼ sam, rozmawiaj.
Przy tym warto pamiêtaæ, ¿e ka¿de uczucie pojawia siê dla naszego rozwoju. I nie dzieje siê to przypadkowo. Dziêki niemu mogê wiele zyskaæ. Zakochanie, którego nie bêdzie mo¿na zrealizowaæ w zwi±zku, jest niezwykle bogate i ma niezwyk³y potencja³ rozwojowy. Mo¿na ¶piewaæ Te Deum laudamus na dowód odkrycia, ile dobroci jest w tym uczuciu. B±d¼my powa¿ni. Gdybym mia³ tyle ¿on, ile razy by³em zakochany, to nie mieliby¶cie gdzie tutaj usi±¶æ.
W takim razie, jak dobrze prze¿yæ takie zakochanie, bo najczê¶ciej traktuje siê je ucieczkowo?
Raczej lêkowo. Za³o¿enie oparte na fa³szywej intelektualnej przes³ance jest takie, ¿e zakochanie jest po to, by zbudowaæ trwa³y zwi±zek. Je¿eli kierujemy siê takim nieprawdziwym przes³aniem, to nie mamy o czym rozmawiaæ.
Zakochanie zdarza siê ludziom kilka razu w ¿yciu, nawet je¿eli maj± ¿ony i mê¿ów, s± kap³anami czy zakonnicami. Powiem wiêcej: w pewnym sensie powinno siê zdarzyæ.
Jak to powinno siê zdarzyæ?!
Mówi±c ogólnie, chodzi o uszlachetnienie cz³owieka, uwra¿liwienie go na obecno¶æ drugiego po to, ¿eby móg³ pog³êbiæ wybran± formê mi³o¶ci. To, co chcia³bym daæ osobie, w której siê zakocha³em, anga¿ujê w rzeczywisto¶æ, któr± ju¿ wybra³em, a która z czasem sta³a siê sztywna i potrzebuje oczyszczenia. Analizujê, czego brakuje mi w ma³¿eñstwie czy w kap³añstwie i co odnajdujê jednocze¶nie w tym uczuciu, które mi siê przytrafi³o.
Kap³an który siê zakochuje, naturalnie chcia³by wiêcej czasu spêdzaæ z jak±¶ kobiet±. Mo¿e siê zdarzyæ, ¿e to do¶wiadczenie pozwala mu odkryæ, ¿e tak naprawdê nie ma prawie ¿adnych relacji z lud¼mi, ¿e jest ci±gle zapracowany. Funkcjonuje jak dzielny rycerz Ivanhoe. Zbroja, i do boju! Tylko jak mo¿na siê przytuliæ do ksiêdza w zbroi?
Takiemu ksiêdzu trzeba postawiæ pytanie o to, gdzie ma swoich przyjació³? Czy chce siê z kim¶ spotkaæ? Je¿eli ci±gle co¶ z siebie daje, nie nawi±zuje ¿adnych wiêzi ani ¿adnej przyja¼ni i nie ma dla siebie czasu, to zakochanie mo¿e byæ dla niego ratunkiem ¿eby nie umar³ i nie zdziwacza³. Mo¿e pokazaæ jego wielki g³ód emocjonalny i przeprowadziæ remanent w tej formie mi³o¶ci, któr± wybra³.
Kobiety czy mê¿czy¼ni, w których siê zakochujemy, pozostaj±c jednocze¶nie w relacjach bêd±cych naszym ¿yciowym wyborem, s± raczej impulsem do zmiany, a nie przeznaczeniem. Mo¿emy byæ wdziêczni, ¿e spotykamy takie osoby, poniewa¿ dziêki nim pojawia siê uczucie. Mo¿e w³a¶nie po to, by¶my wyszli poza swój egoizm i zatêsknili na nowo za czym¶, co dawno wyblak³o - za jak±¶ intymno¶ci±, blisko¶ci±. To nie przypadek, ¿e najczê¶ciej zakochuj± siê ludzie, którzy zaniedbuj± swoje podstawowe wiêzi i s± bardzo wyg³odzeni emocjonalnie - i w kap³añstwie, i w ma³¿eñstwie.
Bezradno¶æ te¿ ma swoje dobre strony? Czêsto mamy z ni± k³opot.
Bezradno¶æ pokazuje, ¿e cz³owiek nie jest w stanie poradziæ sobie ze wszystkim. Narcystyczne poczucie w³asnej warto¶ci jest form± g³êbokiej niedojrza³o¶ci, bo wielu rzeczy tak zwyczajnie nie rozumiemy i nie umiemy. Moje piêæ chlebów i dwie ryby nie wystarcz±, ¿eby zaspokoiæ t³umy. Tym t³umem mo¿e byæ konfesjona³, moja sala wyk³adowa, moja rodzina. Je¶li tego nie widzê, to jestem niedojrza³y. W naszej kulturze jest bardzo du¿o pychy i takiej dziwnej zaradno¶ci.
Proszê zauwa¿yæ, jak ludzie ze sob± rozmawiaj± w programach telewizyjnych, jak s± pewni siebie. Nie widaæ w nich bólu niepewno¶ci, na wszystko maj± odpowied¼. Ojciec Jacek Salij powiedzia³ niedawno podczas zjazdu egzorcystów w Niepokalanowie, ¿e im lepszy teolog, tym czê¶ciej mówi: nie wiem. Bardzo mnie to poruszy³o. My¶lê, ¿e dobrze prze¿yta bezradno¶æ pozwala na budowanie lepszych relacji z drugim cz³owiekiem, bo okazuje siê, ¿e muszê zawierzyæ Bogu swoje ¿ycie. Nie jestem drugim Bogiem. To nie jest tak, ¿e Bóg spotka³ Boga i teraz sobie dialoguj± jak partnerzy. Bez Niego nic nie mogê uczyniæ. Zupe³nie nic.
Czy Bóg ma uczucia?
Biblia pokazuje ¿e S³owo Boga jest rzeczywisto¶ci± uczuciow±. Na kartach Starego czy Nowego Testamentu Bóg daje nam obraz siebie jako postaci uczuciowej. Widzimy na przyk³ad Jezusa, który siê gniewa.
Gniewa siê, ale siê nie ¶mieje.
Mo¿e tego po prostu ewangeli¶ci nie zapisali. Mo¿e ¶miech Jezusa ich nie dziwi³. Bardziej dziwi³o ich to, ¿e siê gniewa³. Mo¿e zauwa¿yli to, z czym sami sobie nie radzili. Nie wydaje mi siê, ¿eby Chrystus siê nie ¶mia³. Z pewno¶ci± jednak ludzi bardziej szokowa³o to, gdy widzieli, jak p³aka³ czy siê z³o¶ci³. Taki prorok, ³agodny jak baranek, a tu - jak czytamy w Ewangelii – spojrza³ na wszystkich z gniewem. A ju¿ na pewno uczniowie byli zdziwieni, gdy zobaczyli w Ogrójcu, ¿e Jezus siê boi.
A czy mamy prawo z³o¶ciæ siê na Pana Boga? Czy to jest dobre uczucie?
My¶lê, ¿e uczucia s± jednym z podstawowych miejsc styku naszej relacji z Bogiem. Z³o¶æ czy ¿al to bardzo dobre uczucia. Istnieje w tradycji modlitwa uczuæ. Czêsto mamy z ni± do czynienia w psalmach.
Gdy siê gniewam, to raczej mam ochotê u¿ywaæ s³ów ma³o cenzuralnych. A my tu mówimy o modlitwie. Kto¶ zapyta, ale jak?
Pamiêtamy s³ynn± scenê, w której Jakub mocuje siê z Bogiem. Dobry Ojciec mo¿e siê mocowaæ z synem. Wiemy, ¿e w niektórych plemionach syn, który nie wejdzie w walkê z ojcem, nie jest prawdziwym mê¿czyzn±. Ojciec czeka na walkê z synem. W relacji z Bogiem jest równie¿ miejsce na k³ótniê, gniew, ¿al.
Jest te¿ miejsce na ciche dni?
Ciche dni s± wtedy, kiedy t³umimy z³o¶æ. Ludzie, którzy siê pok³óc±, czy to w ma³¿eñstwie czy w przyja¼ni, maj± wra¿enie, ¿e ich relacja jest bli¿sza, lepsza, bardziej intymna.
Podobnie jest z Panem Bogiem. To, co nie jest w³±czone do modlitwy, nie rozwija siê w nas poprawnie. Nawet je¿eli teraz tego nie rozumiemy. Wa¿ne jest, ¿eby w modlitwie, podobnie jak w relacji z drugim cz³owiekiem, wyra¿aæ swoje uczucia, nazywaæ stany, które siê w nas pojawiaj±. Bo¿e, chce mi siê dzisiaj p³akaæ. Czy têskniê za uczuciem, karier±, pieniêdzmi? Na razie nie wiem. Ufam, ¿e po jakim¶ czasie to zrozumiem.
Modlitwa z pro¶b± o zrozumienie jest otwarciem siê na Bo¿e dzia³anie, które jest ¶wiat³em i rozja¶nia nasze stany emocjonalne. Bóg nie jest obojêtny na nasze pro¶by, je¶li zostawiamy Mu przestrzeñ do dzia³ania.
A swoim penitentom czy osobom w poradni mówi ksi±dz: nie bójcie siê uczuæ?
Raczej idê za tym, co pojawia siê w rozmowie. Odblokowanie uczuæ jest celem terapii psychodynamicznej, a celem terapii poznawczej jest ¶wiat intelektualny. Trzeba jednak od razu dodaæ, ¿e oba typy terapii siê uzupe³niaj±. Tu nie ma prostego albo-albo. Muszê wydobyæ swoje uczucia, otworzyæ siê na nie i nie spieszyæ siê z ich definiowaniem. Zdefiniowanie nie zawsze jest najwa¿niejsze.
My¶lê, ¿e istnieje obawa przed sprowadzeniem religii i wiary na poziom psychologii. Ksi±dz mówi o Panu Bogu, bo tak musi mówiæ z racji swojej profesji. Ale równie dobrze mo¿emy sobie wyobraziæ inn± zmienn± - "si³ê wy¿sz±", "wy¿szy sens", "samorealizacjê".
Wytrzymanie napiêcia miêdzy dobr± antropologi± a dobr± duchowo¶ci± jest jednym z wa¿niejszych paradoksów chrze¶cijañstwa. Nie ma jednego bez drugiego. Psychologia bez duchowo¶ci niewielu rzeczy jest pewna. Podobnie duchowo¶æ bez psychologii staje siê daleka i niezrozumia³a. £atwo wówczas o skróty my¶lowe, traktowanie na przyk³ad zazdro¶ci czy gniewu wy³±cznie w kategoriach grzechu.
Skoro Chrystus jest w centrum chrze¶cijañstwa i jest prawdziwym Bogiem i cz³owiekiem, to w Nim spotykaj± siê dwie natury: prawdziwie Bo¿a i prawdziwie ludzka. To jest dla mnie obraz duchowo¶ci chrze¶cijañskiej.
Wobec uczuæ pope³nia siê dwa zasadnicze b³êdy: psychologizacji i teologizacji. Napiêcie miêdzy nimi musi zaistnieæ. £atwiej by³oby powiedzieæ albo-albo. A si³± chrze¶cijañstwa jest utrzymanie tego paradoksu. Uczucie jest s³owem Boga we mnie do mnie. Mogê je przyj±æ jako miejsce modlitwy i jednocze¶nie mogê je przyj±æ jako miejsce spotkania z cz³owiekiem. Nie muszê tego oddzielaæ. Nie zawsze muszê te¿ je wyra¿aæ. Dlatego ¶wiat uczuæ wymaga obecno¶ci Boga - bez Niego nie zrozumiemy ich sensu. ¦wiêty Jan od Krzy¿a w swojej antropologicznej koncepcji cz³owieka przypisywa³ uczuciom wielk± wagê. Uwa¿a³, ¿e wiê¼ z Bogiem jest w nich najg³êbsza, ¿e to miejsce najg³êbszego spotkania z Bogiem. Gdy¿ uczucia s± czym¶ prawdziwe Boskim i prawdziwie ludzkim.
Mo¿e papie¿ powinien napisaæ encyklikê o uczuciach?
Rzeczywi¶cie, nie ma jeszcze takiej. A bardzo by siê przyda³a. Wiara i uczucia, "Fides et passio".
Z ks. Krzysztofem Grzywoczem rozmawiali Katarzyna Kolska, Roman Bielecki OP
|