Niezale¿ne Forum Projektu Cheops Niezale¿ne Forum Projektu Cheops
Aktualno¶ci:
 
*
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj. Grudzieñ 23, 2024, 00:46:00


Zaloguj siê podaj±c nazwê u¿ytkownika, has³o i d³ugo¶æ sesji


Strony: [1] |   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: Uczucia niechciane  (Przeczytany 2074 razy)
0 u¿ytkowników i 1 Go¶æ przegl±da ten w±tek.
Rafaela
Go¶æ
« : Luty 16, 2011, 10:31:26 »

CZESC I

Uczucia niechciane

Odnale¼æ ukryty sens cz. I


Je¶li kto¶ nie umie przyjmowaæ uczuæ negatywnych, to bêdzie mia³ k³opot z uczuciami pozytywnymi albo prze¿yje je powierzchownie i nigdy nie do¶wiadczy rado¶ci czy zadowolenia z siebie.

Z ks. Krzysztofem Grzywoczem rozmawiaj± Katarzyna Kolska i Roman Bielecki OP.

Sk±d w Ko¶ciele taka pow¶ci±gliwo¶æ w mówieniu o uczuciach oraz k³adzenie nacisku na intelekt i rozumowe prze¿ywanie wiary?

Chyba st±d, ¿e w ten sposób ³atwiej nam zrozumieæ siebie. Uczucia s± trudniejsze, wymykaj± siê spod kontroli rozumu. Nie jest ³atwo poj±æ, dlaczego w danej chwili pojawia siê takie, a nie inne uczucie, i jakie ono ma znaczenie dla mnie, jaki jest jego sens i przes³anie.

My¶lê te¿, ¿e ta nieufno¶æ wynika z tego, ¿e przez d³ugi czas w Ko¶ciele bardziej k³adziono nacisk na to, o czym siê my¶li, ni¿ na to, co siê czuje. St±d mamy obecnie lêkowe podej¶cie do uczuæ i traktujemy je jako co¶ gorszego, a nasza duchowo¶æ sta³a siê bardzo intelektualna. I w takim ujêciu ¶wiat uczuæ jawi nam siê jako nieznany i niekontrolowany, zagra¿aj±cy naszej wolno¶ci.

Nie lubimy rozmawiaæ o uczuciach, wstydzimy siê ich. Dlaczego?

Mo¿e z lêku przed zranieniem. Mówi±c, co czujemy, odkrywamy swój intymny ¶wiat, który mo¿na zraniæ. Kto¶ powie o swojej têsknocie i zostanie wy¶miany. To bêdzie go bola³o.

Jak w takim razie postêpowaæ z uczuciami? Jak oswajaæ lêk przed nimi?

Jest to pewien proces, na pocz±tku którego trzeba przyj±æ, ¿e ka¿de uczucie, które siê w nas pojawia, jest czym¶ warto¶ciowym i cennym. Inaczej mówi±c, ¿e nie ma bezsensownych uczuæ i ¿adne nie pojawia siê bez powodu, ¿e ma swój sens i chce siê przyczyniæ do mojego rozwoju. Je¿eli z góry zak³adam i klasyfikujê jedne uczucia jako dobre, inne jako z³e, potrzebne, niepotrzebne, a nie daj Bo¿e, moralne czy niemoralne, to proces przyjêcia uczuæ jest mocno zak³ócony.

A co z tymi, którzy tego sensu nie widz± i w chwili bólu, gniewu albo z³o¶ci mówi±, ¿e nie chc± takiego uczucia?

Có¿… bêdzie im trudno zrobiæ krok w swoim rozwoju wewnêtrznym. W wypadku odrzucania uczuæ nale¿a³oby siê zatrzymaæ i zapytaæ konkretnego cz³owieka, co siê sta³o w jego ¿yciu, ¿e nie chce przyj±æ z zaufaniem jakiego¶ uczucia? Co go do tego sk³ania w sensie intelektualnym?

Zwykle w takiej sytuacji najpierw trzeba oczy¶ciæ sferê poznawcz±. Ka¿de uczucie ma jak±¶ otoczkê intelektualn±. Na przyk³ad gniew kojarzy nam siê z krzywd±, zranieniem czy poni¿eniem. Dlaczego? Bo nie nauczono nas, ¿e gniew mo¿na zamieniæ w co¶ dobrego.

Takie przygl±danie siê uczuciom, po to ¿eby przyj±æ je i potraktowaæ inaczej ni¿ do tej pory, jest d³ugim procesem i wymaga czasu. I póki sam siebie nie przekonam, ¿e chcê z tym stanem pobyæ, posadziæ moje uczucie na fotelu naprzeciw mnie i dok³adnie im siê przyjrzeæ, to nic w moim ¿yciu siê nie wydarzy. Tylko to, czemu zaufamy, mo¿e siê rozwijaæ. Uczucia pojawiaj± siê po to, ¿eby lepiej kochaæ i byæ dojrzalszym cz³owiekiem. Rozum to ¼le interpretuje. Jestem z³y, wiêc muszê komu¶ wygarn±æ albo kogo¶ poni¿yæ. A przecie¿ s± dziesi±tki mo¿liwo¶ci, które mówi±, ¿e mo¿emy co¶ innego zrobiæ z tym uczuciem.

Nawet kiedy tego stanu nie rozumiem?

Oczywi¶cie! Kto nie potrafi wytrzymaæ dwóch godzin w niezrozumieniu, nie wytrzyma piêciu minut w zrozumieniu. Wytrzymanie rozumienia jest o wiele trudniejsze ni¿ wytrzymanie niezrozumienia. Je¶li zrozumiemy uczucia wstydu, lêku czy gniewu, to konsekwentnie zadamy sobie pytanie, jak dalej z tym postêpowaæ. I to dopiero zaczyna byæ trudne!

Mo¿e trudno¶ci w podej¶ciu do uczuæ bior± siê z tego, ¿e od dzieciñstwa jeste¶my kastrowani w sferze uczuciowej? Mówimy dzieciom – "nie p³acz", "nie krzycz", "nie z³o¶æ siê" i szybko odcinamy je od emocji.

Za uczuciami stoi ca³a nasza historia i wychowanie. We¼my taki przyk³ad. Przychodzi ch³opczyk z przedszkola i mówi, ¿e zakocha³ siê w kole¿ance, a rodzice zaczynaj± siê ¶miaæ. Ch³opiec t³umi ³zy i udaje, ¿e nic siê nie sta³o, a jednocze¶nie odbiera komunikat, ¿e ¼le zrobi³. To mo¿e rodziæ blokady i trudno¶ci w ¿yciu uczuciowym na wiele lat.

Gdy taki ch³opiec, ju¿ jako m³odzieniec, zakocha siê na powa¿nie, mo¿e nie wiedzieæ, co z tym uczuciem zrobiæ. Bo przecie¿ co¶ mówi mu wci±¿, ¿e to jest co¶ niew³a¶ciwego. Albo we¼my uczucie lêku. Ch³opiec mówi do ojca, ¿e boi siê i¶æ do piwnicy, bo tam jest ciemno. A tato mu odpowiada, ¿e prawdziwi mê¿czy¼ni siê nie boj±. A poza tym w piwnicy nie ma siê czego baæ. Je¶li siê ch³opak boi, to siê boi. Dlaczego nie mo¿e pój¶æ do piwnicy z do¶wiadczeniem lêku i obawy?

Ten mechanizm ma te¿ swoj± drug± stronê. Nie chodzi tylko o umiejêtno¶æ prze¿ywania uczuæ trudnych, ale te¿ o zdolno¶æ do wchodzenia w stan zadowolenia, umiejêtno¶æ przyjmowania pochwa³.

Mam g³êbokie przekonanie, ¿e uczucia trzymaj± siê za rêce i kiedy kto¶ umie przyjmowaæ uczucia nazywane popularnie pozytywnymi, to bêdzie tak¿e umia³ obchodziæ siê z uczuciami "negatywnymi".

Czy mechanizm przyjmowania uczuæ mo¿emy sami w sobie wykszta³ciæ? Czy raczej kto¶ powinien nami w tym wzglêdzie pokierowaæ?

To zale¿y od tego, jak g³êboko tkwi± w nas skrypty zachowañ wobec uczuæ. Je¿eli s± powierzchowne, to wystarczy dobra lektura albo rozmowa z kim¶. Je¿eli skrypt jest g³êboki, to mo¿e byæ potrzebny kurs z zakresu komunikacji czy nawet terapia.

Czy przy takim sposobie zachowania nie stracimy przypadkiem poczucia grzechu? Zaczniemy mówiæ: ja tak czujê, takie s± moje uczucia, tego nie zmieniê. Kiedy moje wyra¿anie siebie zaczyna byæ pych±, a mi³o¶æ w³asna staje siê egoizmem?

We¼my taki przyk³ad. Kto¶ mówi w konfesjonale, ¿e siê wstydzi³ prze¿egnaæ przed ko¶cio³em. Czy jest to grzech? Wstyd to nasz doradca, pokazuj±cy granice intymno¶ci. Dlatego pojawia siê s³usznie. Mamy prawo siê wstydziæ, nie jest to niczym z³ym, gdy¿ ¶wiat duchowy jest naszym najbardziej intymnym ¶wiatem. Powinni¶my raczej zapytaæ, jak kto¶ zareagowa³ na tak pojawiaj±ce siê uczucie. Bo gdy mówi podczas spowiedzi, ¿e siê wstydzi³ prze¿egnaæ, to przecie¿ nie chodzi mu o uczucie wstydu, tylko o podjêt± decyzjê. To z niej siê spowiada. Podobnie rzecz ma siê z zazdro¶ci±. Samo uczucie nie jest grzechem. Jest w pe³ni poprawne. Najczê¶ciej jest czego zazdro¶ciæ. Pytanie, co z tym zrobimy dalej. Je¶li z zazdro¶ci zniszczymy komu¶ paszport tu¿ przed wyjazdem na stypendium do Nowego Jorku, wówczas jest to ju¿ grzech. Zazdro¶æ to piêkne uczucie, które niedojrzale traktowane bardzo komplikuje ¿ycie.

Gdzie zatem przebiega granica miêdzy uczuciem a grzechem?

Grzechem mo¿e byæ tylko konkretny czyn podjêty np. pod wp³ywem gniewu czy zazdro¶ci, nigdy samo uczucie. Poniewa¿ uczucia nie podlegaj± ocenie moralnej. Tak naucza Katechizm Ko¶cio³a Katolickiego.

Ale przecie¿ spowiadamy siê, ¿e zgrzeszyli¶my my¶l±!

Tylko wtedy, gdy w my¶lach podjêli¶my jak±¶ decyzjê, ¿e przy nadarzaj±cej siê okazji zrobimy tak, jak pomy¶leli¶my. I to jest niemoralne. Dynamika czynu wchodzi w ocenê mojej decyzji. Mia³em ochotê ukra¶æ co¶ ze sklepu, ale akurat by³ zamkniêty. Decyzja, któr± podj±³em, by³a niemoralna, choæ podjêta w my¶lach.

Czytaj ci±g dalszy wywiadu z ks. Krzysztofem Grzywoczem.
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #1 : Luty 16, 2011, 10:32:45 »

Czesc II


Uczucia niechciane

Odnale¼æ ukryty sens cz. II


Je¶li kto¶ nie umie przyjmowaæ uczuæ negatywnych, to bêdzie mia³ k³opot z uczuciami pozytywnymi albo prze¿yje je powierzchownie i nigdy nie do¶wiadczy rado¶ci czy zadowolenia z siebie.

Z ks. Krzysztofem Grzywoczem rozmawiaj± Katarzyna Kolska i Roman Bielecki OP.

Przeczytaj I czê¶æ wywiadu.

Czy powinni¶my kontrolowaæ uczucia? I czy w ogóle mo¿na kontrolowaæ co¶, co przychodzi nagle i jest pozaintelektualne?

To zale¿y od tego, jak rozumiemy s³owo "kontrolowaæ". Na pewno wa¿ne jest, by¶my rozumieli przes³anie pojawiaj±cych siê uczuæ. Je¶li natomiast kontrola mia³aby polegaæ na t³amszeniu i ograniczaniu ich spontaniczno¶ci, by³oby to niew³a¶ciwe. Uczucia maj± w sobie pewn± kreatywno¶æ, której warto zaufaæ. Oczywi¶cie ona sama nie wystarcza i potrafi byæ zgubna, st±d wa¿ne jest, by poddaæ je ogl±dowi rozumu. ¬le zrozumiany gniew w zestawieniu ze spontaniczno¶ci± mo¿e byæ ryzykowny, a nawet niebezpieczny.

Zatrzymajmy siê jeszcze przy uczuciu zakochania. Zdarza siê, ¿e zakochujemy siê, gdy mamy ju¿ mê¿a czy ¿onê albo jeste¶my siostr± zakonn± czy ksiêdzem. Trochê trudno mówiæ w takim wypadku o kreatywno¶ci i spontaniczno¶ci pojawiaj±cego siê uczucia.

Je¿eli uznamy, ¿e uczucie zakochania pojawi³o siê w nas po to, ¿eby zbudowaæ trwa³y zwi±zek z t± kobiet± czy tym mê¿czyzn± i pozwolimy sobie na tak± spontaniczno¶æ, to ten zwi±zek rzeczywi¶cie mo¿e powstaæ. Ale zakochanie jest znacznie bogatsze w swoim przes³aniu. Budowanie trwa³ego zwi±zku jest tylko jedn± z alternatyw.
S± te¿ inne sensowne mo¿liwo¶ci prze¿ycia tego stanu. Zastanówmy siê, dlaczego uczucie zakochania pojawia siê u ma³¿onków czy duchownych? Nie chodzi przecie¿ o to, ¿eby zostawiæ wspó³ma³¿onka albo porzuciæ kap³añstwo czy zakon. Je¿eli zrozumiem, jaki jest cel i kierunek tego uczucia, mogê pozwoliæ sobie na kreatywno¶æ i spontaniczno¶æ.

To trochê jak z dzieckiem. Gdy idziemy z nim na plac zabaw, pozwalamy, by wybra³o, czy woli spêdziæ czas na hu¶tawce, na zje¿d¿alni, drabinkach czy w piaskownicy. A sami siadamy na ³awce i czytamy gazetê. Ale ju¿ na stacji kolejowej nie pozwolimy mu na tak± spontaniczno¶æ, bo to mog³oby byæ niebezpieczne.

Zak³ada ksi±dz, ¿e zakochany cz³owiek rozumie to uczucie. A przecie¿ ono jest spontaniczne i wywraca ¶wiat do góry nogami. Potrafimy je ³adnie opakowaæ i rozgrzeszyæ siê, wierz±c w to, ¿e oto przysz³a prawdziwa mi³o¶æ, przeznaczenie, dar od Boga.

W³a¶nie to jest powodem tragedii miêdzyludzkich. Ludzie robi± co¶, czego potem ¿a³uj±. Dochodzi do rozbicia ma³¿eñstw, odej¶æ z kap³añstwa, porzucenia zakonu. Po jakim¶ czasie pojawia siê refleksja, ¿e nie zrozumia³o siê tego uczucia, a mo¿na by³o post±piæ inaczej. To prawda, ¿e w wypadku niektórych uczuæ, na przyk³ad zakochania, które nie mo¿e byæ spe³nione, gdy jest siê w trwa³ym zwi±zku, bardzo trudno o zrozumienie jego sensu. Dlatego warto wówczas szukaæ pomocy u kogo¶ z zewn±trz. Tam, gdzie nie jeste¶my silni, mamy byæ m±drzy. Tak jak Odyseusz, który poprosi³ o pomoc swoich towarzyszy, bo wiedzia³, ¿e sam sobie nie poradzi. ¯eby wytrwaæ w dobrej decyzji, potrzebujemy wsparcia. Odyseusz nie by³ sam.

Je¿eli ¿onaty mê¿czyzna czy ksi±dz zakochuje siê w jakiej¶ kobiecie i zostanie z tym sam, zginie. W tym sensie uczucia wo³aj± o dialogiczno¶æ i w tym przypadku to jest ich podstawowe przes³anie - nie b±d¼ sam, rozmawiaj.

Przy tym warto pamiêtaæ, ¿e ka¿de uczucie pojawia siê dla naszego rozwoju. I nie dzieje siê to przypadkowo. Dziêki niemu mogê wiele zyskaæ. Zakochanie, którego nie bêdzie mo¿na zrealizowaæ w zwi±zku, jest niezwykle bogate i ma niezwyk³y potencja³ rozwojowy. Mo¿na ¶piewaæ Te Deum laudamus na dowód odkrycia, ile dobroci jest w tym uczuciu. B±d¼my powa¿ni. Gdybym mia³ tyle ¿on, ile razy by³em zakochany, to nie mieliby¶cie gdzie tutaj usi±¶æ.

W takim razie, jak dobrze prze¿yæ takie zakochanie, bo najczê¶ciej traktuje siê je ucieczkowo?

Raczej lêkowo. Za³o¿enie oparte na fa³szywej intelektualnej przes³ance jest takie, ¿e zakochanie jest po to, by zbudowaæ trwa³y zwi±zek. Je¿eli kierujemy siê takim nieprawdziwym przes³aniem, to nie mamy o czym rozmawiaæ.

Zakochanie zdarza siê ludziom kilka razu w ¿yciu, nawet je¿eli maj± ¿ony i mê¿ów, s± kap³anami czy zakonnicami. Powiem wiêcej: w pewnym sensie powinno siê zdarzyæ.

Jak to powinno siê zdarzyæ?!

Mówi±c ogólnie, chodzi o uszlachetnienie cz³owieka, uwra¿liwienie go na obecno¶æ drugiego po to, ¿eby móg³ pog³êbiæ wybran± formê mi³o¶ci. To, co chcia³bym daæ osobie, w której siê zakocha³em, anga¿ujê w rzeczywisto¶æ, któr± ju¿ wybra³em, a która z czasem sta³a siê sztywna i potrzebuje oczyszczenia. Analizujê, czego brakuje mi w ma³¿eñstwie czy w kap³añstwie i co odnajdujê jednocze¶nie w tym uczuciu, które mi siê przytrafi³o.

Kap³an który siê zakochuje, naturalnie chcia³by wiêcej czasu spêdzaæ z jak±¶ kobiet±. Mo¿e siê zdarzyæ, ¿e to do¶wiadczenie pozwala mu odkryæ, ¿e tak naprawdê nie ma prawie ¿adnych relacji z lud¼mi, ¿e jest ci±gle zapracowany. Funkcjonuje jak dzielny rycerz Ivanhoe. Zbroja, i do boju! Tylko jak mo¿na siê przytuliæ do ksiêdza w zbroi?

Takiemu ksiêdzu trzeba postawiæ pytanie o to, gdzie ma swoich przyjació³? Czy chce siê z kim¶ spotkaæ? Je¿eli ci±gle co¶ z siebie daje, nie nawi±zuje ¿adnych wiêzi ani ¿adnej przyja¼ni i nie ma dla siebie czasu, to zakochanie mo¿e byæ dla niego ratunkiem ¿eby nie umar³ i nie zdziwacza³. Mo¿e pokazaæ jego wielki g³ód emocjonalny i przeprowadziæ remanent w tej formie mi³o¶ci, któr± wybra³.

Kobiety czy mê¿czy¼ni, w których siê zakochujemy, pozostaj±c jednocze¶nie w relacjach bêd±cych naszym ¿yciowym wyborem, s± raczej impulsem do zmiany, a nie przeznaczeniem. Mo¿emy byæ wdziêczni, ¿e spotykamy takie osoby, poniewa¿ dziêki nim pojawia siê uczucie. Mo¿e w³a¶nie po to, by¶my wyszli poza swój egoizm i zatêsknili na nowo za czym¶, co dawno wyblak³o - za jak±¶ intymno¶ci±, blisko¶ci±. To nie przypadek, ¿e najczê¶ciej zakochuj± siê ludzie, którzy zaniedbuj± swoje podstawowe wiêzi i s± bardzo wyg³odzeni emocjonalnie - i w kap³añstwie, i w ma³¿eñstwie.

Bezradno¶æ te¿ ma swoje dobre strony? Czêsto mamy z ni± k³opot.

Bezradno¶æ pokazuje, ¿e cz³owiek nie jest w stanie poradziæ sobie ze wszystkim. Narcystyczne poczucie w³asnej warto¶ci jest form± g³êbokiej niedojrza³o¶ci, bo wielu rzeczy tak zwyczajnie nie rozumiemy i nie umiemy. Moje piêæ chlebów i dwie ryby nie wystarcz±, ¿eby zaspokoiæ t³umy. Tym t³umem mo¿e byæ konfesjona³, moja sala wyk³adowa, moja rodzina. Je¶li tego nie widzê, to jestem niedojrza³y.
W naszej kulturze jest bardzo du¿o pychy i takiej dziwnej zaradno¶ci.

Proszê zauwa¿yæ, jak ludzie ze sob± rozmawiaj± w programach telewizyjnych, jak s± pewni siebie. Nie widaæ w nich bólu niepewno¶ci, na wszystko maj± odpowied¼. Ojciec Jacek Salij powiedzia³ niedawno podczas zjazdu egzorcystów w Niepokalanowie, ¿e im lepszy teolog, tym czê¶ciej mówi: nie wiem. Bardzo mnie to poruszy³o. My¶lê, ¿e dobrze prze¿yta bezradno¶æ pozwala na budowanie lepszych relacji z drugim cz³owiekiem, bo okazuje siê, ¿e muszê zawierzyæ Bogu swoje ¿ycie. Nie jestem drugim Bogiem. To nie jest tak, ¿e Bóg spotka³ Boga i teraz sobie dialoguj± jak partnerzy. Bez Niego nic nie mogê uczyniæ. Zupe³nie nic.

Czy Bóg ma uczucia?

Biblia pokazuje ¿e S³owo Boga jest rzeczywisto¶ci± uczuciow±. Na kartach Starego czy Nowego Testamentu Bóg daje nam obraz siebie jako postaci uczuciowej. Widzimy na przyk³ad Jezusa, który siê gniewa.

Gniewa siê, ale siê nie ¶mieje.

Mo¿e tego po prostu ewangeli¶ci nie zapisali. Mo¿e ¶miech Jezusa ich nie dziwi³. Bardziej dziwi³o ich to, ¿e siê gniewa³. Mo¿e zauwa¿yli to, z czym sami sobie nie radzili. Nie wydaje mi siê, ¿eby Chrystus siê nie ¶mia³. Z pewno¶ci± jednak ludzi bardziej szokowa³o to, gdy widzieli, jak p³aka³ czy siê z³o¶ci³. Taki prorok, ³agodny jak baranek, a tu - jak czytamy w Ewangelii – spojrza³ na wszystkich z gniewem. A ju¿ na pewno uczniowie byli zdziwieni, gdy zobaczyli w Ogrójcu, ¿e Jezus siê boi.

A czy mamy prawo z³o¶ciæ siê na Pana Boga? Czy to jest dobre uczucie?

My¶lê, ¿e uczucia s± jednym z podstawowych miejsc styku naszej relacji z Bogiem. Z³o¶æ czy ¿al to bardzo dobre uczucia. Istnieje w tradycji modlitwa uczuæ. Czêsto mamy z ni± do czynienia w psalmach.

Gdy siê gniewam, to raczej mam ochotê u¿ywaæ s³ów ma³o cenzuralnych. A my tu mówimy o modlitwie. Kto¶ zapyta, ale jak?

Pamiêtamy s³ynn± scenê, w której Jakub mocuje siê z Bogiem. Dobry Ojciec mo¿e siê mocowaæ z synem. Wiemy, ¿e w niektórych plemionach syn, który nie wejdzie w walkê z ojcem, nie jest prawdziwym mê¿czyzn±. Ojciec czeka na walkê z synem. W relacji z Bogiem jest równie¿ miejsce na k³ótniê, gniew, ¿al.

Jest te¿ miejsce na ciche dni?

Ciche dni s± wtedy, kiedy t³umimy z³o¶æ. Ludzie, którzy siê pok³óc±, czy to w ma³¿eñstwie czy w przyja¼ni, maj± wra¿enie, ¿e ich relacja jest bli¿sza, lepsza, bardziej intymna.

Podobnie jest z Panem Bogiem. To, co nie jest w³±czone do modlitwy, nie rozwija siê w nas poprawnie. Nawet je¿eli teraz tego nie rozumiemy. Wa¿ne jest, ¿eby w modlitwie, podobnie jak w relacji z drugim cz³owiekiem, wyra¿aæ swoje uczucia, nazywaæ stany, które siê w nas pojawiaj±. Bo¿e, chce mi siê dzisiaj p³akaæ. Czy têskniê za uczuciem, karier±, pieniêdzmi? Na razie nie wiem. Ufam, ¿e po jakim¶ czasie to zrozumiem.

Modlitwa z pro¶b± o zrozumienie jest otwarciem siê na Bo¿e dzia³anie, które jest ¶wiat³em i rozja¶nia nasze stany emocjonalne. Bóg nie jest obojêtny na nasze pro¶by, je¶li zostawiamy Mu przestrzeñ do dzia³ania.

A swoim penitentom czy osobom w poradni mówi ksi±dz: nie bójcie siê uczuæ?

Raczej idê za tym, co pojawia siê w rozmowie. Odblokowanie uczuæ jest celem terapii psychodynamicznej, a celem terapii poznawczej jest ¶wiat intelektualny. Trzeba jednak od razu dodaæ, ¿e oba typy terapii siê uzupe³niaj±. Tu nie ma prostego albo-albo. Muszê wydobyæ swoje uczucia, otworzyæ siê na nie i nie spieszyæ siê z ich definiowaniem. Zdefiniowanie nie zawsze jest najwa¿niejsze.

My¶lê, ¿e istnieje obawa przed sprowadzeniem religii i wiary na poziom psychologii. Ksi±dz mówi o Panu Bogu, bo tak musi mówiæ z racji swojej profesji. Ale równie dobrze mo¿emy sobie wyobraziæ inn± zmienn± - "si³ê wy¿sz±", "wy¿szy sens", "samorealizacjê".

Wytrzymanie napiêcia miêdzy dobr± antropologi± a dobr± duchowo¶ci± jest jednym z wa¿niejszych paradoksów chrze¶cijañstwa. Nie ma jednego bez drugiego. Psychologia bez duchowo¶ci niewielu rzeczy jest pewna. Podobnie duchowo¶æ bez psychologii staje siê daleka i niezrozumia³a. £atwo wówczas o skróty my¶lowe, traktowanie na przyk³ad zazdro¶ci czy gniewu wy³±cznie w kategoriach grzechu.

Skoro Chrystus jest w centrum chrze¶cijañstwa i jest prawdziwym Bogiem i cz³owiekiem, to w Nim spotykaj± siê dwie natury: prawdziwie Bo¿a i prawdziwie ludzka. To jest dla mnie obraz duchowo¶ci chrze¶cijañskiej.

Wobec uczuæ pope³nia siê dwa zasadnicze b³êdy: psychologizacji i teologizacji. Napiêcie miêdzy nimi musi zaistnieæ. £atwiej by³oby powiedzieæ albo-albo. A si³± chrze¶cijañstwa jest utrzymanie tego paradoksu. Uczucie jest s³owem Boga we mnie do mnie. Mogê je przyj±æ jako miejsce modlitwy i jednocze¶nie mogê je przyj±æ jako miejsce spotkania z cz³owiekiem. Nie muszê tego oddzielaæ. Nie zawsze muszê te¿ je wyra¿aæ. Dlatego ¶wiat uczuæ wymaga obecno¶ci Boga - bez Niego nie zrozumiemy ich sensu. ¦wiêty Jan od Krzy¿a w swojej antropologicznej koncepcji cz³owieka przypisywa³ uczuciom wielk± wagê. Uwa¿a³, ¿e wiê¼ z Bogiem jest w nich najg³êbsza, ¿e to miejsce najg³êbszego spotkania z Bogiem. Gdy¿ uczucia s± czym¶ prawdziwe Boskim i prawdziwie ludzkim.

Mo¿e papie¿ powinien napisaæ encyklikê o uczuciach?

Rzeczywi¶cie, nie ma jeszcze takiej. A bardzo by siê przyda³a. Wiara i uczucia, "Fides et passio".

Z ks. Krzysztofem Grzywoczem
rozmawiali Katarzyna Kolska, Roman Bielecki OP
Zapisane
Strony: [1] |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.023 sekund z 17 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

granitowa3 watahaslonecznychcieni opatowek zipcraft ostwalia