Niezale¿ne Forum Projektu Cheops Niezale¿ne Forum Projektu Cheops
Aktualno¶ci:
 
*
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj. Grudzieñ 22, 2024, 13:49:07


Zaloguj siê podaj±c nazwê u¿ytkownika, has³o i d³ugo¶æ sesji


Strony: 1 2 3 4 [5] 6 7 8 9 |   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: Z zycia KK w Polsce.  (Przeczytany 105885 razy)
0 u¿ytkowników i 6 Go¶ci przegl±da ten w±tek.
acentaur

Wielki gadu³a ;)


Punkty Forum (pf): 12
Offline

Wiadomo¶ci: 1464



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #100 : Sierpieñ 28, 2011, 19:01:33 »

east,
Cytuj
Czyli, ¿e chrze¶cijañstwo w Polsce to by³a pragmatyczna decyzja w³adcy, a nie akt spontanicznej wiary.
to oczywi¶cie wynika z "dokumentów" tych , którzy w dobroci swojej przynie¶li z go³±bkiem w rêku nowa wiarê. Ten Mieszko to taki sam fantom jakich wielu w najnowszej historii. Oczywiscie fantom nie zapomnia³ odwdziêczyæ siê za pokropienie wod± swiêcon± i na wsze czasy odda³ nasz kraj papiestwu.
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #101 : Sierpieñ 28, 2011, 19:44:09 »

                                       Zmowa przeciwników ¿ycia


ks. Marek Dziewiecki
Liberalne media, lewicowi politycy
i lekarze, którzy zabijaj± zamiast leczyæ,
tworz± koalicjê przeciw cz³owiekowi.

Gdyby kilkadziesi±t lat temu kto¶ w Europie nawo³ywa³ do zabijania niewinnych ludzi, zosta³by potraktowany jak chory psychicznie albo jak przestêpca. Tymczasem obecnie niektóre partie polityczne i dominuj±ce media, a nawet niektórzy lekarze nawo³uj± do legalizacji aborcji czy eutanazji, czyli do zabijania niewinnych ludzi i jest to uznawane za wyraz ... postêpu oraz praw cz³owieka! Tego typu diametralna przemiana postaw w kierunku barbarzyñstwa nie by³aby mo¿liwa bez stworzenia koalicji przeciwników ludzkiego ¿ycia, która pos³uguje siê manipulacj± i negowaniem oczywistych faktów po to, by wypaczaæ ¶wiadomo¶æ oraz zag³uszaæ sumienia ca³ych grup spo³ecznych.

Podstaw± dzia³ania koalicji przeciw ¿yciu jest k³amstwo. Przeciwnicy ¿ycia dopuszczaj± siê najgro¼niejszego z mo¿liwych k³amstw, czyli k³amstwa antropologicznego. Polega ono na uznawaniu za cz³owieka tylko niektórych ludzi i na odmawianiu statusu cz³owieka wszystkim innym. Przeciwnicy ¿ycia twierdz±, ¿e w niektórych fazach rozwoju cz³owiek nie jest... cz³owiekiem! Takie k³amstwo to nie tylko negowanie zdrowego rozs±dku, ale tak¿e naukowego dorobku wspó³czesnej medycyny oraz psychologii rozwojowej. Obie te nauki jednoznacznie ukazuj± ci±g³o¶æ rozwoju cz³owieka — od poczêcia i fazy prenatalnej poprzez wszystkie kolejne fazy istnienia. Ka¿dy student medycyny wie, ¿e od momentu po³±czenia plemnika z komórk± jajow± mamy do czynienia z ¿ywym, rozwijaj±cym siê, oddzielnym organizmem cz³owieka, który ma niepowtarzalne DNA oraz w³asn± grupê krwi. Mimo to przeciwnicy ¿ycia twierdz±, ¿e w niektórych fazach rozwoju cz³owiek nie jest cz³owiekiem czy ¿e w pierwszych tygodniach istnienia jest jedynie „zlepkiem komórek”. Tego typu termin w ogóle nie istnieje w biologii ani medycynie. Gdyby obroñcy ¿ycia g³osili powy¿sze niedorzeczno¶ci, natychmiast zostaliby poddani mia¿d¿±cej krytyce ze strony profesorów wy¿szych uczelni, lekarzy i mediów, które przecie¿ deklaruj±, ¿e nie stoj± po stronie ¿adnej ideologii lecz ¿e opisuj± rzeczywisto¶æ i uznaj± ustalenia nauki. Gdy jednak powy¿sze absurdy g³osz± ci, którzy walcz± z ¿yciem, milkn± zarówno naukowcy, jak i dominuj±ce media.

Istotnym elementem koalicji przeciw ¿yciu s± k³amstwa zwi±zane z seksualno¶ci± i antykoncepcj±. Celem manipulacji w tej dziedzinie jest odrywanie wspó³¿ycia seksualnego od mi³o¶ci i p³odno¶ci po to, by kobieta i mê¿czyzna nie marzyli o potomstwie oraz by tworzyli pary bezp³odne. K³amstwo w tej dziedzinie przybiera tak absurdalne rozmiary, ¿e niektórzy lekarze twierdz±, i¿ przejawem zdrowia reprodukcyjnego jest... pozbawianie siê p³odno¶ci. „Zapominaj±” o tym, ¿e niep³odno¶æ znajduje siê na li¶cie chorób WHO. Przejawem manipulacji, a tak¿e rezygnacji z pañstwa prawa jest fakt, ¿e ani policja, ani prokuratorzy nie ¶cigaj± tych lekarzy, którzy wypisuj± recepty na ¶rodki wczesnoporonne, ani farmaceutów, którzy takie ¶rodki sprzedaj±. Jest to przecie¿ wspó³udzia³ w aborcji na ¿yczenie, a ta jest w Polsce zakazana prawem! Kolejne k³amstwo to twierdzenie, ¿e antykoncepcja hormonalna nie niszczy zdrowia kobiet, mimo ¿e o niszcz±cych skutkach pisz± w do³±czonych ulotkach sami producenci tych zbêdnych dla organizmu hormonów. Równie absurdalne k³amstwo to twierdzenie, ¿e ¶rodki antykoncepcyjne s±... lekiem. Takie twierdzenie by³oby uzasadnione wtedy, gdyby p³odno¶æ by³a chorob±. Pierwszymi ofiarami zmowy przeciw ¿yciu nie s± dzieci, lecz kobiety, które stosuj± antykoncepcjê i które p³ac± za to w³asnym zdrowiem.

Zmowa przeciw ¿yciu obejmuje równie¿ k³amstwa na temat aborcji. Nie chodzi tylko o wspomniane ju¿ k³amstwo, jakoby w fazie rozwoju prenatalnego dziecko nie by³o jeszcze cz³owiekiem. Takie k³amstwo przestaje byæ obecnie potrzebne, gdy¿ s± ju¿ takie pañstwa, które dopuszczaj± aborcjê poprzez poród, czyli w sytuacji, w której nie da siê k³amaæ, ¿e to nie cz³owiek. Pojawiaj± siê kolejne k³amstwa aborcyjne, na przyk³ad twierdzenie, i¿ jest to „prawo” kobiety oraz „bezpieczny” dla jej zdrowia zabieg. Tymczasem nikt nie ma prawa do zabijania niewinnych ludzi. Zdrowym procesem jest poród, a nie chirurgiczne odrywanie dziecka od organizmu matki. Zwolennicy aborcji ukrywaj± nie tylko psychiczne, moralne i spo³eczne skutki aborcji, ale nawet skutki zdrowotne dla matki zabijanego dziecka. Ukrywaj± te¿ fakt, ¿e najczê¶ciej na aborcjê decyduj± siê te kobiety, które stosuj± antykoncepcjê, a nie te, które d±¿± do odpowiedzialnego rodzicielstwa w oparciu o znajomo¶æ naturalnego cyklu p³odno¶ci i panowanie nad popêdem.

Szczególnie okrutnym k³amstwem aborcyjnym jest twierdzenie, ¿e za ¿ycie poczêtego dziecka odpowiada wy³±cznie matka. W rzeczywisto¶ci w równym stopniu za los dziecka odpowiedzialny jest ojciec. Nawet gdyby matka zg³osi³a siê do lekarza, który dokonuje aborcji i poleci³a mu zabiæ jej dziecko, to ojciec tego¿ dziecka powinien byæ przy niej i wyja¶niæ lekarzowi, ¿e ¿aden s±d nie pozbawi³ go praw rodzicielskich i ¿e nie pozwoli zrobiæ krzywdy swemu synowi czy córce. Je¶li pomimo tego lekarz podejmie czynno¶ci prowadz±ce do zabicia dziecka, to — po wyczerpaniu innych mo¿liwo¶ci — ojciec ma prawo do obrony koniecznej dziecka a¿ do zabicia napastnika w³±cznie. Przeciwnicy ¿ycia udaj±, ¿e nie istnieje kto¶ taki, jak ojciec dziecka.

Kolejna grupa k³amstw przeciwników ¿ycia zwi±zana jest z ukrywaniem prawdy o procedurze in vitro. Ta procedura oznacza, ¿e lekarz przypisuje sobie w³adzê decydowania o tym, którym z poczêtych dzieci da szansê na rozwój, a które ska¿e na zamro¿enie i prawdopodobn± ¶mieræ. W przypadku doprowadzenia pacjentki do ci±¿y mnogiej, w wielu przypadkach lekarz przypisuje sobie prawo do dokonania selektywnej aborcji w obliczu ci±¿y mnogiej, któr± sam sprowokowa³ i która mo¿e zagra¿aæ ¿yciu matki i poczêtych dzieci. Przeciwnicy ¿ycia usi³uj± za wszelk± cenê ukryæ fakt, ¿e in vitro to technika, która polega na przekazywaniu ¿ycia niewielu dzieciom za cenê zabijania wielu innych. A tak¿e za cenê upokarzania rodziców i hormonalnej hiperstymulacji kobiety, ze wszystkimi negatywnymi — dla zdrowia i dla psychiki — konsekwencjami przyjmowania zbêdnych dla organizmu hormonów.

Radykalnym krokiem w szerzeniu cywilizacji ¶mierci jest eutanazja. W tym przypadku przeciwnicy ¿ycia nie s± ju¿ w stanie ukryæ, ¿e chodzi o zabijanie niewinnego cz³owieka. Ich manipulacje polegaj± na wmawianiu ludziom m³odym i zdrowym, ¿e choroba albo podesz³y wiek ich rodziców czy innych bliskich nale¿y traktowaæ jak winê, za któr± mo¿na cz³owieka legalnie skazaæ na ¶mieræ. Nawo³ywanie do eutanazji nie wynika ze wspó³czucia wobec cierpi±cych czy starszych, lecz jest konsekwencj± nawo³ywania do aborcji. Im mniej rodzi siê dzieci, tym mniej osób chorych czy starszych spo³eczeñstwo jest w stanie otoczyæ opiek± i wyp³acaæ im emerytury.

Przewrotno¶æ przeciwników ¿ycia przejawia siê w ich oburzeniu na drêczenie zwierz±t, przy jednoczesnym kpieniu sobie z tych, którzy sprzeciwiaj± siê ¶miertelnemu drêczeniu ludzi. Koalicjanci na rzecz ¶mierci oburzaj± siê na tych, którzy nie szanuj± ¿ycia zwierz±t, ale nasy³aj± „nieznanych sprawców” po to, by niszczyli wystawy uwra¿liwiaj±ce spo³eczeñstwo na drêczenie dzieci w fazie rozwoju prenatalnego. Uczenie wybiórczej wra¿liwo¶ci — wiêkszej w odniesieniu do zwierz±t ni¿ do ludzi! — to przejaw wyj±tkowej pod³o¶ci przeciwników ¿ycia. Dominuj± w tym ateistyczni humani¶ci oraz partie lewicowe, które od dziesiêcioleci maj± w swoich programach pozwolenie na legalne zabijanie jakiej¶ grupy obywateli. Przejawem cywilizacji ¶mierci jest to, ¿e prawo chroni bardziej katów ni¿ ich ofiary. Gdyby Unia Europejska uzna³a dzieci w fazie rozwoju prenatalnego za morderców, to by zakaza³a aborcji, a gdyby uzna³a je za aktywistów gejowskich, to by im przyzna³a przywileje. W Unii Europejskiej nie wolno bowiem zabijaæ tych, którzy zabijaj± innych, a najwiêksze przywileje otrzymuj± ci, którzy tworz± pary niep³odne i nie przekazuj± ¿ycia.

Koalicja wielu ¶rodowisk przeciw ¿yciu nie jest zjawiskiem przypadkowym. To konsekwencja demoralizacji, hedonizmu i konsumpcjonizmu. Cz³owiek, który nie kocha, staje siê ¶miertelnym zagro¿eniem dla siebie i innych ludzi. K³amstwo wi±¿e siê z egoizmem. Koalicjê przeciw ¿yciu tworz± k³amcy i demoralizatorzy, którzy maj± w tym swój dora¼ny interes: finansowy i/lub polityczny. W koalicji na rzecz zabijania niewinnych ludzi s± producenci i sprzedawcy antykoncepcji, którzy na truciznach zarabiaj± wiêcej ni¿ przemys³ farmakologiczny zarabia na lekach. W koalicji tej s± ci lekarze, którzy zarabiaj± na aborcji czy na in vitro, a tak¿e ich medialni sprzymierzeñcy. Przedstawicielami cywilizacji ¶mierci s± egoi¶ci, którzy szukaj± wygody ¿ycia nawet za cenê zabicia w³asnych, nienarodzonych dzieci czy w³asnych, potrzebuj±cych opieki rodziców. Egoi¶ci dostosowuj± my¶lenie do postêpowania i manipuluj± w³asn± ¶wiadomo¶ci±. Obecnie oszukiwanie samego siebie jest ³atwiejsze ni¿ kiedykolwiek przedtem, gdy¿ w ponowoczesno¶ci my¶lenie nie ma ju¿ funkcji poznawczej i racjonalnej, lecz jedynie funkcjê estetyczn± i emocjonaln±: ma byæ „poprawne” politycznie i poprawiaæ nastrój.

¯ycia cz³owieka nie ochroni ani medycyna, ani demokracja, ani tolerancja. Nie ochroni go nic poza mi³o¶ci±. Walka z ¿yciem najs³abszych - do katastrofy demograficznej w³±cznie - bêdzie trwa³a dopóty, dopóki znowu nie zaczniemy wychowywaæ kobiet i mê¿czyzn podobnych do Maryi i ¶w. Jozefa, czyli takich, którzy w ka¿dej sytuacji z mi³o¶ci± przyjm± i z mi³o¶ci ochroni± swoje dzieci: przed przemys³em antykoncepcyjnym, przed zbrodniczymi lekarzami, przed politykami, którzy pozwalaj± na legalne zabijanie bezbronnych obywateli. Na pocz±tku historii Bóg powiedzia³: „Patrz! K³adê dzi¶ przed tob± ¿ycie i szczê¶cie, ¶mieræ i nieszczê¶cie” (Pwt 30,15). Kto nie broni ¿ycia, ten nie idzie drog± b³ogos³awieñstwa, gdy¿ b³ogos³awieñstwo i ¿ycie s± ze sob± tak nierozerwalnie zwi±zane, jak mi³o¶æ i prawda.

Tekst, otrzymany od Autora, ukaza³ siê w: G³os dla ¯ycia, nr 3/2011, s. 16-17
.................................


                                Odpust na Jasnej Górze - homilia abp. Michalika
Jasna Góra, 28.08.2011

O potrzebie odwa¿nych i odpowiedzialnych chrze¶cijan uczestnicz±cych we wszystkich sferach ¿ycia publicznego Czytaj i s³uchaj wiêcej w mówi³ na Jasnej Górze abp Józef Michalik. Z udzia³em ponad 50 tys. wiernych w sanktuarium odby³y siê g³ówne uroczysto¶ci ku czci Matki Bo¿ej Czêstochowskiej. Tegoroczne ¶wiêto jest ogólnopolskim dziêkczynieniem za beatyfikacjê Jana Paw³a II.

Przewodnicz±cy episkopatu Polski podczas sumy odpustowej porówna³ Ko¶ció³ do domu, w którym ka¿dy, nawet marnotrawny syn, ma swoje miejsce, ale o który ka¿dy domownik ma obowi±zek dbaæ i który ka¿dy musi aktywnie budowaæ. Przypomnia³, ¿e Ko¶ció³ to ka¿dy ochrzczony. Zdaniem abp. Michalika tym, co najbardziej zagra¿a Ko¶cio³owi i Polsce, jest dzi¶ bierno¶æ i podzia³ wewnêtrzny: „Potrzeba odwa¿nych i odpowiedzialnych chrze¶cijan uczestnicz±cych we wszystkich sektorach ¿ycia spo³ecznego i narodowego, nie lêkaj±cych siê przeszkód i przeciwno¶ci. Trzeba chrze¶cijan, którzy od razu zwróc± uwagê na sprofanowan± Bibliê dart± na jakim¶ festiwalu”.

Pos³uchaj homilii abp. Józefa Michalika na Jasnej Górze


Abp Michalik podkre¶li³, ¿e aktywno¶æ dotyczy wszystkich, a oczekiwania, ¿e Ko¶ció³ na czas kampanii wyborczej stanie siê „wielkim milcz±cym” s± nieuzasadnione, bo niezgodne z jego nauk± spo³eczn±: „Prawdziwe, twórcze dzia³anie Ko¶cio³a, to jest odwaga chrze¶cijañskiego my¶lenia i stawiania tych wymagañ tym, których obdarzymy zaufaniem oraz rozliczania ich potem i jednocze¶nie pomagania dobrym”.

Kaznodzieja przypomnia³, ¿e mi³o¶æ do Ko¶cio³a i Polski mierzy siê nie s³owem, ale czynem.

Pielgrzymi wraz z episkopatem dziêkuj± dzi¶ za „brylant polskiej ziemi” – Jana Paw³a II, jasnogórskiego pielgrzyma, Papie¿a zawierzenia. Uroczysto¶ci potrwaj± do pó¼nego wieczora.

I. Tyras, Jasna Góra

(Serwis informacyjny Przewodnicz±cego KEP)

Copyright © by Fundacja Opoka

http://www.opoka.org.pl/aktualnosci/news.php?id=39058&s=opoka



Zapisane
east
Go¶æ
« Odpowiedz #102 : Sierpieñ 29, 2011, 09:24:09 »

Cytuj
Nawet gdyby matka zg³osi³a siê do lekarza, który dokonuje aborcji i poleci³a mu zabiæ jej dziecko, to ojciec tego¿ dziecka powinien byæ przy niej i wyja¶niæ lekarzowi, ¿e ¿aden s±d nie pozbawi³ go praw rodzicielskich i ¿e nie pozwoli zrobiæ krzywdy swemu synowi czy córce. Je¶li pomimo tego lekarz podejmie czynno¶ci prowadz±ce do zabicia dziecka, to — po wyczerpaniu innych mo¿liwo¶ci — ojciec ma prawo do obrony koniecznej dziecka a¿ do zabicia napastnika w³±cznie.
Zbicia lekarza ? Oraz matki ? a co z dzieckiem nie narodzonym ? Bo to raczej trudno by³oby zrobiæ - zabiæ matkê, nie zabijaj±c dziecka w jej ³onie. No, ale to katolicka logika, a u nich cuda s± mo¿liwe. Wystarczy zreszt± potraktowaæ kobietê jak worek na ci±¿ê, niech urodzi, a wyrok wykonaæ zaraz po.
Mi³uj±cy nienarodzone  ¿ycie s± zdolni do zabijania ¿ycia narodzonego.

Nie polemizujê z argumentami na obronê ¿ycia poczêtego, które maj± tu jakie¶ swoje emocjonalne i ludzkie uzasadnienie i w sumie te¿ jestem za ochron± ¿ycia, ale to, do czego posuwaj± siê radykalni obroñcy swoich idei jest jak±¶ karykatur±. To my¶lenie w stylu wypraw krzy¿owych, taka dziwna, katolicka mentalno¶æ.
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #103 : Sierpieñ 29, 2011, 20:38:20 »


Alina Petrowa-Wasilewicz | EKAI | 29 Sierpieñ 2011 | Komentarze (2)

                          Nadgorliwo¶æ ks. Natanka

Gdyby wiêcej ksiê¿y anga¿owa³o siê w pracê kap³añsk± tak gorliwie, jak ks. Natanek, wiele naszych parafii wygl±da³oby inaczej. Sedno problemu polega jednak na tym, ¿e stawia siê ponad w³adz± ko¶cieln± i samowolnie przyw³aszcza sobie co¶, do czego nie ma prawa.
Stwierdza w rozmowie z KAI jezuita o. Józef Augustyn. W wywiadzie mówi on o wnioskach, jakie powinni wyci±gn±æ z tego zdarzenia wszyscy katolicy, a szczególnie ich duszpasterze.

Alina Petrowa-Wasilewicz: Od kilku miesiêcy wokó³ ks. Piotra Natanka, suspendowanego ksiêdza, gromadzi siê grupa zwolenników. To zjawisko jest wyzwaniem dla ca³ej wspólnoty wiernych, ujawnia te¿ nasze braki, grzechy i deficyty.

Do³±cz do nas na Facebooku

O. Józef Augustyn SJ: Pojedyncze sytuacje nie tyle ujawniaj±, ile raczej daj± okazjê do refleksji nad stylem kap³añskiego pos³ugiwania. Jak Ko¶ció³ nie nale¿y do papie¿a, a diecezja do biskupa, tak wierni nie nale¿± do ksiêdza, którym on pos³uguje. Ks. Natanek zaw³aszcza ludzi, którzy mu zaufali. Sam mianuje siê ich pasterzem. Naszym kap³añskim grzechem bywa w³a¶nie swoiste zaw³aszczanie: ko¶cielnych pos³ug, rzeczy, pieniêdzy, a nawet ludzi i traktowanie ich jakby byli nasz± w³asno¶ci±. Szukamy nierzadko dla siebie lepszych funkcji, miejsc, czy stanowisk.

Kard. Carlo Martini powiedzia³ kiedy¶ nieco prowokacyjnie, ¿e w Ko¶ciele istnieje tylko jedna droga: droga awansu. Kap³añstwo nie mo¿e byæ miejscem autokracji i samorealizacji. Benedykt XVI zauwa¿y³, ¿e je¿eli kap³añstwo jest wywy¿szeniem, jest to wywy¿szenie na krzy¿. Kiedy funkcja kap³añska jest wa¿niejsza od prostej ludzkiej uczciwo¶ci czy te¿ wiêzi z Chrystusem, mamy do czynienia ze swoist± idolatri± i nadu¿yciem.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Jakie potrzeby zaspakaja tego typu „charyzmatyczny” duszpasterz? Ma ³agodziæ strach (w jego przekazie s± mocne akcenty zwi±zane z koñcem ¶wiata), jest odwo³aniem siê do emocji, budowaniem to¿samo¶ci grupy dziêki symbolom - u¿ywania okre¶lonych obrazów, zwolennicy nak³adaj± czerwone p³aszcze i powo³uj± na objawienia prywatne, itd.

Nie robi³bym ks. Natankowi zarzutów z wymienionych w pytaniu spraw. Ka¿d± z nich mo¿na jako¶ obroniæ. Powiedzia³bym nawet wiêcej, ¿e doskonale wykorzystuje on pewne braki duszpasterskiego pos³ugiwania wielu ksiê¿y. Zbiera niektóre „popularne tematy” i podaje je ludziom. Oni widz±, ¿e na czym¶ mu zale¿y, ¿e jest bardzo zaanga¿owany. Z jednej strony wiele od ludzi wymaga w zakresie moralnych postaw, ale z drugiej dostosowuje siê te¿ do nich. Gdy chc± s³uchaæ o koñcu ¶wiata, to im o nim mówi. Jezus te¿ mówi³ przecie¿ o koñcu ¶wiata. Kazania ks. Natanka s± bardzo emocjonalne, bo to ludzi dotyka, porusza. A poniewa¿ wierni lubi± uroczyste liturgie, wiêc pos³uguje siê bogatymi symbolami. Gesty, obrazy, stroje liturgiczne, s± przecie¿ wa¿ne. Nawet powo³ywanie siê na prywatne objawienia te¿ mo¿na uratowaæ. Lourdes, Fatima, La Salette s± przecie¿ oparte na prywatnych objawieniach.

Proszê nie gorszyæ siê tym, co powiem: gdyby wiêcej ksiê¿y anga¿owa³o siê w pracê kap³añsk± tak gorliwie, jak ks. Natanek, wiele naszych parafii wygl±da³oby inaczej. Sedno ca³ego problemu polega jednak na tym, ¿e sam stawia siê ponad w³adz± ko¶cieln± i samowolnie przyw³aszcza sobie co¶, do czego nie ma prawa. Biblia mówi, ¿e lepsze jest pos³uszeñstwo od ofiary, a uleg³o¶æ od t³uszczu baranów (por. 1 Sm 15, 22). Osobista gorliwo¶æ duszpasterska nie usprawiedliwi przecie¿ buntu przeciw swemu biskupowi.

Przyznam siê, ¿e niektóre wypowiedzi ks. Natanka wrêcz mnie przera¿aj±. Po suspensie biskupa ludziom otwarcie powiedzia³, ¿e to, co robi, jest z punktu widzenia kanonicznego niegodziwe. Mówi te¿, ¿e nie on jeden jednak tak siê zachowuje. Wielu innych ksiê¿y sprawuje swoje funkcje niegodziwie, w grzechu, jak na przyk³ad ci, którzy ¿yj± w konkubinacie. Uprzedza³ przy tym ludzi, by – je¿eli sobie tego nie ¿ycz± – nie przyjmowali komunii z jego rêki i nie ³amali swoich sumieñ. Ile w postawie ks. Natanka zagubienia psychicznego, a ile moralnego uporu i grzechu – to mo¿e rozs±dziæ tylko sam Pan Bóg. Nie nasza to sprawa. A poniewa¿ przyrzeka³ pos³uszeñstwo biskupowi, ten ma prawo go upominaæ i wzywaæ do zmiany postawy.

Jaki deficyt w formacji katolików ujawnia siê w osobach gromadz±cych siê wokó³ suspendowanego? Dla nich nie ma znaczenia, ¿e zosta³ on suspendowany, ¿e nie jest w ³±czno¶ci z biskupem, czyli z Ko¶cio³em, ¿e jest niepos³uszny. Umyka im podstawowy, „ko¶cio³otwórczy” warunek. Brak wiedzy, lekcewa¿enie autorytetów, skrajny subiektywizm?

U ludzi, którzy id± za ks. Natankiem, nie dopatrywa³bym siê z³ej woli czy nawet lekcewa¿enia Ko¶cio³a. Gdy powstaje ostry konflikt w parafii pomiêdzy proboszczem a wikarym, ludzie te¿ siê dziel±. Kiedy kilka miesiêcy temu w mediach mówi³o siê o podzia³ach w Ko¶ciele polskim, wielu krzycza³o, ¿e nie ma ¿adnych podzia³ów. A dlaczego mia³aby istnieæ idealna jedno¶æ i harmonia w polskim Ko¶ciele, skoro ju¿ w Ko¶ciele pierwotnym istnia³y podzia³y miêdzy Aposto³ami: Piotrem a Paw³em, Paw³em a Barnab±, by przywo³aæ najbardziej znane. Có¿ w tym dziwnego, ¿e istniej± miêdzy nami jakie¶ podzia³y? Pytanie, czy w naszych podzia³ach zachowujemy siê uczciwie i z szacunkiem do ludzi patrz±cych inaczej.

W przypadku wiernych id±cych za ks. Natankiem niewiedza i subiektywizm mog± odgrywaæ bardzo wa¿n± rolê. Ludzie, jak siê zdaje, nie s± do koñca ¶wiadomi powagi sytuacji, jakie stwarza „ich duszpasterz”. Mog± problem nieco lekcewa¿yæ: có¿, ¿e ksi±dz pok³óci³ siê z biskupem? Ma³o to mamy k³ótni. Ale to nie jest zwyczajna k³ótnia, podzia³; to mo¿e byæ pocz±tek roz³amu. Mimo wszystko mo¿e niepokoiæ nas fakt, ¿e ks. Natanek porównuje siê do ekskomunikowanego abpa Marcela Lefebvre’a oraz wy¶wiêconych przez niego biskupów. Czy¿by ¶wiadomie d±¿y³ do schizmy?

Nie oskar¿a³bym jednak ludzi, ale usi³owa³ ich zrozumieæ. Trzeba by te¿ z nimi rozmawiaæ, aby móc co¶ powiedzieæ o ich motywacji. Tym wiêksza wiêc odpowiedzialno¶æ i wina ksiê¿y, kiedy tê niewiedzê ludzi wykorzystuj± m±c±c im w g³owach.
Ks. Natanek mówi masê nielogicznych, sprzecznych z katechizmem rzeczy i nikogo to nie niepokoi. Co dzieje siê z nasz± formacj± katolick±?

W wypadku ks. Natanka mamy najpierw – jak s±dzê – opór wobec ko¶cielnej w³adzy, a potem dopiero „niepoprawno¶ci teologiczne”. Mo¿e i niejeden ksi±dz mówi rzeczy sprzeczne z katechizmem. Kiedy ksi±dz zdradza swoje sympatie polityczne na ambonie, czy nie mówi rzeczy sprzecznych z nauczaniem Ko¶cio³a? Jestem pe³en podziwu dla wiernych, którzy tak cierpliwie s³uchaj± nieraz naszych – jak¿e niedoskona³ych – kazañ. To wyraz ich wiary. A je¿eli kto¶, odchodz±c od konfesjona³u, czuje siê upokorzony, to czy us³ysza³ tam dobr± nowinê? Brak wyczucia i delikatno¶ci w konfesjonale to jeden z wiêkszych naszych grzechów. Co jest z nasz± formacj± katolick±? – pyta pani. To wa¿ne pytanie. Ale nie potrzeba skandalu wywo³anego przez ks. Natanka, by je sobie postawiæ. W ca³ej pos³udze i nauczaniu ks. Natanka zaczyna dominowaæ jaka¶ samowola.

Czy widzi Ojciec jakie¶ analogie lub podobieñstwa z innymi zjawiskami z przesz³o¶ci Ko¶cio³a?

Historyk Ko¶cio³a, który dobrze zna analogiczne sytuacje z przesz³o¶ci oraz sprawê ks. Natanka, pewnie móg³by dopatrzyæ siê podobieñstw. By³bym bardzo ostro¿ny w prognozowaniu przysz³o¶ci tego, co dzieje siê wokó³ niego. Kieruj±c siê bardziej intuicj± ni¿ szczegó³ow± analiz± sytuacji, by³bym sk³onny twierdziæ, ¿e ca³y ruch wokó³ ks. Natanka wyga¶nie z czasem w sposób naturalny. Kto dzi¶ pamiêta o „objawieniach” w O³awie i o co tam chodzi³o? A przecie¿ zje¿d¿ali tam ludzie z ca³ej Polski. S±dzê, ¿e gdyby nie internet, ks. Natanek by nie zaistnia³. W jednym kazaniu chwali siê wiernym, ¿e danego dnia mia³ dziesiêæ tysiêcy wej¶æ na swoj± stronê internetow±. By³o to w dniach najwiêkszego nag³o¶nienia jego wypowiedzenia pos³uszeñstwa biskupowi. Có¿ to jest w internecie dziesiêæ tysiêcy?

Jak powinni na to zjawisko reagowaæ ¶wieccy oraz duszpasterze? Czy przez taki „dopust” Pan Bóg co¶ chce nam powiedzieæ, czy jest to wyzwanie dla ¶wieckich i duszpasterzy?

Winni¶my reagowaæ bardzo pokornie, w duchu prawdy, z wiar±, z szacunkiem, mi³o¶ci± i wspó³czuciem dla ks. Natanka i ludzi, którzy zostali przy nim. Nie wiem, co Pan Bóg chce nam powiedzieæ, ale z pewno¶ci± winni¶my potraktowaæ tê sytuacjê jako wyzwanie. Dlaczego ludzie id± za zbuntowanym ksiêdzem? To jest – w moim odczuciu – bardzo wa¿ne pytanie dla nas, ksiê¿y. Z kim my ich najpierw wi±¿emy: z sob±, z hierarchi±, ze strukturami ko¶cielnymi czy te¿ z Jezusem? Wszystko, co nie prowadzi w Ko¶ciele do Jezusa, zwodzi ludzi, ok³amuje ich i staje siê przeszkod± w ich zbawieniu. W Ko¶ciele wszystko i wszyscy maj± s³u¿yæ wy³±cznie Jezusowi. Inne wa¿ne pytanie: o co nam chodzi, osobi¶cie, gdy pracujemy z lud¼mi i dla ludzi? Czego my oczekujemy od ludzi? Jaka jest bezinteresowno¶æ naszej pos³ugi?

Sprawê ks. Natanka trzeba te¿ potraktowaæ z najwy¿szym spokojem i cierpliwo¶ci±. Im wiêcej bêdzie krytyki, rozdzierania szat, potêpiania, tym sprawa mo¿e d³u¿ej siê ci±gn±æ. Za buntem ks. Natanka przeciw jego biskupowi jest te¿ jego osobisty dramat, jego cierpienie. W swojej nieco ekshibicjonistycznej szczero¶ci wcale tego nie ukrywa. Po og³oszeniu suspensy skar¿y³ siê do ludzi: „Zabrano mi wszystko”. Rzecz w tym, ¿e w Ko¶ciele my nie mamy nic na w³asno¶æ. I tak, gdy przychodzi wiek emerytalny, w³adza ko¶cielna pozbawia funkcji i stanowisk nie tylko ksiê¿y, ale i biskupów, choæ niejeden by³by w stanie jeszcze d³ugo pos³ugiwaæ. I choæ zachowanie ks. Natanka nas dotyka, to jednak nie daje nam prawa do jakiegokolwiek lekcewa¿enia jego bólu. A kiedy ks. Natanek wypomina nam nasze ko¶cielne grzechy i s³abo¶ci, nie nale¿y z tym polemizowaæ, ale braæ sobie to do serca.

http://religia.onet.pl/wywiady,8/nadgorliwosc-ks-natanka,5108,page1.html
.........................

Cassandra Spratling | Los Angeles Times | 29 Sierpieñ 2011 | Komentarze (2)
 
                                  Wiara czyni cuda

Jeszcze niedawno medycynê i religiê oddziela³a wyra¼na granica. Lekarz leczy³ cia³o, a duchowny zajmowa³ siê dusz±. Dzi¶ mamy coraz wiêcej dowodów na to, ¿e wiara i duchowo¶æ wspomagaj± proces powrotu do zdrowia.
Co ¶rodê ponad 250 osób uczestniczy w mszy ¶wiêtej w intencji chorych w Solanus Casey Center w Detroit. Modl± siê o uzdrowienie siebie lub kogo¶ ze swoich bliskich. Ostatnio w¶ród wiernych zgromadzonych w o¶rodku by³a 28-letnia Katie Valenti z Plymouth w stanie Michigan. W styczniu u Valenti zdiagnozowano drugie stadium raka piersi. Przesz³a ju¿ dwie operacje i osiem cykli chemioterapii, a w sierpniu czeka j± jeszcze radioterapia. Wiara zawsze by³a wa¿na dla rodziny Valenti, ale nowotwór da³ im jeszcze jeden powód, by siê modliæ.

Dziêki coraz szerszym badaniom i rosn±cej liczbie lekarzy, dla których wiara jest integraln± czê¶ci± praktyki, religia i medycyna wyci±gaj± do siebie rêce nie tylko w szpitalnej kaplicy. – Istnieje wiele dowodów naukowych potwierdzaj±cych, ¿e modlitwa, wiara i ogólnie duchowo¶æ pozytywnie wp³ywaj± na proces powrotu do zdrowia – mówi dr Michael Seidman, dyrektor medyczny o¶rodka Center for Complementary and Integrative Medicine. – Nie ma znaczenia w co wierzysz, wa¿ne, ¿e w ogóle wierzysz.

Do³±cz do nas na Facebooku

Seidman, który jest te¿ chirurgiem dodaje, ¿e nie raz po uzyskaniu zgody rodziny modli³ siê z pacjentami przed operacj±. – Zawsze pytam, czy mogê do³±czyæ – mówi. – Jestem z nimi, by dodawaæ im otuchy, by nawi±zaæ wiê¼. Pokazujê, ¿e ja te¿ wierzê i ¿e religia jest dla mnie wa¿na. To na pewno nie szkodzi, a je¶li ludzie wierz±, ¿e im pomo¿e, to taka wiara wspomaga proces powrotu do zdrowia.

– Modlitwa daje odwagê do walki – twierdzi Katie Valenti. – Gdy us³ysza³am diagnozê, prze¿ywa³am trudne chwile. Mama namawia³a mnie: „Podziel siê z Nim swoimi niepokojami, strachem, zmartwieniami, bólem i powiedz: Dzi¶ nie umiem sobie z tym poradziæ, ale wiem, ¿e Ty mo¿esz”. Robi³am jak radzi³a i czu³am siê lepiej, jako¶ prze¿ywa³am ka¿dy kolejny dzieñ. Dzi¶ modlê siê i dziêkujê Bogu za to, ¿e jeszcze tu jestem.

Nie tylko wiara wchodzi do szpitali, ale i szpitale zaczynaj± zagl±daæ do domów modlitwy. W 2009 roku system opieki zdrowotnej Henry Ford Health System rozpocz±³ wdra¿anie programu, którego celem by³o zredukowanie dysproporcji w dostêpie do opieki medycznej w¶ród spo³eczno¶ci afroamerykañskiej. W czterech ko¶cio³ach otwarto punkty informacyjne, gdzie parafianie mog± uzyskaæ odpowiedzi i wskazówki zwi±zane z rozmaitymi problemami zdrowotnymi: jak oty³o¶æ, cukrzyca, wysokie ci¶nienie, choroby serca, czy HIV. Do koñca roku w Detroit powstanie jeszcze sze¶æ takich punktów.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Autorem programu jest Wilma Ruffin, menad¿er programów badawczych w Henry Ford Health System, która otwarcie przyznaje, ¿e swoje ¿ycie zawdziêcza modlitwie. Krewni mówili jej, ¿e gdy siê urodzi³a, nie oddycha³a. Lekarz od razu stwierdzi³ zgon i zakry³ jej cia³o. Gdy ciotka, babka i po³o¿na zaczê³y siê modliæ, Ruffin nagle odzyska³a oddech. Lekarz ostrzeg³ wówczas rodziców, ¿e dziecko bêdzie mieæ uszkodzenie mózgu. A jednak nie mia³a. – Uratowa³a mnie modlitwa – przekonuje 60-letnia Ruffin.
Z badania przeprowadzonego w tym roku przez Uniwersytet Stanowy w Wayne wynika, ¿e u pacjentów z urazowym uszkodzeniem mózgu, którzy czuj± blisko¶æ i opiekê istoty wy¿szej, rehabilitacja przynosi lepsze efekty. Wyniki obserwacji 88 pacjentów Instytutu Rehabilitacji w Detroit opublikowano w lutowym numerze czasopisma „Rehabilitation Psychology”.

– Poczucie ³±czno¶ci z istot± wy¿sz± ma pozytywny wp³yw na samopoczucie pacjentów i ich funkcje ¿yciowe. Chorzy nie tylko czuli siê lepiej, badanie dowiod³o, ¿e lepiej funkcjonowali i lepiej radzili sobie z codziennymi czynno¶ciami – mówi neuropsycholog Brigid Waldron-Perrine, która kierowa³a badaniami.

Za pomoc± odpowiednich kwestionariuszy zespó³ badaczy oszacowa³ poziom zaanga¿owania w praktyki duchowe, wierzenia, a tak¿e samopoczucie fizyczne i psychiczne pacjentów. Uczestnicy eksperymentu i ich bliscy udzielili te¿ informacji o tym, jak pacjenci radz± sobie z codziennymi obowi±zkami w rodzaju zarz±dzania w³asnym bud¿etem czy ¿yciem spo³ecznym. – Poczucie ³±czno¶ci z si³± wy¿sz± zwykle wi±za³o siê z pozytywnym efektem rehabilitacji – mówi Waldron-Perrine.

Dziêki grantowi uzyskanemu od Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób, Jane Teas z Uniwersytetu Po³udniowej Karoliny mog³a przeprowadziæ wywiad lekarski ze 135 osobami wierz±cymi, ¿e zosta³y uzdrowione przez Boga. Wyniki badañ, które opublikowa³a w ubieg³ym roku, ukaza³y siê te¿ w formie ksi±¿ki „Faith Heals: Stories of God's Love”.

"Te historie to ¶wiadectwo wy¿szej obecno¶ci i mocy Boga, ale nie jako biernej si³y czy istoty siedz±cej samotnie na tronie niebieskim. Bóg z tych opowie¶ci to istota aktywna, dziêki której rany i choroby przemieniaj± siê w zdrowie, dobre samopoczucie, rado¶æ; ten Bóg zsy³a wizje, sny, szepcze do serc" - pisze we wstêpie autorka.

– Nie namawiamy, by pacjenci wyrzucali leki – zapewnia³a Teas w wywiadzie. – Mówimy tylko, ¿e wierze towarzyszy jaka¶ moc. Nie mogê powiedzieæ, ¿e to co¶ nierealnego. W naszym ¶wiecie jest si³a, o której wiemy zbyt ma³o, by j± odrzuciæ.

67-letni Greg Jonesku z Novi w stanie Michigan jest w okresie remisji po dwóch atakach raka prostaty, cierpi te¿ na chorobê serca. Oko³o piêæ lat temu zacz±³ siê udzielaæ w swoim ko¶ciele. Jonesku twierdzi, ¿e dziêki wierze i modlitwie odzyska³ przynajmniej zdrowie emocjonalne. – Mam lepsze podej¶cie do ¿ycia – mówi. – Jestem bardziej zrelaksowany, pogodzony. Nie denerwujê siê jak dawniej. To chyba efekt tego, ¿e u¶wiadomi³em sobie, i¿ tak naprawdê nie mam kontroli nad moim ¿yciem, ale istnieje kto¶, kto je kontroluje. Chcê byæ blisko tego kogo¶.

Wielu wierz±cych nie potrzebuje ¿adnych zapewnieñ naukowych czy medycznych, by wierzyæ. – Gdyby mo¿na to udowodniæ, nie by³aby to wiara – mówi wielebny Larry Webber z Solanus Casey Center w Detroit, który raz w tygodniu odprawia mszê w intencji chorych. Duchowny zapewnia, ¿e mog± w niej uczestniczyæ wyznawcy wszystkich religii, którzy potrzebuj± takiej pomocy.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/wiara-czyni-cuda,5106,page1.html
Zapisane
east
Go¶æ
« Odpowiedz #104 : Sierpieñ 30, 2011, 13:34:13 »

Cytuj
Jestem bardziej zrelaksowany, pogodzony. Nie denerwujê siê jak dawniej. To chyba efekt tego, ¿e u¶wiadomi³em sobie, i¿ tak naprawdê nie mam kontroli nad moim ¿yciem, ale istnieje kto¶, kto je kontroluje. Chcê byæ blisko tego kogo¶.
HA, a je¶li tym kim¶ kto kontroluje ¿ycie jest ¶wiadomo¶æ jako Wy¿sze Ja ? Bo tak to wygl±da z mojego punktu widzenia
Czyli tak na prawdê to te¿ my, ju¿ bli¿ej siê nie da byæ z "tym kim¶" Mrugniêcie

Cytuj
Wielu wierz±cych nie potrzebuje ¿adnych zapewnieñ naukowych czy medycznych, by wierzyæ. – Gdyby mo¿na to udowodniæ, nie by³aby to wiara – mówi wielebny Larry Webber z Solanus Casey Center w Detroit, który raz w tygodniu odprawia mszê w intencji chorych

Tak, wtedy by³aby to wiedza. Do czegó¿ by³by zatem potrzebny wielebny ?
Zagadk± dla mnie jest to, czemu ludzie odrzucaj± wiedzê na rzecz wiary?
Zapisane
Kiara
Go¶æ
« Odpowiedz #105 : Sierpieñ 30, 2011, 13:47:34 »

"
Zagadk± dla mnie jest to, czemu ludzie odrzucaj± wiedzê na rzecz wiary?"

east.

Bo przez wieki uczono ich nie wierzyæ sobie a innym , którzy wiedz± wiêcej i lepiej od nas samych.

Przez d³ugie wieki blokowano nam w nas zaufanie do w³asnych odczuæ na rzecz cudzych zdañ na ten temat.
Efekt to wspó³czesny cz³owiek , który wierzy tylko w s³owo napisane i powiedziane przez innych, siebie swoj± wiedzê degraduje.


Kiara U¶miech U¶miech
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #106 : Sierpieñ 30, 2011, 13:55:52 »


Zagadk± dla mnie jest to, czemu ludzie odrzucaj± wiedzê na rzecz wiary?

a je¶li wiedza naukowców- to tylko wiara w swoje pogl±dy..?

"Odkodowywanie ¶wiata

 Kategorie: Astrologia, Astronomia, Broñ, EZOTERYKA, KOSMOS, NAUKA, technologie
Tagi: astrologia, fizyka, grawitacja, Majowie, Maurice Cotterell, phaser gun, plamy na S³oñcu, Star Trek, technologie

W 1989 r. naukowiec Maurice Cotterell, znalaz³ sposób na obliczenie czasu trwania przebiegunowania magnetycznego na S³oñcu. Odkrycie to mia³o olbrzymie konsekwencje, bo pomog³o z³amaæ kod do zrozumienia staro¿ytnych cywilizacji, w których centraln± rolê pe³ni³o S³oñce. Odkrycie to pozwoli³o mu zajrzeæ nie tylko w nasz± przesz³o¶æ, ale tak¿e i przysz³o¶æ. Maurice Cotterell napisa³ w³a¶nie swoj± najnowsz± ksi±¿kê pt. „Future Science” („Nauka przysz³o¶ci”), w której ³±czy ze sob± naukê z wierzeniami religijnymi udowadniaj±c, ¿e obie te domeny mog± funkcjonowaæ obok siebie nie wykluczaj±c siê nawzajem.

Maurice Cotterell rozpocz±³ swoj± edukacjê od Szko³y Morskiej, gdzie zdoby³ zawód radionawigatora. Pracowa³ na statkach handlowych i podczas wykonywania czynno¶ci nawigacyjnych rozmy¶la³ o rozmaitych dziedzinach ¿ycia, w których S³oñce pe³ni³o donios³± rolê. Rozwa¿a³ zasadno¶æ i donios³o¶æ astrologii a tak¿e rolê, jak± odgrywaj± plamy na S³oñcu, w jaki sposób siê pojawiaj±, dlaczego staro¿ytne cywilizacje jak np. Majów czy Egipcjan, oddawa³y cze¶æ S³oñcu itd.

Ok. 1986 r. poj±³ on znaczenie astrologii i zrozumia³ w jaki sposób po³o¿enie planet wp³ywa na ¿ycie ka¿dego cz³owieka. To zainspirowa³o go do dalszych badañ. Przysz³o mu to tym ³atwiej, ¿e funkcjê radionawigatora na statku przejê³y satelity i Cotterell stan±³ w obliczu zmiany zawodu. Skoñczy³ szko³ê handlow± i zarz±dza³ finansami jednego z brytyjskich uniwersytetów. Maj±c do dyspozycji uniwersyteckie komputery postanowi³ obliczyæ rachunek prawdopodobieñstwa pojawiania siê plam na S³oñcu, dziêki czemu uda³o mu siê stwierdziæ, jakim cyklom s± one podporz±dkowane.

D³ugotrwa³e obliczenia wykaza³y, ¿e cykl s³oneczny trwa 187 lat i jest czê¶ci± d³u¿szego cyklu trwaj±cego 18139 lat. Te dwa cykle okaza³y siê byæ rezultatem krótszych cyklów trwaj±cych 11.49 roku. Plamy na S³oñcu by³y obserwowane przez wszystkie staro¿ytne cywilizacje.
Cykl powtarzaj±cy siê co 11.49 roku miesza³ siê z innym cyklem, które po³±czone razem tworzy³y cykl 187 letni a ten z kolei tworzy³ ten najd³u¿szy, ponad 18 tys. letni. Wnioskiem z tych obliczeñ by³o to, ¿e ka¿dy z tych cyklów mo¿na by³o podzieliæ na podcykle trwaj±ce po 3742 lata czyli 1366040 dni. Liczba ta wkrótce okaza³a siê byæ niezwykle wa¿na, gdy po wizycie w jednej z bibliotek, w ksi±¿ce na temat astronomii Majów, Cotterell odkry³, ¿e w systemie religijnym tej cywilizacji dok³adnie t± liczbê uznawano za liczbê ¶wiêt±. Oczywi¶cie wci±¿ czeka³o na odpowied¼ pytanie w jaki sposób Majowie doszli do tej liczby bez u¿ycia supernowoczesnych komputerów, które oblicza³y t± liczbê dla Cotterella przez wiele tygodni. To zdumiewaj±ce odkrycie spowodowa³o, ¿e Cotterell postanowi³ przyjrzeæ siê bli¿ej kulturze Majów i wyjecha³ do Meksyku.

Rozumienie ¶wiata i praw nim rz±dz±cych prezentowane dzi¶ przez Cotterella z pewno¶ci± nie zjednuje mu przyjació³ w ¶rodowisku naukowym. Akademicy nie s± w stanie zaakceptowaæ jego podej¶cia do nauki. Nadmiar odkryæ i znalezienie odpowiedzi na wszystkie (!) pytania, jakie zadaje wspó³czesna fizyka wprawi³o ¶wiat naukowy w os³upienie. Cotterell zdefiniowa³ jak dzia³a grawitacja, pole magnetyczne, elektryczno¶æ na poziomie atomowym i wiele innych zagadnieñ naukowych. Typowy, ortodoksyjny fizyk, który ca³e swoje ¿ycie spêdzi³ na uczelni i nie by³ w stanie nawet zbli¿yæ siê do odpowiedzi choæby na jedno z tych pytañ z pewno¶ci± nie bêdzie traktowa³ przyja¼nie osoby, która otwarcie mówi, ¿e wszystkie te lata spêdzone na uczelni i uzyskane na niej tytu³y naukowe s± oparte w ca³o¶ci na kolosalnym b³êdzie (!).

Cotterell jest te¿ w stanie wykazaæ, w którym momencie wspó³czesna nauka skrêci³a w ¶lep± uliczkê. Wszystko zaczê³o siê wraz ze z³± interpretacj± zjawisk fizycznych w latach 20-30 zesz³ego wieku. Jednak aby naprawiæ ten b³±d, nauka musia³aby przyznaæ siê do b³êdu i cofn±æ do momentu gdzie go pope³ni³a, bo wszystko wskazuje na to, ¿e b³±dzi ona ju¿ przez co najmniej 80 lat.

Trudno jednak wyobraziæ sobie takie dobrowolne posuniêcie ze strony naukowców, bo to wykaza³oby, ¿e ich „wiedza” z takim trudem zdobyta – jest niepotrzebna. By³aby to tak¿e kompromitacj± nauki, która brn±c w za¶lepieniu przed siebie, nie zdo³a³a odkryæ jak bardzo b³±dzi. Za¶lepienie nauki wynika z ignorowania dorobku cz³owieka z przesz³o¶ci i Cotterell by³ w stanie doceniæ to badaj±c kultury Majów, Inków czy Egipcjan. Niczego sam nie odkry³ a jedynie rozszyfrowa³ to, co od dawna by³o odkryte.

Dla akademików jest to pu³apka, bo gdyby nagle zechcieli zmieniæ swoje podej¶cie do wiedzy szybko staliby siê bezrobotni, bo usta³oby finansowanie uniwersytetów, gdyby okaza³o siê, ¿e wszystkie odpowiedzi na wa¿ne pytania s± znane i nie ma ju¿ czego odkrywaæ.

Pracuj±c nad now± teori± grawitacji Cotterel znalaz³ tak¿e sposób w jaki mo¿na stworzyæ fale grawitacyjne a tak¿e fale antygrawitacyjne. Zda³ sobie wówczas sprawê, ¿e fale antygrawitacyjne spowoduj± molekularn± dezintegracjê materii. Aby poj±æ ten problem, nale¿y zrozumieæ w jaki sposób atomy ³±cz± siê ze sob±. Cotterell zauwa¿y³, ¿e istniej± trzy rodzaje takich po³±czeñ z czego dwa konwencjonalne i akceptowalne przez akademick± fizykê. Pierwsze z nich jest wi±zaniem jonowym w którym dwa jony – pozytywny i negatywny przyci±gaj± siê nawzajem. Drugie jest wi±zaniem kowalencyjnym w którym atomy posiadaj± wspólne elektrony. Trzecim wi±zaniem jest wi±zanie wodorowe, którego nikt tak naprawdê nie rozumie, bo je¶li atomy wodoru maj± wspólny elektron, to nie bêdzie w wi±zaniu innych elektronów, bo ka¿dy atom wodoru ma tylko jeden elektron. Atom wodoru jest bardzo prostym atomem. Jest zbudowany z jednego ³adunku pozytywnego i jednego negatywnego, nie mo¿e wiêc dzieliæ ze sob± elektronu bez rozbicia siê na dwie czê¶ci.


 Przez jaki¶ czas panowa³o w nauce prze¶wiadczenie, ¿e atomy wodoru ³±cz± siê ze sob± w jaki¶ inny sposób. Wg. Cotterela jest to pole grawitacyjne, które umo¿liwia po³±czenie siê ze sob± atomów wodoru. Tak wiêc je¶li u¿yjemy antygrawitacji za³amiemy molekularn± strukturê w tych po³±czeniach. Je¶li u¿yjemy antygawitacji o¶wietlaj±c ni± wodê, molekularne po³±czenia, które trzymaj± atomy tlenu i wodoru razem ze sob± – po prostu siê rozpadn±. Woda zniknie i na jej miejscu powstanie wielka ilo¶æ tlenu i wodoru. W praktyce oznacza to mo¿liwo¶æ nieograniczonej produkcji wodoru potrzebnego do napêdu samochodów i produkcji energii a tak¿e jako produkt uboczny tlen, który doskonale wzbogaci nasz± atmosferê. Je¶li jednak w tej wodzie bêdzie p³ywaæ ryba czy cz³owiek to tak¿e i on ulegnie dezintegracji. Taka reakcja mo¿e byæ wykorzystana do stworzenia broni znanej z filmów Star Trek.

Cotterell podejrzewa, ¿e zaakceptowanie jego teorii wi±za³oby siê z powstaniem takiej broni i Rosjanie czy Chiñczycy z pewno¶ci± nie mieliby oporów aby jej u¿yæ. I jest to jedyny powód który w jaki¶ sposób t³umaczy niechêæ nauki do tak oczywistych odkryæ."
http://nowaatlantyda.com/2011/05/10/odkodowywanie-swiata/
« Ostatnia zmiana: Sierpieñ 30, 2011, 14:06:23 wys³ane przez songo1970 » Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to co¶ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj± wszystkie mo¿liwo¶ci. To jest Absolutna ¦wiadomo¶æ; co¶ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
east
Go¶æ
« Odpowiedz #107 : Sierpieñ 30, 2011, 14:11:22 »

@Kiara

Cytuj
Bo przez wieki uczono ich nie wierzyæ sobie a innym , którzy wiedz± wiêcej i lepiej od nas samych.

Mo¿e i wiedz± wiêcej, ale o tym, jaka wiedza do mnie trafia a jaka nie przemawia to wiem ja sam najlepiej. I w³a¶nie dlatego wiara bywa taka zwodnicza. Wierzy siê tym, którzy maj± lepszy marketing Mrugniêcie

A serio, to modlitwa jest aktem wiedzy, nie wiary i dlatego pomaga.
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #108 : Sierpieñ 30, 2011, 21:11:04 »

                                Bogu niech bêd± dziêki

Jaros³aw Stró¿yk | Przegl±d Katolicki | 7 Czerwiec 2011 | Komentarze (0)

W niedzielê 5 czerwca obchodzony bêdzie ju¿ czwarty Dzieñ Dziêkczynienia. To okazja, by przypomnieæ sobie, jak wielkie znaczenie ma proste s³owo „dziêkujê”.
Budowa ¦wi±tyni Opatrzno¶ci Bo¿ej, która powstaje na polach wilanowskich pod Warszaw±, jest czêsto w mediach przedstawiana jako niepotrzebna inwestycja, przyk³ad megalomanii polskiego Ko¶cio³a. Krytykuje siê j± za rozmach, z jakim zosta³a zaprojektowana, i olbrzymie koszty. W tej ca³ej krytyce umyka gdzie¶ cel jej budowy i fakt, ¿e sta³a siê ona okazj± do przypomnienia, jak wa¿ne jest dziêkowanie Bogu za wszystko, co mamy. – Ta budowa rzeczywi¶cie nie mia³aby sensu, gdyby nie wype³nia³a jej g³êboka tre¶æ – mówi kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski. – T± tre¶ci± jest dziêkczynienie Bogu za nasz± ojczyznê, za Ko¶ció³ i za ka¿de dobro, które nas spotyka – podkre¶la.

Niewype³nione zobowi±zanie

Sk±d w ogóle wzi±³ siê pomys³ postawienia takiej ¶wi±tyni? Idea jej budowy siêga czasów króla Stanis³awa Augusta Poniatowskiego. Wzniesienie ¦wi±tyni Opatrzno¶ci Bo¿ej uchwalili w 1791 r. pos³owie Sejmu Czteroletniego jako wyraz wdziêczno¶ci za uchwalenie Konstytucji 3 maja. Na przeszkodzie powstania ¶wi±tyni stanê³a wojna z Rosj±, a pó¼niej rozbiory. Pomys³ jednak nigdy nie umar³. Po odzyskaniu po ponad 120 latach niepodleg³o¶ci powrócono do idei budowy. ¦wi±tynia mia³a zostaæ wotum wdziêczno¶ci za odzyskanie wolno¶ci. Wybuch II wojny ¶wiatowej, okupacja hitlerowska oraz dyktatura komunistyczna uniemo¿liwi³y realizacjê budowy przez nastêpne kilkadziesi±t lat. Z inicjatyw± kolejnego powrotu do idei wzniesienia ¶wi±tyni wyst±pi³ prymas Polski Józef Glemp, który przypomnia³ o niewype³nionym zobowi±zaniu narodu polskiego. W uchwale powziêtej z okazji 200-lecia Konstytucji 3 maja Komisja Konstytucyjna Senatu RP potwierdzi³a aktualno¶æ z³o¿onego niegdy¶ ¶lubu. 13 czerwca 1999 r. Ojciec ¦wiêty Jan Pawe³ II po¶wiêci³ kamieñ wêgielny pod budowê ¶wi±tyni. Budowa rozpoczê³a siê w 2003 r. Mimo ró¿nych przeciwno¶ci losu prace na budowie postêpowa³y. Efekt mo¿na ogl±daæ dzi¶ w Wilanowie. ¦wi±tynia stoi w stanie surowym. W lutym na jej kopule zamontowano krzy¿. – Mam nadziejê, ¿e na prze³omie 2012 i 2013 r. ¶wi±tynia w stanie pó³surowym zostanie po¶wiêcona. Na jej ostateczny wygl±d przyjdzie nam zapewne poczekaæ jeszcze wiele lat, ale wa¿ne, ¿e ko¶ció³ zacznie s³u¿yæ wiernym – mówi kard. Nycz.

Nie tylko mury

Z jego inicjatywy powo³ano do ¿ycia Centrum Opatrzno¶ci Bo¿ej. W ramach centrum powstaje nie tylko sama ¶wi±tynia, ale te¿ wiele innych instytucji. Ju¿ w tej chwili przy centrum dzia³a Instytut Papie¿a Jana Paw³a II, który gromadzi i kataloguje pami±tki zwi±zane z naszym wielkim rodakiem. W przysz³o¶ci powstanie tak¿e centrum wolontariatu oraz hospicjum. Bior±c pod uwagê, ¿e s±siaduj±ce ze ¶wi±tyni± tereny s± najszybciej w stolicy rozwijaj±c± siê dzielnic± mieszkaniow±, w planach jest tak¿e otwarcie katolickiego przedszkola.

Centrum ma byæ tak¿e wielkim miejscem pamiêci o tym, co w historii naszej ojczyzny wa¿ne. W podziemiach ¶wi±tyni zosta³ usytuowany Panteon Wielkich Polaków, czyli miejsce pochówku osób szczególnie zas³u¿onych w historii Polski i Ko¶cio³a. Do tej pory spoczêli tam m.in. znany poeta ks. Jan Twardowski, wieloletni kapelan Rodzin Katyñskich ks. pra³at Zdzis³aw Peszkowski, pierwszy minister spraw zagranicznych III RP Krzysztof Skubiszewski oraz ostatni polski prezydent na uchod¼stwie Ryszard Kaczorowski, który zgin±³ w katastrofie smoleñskiej. Niezwykle wa¿nym elementem centrum bêdzie te¿ powstaj±ce muzeum dwóch wielkich Polaków: Jana Paw³a II i prymasa Stefana Wyszyñskiego.

Dziêkuje nie k³uje

Z Centrum Bo¿ej Opatrzno¶ci zwi±zane jest tak¿e nowe ¶wiêto ustanowione w polskim Ko¶ciele. To Dzieñ Dziêkczynienia, który jest obchodzony zawsze w pierwsz± niedzielê czerwca. Zosta³ ustanowiony w 2008 r. z inicjatywy kard. Nycza. – Mamy tyle spraw, za które powinni¶my dziêkowaæ, a tego nie robimy. Ten dzieñ jest po to, by o tym przypomnieæ – mówi³ wówczas.
Pierwszy Dzieñ Dziêkczynienia prze¿ywali¶my 1 czerwca 2008 r. pod has³em: „Dziêkuje nie k³uje”. G³ówne obchody odby³y siê na polach wilanowskich, gdzie przez ca³y dzieñ wystêpowa³y ró¿ne zespo³y i bawi³y siê ca³e rodziny. II Dzieñ Dziêkczynienia obchodzono pod has³em: „Dziêkujemy za wolno¶æ”. Chodzi³o g³ównie o upamiêtnienie rocznic trzech wydarzeñ: 30. rocznicy pierwszej pielgrzymki Jana Paw³a II do ojczyzny, 20. rocznicy pierwszych czê¶ciowo wolnych wyborów z 4 czerwca 1989 r. oraz 10. rocznicy wizyty Jana Paw³a II w polskim parlamencie. Na placu Pi³sudskiego w Warszawie postawiono krzy¿ w miejscu, w którym sta³ on w 1979 r., kiedy Jan Pawe³ II wypowiada³ s³ynne s³owa: „Niech zst±pi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”.
Z kolei w ubieg³ym roku Dzieñ Dziêkczynienia po³±czony by³ z beatyfikacj± ks. Jerzego Popie³uszki. Z tej okazji w sposób szczególny dziêkowali¶my za osobê nowego b³ogos³awionego.
Tegoroczny Dzieñ Dziêkczynienia obchodzony bêdzie 5 czerwca. – W tym roku, w sposób szczególny, bêdziemy dziêkowaæ Panu Bogu za dwóch najwiêkszych Polaków XX w.: Ojca ¦wiêtego Jana Paw³a II i Prymasa Tysi±clecia kard. Stefana Wyszyñskiego. Wyj±tkow± okazj± ku temu sta³o siê wyniesienie na o³tarze pierwszego papie¿a z rodu Polaków, którego dokona³ Benedykt XVI w dniu 1 maja – podkre¶la kard. Nycz. Metropolita warszawski zaznacza, ¿e równie wa¿nym powodem do dziêkczynienia i modlitwy jest 30. rocznica ¶mierci Prymasa Tysi±clecia, a tak¿e 110. rocznica jego urodzin. – Dziêkuj±c za piêkne i ¶wiête ¿ycie kard. Stefana Wyszyñskiego oraz dokonane przez niego dla Ko¶cio³a i Polski wielkie dzie³a, bêdziemy prosiæ Boga o jego rych³± beatyfikacjê – zwraca uwagê metropolita warszawski.
Jak poinformowa³ prezes Centrum Opatrzno¶ci Bo¿ej Piotr Gawe³, jednym z elementów obchodów ¦wiêta Dziêkczynienia bêdzie procesja z relikwiami b³. Jana Paw³a II. W niedzielê 5 czerwca rano, po krótkim nabo¿eñstwie na placu Pi³sudskiego, Traktem Królewskim do ¦wi±tyni Opatrzno¶ci Bo¿ej w Wilanowie wyruszy dziêkczynna procesja. Na jej poszczególnych odcinkach relikwie bêd± nie¶li przedstawiciele ró¿nych ¶rodowisk i grup, m.in. wspólnota akademicka i neokatechumenalna oraz Ruch ¦wiat³o-¯ycie. Na ostatnim odcinku, przy parafii ¶w. Antoniego Marii Zaccarii przy ul. Sobieskiego, do procesji w³±cz± siê prezydenci, burmistrzowie i przedstawiciele miast papieskich z ca³ej Polski. W samo po³udnie przed ¦wi±tyni± Opatrzno¶ci Bo¿ej odprawiona zostanie ogólnonarodowa Msza ¶w. dziêkczynna za beatyfikacjê Jana Paw³a II, której przewodniczyæ bêdzie nuncjusz apostolski w Polsce abp Celestino Migliore, a homiliê wyg³osi przewodnicz±cy Episkopatu Polski abp Józef Michalik. Po Eucharystii relikwie b³. Jana Paw³a II zostan± uroczy¶cie przeniesione do Panteonu Wielkich Polaków w podziemiach ¶wi±tyni. Tego dnia we wszystkich parafiach w Polsce odbêdzie siê zbiórka pieniêdzy na budowê ¦wi±tyni Opatrzno¶ci Bo¿ej.

Dziêkuje.pl

– Nie bêdzie wdziêczno¶ci cz³owieka dla Boga, je¿eli nie bêdzie wdziêczno¶ci cz³owieka dla cz³owieka – t³umaczy Piotr Gawe³. To w³a¶nie g³ówna idea, która przy¶wieca nie tylko Dniu Dziêkczynienia, ale ca³emu przedsiêwziêciu, jakim jest budowa Centrum Opatrzno¶ci Bo¿ej. Kiedy bêdziemy uczyæ siê mówiæ s³owo „dziêkujê” i u¶wiadomimy sobie, ¿e oprócz problemów dnia codziennego, które nas otaczaj±, jest te¿ Pan Bóg, któremu warto dziêkowaæ, wtedy w³a¶nie bêdziemy mogli powiedzieæ o sukcesie naszego przedsiêwziêcia.
W celu popularyzowania idei Dnia Dziêkczynienia stworzony zosta³ serwis spo³eczno¶ciowy dziekuje.pl. Jest on miejscem spotkania tych, którzy czuj± i chc± wyraziæ swoj± wdziêczno¶æ. Pozwala na publikowanie podziêkowañ, kierowanych zarówno do najbli¿szych, znajomych i nieznajomych, jak i do Pana Boga. Ide± strony jest aktywizowanie ludzi wokó³ idei dziêkczynienia za „dobro powszednie”, ale i za cudowne, szczê¶liwe zdarzenia w naszym ¿yciu, które zawdziêczamy Opatrzno¶ci Bo¿ej. – Je¶li na co dzieñ bêdziemy potrafili lepiej pamiêtaæ o s³owie „dziêkujê”, bêdziemy ¿yli w kraju bardziej u¶miechniêtych i szczê¶liwych ludzi, a mury kompleksu ¶wi±tynnego nape³ni± siê dziêkczynieniem Polaków – przekonuj± przedstawiciele Centrum Bo¿ej Opatrzno¶ci.

Dziêkujemy Opatrzno¶ci – to tytu³ ksi±¿ki autorstwa kard. Kazimierza Nycza, któr± metropolita warszawski wyda³, aby wesprzeæ budowê ¶wi±tyni Opatrzno¶ci Bo¿ej. Dlatego te¿ tematem publikacji jest wdziêczno¶æ i dziêkczynienie. Kard. Nycz wspomina swoje dzieciñstwo i pocz±tki kap³añstwa, dziêkuj±c za wszelkie dobro i wsparcie, jakiego do¶wiadczy³.

- Jestem wdziêczny Bogu za m±drego ojca i matkê, dobr± matkê. Za codzienn± domow± katechezê, na któr± sk³ada³o siê nasze ¿ycie: wspólne posi³ki, praca, niedzielne msze ¶w., wszystkie rodzinne wigilie, uroczysto¶ci, a przede wszystkim modlitwa moich rodziców – pisze hierarcha.

Dziennikarka Milena Kindziuk, która redagowa³a ksi±¿kê, podkre¶la, ¿e to pierwsza pozycja, w której kard. Nycz opowiada o sobie. – Ksi±dz kardyna³ opowiada nam o swoim dzieciñstwie. Pisze o smaku pomarañczy i uwagach w szkolnym dzienniczku – mówi Kindziuk. Autor wiele uwagi po¶wiêca te¿ wyja¶nieniu samego pojêcia Opatrzno¶ci. Nawi±zuje do s³ów Jana Paw³a II, który podkre¶la³, ¿e Opatrzno¶æ ma „najwy¿sz± w³adzê nad ¶wiatem” i jest „pe³na troski o wszystkie stworzenia, a szczególnie o cz³owieka”.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/bogu-niech-beda-dzieki,330,page3.html
.....................................

                         Czarna lista programów niekatolickich

ws / ju./mw | EKAI | 8 Lipiec 2011 | Komentarze (1)

Forum Micha³a Archanio³a podejmie pracê nad opracowywaniem oraz analizowaniem na bie¿±co audycji radiowych, programów telewizyjnych, artyku³ów prasowych pod wzglêdem zgodno¶ci z warto¶ciami chrze¶cijañskimi.
Monitoring prasy oraz tworzenie „czarnej listy” tytu³ów bêdzie s³u¿y³o - wed³ug przedstawicieli forum - klarowaniu przekazu informacyjnego. Informacja lepsza bowiem, zgodnie z prezentowanym na Forum przez prof. Józefa Oleñskiego fundamentalnym prawem informacji, jest wypierana przez gorsz±.

Zdaniem uczestników Forum najwa¿niejszym z punktu widzenia przysz³o¶ci katolicyzmu w Polsce jest „zagospodarowanie” grupy tzw. biernych katolików. S± to ludzie, którzy choæ s± wierz±cy, a nawet czêsto praktykuj±cy, bardzo ³atwo przyjmuj± opinie oraz przekonania zawarte w przekazach debaty publicznej.

Do³±cz do nas na Facebooku

W tym celu jednym z podstawowych wyzwañ duszpasterskich jest zaktywizowanie biernych katolików poprzez mobilizowane ich do zaanga¿owania w ró¿nego rodzaju wspólnotach, w parafiach, w organizacjach wolontariackich. „Odci±gnijmy ludzi od telewizji i pomó¿my im odkryæ warto¶æ dzia³ania dla drugiego cz³owieka”.

Kolejnym problemem, którym bêdzie siê zajmowaæ Forum jest obecno¶æ ksiêdza w przestrzeni publicznej. Czy nie istnieje w Polsce stereotyp „z³ego ksiêdza”? Dlaczego statystyczny Polak nie dowiaduje siê o tym, co dobrego robi± polscy ksiê¿a?

Ponadto istnieje potrzeba o¿ywienia debaty na temat poziomu katechezy w szkole, tworzenia zespo³ów zadaniowych ksiê¿y – dla m³odzie¿y, dla dzieci, rekolekcjonistów, szukania metod dotarcia do ludzi indywidualnie, nauki modlitwy w parafiach.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Forum Spo³eczne Micha³a Archanio³a ma przede wszystkim na celu pobudzaæ dyskusjê na temat wa¿nych problemów ¿ycia Polaków w nurcie katolickiej nauki spo³ecznej oraz wspomagaæ twórcz± i aktywn± rolê religii w polskim spo³eczeñstwie.

Za podstawowe warto¶ci Forum uznaje: rodzinê, wolno¶æ religijn±, moraln± ekonomiê, spo³eczeñstwo obywatelskie, religijny kapita³ spo³eczny, solidarno¶æ, wspólnotê, kulturê oraz wychowanie.

http://religia.onet.pl/kraj,19/czarna-lista-programow-niekatolickich,409.html






« Ostatnia zmiana: Sierpieñ 31, 2011, 19:54:44 wys³ane przez Rafaela » Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #109 : Sierpieñ 31, 2011, 19:43:28 »

                                 
                                     KRYZYS KOSCIOLA.
Ojca Leona slow kilka

Z ka¿dej strony otaczaj± nas jakie¶, wiêksze i mniejsze, kryzysy – finansowe, gospodarcze, rodzinne, trudno wiêc dziwiæ siê, ¿e mówi siê o kryzysie Ko¶cio³a. Nie jest to wcale wymys³ wspó³czesno¶ci, gdy¿, jak siê okazuje, kryzys w Ko¶ciele trwa od pocz±tku jego istnienia, zwi±zany min. ze sk³onno¶ci± ludzi do grzechów czy prze¶ladowaniami, które uniemo¿liwiaj± swobodne funkcjonowanie. Mówi siê te¿, ¿e Ko¶ció³ psuj± pieni±dze. Jak jest naprawdê? Ko¶ció³, jak ka¿da instytucja, potrzebuje pieniêdzy do normalnego funkcjonowania. Gdzie wiêc zaczyna siê zepsucie? Ojciec Leon jest w tej kwestii bardzo stanowczy. Wiele jest osób, które twierdz±, ¿e Ko¶ció³ nie przetrwa kryzysu i zniknie, przestanie istnieæ. Jak bêdzie naprawdê? Trzeba pamiêtaæ, ¿e Ko¶ció³ to nie tylko biskupi i hierarchowie, ale ka¿dy z nas. Wszyscy powinni¶my odpowiedzieæ sobie na pytanie, czy moja wiara jest sta³a i prawdziwa? Czy dajê ¶wiadectwo innym, przyci±gam ich, czy raczej zniechêcam? (mp)

http://religia.onet.pl/video/details/kryzys-koscioa-ojca-leona-sow-kilka,11293/

...........................

RV / ms, ju. | EKAI | 4 Lipiec 2011 | Komentarze (0)

                                 Moda na katolick± ksi±¿kê

W³ochy prze¿ywaj± boom ksi±¿ek o tematyce religijnej. Ju¿ dzi¶ stanowi± one 13 proc. rynku wydawniczego, wypuszczaj±c do obiegu 4,5 tys. nowo¶ci rocznie. Warto¶æ sprzedanych publikacji w ci±gu roku to 260 mln euro.
Dystrybucja dokonuje siê przede wszystkim za po¶rednictwem ksiêgarni katolickich, których jest ponad 400, ale nie tylko. Choæ przez wiele lat publikacje katolickie pada³y ofiar± swoistego ostracyzmu i w najlepszym wypadku by³y zaliczane do ezoteryki i okultyzmu, dzi¶ równie¿ wydawnictwa i ksiêgarnie ¶wieckie odkry³y w tych ksi±¿kach nowe ¼ród³o zysków.

Do³±cz do nas na Facebooku

Prze³om wprowadzi³ Jan Pawe³ II. Jako pierwszy z papie¿y adresowa³ on swe teksty do szerokiego odbiorcy, równie¿ do niewierz±cych i jako taki by³ sprzedawany poza obiegiem katolickim. Benedykt XVI podtrzyma³ tê dobr± tradycjê. Obok Karola Wojty³y polskim autorem bestsellerów na tutejszym rynku wydawniczym jest s. Faustyna Kowalska ze swym „Dzienniczkiem”.

Zjawiskiem typowo w³oskim s± bestsellerowi purpuraci: kard. Carlo Maria Martini, którego wznowiono ostatnio 44-krotnie w 12 wydawnictwach, oraz kard. Gianfranco Ravasi, który w ubieg³ym roku mia³ 27 nowo¶ci i wznowieñ w 13 wydawnictwach.

Do katolickich bestsellerów zaliczane s± tak¿e religijne zwierzenia popularnych postaci show-biznesu. Przyk³adem Paolo Brosio, znany komentator sportowy, który opisa³ historiê swych upadków i nawrócenia w Medjugorje. Jego ksi±¿ka „O krok od przepa¶ci” sprzeda³a siê w 200 tys. egzemplarzy. Nie gorsze osi±gniêcia ma te¿ pi³karz Nicola Legrottaglie. Jak sam wyznaje, jego dwie ksi±¿ki s± spe³nieniem obietnicy danej w dzieciñstwie Jezusowi: - Je¶li zostanê pi³karzem pierwszej ligi, stanê siê Twoim misjonarzem – powiedzia³ kiedy¶ w modlitwie ma³y Miko³aj. I dlatego jego pierwsza ksi±¿ka o wierze nosi tytu³: „Da³em s³owo”.

Wa¿nym czynnikiem sukcesu wydawnictw katolickich jest wzrost liczby czytelników, o 10 proc. w ci±gu ostatnich trzech lat. Co wa¿ne, znajduj± siê w¶ród nich ludzie m³odzi oraz niewierz±cy. - Równie¿ atei¶ci czuj± potrzebê dialogu z wierz±cymi, aby odkryæ warto¶ci, które mog± pos³u¿yæ za pomost do nowego humanizmu – podkre¶la ks. Rosino Gibellini, dyrektor wydawnictwa Queriniana. Wypromowane przez niego bestsellery to tytu³y autorstwa kard. Waltera Kaspera – 40 tys. egzemplarzy, Anselma Grüna – 100 tys. oraz Henriego Nouwena – 150 tys.
http://religia.onet.pl/swiat,18/moda-na-katolicka-ksiazke,388.html
.............................

                             Uzale¿nienia lecz± w Licheniu

Robert Adamczyk / ms/mw | EKAI | 19 Lipiec 2011 | Komentarze (20)

Setki osób uzale¿nionych od alkoholu, papierosów, jedzenia, seksu czy internetu ka¿dego roku przyje¿d¿a do Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzale¿nionym, które dzia³a przy s³ynnym sanktuarium Matki Bo¿ej Licheñskiej.
Psycholodzy, terapeuci, ksi±dz duszpasterz oraz wolontariusze s± dyspozycji wszystkich tych, którzy czuj±, ¿e sami nie s± w stanie uporaæ siê ze swoimi problemami, a chc± odzyskaæ utracon± nadziejê i zmieniæ swoje ¿ycie.

Codzienna praca

W pierwszych latach istnienia Centrum dzia³a³o wy³±cznie sezonowo. Ze wzglêdu na du¿e zainteresowanie mityngami trze¼wo¶ciowymi, zapad³a decyzja o wyd³u¿eniu dzia³alno¶ci placówki. Sta³± form± pracy sta³ siê codzienny dy¿ur terapeuty, duszpasterza i pracownika pierwszego kontaktu. Tylko w pierwszym roku funkcjonowania (2001) w Centrum przeprowadzono 3391 konsultacji.

Do³±cz do nas na Facebooku

Osób bêd±cych w ró¿nego rodzaju kryzysach, potrzebuj±cych pomocy zg³asza siê z roku na rok coraz wiêcej. Najczê¶ciej szukaj± wsparcia cz³onkowie rodzin osób uzale¿nionych. W¶ród uzale¿nieñ dominuje alkoholizm. Mniejsze, choæ nieznacznie, s± problemy z narkomani±, nikotynizmem, erotomani±, uzale¿nieniem od internetu, a tak¿e z innymi zjawiskami, jak przemoc w rodzinie, zaburzenia psychiczne, anoreksja, bulimia.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Uzale¿nieniom ulegaj± te¿ coraz to m³odsze osoby. Aby mieæ z nimi lepszy i ³atwiejszy kontakt pracownicy Centrum udzielaj± porad tak¿e przez internet. Stronê internetow± odwiedza kilkadziesi±t tysiêcy osób rocznie. Prowadzone s± równie¿ rozmowy przez skype’a, informacje i porady udzielane s± coraz czê¶ciej za pomoc± poczty elektronicznej.

Przepowiednie z Lichenia

W ramach Centrum dzia³a tak¿e Poradnia Odnowy Rodziny. Prowadzone s± rozmowy i szkolenia na temat naturalnego planowania rodziny, dialogi ma³¿eñskie, pomoc ma³¿eñstwom zagro¿onym rozbiciem i prze¿ywaj±cym ró¿nego rodzaju trudno¶ci i kryzysy ma³¿eñskie czy te¿ do¶wiadczaj±cym problemów wychowawczych. Poradnia prowadzi tak¿e kursy przedma³¿eñskie.

Mityng pod gwiazdami

Sta³ym wydarzeniem w Licheniu sta³y siê Ogólnopolskie Spotkania Trze¼wo¶ciowe, których tradycyjnym terminem jest ostatnia sobota i niedziela lipca. Pierwsze z nich odby³o siê w 1993 roku z inicjatywy grupy AA „Jedno¶æ” z Konina, ks. Stanis³awa Kowalskiego z Ko³a oraz Apostolstwa Trze¼wo¶ci i zgromadzi³o oko³o 300 uczestników. Odt±d z roku na rok „Mityngi pod gwiazdami” gromadzi³y coraz liczniejsze rzesze przedstawicieli tych ¶rodowisk z ca³ej Polski. W jubileuszowym, X Spotkaniu wziê³o udzia³ 15 tys. osób.

................................
                               Uzale¿nienia lecz± w Licheniu

Robert Adamczyk / ms/mw | EKAI | 19 Lipiec 2011 | Komentarze (20)

Od wielu lat cz³onkowie wspólnot samopomocowych przybywaj± do Lichenia, aby modliæ siê o ³askê trze¼wego ¿ycia i szczê¶cia rodzinnego. W programie „Mityngu pod gwiazdami” znajduj± siê spotkania z psychologami i terapeutami, wspólna Msza ¶w., ca³onocne mityngi wspólnot AA, Al-Anon, Al-Ateen, DDA, AN – Anonimowych Narkomanów, AE - Anonimowych Erotomanów, AH – Anonimowych Hazardzistów, AP – Anonimowych Palaczy oraz koncert muzyki religijnej.

2010 rok w liczbach

W 2010 r. pracuj±cy w Licheñskim Centrum psycholodzy, terapeuci i wolontariusze przeprowadzili 1996 rozmów indywidualnych. Rozmowy dotyczy³y problemów z zakresu uzale¿nienia od alkoholu, narkotyków, nikotyny, seksu, gier hazardowych, internetu, zakupów, anoreksji, bulimii, przemocy w rodzinie. Omawiano te¿ problemy ma³¿eñskie, rodzinne, wychowawcze, zwi±zane z naturalnym planowaniem rodziny, przygotowaniem do ma³¿eñstwa, a tak¿e zwi±zków niesakramentalnych, rozwodów, separacji, problemów religijnych.

Tradycyjnie ju¿ w ostatni weekend lipca przy wspó³pracy z miejscow± grup± AA zorganizowano XVIII Licheñskie Ogólnopolskie Spotkania Trze¼wo¶ciowe. Udzia³ w nich wziê³o oko³o 20 tys. wiernych, a ponad 200 osób skorzysta³o w tym czasie z indywidualnych rozmów z psychologami, terapeutami i wolontariuszami.

W zwi±zku z Ogólnopolskimi Spotkaniami Trze¼wo¶ciowymi wydawany jest periodyk „Mityng pod gwiazdami”, zawieraj±cy ¶wiadectwa osób dotkniêtych ro¿nymi uzale¿nieniami, a które wysz³y z na³ogu przy wiêkszym lub mniejszym udziale Centrum.

Zorganizowano równie¿ po raz pierwszy (wspólnie z Duszpasterstwem Trze¼wo¶ci Diecezji W³oc³awskiej) „Diecezjalny Dzieñ O¶wiaty Trze¼wo¶ciwej”, który skupi³ kilkuset wiernych zainteresowanych problematyk± uzale¿nieñ. Kolejnym przedsiêwziêciem Centrum s± Licheñskie Spotkania Rodzin pod nazw± „Piknik z mam± i tat± w Licheniu”. W imprezie zorganizowanej ju¿ po raz drugi uczestniczy³o kilka tysiêcy dzieci i doros³ych.

Obietnica dana papie¿owi

Powstanie Centrum zwi±zane jest z wizyt± papie¿a Jana Paw³a II w licheñskim sanktuarium w dniach 7-8 czerwca 1999 roku. Wtedy w³a¶nie projekt centrum i postanowienie realizacji z³o¿ono na rêce papie¿a jako wotum dziêkczynne Zgromadzenia Ksiê¿y Marianów za jego przyjazd do Lichenia. Papie¿ otrzyma³ od zakonników obietnicê utworzenia w Licheniu zespo³u poradni zajmuj±cych siê „nowymi ubogimi” wspó³czesnego Ko¶cio³a i ¶wiata – osobami uzale¿nionymi i ich rodzinami. We wrze¶niu 2000 r., zaledwie 10 miesiêcy od po¶wiêcenia placu budowy, powsta³ budynek Centrum.

Autorem projektu, jego g³ównym realizatorem oraz pierwszym dyrektorem zosta³ ks. Dariusz Kwiatkowski. Jeszcze przed wst±pieniem do Zgromadzenia Ksiê¿y Marianów pracowa³ w o¶rodkach resocjalizacyjnych. Od 1990 roku zwi±zany z ruchem trze¼wo¶ciowym, grupami samopomocowymi AA i Al-Anon. Od 1992 roku uczestniczy³ w dy¿urach Apostolstwa Trze¼wo¶ci w Licheniu.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/uzaleznienia-lecza-w-licheniu,441,page2.html
« Ostatnia zmiana: Sierpieñ 31, 2011, 19:48:07 wys³ane przez Rafaela » Zapisane
east
Go¶æ
« Odpowiedz #110 : Sierpieñ 31, 2011, 20:51:50 »


to jest dobre :
Cytuj
Mniejsze, choæ nieznacznie, s± problemy z narkomani±, nikotynizmem, erotomani±, uzale¿nieniem od internetu, ..
(..)  Aby mieæ z nimi lepszy i ³atwiejszy kontakt pracownicy Centrum udzielaj± porad tak¿e przez internet. Stronê internetow± odwiedza kilkadziesi±t tysiêcy osób rocznie. Prowadzone s± równie¿ rozmowy przez skype’a, informacje i porady udzielane s± coraz czê¶ciej za pomoc± poczty elektronicznej.

Leczenie uzale¿nienia od internetu przez internet to jak leczenie alkoholizmu wódk± Mrugniêcie

Ciekawe czy lecz± tam uzale¿nienie od religii ? Mrugniêcie
Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #111 : Sierpieñ 31, 2011, 21:33:55 »

Oczywistym jest - przynajmniej dla mnie - ¿e pomocy, porad i sugestii szukaj± równie¿ bliscy osoby uzale¿nionej, bo chc± jej pomóc... Tak jak np. moja kuzynka gdy szuka³a specjalisty dla uzale¿nionego od netu syna...

Tak, East lecz± - uzale¿nienie od religii zwyk³o siê nazywaæ mianem fanatyzmu, odmian± pewnego uzale¿nienia jest równie¿ dewocja, w jej pejoratywnej odmianie.
Zapisane
zodiakus71
Go¶æ
« Odpowiedz #112 : Wrzesieñ 01, 2011, 06:04:49 »

East mo¿e to Ci siê wydaæ dziwne ale jedn± z dawniej stosowanych metod leczenia alkoholika by³o podawanie mu alkoholu . Kiedy¶ stosowano to w szpitalach psyhiatrycznych przy leczeniu alkoholików nie wiem jak to teraz wygl±da . Z relacji osób po kuracji podobno pi³o siê oko³o 150 ml ale bardzo ma³± ³y¿eczk± . Nie wiem co chcieli tym osi±gn±æ ale takie by³y podobno pierwsze dni na odwyku.
Zapisane
east
Go¶æ
« Odpowiedz #113 : Wrzesieñ 01, 2011, 08:10:29 »

Na uzale¿nienie od internetu jest pewna skuteczna rada -sport,  pasja , hobby , zainteresowania , nie zwi±zane z komputerem, albo zakochanie U¶miech
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #114 : Wrzesieñ 03, 2011, 19:32:08 »


Alina Petrowa-Wasilewicz | EKAI | 29 Sierpieñ 2011 | Komentarze (321)

                                                                 Nadgorliwo¶æ ks. Natanka

Gdyby wiêcej ksiê¿y anga¿owa³o siê w pracê kap³añsk± tak gorliwie, jak ks. Natanek, wiele naszych parafii wygl±da³oby inaczej. Sedno problemu polega jednak na tym, ¿e stawia siê ponad w³adz± ko¶cieln± i samowolnie przyw³aszcza sobie co¶, do czego nie ma prawa.
Stwierdza w rozmowie z KAI jezuita o. Józef Augustyn. W wywiadzie mówi on o wnioskach, jakie powinni wyci±gn±æ z tego zdarzenia wszyscy katolicy, a szczególnie ich duszpasterze.

Alina Petrowa-Wasilewicz: Od kilku miesiêcy wokó³ ks. Piotra Natanka, suspendowanego ksiêdza, gromadzi siê grupa zwolenników. To zjawisko jest wyzwaniem dla ca³ej wspólnoty wiernych, ujawnia te¿ nasze braki, grzechy i deficyty.

Do³±cz do nas na Facebooku

O. Józef Augustyn SJ: Pojedyncze sytuacje nie tyle ujawniaj±, ile raczej daj± okazjê do refleksji nad stylem kap³añskiego pos³ugiwania. Jak Ko¶ció³ nie nale¿y do papie¿a, a diecezja do biskupa, tak wierni nie nale¿± do ksiêdza, którym on pos³uguje. Ks. Natanek zaw³aszcza ludzi, którzy mu zaufali. Sam mianuje siê ich pasterzem. Naszym kap³añskim grzechem bywa w³a¶nie swoiste zaw³aszczanie: ko¶cielnych pos³ug, rzeczy, pieniêdzy, a nawet ludzi i traktowanie ich jakby byli nasz± w³asno¶ci±. Szukamy nierzadko dla siebie lepszych funkcji, miejsc, czy stanowisk.

Kard. Carlo Martini powiedzia³ kiedy¶ nieco prowokacyjnie, ¿e w Ko¶ciele istnieje tylko jedna droga: droga awansu. Kap³añstwo nie mo¿e byæ miejscem autokracji i samorealizacji. Benedykt XVI zauwa¿y³, ¿e je¿eli kap³añstwo jest wywy¿szeniem, jest to wywy¿szenie na krzy¿. Kiedy funkcja kap³añska jest wa¿niejsza od prostej ludzkiej uczciwo¶ci czy te¿ wiêzi z Chrystusem, mamy do czynienia ze swoist± idolatri± i nadu¿yciem.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Jakie potrzeby zaspakaja tego typu „charyzmatyczny” duszpasterz? Ma ³agodziæ strach (w jego przekazie s± mocne akcenty zwi±zane z koñcem ¶wiata), jest odwo³aniem siê do emocji, budowaniem to¿samo¶ci grupy dziêki symbolom - u¿ywania okre¶lonych obrazów, zwolennicy nak³adaj± czerwone p³aszcze i powo³uj± na objawienia prywatne, itd.

Nie robi³bym ks. Natankowi zarzutów z wymienionych w pytaniu spraw. Ka¿d± z nich mo¿na jako¶ obroniæ. Powiedzia³bym nawet wiêcej, ¿e doskonale wykorzystuje on pewne braki duszpasterskiego pos³ugiwania wielu ksiê¿y. Zbiera niektóre „popularne tematy” i podaje je ludziom. Oni widz±, ¿e na czym¶ mu zale¿y, ¿e jest bardzo zaanga¿owany. Z jednej strony wiele od ludzi wymaga w zakresie moralnych postaw, ale z drugiej dostosowuje siê te¿ do nich. Gdy chc± s³uchaæ o koñcu ¶wiata, to im o nim mówi. Jezus te¿ mówi³ przecie¿ o koñcu ¶wiata. Kazania ks. Natanka s± bardzo emocjonalne, bo to ludzi dotyka, porusza. A poniewa¿ wierni lubi± uroczyste liturgie, wiêc pos³uguje siê bogatymi symbolami. Gesty, obrazy, stroje liturgiczne, s± przecie¿ wa¿ne. Nawet powo³ywanie siê na prywatne objawienia te¿ mo¿na uratowaæ. Lourdes, Fatima, La Salette s± przecie¿ oparte na prywatnych objawieniach.

Ksi±dz Natanek Superstar!
Proszê nie gorszyæ siê tym, co powiem: gdyby wiêcej ksiê¿y anga¿owa³o siê w pracê kap³añsk± tak gorliwie, jak ks. Natanek, wiele naszych parafii wygl±da³oby inaczej. Sedno ca³ego problemu polega jednak na tym, ¿e sam stawia siê ponad w³adz± ko¶cieln± i samowolnie przyw³aszcza sobie co¶, do czego nie ma prawa. Biblia mówi, ¿e lepsze jest pos³uszeñstwo od ofiary, a uleg³o¶æ od t³uszczu baranów (por. 1 Sm 15, 22). Osobista gorliwo¶æ duszpasterska nie usprawiedliwi przecie¿ buntu przeciw swemu biskupowi.

Przyznam siê, ¿e niektóre wypowiedzi ks. Natanka wrêcz mnie przera¿aj±. Po suspensie biskupa ludziom otwarcie powiedzia³, ¿e to, co robi, jest z punktu widzenia kanonicznego niegodziwe. Mówi te¿, ¿e nie on jeden jednak tak siê zachowuje. Wielu innych ksiê¿y sprawuje swoje funkcje niegodziwie, w grzechu, jak na przyk³ad ci, którzy ¿yj± w konkubinacie. Uprzedza³ przy tym ludzi, by – je¿eli sobie tego nie ¿ycz± – nie przyjmowali komunii z jego rêki i nie ³amali swoich sumieñ. Ile w postawie ks. Natanka zagubienia psychicznego, a ile moralnego uporu i grzechu – to mo¿e rozs±dziæ tylko sam Pan Bóg. Nie nasza to sprawa. A poniewa¿ przyrzeka³ pos³uszeñstwo biskupowi, ten ma prawo go upominaæ i wzywaæ do zmiany postawy.

Jaki deficyt w formacji katolików ujawnia siê w osobach gromadz±cych siê wokó³ suspendowanego? Dla nich nie ma znaczenia, ¿e zosta³ on suspendowany, ¿e nie jest w ³±czno¶ci z biskupem, czyli z Ko¶cio³em, ¿e jest niepos³uszny. Umyka im podstawowy, „ko¶cio³otwórczy” warunek. Brak wiedzy, lekcewa¿enie autorytetów, skrajny subiektywizm?

U ludzi, którzy id± za ks. Natankiem, nie dopatrywa³bym siê z³ej woli czy nawet lekcewa¿enia Ko¶cio³a. Gdy powstaje ostry konflikt w parafii pomiêdzy proboszczem a wikarym, ludzie te¿ siê dziel±. Kiedy kilka miesiêcy temu w mediach mówi³o siê o podzia³ach w Ko¶ciele polskim, wielu krzycza³o, ¿e nie ma ¿adnych podzia³ów. A dlaczego mia³aby istnieæ idealna jedno¶æ i harmonia w polskim Ko¶ciele, skoro ju¿ w Ko¶ciele pierwotnym istnia³y podzia³y miêdzy Aposto³ami: Piotrem a Paw³em, Paw³em a Barnab±, by przywo³aæ najbardziej znane. Có¿ w tym dziwnego, ¿e istniej± miêdzy nami jakie¶ podzia³y? Pytanie, czy w naszych podzia³ach zachowujemy siê uczciwie i z szacunkiem do ludzi patrz±cych inaczej.

W przypadku wiernych id±cych za ks. Natankiem niewiedza i subiektywizm mog± odgrywaæ bardzo wa¿n± rolê. Ludzie, jak siê zdaje, nie s± do koñca ¶wiadomi powagi sytuacji, jakie stwarza „ich duszpasterz”. Mog± problem nieco lekcewa¿yæ: có¿, ¿e ksi±dz pok³óci³ siê z biskupem? Ma³o to mamy k³ótni. Ale to nie jest zwyczajna k³ótnia, podzia³; to mo¿e byæ pocz±tek roz³amu. Mimo wszystko mo¿e niepokoiæ nas fakt, ¿e ks. Natanek porównuje siê do ekskomunikowanego abpa Marcela Lefebvre’a oraz wy¶wiêconych przez niego biskupów. Czy¿by ¶wiadomie d±¿y³ do schizmy?

Nie oskar¿a³bym jednak ludzi, ale usi³owa³ ich zrozumieæ. Trzeba by te¿ z nimi rozmawiaæ, aby móc co¶ powiedzieæ o ich motywacji. Tym wiêksza wiêc odpowiedzialno¶æ i wina ksiê¿y, kiedy tê niewiedzê ludzi wykorzystuj± m±c±c im w g³owach.
Ks. Natanek mówi masê nielogicznych, sprzecznych z katechizmem rzeczy i nikogo to nie niepokoi. Co dzieje siê z nasz± formacj± katolick±?

W wypadku ks. Natanka mamy najpierw – jak s±dzê – opór wobec ko¶cielnej w³adzy, a potem dopiero „niepoprawno¶ci teologiczne”. Mo¿e i niejeden ksi±dz mówi rzeczy sprzeczne z katechizmem. Kiedy ksi±dz zdradza swoje sympatie polityczne na ambonie, czy nie mówi rzeczy sprzecznych z nauczaniem Ko¶cio³a? Jestem pe³en podziwu dla wiernych, którzy tak cierpliwie s³uchaj± nieraz naszych – jak¿e niedoskona³ych – kazañ. To wyraz ich wiary. A je¿eli kto¶, odchodz±c od konfesjona³u, czuje siê upokorzony, to czy us³ysza³ tam dobr± nowinê? Brak wyczucia i delikatno¶ci w konfesjonale to jeden z wiêkszych naszych grzechów. Co jest z nasz± formacj± katolick±? – pyta pani. To wa¿ne pytanie. Ale nie potrzeba skandalu wywo³anego przez ks. Natanka, by je sobie postawiæ. W ca³ej pos³udze i nauczaniu ks. Natanka zaczyna dominowaæ jaka¶ samowola.

Czy widzi Ojciec jakie¶ analogie lub podobieñstwa z innymi zjawiskami z przesz³o¶ci Ko¶cio³a?

Historyk Ko¶cio³a, który dobrze zna analogiczne sytuacje z przesz³o¶ci oraz sprawê ks. Natanka, pewnie móg³by dopatrzyæ siê podobieñstw. By³bym bardzo ostro¿ny w prognozowaniu przysz³o¶ci tego, co dzieje siê wokó³ niego. Kieruj±c siê bardziej intuicj± ni¿ szczegó³ow± analiz± sytuacji, by³bym sk³onny twierdziæ, ¿e ca³y ruch wokó³ ks. Natanka wyga¶nie z czasem w sposób naturalny. Kto dzi¶ pamiêta o „objawieniach” w O³awie i o co tam chodzi³o? A przecie¿ zje¿d¿ali tam ludzie z ca³ej Polski. S±dzê, ¿e gdyby nie internet, ks. Natanek by nie zaistnia³. W jednym kazaniu chwali siê wiernym, ¿e danego dnia mia³ dziesiêæ tysiêcy wej¶æ na swoj± stronê internetow±. By³o to w dniach najwiêkszego nag³o¶nienia jego wypowiedzenia pos³uszeñstwa biskupowi. Có¿ to jest w internecie dziesiêæ tysiêcy?

Jak powinni na to zjawisko reagowaæ ¶wieccy oraz duszpasterze? Czy przez taki „dopust” Pan Bóg co¶ chce nam powiedzieæ, czy jest to wyzwanie dla ¶wieckich i duszpasterzy?

Winni¶my reagowaæ bardzo pokornie, w duchu prawdy, z wiar±, z szacunkiem, mi³o¶ci± i wspó³czuciem dla ks. Natanka i ludzi, którzy zostali przy nim. Nie wiem, co Pan Bóg chce nam powiedzieæ, ale z pewno¶ci± winni¶my potraktowaæ tê sytuacjê jako wyzwanie. Dlaczego ludzie id± za zbuntowanym ksiêdzem? To jest – w moim odczuciu – bardzo wa¿ne pytanie dla nas, ksiê¿y. Z kim my ich najpierw wi±¿emy: z sob±, z hierarchi±, ze strukturami ko¶cielnymi czy te¿ z Jezusem? Wszystko, co nie prowadzi w Ko¶ciele do Jezusa, zwodzi ludzi, ok³amuje ich i staje siê przeszkod± w ich zbawieniu. W Ko¶ciele wszystko i wszyscy maj± s³u¿yæ wy³±cznie Jezusowi. Inne wa¿ne pytanie: o co nam chodzi, osobi¶cie, gdy pracujemy z lud¼mi i dla ludzi? Czego my oczekujemy od ludzi? Jaka jest bezinteresowno¶æ naszej pos³ugi?

Sprawê ks. Natanka trzeba te¿ potraktowaæ z najwy¿szym spokojem i cierpliwo¶ci±. Im wiêcej bêdzie krytyki, rozdzierania szat, potêpiania, tym sprawa mo¿e d³u¿ej siê ci±gn±æ. Za buntem ks. Natanka przeciw jego biskupowi jest te¿ jego osobisty dramat, jego cierpienie. W swojej nieco ekshibicjonistycznej szczero¶ci wcale tego nie ukrywa. Po og³oszeniu suspensy skar¿y³ siê do ludzi: „Zabrano mi wszystko”. Rzecz w tym, ¿e w Ko¶ciele my nie mamy nic na w³asno¶æ. I tak, gdy przychodzi wiek emerytalny, w³adza ko¶cielna pozbawia funkcji i stanowisk nie tylko ksiê¿y, ale i biskupów, choæ niejeden by³by w stanie jeszcze d³ugo pos³ugiwaæ. I choæ zachowanie ks. Natanka nas dotyka, to jednak nie daje nam prawa do jakiegokolwiek lekcewa¿enia jego bólu. A kiedy ks. Natanek wypomina nam nasze ko¶cielne grzechy i s³abo¶ci, nie nale¿y z tym polemizowaæ, ale braæ sobie to do serca.

http://religia.onet.pl/wywiady,8/nadgorliwosc-ks-natanka,5108,page1.html
..................................

                                                                                 Pobo¿no¶æ czy dewocja?

Ewelina Drela | PSPO | 2 Wrzesieñ 2011 | Komentarze (5)

Kim dla przeciêtnego „zjadacza chleba” jest osoba wierz±ca? Najczê¶ciej kojarzy siê z typem naiwniaczka, który pozwoli sob± pomiataæ i wystawi „drugi policzek”, ofiar± losu w powyci±ganym swetrze, a w najgorszym wypadku wielbicielem pewnej do¶æ kontrowersyjnej stacji radiowej.
Poruszanie tematu pobo¿no¶ci, czy dewocji, zawsze jest do¶æ niebezpieczne. Robi±c to, nara¿amy siê na krytykê, byæ mo¿e nawet agresjê zarówno ze strony osób niewierz±cych, jak te¿ „wierz±cych za bardzo”. Czy zatem lepiej przemilczeæ pewne kwestie? Nie wypowiadaæ siê, udaj±c, ¿e ich nie ma? Bynajmniej.

Blog Ojca Leona

Katolicy bardzo czêsto spotykaj± siê z do¶æ pogardliwym podej¶ciem, ironicznym u¶miechem na widok ³añcuszka na szyi, czasami wrêcz poleceniem zdjêcia go. Kim dla przeciêtnego „zjadacza chleba” jest osoba wierz±ca? Najczê¶ciej kojarzy siê z typem naiwniaczka, który pozwoli sob± pomiataæ i wystawi „drugi policzek”, ofiar± losu w powyci±ganym swetrze, a w najgorszym wypadku wielbicielem pewnej do¶æ kontrowersyjnej stacji radiowej, pe³nym agresji emerytem, bezmy¶lnie klepi±cym formu³ki wyczytane w modlitewniku, ¶lepo wierz±cym w ka¿d± teoriê spisku. Czy to jednak prawdziwy obraz katolika? Gdzie jest ta granica, pomiêdzy dewocj±, a czyst±, prawdziw± wiar± p³yn±c± z g³êbi serca? Kiedy prawdziwa modlitwa, rozmowa z Bogiem jest tylko „klepaniem paciorków”?

Do³±cz do nas na Facebooku

Niektórym wydaje siê, ¿e idealnym, pobo¿nym katolikiem mo¿na siê staæ, kiedy cz³owiek du¿o siê modli. Jednak to nie tak. Wiara katolicka to nie tylko modlitwa, to pewna postawa. Ogromne zobowi±zanie, wyrzeczenia. W jednej z ksi±¿ek problem ten poruszyli o. Leon Knabit i o. Joachim Badeni. Zapytani o przesadn± pobo¿no¶æ tak powiedzieli:
„Je¶li kto¶ siê du¿o modli i dziêki temu dobrze czyni, to dziêki Ci Bo¿e. Papie¿ wci±¿ siê modli³, mia³ ró¿aniec w kieszeni i czêsto go odmawia³. Nikt mu nie móg³ nic zarzuciæ, bo u niego Bóg i cz³owiek byli na jednej linii. Ale je¿eli kto¶ siê modli tak, ¿e zapomina o cz³owieku, to tylko klepie paciorki. To jest dewocja! Pana Boga wci±¿ ma na ustach, ale nie zawsze w sercu.”

Wydaje siê, ¿e to jest w³a¶nie sedno sprawy., odpowied¼ na wiêkszo¶æ dylematów i problemów dzisiejszego ¶wiata. Wiara katolicka to nie wmawianie sobie, ¿e my jeste¶my lepsi, m±drzejsi, inni nawet siê do nas nie umywaj±. To nie potêpianie drugiego cz³owieka za jego pogl±dy, postawê, czyny. Jest wyra¼nie powiedziane: „Nie s±d¼cie, a nie bêdziecie s±dzeni; nie potêpiajcie, a nie bêdziecie potêpieni; odpuszczajcie, a bêdzie wam odpuszczone.” (£k 6,37).

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników
Czy zatem mo¿emy akceptowaæ agresywne zachowania osób, które podaj± siê za katolików? Czy dopuszczalne jest to, ¿e ludzie po wyj¶ciu z Ko¶cio³a wzajemnie siê opluwaj±, pogardzaj± sob±, wzajemnie siê atakuj±, podsycaj±c nienawi¶æ? Czy tak byæ powinno? Odpowied¼ jest oczywista, to nie s± zachowania, które powinny byæ akceptowane i tolerowane. Jedna z ostatnich nauk Pana Jezusa, w zasadzie jedna z najwa¿niejszych, mówi wyra¼nie: „Przykazanie nowe dajê wam, aby¶cie siê wzajemnie mi³owali tak, jak Ja was umi³owa³em; ¿eby¶cie i wy tak siê mi³owali wzajemnie. Po tym wszyscy poznaj±, ¿e¶cie uczniami moimi, je¶li bêdziecie siê wzajemnie mi³owali.” (J 13,34-35). A wiêc nie nienawi¶æ, nie wzajemne oskar¿enia, nie potêpienie, ale wzajemna mi³o¶æ, przebaczenie, zrozumienie, umiejêtno¶æ pochylenia siê nad drugim cz³owiekiem.

Powstaje pytanie, sk±d bierze siê dewocja, ¼le pojêta wiara? Oczywi¶cie, mo¿na obwiniaæ Ko¶ció³, kryzys warto¶ci w dzisiejszym ¶wiecie. Jest w tym trochê racji. Wystarczy przyjrzeæ siê sposobowi, w jaki w wielu ko¶cio³ach odprawiana jest msza ¶wiêta. Ksi±dz z niepokojem patrzy na zegarek, bo za pó³ godziny trzeba koñczyæ. Homilia – oczywi¶cie przeczytana z kartki, ¶ci±gniêta z Internetu. Brak jakiegokolwiek zaanga¿owania, brak g³êbi. Wszystkie modlitwy w tym czasie odklepane, byle szybciej, bo przecie¿ obiad czeka, bo trzeba co¶ za³atwiæ, gdzie¶ pój¶æ. Wierni ucz± siê bylejako¶ci, sami w koñcu tê bylejako¶æ przejmuj±. Bez znaczenia staj± siê s³owa. Tak trzeba, tak siê odmawia. Któ¿ dzisiaj w czasie nabo¿eñstwa zastanawia siê co oznaczaj± s³owa wyznania wiary, „wierzê w Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”? Niewiele osób. Kto zastanawia siê nad znakami, symbolami liturgii mszy ¶w.? Kiedy¶ pewien zakonnik zapyta³ mnie czy wiem, dlaczego kap³an w czasie mszy ¶w. od³amuje kawa³ek Eucharystii i wrzuca go do kielicha. Nie mia³am pojêcia, ¿e w ogóle co¶ takiego siê dzieje. Wiêkszo¶æ z nas w ogóle nie rozumie tego, co dzieje siê podczas nabo¿eñstwa. Jak wiêc mówiæ o pe³nej wierze, skoro co niedzielê idziemy na co¶, co powinno byæ prze¿yciem, ¶wiêtem, a jest jedynie spe³nieniem nale¿nego obowi±zku?

Kolejnym problemem jest brak znajomo¶ci Pisma ¦wiêtego. Nie ma czasu, za trudne, niezrozumia³e. Katolicy w wiêkszo¶ci „boj± siê” Pisma ¦wiêtego. Z obawy przed tym, ¿e nie zrozumiej±, w ogóle nie próbuj±. Nie s± w stanie znale¼æ czasu w ci±gu dnia na codzienn± praktykê. Jednak codzienny serial w telewizji jest ¶wiêto¶ci±. Protestanci, ewangelicy, prawos³awni, ¶wiadkowie Jehowy, oni znaj± Pismo ¦wiête. W naszych domach czêsto le¿y gdzie¶ w szufladzie. Przykurzone, czytane czasem w Wigiliê Bo¿ego Narodzenia. Portal „Powa¿ne sprawy, powa¿ne odpowiedzi” na pocz±tku lipca zorganizowa³ internetowy kurs czytania Pisma ¦wiêtego. Materia³y s± wci±¿ dostêpne na stronie, zawsze mo¿na po nie siêgn±æ. Czy znajdziemy czas, ¿eby chocia¿ zajrzeæ? Czy wolimy „odklepaæ swoje”, stwierdziæ, ¿e to za trudne, ¿e nie ma czasu? A na co mamy czas? Zastanówmy siê, ile go marnujemy w ci±gu doby, ile dobrego mogliby¶my zrobiæ…dla drugiego cz³owieka, dla innych.
Rozmawia³am kiedy¶ o pobo¿no¶ci z o. W³odzimierzem Zatorskim, benedyktynem z Tyñca. Bardzo wyra¼nie odes³a³ mnie do Listu do Galatów. Ca³y pi±ty rozdzia³ tego Listu po¶wiêcony jest w³a¶ciwemu pojmowaniu wiary, chrze¶cijañskiemu podej¶ciu do ¶wiata i ludzi: „Oto, czego uczê: postêpujcie wed³ug ducha, a nie spe³nicie po¿±dania cia³a. Owocem za¶ ducha jest: mi³o¶æ, rado¶æ, pokój, cierpliwo¶æ, uprzejmo¶æ, dobroæ, wierno¶æ, ³agodno¶æ, opanowanie. Nie szukajmy pró¿nej chwa³y, jedni drugich dra¿ni±c i wzajemnie sobie zazdroszcz±c.” (Ga 5, 16-24).

Zatem „po owocach ich poznacie”. Trzeba nam czyniæ to, co przynosi dobre owoce. Nie zapamiêtywaæ siê w z³o¶ci, zazdro¶ci, nienawi¶ci, ale we wszystkim, co robimy, szukaæ owoców ducha.

Jak¿e to inne od tego, co czêsto spotykamy w¶ród ludzi wierz±cych. Obserwuj±c sceny agresji, ataków, obrzucania siê b³otem, wzajemnej nienawi¶ci, przychodzi mi na my¶l fraszka Ignacego Kracickiego pt. "Dewotka":

„Dewotce s³u¿ebnica w czymsi¶ przewini³a
W³a¶nie natenczas, kiedy pacierze koñczy³a.
Obróciwszy siê przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówi±c w³a¶nie te s³owa: "... i odpu¶æ nam winy,
Jako my odpuszczamy" - bi³a bez lito¶ci.
Uchowaj, Panie Bo¿e, takiej pobo¿no¶ci.”

Jednak nie sposób jedynie narzekaæ. Trzeba spróbowaæ zauwa¿yæ równie¿ pozytywne aspekty. S± takie miejsca, gdzie celebruje siê liturgiê, gdzie ksi±dz nie spieszy siê z homili±, a wrêcz niedopuszczalnym jest czytanie jej z kartki. S± takie miejsca, gdzie mo¿na zobaczyæ prawdziw±, czyst± wiarê, nie zabarwion± fa³szem. Jest mnóstwo ludzi, którzy ¶wiadomie i g³êboko prze¿ywaj± swoj± wiarê, którzy wci±¿ doskonal± siê w modlitwie, medytacji chrze¶cijañskiej, którzy czytaj± Pismo ¦wiête. Dla których modlitwa to nie regu³ki, ale rozmowa z Bogiem. Nie ma w nich zazdro¶ci, nienawi¶ci, z³o¶ci, zawi¶ci. Jest dobroæ, bij±ca z twarzy, jaki¶ wewnêtrzny blask, spokój, u¶miech, szacunek. Czêsto trzeba dobrze obserwowaæ, ¿eby ich zobaczyæ, ale oni s±. Wtapiaj± siê w t³um, ale ³atwo ich poznaæ w³a¶nie „po owocach”.

http://religia.onet.pl/benedyktyni-tynieccy,38/poboznosc-czy-dewocja,5157,page1.html
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #115 : Wrzesieñ 03, 2011, 19:52:09 »


iJoanna Soæko | Tygodnik Powszechny | 21 Czerwiec 2011 | Komentarze (9)
 

                                                                         Ko¶ció³ szuka ludzi

Kaplica przy najwiêkszym na ¦l±sku centrum handlowym przynosi mu reklamê. Dziêki niej mo¿na uznaæ, ¿e Silesia City Center zaspokaja wszystkie ludzkie potrzeby...
W niedzielne popo³udnie katowicki rynek zamiera. Banki i firmy pozamykane, kawiarni jest niewiele. Nie s³abnie za to ruch na tzw. „trasie ¶rednicowej”. Mieszkañcy Katowic mówi±, ¿e centrum przenios³o siê na pó³noc – do wybudowanego na pokopalnianych nieu¿ytkach kompleksu handlowego Silesia City Center. Stworzony przez miêdzynarodow± korporacjê dewelopersk± TriGranit, SCC zdaje siê byæ wcieleniem idei postêpu, innowacyjnym po³±czeniem handlu, rozrywki, kultury i... religii.

30 hektarów zajmuje budynek, którego pasa¿e stanowi± siatkê ulic, na ulicach – kawiarnie. Nazwy alej nawi±zuj± do ¶l±skich miast. Katowicka, Chorzowska i Mys³owicka przecinaj± siê w centrum kompleksu, wyznaczaj±c wirtualne centrum ¦l±ska. Obok budynku g³ównego stawiane s± Silesia Towers – dwa olbrzymie biurowce; za tylnym parkingiem wybudowano osiedle mieszkaniowe „Dêbowe Tarasy”. Na placu przed g³ównym wej¶ciem pozosta³ szyb górniczy oraz przylegaj±ca do niego maszynownia.

Do³±cz do nas na Facebooku

- "A co chcecie zrobiæ z tym budynkiem? - zapyta³ Sándor Demján, w³a¶ciciel TriGranitu" – wspomina Janusz Olesiñski, katowicki przedstawiciel dewelopera. – Demján zauwa¿y³, ¿e skoro Silesia City Center ma byæ jak polskie miasteczko, to powinien tu oprócz sklepów i restauracji znale¼æ siê tak¿e ko¶ció³.
Pomys³ ochoczo podchwyci³ ks. Józef Majwald, proboszcz podzielonej „¶rednicówk±” parafii w Dêbie. - Nie oby³o siê bez kontrowersji – wspomina – tym bardziej ¿e kaplicê otwarto, gdy episkopat wystosowa³ list krytykuj±cy niedzielny handel. Ale kto tu by³, zmienia³ zdanie. Kaplica nie jest w samym centrum handlowym, to osobny budynek. W niejednym mie¶cie mniejsza jest odleg³o¶æ ko¶cio³a od sklepów. Chêtnie zgodzi³ siê na kaplicê abp Damian Zimoñ, przekonuj±c: „Ko¶ció³ musi i¶æ tam, gdzie s± ludzie”. Zreszt± kaplice czêsto powstawa³y w zak³adach pracy. Szyb, przy którym stoi kaplica, nazywa siê „Jerzy”, na cze¶æ wroc³awskiego biskupa, który ustanowi³ parafiê w Dêbie. W kaplicy znajduje siê obraz ¶w. Barbary, chroni±cy wcze¶niej górników.

Te nawi±zania odpowiadaj± wêgierskiemu inwestorowi, który z atrybutów górnictwa uczyni³ wizytówkê SCC. Kaplica dodatkowo przynosi kompleksowi reklamê: jest to jedyne w Polsce centrum handlowe maj±ce na swoim terenie budynek sakralny, przyczyniaj±cy siê do postrzegania SCC jako projektu obejmuj±cego ludzkie ¿ycie ca³o¶ciowo, nieograniczaj±cego siê do zaspokajania potrzeb konsumpcyjnych.

- Z my¶l± o pracownikach organizujemy niedzielne Msze o 8.30 – mówi ks. Majwald – ale wiêkszo¶æ uczestników to nasi parafianie, mieszkaj±cy po drugiej stronie »Â¶rednicówki«”. Parafianom kaplica siê podoba, nie musz± chodziæ daleko, a i komfort modlitwy wiêkszy. Olesiñski: - Jedna starsza pani bardzo czêsto dziêkuje za kaplicê, szczególnie chwali sobie ogrzewanie pod³ogowe. "To takie dobre dla moich kolan", mówi. Kaplica jest surowa: niewiele w niej figurek i obrazków, którymi czêsto upstrzone s± ko¶cio³y.

Odbywaj± siê tu ¶luby, by³ te¿ chrzest, ale ¿ycie parafialne toczy siê niezale¿nie od towarzyskiego, kwitn±cego wokó³ SCC. Osiedla zamieszkuj± w wiêkszo¶ci pracownicy firm, wielu z nich czêsto wyje¿d¿a. Ks. Majwald: - Trudno tam pój¶æ z kolêd±, to zamkniête osiedle. Ponoæ wykupiono 400 mieszkañ, ale nie ma tam tylu ludzi. Robimy zapisy, zg³asza siê ok. 50 osób.
- Do zamieszkania na Dêbowych Tarasach sk³oni³a mnie dobra lokalizacja, poczucie bezpieczeñstwa i presti¿, jakim osiedle cieszy siê w¶ród znajomych. Wszystko jest czyste, trawa równiutka; wiedzia³am, ¿e dop³acam do komfortu. Niekomfortowa jest jednak konieczno¶æ meldowania siê ochroniarzowi, który zapisuje wszystkich wkraczaj±cych na osiedle – mówi Magda, lokatorka. – Zaczê³am szukaæ kamer, poczu³am siê jak w reality show. Wszystko jest nierzeczywiste, sztuczne. O kaplicy dowiedzia³a siê niedawno, ale tam nie by³a. - Ko¶ció³ i komercja do siebie nie pasuj± i nie powinny. Magda czuje, ¿e w tym wieloaspektowym projekcie deweloper ma wp³yw na sposób spêdzania czasu: - To jakby kto¶ organizowa³ ci ca³e ¿ycie, teraz naprawdê mo¿na tu spêdzaæ weekendy. Mo¿na nawet pój¶æ do Ko¶cio³a w niedzielê.

Codziennie kompleks jest odwiedzany przez kilkadziesi±t tysiêcy osób. Pan Marian, wieloletni mieszkaniec Dêbu, zapytany o SCC krêci nosem. - Przedtem bardziej mi siê tu podoba³o – mówi. Przecie¿ wcze¶niej niczego tu nie by³o – zauwa¿am zdziwiona. - Ale relacje miêdzyludzkie by³y inne – odpowiada.

http://religia.onet.pl/tygodnik-powszechny,45/kosciol-szuka-ludzi,358,page1.html
...............................

Zapisane
greta
Go¶æ
« Odpowiedz #116 : Wrzesieñ 05, 2011, 19:52:53 »

¯ydomasoñska rewolucja w Ko¶ciele Katolickim: Magiczno – syjonistyczna czapa Benedykta XVI
5 Wrzesieñ 2011 Dodaj komentarz Przeskoczenie do uwag

http://mauricepinay.blogspot.com/2009/12/benedicts-magick-hat.html

T³um. z jêz. ang. GREGORIUS

W czasie kanonizacji piêciu ¶wiêtych dnia 11.10.2010 r. Benedykt nosi³ mitrê z umieszczonymi na niej heksagramami i jedenastoma szlachetnymi kamieniami po ka¿dej stronie. Od XVI w. heksagram11 i 22 s± wybitnie wa¿ne w luriañskiej kabale. Nie maj± ¿adnego znaczenia w symbolice katolickiej, przynajmniej mnie nic o tym nie wiadomo. Tak¿e jego paliusz nosi sze¶æ krzy¿y templariuszowskich.

To samo w sobie jest dla mnie bardzo interesuj±ce. Gdyby Benedykt by³ ortodoksyjnym papie¿em, móg³bym zignorowaæ tê podejrzan± mieszankê symboli. Ale spójrzmy na owoce (dzia³alno¶ci) Benedykta. To on dopilnowa³ aby s³usznie potêpione dziedzictwo Templariuszy- niepohamowanego zgromadzenia syjonistyczno-miêdzynarodowych bankierów, praktykuj±cego okultystyczn± religiê, by³o zrehabilitowane. Benedykt by³ g³ównym motorem w rehabilitacji s³usznie potêpionego wizerunku syjonistycznego pañstwa, krótko po zgotowanym przez niego nikczemnym, dwudziestodwudniowym piekle w Gazie. Benedykt jest, trzeba to uczciwie powiedzieæ, nieugiêtym zwolennikiem tzw.”dialogu”, rodzaju kabalistycznego czarnoksiêstwa absolutnie obcego katolicyzmowi, który to “dialog” jest tak¿e promowany przez takich kabalistów jak rabin Abraham Heschel i Martin Buber. Benedykt posun±³ siê tak daleko w “dialogu” ze “starszymi braæmi”¿e uczyni³ z tego konieczno¶æ. Jego akty aprobaty kabalistycznych rabinów i ich tradycji s± zbyt liczne, ¿eby je tutaj wymieniaæ. Posun±³ siê nawet do tego, ¿e podarowa³ dzie³o napisane przez kabalistê Jacoba ben Ashera pt. “Baal ha-Turim”(Mistrz filarów) w czasie swej wizyty w nowojorskiej synagodze w wigiliê Paschy. Te i wiele,wiele innych paskudnych owoców Benedykta XVI du¿o bardziej mnie niepokoi ni¿ symbole na jego szatach. Ale fakt, ¿e czyni takie rzeczy a tak¿e obnosi siê z takimi symbolami jest raczej, wed³ug mnie, bezczelno¶ci±. Najwyra¼niej usi³uje u¶wiêciæ te symbole umieszczaj±c je na tak wybitnie eksponowanym miejscu jak mitra papieska w czasie kanonizacyjnej liturgii.

Benedykt XVI w synagodze, z naczelnym rabinem Rzymu

Ps. Spis artyku³ów chronologicznie od najstarszego do najnowszego – 1, Gregoriusa. Polecamy tak¿e film nt. ¿ydomasoñskiej rewolucji w Ko¶ciele Katolickim pt: „Oto co stracili¶my… i droga do odzyskanie tego z powrotem”:

http://www.pl.gloria.tv/?media=47774

    Kto zabi³ Jezusa?
    Hutton Gibson, tradycjonalistyczny pisarz katolicki oskar¿a Benedykta – Ratzingera o homoseksualizm
    Masoni w brazylijskiej katedrze katolickiej
    ¦DM – czy to ju¿ marsz w kierunku sakralnego burdelu?
    Francuski biskup bierze udzia³ w masoñskiej konferencji
    B’nai B’rith sk³ada ho³d Bendedyktowi XVI
    Heavy metalowy mnich odchodzi
    Same niebiosa grzmotnê³y Benedykta-Ratzingera na jego „Katolickim Woodstocku”
    A „Katolicki” Woodstock rozkwita
    Meksykañska ¿ydomasoneria op³akuje ¶mieræ „Jana XXIII”
    BENEDYKT ODDAJE CZE¦Æ ¯YDOWSKIM „¦WIÊTYM” KSIÊGOM
    „PAPIE¯ WOJTY£A NAGRODZONY PRZEZ ¯YDOMASONERIÊ”
    RATZINGER – HEROLD JUDAIZMU
    Têczowe ornaty
    PRZEDSTAWICIELE RÓ¯NYCH CHRZE¦CIJAÑSKICH KONFESJI KOÑCZ¡ KURS JUDAIZMU
    Ch³optasie Benedykta
    GROZA I PRZERA¯ENIE
    SAM SIÊ WYBRA£?
    RATZINGER – ¯YD WED£UG RELIGIJNEGO PRAWA ¯YDOWSKIEGO
    ¯YDOWSKI RODOWÓD RATZINGERA

==========================================================

Objawienia, których ba³ siê Ko¶ció³
10 maja, 10:11 Piotr Cielebia¶ / Onet.pl Onet.pl
Objawienia, których ba³ siê Ko¶ció³

Spo¶ród kilkudziesiêciu objawieñ maryjnych, które mia³y miejsce w wieku XX Ko¶ció³ pozytywnie rozpatrzy³ zaledwie garstkê. Inne, niezwykle intryguj±ce i ciekawe, stanowczo potêpi³ lub umie¶ci³ na d³ugiej li¶cie oczekiwania na oficjaln± aprobatê Stolicy Apostolskiej. Dlaczego nie uznano niektórych z objawieñ, mimo i¿ sw± skal± by³yby one w stanie przekonaæ niejednego ateistê o ingerencji boskich si³? Czy Ko¶ció³ ba³ siê zawartych w nich „demonicznych” tre¶ci, które inspirowane by³y przez krêgi piekielne?

Szatan w ¶wiêtej skórze

Pewnego dnia w 1947 roku Madonna z sercem przebitym no¿em ukaza³a siê ma³ej Annie Federici we wsi Gimigliano na po³udniu W³och. Rok pó¼niej ludzie gromadz±cy siê wokó³ dziewczynki, która jako jedyna rozmawia³a z Maryj± zaobserwowali rzekomy „cud wstaj±cego s³oñca”, który by³ wynagrodzeniem za ich ca³onocn± modlitwê. Ko¶ció³ jednak potêpi³ te objawienia.

REKLAMA

Jeszcze dziwniejsza rzecz mia³a miejsce w 1949 roku w bawarskim Heroldsbach, gdzie siedem m³odych wizjonerek ujrza³o widniej±cy nad drzewem napis „IHS”, po którym ukaza³a siê modl±ca Matka Boska. Oprócz niej na ¶wiêtej górze, gdzie dochodzi³o do objawieñ, ukazywa³y siê rzesze anio³ów i ¶wiêtych, a zebrani ludzie obserwowali cud s³oneczny przypominaj±cy ten znany z Fatimy. Ko¶ció³ z niewiadomych powodów postanowi³ jednak zatuszowaæ ca³a sprawê, a gdy rodzice dziewcz±t uparcie trwali na stanowisku, i¿ ich dzieci mówi± prawdê, ob³o¿ono ich ekskomunik±. Tylko dlaczego?

Lista nierozstrzygniêtych lub potêpionych objawieñ maryjnych jest niezwykle d³uga. W samym XX wieku dosz³o do co najmniej kilkudziesiêciu przypadków, w których Ko¶ció³ wstrzyma³ siê od oficjalnych komentarzy lub otwarcie potêpi³ wizjonerów. W¶ród nich znajduj± siê tak¿e jedne z najbardziej znanych cudów ostatniego wieku, jak Garabandal czy Medjugorje, które nadal czekaj± na oficjalny werdykt. Inne, po negatywnym ustosunkowaniu siê w³adz ko¶cielnych, zosta³y ca³kowicie zapomniane.

Dlaczego Ko¶ció³ by³ tak sceptyczny w stosunku do objawieñ, które mia³y tak spektakularny charakter i mog³y staæ siê równie s³awne, co Fatima i Lourdes? W 1978 roku Kongregacja Nauki i Wiary wyda³a specjalne rozporz±dzenie dotycz±ce akceptacji cudów, które wymienia specjalne kryteria kwalifikacyjne. Zwykle z gruntu potêpiane s± objawienia, których tre¶æ przeczy nauce Ko¶cio³a albo takie, w których wizjoner pope³nia grzechy ¶miertelne, jest osob± niezrównowa¿on± psychicznie albo czerpie ze swych objawieñ zyski. W rzeczywisto¶ci jednak hierarchowie, od których zale¿y akceptacja objawieñ podchodz± niezwykle ostro¿nie nawet do przypadków, w których interwencja si³ nadprzyrodzonych zdawa³a siê nie budziæ w±tpliwo¶ci…

Problematyczni biskupi i inne sprawy

W¶ród XX-wiecznych objawieñ maryjnych znajduj± siê tak¿e takie przypadki, o których dzi¶ ju¿ ma³o kto pamiêta, choæ sw± skal± i zakresem manifestacji cudownych zjawisk dorównywa³y one s³ynnym wydarzeniom fatimskim z 1917 roku. Najs³ynniejsze z nich mia³o miejsce w hiszpañskiej wiosce Garabandal i obejmowa³o szereg wizji czterech dziewczynek, które w czasie pierwszego spotkania z Maryj± w 1960 roku… krad³y jab³ka. Poniewa¿ by³ to grzech, wielu hierarchów zdecydowa³o siê zaprzeczyæ prawdziwo¶ci cudu. Pojawi³o siê tak¿e wiele krytycznych uwag i komentarzy, stwierdzaj±cych m.in. ¿e dzieci przedstawia³y widziane postaci w karykaturalny sposób, podaj±c te¿ niekiedy sprzeczne relacje. Niektórzy kap³ani orzekali, ¿e domniemany cud, który swym przebiegiem przypomina³ nieco wydarzenia z Fatimy, by³ diabelsk± prób± jej skopiowania. Niemniej jednak historia Garabandal wype³niona by³a ró¿nego rodzaju cudownymi wydarzeniami, z których najbardziej znana jest materializacja hostii na jêzyku jednej z wizjonerek (co uda³o siê uchwyciæ na fotografii). Watykan nie potêpi³ tych wydarzeñ, ale równie¿ oficjalnie ich nie skomentowa³, powo³uj±c specjaln± komisjê do zbadania zjawiska dopiero w 2010 roku.

Istnieje jednak ca³a masa innych przypadków, w których nie uda³o siê doj¶æ do okre¶lonych wniosków. Najbardziej dziwaczny i problematyczny charakter mia³a fala objawieñ maryjnych, która przetacza³a siê przez Afrykê w latach 80. i 90. W 1987 r. t³um ludzi mia³ widzieæ Maryjê we wsi Mulevala w Mozambiku. Negatywnie rozpatrzono przypadek, który mia³ miejsce rok wcze¶niej, w kameruñskiej wsi Nsimalen. Wed³ug relacji, w rocznicê pierwszego objawienia fatimskiego nad miejscow± kaplic± ukazaæ mia³a siê jasna zjawa Matki Boskiej, czego ¶wiadkami by³o siedmioro dzieci spotykaj±cych domnieman± Maryjê przez 9 dni. Choæ w Nsimalen dosz³o do dwóch rzekomo cudownych uzdrowieñ, Ko¶ció³ nie da³ siê przekonaæ co do ich warto¶ci. Na prze³omie maja i kwietnia 2011 roku donoszono z kolei o cudzie, którego ¶wiadkiem by³ t³um ludzi w Abid¿anie – by³ej stolicy Wybrze¿a Ko¶ci S³oniowej. Wed³ug umieszczonych w Internecie relacji, pojawienie siê ¶wietlistej postaci uda³o siê zarejestrowaæ przy pomocy kamer z telefonów komórkowych.

Fatima, Medjugorie, Garabandal - czytaj w Strefie Tajemnic
Autor: Piotr Cielebia¶ ¬ród³o: Onet.pl

Scali³em posty
Darek

« Ostatnia zmiana: Wrzesieñ 06, 2011, 18:01:22 wys³ane przez Dariusz » Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #117 : Wrzesieñ 08, 2011, 20:01:45 »


it / ms | EKAI | 15 Lipiec 2011 | Komentarze (1)

                                                   Egzorcy¶ci debatuj± na Jasnej Górze


Na Jasnej Górze trwa europejskie spotkanie egzorcystów i osób ich wspieraj±cych, pe³ni±cych pos³ugê uwalniania. Celem Konferencji jest wymiana do¶wiadczeñ i poznawanie nowych wyzwañ. W¶ród tematów znalaz³y siê zagadnienia dotycz±ce wspó³czesnej mody na wampiryzm, schizofrenii i zaburzeñ psychicznych, okultyzmu i spirytyzmu. W spotkaniu udzia³ bierze ok. 300 osób.
- Pos³uga egzorcystów w Ko¶ciele powinna byæ norm± duszpastersk± – powiedzia³ o. prof. Aleksander Posacki, demonolog, przedstawiciel Miêdzynarodowego Stowarzyszenia ds. Uwalniania.

Do³±cz do nas na Facebooku

Zdaniem ks. Rufusa Pereiry z Indii, przewodnicz±cego Miêdzynarodowego Stowarzyszenia ds. Uwalniania, w dzisiejszym ¶wiecie przybywa zagro¿eñ i ataków z³ego ducha, który szuka ró¿nych sposobów zniewalania ludzi. - Diabe³ kr±¿y jak lew rycz±cy, patrz±c kogo, by po¿reæ – przywo³a³ s³owa ¶w. Piotra. Zale¿y mu na zniszczeniu ka¿dej osoby. Mamy tylko jednego wroga, to nie jest ani Hitler, ani Stalin, jest nim szatan” – podkre¶li³ ks. Pereira.

Egzorcysta przypomina, ¿e diabe³ wykorzysta wszystkie metody i przywo³uje kilka z nich: doprowadza do uzale¿nienia cz³owieka, ¿eby przej±æ kontrolê nad jego wol±, zdobywa umys³ poprzez fa³szywe ruchy religijne, pos³uguje siê emocjami by wej¶æ w dan± osobê, mo¿e pos³u¿yæ siê te¿ chorobami cia³a, ¿eby jej zaszkodziæ. Zauwa¿y³, ¿e dzi¶ szczególnie chce zniszczyæ relacje ma³¿eñskie i rodzinne, zale¿y mu na tym, „by doprowadzaæ do zjawiska pojedynczego rodzica i wykorzystywania seksualnego dzieci”.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Kap³an podkre¶la, ¿e opêtanie czy zniewolenie przez z³ego ducha jest diagnozowalne wtedy, gdy „lekarze mówi± albo: nie wiemy, co ci jest", albo „nie mo¿emy ciê z tego wyleczyæ”. Najczê¶ciej dana osoba trafia najpierw do psychologa czy psychiatry (chrze¶cijañskiego), który dokonuje wstêpnego rozpoznania, czy chodzi tu o dzia³anie „z³ego” czy mo¿e o jak±¶ chorobê psychiczn±.

O. Posacki zauwa¿y³, ¿e dzi¶ obserwujemy rozwój wspó³pracy lekarzy z kap³anami. – Ta wspó³praca jest konieczna, bo pewne zaburzenia s± z pogranicza medycyny i sfery ducha. Dopiero wspó³pracuj±c mo¿emy uzyskaæ pe³ny obraz spraw cz³owieka, jego problemów – podkre¶li³ jezuita. Przypomnia³, ¿e mieli¶my ju¿ w Polsce okres, kiedy „zjawiska tego typu zosta³y zredukowane do zjawisk materialnych, np. w psychiatrii eliminowany by³ wymiar duchowy, teraz wracamy do tej syntezy, uczymy siê od siebie nawzajem, my od lekarzy, a oni od nas”.

O. Posacki powiedzia³, ¿e w skali ¶wiata widaæ jak wielu ludzi potrzebuje dzi¶ pomocy egzorcysty. - Widaæ, ¿e wiêcej osób zg³asza siê do nas i bêdzie jeszcze gorzej. Widaæ dzi¶ pewn± fascynacjê z³em, wiêc problem bêdzie narasta³ – ocenia egzorcysta.

Podkre¶la, ¿e sporym utrudnieniem jest brak egzorcystów w krajach np. Europy Zachodniej – Niemczech czy Francji, choæ wrasta zainteresowanie t± form± pos³ugi. – Niektórzy przybywaj± do Polski i tu szukaj± pomocy, bo u nas ka¿da diecezja ma egzorcystê, a w niektórych jest ich nawet kilku – powiedzia³ jezuita.

Europejska Konferencja Miêdzynarodowego Stowarzyszenia ds. Uwalniania potrwa na Jasnej Górze do jutra. Tego typu spotkania odbywaj± siê co dwa lata i gromadz± przedstawicieli ró¿nych krajów przede wszystkim Starego Kontynentu, w tym roku s± równie¿ go¶cie z Indii, Korei i Afryki.

Miêdzynarodowe Stowarzyszenie ds. Uwalniania powsta³o w 1995 r. w San Giovanni Rotondo we W³oszech. Jego celem jest pomoc egzorcystom i osobom ich wspieraj±cych w tej pos³udze duszpasterskiej Ko¶cio³a.

Egzorcy¶ci obraduj± na Jasnej Górze

it / ms | EKAI | 12 Lipiec 2011 | Komentarze (6)

Egzorcy¶ci obraduj± na Jasnej Górze

Egzorcyzmy, 1956 r. W³ochy. Fot. Getty Images/FPM

Trwa spotkanie egzorcystów na Jasnej Górze. Tym razem oprócz specjalistów z Europy obecni s± równie¿ go¶cie z Indii i Afryki. W ¶ci¶le zamkniêtym, czterodniowym spotkaniu udzia³ bierze ok. 300 osób.
Konferencje odbywaj± siê co dwa lata i gromadz± przedstawicieli ró¿nych krajów, przede wszystkim Starego Kontynentu. Celem Europejskiej Konferencji Miêdzynarodowego Stowarzyszenia ds. Uwalniania jest wymiana do¶wiadczeñ i poznawanie nowych wyzwañ. W¶ród tematów s± zagadnienia dotycz±ce wspó³czesnej mody na wampiryzm, schizofrenii i zaburzeñ psychicznych, okultyzmu czy spirytyzmu.

Do³±cz do nas na Facebooku

Jak powiedzia³ ks. Andrzej Grefkowicz, egzorcysta z archidiecezji warszawskiej, choæ w Polsce raczej ustabilizowa³a siê liczba osób potrzebuj±cych pomocy kap³ana wypêdzaj±cego z³ego ducha, to zagro¿eñ przybywa. W¶ród nich dominuj± dzia³ania zwi±zane z leczeniem ludzi. - Chodzi o takie leczenie, które ju¿ nie jest leczeniem, tylko szkodzeniem opartym na dzia³aniu z³ego ducha. Mam na my¶li ró¿ne formy bioenergoterapii – podkre¶la kap³an. Dodaje, ¿e dzi¶ trzeba tak¿e mówiæ o du¿ej czujno¶ci wobec psychologii i psychoterapii, „bo tu siê wkradaj± te¿ ró¿ne formy seansów, które ju¿ nie s± terapeutycznymi, ale wprost okultystycznymi”.

Ks. Grefkowicz przestrzega przed ró¿nymi nowymi propozycjami i modami, jak Halloween, które choæ same w sobie nie maj± z³ego ducha, to jednak stwarzaj± grunt dla rozwoju grup ewidentnie zwi±zanych z szatanem. Egzorcysta przestrzega te¿ przed wschodnimi sztukami walki, popularnymi zw³aszcza w¶ród m³odych, które mog± byæ form± propagowania elementów kultowych, zwi±zanych z religiami Wschodu. – Czêsto nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak powoli zaczynamy oddalaæ siê od chrze¶cijañstwa. To jest ju¿ apostazja, zwracanie siê w innym kierunku – zauwa¿a egzorcysta. Podkre¶la, ¿e najlepsz± profilaktyk± jest bliska wiê¼ z Bogiem, ale i zdobywanie informacji, krytyczne my¶lenie, wielka czujno¶æ i po prostu zdrowy rozs±dek.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

W spotkaniu uczestnicz± ksiê¿a i ¶wieccy, którzy wspó³pracuj± z egzorcystami albo podejmuj± pos³ugê uwalniania, która nie zawsze jest ¶cis³ym egzorcyzmem. Pos³uga uwalniania to modlitwa w sytuacjach, gdy nie ma opêtania, lecz drêczenie przez z³ego ducha.

Ks. Grefkowicz zauwa¿a, ¿e grono osób, które towarzysz± egzorcystom, powiêksza siê, za to stabilizuje siê liczba osób, które potrzebuj± pomocy.
Egzorcyzmy maj± na celu wypêdzenie z³ych duchów lub uwolnienie od ich demonicznego wp³ywu, moc± duchowej w³adzy, jak± Jezus powierzy³ Ko¶cio³owi. - Egzorcyzm jest zwróceniem siê wprost do z³ego ducha w imieniu Jezusa Chrystusa, by ust±pi³ – podkre¶la warszawski kap³an.

Je¶li z³ego stanu cz³owieka, nie da siê wyt³umaczyæ sk³onno¶ciami, obci±¿eniami genetycznymi, uwarunkowaniami biologicznymi i nie ma poprawy po specjalistycznych dzia³aniach czy zabiegach medycznych, a poprawa nastêpuje dziêki dzia³aniu egzorcysty i modlitwie, uznaje siê je za skutek dzia³ania z³ego ducha.

Tzw. sytuacje zniewolenia duchowego s± zawsze sytuacjami z pogranicza nauki i obszaru dzia³alno¶ci egzorcystów. Dlatego dzisiejsi egzorcy¶ci ¶ci¶le wspó³pracuj± z psychiatrami i psychologami, by rozró¿niæ, u kogo wystêpuje choroba, a u kogo chodzi o wp³yw z³ych duchów.

Sygna³em mówi±cym o potrzebie dzia³ania egzorcysty mo¿e byæ niewyt³umaczalna niechêæ zniewolonej osoby do wszelkiego sacrum. Kto¶ taki nie chce wymówiæ imienia Jezusa i Maryi, nie przechodzi mu przez usta formu³a, ¿e wyrzeka siê szatana, nie chce wej¶æ do ¶wi±tyni, odrzuca ¶wiêcon± wodê. Symptomem mo¿e byæ np. jasnowidzenie, nadzwyczajne si³y i znajomo¶æ jêzyków nieuczonych.

Europejska Konferencja Miêdzynarodowego Stowarzyszenia ds. Uwalniania potrwa do czwartku 14 lipca. Wtedy te¿ zaplanowano konferencjê prasow±.

http://religia.onet.pl/kraj,19/egzorcysci-obraduja-na-jasnej-gorze,416,page1.html
.............................................

Ma³gorzata Szewczyk | Przewodnik Katolicki | 21 Lipiec 2011 | Komentarze (29)

                                Ze ¶w. Krzysztofem za kierownic±

Podobno by³ bardzo brzydki, odznacza³ siê wysokim wzrostem, potê¿n± postur± i niekszta³tn± g³ow± przypominaj±c± g³owê psa. Z tego powodu rodzice dali mu imiê Reprobus – Odra¿aj±cy. Mowa o ¶wiêtym Krzysztofie - patronie kierowców.
Na nic ABS-y, poduszki bezpieczeñstwa, system wspomagania kierownicy, programy stabilizuj±ce ESP, tempomaty. Na nic komputery pok³adowe, immobilisery, halogeny ani GPS-y.

Polscy kierowcy, pó³le¿±cy w kubikowych fotelach i trzymaj±cy kierownicê „na pizzê”, siej± powszechny strach. Polskie szosy natomiast przypominaj± bardziej wielkie wykopalisko archeologiczne ni¿ drogi ekspresowe i autostrady rodem z XXI w. Pod tym wzglêdem bli¿ej nam do epoki Flinstonów.

Do³±cz do nas na Facebooku

Wspó³czesny samochód naszpikowany jest elektronik± i wszelkiego rodzaju gad¿etami upiêkszaj±cymi jego wnêtrze lub u³atwiaj±cymi trudn± sztukê poruszania siê, a mo¿e lepiej, przebijania przez miejskie i podmiejskie korki. Dzisiaj króluj± na desce rozdzielczej: wazoniki na kwiatki, poruszaj±ce siê pod wp³ywem promieni s³onecznych plastikowe pamperki, podwieszane pod lusterkiem p³yty lub pluszaki, zapachowe choinki czy flakoniki z pachn±c± ciecz±, uchwyty na okulary...

Persona non grata?

Kiedy¶ na kó³ku obok kluczyka ka¿dego szanuj±cego siê kierowcy wisia³ breloczek ze ¶w. Krzysztofem d¼wigaj±cym dziecko na ramieniu albo patron ten, o mniej lub bardziej udanej fizjonomii, poz³acany albo posrebrzany, s±siadowa³ z prymitywnym samochodowym nawiewem. A obecnie?

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Owszem, wizerunków opiekuna kierowców nie brakuje, zreszt± nadal nale¿y on do najpopularniejszych ¶wiêtych, co do których nie mamy w±tpliwo¶ci, komu patronuj±. Co roku przecie¿ 25 lipca ksiê¿a b³ogos³awi± pojazdy, ale czy wsiadaj±c do samochodu, przyzywamy jego opieki?

W ¶redniowieczu ¶w. Krzysztof zaliczany by³ do grona 14 wspomo¿ycieli, czyli do grupy szczególnych patronów. Opiekuje siê podró¿nymi, pielgrzymami, przewodnikami, flisakami i marynarzami. Wspó³cze¶nie uwa¿any jest za patrona kierowców, ruchu i komunikacji. Wzywany jest tak¿e w przypadku niespodziewanej ¶mierci, zarazy i d¿umy, zagro¿enia ogniem, wod±, susz±, niepogod±, w przypadku chorób oczu, bólu zêbów i ran. Ludzie nêkani przez ró¿ne choroby, zarazy i wojny bali siê ¶mierci, a ze ¶w. Krzysztofem wi±zali nadziejê, ¿e pomo¿e im on pokonaæ spotykaj±ce ich trudno¶ci. Krzysztof szczególn± opiek± otacza Wilno, które w swoim herbie umie¶ci³o w³a¶nie jego wizerunek.
O ¿yciu tego, którego imiê w jêzyku greckim oznacza „nios±cy Chrystusa”, nie ma wielu wiadomo¶ci. Mia³ siê urodziæ pod koniec II w. w Kanaanie (byæ mo¿e w Licji – dzi¶ Turcja), w rodzinie pogañskiej, a ok. 250 r. poniós³ ¶mieræ mêczeñsk± za panowania cesarza Decjusza. Wobec braku szczegó³owych informacji jego historia obros³a w legendê. Podobno by³ bardzo brzydki, odznacza³ siê wysokim wzrostem, potê¿n± postur± i niekszta³tn± g³ow± przypominaj±c± g³owê psa. Z tego powodu rodzice dali mu imiê Reprobus – Odra¿aj±cy.

Odznacza³ siê równie¿ ponadludzk± si³±, któr± postanowi³ wykorzystaæ. Zaci±gn±³ siê na s³u¿bê u w³adcy swojej krainy, który – jak siê okaza³o – bardzo ba³ siê szatana. Potem okaza³o siê, ¿e szatan boi siê Chrystusa. Reprobus zainteresowa³ siê wiêc Mistrzem z Nazaretu, pozna³ Jego naukê i przyj±³ chrzest. Osiedli³ siê nad Jordanem i w ramach pokuty postanowi³ wykorzystaæ swoj± niespotykan± si³ê i s³u¿yæ ludziom, przenosz±c ich na swoich ramionach przez rzekê. Pewnej nocy us³ysza³ dzieciêcy g³os prosz±cy go o tê przys³ugê. Wzi±³ wiêc dziecko na ramiona i zacz±³ nie¶æ. Dziecko stawa³o siê coraz ciê¿sze, tak ¿e Reprobus straci³ równowagê i grozi³o mu utoniêcie. Gdy dotar³ na drugi brzeg, zapyta³, kim ono jest. Us³ysza³: „Jam jest Jezus, twój Zbawiciel. D¼wigaj±c Mnie, d¼wigasz ca³y ¶wiat”. Na pami±tkê tego wydarzenia Reprobus otrzyma³ greckie imiê Christophoros, co oznacza „nios±cy Chrystusa”, i zosta³ mu przywrócony normalny wygl±d.

W ¶redniowieczu wizerunek ¶w. Krzysztofa zdobi³ wiele ko¶cio³ów, malowano go na wie¿ach obronnych, na bramach miejskich, feretronach i sztandarach, a tak¿e na wielu kamienicach przy ruchliwych ulicach – takie kamienice nazywano Krzysztoforami. Spojrzenie na ten wizerunek mia³o chroniæ od niebezpieczeñstw w ci±gu dnia.
W ikonografii przedstawiany jest jako m³odzieniec nios±cy na barkach Dzieci±tko Jezus.
Ma³o kto wie, ¿e jednym z jego atrybutów jest... ryba.

Szukam ryby... na baga¿niku

„Czy mo¿e mi kto¶ wyt³umaczyæ, co oznacza symbol ryby na samochodzie...”. Na tak± pro¶bê natknê³am siê na kilku forach internetowych.

Ryba to jeden z najstarszych symboli chrze¶cijañstwa. Dla pierwszych wierz±cych w Chrystusa by³a symbolem Za³o¿yciela Ko¶cio³a. Ichthýs (gr. ryba) to jeden z najs³ynniejszych akronimów, czyli s³ów, z których liter mo¿na utworzyæ ukryte w nich has³o – greckie: Iesous Christos Theu (H) Yios Soter – Jezus Chrystus Syn Bo¿y Zbawiciel.
Ryba wyobra¿a³a Chrystusa na niezliczonych ubiorach, wazach, rze¼bach, ornamentach, nagrobkach, zw³aszcza od pocz±tku II w. do po³owy IV w.
O tym chrze¶cijañskim symbolu wspomina te¿ Henryk Sienkiewicz w Quo vadis. Grecki filozof Chilon Chilonides w rozmowie z Winicjuszem i Petroniuszem nazywa j± „god³em chrze¶cijan”.

Obecnie taki symbol-naklejkê mo¿na kupiæ bodaj w ka¿dej wielko¶ci i w ka¿dym kolorze. Je¶li kto¶ ma ten znak umieszczony na samochodzie, to najprawdopodobniej jest chrze¶cijaninem i mo¿na siê po nim spodziewaæ takich zachowañ. Pokazuje tym samym, ¿e jest osob± kieruj±c± siê zasadami wiary w ¿yciu. Zwyczaj naklejania rybki na baga¿niku samochodu przywêdrowa³ do nas z Zachodu, chocia¿ ostatnio coraz rzadziej jest on praktykowany.

Ca³o¶æ tekstu - czytaj w Przewodniku Katolickim
http://religia.onet.pl/publicystyka,6/ze-sw-krzysztofem-za-kierownica,446,page1.html

   
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #118 : Wrzesieñ 08, 2011, 20:10:10 »


 Rachel Saslow | Washington Post | 16 Czerwiec 2011 | Komentarze (38)

                                                                     Ekologiczne pogrzeby

Coraz wiêcej zwolenników hybrydowych samochodów, recyklingu i wegetariañskiej diety chce opu¶ciæ ten ¶wiat w sposób równie przyjazny ¶rodowisku, wed³ug zasady: ¿yj w zgodzie z natur± i umieraj ekologicznie. To dla nich wymy¶lono „zielone” pochówki.
– Przedstawiciele pokolenia powojennego, którzy okre¶laj± siebie jako obroñcy ¶rodowiska, nie chc±, aby ten ostatni akt wi±za³ siê z zanieczyszczeniem przyrody – mówi Joe Sehee, dyrektor Green Burial Council. – Dla wielu ludzi ¶wiadomo¶æ, ¿e wróc± do ziemi w sposób naturalny, jest koj±ca – dodaje.

Istniej± ró¿ne formy pochówku, które uznaje siê za ekologiczne. Mo¿na zrezygnowaæ z balsamowania zw³ok albo za¿±daæ u¿ycia nietoksycznych ¶rodków. Mo¿na tak¿e kupiæ biodegradowaln± trumnê z ekologicznej wierzby, wikliny czy bambusa, czy nawet zamówiæ zwyk³y ca³un. Pogrzeb mo¿e siê odbyæ na „naturalnym” cmentarzu, na terenie rezerwatu przyrody. Jedna z amerykañskich firm pogrzebowych umieszcza skremowane prochy w sztucznych rafach, które staj± siê naturalnym ¶rodowiskiem dla ryb i ro¶linno¶ci morskiej.

Do³±cz do nas na Facebooku

Carol Fox z Mount Airy w stanie Maryland wybra³a zielony pochówek w morzu dla swojego syna Jamiego, który zmar³ w wieku 21 lat. Jamie studiowa³ ekologiê i oceanografiê na Uniwersytecie w Salisbury. W 2002 roku uton±³ w oceanie. – Uwielbia³ nurkowanie. Nale¿a³ do tych osób, które chodz±c po pla¿y, zawsze podnosz± ¶mieci – wspomina matka.

Jak oddaæ grób do reklamacji?

Carol chcia³a znale¼æ na prochy syna urnê z motywem delfina. W trakcie tych poszukiwañ natknê³a siê na stronê internetow± firmy Eternal Reefs. – Pomy¶la³am: „Mój Bo¿e, to jest dok³adnie to, czego by chcia³ Jamie” – opowiada Carol.

W 2004 roku Jamie zosta³ pierwszym mieszkañcem Marylandu pochowanym w sztucznej rafie. Spocz±³ w wodach przy Ocean City – miejscowo¶ci, w której mieszka³ i któr± uwielbia³.
Ekologiczne pogrzeby

Rachel Saslow | Washington Post | 16 Czerwiec 2011 | Komentarze (38)

Ekologiczne pogrzeby

Fot. Eternal Reefs

Aby stworzyæ sztuczn± rafê, skremowane zw³oki miesza siê z betonem. Nastêpnie formuje siê z tego „per³ê” wielko¶ci pi³ki do koszykówki, wa¿±c± oko³o 30 kilogramów. Per³a zostaje umieszczona w betonowej rafie w kszta³cie ula. W podmorskim grobowcu, który kosztuje od czterech do siedmiu tysiêcy dolarów, mog± siê znale¼æ prochy czterech cz³onków rodziny. Istniej± tak¿e rafy przeznaczone dla ca³ych wspólnot. Pogrzeb w takiej zbiorowej mogile kosztuje trzy tysi±ce dolarów za osobê. Firma Eternal Reefs umie¶ci³a ju¿ w Zatoce Chesapeake oko³o 60 sztucznych raf.

Carol Fox zamierza zanurkowaæ do grobu Jamiego w lipcu, w dniu jego 30 urodzin. Kobieta ma nadziejê, ¿e miejsce pochówku jej syna bêdzie têtni³o ¿yciem.

– Osiemdziesi±t procent osób zainteresowanych zielonym pochówkiem pocz±tkowo planowa³o kremacjê – mówi Sehee. Wprawdzie palenie zw³ok wi±¿e siê z przedostawaniem siê do atmosfery szkodliwych substancji, takich jak podtlenek azotu czy rtêæ z plomb w zêbach, jednak – jak twierdzi Sehee – zagro¿enie zwi±zane z tymi toksynami bywa wyolbrzymiane.

W¶ród szkodliwych dla ¶rodowiska aspektów chowania zmar³ych na tradycyjnym cmentarzu wymienia siê miêdzy innymi wykorzystanie wody i pestycydów oraz kosiarek do trawy, które zanieczyszczaj± ¶rodowisko. Ponadto – jak wynika z badañ Narodowego Instytutu Raka – czêsty kontakt z formaldehydem zawartym w ¶rodkach do balsamowania zw³ok nara¿a personel zak³adów pogrzebowych na podwy¿szone ryzyko bia³aczki szpikowej.

Do tego dochodzi zajmowanie na wieki skrawka ziemi, której zmar³y raczej nie wzbogaca. Sehee szacuje, ¿e Amerykanie ka¿dego roku grzebi± w trumnach oko³o miliona ton stali. Taka ilo¶æ wystarczy³aby na wybudowanie drugiego mostu Golden Gate. Ilo¶æ betonu wykorzystywanego do budowy grobowców pozwoli³aby z kolei na zbudowanie dwupasmowej drogi z Nowego Jorku do Detroit. Trumny czêsto wytwarzane s± za granic± i przywo¿one do Ameryki, co dodatkowo powiêksza ¶lad wêglowy zmar³ego.

Przeciêtny amerykañski pogrzeb kosztowa³ w 2009 roku 6560 dolarów. Pochówki nale¿± do tych nielicznych us³ug, na których mo¿na zaoszczêdziæ, wybieraj±c opcjê ekologiczn±. Zielony pogrzeb to wydatek o po³owê mniejszy ni¿ tradycyjna uroczysto¶æ. Rodziny nie musz± bowiem p³aciæ za balsamowanie i przygotowanie zw³ok, p³ytê nagrobkow± czy drog± trumnê.

– Wiele tradycyjnych praktyk pogrzebowych to sposób na to, by ochroniæ cia³o przed czynnikami zewnêtrznymi, zamiast sprawiæ, by sta³o siê ono czê¶ci± natury. Zielone pochówki odwracaj± ten sposób my¶lenia – przekonuje Sehee

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/ekologiczne-pogrzeby,347,page1.html
............................
                                                                          Historia Bo¿ego Cia³a

jz, kg, tk, mkc//po | EKAI | 22 Czerwiec 2011 | Komentarze (387)

Procesja w ¶wiêto Bo¿ega Cia³a, Kraków 2010 r. Fot. Micha³ £epecki / Agencja Gazeta

23 czerwca przypada uroczysto¶æ Naj¶wiêtszego Cia³a i Krwi Chrystusa - Bo¿e Cia³o. To jedno z g³ównych ¶wi±t obchodzonych w Ko¶ciele katolickim.
Choæ ¶wiadomo¶æ niezwyk³ego cudu przemiany konsekrowanego chleba i wina w rzeczywiste Cia³o i Krew Chrystusa towarzyszy³a wiernym od pocz±tku chrze¶cijañstwa, jednak trzeba by³o czekaæ a¿ dziesiêæ stuleci zanim zewnêtrzne przejawy tego kultu powsta³y i zadomowi³y siê w Ko¶ciele katolickim.

Do³±cz do nas na Facebooku

Uroczysto¶æ, która wyros³a na pod³o¿u adoracyjnego kierunku pobo¿no¶ci eucharystycznej rozwijaj±cej siê na Zachodzie od prze³omu XI i XII w., prze¿ywana jest obecnie w czwartek po uroczysto¶ci Trójcy ¦wiêtej. Bezpo¶redni± przyczyn± ustanowienia uroczysto¶ci Naj¶wiêtszego Cia³a i Krwi Chrystusa by³y objawienia b³. Julianny z Cornillon. Pod ich wp³ywem bp Robert ustanowi³ w 1246 r. ¶wiêto Bo¿ego Cia³a, pocz±tkowo dla diecezji Liege.

W 1252 r. legat papieski rozszerzy³ obchodzenie tego ¶wiêta na Germaniê, natomiast papie¿ Urban IV bull± "Transiturus" z 1264 r. ustanowi³ Bo¿e Cia³o ¶wiêtem obowi±zuj±cym w ca³ym Ko¶ciele jako "zado¶æuczynienie za zniewa¿anie Chrystusa w Naj¶wiêtszym Sakramencie, b³êdy heretyków oraz uczczenie pami±tki ustanowienia Naj¶wiêtszego Sakramentu".
¦mieræ Urbana IV przeszkodzi³a og³oszeniu bulli. Dokona³ tego papie¿ Jan XXII (w 1334 r.), natomiast papie¿ Bonifacy IX poleci³ w 1391 r. wprowadziæ ¶wiêto Bo¿ego Cia³a wszêdzie tam, gdzie jeszcze nie by³o ono obchodzone.

W Polsce jako pierwszy wprowadzi³ to ¶wiêto bp Nankier w 1320 r. w diecezji krakowskiej, natomiast w Ko¶ciele unickim - synod zamojski w 1720 r. W Ko¶ciele katolickim w Polsce pod koniec XIV w. ¶wiêto Bo¿ego Cia³a by³o obchodzone ju¿ we wszystkich diecezjach. By³o ono zawsze zaliczane do ¶wi±t g³ównych. Od koñca XV w. przy okazji tego ¶wiêta udzielano b³ogos³awieñstwa Naj¶wiêtszym Sakramentem.

Prawdziwa obecno¶æ Chrystusa w Eucharystii

Ko¶ció³ od samego pocz±tku g³osi³ wiarê w realn± obecno¶æ Chrystusa w Naj¶wiêtszym Sakramencie. Chrystus ustanowi³ Naj¶wiêtszy Sakrament przy Ostatniej Wieczerzy. Opisali to trzej Ewangeli¶ci: Mateusz, Marek i £ukasz oraz i ¶w. Pawe³ Aposto³. Prawdziwa i rzeczywista obecno¶æ Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina opiera siê wed³ug nauki Ko¶cio³a na s³owie Jezusa: "To jest Cia³o moje ... To jest krew moja" (Mk 14,22.24).

Nowy Katechizm Ko¶cio³a Katolickiego mówi, i¿ "sposób obecno¶ci Chrystusa pod postaciami eucharystycznymi jest wyj±tkowy... W Naj¶wiêtszym Sakramencie Eucharystii s± zawarte prawdziwie, rzeczywi¶cie i substancjalnie Cia³o i Krew wraz z dusz± i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a wiêc ca³y Chrystus." (KKK 1374).

Kult Naj¶wiêtszego Sakramentu

Od XVI w. przyjê³a siê w Ko¶ciele praktyka 40-godzinnej adoracji Naj¶wiêtszego Sakramentu. Praktykê tê wprowadzi³ do Mediolanu ¶w. Karol Boromeusz w 1520 r. Dzisiaj praktyka ta jest obecna w ca³ym Ko¶ciele. Zosta³y za³o¿one nawet specjalne zakony, których g³ównym celem jest nieustanna adoracja Chrystusa w Naj¶wiêtszym Sakramencie. W Polsce istniej± trzy zakony od wieczystej adoracji: benedyktynki-sakramentki, franciszkanki od Naj¶wiêtszego Sakramentu i eucharystki.
Procesje

Procesje eucharystyczne w dniu Bo¿ego Cia³a wprowadzono pó¼niej ni¿ samo ¶wiêto. Pierwszym ¶ladem ich istnienia jest wzmianka o uroczystej procesji przed sum± w Kolonii w latach 1265-75. Podczas procesji niesiono krzy¿ z Naj¶wiêtszym Sakramentem. W ten sposób nawi±zywano do dawnego zwyczaju zabierania w podró¿ Eucharystii dla ochrony przed niebezpieczeñstwami.

W XV w. procesje eucharystyczne odprawiano w ca³ych Niemczech, Anglii, Francji, pó³nocnych W³oszech i Polsce. W Niemczech procesjê w uroczysto¶æ Bo¿ego Cia³a ³±czono z procesj± b³agaln± o odwrócenie nieszczê¶æ i dobr± pogodê, dlatego przy czterech o³tarzach ¶piewano pocz±tkowe teksty Ewangelii i udzielano uroczystego b³ogos³awieñstwa. W Polsce zwyczaj ten wszed³ do "Rytua³u piotrkowskiego" z 1631 r. Rzymskie przepisy procesji zawarte w "Caeremoniale episcoporum" (1600 r.) i "Rituale romanum" (1614 r.) przewidywa³y jedynie przej¶cie z Naj¶wiêtszym Sakramentem bez zatrzymywania siê i b³ogos³awieñstwo eucharystyczne na zakoñczenie.

Procesjê odprawiano z wielkim przepychem od pocz±tku jej wprowadzenia. Od czasu zakwestionowania tych praktyk przez reformacjê, udzia³ w procesji traktowano jako publiczne wyznanie wiary.

W Polsce od czasów rozbiorów z udzia³em w procesji ³±czy³a siê w ¶wiadomo¶ci wiernych manifestacja przynale¿no¶ci narodowej. Po II wojnie ¶wiatowej procesje w czasie Bo¿ego Cia³a by³y znakiem jedno¶ci narodu i wiary. Z tej racji ateistyczne w³adze pañstwowe niejednokrotnie zakazywa³y procesji urz±dzanych ulicami miast.

Konferencja Episkopatu Polski zmodyfikowa³a 17 lutego 1967 r. obrzêdy procesji Bo¿ego Cia³a, wprowadzaj±c w ca³ej Polsce nowe modlitwy przy ka¿dym o³tarzu oraz czytania ewangelii tematycznie zwi±zane z Eucharysti±.

Po 1989 r. w centralnej procesji Bo¿ego Cia³a w Warszawie prowadzonej przez prymasa Polski Kard. Józefa Glempa brali udzia³ przedstawiciele w³adz pañstwowych i samorz±dowych.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/historia-bozego-ciala,361,page1.html
..................................
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #119 : Wrzesieñ 08, 2011, 20:13:40 »

                                                                                  (Nie) warto rozmawiaæ

Tomasz Ponik³o | Tygodnik Powszechny | 7 Wrzesieñ 2011 | Komentarze (1)
 

Prof. Irena Borowik, socjolog: ¯eby spo³eczeñstwo trwa³o w swojej funkcjonalnej strukturze, ¶wiêtych musi byæ ma³o. Wybieramy to, co jest ³atwe do zaakceptowania.
Tomasz Ponik³o: W kraju, gdzie wiêkszo¶æ z nas jest ochrzczona, przyznaje siê do religii, regularnie praktykuje – nie rozmawiamy o sprawach wiary. Ani w rodzinie, ani z przyjació³mi, ani w kontek¶cie towarzyskim. Dlaczego?

Prof. Irena Borowik: Jest tak, jak gdyby rytua³ nie wymaga³ wiary. Przekazywanie wiary w rodzinie i we wspólnotach ko¶cielnych nastêpuje poprzez praktykowanie, pilnowanie, a nawet kontrolê uczestnictwa w rytua³ach. Zobaczy³am to w wywiadach biograficznych z m³odzie¿±: w domu nie ma rozmowy o wierze, jest wprowadzanie w formy religijno¶ci typu: „masz i¶æ na Mszê”. W efekcie rodzi to rozd¼wiêk miêdzy rzeczywistymi przekonaniami a tym, jakie powinny one byæ, by pozostaæ w zgodzie z wyznawan± religi±. To za¶, ¿e „czyni siê”, a nie mówi, na przekór stanowi i si³ê, i s³abo¶æ. Si³ê, bo to model religijno¶ci praktykowanej, ale bezrefleksyjnej, ze s³abym powi±zaniem sfer codzienno¶ci, moralno¶ci i wiary. Ale daje poczucie stabilizacji i stanowi motor przekazu religijnego.

Do³±cz do nas na Facebooku

Wype³niaj±c formê docieramy do tre¶ci?

Nie wiem, czy za praktyk± stoi potrzeba docierania do tre¶ci. Dla wielu uczestniczenie we Mszy, wykonywanie gestów, np. znaku krzy¿a czy pojednania – samo w sobie ma charakter u¶wiêcaj±cy. Nie tre¶æ, ale dzia³anie, jego powtarzalno¶æ s± wa¿niejsze, przez nie uobecnia siê sacrum.

Wiara staje siê rytua³em, a rytua³ jest zamkniêty w przestrzeni ko¶cio³a?

Niekoniecznie, bo jest te¿ modlitwa indywidualna. Dzieci s± jej uczone, ale jako formy do wypowiadania. Nawet przy tej okazji nie zdarzaj± siê rozmowy o tre¶ciach wiary. M³odzi przyznaj±, ¿e o tym siê milczy. Wiara jako temat dyskusji pojawia³a siê w opowie¶ciach badanych przeze mnie osób wy³±cznie w przypadkach szczególnie pog³êbionej religijnej formacji i – konwersji. Bo wówczas uzasadniæ trzeba nie to, co jest, ale to, co siê zmieni³o. Tymczasem to, co jest – oczywisto¶æ tego, ¿e jest siê katolikiem, poza si³±, stanowi te¿ s³abo¶æ. Bo o tej sile decyduje masowo¶æ...

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Ta si³a wygasa?

Religijno¶æ bezrefleksyjna dobrze realizuje siê w spo³eczeñstwie, które zmienia siê powoli i gdzie religiê siê dziedziczy. Dzi¶ w miejsce powtarzalno¶ci mamy nieustanne zmiany.

Np. po up³ywie dwóch dekad wy¿sze wykszta³cenie posiada ju¿ nie 8, ale 30 proc. ogó³u Polaków. Wielu emigruje, po kilku latach wracaj±, bêd±c innymi lud¼mi po konfrontacji z obcym spo³eczeñstwem. Wzrasta napiêcie miêdzy wiar± bezrefleksyjn± i t±, która wymaga aktywnego my¶lenia o w³asnym ¿yciu.
Wiara jest w tym ¿yciu punktem odniesienia?

Wyobra¼my sobie szerok± drogê, która po bokach ma dwa chodniki. W Polsce jest ok. 3 proc. niewierz±cych, nieco mniej cz³onków mniejszo¶ci wyznaniowych, a ok. 95 proc. to zadeklarowani katolicy. Spo¶ród nich jednym chodnikiem id± ludzie indyferentni religijnie, drugim – mocno zaanga¿owani. Po¶rodku szerokim traktem sunie religijno¶æ kulturowa, 60-70 proc. wierz±cych. To osoby przywi±zane do rytua³ów, które kultywuj± na zasadzie oczywisto¶ci. Nie drêczy ich ani niepewno¶æ wiary, ani nie prze¿ywaj± ekscytacji ni±. Nie maj± te¿ potrzeby zastanawiania siê, dlaczego w³a¶ciwie jest tak, jak jest.

Wiara jest ¿yw± warto¶ci± dla 15-20 proc., którzy intensywnie ni± ¿yj± – to naprawdê bardzo du¿o. Ich wiara jest spójna (w przeciwieñstwie do pozosta³ych), s± sk³onni jej broniæ, zdarza siê, ¿e cierpi± z powodu swoich przekonañ, bo na ich podstawie podejmuj± niepopularne decyzje. W tej grupie ok. 4-5 proc. nale¿y do grup, w których sporo siê dyskutuje, czyta Pismo ¶w., stawia problemy.

Trzecia grupa to ludzie zdystansowani do religii, ale kulturowo identyfikuj±cy siê z katolicyzmem i okazjonalnie praktykuj±cy, którzy np. mimo niechêci do nauk przedma³¿eñskich i niezgody na katolick± etykê seksualn± przystêpuj± do ko¶cielnego ¶lubu.

I dok±d nas ta droga prowadzi?

Nie wiadomo, bo to szeroki trakt, a chodniki siê rozchodz±. W polskiej specyfice istotna jest nie intensywno¶æ, ale ci±g³o¶æ zjawisk. Powoli, ale systematycznie spadaj± praktyki religijne. W m³odym pokoleniu (19-29 lat) nastêpuje to szybciej. Najwa¿niejsze jest za¶ to, ¿e upodabnia siê model religijno¶ci dziewcz±t i ch³opców – zawsze to kobiety by³y bardziej religijne i czê¶ciej praktykuj±ce ni¿ mê¿czy¼ni. To mo¿e nie¶æ daleko id±ce zmiany w modelu przekazywania wiary, za który wci±¿ najbardziej odpowiedzialne s± kobiety. Ale nie zobaczymy ¿adnego spektakularnego za³amania religijno¶ci, jak to mia³o miejsce w Hiszpanii czy Irlandii. Szeroki trakt utrzyma siê, stopniowo trac±c nieco z tej szeroko¶ci na rzecz osób indyferentnych. W Polsce Ko¶ció³ przez wieki pe³ni³ istotne funkcje zastêpcze dla spo³eczeñstwa – kulturowe, polityczne. By³ gwarantem równowagi, mediatorem, mobilizatorem spo³eczeñstwa obywatelskiego. I teraz, w warunkach traumy transformacyjnej, jest tak samo funkcjonalny, jak by³ w przesz³o¶ci. A wiêc ¿adne zmiany nie nast±pi± z dnia na dzieñ.

Czy jednak dla m³odych ludzi, sun±cych szerokim traktem, wiara nie jest „obciachowa”?

Takie poczucie maj± m³ode osoby zaanga¿owane religijnie, ludzie po konwersji i z mniejszo¶ci wyznaniowych. W pewnym sensie spo³eczeñstwo nie chce, jak mówi³ Weber, wirtuozów religijnych. Tak samo jak w ka¿dej dziedzinie ¿ycia spo³ecznego, najbardziej po¿±dane jest religijne przeciêtniactwo. Religie rutynizuj± siê i uspo³eczniaj±. Wyobra¼my sobie, ¿e po Krakowie chodzi tuzin mesjaszów, a na ka¿dym rogu inny prorok wieszczy bliski koniec ¶wiata – gdyby choæ czê¶æ z nas im uwierzy³a, ¿ycie spo³eczne by³oby zdezintegrowane, np. ludzie nie chcieliby chodziæ do pracy, bo czekaliby na rzeczy ostateczne. Dlatego spo³ecznie bezpieczna jest letnia religijno¶æ; ¿arliwo¶æ niesie zagro¿enie.
W pó³nocno-wschodniej Polsce, mieszkaj±c z wyznawcami ró¿nych religii, bada³am wp³yw wiary na codzienne ¿ycie zielono¶wi±tkowców, prawos³awnych, katolików i mahometan. Wszyscy poza zielono¶wi±tkowcami poddawali siê zwyk³ym sprawom: krowa chora, autobus siê spó¼ni³, s±siedzi pok³ócili. A zielono¶wi±tkowcy pracuj±c ¶piewali religijne pie¶ni, modlili siê kilka razy w ci±gu dnia, a ich bie¿±ce komentarze mia³y odniesienia religijne. Np. jedziemy po zbo¿e, na drodze pijany rowerzysta: „Pytaj±, gdzie piek³o. Tu piek³o. Czy trzeba siarki gorej±cej?”. Albo chmurzy siê, niedziela, a przez wie¶ tocz± siê furmanki: „Boga siê nie boj±, w niedzielê pracuj±. Jak siano zmoknie, to i wyschnie. Pan Bóg za wszystko odpowiada”. Ale tak praktykuj±c religiê ca³kowicie siê izolowali od ¿ycia wiejskiego i popadali w anachronizm: mleka do mleczarni nie nosili, bo tam oszukuj±, nie mo¿na siê do tego przyk³adaæ. Albo jak ¿niwa, to kombajnu nie wezm±, bo kierowca chcia³by za to wódkê, a picie jest grzechem. W rezultacie nie mieli regularnych dochodów.

I takich wirtuozów religijnych nie akceptujemy?

Po prostu, ¿eby spo³eczeñstwo trwa³o w swojej funkcjonalnej strukturze, ¶wiêtych musi byæ ma³o. Wybieramy to, co jest ³atwe do zaakceptowania. Wyobra¼my sobie, ka¿dy z nas, w³asne ¶rodowisko pracy, do którego wkracza cz³owiek o intensywnej religijno¶ci. Co siê dzieje? Dla wszystkich jest niewygodny ze wzglêdu na swoje odwo³ywanie siê do wiary. W masie chcemy, ¿eby ¿ycie toczy³o siê g³adko, czyli by³o zbudowane na oczywisto¶ciach. Kiedy pojawia siê osoba takie oczywisto¶ci podwa¿aj±ca – a przecie¿ nic nie jest oczywiste dla cz³owieka, który ¿yje tak, jakby mia³ umrzeæ za chwilê – wszystkim komplikuje sprawy.

Albo w rodzinie: ¿ona zwi±za³a siê z grup± charyzmatyczn±, a mê¿owi wystarcza niedzielna Msza. W swoim rozumieniu jest wystarczaj±co religijny. Ale ¿ona uwa¿a inaczej, codziennie idzie z dzieæmi do ko¶cio³a, wprowadza wspólne modlitwy przy posi³kach, wszystko komentuje jêzykiem religijnym. To mo¿e doprowadziæ nawet do rozpadu ¿ycia rodzinnego.

Z oczywisto¶ci wyznania powinna wynikaæ oczywisto¶æ co do prawd wiary. Je¶li tylko spróbowaæ je wspomnieæ w towarzyskiej rozmowie, atmosfera zrobi siê gêsta.

Dlatego, ¿e po prostu nie ma potrzeby takiej rozmowy. Byæ katolikiem to dla wiêkszo¶ci tak, jak wzi±æ parasol, kiedy pada. Kto najczê¶ciej mówi o religii? Niewierz±cy. Bo ró¿ni± siê od wiêkszo¶ci i musz± przed sob± argumentowaæ ten wybór. A skoro dla wiêkszo¶ci wiara jest oczywisto¶ci±, to znaczy te¿ tyle, ¿e nie jest ¿adnym intryguj±cym tematem do rozmowy. W wywiadzie m³oda dziewczyna na pytanie o ¶mieræ i wiarê powiedzia³a: „Nie, na razie o tym nie rozmawiamy. Ale na emeryturze, z kole¿ank± przy herbacie, wtedy tak, bêdziemy mówiæ o Bogu”. W±tpiê, bo choæ z wiekiem zaanga¿owanie religijne wzrasta, to wcale ludzie starsi wiêcej o wierze nie mówi±; wiêcej czytaj±, ale nie dyskutuj±.

W ³onie katolicyzmu w Polsce nie ma kultury dyskursu. Ciê¿ko zreszt± oceniaæ, co jest lepsze: rytua³ czy debata. Socjologowie zajmuj±cy siê histori± religii podkre¶laj±, ¿e o ile rytua³ ma moc jednocz±c±, o tyle rozwój doktryny niesie ze sob± roz³amy. Przenosz±c to na do¶wiadczenie spo³eczne: z obawy przed pêkniêciem ludzie boj± siê spornych tematów. Poza tym, po ludzku patrz±c, np. mówiæ o zmartwychwstaniu to mówiæ o ¶mierci. A tego nie lubimy.
Ale chêtnie narzekamy na Ko¶ció³ i na ksiê¿y. Czy to nie paradoks, ¿e jednocze¶nie nie zdarza siê nam choæby tr±ciæ spraw duchowych?

Spo³eczny krytycyzm wobec ludzi Ko¶cio³a jest wysoki i paradoksalnie nie poci±ga konsekwencji. Krytyka Ko¶cio³a przek³ada siê na krytykê wiary tylko w¶ród tych, którzy j± porzucaj±. S± rozczarowani nie ksiê¿mi w ogóle, ale konkretnym kap³anem. Poza tym antyklerykalizm wci±¿ jest silny w ¶rodowisku wiejskim, a nie k³óci siê z chodzeniem na Mszê i dawaniem na tacê.

W tym wszystkim tkwi paradoks. Np. m³odzie¿ licealna krytykuje katechezê, ale z niej nie wystêpuje. Uzasadnienia s± pozamerytoryczne, to kwestia konformizmu: bo rodzice by siê awanturowali, bo by³oby trudniej zawrzeæ ¶lub ko¶cielny itp. Krytyka Ko¶cio³a ods³ania wiêc z jednej strony konformizm, a z drugiej chêæ, by Ko¶ció³ by³ lepszy, ni¿ jest.

Narodzi siê wiêc kultura debaty?

W Polsce ani Ko¶ció³, ani ksiê¿a nie chc± debaty. To zreszt± odbicie postawy tak¿e wiêkszo¶ci wiernych. Za³atwianie spornych lub dra¿liwych kwestii za zamkniêtymi drzwiami lub w zupe³nej tajemnicy ma chroniæ przed dezintegracj± i zapewniaæ spójno¶æ. Mo¿e wiêc to nie przypadek, ¿e ludzie nie chc± rozmawiaæ o sprawach religijnych, bo tak samo nie rozmawia z nimi Ko¶ció³, ale ich naucza. Mo¿e wiêc zmiany bêd± nastêpowaæ w tych grupach równolegle?

Postêpuje prywatyzacja wiary?

Ciê¿ko o niej mówiæ, skoro by³a od zawsze. Ludzie postrzegaj± siê jako katolicy, ale uwa¿aj± np., ¿e mog± wspó³¿yæ seksualnie bez ¶lubu, a rozwody s± dopuszczalne. Sfera moralno¶ci w znacznym stopniu nie podlega wp³ywom Ko¶cio³a. Prywatyzacja obejmuje te¿ prawdy wiary: Bóg tak, ale jaki Bóg? Tylko dla czê¶ci bêdzie to Bóg Trójjedyny, a dla reszty absolut, si³a kosmiczna, energia, Bóg filozofów. Podobnie z Chrystusem: dla czê¶ci to Syn Bo¿y, dla innych reformator spo³eczny.

Po co wiêc wype³niaæ rytua³y, skoro nie oczekujê ostatecznej nagrody, bo np. nie wierzê w zmartwychwstanie?

Poniewa¿ samo uczestnictwo w rytuale jest nagrod± – teraz szeroko dyskutowana jest rynkowa teoria religii, w której prawie wszystko jest kompensat±, czyli obietnic± nagrody nie do spe³nienia na tym ¶wiecie. A jedyna rzeczywista nagroda to uczestnictwo we wspólnocie wierz±cych, co buduje poczucie bezpieczeñstwa, za¶ spe³nianie rytua³ów nadaje ¿yciu ³ad i jest ¼ród³em sensu mimo odsuwania my¶li o ¶mierci i o tym, co po niej. Jest te¿ religia kotwic± na czas burzy. Zygmunt Bauman u¿ywa metafory zaba³aganionego placu zabaw, po którym bez kierunku i kotwicy toczy siê ¿ycie ludzkie. Ale tak nie jest: w Polsce moim zdaniem widzimy, ¿e spo³eczeñstwo ma kotwicê – i jest ni± religia.
Ale w tej masie, która p³ynie g³ównym traktem, wspólnota jest niemal wirtualna.

Nie, poniewa¿ wci±¿ 30 proc. spo³eczeñstwa ¿yje na wsi, gdzie w parafiach ludzie siê znaj± i gdzie nastêpuje silna integracja poprzez sakralizacjê to¿samo¶ci: „my w parafii jeste¶my dobrymi lud¼mi, wierzymy w Boga, dajemy temu przyk³ady: wyspowiadali¶my siê, byli¶my do komunii”. S³uchaj±c Radia Maryja widaæ ten mechanizm w innej ods³onie. Jaka jest np. funkcja darmowego przekazywania sobie na antenie rzeczy? To demonstracja: „my, katolicy, jeste¶my szlachetni, za darmo dajemy: telewizor, ubrania dla dzieci, sadzonki floksów”. ¯ycie spo³eczne toczy siê na scenie i na scenie chcemy pokazaæ dobrze samych siebie, co samo w sobie tak¿e stanowi nagrodê.

Czy wiêc jest wiara w Polsce obciachem?

Pawe³ Za³êcki próbowa³ odpowiedzieæ na pytanie, czy pozycja cz³owieka intensywnie religijnego oznacza przynale¿no¶æ do grupy mniejszo¶ciowej i spo³ecznie prze¶ladowanej. Przeprowadzi³ badania w¶ród biskupów i liderów ¶rodowisk katolickich – niektórzy z nich byli przekonani, ¿e odpowied¼ jest twierdz±ca. To z jednej strony. Ale z drugiej strony mamy przecie¿ ten szeroki trakt, którym p³ynie masa uznaj±ca siê za katolików. Ciê¿ko wiêc, ¿eby co¶ tak powszechnego by³o obciachem. Chodzi wiêc raczej o barierê, na jak± natrafiaj± ludzie intensywnie religijni ze strony tych, którym zawsze wystarcza letnia herbata. Zreszt± los wirtuozów religijnych we wszystkich religiach ¶wiata jest podobny, toczy siê na boku.

Prof. Irena Borowik jest religioznawc± i socjologiem religii na Uniwersytecie Jagielloñskim. Autorka badañ i publikacji o religijno¶ci Polaków, dotycz±cych m.in. wp³ywu wiary na ¿ycie codzienne oraz zjawiska prywatyzacji wiary. Prezes zarz±du wydawnictwa NOMOS.

http://religia.onet.pl/wywiady,8/nie-warto-rozmawiac,5172,page1.html
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #120 : Wrzesieñ 10, 2011, 21:01:07 »

                                                                      Którêdy do nieba?

Ma³gorzata Szewczyk | Przewodnik Katolicki | 7 Czerwiec 2011 | Komentarze (1)

Do nieba nie idzie siê z laptopem czy azymutem w rêku, wynajmuj±c najlepszego maklera na gie³dzie, robi±c zimne kalkulacje: to mi siê op³aca, a to ju¿ nie, w to zainwestujê, a w to nie, podejmê ten wysi³ek, a z tego nic nie bêdê mia³. Przeciwnie! Trzeba oddaæ Bogu ca³ego siebie.
Z pamiêtnika sze¶ciolatki, cz. 1

– A dok±d ty siê wybierasz? – zapyta³a mnie mama, kiedy wyposa¿ona w plecak, zimowe buty (a by³ to maj albo czerwiec) i p³aszcz przeciwdeszczowy typu przezroczysta folia stanê³am w drzwiach naszego mieszkania. – Jak to dok±d? – zapyta³am szczerze zdziwiona. – Idê zobaczyæ, jak jest w niebie.

Jedna z moich pierwszych dzieciêcych wypraw jak szybko siê rozpoczê³a, tak te¿ i zaraz siê skoñczy³a, choæ zainspirowa³a mnie do jej podjêcia... lekcja religii. Siostra, która uczy³a nas katechezy, zada³a nastêpuj±c± pracê domow±: „Jak wyobra¿acie sobie niebo?”. No, jak ja sobie je wyobra¿am? W³a¶nie mia³am je obejrzeæ, a mama udaremni³a moj± ekspedycjê. – Mamo, a dlaczego niebo jest niebieskie, a chmury bia³e? Czy w niebie bêdê musia³a rozwi±zywaæ zadania z matematyki? Czy bêd± mnie tam gryz³y komary? Czy bêdê mog³a je¶æ codziennie czekoladê? Czy ja siê nie bêdê tam nudziæ? Kiedy ju¿ mia³am otrzymaæ odpowied¼, zadzwoni³ telefon...

„Na pocz±tku Bóg stworzy³ niebo i ziemiê...” (Rdz 1, 1)

W naszym doskona³ym supermarketowym ¶wiecie ka¿dego dnia przesuwamy granicê poznania, do¶wiadczenia, czasu i przestrzeni, próbuj±c odnale¼æ szczê¶cie, d³ugowieczno¶æ i spe³nienie. Chodzimy z nosami przy ziemi, szukaj±c rado¶ci i wiecznej szczê¶liwo¶ci tam, gdzie jej nie ma. Tylko od czasu do czasu zadzieramy g³owy, by spojrzeæ w niebo i sprawdziæ, czy przypadkiem... nie spadnie deszcz albo ¶nieg. A przecie¿ chrze¶cijanin powinien delektowaæ siê pojêciem nieba, smakowaæ je i raz na zawsze wpisaæ w swój GPS jako najwa¿niejszy cel ziemskiej podró¿y! Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o przestrzeñ kosmiczn±, w której kr±¿± przeró¿ne gwiazdy, ale o niebo jako ¼ród³o religijnego prze¿ycia i zachwytu.

Niebo nie przemawia ju¿ do nas jak rozpiêty nad nami firmament, nie fascynuje. Mo¿e za wiele ju¿ powiedziano? Niegdy¶ objawia³o potêgê i grozê ¶wiata i tajemnicz± moc nim rz±dz±c±. Ró¿ne religie umieszcza³y Boga w górze, zgodnie z symbolicznym wyobra¿eniem miejsca wyj±tkowego, przeznaczonego dla istoty wy¿szej. Wyobra¿enie to obecne jest i w Starym, i w Nowym Testamencie. Okre¶la ¶wiat po³o¿ony „ponad ziemi±”, sferê prowadz±c± do w³a¶ciwej siedziby Boga. Jezus uczy nas s³ów: „Ojcze nasz, który¶ jest w niebie”, a wstêpuj±c do nieba (Dz 1, 10), ³±czy siê w chwale z Ojcem, by zasiadaæ po Jego prawicy „w niebiosach”. Wszystko, co w górze, odnosi siê nie tylko do tego, co nad nami dominuje, ale do tego, co jest dobre.
Cz³owiek dawnych kultur potrafi³ odczytaæ pojawiaj±ce siê na niebosk³onie znaki. Lazur czy czerwieñ nieba, gro¼ne, granatowe chmury, S³oñce, fazy Ksiê¿yca – wszystko to nios³o ze sob± jak±¶ wa¿n± informacjê lub ostrze¿enie. Pokora wobec nieba – te s³owa chyba najczê¶ciej pojawia³y siê na ustach ówczesnych ludzi. Blaise Pascal pisa³: „Cisza nieskoñczonych przestrzeni przera¿a mnie”, a pó³tora wieku po nim Immanuel Kant zwierza³ siê: „Dwie rzeczy nape³niaj± moje serce wci±¿ nowym i wci±¿ rosn±cym szacunkiem, im czê¶ciej i wytrwalej zastanawiam siê nad nimi: niebo gwia¼dziste nade mn± i prawo moralne we mnie”.

Cz³owiek, patrz±c w niebo, uzmys³awia³ sobie swoj± nico¶æ i krucho¶æ. U¶wiadamia³ potêgê ¶wiata i przypadkowo¶æ swojego bytu. A dzisiaj? Nasze wyobra¿enia nieba po prostu nas nie poruszaj±, bo s± nudne, banalne, md³e i ckliwe. Jeste¶my znudzeni i wypaleni. Kilkadziesi±t lat temu radzieccy kosmonauci powrócili na Ziemiê z wiadomo¶ci±, ¿e nie widzieli Boga, ani nawet anio³a. Dzisiaj nadal z uporem maniaka bardziej szukamy planety, na której by³oby ¿ycie, ni¿ Stwórcy wszech¶wiata...

Wielu z nas, wspó³czesnych zatraci³o to, co by³o sensem i celem ¿ycia cz³owieka ¶redniowiecza. Dla ¶redniowiecznego chrze¶cijañstwa ¶wiat nadprzyrodzony nadawa³ doczesnemu ¶wiatu decyduj±ce znaczenie. „Ziemia by³a ³onem nieba, niebo by³o sensem ziemi”, a cz³owiek dzieckiem Ojca, które wierzy³o w ojcowsk± obietnicê, ¿e zabierze je do domu.
We wczesnej fazie malarstwa gotyku niebo wyobra¿ano przez ko¶ció³ gotycki albo bramê, u wrót której sta³ niekiedy ¶w. Piotr witaj±cy zbawionych. Wszêdzie i we wszystkim cz³owiek ¶redniowiecza widzia³ znaki niebiañskiej chwa³y. Obecnie ¶redniowieczne obrazowanie, które nota bene niemal w ca³o¶ci jest obrazowaniem biblijnym, nie przemawia ju¿ do nas.
Kto¶ wyrzuci³ do studni klucz do ksiêgi ¶redniowiecznych obrazów, st±d odczytanie ich w spo³eczeñstwie nowoczesnej technologii – paradoksalnie – nie jest ju¿ mo¿liwe. Dzisiaj stracili¶my nadziejê na niebo, zatracili¶my umi³owanie nieba.

Z pamiêtnika sze¶ciolatki, cz. 2

No tak, telefon... i na pewno zaraz wyjdzie do sklepu i zapomni o mnie. Bêdê musia³a sobie sama poradziæ. Mama zd±¿y³a mi tylko powiedzieæ, ¿e kiedy¶ wszyscy pójdziemy do tego „Siódmego nieba”. Tylko kiedy? Religiê mam ju¿ jutro. Ju¿ wiem, narysujê niebo.

Wziê³am blok rysunkowy, kredki i zabra³am siê do rysowania. Najpierw podzieli³am kartkê na ró¿nej wielko¶ci kwadraty i prostok±ty. Pierwsze mieszkanie, drugie, trzecie... Dwa pokoje, cztery, salon, gara¿, ukwiecony balkon... Ka¿de „wyposa¿y³am” w najpotrzebniejsze meble i sprzêty domowe. Drzwi opatrzy³am tabliczkami z nazwiskami ich gospodarzy, a u samej góry kartki umie¶ci³am mieszkanie Pana Boga, z którym, za pomoc± sieci korytarzy, po³±czone by³y pozosta³e mieszkania.
W koñcu s³ysza³am, jak ksi±dz na Mszy ¶w. odprawianej w dniu pogrzebu prababci czyta³ Ewangeliê, ¿e w domu Pana Boga jest wiele mieszkañ i ¿e ka¿demu z nas jest ono przeznaczone, wiêc moje wyobra¿enie na pewno bêdzie poprawne. Ciekawe tylko, jak jest w tym „Siódmym niebie”?
Wszystko i nic

Kiedy¶ s³ysza³am tak± anegdotê: „Zdenerwowana stewardesa informuje podró¿nych: Samolot ma awariê, proszê wiêc zapi±æ pasy, gdy¿ niewykluczone, ¿e zamiast na ziemi, wyl±dujemy w niebie. O, nie daj Bo¿e!, zawo³a³ podró¿uj±cy tym samolotem... ksi±dz”. Czarny humor?

Ludzkie serce d±¿y do tego, co w górze, a niebo wyra¿a to, co przekracza wszelkie granice. Kiedy ju¿ siê tam znajdziemy, nasza niebiañska wiedza bêdzie nieskoñczona. Zobaczymy tam pe³n± prawdê. „S³udzy Pana bêd± ogl±daæ Jego oblicze, a imiê Jego na ich czo³ach. (...) A nie potrzeba im ¶wiat³a lampy i ¶wiat³a s³oñca, bo Pan Bóg bêdzie ¶wieci³ nad nimi i bêd± królowaæ na wieki wieków” (Ap 22, 4–5). Niebo jest komuni± z Bogiem, jest te¿ komuni± ludzi miêdzy sob±.

Warto u¶wiadomiæ sobie, ¿e ju¿ teraz uczestniczymy w tym, co czyni Chrystus, który ³±czy niebo z ziemi±. On jest ci±gle tak na ziemi, jak i w niebie. Droga do nieba jest jedna i jest ni± tylko Jezus.
Nierzadko ludzie mówi±, ¿e czuj± obecno¶æ umar³ych i ¿e ci nad nimi czuwaj±. To prawda. Wierzymy bowiem w obcowanie ¶wiêtych, które oznacza nie tylko ich obecno¶æ w niebie, ale mi³o¶æ i porozumienie miêdzy Ko¶cio³em na ziemi a Ko¶cio³em triumfuj±cym w niebie. W niebie panuje jasno¶æ, takie te¿ bêdzie nasze odzienie po zmartwychwstaniu, o czym wspomina Pismo ¦wiête (Mt 17, 2; Ap 3, 5; 3, 18; 7, 9; 19, Cool.

Nic co warto¶ciowe nie mo¿e byæ zagubione w niebie, wszystko tam jest zachowane i przemienione, ale trzeba pamiêtaæ te¿ o tym, ¿e w niebie bêdziemy posiadali wszystko i nic. ¯eby wej¶æ do nieba, musimy nauczyæ siê oderwania od tego, do czego tutaj, na ziemi, jeste¶my przywi±zani. Wspomina o tym ¶w. Pawe³, mówi±c, ¿e mo¿na nic nie mieæ, a jednak posiadaæ wszystko (2 Kor 6, 10), bo kiedy Bóg nas posiada, „wszystko jest wasze, wy za¶ Chrystusa, a Chrystus Boga” (1 Kor 3, 22–23).

Nieba nie mo¿na pojmowaæ wed³ug rozmiarów fizycznych, ale za pomoc± jêzyka symboli (Ap 11, 1). Jest ono na tyle wielkie, by nikt z miliardów ludzi nie musia³ siê w nim t³oczyæ, a ka¿dy z nas ma przygotowane tam przez Boga wieczne mieszkanie dla siebie. Przeczyta³am kiedy¶, ¿e nawet je¶li kto¶ nie wejdzie do nieba, to jego mieszkanie pozostanie puste, nikt nie zajmie przeznaczonego dla niego miejsca. Niebo nie jest „miejscem do wynajêcia”, na chwilê. Jest sam± rzeczywisto¶ci±, bo jak pisa³ C.S. Levis: „Wszystko, co naprawdê realne, ma swoje miejsce w niebie. Wszystko, co chwiejne, zostanie zachwiane, a pozostanie tylko to, co siê nie zachwieje”.

Gdzie jest niebo?

Analizuj±c ten problem dos³ownie, niebo jest ponad chmurami. Dlaczego wiêc nie mo¿emy siê tam dostaæ statkiem kosmicznym? Bo niebo jest tam, gdzie jest Bóg, a On nie jest zdeterminowany przestrzeni±, przekracza j± i jest we wszystkich miejscach równocze¶nie.
Nasze ludzkie kryteria dotycz±ce tych, którzy dostaj± siê do nieba, s± zdecydowanie zbyt proste, ba, nawet zabobonne. Nie trzeba przygotowywaæ ¿adnej skomplikowanej ankiety, by us³yszeæ odpowied¼, ¿e dobrzy ludzie dostaj± siê do nieba, a ¼li do piek³a. Miliony ludzi na ca³ym ¶wiecie czyta³y Pismo ¦wiête, miliony s³ucha³y homilii papie¿y i miliony uczestniczy³y co niedzielê w nabo¿eñstwach, ale miliony nie pojê³y, o co tak naprawdê chodzi. Niby przyjmujemy prawdê o dobrej nowinie, ¿e do koñca czasów drzwi nieba s± otwarte, ¿e potrzebne jest tylko przyjêcie daru wiary, nadziei i mi³o¶ci, ¿e tym darem jest Chrystus. Ale, niemal natychmiast, zapominamy o tym, ¿e wszystkie inne nasze w³asne drogi niezale¿ne od naszych intencji, zamiarów, pragnieñ i te „na skróty” bez Niego s± ¶lepe, prowadz± donik±d. „Beze Mnie nic nie mo¿ecie uczyniæ” (J 15, 5).
Niebo nie jest miejscem, ale raczej stanem zjednoczenia cz³owieka z Bogiem.

Do nieba nie idzie siê z laptopem czy azymutem w rêku, wynajmuj±c najlepszego maklera na gie³dzie, robi±c zimne kalkulacje: to mi siê op³aca, a to ju¿ nie, w to zainwestujê, a w to nie, podejmê ten wysi³ek, a z tego nic nie bêdê mia³. Przeciwnie! Trzeba oddaæ Bogu ca³ego siebie. Tego On wymaga, bo mi³o¶æ nie zadowala siê niczym innym. Jezus oczekuje ca³ego naszego ¿ycia, a nie jednego, wybranego etapu.

Jak zauwa¿a Bernard Sesboüé SJ, „nie powinni¶my zapominaæ, ¿e niebo uwieczni wszystkie akty mi³o¶ci i s³u¿by dokonane przez ludzi na ziemi. Zgodnie z Bo¿ym zamys³em niebo bêdzie po czê¶ci utworzone z tego, co uczynili¶my”.

Z pamiêtnika sze¶ciolatki, cz. 3

No nareszcie! Tata powiedzia³, ¿e idziemy dzisiaj do „Siódmego nieba”. S³ysza³am, jak mówi³, ¿e tam jest „prawdziwe niebo w gêbie”. No jak to?! Jeszcze nie wyszli¶my z domu, a ja ju¿ siê przestraszy³am: jak mo¿na mieæ niebo w gêbie? Przecie¿ to jest niemo¿liwe!

Id±c z rodzicami, analizowa³am w my¶lach nazwê tego dziwnego przybytku. „Siódme niebo”, hm... To musi byæ jakie¶ wyj±tkowe miejsce. Pewnie bêdzie ogromne, kolorowe, ¶liczne i zachwycaj±ce. W koñcu to co¶ wiêcej ni¿ „zwyk³e”, niebieskie niebo.

Có¿, dobrze, ¿e jednak sama siê tam nie wybra³am, bo po pierwsze: wydawa³o mi siê, ¿e jest to bli¿ej – a szli¶my bardzo d³ugo, po drugie: by³a to zwyk³a, ma³a restauracja, niewyró¿niaj±ca siê niczym szczególnym, a po trzecie: na deser by³y tylko lody malinowe, a ja lubiê czekoladowe. I co to by³o za „siódme niebo”?

Dzisiaj z przymru¿eniem oka wspominam moje dzieciêce wyobra¿enia o niebie, ale – choæ minê³o wiele lat od przywo³anych przeze mnie „oko³oniebiañskich” wydarzeñ – nie udajê, ¿e obecnie znam wszystkie odpowiedzi na nurtuj±ce mnie pytania. „Pewna jestem tylko jednego: Niebo jest powrotem do domu”, bo tam jest nasza ojczyzna (por. Flp 3, 20).

Dlaczego wiêc je przywo³a³am?

Argumentem przemawiaj±cym za tymi mo¿e nieco nieporadnymi obrazami niech bêd± s³owa Jezusa: „Je¶li siê nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3).
Niebo zaczyna siê ju¿ teraz i jest wieczno¶ci±, w której my ju¿ tutaj, na Ziemi, uczestniczymy.
Dzisiaj ju¿ wiem, ¿e Bóg stworzy³ nas dla nieba, ¿e nikt nie bêdzie tam zbyteczny, ¿e niebo bêdzie wielkim szczê¶ciem, ¿e w „Górnej Krainie” – je¶li siê tam dostanê – spotkam wszystkie bliskie mi osoby, ¿e zaspokojone bêd± wszystkie moje pragnienia, ¿e wszystko, czego oczekujê, bêdzie niewymownie wspanialsze i doskonalsze, ni¿ siê spodziewam. Bo, jak za¶wiadcza ¶w. Pawe³: „Ani oko nie widzia³o, ani ucho nie s³ysza³o, ani serce cz³owieka nie zdo³a³o poj±æ, jak wielkie rzeczy przygotowa³ Bóg tym, którzy Go mi³uj±” (1 Kor 2, 9).

I zapewniam: nie bêdziemy siê nudziæ, bo bêdziemy z Bogiem, a Bóg jest nieskoñczony.
Co powiem, kiedy Bóg zapyta, dlaczego mia³bym (-³abym) dostaæ siê do nieba.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/ktoredy-do-nieba,331,page1.html
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #121 : Wrzesieñ 11, 2011, 22:44:25 »


ks. pd, tk / ms | EKAI | 14 Lipiec 2011 | Komentarze (0)

                                                                       Skarb pod ko¶cio³em

Nielegalne wykopaliska w zabytkowym ko¶ciele w Marczowie prowadzi³ 58-letni Kazimierz ¯., kap³an ze zgromadzenia michalitów oraz sze¶ciu innych mê¿czyzn. Szukali skarbów, które – wed³ug miejscowej legendy – mia³yby byæ ukryte pod ko¶cio³em.

Z przykro¶ci± przyjêli¶my fakt samowoli budowlanej – napisa³ w przekazanym KAI o¶wiadczeniu rzecznik legnickiej Kurii ks. Piotr Duda.

Do³±cz do nas na Facebooku

Rzecznik legnickiej Kurii podkre¶la, ¿e proboszcz parafii P³awna, który opiekowa³ siê tak¿e jej fili± w Marczowie, nie zwraca³ siê do ¿adnej instancji ko¶cielnej ani do Wojewódzkiego Konserwatora Ochrony Zabytków o zgodê na prowadzenie jakichkolwiek prac.

Po dziesiêciu latach pracy w parafii P³awna, proboszcz mia³ zmieniæ placówkê. W ubieg³a niedzielê odprawi³ po¿egnaln± Mszê ¶w. i nic nie wskazywa³o na to, by mia³o siê co¶ jeszcze wydarzyæ. Tymczasem nastêpnego dnia w ko¶ciele rozkopana zosta³a czê¶æ prezbiterium (oderwano deski pod³ogowe) i zaczêto prowadziæ prace eksploracyjne. Równie¿ na zewn±trz ko¶cio³a w jego otoczeniu zosta³y prowadzone odwierty i wykopy.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Z informacji, jakie przekaza³ KAI wikariusz parafii wynika, ¿e obecnie w ko¶ciele wszystko zosta³o uporz±dkowane i nie ma ¶ladu po wykonywanych robotach. Uporz±dkowano tak¿e teren w otoczeniu ko¶cio³a, a do³y zosta³y zasypane i wyrównane.

KAI nie uda³o siê skontaktowaæ z 58-letnim proboszczem – nie odpowiada na telefony. Ksiêdzu i jego wspó³pracownikom grozi nawet do 5 lat pozbawienia wolno¶ci.

Oto tre¶æ o¶wiadczenia:

W zwi±zku z prowadzonymi przez Prokuraturê Rejonow± w Lwówku ¦l±skim czynno¶ciami procesowymi w sprawie uszkodzenia substancji obiektu zabytkowego – ko¶cio³a w Marczowie, pow. Lwówek ¦l±ski, informujemy, ¿e Referat ds. Sztuki Ko¶cielnej Legnickiej Kurii Biskupiej nie posiada ¿adnego pisma od proboszcza z parafii P³awna, filia Marczów, ws. powadzenia prac w ww. obiekcie sakralnym oraz nie wydawa³ zgody na prowadzenie prac.

Z przykro¶ci± przyjêli¶my fakt samowoli budowlanej, tym bardziej ¿e Referat ds. Sztuki Ko¶cielnej dba o to, aby struktura obiektów zabytkowych by³a odnawiana zgodnie z zasadami sztuki konserwatorskiej i zawsze w porozumieniu z konserwatorem zabytków z danego terenu, po uprzednim zatwierdzeniu wymaganej dokumentacji.

Ko¶ció³ w Marczowie zosta³ wybudowany w XIII w., do dzisiaj zachowa³o siê prezbiterium z tego okresu. Po rozbudowaniu zosta³ oddany do u¿ytku w 1707 r. Kr±¿± legendy, ¿e pod ko¶cio³em zosta³y z³o¿one jakie¶ skarby. Oskar¿onym: ks. proboszczowi i wspó³udzia³owcom zosta³y postawione zarzuty uszkodzenia zabytku oraz usi³owania kradzie¿y.

Ks. dr Piotr Duda
Rzecznik prasowy Diecezji Legnickiej
http://religia.onet.pl/kraj,19/skarb-pod-kosciolem,427.html
................................................................................................

Monika Sp³awska-Murmy³o | Liberte.pl | 30 Sierpieñ 2011 | Komentarze (18)

                                                                            Islamofobia wynika z niewiedzy

Zorganizowany z okazji Dnia Kobiet protest przeciwko ³amaniu praw kobiet w ¶wiecie muzu³mañskim, Wroc³aw 2010 r. Fot. Krzysztof Gutkowski / Agencja Gazeta

Odsetek muzu³manów ¿yj±cych w Polsce nale¿y do najni¿szych spo¶ród wszystkich pañstw europejskich, jednak paradoksalnie Polacy przoduj± w Europie, je¶li chodzi o nastawienie antymuzu³mañskie. Wiêksz± niechêæ wobec wyznawców islamu przejawiaj± jedynie W³osi oraz Niemcy. Z dr. Mariuszem Turowskim, dyrektorem do spraw nauki w Instytucie Studiów nad Islamem we Wroc³awiu rozmawia dr Monika Sp³awska – Murmy³o.
Dr Monika Sp³awska – Murmy³o: Czy z punktu widzenia wroc³awskich muzu³manów mamy do czynienia z dyskryminacj± wyznaniow± i etniczn± we Wroc³awiu?

Dr Mariusz Turowski:Przypadki dyskryminacji wroc³awskich i dolno¶l±skich wyznawców islamu maj± charakter incydentalny. Nie ma mowy o istnieniu regularnych praktyk tego rodzaju, które sprawia³yby, ¿e muzu³manie tu ¿yj±cy musieliby czuæ siê jak prze¶ladowana, stygmatyzowana czy „gettoizowana” wspólnota. Z drugiej strony daj± siê zaobserwowaæ – niestety, pojawiaj±ce z coraz wiêkszym nasileniem – mechanizmy, które prawdopodobnie bêd± przek³adaæ siê na wzrost czêstotliwo¶ci wystêpowania tego rodzaju aktów w przysz³o¶ci. Mechanizmy te – zwi±zane przede wszystkim z jako¶ci± debaty publicznej w naszym kraju – nie maj± raczej charakteru regionalnego. Wroc³aw jest tu wrêcz chlubnym wyj±tkiem z tak du¿± liczb± inicjatyw maj±cych na celu kszta³towanie postaw dialogicznych, a nie konfrontacyjnych, je¶li chodzi o relacje miêdzy poszczególnymi grupami spo³ecznymi, kulturowymi, etnicznymi, wyznaniowymi itd.

Do³±cz do nas na Facebooku

Kim s± osoby otwarcie dyskryminuj±ce muzu³manów?

Trudno jest mówiæ o cechach charakterologicznych czy spo³ecznych osób dokonuj±cych „aktów nienawi¶ci” wobec muzu³manów. O fenomenie kuriozalnej antyislamskiej koalicji tradycjonalistów i nacjonalistów, cz³onków jednego z od³amów buddyzmu oraz przedstawicieli ¶rodowisk ateistycznych przy okazji protestów przeciwko budowie O¶rodka Kultury Muzu³mañskiej w Warszawie pisa³a swego czasu Joanna Rajkowska, która równie¿, staraj±c siê zrealizowaæ w Poznaniu projekt artystyczny maj±cy na celu przekszta³cenie w „minaret” jednego ze starych fabrycznych kominów, sta³a siê celem ataków ze strony islamofobów. My¶lê, ¿e podobnie w przypadku Wroc³awia mo¿na by wskazaæ przyk³ady nastawienia dyskryminuj±cego wobec muzu³manów zarówno w¶ród cz³onków ugrupowañ nacjonalistycznych, jawnie rasistowskich, jak i w gronie profesorów wy¿szych uczelni, tak w¶ród s³uchaczy Radia Maryja, jak i w przypadku racjonalistyczno-o¶wieceniowymi agnostyków. Trudno okre¶liæ, które z tych grup okaza³yby siê bardziej islamofobiczne, bo sama islamofobia mo¿e przybieraæ ró¿ny charakter – od irracjonalnego lêku wobec odmienno¶ci przez bardziej lub mniej systematyczne wywody na temat wy¿szo¶ci kultury europejskiej nad np. arabsk± po atakowanie islamu jako religii w imiê ideologii sekularyzacji.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników
Czy akty dyskryminacji nasilaj± siê w zale¿no¶ci od wydarzeñ na ¶wiecie, takich jak atak na WTC lub zabicie Osamy ibn Ladena?

Z pewno¶ci± istnieje tego rodzaju zale¿no¶æ, jednak problemu nie upatrywa³bym w konkretnych aktach, przejawach antymuzu³mañskiego rasizmu, a raczej w ogólnej, obiektywnej strukturze „wytwarzania” tego rodzaju postaw. W reakcji na ataki z 11 wrze¶nia 2001 faktycznie, tak jak w wielu czê¶ciach ¶wiata, w Polsce dosz³o do kilku incydentów wymierzonych przeciwko islamowi, na przyk³ad obrzucenia kamieniami meczetu w Gdañsku czy zwiêkszona liczba przypadków agresji s³ownej wobec polskich muzu³manów.

Po zamordowaniu przez talibów w Pakistanie Piotra Stañczaka równie¿ mogli¶my zaobserwowaæ przyp³yw agresji islamofobicznej. Wa¿niejsze by³o jednak uaktywnienie siê przy tej okazji ¶rodowisk takich jak te zwi±zane ze stowarzyszeniem Europa Przysz³o¶ci, wraz z jego portalem Euroislam.pl, czy pojawienie siê serii artyku³ów w wiod±cych mediach – praktycznie bez wzglêdu na ich identyfikacjê polityczno-¶wiatopogl±dow± – szkaluj±cych islam i przedstawiaj±cych jego zdeformowany obraz. Mog³oby siê wydawaæ, ¿e aktywno¶æ ta – realizowana w ramach niszowych przedsiêwziêæ – dotyczy problemu o niewielkim znaczeniu.

Odsetek muzu³manów ¿yj±cych w Polsce nale¿y do najni¿szych spo¶ród wszystkich pañstw europejskich, jednak paradoksalnie Polacy przoduj± w Europie, je¶li chodzi o nastawienie antymuzu³mañskie. Wiêksz± niechêæ wobec wyznawców islamu przejawiaj± jedynie W³osi oraz Niemcy. Dzia³alno¶æ komentatorów, analityków, publicystów zwi±zanych ze wskazanymi powy¿ej inicjatywami nale¿y uznaæ za wyj±tkowo skuteczn±.

Czy wed³ug Pana w³adze wroc³awia w jaki¶ sposób przyczyniaj± siê do walki ze stereotypami krzywdz±cymi muzu³manów?

Cele tego rodzaju realizowane s± g³ównie z inspiracji samych muzu³manów w ramach dzia³alno¶ci np. Muzu³mañskiego Centrum Kulturalno-O¶wiatowego: prowadzenie lekcji muzealnych dla dzieci i m³odzie¿y oraz warsztatów i praktyk wielokulturowych dla studentów, oferta kursów kszta³ceniowych dotycz±cych doktryny islamu, lekcje jêzyka arabskiego i tureckiego oraz ciesz±ce siê ogromnym zainteresowaniem wroc³awian organizowane corocznie Dni Kultury Muzu³mañskiej czy w zwi±zku z inicjatywami takimi jak Wroc³awska Konwencja na Rzecz Dialogu Miêdzyreligijnego. Praktycznie wszystkie te przedsiêwziêcia s± regularnie wspierane przez w³adze lokalne. Tak jak stwierdzi³em wcze¶niej, Wroc³aw mo¿na uznaæ za chlubny przyk³ad skuteczno¶ci w walce z sam± struktur±, obiektywnymi warunkami, przyczyniaj±cymi siê do wytwarzania pogl±dów i postaw antymuzu³mañskich, które z kolei prowadz± do konkretnych aktów dyskryminacji wobec wyznawców islamu.
Jak wygl±da dzia³alno¶æ ISNI je¶li chodzi o walkê ze stereotypowym postrzeganiem muzu³manów i dyskryminacj±?

Z jednej strony ISNI nie jest instytucj± nastawion± na bezpo¶rednie zwalczanie agresji czy uprzedzeñ przeciwko muzu³manom i islamowi. Jednocze¶nie ca³± dzia³alno¶æ Instytutu mo¿na uznaæ za po¶wiêcon± wy³±cznie sprawie zmagania siê z problemem dyskryminacji i stereotypów antymuzu³mañskich czy wymierzonych przeciwko islamowi jako religii. Do problemu tego podchodzimy jednak nie przez pryzmat jego skutków, lecz zajmujemy siê raczej jego przyczynami. Staramy siê wypracowywaæ narzêdzia do walki z samymi ¼ród³ami np. rasizmu antyarabskiego czy islamofobii, spo¶ród których za najwa¿niejsze nale¿y uznaæ ignorancjê.

Je¶li przygl±dniemy siê debatom publicznym dotycz±cym islamu, które tocz± siê w naszym kraju, publikacjom prasowym i ksi±¿kom na ten temat, zwrócimy uwagê – nie posiadaj±c nawet specjalistycznej wiedzy – na ich zaskakuj±co niski poziom. Zapoznaj±c siê z t± „produkcj± intelektualn±” dojdziemy do wniosku, ¿e problemy islamu jako religii i cywilizacji, jego dzieje, historia spo³eczeñstw muzu³mañskich, wspó³czesna sytuacja polityczna i przemiany kulturowe, która maj± tam miejsce dzisiaj, daj± siê wyraziæ za pomoc± kilku prostych formu³ o s³owach kluczowych takich jak „d¿ihad”, „burka”, „prze¶ladowanie chrze¶cijan”, fanatyzm, ropa naftowa. ISNI stara siê popularyzowaæ wiedzê na temat islamu poza murami uniwersytetów, a jednocze¶nie nie skupia siê wy³±cznie na sferze praktycznej, pozostawiaj±c dzia³alno¶æ w dziedzinie wymiany i dialogu miêdzykulturowego innym instytucjom.

Dr Monika Sp³awska-Murmy³o, nauczyciel w ZS nr 14 we Wroc³awiu, absolwentka Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Spo³ecznej we Wroc³awiu, by³a dziennikarka "Gazety Wyborczej Wroc³aw".

Mariusz Turowski Doktor, filozof polityki, adiunkt Instytutu Filozofii Uniwersytetu Wroc³awskiego. Publicysta i t³umacz wspó³pracuj±cy miêdzy innymi z Lew± Nog±, polsk± edycj± miesiêcznika Le Monde Diplomatique, oraz prowadz±cy serwis internetowy Forum filozofii politycznej i krytyki spo³ecznej. Redaktor naczelny muzu³mañskiego czasopisma kulturalno-spo³ecznego As-Salam. Obecnie zajmuje siê badaniami dla celów pracy habilitacyjnej, stanowi±cej próbê rekonstrukcji g³ównych za³o¿eñ liberalizmu, takich jak równo¶æ, wolno¶æ, w³asno¶æ, uprawnienia, jednostka – ze szczególnym uwzglêdnieniem tezy o indywidualizmie posesywnym C.B. Macphersona. Wspó³redaktor ksi±¿ek: Demokracja – konflikt – wykluczenie (2007), Widma Trzeciego ¦wiata (w druku).

http://religia.onet.pl/wywiady,8/islamofobia-wynika-z-niewiedzy,5114,page1.html
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #122 : Wrzesieñ 12, 2011, 19:59:39 »

Maciej Stañczyk | Onet.pl | 12 Wrzesieñ 2011 | Komentarze (0)

                                                                 Kto ma prawo do terapii dusz?

Monopol na odprawianie egzorcyzmów nale¿y do Ko¶cio³a, ale na rynku funkcjonuje rzesza tzw. ¶wieckich egzorcystów, którzy na wypêdzaniu duchów z opêtanych dusz zwietrzyli dobry interes. Wystarczy e-mail, ¿eby pozbyæ siê z³ych mocy i odzyskaæ wigor ¿ycia. Oczywi¶cie trzeba za to zap³aciæ. Ksiê¿a mówi± krótko: - To oszustwo.
Bodaj najbardziej znan± ¶wieck± egzorcystk± w Polsce jest Wanda Pr±tnicka. Z wykszta³cenia psycholog, egzorcyzmami zajmuje siê ju¿ ponad trzydzie¶ci lat. Jest autork± trzech ksi±¿ek o egzorcyzmach, pisze artyku³y, chêtnie udziela telewizyjnych wywiadów. Swój gabinet prowadzi w Trójmie¶cie, a przez te wszystkie lata, z jej pomocy skorzystaæ mia³o kilkadziesi±t tysiêcy osób z ca³ego ¶wiata. Osób i duchów, bo Pr±tnicka twierdzi, ¿e jej terapia pomaga i jednym, i drugim.
- I jedni i drudzy potrzebuj± takiej samej troski, zrozumienia i takiej samej dozy mi³o¶ci – pisze na swojej stronie internetowej.

Do³±cz do nas na Facebooku

Dalej pisze, ¿e „to, czym siê zajmujê mo¿e byæ panaceum na bardzo wiele nieszczê¶æ naszego ¶wiata. Od wszelkich stanów zaburzeñ psychiki, dewiacji, uzale¿nieñ, z ciê¿kimi chorobami psychicznymi wymagaj±cymi odizolowania w³±cznie, po choroby chroniczne czy uznawane za nieuleczalne. Problematyka duchów dotyczy równie¿ ró¿nych sytuacji dnia codziennego, takich jak uci±¿liwe zachowanie którego¶ z domowników problemy z nauk±, z najbli¿szymi, problemy w pracy czy w biznesie. Czêsto prowadz± one do bezradno¶ci, samotno¶ci, wyizolowania lub do ciê¿kiej sytuacji finansowej, zdrowotnej, spo³ecznej”.

W rozmowie z naszym reporterem Wanda Pr±tnicka dodaje: - W ka¿dym wieku mo¿na zostaæ nawiedzonym przez duchy. One mog± siê pojawiæ w ka¿dym negatywnym momencie naszego ¿ycia, kiedy to do koñca nie jeste¶my ¶wiadomi, kim jeste¶my. I przy alkoholu, i przy hazardzie – podaje przyk³ady.

Pomaga³a dwu, trzyletnim dzieciom opêtanym przez duchy. Pomaga³a niepe³nosprawnym, chorym psychicznie, takim na których medycyna postawi³a ju¿ krzy¿yk. I jak mówi, przywraca³a ich do normalnego ¿ycia.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

- Nie nawo³ujê, ¿eby rezygnowaæ z lekarzy, leków, szpitali, ¿eby jedno zast±piæ drugim. U¶wiadamiam tylko, ¿e istniej± jeszcze inne przyczyny naszych problemów, o których do tej pory nie wiedzieli¶my. Warto wiêc wzi±æ je pod uwagê i sprawdziæ np. przed operacj±, czy guz faktycznie spowodowany jest przez raka, czy mo¿e przez duchy – podpowiada na swojej witrynie.

Wszystko sprawdziæ mo¿na w³a¶ciwie na odleg³o¶æ, bo Wanda Pr±tnicka nie potrzebuje spotkañ z opêtan± osob±. Wystarczy rozmowa telefoniczna lub e-mail a w nim: imiê nazwisko, data urodzenia, dok³adny adres zamieszkania, opis symptomów. Tyle. Choæ jest jeszcze jeden wa¿ny warunek, ¿eby w ogóle Pr±tnicka zdecydowa³a siê pomóc – kandydat do procesu oczyszczenia obowi±zkowo musi przeczytaæ jej pierwsz± ksi±¿kê.

- Po to, aby poddaj±cy siê egzorcyzmom cz³owiek rozumia³ przyczynê swojego problemu, co u³atwia proces odprowadzania duchów oraz zapobiega ich powracaniu – mówi nam Pr±tnicka.
¯yjemy w magicznych czasach. Z jednej strony ludzie odchodz± do ko¶cio³a, twierdz±, ¿e wiara to ¶redniowiecze, a zaraz potem id± do wró¿ek, bioenergoterapeutów, czy tzw. ¶wieckich egzorcystów i wierz± w g³oszone przez nich teorie, choæby najmniej prawdopodobne – mówi ks. Adam Siegieniewicz.

Jak egzorcysta, to tylko duchowny

Ksi±dz Adam jest egzorcyst±. Kap³anem mianowanym przez biskupa do pe³nienia tej pos³ugi. Zgodnie z nauk± Ko¶cio³a katolickiego, tylko duchowny mo¿e odprawiaæ egzorcyzmy. Ksi±dz Adam swoj± pos³ugê sprawuje w Bia³ymstoku, w tamtejszej parafii pod wezwaniem Naj¶wiêtszej Maryi Panny z Guadalupe.

- Czêsto zdarza siê, ¿e przychodz± do nas osoby, które wcze¶niej korzysta³y z us³ug ró¿nego rodzaju uzdrawiaczy, znachorów, czy w³a¶nie tzw. ¶wieckich egzorcystów. I to paradoksalnie w³a¶nie po tych seansach mo¿e doj¶æ do opêtania. To nie jest zabawa. Kto¶ kto nie ma za sob± modlitwy, kto nie prosi w imiê Jezusa, by opêtana osoba by³a wolna od z³ego, to w czyim imieniu to robi – pyta ksi±dz Siegieniewicz.

Na retorycznie zadane pytanie przez bia³ostockiego duchownego wprost odpowiada Katechizm Ko¶cio³a Katolickiego. Czytamy w nim, ¿e o egzorcyzmach mo¿emy mówiæ wtedy, gdy „Ko¶ció³ publicznie i na mocy swojej w³adzy prosi w imiê Jezusa Chrystusa, by jaka¶ osoba lub przedmiot by³y strze¿one od napa¶ci Z³ego i wolne od jego panowania”.

Ko¶ció³ gwarantuj±c sobie monopol na odprawianie egzorcyzmów, jednocze¶nie wysoko stawia poprzeczkê duchownym, którzy maj± „pracowaæ” z opêtanymi osobami. Kodeks Prawa Kanonicznego mówi wyra¼nie, ¿e egzorcyzmów nie mo¿e odprawiaæ ka¿dy ksi±dz, ale tylko ci kap³ani, którzy otrzymali specjaln± zgodê biskupa. Musz± przy tym wykazywaæ siê „„pobo¿no¶ci±, wiedz±, roztropno¶ci± i nieskazitelno¶ci± ¿ycia”.

W Polsce egzorcy¶ci dzia³aj± w ka¿dej diecezji, jest ich kilkudziesiêciu. Wanda Pr±tnicka mówi jednak, ¿e kiedy ona zaczyna³a swoj± dzia³alno¶æ egzorcystów w Europie mo¿na by³o policzyæ na palcach jednej rêki.

- W Watykanie by³ jeden ksi±dz na ca³e W³ochy, w Europie zaledwie kilku. Teraz w Polsce jest ich oko³o stu, ale to i tak kropla w morzu potrzeb. Gdyby egzorcystów by³o w Polsce nawet dziesiêæ tysiêcy, to i tak mieliby co robiæ. Ludzie staliby do nich w kolejce – mówi Pr±tnicka.
Renesans egzorcyzmów

Czy problem jest a¿ tak powa¿ny? ¯adnych liczb, choæby szacunkowych, nie ma, ale duchowni mówi± o renesansie tematu egzorcyzmów. Ich zdaniem ma to zwi±zek z mod± na wszelkiego rodzaju praktyki okultystyczne, seanse spirytystyczne, niekonwencjonalne metody leczenia, korzystanie z us³ug wró¿bitów i wszelkiej ma¶ci samozwañczych znachorów. Przyby³o te¿ osób, które czuj± na sobie piêtno z³ych mocy.

To z jednej strony sprawi³o, ¿e ko¶cielni egzorcy¶ci mieli wiêcej pracy, a z drugiej uruchomi³o lawinê otwierania gabinetów przez osoby, niezwi±zane z Ko¶cio³em, które na wypêdzaniu z³ych duchów zwyczajnie zwietrzy³y interes.

Dzisiaj w sieci bez problemu mo¿na znale¼æ oferty ¶wieckich egzorcystów, choæ nikt dok³adnie nie wie, ilu ich funkcjonuje na naszym rynku. Z regu³y obok wypêdzania z³ych duchów proponuj± inne us³ugi - bioenergoterapii, parapsychologii, radiestezji, jasnowidztwa. Za sesje ka¿± sobie oczywi¶cie s³ono p³aciæ, nawet po kilkaset z³otych.

– Trzeba bardzo mocno podkre¶liæ, ¿eby ludzie nie chodzili do ¶wieckich egzorcystów, bo oni nie maj± ¿adnego upowa¿nienia ze strony Ko¶cio³a. To jest forma oszustwa, oni zarabiaj± na biedzie i na naiwno¶ci ludzkiej – przestrzega³ przed kilkoma laty w wywiadzie dla „Go¶cia Niedzielnego” ks. Marian Pi±tkowski, równie¿ egzorcysta. Swojego stanowiska Ko¶ció³ nie zmieni³ do dzi¶.
Wanda Pr±tnicka równie¿ by³a bohaterka reporta¿y, w których dawna klientka i grupa lekarzy zarzuca³a jej oszustwo. W 2007 roku spraw± zajmowa³a siê nawet prokuratura. Sama Pr±tnicka kierowa³a do s±du pozwy przeciw dziennikarzom opisuj±cym jej praktyki. Z odprawiania egzorcyzmów nie zrezygnowa³a.

- ¯aden ksi±dz egzorcysta nigdy nie wyst±pi³ przeciwko mnie. ¬le mówi± tylko ci ksiê¿a, którzy nie zajmuj± siê egzorcyzmami, albo nie wiedz± jak je odprawiaæ – mówi dzisiaj kobieta.

¦wiecki na pomoc

To, ¿e osoby ¶wieckie nie maj± prawa odprawiaæ egzorcyzmów, nie znaczy, ¿e w ogóle nie ma dla nich miejsca w procesie wypêdzania z³ych mocy. Ko¶cielne prawo dopuszcza tworzenie tzw. grup wspó³pracuj±cych z egzorcyst±. Cz³onkowie takiej wspólnoty odmawiaj± tzw. modlitwy o uwolnienie opêtanej duszy. Kanonem sta³y siê ju¿ konsultacje duchownych z lekarzami ró¿nych profesji, g³ównie psychiatrami i psychologami, po to, ¿eby jeszcze przed odprawieniem egzorcyzmów odpowiedzieæ na pytanie czy to rzeczywi¶cie opêtanie, czy mo¿e choroba psychiczna.

- My wysy³amy ludzi na konsultacje do lekarzy, lekarze z kolei do nas zwracaj± siê o pomoc. Czêsto te¿ medycy obecni s± podczas odprawiania egzorcyzmów – t³umaczy ksi±dz Adam Siegieniewicz.

O odprawianiu egzorcyzmów przez telefon lub pocztê elektroniczn± w ko¶ciele nie ma mowy.

http://religia.onet.pl/publicystyka,6/kto-ma-prawo-do-terapii-dusz,5194,page1.html
.........................................................
« Ostatnia zmiana: Wrzesieñ 12, 2011, 20:02:12 wys³ane przez Rafaela » Zapisane
east
Go¶æ
« Odpowiedz #123 : Wrzesieñ 12, 2011, 21:55:06 »

Cytuj
Zwykle z gruntu potêpiane s± objawienia, których tre¶æ przeczy nauce Ko¶cio³a

Nawet, jakby by³y prawdziwe. Bo prawdziwa mo¿e byæ tylko nauka Ko¶cio³a- i nieomylna !! Zatem owieczki, do roboty i nie rozmy¶laæ za du¿o. A nie zapomnieæ z  plonów swojej pracy oddaæ procent na tacê !!!!
I ¿adnych nie planowanych objawieñ !!! Mrugniêcie
Zapisane
Rafaela
Go¶æ
« Odpowiedz #124 : Wrzesieñ 13, 2011, 13:30:35 »

                                                                                 Z³oty ¶rodek

Maciej Müller | Tygodnik Powszechny | 13 Lipiec 2011 | Komentarze (0)
 
Benedyktyn w bramie klasztoru, W³ochy. Fot. Getty Images/FPM

O. Notker Wolf, opat-prymas benedyktynów: Równowagê, do której zachêca regu³a ¶w. Benedykta, uzyskuje siê prostymi sposobami: on nie wymaga³ nieludzkich wyrzeczeñ, ale chcia³, ¿eby rezygnowaæ po odrobinie ze wszystkiego, co sprawia przyjemno¶æ. Trochê mniej spaæ, mniej je¶æ. I trochê wiêcej siê modliæ, ale nie za du¿o. ¯adnej przesady.
Maciej Müller: Da siê chwaliæ Boga na gitarze elektrycznej? Wed³ug niektórych ksiê¿y rock szkodzi ¿yciu duchowemu...

O. Notker Wolf: Je¶li kto¶ tak mówi, to znaczy, ¿e nic z rocka nie rozumie. Pewnie, ¿e istnieje nurt, który brnie w kierunku satanizmu, a m³odzi ludzie przechodz± taki okres w ¿yciu, kiedy fascynuj± siê magi± i eksperymentuj± z podobnymi do¶wiadczeniami – ale to nie jest od razu tragedia. Sam by³em na koncercie Iron Maiden, s³ucha³em „Number of the Beast” i nie sadzê, ¿eby mi to zaszkodzi³o... ¦wiat jest zbyt powa¿ny, ¿eby wszystkie rzeczy powa¿nie traktowaæ.

Do³±cz do nas na Facebooku

To mo¿e warto wprowadziæ na Msze kapele rockowe, na wzór np. takich nabo¿eñstw jak z filmu „Blues Brothers”?

Bez przesady, wyobra¿am sobie takie nabo¿eñstwo, ale nie zaadaptowa³bym rocka do Eucharystii. Wokalista i soli¶ci zajmuj± tu zbyt centraln± pozycjê, a podczas Mszy w centrum ma byæ Bóg.

Kto pyta nie b³±dzi - odpowiedz na pytania naszych u¿ytkowników

Rock o tyle pasuje do chrze¶cijañstwa, ¿e ma w sobie du¿y potencja³ protestu np. wobec wojny, k³amstwa rz±dz±cego ¶wiatem, przemocy, wykorzystywania kobiet czy niesprawiedliwego bogactwa. Choæ w te dwie ostatnie sprawy wpisuj± siê niestety sami arty¶ci: tacy Stonesi nale¿± do najbogatszych ludzi ¶wiata, a dla wielu rockmanów kobieta to tyle co gruppie.

Rock nie jest Ewangeli± ani jej substytutem. To po prostu kawa³ek rado¶ci ¿ycia. Ten entuzjazm, ekspresja, któr± czuje siê na scenie...

Nie wydaje mi siê, ¿eby to pochwali³ Papie¿.

No tak, Benedykt XVI nie kocha specjalnie rocka. Ekspresja cia³a raczej nie le¿y w jego wra¿liwo¶ci... Jan Pawe³ II kiedy¶ na placu ¶w. Piotra przys³uchiwa³ siê, mimo deszczu, próbie muzyków, w Bolonii s³ucha³ Boba Dylana. Interesowa³ siê ¶wiatem m³odych ludzi, bo wiele lat dzieli³ z nimi ¿ycie nie tylko w duszpasterstwie, ale i w sporcie, turystyce czy w teatrze. Obecny Papie¿ nie mia³ takich do¶wiadczeñ, dlatego nie czuje rocka. Oczywi¶cie nie ma co go do tego zmuszaæ; jest ju¿ chyba na rocka za stary...
Pisze Ojciec w swoich ksi±¿kach, ¿e ¶wiat by³by zdrowszy, gdyby wiara by³a czym¶ bardziej oczywistym. £atwo utyskiwaæ „dawniej by³o lepiej”, ale co mo¿na z tym zrobiæ?

¯ona naszego perkusisty Christopha Hiebera zasz³a w ci±¿ê. Zadzwoni³ do mnie i prosi³ o modlitwê, bo jej matka i siostra przesz³y kilka poronieñ. Powiedzia³em, ¿eby siê nie martwili, ¿e bêdê codziennie powierza³ ich dziecko Bogu w modlitwie. I w ten sposób towarzyszy³em im przez ca³± ci±¿ê. Tak¿e wtedy, gdy ¿ona kolegi zaczê³a otrzymywaæ ¶rodki na podtrzymanie ci±¿y i kiedy w 28. tygodniu musia³a po³o¿yæ siê w szpitalu. W 33. tygodniu ci±¿y, o pó³nocy otrzyma³em telefon, ¿eby siê modliæ, bo ich dziecko ma ju¿ przyj¶æ na ¶wiat. By³em wtedy w hotelu, zostawi³em walizki w pokoju i pobieg³em do kaplicy. Kilka dni pó¼niej odwiedzi³em ich w szpitalu w Monachium i pamiêtam, jak szczê¶liwa pani Hieber rzuci³a mi siê na szyjê.

Podobnie towarzyszy³em modlitw± rodzinie naszego basisty, kiedy jego dziecko urodzi³o siê z rozszczepieniem wargi, przez dwa lata przechodzi³o kolejne operacje, a pod koniec wszystkich badañ okaza³o siê, ¿e ma równie¿ bia³aczkê. Ta rodzina nie jest specjalnie wierz±ca, ale te¿, zdruzgotani t± diagnoz±, zadzwonili do mnie, a ja wsiad³em do samochodu i od razu do nich pojecha³em. Te historie opowiedzia³em kiedy¶ pewnej pani z ordynariatu Monachium, która odbiera³a mnie z lotniska. Ona na to: ja te¿ jestem w ci±¿y i strasznie siê bojê porodu. Po³o¿y³em jej rêkê na ramieniu i obieca³em pamiêæ w modlitwie w intencji jej dziecka. Pó¼niej od jej znajomej dowiedzia³em siê, ¿e od tego czasu przesta³a siê baæ.

Opowiadam to dlatego, aby wyja¶niæ, co tak naprawdê jest zadaniem dla chrze¶cijan. Musz± mówiæ jêzykiem, który ludzie zrozumiej±, i chodzi nie tyle o mówienie o Bogu, co o ¿ycie z innymi. Je¶li uda nam siê byæ dla siebie nawzajem, wiara na nowo stanie siê czym¶ oczywistym, a nie tylko intelektualnym wyzwaniem. Wszyscy powinni¶my przekazywaæ sobie nawzajem radosn± nowinê – w koñcu tym w³a¶nie jest Ewangelia.

Przes³anie Jezusa brzmi: „id¼cie i uzdrawiajcie”. A wiêc te¿: czyñcie ludzi bardziej szczê¶liwymi, radosnymi. Bez wzglêdu na funkcjê, jak± siê w³a¶nie sprawuje.
Radzi Ojciec, ¿eby korzystaæ w ¿yciu codziennym z porad Regu³y ¶w. Benedykta. Ale czy da siê w ogóle osi±gn±æ w ¿yciu rodzinnym tak± harmoniê i stabilno¶æ, jaka jest mo¿liwa w klasztorze?

Tu nie chodzi o prosty schemat, w moim ¿yciu np. nie ma ¿adnej stabilno¶ci, jako przedstawiciel zakonu g³ównie latam samolotami po ca³ym ¶wiecie. Z kolei w ¶redniowieczu mnisi iroszkoccy ¶wiadomie porzucali ¿ycie monastyczne i wyruszali w pielgrzymkê na kontynent, bo chcieli ¿yæ wed³ug nauki Jezusa, który „nie ma miejsca, gdzie by g³owê móg³ oprzeæ”. Chcieli do¶wiadczyæ bezdomno¶ci Jezusa, a nie stabilizacji w klasztorze.

To, co w ka¿dym ¿yciu da siê z Regu³y ¶w. Benedykta urzeczywistniæ, to pewna rozs±dna równowaga. U mnicha to: modlitwa, praca i studiowanie. Radzi³bym wszystkim, ¿eby, bez wzglêdu na sytuacjê ¿yciow±, rano po przebudzeniu po¶wiêcili choæby krótki czas na rozmowê z Bogiem, samemu albo z ¿on± i dzieæmi. Podobnie wieczorem warto podsumowaæ miniony dzieñ, ofiarowaæ go Bogu, byæ mo¿e poprosiæ o wybaczenie, je¶li co¶ posz³o nie tak, jak powinno. To daje wewnêtrzny pokój i jest najlepszym lekarstwem przeciwko syndromowi wypalenia. Poniewa¿ nadajê swojemu ¿yciu sens.

Podobnie w dziedzinie pracy. Du¿o piszê i wyg³aszam sporo wyk³adów o sztuce zarz±dzania lud¼mi. ¦w. Benedykt mówi, ¿e opat powinien wiedzieæ, i¿ podj±³ siê trudnego zadania prowadzenia ludzi i ¿e musi w zwi±zku z tym s³u¿yæ wielu najró¿niejszym charakterom. Tak¿e w przedsiêbiorstwie szef tak naprawdê powinien byæ s³ug±. Zadbaæ o to, ¿eby ka¿dy pracownik zajmowa³ stanowisko odpowiadaj±ce jego mo¿liwo¶ciom i potencja³owi. Dalej: musi pracowników chwaliæ za wykonane zadania, to du¿o wa¿niejsze ni¿ krytyka; najskuteczniejsz± krytyk± jest tak naprawdê w³a¶ciwie wyra¿ona pochwa³a. I jest jeszcze jedna zasada zaczerpniêta z Regu³y: przy trudnych kwestiach opat wzywa na radê wszystkich wspó³braci. Szef firmy i ojciec rodziny te¿ mo¿e podobnie zrobiæ. Powinien wszystkich wys³uchaæ, bo Bóg czasem przemawia przez najm³odszego. Szeregowy sprzedawca du¿o lepiej widzi, jakie s± bie¿±ce potrzeby rynku, ni¿ mened¿er wysokiego szczebla. Niestety, w firmach czêsto obowi±zuje zasada jednomy¶lno¶ci.

Benedykt pisze, ¿e opat powinien tak prowadziæ sprawy klasztoru, ¿eby mocni znale¼li to, czego szukaj±, a ci s³absi nie uciekli. Podobnie szef nie powinien przeci±¿aæ swoich ludzi, bo pewnego dnia wszystko mo¿e mu siê zawaliæ. Nie mo¿e te¿ byæ perfekcjonist±, jak pisze Benedykt, ani szorowaæ naczynia tak mocno, a¿ ono pêknie.
To kilka bardzo prostych zasad do zastosowania w ¿yciu ka¿dego, bo wszystkie siê wywodz± po prostu z g³êbokiej mi³o¶ci do cz³owieka i z szacunku do tego, ¿e ten drugi te¿ jest stworzeniem Bo¿ym.

Brzmi a¿ nazbyt prosto...

Jaki¶ czas temu by³em w Korei Pó³nocnej i prowadzi³em negocjacje w sprawie za³o¿enia szpitala z przedstawicielem partii, twardog³owym komunist±. Ciê¿ko sz³o, ale pomy¶la³em w koñcu: ten cz³owiek jest tak samo stworzony przez Boga jak ja, a do tego tak samo przez Niego kochany. To bardzo zmieni³o sytuacjê, bo po pewnym czasie on odczu³, ¿e go szanujê. O to mi chodzi, kiedy mówiê, ¿e wiara mo¿e zmieniæ ¶wiat i ¿e jest przede wszystkim s³u¿b± ludziom. Chrystus mówi³: nie przyszed³em do zdrowych, ale do tych, co siê ¼le maj±. O tym niestety czêsto zapominali ludzie Ko¶cio³a, ¿±daj±cy poca³unku w rêkê. To s³u¿ba daje rado¶æ, a nie stanowisko.

Wróæmy do tego, jak szukaæ harmonii. ¯yjemy w czasach, kiedy gnamy do przodu i nie potrafimy siê zatrzymaæ. Nie ma te¿ momentu w ¿yciu, by siê o co¶ powa¿nie troskaæ, np. o zdrowie i bezpieczeñstwo swoje i rodziny, stan konta, wyniki egzaminu. I tu ma wystarczyæ modlitwa rano i wieczorem?

Kiedy dom mi siê pali, muszê oczywi¶cie biec. Ale kiedy dom ju¿ siê spali³, nie ma po co, bo inni ju¿ tam s± i niczego wiêcej nie zmieniê.

Wewnêtrzny pokój to nie kwestia zrealizowania jakiej¶ bardziej czy mniej skomplikowanej recepty. Pytanie zasadnicze brzmi: ile potrzebujê do ¿ycia. A regu³a znowu jest prosta: chodzi o dystans do rzeczy materialnych. Wielu mened¿erów jest uzale¿nionych od pieniêdzy w takim stopniu jak alkoholicy od wódki. My¶lê czasem, czy nie potrzebuj± terapii odstawienia... Oczywi¶cie z du¿± ilo¶ci± pieniêdzy mo¿na zrobiæ wiele dobra i s± tacy, którym siê to udaje, maj±cy dystans do sum, którymi dysponuj±. Ale decyduj±ca jest wewnêtrzna prawo¶æ i w³a¶ciwa miara.

To dla naszej wolno¶ci wyzwanie: jak znale¼æ w³a¶ciw± miarê, zastosowaæ z³oty ¶rodek, o którym pisze ¶w. Benedykt. To w przypadku ka¿dego bêdzie inna miara. Dlatego w³a¶nie cz³owiek otrzyma³ rozum. ¦w. Benedykt nie wymaga³ nieludzkich wyrzeczeñ: chcia³ np., ¿eby podczas postu mnisi rezygnowali po odrobinie ze wszystkiego, co sprawia przyjemno¶æ: trochê mniej spaæ, trochê mniej je¶æ, trochê mniej piæ, a to, co siê przy okazji zaoszczêdzi, oddaæ biednym. I trochê wiêcej siê modliæ, ale z kolei nie za du¿o. ¯adnej przesady w ka¿dej z dziedzin ¿ycia. Wewnêtrzny pokój polega tak¿e na u¶wiadomieniu sobie, ¿e nikt nie jest doskona³y, dlatego ja te¿ nie muszê. I zaakceptowaniu w³asnych granic.
¦w. Benedykt np. dopuszcza³, ¿eby mnisi pili wino, bo, jak pisa³, w dzisiejszych czasach (VI wieku!) nie dadz± siê przekonaæ, aby zupe³nie nie u¿ywaæ alkoholu. Co wiêcej, w upalnych dniach, kiedy musz± ciê¿ko pracowaæ, opat mo¿e pozwoliæ na wiêcej. Niemniej, je¿eli kto¶ potrafi siê alkoholu wyrzec, zas³uguje na szczególn± pochwa³ê, a w tych miejscach, gdzie winoro¶li siê nie uprawia, zakonnicy powinni dziêkowaæ za to Bogu... Tak, Benedykt nie chce budowaæ kategorycznych sformu³owañ – takich, ¿e ani kroku dalej. To regu³a, a nie przepisy: do zastosowania jej potrzeba zrozumienia – common sense, jak powiedzieliby Anglicy.

Chodzi wiêc o dystans do pragnieñ, do namiêtno¶ci. O próbê spojrzenia na siebie, tak jak wyobra¿am sobie, ¿e patrzy na ludzi Bóg. Dla pokoju wewnêtrznego ogromnie wa¿na jest te¿ umiejêtno¶æ wybaczania. Uraza w sercu nie pozwoli na równowagê. Je¶li nie wybaczê i nie odetnê siê od wyrz±dzonego mi z³a, ono bêdzie mnie dalej pustoszy³o.

Do zasad Regu³y, dzi¶ zupe³nie w ¿yciu codziennym nieobecnych, na pewno nale¿y milczenie.

¯yjemy w kulturze gadulstwa i to jeden z sym­ptomów braku pokoju. Potrzebujemy ha³asu i nieustannego mówienia, rozmawiamy czasem tylko po to, ¿eby nie zapad³a cisza, któr± okre¶lamy jako krêpuj±c±. Mówimy za du¿o, bo zbyt powa¿nie siê traktujemy. A czego¶, co ha³asu nie wywo³uje i nie krzyczy o swoje, nie dostrzegamy. Tymczasem do ¿ycia wewnêtrznego, do osi±gniêcia pokoju nie potrzebujemy nieustannych inspiracji z zewn±trz. Cisza jest potrzebna, ¿eby móc siê rozwijaæ. Inaczej nie wyjdziemy z pu³apki zagonienia.

Od drugiej strony patrz±c, pierwsze s³owo Regu³y brzmi: „s³uchaj”. Tu znowu odwo³am siê do kwestii zarz±dzania: prowadziæ oznacza w pierwszym rzêdzie w³a¶nie s³uchaæ. Je¶li chcê osi±gn±æ sukces, muszê wiedzieæ, czego klient tak naprawdê oczekuje, ws³uchiwaæ siê w jego potrzeby. I w firmie, i w ¿yciu rodzinnym cz³owiekowi czêsto siê wydaje, ¿e wie wszystko pierwszy. Je¶li kto¶ przychodzi z problemem, jestem gotów wyj±c mu pytanie z ust i odpowiedzieæ natychmiast. Tymczasem gdy pozwolê mu siê wyraziæ, mo¿e siê okazaæ, ¿e sam znajdzie odpowied¼. I ona do niego trafi o wiele lepiej. S³uchanie to, u¿ywaj±c nomenklatury chemicznej, katalizator.

Ale ci±gle Ojciec mówi o sytuacji, kiedy cz³owiek ma mo¿liwo¶æ posiadania w nadmiarze rzeczy czy pieniêdzy. W jaki jednak sposób pokój wewnêtrzny mo¿e osi±gn±æ osoba, której brak ¶rodków na utrzymanie, która ¿yje w permanentnym lêku, np. przed utrat± pracy?
Tu zasada zabrzmi ponownie niezwykle prosto. Nie ma innego wyj¶cia, jak uznaæ, ¿e takie troski jak konkurencja na rynku pracy, zagro¿enie bezrobociem czy choroby to rzeczy, które po prostu s± czê¶ci± ¿ycia. Trzeba to zaakceptowaæ jako czê¶æ „kontraktu” na ludzkie ¿ycie – i to bêdzie ten pierwszy krok w kierunku pokoju. Kiedy w ten sposób na siebie spojrzymy, u¶wiadomimy sobie, ¿e nie jeste¶my w tej sytuacji wyj±tkowi. A je¶li by¶my tylko na tych problemach siê skupiali, przestaniemy dostrzegaæ cokolwiek poza nimi. Wtedy tym trudniej siê uspokoiæ i wyj¶æ im naprzeciw.

Ja dystansu do problemów szukam te¿ w muzyce. Kiedy¶ w wywiadzie powiedzia³em, ¿e kiedy gram, chcê wytupaæ ze swojego cia³a frustracjê. Dosta³em wtedy list od pewnej pobo¿nej starszej pani, która mi radzi³a, ¿ebym wiêcej siê modli³. Odpisa³em, ¿e staram siê, ale te¿, ¿e jej bym moich sposobów na frustracjê nie doradza³. Wolê zdenerwowaæ kogo¶, ni¿ ¿ebym siê sam mia³ denerwowaæ... Mój przeor kiedy¶ mi powiedzia³: nie traktuj niczego na tym ¶wiecie zbyt powa¿nie, a ju¿ na pewno nie siebie samego. To najlepsza recepta na pokój.

O. Notker Wolf OSB (ur. 1940 r. w Niemczech) jest opatem-prymasem, czyli najwy¿szym reprezentantem zakonu benedyktynów, licz±cego na ¶wiecie ponad 800 klasztorów. W 1961 r. wst±pi³ do opactwa St. Ottilien w Bawarii. Studiowa³ filozofiê, teologiê, zoologiê, chemiê i historiê astronomii. Od 1971 r. wyk³ada³ filozofiê w rzymskim Anselmianum. W 1977 r. zosta³ arcyopatem swojego klasztoru, w 2000 r. opatem-prymasem. Napisa³ ksi±¿ki „Uczyæ siê od mnichów” (Jedno¶æ 2009), zbiór felietonów „Z jasnego nieba” i wspólnie z s. Enric± Hosann± poradnik „Sztuka kierowania lud¼mi” (Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów 2010-11). Jest zaanga¿owany w dialog miêdzyreligijny, a tak¿e w dzia³alno¶æ w Chinach i Korei Pó³nocnej, gdzie m.in. negocjowa³ z w³adzami komunistycznymi w sprawie budowy szpitali.

http://religia.onet.pl/wywiady,8/zloty-srodek,422,page6.html
Zapisane
Strony: 1 2 3 4 [5] 6 7 8 9 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.111 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

x22-team phacaiste-ar-mac-tire opatowek ostwalia wypadynaszejbrygady