Darku proszê nie scalaj moich postów.Dlaczego polski Teatr Roma przyci±gn± angielskiego miliardera?
"No w³a¶nie, jak wygl±da od strony zakulisowej pozyskiwanie takich musicalowych hitów, jakie gra Teatr Roma?
- Cameron Macintosh jest najwiêkszym producentem musicali na ¶wiecie, jest w³a¶cicielem praw do najwiêkszych tytu³ów, jak "Miss Saigon", "Upiór w operze", "Koty" czy "Les Miserables". Nie rozmawiamy z nim bezpo¶rednio, rozmawiamy z jego pracownikami, ale Cameron by³ na premierze "Miss Saigon" i powiedzia³ do mnie dwa s³owa: "Well done" , zrozumia³em, ¿e by³o nie¼le. Zaproponowa³ nam kilka bardzo ciekawych interesów,
zachwyci³ siê Teatrem Roma, powiedzia³, ¿e teatr ma niezwyk³± atmosferê i chcia³by w niego zainwestowaæ. Przez kilka lat rozmawiali¶my z nim, z w³a¶cicielem budynku, czyli Ko¶cio³em, i w³a¶cicielem Teatru Roma, czyli miastem. Chcieli¶my daæ Cameronowi Macintoshowi mo¿liwo¶æ stworzenia supernowoczesnego teatru musicalowego w tej czê¶ci Europy. Mia³by mieæ 1400 miejsc i bardzo nowoczesne rozwi±zania techniczne. Niestety, te rozmowy przerwa³ atak na World Trade Center, kryzys w bran¿y musicalowej i do tej pory Cameron Macintosh nie jest zainteresowany budowaniem nowych teatrów, a szkoda, bo taki teatr by siê w tej chwili nam bardzo przyda³. "......
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/102021,druk.htmlKto jest wspó³w³a¶cicielem Teatru Roma? Kto zaprojektowa³ t± bardzo wymown± elewacjê frontu teatru?
Kto i w jaki sposób koduje ¶wiadomo¶æ ludzi , jakich u¿ywa do tego ¶rodków , w jakim celu jest to robione?
cd...
Kiara
ps. Darku proszê nie scalaj moich postów.
To tak na wszelki wypadek , bo jako¶ dziwnie znikaj± ciekawe artyku³y z netu.
Barykada i inne sceny iluzji
- "Les Miserables" to bardzo trudny musical, przede wszystkim pod wzglêdem aktorskim, inscenizacyjnym, wielkie wyzwanie - mówi re¿yser WOJCIECH KÊPCZYÑSKI.
«Na kilka dni przed premier± w redakcji Gazety Wyborczej odby³o siê spotkanie z cyklu "Film, muzyka, teatr w Gazeta Cafe". Oto fragmenty rozmowy.
Remigiusz Grzela: Czytam wywiady z panem dyrektorem przed ka¿d± now± premier± musicalow± i za ka¿dym razem zapowiada pan najwiêksze wydarzenie w mie¶cie, skala emocji ro¶nie.
Wojciech Kêpczyñski [na zdjêciu]: Bo ca³y czas podnosimy poprzeczkê. Mam wra¿enie, ¿e teraz jest ju¿ do¶æ wysoko. Nie ¶mia³bym siêgn±æ po "Nêdzników" wcze¶niej. My¶lê, ¿e ponad dziesiêæ lat i kilkadziesi±t premier czego¶ nas nauczy³o. "Les Miserables" to bardzo trudny musical, przede wszystkim pod wzglêdem aktorskim, inscenizacyjnym, wielkie wyzwanie. A ¿e za ka¿dym razem zapowiadam najwiêksze wydarzenie, to prawda. Mam nadziejê, ¿e pañstwo to zauwa¿yli¶cie.
Za kilka lat nie zmie¶cicie siê w Romie.
- W tej chwili jeste¶my teatrem jednego przedstawienia. Nie wracamy do poprzednich tytu³ów, bêdziemy grali "Les Miserables" tak d³ugo, jak pañstwo bêdziecie chcieli do nas przychodziæ. Czasem zdejmujemy spektakl wcze¶niej, ni¿ on jest "zgrany", bo nie mogliby¶my inaczej nic innego produkowaæ, nie mamy te¿ gdzie trzymaæ dekoracji. "Upiora w operze" zagrali¶my prawie 700 razy. Obejrza³o go prawie 700 tys. widzów przy pe³nej widowni, przypuszczam, ¿e jeszcze d³ugo ten spektakl chcieliby¶cie pañstwo ogl±daæ. To samo by³o z "Akademi± Pana Kleksa", raptem 150 spektakli, podobnie z "Kotami", to tytu³y kompletnie niewygrane. Tytu³y zdjête w³a¶ciwie przy pe³nej frekwencji. W statucie mamy zapisane, ¿e jeste¶my teatrem repertuarowym, powinni¶my mieæ kilka premier, powinni¶my te spektakle wymieniaæ; niestety, stoimy na rozdro¿u miêdzy typowym teatrem westendowym, a miejskim teatrem warszawskim.
Na scenie Teatru Roma l±dowa³ helikopter, na widowniê spada³ ¿yrandol, czego nadzwyczajnego mo¿emy spodziewaæ siê w "Les Miserables"?
- W ka¿dym musicalu jest przynajmniej jedna scena niezwyk³a, scena na pograniczu cyrku, iluzji. Ten spektakl jest bardzo teatralny, mniej efekciarski. Niezwyk³a jest tutaj muzyka, niezwyk³e libretto i my¶lê, ¿e tu autorzy stanêli na wysoko¶ci zadania i stworzyli musical, którym objêli wiêkszo¶æ tematów z powie¶ci Wiktora Hugo "Nêdznicy", a ju¿ mistrzostwem ¶wiata jest muzyka Claude'a Michaela Schonberga, w której naprawdê nie ma ani jednej zbêdnej nuty.
"Les Miserables" na ¶wiecie obejrza³o 55 mln widzów w 43 krajach, powsta³y 33 nagrania p³ytowe, 22 wersje jêzykowe. W samym Londynie pokazano ponad 10 tys. spektakli. Tytu³ otrzyma³ 70 najwa¿niejszych nagród teatralnych i 20 lat po premierze nadal jest na scenie. Ile inscenizacji "Nêdzników" pan obejrza³, przygotowuj±c siê do w³asnej, i kiedy pierwszy raz zamarzy³ pan o zrealizowaniu tego tytu³u?
- To by³o chyba rok, mo¿e dwa lata po londyñskiej premierze, bardzo trudno by³o siê dostaæ na musical, cudem zdoby³em bilet. Dorabia³em wtedy w Londynie, to by³y takie czasy. Pracowa³em na budowie jako murarz, a wieczorami chodzi³em do teatrów i ogl±da³em musicale, zreszt± pracowa³em w doborowym towarzystwie, bo m.in. z Paw³em Wawrzeckim i Jerzym Zelnikiem.
To prawda, ¿e stali¶cie ca³± noc w kolejce?
- Tak, w dodatku nie po bilet, ale po zwrot biletu, wiêc stanie w kolejce ¿adn± gwarancj± nie by³o. Raz stali¶my 24 godziny. Zazwyczaj by³a szansa na sze¶æ zwrotów. Przed nami sta³o dwóch Japoñczyków i ci Japoñczycy zgarnêli wszystkie bilety, no ale nastêpny wieczór ju¿ by³ dla nas, bo byli¶my pierwsi, tak¿e kolejne 24 godziny przed kas±. Ale to by³o wiele lat temu. To by³o w Teatrze Pallace w centrum West Endu, który mia³ chyba dwa i pó³ tysi±ca miejsc. W tej chwili spektakl zosta³ przeniesiony do Queens, do kolejnego teatru Camerona Macintosha, o którym te¿ chcia³bym wspomnieæ, bo to niezwykle ciekawa postaæ.
No w³a¶nie, jak wygl±da od strony zakulisowej pozyskiwanie takich musicalowych hitów, jakie gra Teatr Roma?
- Cameron Macintosh jest najwiêkszym producentem musicali na ¶wiecie, jest w³a¶cicielem praw do najwiêkszych tytu³ów, jak "Miss Saigon", "Upiór w operze", "Koty" czy "Les Miserables". Nie rozmawiamy z nim bezpo¶rednio, rozmawiamy z jego pracownikami, ale Cameron by³ na premierze "Miss Saigon" i powiedzia³ do mnie dwa s³owa: "Well done" , zrozumia³em, ¿e by³o nie¼le. Zaproponowa³ nam kilka bardzo ciekawych interesów, zachwyci³ siê Teatrem Roma, powiedzia³, ¿e teatr ma niezwyk³± atmosferê i chcia³by w niego zainwestowaæ. Przez kilka lat rozmawiali¶my z nim, z w³a¶cicielem budynku, czyli Ko¶cio³em, i w³a¶cicielem Teatru Roma, czyli miastem. Chcieli¶my daæ Cameronowi Macintoshowi mo¿liwo¶æ stworzenia supernowoczesnego teatru musicalowego w tej czê¶ci Europy. Mia³by mieæ 1400 miejsc i bardzo nowoczesne rozwi±zania techniczne. Niestety, te rozmowy przerwa³ atak na World Trade Center, kryzys w bran¿y musicalowej i do tej pory Cameron Macintosh nie jest zainteresowany budowaniem nowych teatrów, a szkoda, bo taki teatr by siê w tej chwili nam bardzo przyda³.
Angielscy w³a¶ciciele praw bardzo wtr±cali siê do inscenizacji "Les Miserables"?
- Zrobili¶my casting, co nie jest wyj±tkowe, bo za ka¿dym razem wybieramy aktorów w drodze konkursu. Musieli¶my wys³aæ piêæ propozycji g³ównych ról do Camerona Macintosha, i to on osobi¶cie wskazywa³ pierwsz± obsadê, sugerowa³ drug±, mówi³ te¿, kogo nie nale¿y obsadziæ w danej roli. Z³o¿y³ nam gratulacje, ¿e to jedna z najciekawszych propozycji, jakie do niego dotar³y, a docieraj± bez przerwy. Twierdzi³, ¿e to niezwykle utalentowana grupa. Oczywi¶cie z Grzegorzem Policiñskim, który jest scenografem, pojechali¶my do Londynu, przedstawili¶my propozycje scena po scenie. Daniel Wyszogrodzki, autor polskiego przek³adu, by³ z nami i mo¿e potwierdziæ, jak trudne to by³y rozmowy. Czasem takie rozmowy trochê wi±¿± rêce, ale bardzo siê cieszê, ¿e pozwolono nam zrobiæ, co rzadko siê zdarza, non replica production, czyli nasz± w³asn± wersjê spektaklu, w³asne projekty kostiumów i scenografii. Taka wspó³praca z w³a¶cicielami praw mo¿e wydawaæ siê trudna, ale daje gwarancjê pracy opartej na fantastycznym materiale. Dostajemy libretto, dostajemy muzykê, której musimy siê trzymaæ, nie wolno nam nic skre¶liæ bez zgody, to s± naprawdê wielkie przeboje musicalowe. Uwa¿am siê za szczê¶ciarza, mog±c pracowaæ nad takim materia³em.
Czy pana inscenizacja "Les Miserables" opowiada o Polsce?
- W du¿ym stopniu tak. To jest spektakl skierowany do polskiej publiczno¶ci, operuje tematami bliskimi dla nas, zadaje pytania bardzo wa¿ne i aktualne. Mam nadziejê, ¿e ka¿dy z pañstwa znajdzie w tym przedstawieniu problem dla siebie. Chcia³bym zachêciæ, ¿eby¶my spróbowali przenie¶æ siê w tamte czasy, poddaæ siê wielkim namiêtno¶ciom. "Les Miserables" to musical pe³en wielkich namiêtno¶ci, dlatego chyba zrobi³ tak wielk± karierê. 25 lat temu wyznaczy³ kierunek spektakli musicalowych na ca³ym ¶wiecie.
Jaki jest pana kanon musicalowy?
- To musicale operowe "My Fair Lady" czy "West Side Story". Chcia³bym wystawiæ ka¿dy z musicali, które lubiê i uwa¿am za wa¿ne. Jestem szczê¶liwy, ¿e uda³o nam siê doprowadziæ do wystawienia "Akademii Pana Kleksa" w wersji musicalowej. Rozmawiamy w³a¶nie z Teatrem Narodowym w Helsinkach, który jest zainteresowany tym tytu³em. Zaraz po premierze "Les Miserables" jedziemy do Petersburga, gdzie bêdziemy rozmawiaæ na temat wystawienia "Akademii Pana Kleksa" po rosyjsku.»
"Barykada i inne sceny iluzji"
Remigiusz Grzela
Gazeta Wyborcza Sto³eczna
21-09-2010
e-teatr.pl - wortal teatru polskiego © Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/102021,druk.html