Niezale¿ne Forum Projektu Cheops Niezale¿ne Forum Projektu Cheops
Aktualno¶ci:
 
*
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj. Grudzieñ 22, 2024, 18:14:50


Zaloguj siê podaj±c nazwê u¿ytkownika, has³o i d³ugo¶æ sesji


Strony: 1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 [22] 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 40 |   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: upadek religii 2009  (Przeczytany 382770 razy)
0 u¿ytkowników i 23 Go¶ci przegl±da ten w±tek.
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #525 : Lipiec 01, 2009, 13:34:41 »

O tym, ¿e s± takie przypadki niestety nie musisz mi mówiæ. Wstyd mi za nich, na szczê¶cie wulgaryzmów itp. uzywa niewielki odsetek "moherów".
Zapisane
Dry007
Go¶æ
« Odpowiedz #526 : Lipiec 01, 2009, 16:17:32 »

Skurwysyny z sekty mieszaj± siê do objawieñ. Kurwa za du¿o Neverwinter Nights! Jêzyk. Ci co wierz± w ten shit, s± popierdoleni na maksa. Napisane zosta³o w bibli "Nie znacie dnia, ani godziny"<--- Chcia³bym porozmawiaæ na chat z tym en-kim Jêzyk. Zada³ bym mu takie pytania, ¿e chyba by siê spali³. Wszyscy maj± zryt± baniê tutaj. Jêzyk

Mnie te¿ mi³o ciebie powitaæ MrPawello Mrugniêcie
Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #527 : Lipiec 17, 2009, 21:31:11 »

No proszê i zapowiedzi o upadku religii w 2009 r. zaczê³y siê sprawdzaæ - zaczê³o siê [jak Kiara przepowiada³a] od upadku KRK. Zaczê³o siê od samej góry - dzisiaj rano upad³ B16... w swojej ³azience i z³ama³ nadgarstek.
Brawo Lusia, pch, samcio i Kiara za trafno¶æ przepowiedni. Gratulujê.
Zapisane
chanell


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 72
Offline

P³eæ: Kobieta
Wiadomo¶ci: 3453



Zobacz profil
« Odpowiedz #528 : Lipiec 17, 2009, 22:29:12 »

No proszê i zapowiedzi o upadku religii w 2009 r. zaczê³y siê sprawdzaæ - zaczê³o siê [jak Kiara przepowiada³a] od upadku KRK. Zaczê³o siê od samej góry - dzisiaj rano upad³ B16... w swojej ³azience i z³ama³ nadgarstek.
Brawo Lusia, pch, samcio i Kiara za trafno¶æ przepowiedni. Gratulujê.


Ale o co chodzi z tm B16 bo co¶ mi umknê³o Co¶
Zapisane

Na wszystkie sprawy pod niebem jest wyznaczona pora.

            Ksiêga Koheleta 3,1
kot
Go¶æ
« Odpowiedz #529 : Lipiec 17, 2009, 22:32:56 »

Brawo Artu¶!!
Zapisane
Kiara
Go¶æ
« Odpowiedz #530 : Lipiec 17, 2009, 22:37:06 »

Nie ma co gratulowac nalezy wspolczuc czlowiekowi cierpienia, przeciez nie o to chodzi zeby komus stala sie krzywda fizyczna.
To starszy czlowiek i moze miec komplikacje, kosci w tym wieku nie zrastaja sie latwo.
Jakos trudno ci arteq pojac iz ja nie mam personalnie do ludzi pretesji ( chociaz czesciowo ponosza odpowiedzialnosc za to co robia), ja odslaniam falsz ideologji.
Jezeli ktos tego nie zauwaza, i nie robi niczego zle z premedytacja , nie poniesie odpowiedzialnosci za oszustwo. Poniosa to ci , ktorzy wiedzac, majac swiadomosc iz robia zle robili to dla korzysci. I to nie wazne jakich, jakichs korzysci.
Czym wieksza swiadomosc , tym wieksza odpowiedzialnosc.

Kiara U¶miech U¶miech
Zapisane
Val Dee
Go¶æ
« Odpowiedz #531 : Lipiec 18, 2009, 05:25:39 »

Nie ma co gratulowac nalezy wspolczuc czlowiekowi cierpienia, przeciez nie o to chodzi zeby komus stala sie krzywda fizyczna.
To starszy czlowiek i moze miec komplikacje, kosci w tym wieku nie zrastaja sie latwo.
Jakos trudno ci arteq pojac iz ja nie mam personalnie do ludzi pretesji ( chociaz czesciowo ponosza odpowiedzialnosc za to co robia), ja odslaniam falsz ideologji.
Jezeli ktos tego nie zauwaza, i nie robi niczego zle z premedytacja , nie poniesie odpowiedzialnosci za oszustwo. Poniosa to ci , ktorzy wiedzac, majac swiadomosc iz robia zle robili to dla korzysci. I to nie wazne jakich, jakichs korzysci.
Czym wieksza swiadomosc , tym wieksza odpowiedzialnosc.

Kiara U¶miech U¶miech

no proszê... a niedawno uwa¿a³a¶ ¿e zabijanie chrze¶cijan to nic z³ego
widzê u Ciebie du¿y postêp... id¼ dalej sw± drog± U¶miech



Ale o co chodzi z tm B16 bo co¶ mi umknê³o Co¶

chodzi o Benedykta XVI
« Ostatnia zmiana: Lipiec 18, 2009, 05:26:47 wys³ane przez Val Dee » Zapisane
zodiakus71
Go¶æ
« Odpowiedz #532 : Lipiec 18, 2009, 09:50:49 »

To napewno wina jakiejś czarownicy Chichot trzeba prześledzić wszystkie wątki na forum i znaleźć winną Chichot A tym czasem reszta nieposiadająca dostępu do sieci niech idzie zbierać drzewo do lasu na gustowny stosik Chichot
« Ostatnia zmiana: Lipiec 18, 2009, 09:51:07 wys³ane przez zodiakus71 » Zapisane
Kiara
Go¶æ
« Odpowiedz #533 : Lipiec 18, 2009, 09:56:30 »

Val Dee nie wkladaj twoich interpretacji moich slow w moje usta , bo to perfidne, i nie godne. Nigdy nie powiedzialam iz zabijanie kogokolwiek jest dobre. NIGDY , BO TAK NIE MYSLE. Mam taki sam szacunek dla zycia ludzi i  zwierzat , jestem przeciw   zabijaniu.

Dla mnie  ZYCIE  jest SWIETOSCIA. Nie ksiegi, nie modlitwy , nie sakramety, nie ideologie , nie budynki , nie szaty, nie  relikfie , nie obrzadki sakralne , a ZYCIE JEST SWIETOSCIA. Jak to zrozumiesz wowczas mow kim jestem i jaka jestem.

Wspolczuje kazdemu czlowiekowi bolu i ciewrpienia, zanim cos o mnie powiesz to poznaj mnie i moj system wartosci , oraz  swiatopoglad.

Kiara U¶miech U¶miech
« Ostatnia zmiana: Lipiec 22, 2009, 16:09:40 wys³ane przez Kiara » Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #534 : Lipiec 18, 2009, 20:30:48 »

Kiaro, ale trzymam Ciê za s³owo - w pewnym swoim po¶cie zapowiedzia³a¶, ¿e KRK ju¿ wkrótce upadnie. Wspomina³a¶ wtedy, ¿e nast±pi to najpó¼niej za 3-6 miesiêcy. Zobaczymy ile jest warta Twoja "wiedza".
Zapisane
Betti
Go¶æ
« Odpowiedz #535 : Lipiec 22, 2009, 12:04:59 »

Religia a tajemnice wszechswiata w/g ksiezy
//fakty.interia.pl/szukaj/news/blisko-tajemnicy-wszechswiata,1305621
a takze
Pytania o chrze¶cijañstwo
R O Z D Z I A £   V I I I
Jezuita i ateistka, którzy obserwuj± niebo

 

Problem stosunków miêdzy naukami przyrodniczymi a wiar± pojawi³ siê ju¿ u poprzednich rozmówców (na przyk³ad u Barbielliniego Amidei). Tutaj przystêpujemy odwa¿nie do stawienia czo³a temu istotnemu zagadnieniu, konsultuj±c dwoje astronomów.

S³uchamy wiêc wypowiedzi dyrektora najstarszego na ¶wiecie obserwatorium ("Specola Vaticana"), amerykañskiego jezuity George'a V. Coyne'a; i zdania dyrektorki obserwatorium astronomicznego uniwersytetu w Trie¶cie, Margherity Hack. Wierz±cy, zakonnik z najbardziej wykszta³conego Zakonu i zdecydowana ateistka, jedna z tych ju¿ nielicznych naukowców, którzy jeszcze dzisiaj posuwaj± siê do wykluczania istnienia Boga.

Dla tych naszych "karota¿y", je¿eli chodzi o nauki przyrodnicze, zwrócili¶my siê wiêc przede wszystkim do astronomii. Jest ona istotnie najstarsz± z nauk i dzisiaj najbardziej zaawansowan±; jest nauk±, która za pomoc± coraz potê¿niejszych ¶rodków bada tajemnicê wszech¶wiata. Porusza siê zatem wokó³ kategorii-granic (nieskoñczono¶æ, wieczno¶æ), które znajduj± siê tak¿e w centrum ka¿dej wizji religijnej. W ¿adnej innej dyscyplinie splatanie siê z pytaniami ostatecznymi nie jest tak ¶cis³e i bezpo¶rednie.

 
George V. Coyne

Kiedy prosisz go o informacje na temat jego dawnej i obecnej dzia³alno¶ci, daje ci obyczajem anglosaskim powielony tekst, w którym, pod has³em Education and Experiences, przytoczonych jest dwadzie¶cia hase³. Przebiegaj±c je ma siê dowód na przygotowanie naukowe, jakim siê cieszy George V. Coyne, astronom, astrofizyk o znaczeniu ¶wiatowym. Z jedn± dodatkow± osobliwo¶ci±: profesor Coyne rozpoczyna wykaz kokieteri± tego ma³ego, starodawnego skrótu -- "s.j." -- który mówi wiele.

Societas Jesu: a wiêc jezuita, syn tego Ignacego Loyoli, który wieczorem wychodzi³ na taras rzymskiego domu, w którym zbiega³y siê nici jego strategii podboju ¶wiata, ad maiorem Dei gloriam. Przed pój¶ciem na krótki odpoczynek, dawny rycerz baskijski chodzi³ tam i z powrotem po tarasie pow³ócz±c okaleczon± w bitwie nog± i wpatrywa³ siê w niebo nad Rzymem, migoc±ce gwiazdami. "I wtedy", opowiada ¶wiadek, "widaæ by³o, jak z oczu Ojca p³yn± ³zy: nie by³o wieczora, w którym by siê nie wzrusza³ widokiem wielko¶ci i piêkno¶ci stworzenia". Nie przypadkiem, w owej "Kontemplacji dla osi±gniêcia mi³o¶ci", która jest punktem docelowym i szczytem jego Æwiczeñ duchownych, ¦wiêty zachêca³ do "rozwa¿ania jak Bóg pracuje i dzia³a dla nas we wszystkich rzeczach stworzonych na powierzchni ziemi, jak postêpuje jako pracownik w niebie, w ¿ywio³ach, w ro¶linach, w owocach, w zwierzêtach, daj±c istnienie, zachowuj±c, sprawiaj±c, ¿e rosn±, czuj±..."

Z tego rodzi siê wielka jezuicka tradycja na polu nauk przyrodniczych, pocz±wszy od astronomii: to w³a¶nie Towarzystwu Jezusowemu zawsze by³o powierzane kierownictwo Obserwatorium Watykañskiego.

Nawet dla wielu katolików stanowi powód zdziwienia wiadomo¶æ, ¿e Stolica Apostolska posiada nowoczesne obserwatorium astronomiczne. A jednak, s³u¿ba Rzymu w badaniu nieba rozpoczyna siê w 1579 roku: miêdzy innymi, astronomom tego obserwatorium zawdziêcza siê reformê kalendarza, która potem zosta³a zaakceptowana tak¿e przez protestantów, mimo nieufno¶ci do tego, co w rzeczywisto¶ci by³o naukowe, ale przecie¿ zawsze "katolickie". W nastêpnych wiekach papie¿e bêd± zawsze sprzyjali dzia³alno¶ci swojego obserwatorium, które mia³o bardzo wielkich dyrektorów, weszli oni do historii nauki ¶wiatowej. I ten zapa³ nie jest spraw± przesz³o¶ci: aby dotrzymaæ kroku czasom, w Tucson, w Arizonie, Watykan buduje teleskop o najwy¿szej technologii, którego koszt -- milion dolarów -- jest finansowany przez subskrypcjê o zasiêgu ¶wiatowym.

Dyrektorem Obserwatorium, od 1978 roku, jest ojciec Coyne, urodzony w 1933 roku w USA, w Baltimore, w stanie Maryland. Spotykam go miêdzy zajêciami Summer School, organizowanej przez Obserwatorium, w której uczestniczy dwudziestu m³odych ludzi z ca³ego ¶wiata, bez ró¿nicy wiary, rasy i p³ci. Sztab uczonych jezuitów bêdzie siê stara³ we wszystkich ugruntowaæ zw³aszcza jedn± rzecz: mi³o¶æ do tej prawdy, która nie tylko siê nie sprzeciwia, ale jest niezbêdnym warunkiem wiary. Dewiza Obserwatorium brzmi w³a¶nie: "A servizio della verita" -- "W s³u¿bie prawdzie". Zapomniano nieco o tym, ¿e wszyscy ojcowie za³o¿yciele nowoczesnej astronomii byli wielkimi uczonymi i zarazem wielkimi, zdecydowanie wierz±cymi: Kopernik, Galileusz, Kepler, Newton, ¿eby wymieniæ niektórych z nich. I równie¿ dzisiaj -- jak mówi± sonda¿e -- ponad 80 procent uczonych w naukach przyrodniczych deklaruje siê bez wahania "wierz±cymi". Choæby wierz±cymi bez Ko¶cio³a; s± jednak sk³onni bez oci±gania nazywaæ Bogiem Tajemnicê, która stoi za ma³ymi i wielkimi tajemnicami, z jakimi maj± codziennie do czynienia.

Z ojcem Coyne spacerujemy po wspania³ym tarasie na szczycie góry nad jeziorem Albano, z wznosz±cymi siê nad nim dwiema kopu³ami, z których wygl±daj± teleskopy i na których widnieje napisane literami z br±zu napomnienie: Deum Creatorem venite adoremus. Uprzejmy dyrektor zaproponuje potem obejrzenie niektórych instrumentów; niestety, sta³y siê mniej efektywne z powodu zanieczyszczenia atmosferycznego i optycznego, które objê³o tê peryferiê rzymsk±. St±d to przeniesienie czê¶ci najbardziej skomplikowanych obserwacji na pustyniê Arizony. Kontynuujemy pó¼niej nasz± rozmowê w biurach dyrekcji, których okna wychodz± na wspania³e ogrody. Jak to jest czêsto w przypadku Watykanu (stwierdzamy to, miêdzy innymi zwiedzaj±c, za kulisami, Tajne Archiwum i Bibliotekê Apostolsk±) piêkno i nauka, naj¶mielsza nowoczesno¶æ i najstarsza historia mieszaj± siê w jedyny w swoim rodzaju koktajl.

Ojciec Coyne jest zadowolony z tego, ¿e jest jezuit± i jest zadowolony z tego, ¿e jest astronomem:

-- Kto my¶li, ¿e jako zakonnicy mamy hamulce w naszych badaniach, wyra¼nie nie wie, jak siê rzeczy maj±. Nasza wolno¶æ jest ca³kowita, bez tych ingerencji nie tylko natury ideologicznej, ale tak¿e biurokratycznej lub wrêcz politycznej, które czêsto trapi± pracê uniwersyteck±. A mam mo¿liwo¶æ porównania, poniewa¿ pracowa³em lata w uczelniach pó³nocnoamerykañskich.

-- Ojcze Coyne -- pytam go -- czy astronom widzi jak±¶ sprzeczno¶æ miêdzy swoj± prac± a swoj± wiar±?

-- Bynajmniej. Nie tylko nie ma, ale nie mo¿e byæ konfliktu miêdzy tymi dwiema sferami. Prawda jest tylko jedna: dlatego prawdy, jakie uczony odkrywa w przyrodzie, opieraj± siê na prawdach nauczanych przez wiarê. Czy to, co stworzone, mo¿e byæ w konflikcie ze swoim Stwórc±?

-- A wiêc na zawsze skoñczy³ siê czas pozornych przeciwstawieñ nauki i wiary?

-- Dzisiaj wszyscy uznaj±, ¿e jest niemo¿liwe znalezienie na drodze naukowej jakiegokolwiek argumentu przeciwko istnieniu Boga. Tak jak (nie wolno o tym zapominaæ), wiara pozostaje przecie¿ zawsze owym czym¶ nierozstrzygniêtym, owym zak³adem, o którym mówi wielki uczony i zarazem wielki chrze¶cijanin, jakim jest Pascal. A wiêc, nauka dobrze rozumiana nie zaprzecza i nie mo¿e zaprzeczaæ, ¿e istnieje Co¶ poza materi±; ale równie¿ nie mo¿e przypieraæ ateizmu plecami do ¶ciany, wnioskuj±c wiarê bezpo¶rednio z badania naukowego.

-- Co najbardziej uderza ojca w jego pracy astronoma?

-- Fakt, ¿e im bardziej siê zag³êbia, tym wiêcej odkrywa siê rzeczy nieznanych, tym bardziej do¶wiadcza siê tajemnicy. Gdy który¶ z nas, uczonych mówi, ¿e coraz bardziej czuje siê ignorantem, nie wyra¿a pokory, lecz prawdê. To w³a¶nie za t± ignorancj±, a wiêc za t± tajemnic± coraz bardziej niezg³êbion±, odczuwa siê ol¶nienie, wezwanie Boga. W tym znaczeniu prowadzenie badañ mo¿e byæ niekiedy prze¿ywane jako modlenie siê.

-- Modlitwa, a tak¿e, w pewnym sensie, uprawianie teologii, nawet za pomoc± równañ matematycznych i fotografii w podczerwieni?

-- Tak, niew±tpliwie. Nawet wyznajê, i¿ jako astronom odczuwam, ¿e bli¿szy mi sposób uprawiania teologii raczej ¶w. Augustyna ni¿ ¶w. Tomasza z Akwinu. Dla Tomasza wszech¶wiat jest przede wszystkim strukturalny, uporz±dkowany, nale¿ycie w³±czony w wyra¼ny system. Ale dla tego, kto wnika dzisiaj w moj± dyscyplinê, kosmos wydaje siê uporz±dkowany i zarazem bez³adny, strukturalny i zarazem chaotyczny, przynajmniej powierzchownie. Jest to jedna z jego wielkich zagadek. W tym znaczeniu wydaje mi siê, ¿e s³yszê rozbrzmiewaj±ce s³owa ¶w. Paw³a, którego Augustyn czyni siê echem: Bóg, który siê objawia i zarazem ukrywa w cieniach i zagadkach; który daje wiadomo¶ci o sobie, ale "jak gdyby w zwierciadle". Wszech¶wiat ujawnia nam bardziej ¶lady swoich tajemnic, ni¿ Bóg: je¿eli Stwórca jest Tajemnic± w pe³nym tego s³owa znaczeniu, tajemnicze jest tak¿e jego stworzenie.

Ma siê wra¿enie, ¿e kryzys wiarygodno¶ci apologetyki (o czym wspominali¶my w spotkaniu z biblist± Latourellem) obj±³ przede wszystkim stosunki wiary z naukami przyrodniczymi: dzisiaj niewielu wierz±cych odwa¿y³oby siê zastosowaæ jaki¶ "argument kosmologiczny", wydobyty z nauk przyrodniczych, aby "udowodniæ" istnienie Boga. Tymczasem trzeba uznaæ, ¿e ojcowie wspó³czesnej astronomii wszyscy byli wierz±cymi, mniej mieli kompleksów od nas, wahaj±cych siê wspó³czesnych chrze¶cijan. Oni w bezmiarze przestrzeni nie wahali siê spostrzegaæ rêki Przedwiecznego. Na przyk³ad Newton: ,,Ten cudowny porz±dek, jaki zauwa¿amy na niebie, mo¿e byæ tylko dzie³em Bytu wszechmocnego i wszechwiedz±cego". Kepler: "Odkrywaj±c tajemnice nieba, cz³owiek zastanawia siê nad my¶lami Boga". Nawet Voltaire, wróg chrze¶cijañstwa, ale nie wiary w Boga stwórcê, wybucha³ przeciwko ateistom, wskazuj±c im na gwie¼dziste niebo i powtarzaj±c zdanie odt±d a¿ nadto s³awne: "Czy to logiczne pos³ugiwaæ siê zegarkiem, zaprzeczaj±c równocze¶nie istnieniu zegarmistrza?"

-- Musimy przeciwstawiaæ siê, niew±tpliwie -- to refleksja ojca Coyne -- pewnemu fideizmowi, który chcia³by z ka¿dego argumentu rozumowego, obiektywnego, uczyniæ przynajmniej ¶lad badania przyrodniczego; fideizmowi, który d±¿y do wykopania przepa¶ci miêdzy rozumem a wiar±. Wiara jest darem Boga; ale równie¿ rozumuj±ca inteligencja jest nim, mamy obowi±zek pos³ugiwania siê ni±. Ale równocze¶nie powinni¶my strzec siê przed apologetycznym nadu¿ywaniem argumentów naukowych. Mam wra¿enie, ¿e zarówno cz³owiek, jak i wszech¶wiat, przedstawiaj± aspekty racjonalne, irracjonalne i aracjonalne. Wiara nale¿y do tej ostatniej kategorii: na pewno nie jest w konflikcie z rozumem, ale go przewy¿sza; nie idzie przeciw, ale ponad. Lecz, a¿ do pewnego punktu, rozum powinien jej towarzyszyæ. W tym znaczeniu nauka jest pomocna. Tak¿e nauka odbiegaj±ca od normy, jak astronomia.

-- W jakim znaczeniu "odbiegaj±ca od normy?"

-- W tym znaczeniu, ¿e nasza nauka jest jedyn± dyscyplin± naukow±, która nie jest do¶wiadczalna, nie mog±c mieæ w rêce, dotykaæ, manipulowaæ przedmiotem, który studiuje. Astronomia sama jest kwesti± wiary: istotnie, oparta na zaufaniu, ¿e rzeczy, które nasze teleskopy widz±, s± realne i ¿e w odleg³o¶ci o tysi±ce lat ¶wietlnych funkcjonuj± te same prawa, które reguluj± nasze ¿ycie. Nauka odbiegaj±ca od normy tak¿e w tym znaczeniu, ¿e astronom nie widzi rzeczywisto¶ci takiej "jaka jest"', lecz "jaka by³a". Z powodu odleg³o¶ci i szybko¶ci ¶wiat³a, najwy¿szej, ale przecie¿ zawsze ograniczonej, nie widzimy S³oñca takim jakie jest, ale jakim by³o przed 8 minutami, galaktykê, najbli¿sz± naszej -- jaka by³a milion lat temu, galaktyki dalsze, jakimi by³y 3 lub 4 miliardy lat temu.

-- Jest to zatem aspekt paradoksalny -- a wiêc jeszcze jedna "tajemnica" wiêcej -- astronomii.

-- Tak jest: obserwuj±c niebo widzimy obiekty takimi, jak przedstawia³y siê w czasach mo¿e najbardziej odleg³ych, najbardziej dawnych. Tak¿e dlatego decyduj±ce znaczenie ma budowanie nowych teleskopów, jak nasz VATT, Vatican Advanced Technology Telescope, które pozwalaj± widzieæ coraz dalej. Poniewa¿ im dalej siê widzi, tym bardziej mo¿emy zbli¿yæ siê do momentu pocz±tkowego, do big-bang, do wielkiej eksplozji, od której siê wszystko zaczê³o. Moi koledzy s± zgodni co do tego, ¿e ten pocz±tek mia³ miejsce przed 15 do 20 miliardów lat; dochodz±c, jak mo¿emy to uczyniæ obecnie, wstecz do 3, najwy¿ej 4 miliardów lat, jeste¶my jeszcze bardzo dalecy od zbli¿enia siê do tajemnicy pocz±tków. Ale nie tracimy nadziei, ¿e przy pomocy teleskopów umieszczonych na stacjach kr±¿±cych wokó³ Ziemi, bez os³ony atmosfery, osi±gniemy to.

-- Jest pewne ciekawe pytanie, jakie stawia³em sobie co pewien czas: chodzi mianowicie o to, czy jaka¶ pozaziemska spo³eczno¶æ, technologicznie zaawansowana, przy pomocy udoskonalonych instrumentów obserwacyjnych, mog³aby sfilmowaæ ca³± historiê ludzko¶ci, z tym "opó¼nieniem" o kilka tysiêcy lub milionów lat wynik³ym z odleg³o¶ci. Na przyk³ad, czy w tym momencie jaki¶ zespó³, w jakimkolwiek punkcie przestrzeni, nie móg³by filmowaæ tego, co siê wydarzy³o w pi±tek przed Pasch±, w Jerozolimie, gdzie niejaki Poncjusz Pi³at by³ prokuratorem?

-- Nie ma w±tpliwo¶ci. Bêdziemy mogli mieæ film o tragedii Golgoty (i w ogóle, sfilmowane "¿ycie Jezusa") znajduj±c siê w odleg³o¶ci raczej bliskiej, jak na wymiary niebios. Aby "nakrêciæ" teraz to, co zosta³o opowiedziane w Ewangeliach, wystarczy³oby byæ tylko w takiej odleg³o¶ci, któr± ¶wiat³o przebiega nieco mniej ni¿ w ci±gu dwóch tysiêcy lat s³onecznych. Obrazy ca³ej naszej historii wêdruj± w przestrzeni z szybko¶ci± ¶wiat³a i, teoretycznie, kto¶ móg³by uchwyciæ je swoimi instrumentami teraz lub nawet w najbardziej odleg³ej przysz³o¶ci. W ten sposób, aby pozostaæ przy historii chrze¶cijañskiej, który¶ z naszych potomków móg³by, kto wie na jakiej planecie, wy¶wietliæ sobie nie tylko Jezusa na drogach Palestyny, ale Franciszka na wzgórzach umbryjskich albo "mojego" Ignacego Loyolê na drogach Hiszpanii...

-- To otwiera dyskusjê o ¿yciu na innych planetach. Ojcze, czy ojciec wierzy w inne zamieszkane ¶wiaty?

-- Je¿eli trzymamy siê statystyki, jest pewne, ¿e warunki do ¿ycia powinny byæ spe³nione; i nie tylko w jednym punkcie wszech¶wiata. Takich gwiazd jak S³oñce s± setki miliardów, w naszej i poza nasz± galaktyk±, i jest pewne, ¿e du¿a ich czê¶æ ma system planet taki jak ten s³oneczny. Nawet bêd±c pesymistami i wykluczaj±c wielk± czê¶æ tych planet, dochodzi siê jednak zawsze do pewnej bardzo wysokiej liczby cia³ niebieskich, na których powinny znajdowaæ siê te same warunki, jakie s± na Ziemi. Ale, uwaga, mówiê o warunkach. Nie twierdzê, ¿e na skutek tych sprzyjaj±cych warunków ¿ycie rzeczywi¶cie siê rozwinê³o. Uczony mo¿e powiedzieæ tylko tyle.

-- A cz³owiek, zakonnik ojciec Coyne, co my¶li o tym?

-- Osobi¶cie, odkrywaj±c, ¿e nasza Ziemia jest czym¶ mniej, du¿o mniej ni¿ ziarenko piasku na olbrzymiej pla¿y, stawiam sobie pytanie, dlaczego Bóg mia³by stworzyæ tê ogromn± scenê, jak± jest wszech¶wiat, tylko dla nas. Ale czy mamy prawo pytaæ o to? Nie jeste¶my Bogiem, nie mo¿emy znaæ Jego my¶li. Regu³± wszech¶wiata wydaje siê zreszt± co¶, co sprawia na nas wra¿enie gigantycznego marnotrawstwa: miliardy plemników na przyk³ad wydawanych po to, aby jeden z nich -- i nie zawsze na pewno -- zapewni³ reprodukcjê. Takie samo marnotrawstwo, przynajmniej pozorne, stwierdza siê obserwuj±c niebo. Jako osoba prywatna powiedzia³bym tak, istnieje ¿ycie gdzie indziej. Ale nie mam ¿adnej pewno¶ci. Dla wierz±cego, ¿ycie nie powstaje przypadkowo, na podstawie praw statystyki, przez przypadkow± kombinacjê fizyko-chemiczn±: ewolucja bierze pocz±tek z boskiego fiat i postêpuje wed³ug programu Stwórcy.

-- Sonda¿e, wspominali¶my o tym, podaj± procent wierz±cych w¶ród uczonych, przewy¿szaj±cy osiemdziesi±t na stu. S± to te same sonda¿e, które mówi±, ¿e astronomowie, na przyk³ad, okre¶laj± siebie jako wierz±cy w procencie o wiele wiêkszym ni¿ specjali¶ci w naukach humanistycznych, na przyk³ad psychologowie i socjologowie. Co na ten temat mówi do¶wiadczenie ojca Coyne?

-- Mogê tylko potwierdziæ. Tak, wiêkszo¶æ kolegów uczonych, których spotka³em i których spotykam, twierdzi, i¿ wierzy w Boga. Powtarzam jednak: trzeba byæ ostro¿nym wobec tego naiwnego "konkordyzmu" miêdzy nauk± i Bibli±, który w przesz³o¶ci pewnych ludzi Ko¶cio³a doprowadzi³ do nieszczê¶cia. Bóg jest poza przestrzeni± i czasem, podczas gdy my poruszamy siê zawsze w tych wspó³rzêdnych. Gdybym mia³ zaczynaæ na nowo, nie mia³bym w±tpliwo¶ci: zosta³bym znowu jezuit±. A wiêc wierzê mocno w Boga Stworzyciela nieba i ziemi. Ale kiedy pytaj± mnie, co to znaczy "stworzyæ", wtedy ju¿ nie potrafiê odpowiedzieæ dok³adnie.

-- Jak wiêc trzeba czytaæ Ksiêgê Rodzaju, w której zosta³y opowiedziane pocz±tki wszech¶wiata?

-- Unikaj±c tego, co robi± pewne nowe sekty w moim kraju, traktuj±ce Pismo ¦wiête jako tekst naukowy. Tymczasem Biblia jest ksiêg± religijn±, jest refleksj± pewnej cywilizacji, która osi±gnê³a pewien punkt rozwoju historycznego, która chce w sumie propagowaæ orêdzie: Bóg istnieje, jest to Bóg, który chcia³ w sposób wolny stworzyæ ka¿d± rzecz, jest to Bóg, który kocha swoje stworzenia. Dalej nie wolno siê posuwaæ.

-- Pismo ¦wiête rozpoczyna siê od Ksiêgi Rodzaju, a koñczy Apokalips±. Je¿eli by³ pocz±tek (a teoria o big-bangu to potwierdza), bêdzie tak¿e koniec?

-- To nie jest pytanie teologiczne, lecz naukowe. Koniec wszech¶wiata jest problemem mo¿liwym do rozwi±zania, przypuszczaj±c, ¿e zna siê zmienne masy i czasu. Problem jednak jest na ró¿ny sposób skomplikowany: choæby dla przyk³adu, jednym z najbardziej sensacyjnych odkryæ ostatnich czasów jest to, ¿e byæ mo¿e widzimy tylko 10 procent masy wszech¶wiata. Wydaje siê realne, ¿e w 90 procentach materia jest niewidzialna: nie emituje ani ¶wiat³a, ani promieniowania. Materia martwa.

-- Jak wiêc zorientowali¶my siê o jej obecno¶ci?

-- Z pomiarów na polu grawitacyjnym. Pomijaj±c te nieprzewidywalne zmienne, aby ustaliæ, czy i kiedy wszech¶wiat bêdzie mia³ koniec, bêdziemy musieli wiedzieæ, czy rozszerza siê w nieskoñczono¶æ lub czy doszed³szy do pewnego punktu, rozpocznie na nowo siê kurczyæ, przebiegaj±c w odwrotnym kierunku drogê rozpoczêt± big-bangiem.

-- Ojcze Coyne, tutaj, na ziemi, poruszamy siê w¶ród cieni i zagadek. Czy w koñcu bêdziemy widzieli jasno, wchodz±c w ¿ycie pozagrobowe?

-- Niekiedy ja tak¿e pytam siebie o to, stawiam sobie pytanie, czy "potem" bêdê móg³ wreszcie poznaæ, jaki jest ten pocz±tek galaktyk, który mnie tak bardzo pasjonuje i który stanowi naukow± specjalizacjê Obserwatorium Watykañskiego. Ale potem my¶lê, ¿e wej¶cie w ¿ycie pozagrobowe nie oznacza ods³oniêcia tajemnic wszech¶wiata: oznacza wej¶cie w sam± Tajemnicê wszech¶wiata, w Boga. Nie znajdê odpowiedzi, których teraz poszukujê pracuj±c dzieñ i noc; i nie znajdê ich, poniewa¿ nie bêdzie mnie ju¿ interesowa³o stawianie pytañ. Bardziej ni¿ staraniem siê o zrozumienie Tajemnicy, bêdê ni± ¿y³. Bêdê znajdowa³ siê wewn±trz. I bêdê bardzo szczê¶liwy.

-- Niekiedy zdarza siê, i¿ cz³owiek stawia sobie pytanie, co ma z tym wszystkim wspólnego Chrystus. Bóg, na pewno, jest intuicj± od zawsze zwi±zan± z astronomi±, poniewa¿ nic tak nie ma do czynienia, jak ta nauka, z takimi pojêciami jak wieczno¶æ i nieskoñczono¶æ. Ale Chrystus?

-- Chrystus jest fundamentem, podpor±, na której siê wszystko obraca. W tajemnicy tego ogromnego kosmosu On stanowi centrum. Jest tam, w sercu; a równocze¶nie na krañcach: Alfa i Omega. Jak mówi Credo: "Przez Niego wszystko zosta³o stworzone".

 
Margherita Hack

« Ostatnia zmiana: Lipiec 22, 2009, 12:09:59 wys³ane przez Betti » Zapisane
Betti
Go¶æ
« Odpowiedz #536 : Lipiec 22, 2009, 12:11:46 »

i c.d. bo nie zmiescilo mi siê wszysko, za duzo znakow.

George V. Coyne potwierdzi³ nam to, co zosta³o powiedziane w innym wywiadzie przeprowadzonym w tych latach, przez monsignora Paula Pouparda, szefa watykañskiego Sekretariatu do dialogu z niewierz±cymi: w zaskakuj±cy sposób (ale tylko dla kogo¶, kto nie orientuje siê sk±d wiatr wieje), ankiety przeprowadzone w¶ród wyk³adowców nauk "pozytywnych" na uniwersytetach amerykañskich -- fizycy, chemicy, biolodzy, astronomowie, botanicy, przyrodnicy itd. -- ujawni³y, ¿e oko³o 80 procent z nich okre¶la siê jako "wierz±cy"; sk³onni s± mianowicie nazywaæ "Bogiem" Tajemnicê, która znajduje siê za wielu zagadkami. Ten sam procent na korzy¶æ jakiej¶ wiary stwierdza siê na innych obszarach poza Stanami Zjednoczonymi, pocz±wszy od Europy.

We W³oszech, w¶ród tych dwudziestu procent "niewierz±cych" najbardziej znany jest mo¿e dyrektor obserwatorium astronomicznego uniwersytetu w Trie¶cie. Dyrektor, który okazuje siê dyrektork±, Margherita Hack, florentynka, mimo nazwiska, które ma po ojcu pochodzenia szwajcarskiego.

Udali¶my siê wys³uchaæ tak¿e jej, nie wspinali¶my siê tym razem na wzgórze Castelgandolfo, lecz na inne wzgórze, San Giusto, bogate równie¿ w historiê i urokliwe, na którym znajdowa³o siê obwarowanie pierwszej siedziby, która da³a pocz±tek Triestowi. Biura obserwatorium znajduj± siê tam w osobliwym zameczku w ¶redniowiecznym gu¶cie, bardzo cenionym przez architektów koñca XIX wieku.

S³awna uczona ma atletyczn± budowê cia³a (w m³odo¶ci wyró¿nia³a siê tak¿e w zawodach sportowych), jest serdeczna, u¶miechniêta; ma tak¿e w powierzchowno¶ci i sposobie bycia co¶ zaprzeczaj±cego pewnemu tradycyjnemu wizerunkowi kobieco¶ci. Wywiad z Margherit± Hack jest czym¶ klasycznym dla pewnego rodzaju publicystyki. Jak wielu dziennikarzy puka do drzwi Alberta Moravii, gotowego zapewniaæ -- na s³owo... -- ¿e Bóg nie istnieje, ¿e nie nale¿y niczego oczekiwaæ po ¶mierci; tak do wywiadu z pani± astronom toskañskotriesteñsk± ucieka siê czêsto kto¶, komu potrzebny jest wybitny przedstawiciel ateizmu w dziedzinie nauk przyrodniczych. W rzeczywisto¶ci, musia³em uporz±dkowaæ wra¿enia z naszej rozmowy; powiedzmy szczerze, ¿e ta rozmowa wprawi³a mnie w zak³opotanie, mimo wielkiej otwarto¶ci, ludzkiej sympatii mojej rozmówczyni. Faktycznie, zamiast uzasadniaæ racje swojego "nie" co do istnienia Boga, Margherita Hack wola³a wycofywaæ siê na p³aszczyznê subiektywn±: "Dla mnie, moim zdaniem, wed³ug mojego przekonania..." Mówi±c w ten sposób, sprawia³a na mnie wra¿enie ateizmu wynikaj±cego mo¿e (jak zreszt± wiele wiar) bardziej z osobistego temperamentu ni¿ z przekonuj±cych pog³êbionych racji obiektywnych.

W rzeczywisto¶ci, na stanowisko wyj¶ciowe uczonej mog± siê zgodziæ wierz±cy i niewierz±cy. Nie ma istotnie ¿adnej trudno¶ci (wspominali¶my to w spotkaniu z Coynem) w przyjêciu tego, o czym pani astronom mówi: "Gwiazdy nie maj± do zaofiarowania rozwi±zañ decyduj±cych o tym, co dotyczy problemu Boga". Doskona³e (i oczywiste, widzieli¶my to wielokrotnie), jest tak¿e nastêpuj±ce zdanie: "Cz³owiek nigdy nie bêdzie móg³ udowodniæ, ¿e Bóg istnieje, ani równie¿ czego¶ przeciwnego". Ca³kowita zgoda tak¿e na inne jej twierdzenia: "Zadaniem nas, uczonych, jest staranie siê, by zmniejszyæ zagadki wszech¶wiata, nawet je¿eli potem siê odkrywa, ¿e nauka im wiêcej daje odpowiedzi, tym bardziej mno¿y pytania".

Jednak na pytanie, czy nigdy nie interesowa³a siê badaniem, czy za tak wielu tajemnicami nie kryje siê przypadkowo Tajemnica, natychmiast wyznaje:

-- Szczerze, nigdy nie odczuwa³am potrzeby tego poszukiwania. Mnie wystarcza rozum.

Oto pojawia siê jej s³owo klucz -- "rozum" -- do którego bêdziemy musieli powróciæ.

Jej stosunek do wymiaru religijnego, opowiada, by³ skomplikowany od pocz±tków: rodzice byli zwolennikami doktryn teozoficznych, tego koktajlu chrze¶cijañstwa adogmatycznego, panteizmu, religii wschodnich, filantropii, która by³a w modzie zw³aszcza w krajach pó³nocnej Europy, pod koniec wieku.

-- Od dziecka, to jasne, traktowa³am na serio to, czego rodzice mnie uczyli: reinkarnacja, metempsychoza, wegetarianizm. Wegetariank± pozosta³am, ale gdy tylko osi±gnê³am wiek rozumu, uwolni³am siê od teozofii; a to z powodu, je¿eli pan chce wiedzieæ, spo³ecznego konformizmu. Nazywanie mnie teozofk± sprawia³o, ¿e czu³am siê inna, moi koledzy szkolni pokazywali mnie palcem. Tak wiêc zbli¿y³am siê do katolicyzmu i przez pewien czas maskowa³am siê w¶ród owieczek ¦wiêtego Ko¶cio³a Rzymskiego. Na koniec, przed dwudziestym rokiem ¿ycia, odciê³am siê definitywnie od wszelkiej religii. I od tamtego czasu nie zmieni³am zdania.

Ma siê wra¿enie (z zastrze¿eniem b³êdu, oczywi¶cie), ¿e te koleje ¿ycia osobistego przeszkodzi³y jej gruntownie zbadaæ istotê religii, w szczególno¶ci chrze¶cijañskiej. Trudno jest inaczej zrozumieæ pewne jej stwierdzenia, wiele razy powtarzane w innych wywiadach (i potwierdzone tak¿e przeze mnie, gdy¿ stara³em siê dowiedzieæ, czy rzeczywi¶cie zgadza³y siê z jej my¶l±). Wyra¿enia takie, jak: "Je¿eli kto¶ wierzy w jaki¶ Byt wy¿szy, zwalnia mu siê sprê¿yna, która popycha go do poszukiwania prawdy. Budzi we mnie odrazê idea Boga, który wszystko uczyni³ i wszystko rozumie: je¿eli przyjmujemy istnienie Boga, wtedy trzeba zamkn±æ ksi±¿kê i na niego z³o¿yæ obowi±zek dania nam wszystkich tych odpowiedzi, których my uczeni szukamy, pytaj±c przyrody".

Przypomnia³em jej, ¿e wszyscy wielcy twórcy nowoczesnej astronomii byli tak¿e wielkimi wierz±cymi. Czy dla tych ludzi wiara w Boga oznacza³a mo¿e pogr±¿enie siê w lenistwie kogo¶, kto nie odczuwa ju¿ potrzeby stawiania sobie pytañ? U niej, poza wszystkim, widoczne by³o niew³a¶ciwe rozumienie wiary. Wiara twierdzi, ¿e wszystkie rzeczy zosta³y stworzone przez Boga, ale nie ro¶ci sobie prawa do mówienia o tym, jak zosta³y stworzone, w jakim czasie i wed³ug jakich praw. Raczej pobudza badania, ciekawo¶æ prze¶ledzenia nasz± inteligencj± jeszcze raz tych dróg, które przeby³a inteligencja Bo¿a. Czy mo¿e (jak uzna to sama Hack pod koniec rozmowy) chrze¶cijañstwo nie by³o g³ównym sprawc±, konkretnie, postêpu tak¿e naukowego na Zachodzie, pocz±wszy od wielkich klasztorów i od za³o¿enia ¶redniowiecznych uniwersytetów? Gdyby nastêpnie rozci±gn±æ jej zarzut na ogó³ wszystkich tych, którzy wierz±c w Boga Stworzyciela, uwa¿aliby siê za "uwolnionych od ciê¿aru" poszukiwania, to co powiedzieæ o ogromnej pracy naukowej wykonywanej przez ortodoksyjnych ¯ydów, przez muzu³manów, którym tak wiele zawdziêcza w³a¶nie jej dyscyplina?

Przesunê³a wiêc swoje twierdzenie z p³aszczyzny obiektywnej na subiektywn±:

-- Mówiê za siebie, nie za innych. Jest to sprawa osobista. Wiara wywo³a³aby u mnie podobne skutki.

Nie zrezygnowa³a zreszt± z przedstawienia jako alternatywy dwóch rzeczywisto¶ci:

-- Albo siê wierzy w Boga, albo siê wierzy w rozum.

-- Ale -- powiedzia³em -- jak zauwa¿ono to wielokrotnie, uczony, który mówi o "rozumie" w kontek¶cie wiary materialistycznej, w rzeczywisto¶ci mówi o czym¶ "nierozumnym": poniewa¿ oznacza to za³o¿enie, ¿e materia my¶li samego siebie, a wiêc wydziela to, co nazywamy "rozumem".

U¶miechnê³a siê, ale nie odpowiedzia³a.

I nie mia³em odpowiedzi bardziej zadowalaj±cej ni¿ ta, gdy rozmowa poruszy³a temat "tego wspania³ego komputera elektronicznego, który ka¿dy z nas ma w swojej czaszce, tego naszego mózgu, który nie przestaje i nigdy nie przestanie zdumiewaæ", jak powiedzia³a. Profesor Hack jest zwolenniczk± radykalnego ewolucjonizmu: od organicznych moleku³, pierwotnych cegie³, do homo sapiens, i to tylko w wyniku ¶lepej gry "przypadku i konieczno¶ci". Ale w³a¶nie mózg stanowi problem: je¿eli rzeczywi¶cie tylko "funkcja rozwija narz±d", je¿eli wszystko przeobra¿a siê tylko w dzia³aniu konieczno¶ci, dlaczego nasz mózg ma mo¿liwo¶ci o wiele wiêksze (jak udowodni³a to sama nauka), w porównaniu z ograniczonym u¿ytkiem, jaki dot±d potrafili¶my z niego uczyniæ? Czy¿ nie nale¿y do dogmatów pewnego ewolucjonizmu, ¿e ka¿dy narz±d ma wymiary dziêki u¿ytkowi, jaki jest potrzebny i jaki konkretnie z niego czynimy? Czy nie odnosi siê wra¿enia, ¿e ponadwymiarowo¶æ naszego mózgu nie mo¿e byæ "wynikiem" tych naszych bezpo¶rednich potrzeb, które wytwarza³y ka¿dy narz±d?

-- No tak, to prawda -- zgodzi³a siê -- mózg jest "redundantny", jak siê mówi w nauce. Ale dlaczego tak jest, nie wiem. Bardzo wiele jest rzeczy, o których nie wiemy. Tym, co natomiast wiem, jest to, ¿e przypada mi do gustu my¶lenie o przypadku jako rozwi±zaniu zagadki wszystkiego; nawet je¿eli moja odpowied¼ jest indywidualna, która nie ma pieczêci prawdy naukowej.

No tak, przypadek. W³a¶nie inny uczony, laureat Nagrody Nobla, sir John Eccles, odwo³uje siê czêsto do pewnego przyk³adu: "Przypu¶æmy istnienie ogromnego magazynu czê¶ci aeronautycznych, wszystkie znajduj± w odpowiednich skrzynkach lub na pó³kach. Olbrzymia budowla, za³ó¿my, o boku d³ugo¶ci tysi±ca kilometrów. Nadchodzi cyklon, który przez sto tysiêcy lat powoduje poruszanie siê i zderzanie tych czê¶ci ze sob±. Kiedy wreszcie siê uspokaja, tam, gdzie by³ magazyn, stoi szereg czteromotorowców, ju¿ z obracaj±cymi siê ¶mig³ami... Otó¿: wed³ug w³a¶nie nauki, prawdopodobieñstwo, ¿e przypadek stworzy³ ¿ycie, jest mniej wiêcej prawdopodobieñstwem z tego przyk³adu. Na dodatek, z okoliczno¶ci± obci±¿aj±c±: sk±d pochodz± materia³y w magazynie?"

Inny uczony, s³awny astronom kolega pani Hack, Fred Hoyle, powiedzia³ ostatnio: "Ale czy jest naprawdê mo¿liwe, ¿e przypadek wytworzy³, w pierwotnej zupie, o której opowiada siê bajki, choæby tylko co¶ ponad dwa tysi±ce enzymów potrzebnych do funkcjonowania ludzkiego cia³a? Wystarcza ma³a seria obliczeñ na komputerze, aby zdaæ sobie sprawê, ¿e prawdopodobieñstwo, i¿ to wydarzy³o siê przypadkowo, jest równe prawdopodobieñstwu otrzymywania zawsze dwunastu punktów 50000 razy z rzêdu, rzucaj±c na stó³ dwie kostki. Mniej wiêcej to samo prawdopodobieñstwo, w sumie, starego przyk³adu ma³py, która stukaj±c na maszynie do pisania, stworzy³aby ca³± Bosk± Komediê, z akapitami i dok³adn± interpunkcj±. I to dotyczy, powtarzam, tylko enzymów, poniewa¿ nieprawdopodobieñstwo osi±ga poziomy jeszcze bardziej absurdalne, je¿eli rozszerzy siê je na wszystkie niezliczone warunki konieczne dla ¿ycia: czy wszystkie [numery] wyskoczy³y z cylindra przypadku? Je¿eli siê odpowie tak, odrywa siê od rozumu".

Hack odwo³uje siê, jak zawsze w takich przypadkach, do argumentu mgli¶cie pocieszaj±cego -- mnóstwa czasu do dyspozycji:

-- Je¿eli wszech¶wiat liczy, jak siê wydaje, piêtna¶cie miliardów lat, to jest mo¿liwe, ¿e w szale rzucania ko¶ci padnie 50000 dwunastek. Choæby nawet nie wszystkie jednocze¶nie.

-- Nie, proszê zwa¿yæ, ¿e wed³ug komputera, aby prawdopodobieñstwa by³y równe prawdopodobieñstwu utworzenia enzymów (które s±, powtarzamy to, tylko jednym z niezliczonych elementów koniecznych dla ¿ycia), 50000 dwunastek powinno padaæ jedna po drugiej, bez przeskakiwania ani jednej. I ko¶æmi, oczywi¶cie nie sfa³szowanymi...

U¶miechnê³a siê znowu:

-- Wiem, to trudne. Z drugiej strony, ¿ycie istnieje.

-- Tak, ¿ycie istnieje. I stawia pytania, na które powinni¶my odpowiedzieæ z pomoc± rozumu. Otó¿: czy naprawdê jest zgodne z rozumem zrzucanie tego na "przypadek", który maj±c do dyspozycji kilka miliardów lat, znajdzie rozwi±zanie tak¿e problemów najbardziej z³o¿onych? Czy jest wiêc usprawiedliwiony pani dylemat: "albo religia albo rozum"? Czy rozum tak pojmowany nie ryzykuje mo¿e ¿±dania aktu wiary jeszcze bardziej zobowi±zuj±cego ni¿ jakakolwiek religia, która wierzy w Programistê? Zreszt± to w³a¶nie z powodu takich spostrze¿eñ wielka czê¶æ pani kolegów odsunê³a na bok hipotezê o przypadkowo¶ci pocz±tku ¶wiata i ¿ycia.

-- Co mam panu powiedzieæ? -- odpowiedzia³a. -- Wiara w Boga zawsze wydawa³a mi siê czym¶ takim jak wiara w Befanê 1. Nie chcê przez to powiedzieæ, ¿e wierz±cy jest naiwniakiem: znam wielu kolegów, którzy s± wierz±cymi, praktykuj±cymi, doskonale przekonanymi do swojej wiary, a jednak s± znakomitymi uczonymi, nawet laureatami Nagrody Nobla. Ale uwa¿am, ¿e ta ich wiara powinna pozostaæ prywatnym przekonaniem, ¿e nie powinna mieszaæ siê do ich badañ.

Co do tego byli¶my zgodni: ateista lub wierz±cy, który by swoje przekonanie (religijne lub niereligijne) nak³ada³ na wyniki badañ, przez to samo przesta³by byæ uczonym. Sta³by siê filozofem lub, co gorsza, propagandyst±. Co do "wierzenia w Befanê", dziecinnymi bajeczkami wydaj± siê raczej owe kolorowe tabele, na których widaæ, jak z gwa³towno¶ci± potrz±¶niêcia kubka prestidigitatora jaka¶ bli¿ej nie okre¶lona "Natura" od wodoru i tlenu wody dochodzi do Leonarda da Vinci... Poza tym, co do wody i innych ¿ywio³ów, w³a¶nie Albert Einstein, nie teolog, pyta³ siebie: "Pierwszym pytaniem, jakie trzeba sobie postawiæ, jest to: [Dlaczego istnieje co¶, a nie nic?] Jest to pytanie pocz±tkowe, na które ateizm nie daje ¿adnej odpowiedzi". Przyjmuje siê przecie¿, ¿e przypadek wyprowadzi³ wszystko z "materii pierwszej". Ale jak j± wyt³umaczyæ? "Istnia³a od zawsze", odpowiada³a stara teoria materialistyczna. Jednak w³a¶nie astrofizyka dowiod³a, ¿e materia nie jest bynajmniej wieczna, ¿e mia³a miejsce pocz±tek. Z jakiego innego cylindra wyskoczy³o wiêc to wszystko?

Postawi³em tak¿e jej, jak innym, pytanie nie³atwe do sformu³owania:

-- Pani profesor Hack, pani przekonanie (jak zreszt± i przekonanie wierz±cego) jest tylko ryzykiem: pani stawia na nieistnienie Boga, na nieistnienie ¿ycia pozagrobowego. Niemniej jednak to pani przekonanie nie mo¿e zmieniæ natury rzeczy: a gdyby by³o inaczej? Gdyby pewnego dnia -- oczywi¶cie za sto lat -- zorientowa³a siê pani, ¿e postawi³a na b³êdn± kartê?

Roze¶mia³a siê:

-- Ba, wtedy musia³abym zmieniæ teoriê. Gdyby Bóg naprawdê istnia³, musia³abym post±piæ tak, jak w mojej pracy, kiedy siê spostrzega, ¿e za³o¿enia, z których siê wysz³o, nie by³y s³uszne. -- Wiêc, nie ma problemu?

-- Nie ma, tyle ¿e Bóg naprawdê nie istnieje...

-- A co my¶li pani o Chrystusie?

-- My¶lê, ¿e mo¿e by³ najwiêkszym geniuszem w ludzkiej historii, cz³owiekiem wyprzedzaj±cym w swoich czasach wiele epok. By³ pierwszym, który wyszed³ naprzeciw pokornym, który nada³ im godno¶æ, który g³osi³, ¿e wszyscy ludzie s± równi. By³ pe³en mi³osierdzia dla bli¼niego, by³ wype³niony mi³o¶ci±. Wspania³e jest, po¶ród wielu innych, to jego zdanie: "Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem". Nie dziwi mnie zupe³nie, ¿e jego s³owa pos³u¿y³y do stworzenia religii, która zdoby³a miliony ludzi. Religii, która jest tak¿e wznios³± zasad± ¿ycia.

-- Ale -- zauwa¿y³em -- czy tak¿e tutaj nie ryzykujemy zej¶cia z dróg rozumu? Czy wiara, ¿e cz³owiekowi, tylko cz³owiekowi, uda³o siê osi±gn±æ takie szczyty, zapewniæ sobie takie potomstwo, wydestylowaæ taki koncentrat m±dro¶ci, nie jest wierzeniem w cud, na równi z tymi, którzy w cz³owieku Jezusie widzieli Chrystusa, Syna Bo¿ego?

-- Bêdzie, ale skoro nie wierzê w Boga, chce pan, abym wierzy³a w Syna Bo¿ego! W ka¿dym razie mogê panu powiedzieæ, ¿e w moim ¿yciu zawsze stara³am siê nad±¿aæ za t± syntez± chrze¶cijañstwa, która brzmi: "Kochaj bli¼niego swego jak siebie samego". Aby ludziom przeszkodziæ w pope³nianiu z³a, wystarczy³oby, aby postêpowano wed³ug tej z³otej regu³y. Bóg jest niepotrzebny nawet do porz±dkowania moralno¶ci ¶wiata.

Pojawi³ siê wiêc na nowo, tak¿e u niej, temat owej "moralno¶ci ¶wieckiej", któr± wielu uznaje za nie daj±c± siê zastosowaæ. Na zarzut odpowiedzia³a, ograniczaj±c siê do stwierdzenia, ¿e "ka¿da moralno¶æ, jakakolwiek by by³a, ¶wiecka czy religijna, jest trudna".

Powracamy do nieba, do "jej" gwiazd. Wiele razy mówi³a do licznych dziennikarzy, którzy przeprowadzali z ni± wywiady: "Ale jaki, wed³ug pana, wszech¶wiat ma mieæ cel? Astronom przekonuje siê, ¿e jest w nim wielkie marnotrawstwo energii! ¦wiaty, które siê rodz±, które umieraj±, które siê wzajemnie niszcz±, które niszcz± same siebie. Nie, jest zbyt wiele marnotrawstwa na to, aby on odpowiada³ jakiemu¶ programowi, aby d±¿y³ do jakiego¶ celu".

Jest to stwierdzenie obiektywne, które zreszt± przedstawi³ nam tak¿e o. Coyne. Ale (przynajmniej z punktu widzenia wiary) czy naprawdê jest to zarzut? Je¿eli wychodzi siê z hipotezy Boga, kim jeste¶my my, aby wyrokowaæ o tym, co Stwórca by³ zobowi±zany lub co musi zrobiæ ze swoim wszech¶wiatem? A mo¿e Bóg jest, jak Henry Ford lub jaki¶ inny przemys³owiec albo teoretyk organizacji przedsiêbiorstw, troszcz±cy siê przede wszystkim o racjonalizacjê pracy i redukowanie marnotrawstwa? Mówi Bóg Biblii: "A mo¿e, stwarzaj±c, pyta³em was o zdanie?" Kto poza tym zapewni nas, ¿e rzeczywi¶cie s± to "marnotrawstwa", a nie odpowiadaj± one jakiej¶ konieczno¶ci, która wymyka siê naszemu ma³emu umys³owi i która mie¶ci siê w wewnêtrznej i ukrytej logice systemu, w którym ka¿da rzecz jest z³±czona z inn±? Czy wspó³czesna nauka nie odkrywa³a czêsto konieczno¶ci tego, co przedtem wydawa³o siê niepotrzebne, "zmarnowane"?

Rozstajemy siê, z tak± sam± serdeczno¶ci± i sympati± jak na pocz±tku. Tak samo jednak, jak na pocz±tku, ka¿dy pozostaje ze swoimi pytaniami i próbami odpowiedzi.

 

 

    1 La Befana -- stara wró¿ka przynosz±ca w noc Trzech Króli prezenty grzecznym dzieciom (przyp. t³um.).

 ze strony http://mateusz.pl/ksiazki/vm-poch/poch_08.htm

Wielki triumf buddyzmu
http://www.interia.tv/informacje/wiadomosci,4589,0,1,1338542
« Ostatnia zmiana: Lipiec 23, 2009, 14:46:14 wys³ane przez Betti » Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #537 : Lipiec 28, 2009, 19:07:09 »

"Córka Hitlera". Powstaje film o Radiu Maryja [WIDEO]
d¿ek2009-07-28, ostatnia aktualizacja 2009-07-28 13:09



Fragmenty bójki na Jasnej Górze zosta³y wykorzystane przez brytyjskiego re¿ysera, który zrobi³ film o rozg³o¶ni ojca Rydzyka. Premiera jesieni± 2010 roku. Trailer filmu jest ju¿ w sieci. Autor sugeruje, ¿e dzia³alno¶æ Rydzyka to przyczyna narastaj±cego antysemityzmu w Polsce. Porównuje go do Goebbelsa, a Radio Maryja zbija ze zdjêciami Auschwitz.
...


Strona ze zwiastunem filmu

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6866967,Rydzyk_to_diabel_w_koloratce.html
Zapisane

Pozwól sobie byæ sob±, a innym byæ innymi.
Byt
Go¶æ
« Odpowiedz #538 : Lipiec 28, 2009, 20:13:41 »

O tak! Kocham tego re¿ysera. Od dzi¶ zawi¶nie w moim domu jego portret na ¶cianie i bêdê mu bi³ pok³ony.
Zapisane
zodiakus71
Go¶æ
« Odpowiedz #539 : Lipiec 28, 2009, 20:41:18 »

Jeden warty drugiego . Poprostu autor chce zarobiæ kasê i zab³ysn±æ na oszo³omstwie drugiego
Zapisane
Symeon
Go¶æ
« Odpowiedz #540 : Lipiec 28, 2009, 20:57:24 »

Ale bêd± krzyki jak siê pojawi ten film, ale naszczê¶cie re¿yser mieszka w UK i tam moherowa armia go nie dopadnie. W Polsce by go próbowali zniszczyæ tak jak kiedy¶ pani± prokurator, która stawia³a zarzuty Rydzykowi.
Zapisane
Byt
Go¶æ
« Odpowiedz #541 : Lipiec 28, 2009, 23:02:51 »

Cytuj
Jeden warty drugiego . Poprostu autor chce zarobiæ kasê i zab³ysn±æ na oszo³omstwie drugiego
No pewnie, ¿e tak. Takiemu cz³owiekowi musi zale¿eæ na rozg³osie. Takich filmów nie robi siê dla zasady czy w wielkim celu. Ludzie maj± o tym gadaæ, a Rydzyk siê wkurzaæ. That's it!

Cytuj
Ale bêd± krzyki jak siê pojawi ten film, ale naszczê¶cie re¿yser mieszka w UK i tam moherowa armia go nie dopadnie. W Polsce by go próbowali zniszczyæ tak jak kiedy¶ pani± prokurator, która stawia³a zarzuty Rydzykowi.
Powiem Ci nawet wiêcej. Wielu ludzi by³o zastraszanych, nawet bitych. Jednak nikt nie mia³ dowodów, które ³±czy³yby ich utarczki z radiem czy dzia³alno¶æ/proste s³owa z tymi wydarzeniami.
« Ostatnia zmiana: Lipiec 28, 2009, 23:04:37 wys³ane przez Byt » Zapisane
Betti
Go¶æ
« Odpowiedz #542 : Lipiec 31, 2009, 21:59:13 »

Brawurowa ucieczka 7-latka z ko¶cio³a - "za gor±co na mszê"
7-letni ch³opiec z mormoñskiej wioski Palin City w USA uciek³ z ko¶cio³a samochodem rodziców. Mimo policyjnego po¶cigu, uda³o siê go zatrzymaæ dopiero, gdy wybieg³ z auta i schowa³ siê w stodole.
Zobacz ucieczkê 7-latka w Onet.tv

Pirat drogowy pêdzi³ przez miasteczko, nic sobie nie robi³ ze znaków stop i co chwila zmienia³ pas jezdni. Mia³ powa¿ne trudno¶ci z zapanowaniem nad autem, poniewa¿ nie móg³ dosiêgn±æ peda³ów.

Jak siê okaza³o, 7-latek zabra³ dodge'a intrepid rodziców, bo nie chcia³ i¶æ do ko¶cio³a. Potem t³umaczy³, ¿e by³o mu za gor±co na mszê.

A rodzice nawet nie zauwa¿yli nieobecno¶ci dziecka. Ze wzglêdu na m³ody wiek, dziecku nie gro¿± ¿adne konsekwencje. Rodzicom tak¿e nie.
http://wiadomosci.onet.pl/2018177,69,item.html
Zapisane
PHIRIOORI
Go¶æ
« Odpowiedz #543 : Sierpieñ 01, 2009, 11:43:17 »

SzaPoBa.
Ma³olat nie do¶æ, ¿e umie o siebie zadbaæ,
to staæ go na eufemizuj±ce uprzejmo¶ci typu "bo by³o za gor±co..." Chichot))
morMoñstwo dba o wyczucie kultury.
u nas by³oby:
"bo ten m³ody pierdo³a na ambonie tak ju¿ chrzani³ jak pot³uczony, ¿e musia³em siê karn±æ dla kurarzu"


No mnie ju¿ na takie grzeczno¶ci nie staæ  ;P


btw. te¿ nie dosiêgam peda³ów.. jako¶ to nie moja dziedzina.

« Ostatnia zmiana: Sierpieñ 01, 2009, 12:20:59 wys³ane przez PHIRIOORI » Zapisane
Symeon
Go¶æ
« Odpowiedz #544 : Sierpieñ 01, 2009, 15:32:07 »

SzaPoBa.
Małolat nie dość, że umie o siebie zadbać,
to stać go na eufemizujące uprzejmości typu "bo było za gorąco..." Chichot))
morMoństwo dba o wyczucie kultury.
u nas byłoby:
"bo ten młody pierdoła na ambonie tak już chrzanił jak potłuczony, że musiałem się karnąć dla kurarzu"


No mnie już na takie grzeczności nie stać  ;P


btw. też nie dosięgam pedałów.. jakoś to nie moja dziedzina.



Człowieku, błagam, nie rozśmieszaj mnie, bo pękne ze śmiechu. Umiał o siebie zadbać? Wiesz na co był narażony ów 7-latek gdy prowadził samochód przez ruchliwe ulice nie mogąc samodzielnie zapanować nad pojazdem (choćby z powodu tej niemożności dosięgnięcia do pedałów) i wiesz jaki to musiał być dla niego stres?
Jeśli chodzi o ten powód, to niekoniecznie musiało być tak jak piszesz. Jak zwykle starasz sie za wszelką cenę przy każdej okazji zdyskredytować Kościół i księży i teraz zrobiłeś to po to, żeby rozsierdzić mnie jeszcze bardziej.
Ciebie "już na takie grzeczności nie stać", bo nie chcesz używać łagodnego języka gdy tylko nadarzy się okazja skrytykowania Kościoła, w czym jak widać się lubujesz. Wychodzisz z założenia, że trzeba za wszelką cenę dowalić Kościołowi, nie zwracając uwagi na język krytyki i używając bardzo dosadnych określeń, w myśl zasady cel uświęca środki.
Co do "pedałów", to widać, że sobie robisz niesmaczne żarty z osób o innej orientacji, którzy też są ludźmi i których trzeba traktować jak nam równych braci, ale ty, jak widać po innych twoich wypocinach, robisz to wybiórczo.
« Ostatnia zmiana: Sierpieñ 01, 2009, 15:33:01 wys³ane przez Symeon » Zapisane
PHIRIOORI
Go¶æ
« Odpowiedz #545 : Sierpieñ 02, 2009, 03:20:10 »

jest OKazja!
..to Ty jeszcze u¶wiêconych ¶rodków nie widzia³e¶ teologu.

Hiroshima przy tym o czym mówiê ..to Pan Piku¶.
Aha.. to nie przysz³o¶æ.. to tera¼niejszo¶æ .. to w³a¶nie siê ju¿ wykonuje od lat kilku.

No có¿.. nie warto by³o krzywdziæ Or³a/scor-phi-ona.
A jego w³adca Pluton.. nie bywa obecny na miejscu zdarzenia,
gdy tego istota staje w ¶wietle ¶wiadomo¶ci.

Jako¶ nigdy nie lubia³em s³owa "wypociny". Zainspirowa³e¶ mnie teologu
Juz to widzê:

My ..Stowarzyszenie Narodowych peda³ów Polskich,
czujemy sie dotkliwie sponiewierani i zdyskredytowani

Nam, Narodowym Peda³om Polskim nale¿y siê równe traktowanie,
i pragniemy poddaæ siê exterminacji, jak ka¿dy uczciwy katolik-hipokryta.
¯adamy promieniowania, które te¿ rozwali nam czaszki.
¯±damy rozwarstwienia czasoprzestrzennego i rozpadu ja¼ni,
chcemy te¿ wpa¶æ w meandry labiryntu powolnej dotkliwej i bolesnej ¶mierci
i pozostac tam zamknienieni na wieki.


« Ostatnia zmiana: Sierpieñ 03, 2009, 11:40:04 wys³ane przez PHIRIOORI » Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #546 : Sierpieñ 02, 2009, 10:50:24 »

Jak widzimy niejaki phi zieje nienawi¶ci± nie tylko do KK. Do tego "konstruuje" broñ masowego ra¿enia wiêkszego ni¿ bomba atomowa...
Szkoda, ¿e nie jest katolikiem bo osoby walcz±ce z homofobi± ju¿ by go rozszarpa³y.

Chyba domy¶lam siê co to by³  za szpital w którym nie zdo³ali mu pomóc...
Zapisane
PHIRIOORI
Go¶æ
« Odpowiedz #547 : Sierpieñ 03, 2009, 11:48:17 »

 Fakt upadku religii.. dotar³ do mnie w roku 1986.
Do Ciebie dotrze, kiedy sobie na to  pozwolisz. Niekoniecznie wtedy, gdy og³osi to kto¶ w telewizji.

Cytuj
Co do "peda³ów", to widaæ, ¿e sobie robisz niesmaczne ¿arty z osób o innej orientacji,

Cytat: arteq
Szkoda, ¿e nie jest katolikiem bo osoby walcz±ce z homofobi± ju¿ by go rozszarpa³y.
Osoby o innei orientacji sa na ogó³ inteligentne,
A w kazdym razie na tyle inteligentne, by zrozumieæ, z kogo tu sobie robiê niesmaczne ¿arty.


Brak rozwoju tych, którzy religie za wszelk± cenê chc± ocaliæ - ¶wiadczy dobitnie, o tych¿e religii upadku.

insynuacja, jako sprawdzona przez wieki "broñ masowego ra¿enia" - jako¶ nie robi ju¿ na nikim wra¿enia.
komentarze o charakterze zwyk³ego spamu równie¿. Nawet technika spamu grupowego jest juz dobrze rozpoznawalna.



« Ostatnia zmiana: Sierpieñ 03, 2009, 12:24:15 wys³ane przez PHIRIOORI » Zapisane
arteq
Go¶æ
« Odpowiedz #548 : Sierpieñ 03, 2009, 18:29:37 »

Twoje chamskie ¿arty - np. "pedalskich zrzeszeniach" s± chyba zabawne tylko dla Ciebie, no chyba, ¿e kto¶ przy³±czy siê do "wy¶mienitej" zabawy... ¦mia³o, s± jacy¶ chêtni?
Spam? Toæ tylko odpowied¼ na twój post... no chyba, ¿e by³ spamem
Zapisane
Thotal
Go¶æ
« Odpowiedz #549 : Sierpieñ 03, 2009, 21:57:08 »

"chamskie ¿arty" s± chyba w modzie, Phiorii mnie r o z b r a j a Du¿y u¶miech
Zatwardzia³e ko³tuñstwo jest tym, co przyprawia o smutek...


Pozdrawiam - Thotal U¶miech
Zapisane
Strony: 1 ... 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 [22] 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 ... 40 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.047 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

x22-team granitowa3 phacaiste-ar-mac-tire gangem ostwalia