Niezależne Forum Projektu Cheops Niezależne Forum Projektu Cheops
Aktualności:
 
*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 08, 2025, 20:26:28


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1] 2 |   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: CEREMONIA NA JEZIORZE TITIKAKA i w PIRAMIDZIE „LA DANTA“  (Przeczytany 18690 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
1111LALA
Gość
« : Październik 22, 2012, 16:19:05 »

NOWOÂŚCI
18 paÂździernika 2012 r.

CEREMONIA NA JEZIORZE TITIKAKA ORAZ NA PIRAMIDZIE „LA DANTA“ W KOMPLEKSIE EL-MIRADOR.
TRZYTYGONIOWA WYPRAWA DO BOLIWII, PERU I GWATEMALI
21 wrzeÂśnia – 12 paÂździernika 2012 roku

Nie pisaliœmy wczeœniej o tym szczególnym przedsiêwziêciu ze wzglêdu na to, co zdarzy³o siê w Egipcie w zesz³ym roku podczas Ceremonii 11.11.11., kiedy to ogromne nag³oœnienie spowodowa³o negatywne dzia³ania pewnych grup i osób, którym zale¿a³o na zatrzymaniu Ceremonii w Wielkiej Piramidzie i wokó³ Wielkiej Piramidy.

W okresie od 21 wrzeÂśnia do 12 paÂździernika 2012 roku do Ameryki PoÂłudniowej i ÂŚrodkowej pojechaÂła grupa 10 osĂłb z Polski oraz jedna osoba z Chicago, w celu przeprowadzenia czterech bardzo znaczÂących Ceremonii na terenie Boliwii, Peru i Gwatemali. FundacjĂŞ „Dar ÂŚwiatowida“ reprezentowaÂła Anna DoliĂąska (czÂłonek Rady Fundacji) oraz Danuta Nowaczyk (czÂłonek ZarzÂądu). Wyjazd byÂł finansowany z prywatnych ÂśrodkĂłw uczestnikĂłw tego projektu. Warto zaznaczyĂŚ, Âże na 11 osĂłb biorÂących udziaÂł w tej wyprawie, aÂż 9 uczestniczyÂło w zeszÂłorocznym wyjeÂżdzie do Egiptu.

Pierwsze trzy Ceremonie (przeprowadzone z udzia³em miejscowych szamanów) zosta³y wykonane na Jeziorze Titikaka na trzech wyspach: Wyspie S³oùca, Wyspie Ksiê¿yca w Boliwii oraz P³ywaj¹cej Wyspie Uros w Peru. Ich celem by³o uaktywnienie energii Kryszta³u Thota, który znajduje siê na dnie tego jeziora, po³¹czenie z ametystow¹, trzynast¹ krysta³ow¹ czaszk¹ oraz zabezpieczenie t¹ energi¹ Ziemi i ludzi.

Czwarta Ceremonia odbyÂła siĂŞ w kompleksie piramid El-Mirador, poÂłoÂżonym w Âśrodku dÂżunglii w Gwatemali, ktĂłry zostaÂł odkryty dopiero 12 lat temu. MiaÂła ona na celu „otwarcie“ tunelu energetycznego (podobnie jak Ceremonia 11.11.11 w Egipcie). W czasie Ceremonii w El-Mirador uczestnikom wyprawy towarzyszyÂła krysztaÂłowa piramidka (wykonana w Indiach), ktĂłra braÂła udziaÂł w ubiegÂłorocznej Ceremonii w Gizie.

Szczegó³owe relacje wraz z dokumentacjÂą zdjĂŞciowÂą sÂą przygotowywane przez AnnĂŞ DoliĂąskÂą oraz innych uczestnikĂłw wyjazdu i bĂŞdÂą sukcesywnie umieszczane na naszej stronie w dziale „NowoÂści“. 
                                                                                  Andrzej WĂłjcikiewicz

« Ostatnia zmiana: Październik 22, 2012, 21:05:44 wysłane przez Dariusz » Zapisane
PrzebiÂśnieg
Gość
« Odpowiedz #1 : Październik 22, 2012, 17:50:57 »

Bardziej mnie interesuje co z tego wynikÂło niÂż sesje zdjĂŞciowe, chyba, Âże .... DuÂży uÂśmiech
to pa DuÂży uÂśmiech
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #2 : Październik 22, 2012, 18:01:02 »

yyyy... czy zÂłote prĂŞty z zeszÂłorocznej edycji braÂły moÂże udziaÂł w wyÂżej opisanej?
NieÂśmiaÂło przypomnĂŞ Âże podczas zbierania ÂśrodkĂłw nikt nawet sÂłowem nie wspomniaÂł Âże moÂże przydarzyĂŚ siĂŞ fiasko... wrĂŞcz przeciwnie - juÂż wczeÂśniej odtrÂąbiono sukces.

Nale¿y jednak doceniÌ pomys³owoœÌ ekipy i stosowaÌ j¹ w innych dziedzinach, np. klasówki pisaÌ w domu i dopiero podaÌ nauczycielowi - w klasie wszak bêdzie patrzy³ na rêce. I jakie¿ mo¿liwoœci otwiera to przed nasz¹ reprezentacj¹ - niech rozgrywaj¹ mecze po cichu i dopiero po czasie informuj¹ rywala gzie siê odby³ i ile to goli mu strzelili... wczeœniej wszak móg³by im przeszkadzaÌ na boisku...
Zapisane
PrzebiÂśnieg
Gość
« Odpowiedz #3 : Październik 22, 2012, 19:07:10 »

Ba moÂże tam byÂło coÂś tajemniczego DuÂży uÂśmiech
Np wiedza tajemna miejscowych szamanów...wróÌ wiedz¹cych.
Dlatego siĂŞ Âśmieje Âże jak ja bym siĂŞ czegoÂś od prawdziwego szamana nauczyÂł nie robiÂł bym z tego tajemnic.
Chyba, Âże chodzi o foto z szamanem albo z kimÂś kto mĂłwi turystom, Âże jest szamanem DuÂży uÂśmiech
Dodam, Âże jedynym skutkiem w takim wypadku bĂŞdzie ubaw po pachy miejscowych DuÂży uÂśmiech
to pa DuÂży uÂśmiech
Zapisane
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #4 : Październik 22, 2012, 22:00:41 »

Jak na to zareagujÂą miejscowi? Najlepiej ich zapytaĂŚ o to. ProponujĂŞ zorganizowaĂŚ podobnÂą wyprawĂŞ, a informacje bĂŞdÂą z pierwszej rĂŞki, miast czyniĂŚ sarkazmy.  MrugniĂŞcie
Osobiœcie podziwiam tych ludzi za ich wytrwa³oœÌ, choÌ te¿ nieco wspó³czujê niewiedzy, a tym samym pchania siê w ³apy manipulantów, za których uwa¿am tych podaj¹cych siê za En-Ki'ego i jego dru¿ynê w przekazach obu paù.
Dlaczego piszĂŞ o nich jako o manipulatorach?
Ano, np. ten fregment:

Cytat: 1111LALA
... Ich celem byÂło uaktywnienie energii KrysztaÂłu Thota, ...

Nie jestem jakimœ specjalist¹ w te klocki, ale Thot wg niektórych podaù (nie chanelingów) by³ zdrajc¹. Jego rola mia³a polegaÌ na krzewieniu Prawa Jednoœci. W tym celu mia³ t³umaczyÌ P³yty CDT dla ludzkoœci, a sprzeda³ siê i udostêpni³ te t³umaczenia odstêpczym kap³anom, których to poczynania doprowadzi³y w efekcie finalnym do zniszczenia Atlantydy. D¹¿enie do wskrzeszania tej wiedzy nie s³u¿y nam, ludzkoœci, a (przynajmniej moim zdaniem) krzewieniu zapêdów tych w³aœnie, pradawnych grup, które do dziœ manipuluj¹ nami dla swoich celów.
Dlatego te¿ pisz¹c o En-Ki'm (proszê nie te¿ nie uto¿samiaÌ En-Ki'ego z Thotem) staram siê zazwyczaj podkreœliÌ ró¿nicê pomiêdzy tym En-Ki, który niby nadaje przez obie panie, a tym rzeczywistym, który w moim przekonaniu by³ w opozycji do ówczesnych Anunnaki, którzy nam namieszali.
jest kilka takich niuansĂłw, ktĂłre naleÂży zdecydowanie wyjaÂśniĂŚ nim przystÂąpi siĂŞ do dziaÂłaĂą pod ich dyktando.
Zapisane

PozwĂłl sobie byĂŚ sobÂą, a innym byĂŚ innymi.
east
Gość
« Odpowiedz #5 : Październik 23, 2012, 11:50:02 »

Ubaw po pachy moÂże i byÂł, ale wycieczka bogatych turystĂłw z Polski mogÂła teÂż przypomnieĂŚ autochtonom o ich dziedzictwie do wypeÂłnienia.

Polacy sie bawili w zbawcĂłw ludzkoÂści robiÂąc focie w otoczce tajemniczej aury towarzyszÂącej Fundacji , ale kto wie, czy miejscowych to nie wzruszyÂło do Âłez przy okazji przypomniawszy o obowiÂązkach.
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : Październik 23, 2012, 12:05:50 »

..tak siĂŞ zastanawiam poza "konkursem" i bez urazy dla nikogo,-
ale teraz coœ mi siê samo w g³owie po³¹czy³o- tzn. z³oto Amber Gold i zbiórka z³ota dla fundacji,-
moÂże Marcin P. teÂż coÂś przekazaÂł i teraz brakuje w kraju..?? DuÂży uÂśmiech
Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to coœ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj¹ wszystkie mo¿liwoœci. To jest Absolutna ŒwiadomoœÌ; coœ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
east
Gość
« Odpowiedz #7 : Październik 23, 2012, 14:20:11 »

To juÂż wiadomo gdzie brakujÂące zÂłoto DuÂży uÂśmiech Oddane skÂąd zabrane DuÂży uÂśmiech
Zapisane
PrzebiÂśnieg
Gość
« Odpowiedz #8 : Październik 23, 2012, 19:44:21 »

Taaaaa k moim skromny zdaniem szacowny songo jest bardzo spostrzegawczy DuÂży uÂśmiech
Dodam teÂż Âże odnoÂśnie zdrady Thota mam zbliÂżone nfo do tego co napisaÂł szacowny Dariusz.
Dodam teÂż, ze mi akurat ich nie szkoda bo chyba bawiÂą siĂŞ doskonale.
Do przysÂłowiowej gĂŞby chyba teÂż maja co wÂłoÂżyĂŚ - znaczy chodzi mi o jedzenie DuÂży uÂśmiech
to pa DuÂży uÂśmiech
Zapisane
1111LALA
Gość
« Odpowiedz #9 : Październik 23, 2012, 20:12:06 »

A ja myÂślaÂłem ,Âże moÂżna na forum madre informacje dostaĂŚ ,ale jednak ludzie tutaj tutaj piszacy to bardzo puste osobniki ,szkoda czasu -ZEGNAM.
Moze znajde madrych ludzi na innych forach ,tutaj stacjonujÂą tylko puste i zazdrosne mĂłzgi
Zapisane
arteq
Gość
« Odpowiedz #10 : Październik 23, 2012, 20:15:33 »

no albo puste albo mĂłzgi...
Zapisane
PrzebiÂśnieg
Gość
« Odpowiedz #11 : Październik 23, 2012, 20:16:03 »

Na pewno znajdziesz duÂżo mÂądrzejszych i nie tak zazdrosnych prawy LALA  DuÂży uÂśmiech
ToĂŚ w piÂśmie stoi szukajcie a znajdziecie DuÂży uÂśmiech
to pa DuÂży uÂśmiech
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #12 : Październik 23, 2012, 21:21:30 »

Rytua³y Inków w Peru i nie tylko tam przewa¿nie opieraj¹ siê na œmierci ofiar, to jest tylko ma³y fragment informacji. Nie ma w niej nic o topieniu dziewic w jeziorze Titikaka, a by³ to g³ówny rytua³ postawiony Bogowi S³oùca w imperium Inka.
Naprawdê nie ma siê czym chwaliÌ z uczestnictwa w takich ceremoniach, raczej trzeba wczeœniej dowiedzieÌ siê czemu one s³u¿¹ i jakie maja po³¹czenia z przesz³oœci¹.
Dziewice z "klasztoru dziewic sÂłoĂąca" skÂładano w ofierze sÂłoĂącu przez utopienie w Jeziorze Titikaka, oczywiÂście wczeÂśniej spĂŞdzaÂły czas na wyspie sÂłoĂąca , a nastĂŞpnie byÂły topione o wschodzie sÂłoĂąca jeziorze.

Kiara UÂśmiech UÂśmiech


   
ZabĂłjcze rytuaÂły ofiarne InkĂłw


PrzemierzaÂły pieszo setki kilometrĂłw, wspinaÂły siĂŞ na oÂśnieÂżone szczyty z dumÂą i przekonaniem, Âże dziĂŞki nim zostanie przywrĂłcona rĂłwnowaga na Ziemi. Duszone, trute, zamroczone alkoholem lub ugodzone rozÂłupujÂącym czaszkĂŞ ciosem nie umieraÂły... Dzieci - ofiary inkaskie.

Gniew bogĂłw
Rozleg³e Imperium Inków znajdowa³o siê pod opiek¹ wielu bóstw odpowiadaj¹cych za powodzenie ekspansji na nowych terenach, zwyciêstwo w walkach, dobr¹ pogodê, urodzaj i pokój. Zdarza³o siê jednak, ¿e równowaga miêdzy Pachamam¹ - Matk¹ Ziemi¹ i bogami, a ludŸmi zostawa³a zak³ócona. Liczne trzêsienia ziemi nawiedzaj¹ce paùstwo, susze i powodzie wyra¿a³y gniew niebiaùskich istot, œmiercionoœne erupcje wulkanów by³y sprawk¹ Apus - duchów gór. Zazwyczaj bóstwa zadowala³y siê ofiarami ze zwierz¹t, kiedy jednak to nie skutkowa³o, aby przeb³agaÌ bogów trzeba by³o posun¹Ì siê do najwy¿szego poœwiêcenia - ofiary pod postaci¹ cz³owieka.

Capacocha - Âśmiertelna procesja
Odprawiany miêdzy XIII a XVI wiekiem rytua³ capacocha mia³ oznaczaÌ dzia³anie w³adzy królewskiej w celu przywrócenia porz¹dku na ziemi, pozbycia siê chaosu. Gdy go og³oszono, do Cuzco - stolicy imperium ze wszystkich prowincji nadci¹ga³y wybrane przez spo³ecznoœci dzieci przeznaczone na ofiarê dla króla i bogów. Dziewczêta i ch³opcy, nie starsze ni¿ 13-14 lat musia³y byÌ bez skazy, charakteryzowaÌ siê wybitn¹ urod¹ i zdrowiem - w koùcu bogom nale¿a³o oddaÌ to, co najlepsze. Po przybyciu do miasta pielgrzymi spotykali siê na g³ównym, ceremonialnym placu z Ink¹ - g³ow¹ paùstwa, który wraz z curacas - najwy¿szymi kap³anami podczas uroczystego œwiêta decydowali o losie dzieci. CzêœÌ z nich, w zale¿noœci od okazji - czy ofiara odbywa³a siê z okazji wyboru nowego Inki, czy katastrofy naturalnej uœmiercana mia³a byÌ na miejscu, w Qoricanchy - Z³otej Œwi¹tyni. Wybrane dziewczêta trafia³y do Acllahuasi - Klasztoru Dziewic S³oùca, gdzie zobowi¹zane by³y do pilnowania œwiêtego ognia, uczy³y siê tkaÌ zdobne materia³y na szaty kap³anów i w³adców, wypieka³y ceremonialny chleb i warzy³y œwiêt¹ chichê - kukurydziane piwo. Wiêksza czêœÌ dzieci wraca³a w rodzinne strony, gdzie witano je z czci¹ i uwielbieniem. Nie oznacza³o to jednak ocalenia- curacas wybierali wyznaczone w okolicy rodzinnej wioski œwiête miejsce i tam odprawiano rytua³ poœwiêcenia. Ojcowie wybranych mogli w zamian za oddanie dziecka liczyÌ na nadanie nowych ziem przez Inkê lub awans spo³eczny.

Droga do nieÂśmiertelnoÂści
Pozosta³e, najbardziej urodziwe i dobrze urodzone dzieci, których nie poœwiêcono na miejscu lub nie odes³ano do domów mia³y spe³niÌ najwa¿niejsze zadanie - uchroniÌ kraj od nêkaj¹cych klêsk suszy, powodzi, wybuchów wulkanów, trzêsieù ziemi i naturalnych katastrof. Co ciekawe, kroniki wskazuj¹ na fakt, ¿e ofiary doskonale wiedzia³y, co je czeka, i co wiêcej - œwiadomie godzi³y siê na taki los. Opisywano równie¿ ich dumê z bycia wybraùcem, który przywróci równowagê œwiatu przez swoj¹ rolê pos³aùca, który mia³ przekazaÌ bogom proœby œmiertelników. Sama œmierÌ nie by³a koùcem - wierzono w ¿ycie pozagrobowe, zabijane w ofierze dzieci do³¹cza³y do bogów i swych przodków, a ich kult i wznoszone do nich modlitwy mog³y wyprosiÌ ³askê u bóstw. Procesja sk³adaj¹ca siê z ofiary i towarzysz¹cych jej kap³anów i tragarzy nios¹cych ofiarne dary otoczona gromad¹ wiernych udawa³a siê nierzadko w najodleglejsze czêœci imperium, aby dotrzeÌ do Ÿróde³ problemów - pluj¹cego law¹ wulkanu lub wysokiej góry, której wieczne œniegi przesta³y nawadniaÌ okoliczne pola. Wykaùczaj¹ca wêdrówka trwa³a nawet kilka miesiêcy, imperium rozci¹ga³o siê z pó³nocy na po³udnie na niemal 5000 kilometrów. Wybraùcy nie mogli korzystaÌ z istniej¹cej sieci dróg - musieli poruszaÌ siê w linii prostej prowadz¹cej z Cuzco do miejsca ostatecznego spoczynku pokonuj¹c znajduj¹ce siê na trasie góry i doliny. Wysokie szczyty bêd¹ce siedzib¹ wszechw³adnych Apu i celem wêdrówki, nawet dziœ, przy u¿yciu sprzêtu alpinistycznego nie³atwo siê poddaj¹, mo¿na wiêc sobie tylko wyobraziÌ, z jakim wysi³kiem wi¹za³o siê dotarcie do wyznaczonego miejsca kilka wieków temu.

ÂŚmiercionoÂśny rytuaÂł
Ofiary zazwyczaj sk³adano przed œwitem, przy rozpalonym ognisku inkantowano rytualne pieœni i taùczono, przygotowywano ceremonialne platformy. Dzieci ubrane w tradycyjny, zdobny strój czêstowano liœÌmi koki i kukurydzianym piwem chicha. W zale¿noœci od bóstwa, które chciano przeb³agaÌ zostawiano antropomorficzne metalowe figurki, srebrn¹ i z³ot¹ bi¿uteriê, morskie muszle lub pióra ptaków. Przedmioty te mia³y charakteryzowaÌ ca³y kraj podzielony na trzy strefy: wybrze¿e, góry i d¿unglê. Archeolodzy wskazuj¹, ¿e otêpione alkoholem dzieci niekiedy zostawa³y zabijane przez kap³anów ciosem drewnianej pa³ki chasqa chuqui w ty³ g³owy, a czasem wykoùczone trudnym marszem, zimnem i wysokoœci¹ zasypia³y i tak pozostawione umiera³y z wyziêbienia. Zw³oki uk³adano zazwyczaj w pozycji p³odowej lub ze skrzy¿owanymi nogami i opuszczano do przygotowanych wczeœniej komór wykopanych w ziemi lub wykutych w lodzie. Po wykonanym zadaniu kap³ani wracali do Cuzco na odpoczynek, a¿ do kolejnych katastrof, jak¿e czêstych na sejsmicznym terenie imperium.

Lodowa ksiĂŞÂżniczka, Dziewica i Dziewczynka od Pioruna
Do dziÂś odkryto 29 naturalnie zakonserwowanych ciaÂł dzieci pozostawionych na wysokich Andyjskich szczytach. Ofiary popularnie, choĂŚ b³êdnie nazywane mumiami, poprzez niskie temperatury panujÂące na szczytach gĂłr i ma³¹ wilgotnoœÌ powietrza majÂą zachowane w nienaruszony stanie organy wewnĂŞtrzne i zamroÂżonÂą w ÂżyÂłach krew. Po raz pierwszy natrafiono na Âślad inkaskich ofiar juÂż w 1896, na zboczach Chachani gĂłrujÂącego nad ArequipÂą wulkanu, wydobyte ciaÂło jednak przepadÂło bez dokÂładnego opisu. Kolejne dwa odkrycia odnotowano w Argentynie, jednak pierwsze znalezisko z dokÂładnÂą dokumentacjÂą archeologicznÂą pochodzi z 1954 roku i dotyczy odkrycia pod szczytem Cerro del Plomo w Chile. Odnaleziono tam Âświetnie zachowane ciaÂło nastoletniego chÂłopca uczesanego w drobne warkoczyki i ubranego w odÂświĂŞtnÂą szatĂŞ. Odkrycie byÂło bodÂźcem do dalszych poszukiwaĂą, i tak odnaleziono nastĂŞpne przykÂłady ÂśmiercionoÂśnego rytuaÂłu na terenie Argentyny, Peru i Chile. UdziaÂł w poznaniu inkaskich ceremonii mieli rĂłwnieÂż alpiniÂści - w 1985 roku na zboczu Aconcaguy odkryto kolejnÂą komorĂŞ pogrzebowÂą z ciaÂłem dziewczynki. PrzeÂłomu dokonano w 1995 roku, kiedy to na skutek dziaÂłalnoÂści wulkanu Sabancaya odsÂłoniÂły siĂŞ spod warstwy lodu sÂąsiednie zbocza Ampato. Grupa archeologĂłw pod przewodnictwem Johana Reinharda odkryÂła na szeÂściotysiĂŞcznym kolosie ciaÂła 4 dzieci zÂłoÂżonych przed wiekami w ofierze. Najbardziej znana jest „mumia” Juanity nazywanej LodowÂą KsiĂŞÂżniczkÂą, poÂświĂŞconej pod koniec XV wieku 13 letniej dziewczynki. Jej idealnie zachowane ciaÂło przykryte biaÂło - czerwonÂą tunikÂą wystawiane jest w muzeum Santury w Arequipie. Tam teÂż zwiedzajÂąc ciekawÂą ekspozycjĂŞ dowiemy siĂŞ wiĂŞcej o rytuaÂłach skÂładania ofiar i obejrzymy ciekawÂą rekonstrukcjĂŞ filmowÂą po³¹czonÂą z krĂłtkim dokumentem na temat odkrycia znaleziska. Reinhard idÂąc za ciosem zorganizowaÂł w kolejnych latach ekspedycje odnajdujÂąc 10 dzieciĂŞcych ofiar na zboczach wysokich gĂłr Peru i Argentyny. Analiza ciaÂł nienaruszonych przez czas ofiar takich jak Dziewica czy Dziewczynka od Pioruna znalezionych pod szczytem mierzÂącego 6715 m. Llullaillaco stawiajÂą odkrycia w nowym Âświetle. DziĂŞki analizie DNA moÂżna ustaliĂŚ skÂąd pochodziÂły wybrane przez InkĂŞ dzieci i jakÂą odlegÂłoœÌ musiaÂły pokonaĂŚ do miejsca spoczynku, badanie treÂści Âżo³¹dka pozwala ustaliĂŚ co byÂło ich ostatnim posiÂłkiem, moÂżliwe jest takÂże ustalenie w jaki sposĂłb poniosÂły ÂśmierĂŚ.

Czy dojdzie do kolejnych odkryÌ przyk³adów morderczych praktyk? Czy dowiemy siê wiêcej na temat historii tajemniczego rodu Inków i poznamy szczegó³y ich tradycji, wierzeù i rytua³ów? OdpowiedŸ na te pytania, jeœli istnieje, ukryta jest g³êboko pod wiecznymi œniegami andyjskich gigantów.


http://www.travelmaniacy.pl/artykul,zabojcze_rytualy_ofiarne_inkow,3066,4,0.html
« Ostatnia zmiana: Październik 23, 2012, 21:48:59 wysłane przez Kiara » Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #13 : Październik 24, 2012, 11:34:08 »

Cytuj
Co ciekawe, kroniki wskazujÂą na fakt, Âże ofiary doskonale wiedziaÂły, co je czeka, i co wiĂŞcej - Âświadomie godziÂły siĂŞ na taki los. Opisywano rĂłwnieÂż ich dumĂŞ z bycia wybraĂącem, ktĂłry przywrĂłci rĂłwnowagĂŞ Âświatu przez swojÂą rolĂŞ posÂłaĂąca, ktĂłry miaÂł przekazaĂŚ bogom proÂśby ÂśmiertelnikĂłw

Kiara
Cytuj
Naprawdê nie ma siê czym chwaliÌ z uczestnictwa w takich ceremoniach, raczej trzeba wczeœniej dowiedzieÌ siê czemu one s³u¿¹ i jakie maja po³¹czenia z przesz³oœci¹

Oni sÂą dumni i Âświadomi swego losu.
Nic z tym nie moÂżna zrobiĂŚ.
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #14 : Październik 24, 2012, 11:40:38 »

ja myÂślĂŞ, Âże to mogÂło byĂŚ tak... DuÂży uÂśmiech
<a href="http://www.youtube.com/v/xDU5AItm7t0?version=3&amp;amp;hl=pl_PL" target="_blank">http://www.youtube.com/v/xDU5AItm7t0?version=3&amp;amp;hl=pl_PL</a>
Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to coœ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj¹ wszystkie mo¿liwoœci. To jest Absolutna ŒwiadomoœÌ; coœ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
Kiara
Gość
« Odpowiedz #15 : Październik 31, 2012, 20:56:25 »

To demony z Titikaka tu siĂŞ zjawiÂły , chcÂą krwi i ofiar, puki co ÂżrÂą posty! Afro ZÂły DuÂży uÂśmiech


Kiara UÂśmiech UÂśmiech

ps. Astre napisz swĂłj post o krysztaÂłach ja dopiszĂŞ swĂłj.
Zapisane
PrzebiÂśnieg
Gość
« Odpowiedz #16 : Listopad 04, 2012, 12:26:02 »

Tak przydaÂła by siĂŞ szabla Fair Lady na te demony co ÂżrÂą posty  DuÂży uÂśmiech
to pa DuÂży uÂśmiech
Zapisane
Kiara
Gość
« Odpowiedz #17 : Listopad 05, 2012, 10:39:02 »

ÂŻeby kontynuowaĂŚ temat ze zrozumieniem trzeba poznaĂŚ wiĂŞcej informacji, zatem zaczynamy.....



Podró¿ do Œwiêtej Przestrzeni Serca
11 Maj 2009 autor 1 komentarz


W zaciszu spokojnego Lodge of Sedona, postanawiam poÂświĂŞciĂŚ niedzielne popoÂłudnie na wniesienie kilku nowych informacji – faktĂłw na temat Elder’s Gathering (w polskim tÂłumaczeniu Zgromadzenia Starszyzny). PĂłki co, dzieliÂłam siĂŞ z wami raczej swoimi doÂświadczeniami, ktĂłre odbywaÂły siĂŞ symultanicznie do wspomnianego wydarzenia. Niewiele byÂło byĂŚ moÂże s³ów dotyczÂących faktĂłw. Zapewne jest to teÂż spowodowane moim osobistym podejÂściem do tego, co tu miaÂło miejsce. Nie tyle bowiem fakty i liczby miaÂły tu znaczenie, ile przekaz, ktĂłry niĂłsÂł za sobÂą ten specyficzny moment w historii. Z uwagi jednak na tych, ktĂłrzy lubiÂą opieraĂŚ siĂŞ na faktach, dziÂś poÂświĂŞcĂŞ im nieco wiĂŞcej czasu.

Jak wspominaÂłam w jednej z pierwszych notatek na blogu, w Zgromadzeniu uczestniczyÂło okoÂło 50 duchowych/kulturowych przywĂłdcĂłw – stanowiÂących reprezentacjĂŞ Starszyzny Plemiennej z caÂłego Âświata. PozostaÂłych uczestnikĂłw-obserwatorĂłw moÂżna byÂłoby uj¹Ì w liczbĂŞ okoÂło 350 osĂłb, przedstawicieli z ró¿nych zakÂątkĂłw naszej planety i wszystkich kontynentĂłw.
Eleders Gathering lub teÂż The Return of the Ancestor’s Gathering – czyli Zgromadznie Starszyzny Plemiennej (to wydarzenie wystĂŞpowaÂło pod tymi dwoma nazwami), odbywaÂło siĂŞ w ró¿nych miejscach Arizony, w zaleÂżnoÂści od tego, gdzie znajdowaÂły siĂŞ g³ówne miejsca ceremonialne. Pierwsze dwa dni Zgromadzenia miaÂły miejsce na terenie sportowym wyÂższej szkoÂły, w Sedonie (opis Sedony i okolic umieÂściÂłam w blogu zatytuÂłowanym Vesica Piscis). NastĂŞpnych kilka dni spĂŞdziliÂśmy na terenie Narodowego Parku Dead Horse Ranch State Park, w pobliÂżu miasta Cottonwood, na terenach rezerwatu Navajo, w pobliÂżu miasta Tuba, takÂże na terenie rezerwatu Apache, Camp Verde. PorannÂą ceremoniĂŞ Wschodu SÂłoĂąca doÂświadczaliÂśmy na terenie Grand Canyon. Jednym sÂłowem niemalÂże co drugi dzieĂą przemieszczaliÂśmy siĂŞ z miejsca na miejsce, co teÂż stanowiÂło ciekawe doÂświadczenie, jako Âże mieliÂśmy okazjĂŞ goÂściĂŚ wÂśrĂłd tubylczych domostw i obserwowaĂŚ ich codzienne Âżycie i zwyczaje.

Jak juÂż pisaÂłam Zgromadzenie zostaÂło duÂżo wczeÂśniej zaplanowane na dni 18 – 28.04.2009, i teÂż nie przez przypadek, daty te odgrywaÂły znamiennÂą rolĂŞ w przebiegu tego wydarzenia. Pierwszy dzieĂą zgromadzenia 18 kwietnia, byÂł jednoczeÂśnie wprowadzeniem w Weekend dla Ziemi (Earth Day Weekend), a wedle kalendarza MajĂłw jest to 13 Nahual Noj – reprezentujÂący mÂądroœÌ i wiedzĂŞ. W tym dniu uczymy siĂŞ, a raczej przypominamy sobie, jak wykorzystaĂŚ wiedzĂŞ i mÂądroœÌ jakÂą obdarzyÂła nas Matka Ziemia. To dzieĂą symbolizujÂący KreatywnoœÌ. Energia tego dnia sprzyja wzbogacaniu UmysÂłu. MoÂżemy wĂłwczas prosiĂŚ o dobre pomysÂły, oraz o mÂądrÂą ich realizacjĂŞ w pracy grupowej i indywidualnej. Jest to wÂłaÂściwy dzieĂą do pracy z poziomu szĂłstego i siĂłdmego zmysÂłu.

W wiĂŞkszoÂści program Zgromadzenia nie byÂł jednostajny, jako Âże zdarzenia, wypowiedzi i ceremonie byÂły prowadzone z poziomu Serca, a wiĂŞc miaÂły swĂłj wÂłasny tor dziaÂłania, swĂłj indywidualny czas. G³ównymi aktorami byli rdzenni mieszkaĂący ró¿nych kultur i kontynentĂłw, ktĂłrzy po raz pierwszy na tym fizycznym planie mieli okazjĂŞ siĂŞ spotkaĂŚ i wymieniaĂŚ swojÂą wiedzÂą. WÂłaÂściwie wszystko dziaÂło siĂŞ bardzo pÂłynnie, w peÂłnej harmonii i jednoczeÂśnie trudno byÂło rozró¿niĂŚ gdzie koĂączyÂła siĂŞ jedna ceremonia, a gdzie zaczynaÂła nastĂŞpna. Wszystko byÂło ze sobÂą wzajemnie powiÂązane i w pewien sposĂłb, niejako z gĂłry zaplanowane, choĂŚ nie do koĂąca zgodne ze wstĂŞpnie przygotowanym programem OrganizatorĂłw, ktĂłrzy niejako od poczÂątku zdawali sobie sprawĂŞ z niemoÂżliwoÂści ograniczenia konkretnym planem tego wydarzenia. StÂąd teÂż jednÂą z pierwszych próœb wypowiedzianych w kierunku uczestnikĂłw przez Adama Yellowbird – przedstawiciela Institute of Cultural Awarness i jednoczeÂśnie g³ównego organizatora Zgromadzenia, byÂła proÂśba o „poddanie siĂŞ biegowi wydarzeĂą i peÂłnÂą akceptacjĂŞ tego, co siĂŞ ma pojawiĂŚ”. Tak wiĂŞc w pierwszym dniu naszej wspĂłlnej przygody poznaliÂśmy wiĂŞkszoœÌ delegatĂłw, choĂŚ na najwaÂżniejszych z nich musieliÂśmy jeszcze poczekaĂŚ. OczywiÂście powinnam powiedzieĂŚ, Âże wszyscy sÂą rĂłwni, nie ma waÂżnych i waÂżniejszych, jednakÂże dla zaznaczenia rangi ich wiedzy i przekazĂłw posÂłu¿ê siĂŞ tym sÂłownictwem. Tak wiĂŞc najwaÂżniejszymi delegatami, tymi na ktĂłrych sÂłowa wiĂŞkszoœÌ oczekiwaÂła, byli Indianie Kogi z Kolumbi (Mama Jacinto, Mama Concha, Danilo), Don Alexandro Cirilo Perez Oxlaj z Gwatemali niosÂący z sobÂą antycznÂą wiedzĂŞ MajĂłw, przedstawiciele Indian Hopi – Grandfather Martin, Eric, Ruben Saufkie; Tlakaelel z Meksyku. WiĂŞkszoœÌ przedstawicieli Starszyzny Plemiennej przybyÂło w pierwszym dniu, na otwarcie Zgromadzenia m.in.: Ugualla – przedstawiciel Indian Havasupai, zamieszkujÂących ziemie Grand Cannyon (Wielkiego Kanionu), Gil Aguilera – przedstawiciel Indian Dakota, David Swallow Wowitan Yuha Mani – duchowy przedstawiciel Indian Lakota, Ernesto Alvarado – Apacze Medicin Man/szaman, Ernesto Olmos – przedstawiciel Meksyku, Oaxacan Instytut of Culture, Grandmather Margarita Nuez Garcia – Meksyk, Mariano Pachaguaya – przedstawiciel Amautas, kapÂłanĂłw Aymara z Boliwi, Vidal Atala Sinchez i Qenqo Harawi Qespeq – Peru, Juan Gabriel – szaman z wysokogĂłrskich terenĂłw Peru, Rendo – Japonia, Lama Lhanang Rinpoche – Tybet, Lama Norbu – Tybet i wielu innych, ktĂłrych imiona i nazwiska trudno spamiĂŞtaĂŚ. OczywiÂście nie omieszkam nadmieniĂŚ, iÂż jednym z uczestnikĂłw byÂł rĂłwnieÂż Drunvalo Melchizedek, ktĂłry w dniu otwarcia poprowadziÂł niezapomnianÂą medytacjĂŞ.
 
http://www.youtube.com/watch?v=un4XWNjXW1I – 1 czêœÌ (a tu znajdziesz wywiad z Drunvalo, NIEZWYKLE INTERESUJÂĄCY – tylko dotrwaj do koĂąca, tj. do jego 5 czĂŞÂści; niestety jest tylko w jĂŞzyku angielskim)

http://www.youtube.com/watch?v=8szxaUK4B0U – 5 czêœÌ, ostatnia.


Zanim rozpoczĂŞliÂśmy medytacjĂŞ, Dru (skrĂłt od imienia) wypowiedziaÂł kilka s³ów: „Wiem, Âże Zgromadzenie to byÂło zaznaczone na kartach historii, i na jego manifestacjĂŞ czekaliÂśmy „caÂłe Âżycia” (a life time). To zgromadzenie, te ceremonie sÂą poczÂątkiem Nowego ÂŚwiata, Nowej Ery, Nowej ÂŚwiadomoÂści. I jestem tego pewien, Âże to siĂŞ wydarzy wkrĂłtce. I wiem, Âże trudno nam w chwili obecnej wyobraziĂŚ sobie zmiany, przez jakie przejdzie nasza planeta Ziemia. 25 lat temu nie miaÂłem pojĂŞcia dlaczego przydarzaÂło mi siĂŞ spotykaĂŚ z duchowymi przywĂłdcami ró¿nych kultur i ró¿nych kontynentĂłw. ZjeÂździÂłem caÂły Âświat. Teraz mogĂŞ Wam jedynie powiedzieĂŚ: wszyscy, niezaleÂżnie od rasy, jĂŞzyka, kultury, miejsca zamieszkania, absolutnie wszyscy powtarzajÂą to samo – bÂądÂź w swoim sercu, znajdÂź ÂświĂŞtÂą przestrzeĂą w swoim sercu. To bardzo proste i jednakowoÂż bardzo logiczne. Nasze serca sÂą tym wszystkim, czego potrzebujemy, nie tylko na tej planecie, lecz gdziekolwiek indziej siĂŞ znajdziemy. WiĂŞc wszystko czego powinniÂśmy doÂświadczyĂŚ w tym Âżyciu, to dotarcie do naszych serc. MĂłgÂłbym o tym rozprawiaĂŚ wiecznie, ale nie chodzi tu o czcze gadanie. To o czym mĂłwiĂŞ, o przebywaniu w swoim sercu, zrozumieĂŚ moÂżna jedynie poprzez indywidualne doÂświadczenie. W sercu znajduje siĂŞ poziom energii, wibracja, na ktĂłrej przejawia siĂŞ prawdziwe odczuwanie szczĂŞÂścia, uniwersalnej miÂłoÂści, poczucie jednoÂści z caÂłym Istnieniem. Tak wiĂŞc zapraszam was do wspĂłlnej medytacji, podczas ktĂłrej moÂżecie odkryĂŚ ÂświĂŞtÂą przestrzeĂą swojego serca. 

PoniÂższe linki zaprowadzÂą ciĂŞ do angielskiej wersji opisujÂącej poniektĂłrych delegatĂłw Elder’s Gathering, jak teÂż przepowiedni dotyczÂących przyszÂłoÂści Âświata.

http://www.earthworksforhumanity.org/pages/elders.shtml#TOP

http://www.youtube.com/watch?v=MsvT-w0OYCQ (Ugualla – przedstawiciel Indian Havasupai, zaprasza na Zgromadzenie)

http://www.youtube.com/watch?v=eoP2ruhmtOc ; http://www.youtube.com/watch?v=Dw0HXgt6dcM  (Don Alexandro Cirilo Perez Oxlaj z Gwatemali)

http://www.youtube.com/watch?v=IHetUcMKvdo (elder Hopi, Martin, mĂłwi o przepowiedni Hopi)

http://www.youtube.com/watch?v=R_6razkCRuQ (Tomas Banyacya, Hopi elder, utrzymujÂący staroÂżytnÂą wiedzĂŞ/przepowiednie na temat niedalekiej przyszÂłoÂści Âświata)

W pierwszym dniu odbyÂły siĂŞ dwie waÂżne ceremonie :
Uroczysty Taniec Kondora (Condor Dance), przedstawiony przez rodowitych tancerzy Ameryki PoÂłudniowej. Taneczna grupa Sayaka Cultural Group, potomkowie antycznej inkaskiej wioski Sayaka, odtaĂączyli tradycyjny Taniec Kondora w intencji zjednoczenia siĂŞ z OrÂłem Pó³nocy. Tancerze przybyli z rejonu najwyÂżej poÂłoÂżonego na Âświecie jeziora Titicaca w Puno, Peru, (dla mieszkaĂącĂłw tej ziemi – ÂświĂŞtego jeziora Titicaca) by odtaĂączyĂŚ ich ÂświĂŞty taniec i dopeÂłniĂŚ przepowiedni swoich przodkĂłw sprzed 500 lat – przepowiedni mĂłwiÂącej o tym, Âże nadejdzie taki dzieĂą, kiedy Kondor z PoÂłudnia zjednoczy siĂŞ z OrÂłem z Pó³nocy. Przeznaczenie skrzydeÂł Kondora, ktĂłre stanowiÂły g³ówny atrybut w taĂącu i ktĂłre sÂą wykorzystywane w tym celu od piĂŞciu pokoleĂą, moÂże w koĂącu siĂŞ dopeÂłniĂŚ. SkrzydÂła Kondora odbyÂły swĂłj ostatni taniec. ZostanÂą one zwrĂłcone rzece Condor (River of The Condor) tuÂż po powrocie SaÂłaka do Peru.

Poni¿ej link przedstawiaj¹cy Condor Dance podczas Zgromadzenia (Return of the Ancestors), niestety jakoœÌ bardzo s³aba; w tym dniu okropnie wia³o i ogólnie spotkanie odbywa³o siê w burzy pustynnego piachu.

http://www.youtube.com/watch?v=j-6-KdiDv-M

Druga ceremonia tego dnia zostaÂła poprowadzona przez LamĂŞ Lhanang Rinpoche i Lama Norbu z Tybetu. ByÂły to wzruszajÂące ceremonie ÂŚwiĂŞtego Ognia.


Drugi dzieĂą 19 kwietnia, 1 Tijax wedle kalendarza MajĂłw, sprzyja odciĂŞciu wszelkich negatywnych energii, usuniĂŞciu psychicznych i fizycznych blokad. W tym dniu dobrze jest prosiĂŚ o likwidacjĂŞ chorĂłb i przywrĂłcenie zdrowia. Urodzeni w tym dniu, majÂą potencjaÂł bycia uzdrowicielami, zarĂłwno na polu fizycznym jak teÂż duchowym.

Ten dzieĂą, jak teÂż nastĂŞpne, opiszĂŞ przy najbliÂższej okazji. Tak wiele jest do opowiedzenia, tyle niesamowitych postaci i kultur do przedstawienia . . . niestety, to wymaga ogromu czasu, a tu naprawdĂŞ wci¹¿ mi go brakuje. DziÂś miaÂłam dzieĂą wolny od zajĂŞĂŚ, ale od jutra znĂłw zapowiada siĂŞ „praca”. ZostaliÂśmy ponownie zaproszeni przez Rubena Saufkie, przedstawiciela Hopi, w odwiedziny jego rodzinnych terenĂłw (w poprzedniÂą niedzielĂŞ byliÂśmy goœÌmi w jego domu, na terenie Second Mesa Hopi Land). Mamy wiĂŞc zamiar dopytaĂŚ siĂŞ o kilka „drobnych szczegó³ów”, dotyczÂących przepowiedni Indian Hopi. . . choĂŚ prawdĂŞ mĂłwiÂąc, mam juÂż niemalÂże wszystkie puzzle ukÂładanki i kaÂżda dodatkowa wiedza na niewiele siĂŞ zda . . . nic wiĂŞcej niÂż to co wiem nie jest mi potrzebne . . . wiem przecieÂż to, co najwaÂżniejsze . . . jedyne co waÂżne, to znaleŸÌ miejsce w swoim sercu i utrzymywaĂŚ to po³¹czenie w kaÂżdym momencie . . . to jedyna wskazĂłwka na NowÂą DrogĂŞ . . . pozostaje mi wiĂŞc praktyczne doÂświadczanie . . . koniec z lewo pó³kulowym myÂśleniem i rozbieraniem Âświata na czĂŞÂści . . . a zatem, do zobaczeniu w Sekretnych Przestrzeniach Naszych Serc . . .

I jeszcze jedno . . . czy ktoÂś z was wie jak umieÂściĂŚ zdjĂŞcia i video na blogu ?  Niestety do tej pory zabrakÂło mi czsu na rozpracowanie tego. BĂŞdĂŞ wiĂŞc wdziĂŞczna za wszelkie porady, jak posÂługiwaĂŚ siĂŞ blogiem, by usatysfakcjonowaĂŚ wszystkie gusta i potrzeby. DziĂŞkujĂŞ z g³êbi Serca.


http://timetravel.blog.pl/2009/05/11/podroz-do-swietej-przestrzeni-serca/


**********

13 Dusz kobiecych w dalekiej przeszÂłoÂści rytualnie uwiĂŞziono w 13 czaszkach krysztaÂłowych, obecnie 13 osĂłb udostĂŞpniÂło im swoje ciaÂła fizyczne czyli demony przejĂŞÂły ludzkie ciaÂła materialne i mogÂą dziĂŞki nim ingerowaĂŚ w Âżycie obecnych ludzi. dokonywaÂło tego 13 babek ze starszyzny plemiennej.
Jakie to ma po³¹czenie z teraŸniejszoœci¹?


"W KrĂŞgu jest miejsce, ktĂłre czeka wÂłaÂśnie na Ciebie! " - Nowa Zelandia w historii Susan Stanton
TÂłumaczyÂły z angielskiego: Katarzyna Kostek i Tatiana Cichocka Aotearoa, Nowa Zelandia



Listopad 2010
Kto by pomyÂślaÂł, Âże znajdĂŞ siĂŞ tutaj? MiaÂłam tylko 7 dolarĂłw i tydzieĂą na wyrobienie paszportu. Ale wszystko siĂŞ udaÂło i nagle znalazÂłam siĂŞ na Wyspie Pó³nocnej, na spotkaniu BabĂŚ z ¯ó³wiej Wyspy i HawajĂłw z Babciami z Aotearoa! Pierwszy dzieĂą Huihuinga Hakui (Zgromadzenia) odbyÂł siĂŞ w Marae, Plemiennym Domu SpotkaĂą PrzodkĂłw ludu Maori w Auckland. ÂŚpiewajÂąc TradycyjnÂą CeremoniĂŞ Powitania – Powhiri, weszÂłyÂśmy do Âśrodka i zajĂŞÂłyÂśmy miejsca. ÂŚciany byÂły pokryte pÂłaskorzeÂźbami przedstawiajÂącymi PrzodkĂłw, zarĂłwno mĂŞÂżczyzn jak i kobiety. Grupa Starszych z Marae, mĂŞÂżczyzn i kobiet, siedziaÂła naprzeciw zgromadzenia przybyÂłych, liczÂącego okoÂło stu osĂłb, siedzÂących na krzesÂłach w rzĂŞdach wypeÂłniajÂących caÂły budynek. Ekipa filmowa pozostaÂła z nami przez caÂłe trzy dni. Dyskretnie nagrywaÂła wydarzenia, tworzÂąc dokumentacjĂŞ Zgromadzenia. Jak nakazuje tradycja, na rozpoczĂŞcie kaÂżdy z mĂŞskich czÂłonkĂłw starszyzny wygÂłosiÂł mowĂŞ w jĂŞzyku Maori. Potem inicjatywĂŞ przejĂŞÂły kobiety i przeszÂły na angielski. ZaczĂŞÂły siĂŞ przepiĂŞkne taĂące i Âśpiewy. W Marae powiedziano nam, Âże zgromadziliÂśmy siĂŞ poniewaÂż tak gÂłosiÂło Proroctwo. Maorysi, jak wszystkie tubylcze ludy Âświata, zdajÂą sobie sprawĂŞ Âże zbliÂżamy siĂŞ do koĂąca obecnego rozdziaÂłu w naszej KsiĂŞdze Ziemi. Wszyscy dÂługo czekaliÂśmy na ten czas i jak mĂłwiÂą Indianie Hopi „to my jesteÂśmy Tymi, na ktĂłrych czekaliÂśmy.” Pierwszej nocy w Auckland przeczytaÂłam akapit z ksi¹¿ki le¿¹cej na stole w Centrum Sufijskim Sharda, gdzie czêœÌ z nas siĂŞ zatrzymaÂła. Fragment ten mĂłwiÂł o ÂŚwiÂątyni Czterech WiatrĂłw. Starsi powiedzieli, Âże w tym czasie wiele osĂłb z caÂłego Âświata przybĂŞdzie do tego Wielkiego Domu, zbudowanego w doskonaÂłym poÂłoÂżeniu dokÂładnie pod ukÂładem gwiazd zwanym KrzyÂż PoÂłudnia i Âże na ziemiĂŞ zostanie zesÂłany ogromny niebiaĂąski promieĂą ÂświatÂła, aby obudziĂŚ wielu z tych, ktĂłrzy ciÂągle jeszcze ÂśpiÂą i przypomnieĂŚ o tym miejscu juÂż przebudzonym. Zawsze czuÂłam pokrewieĂąstwo z KrzyÂżem PoÂłudnia. Kiedy wiele lat wczeÂśniej poleciaÂłam z synem na wyspy Crook, kiedy tylko wysiadÂłam z samolotu od razu udaÂłam siĂŞ na pla¿ê Âżeby odszukaĂŚ te grupĂŞ gwiazd. ZnalazÂłam go, jednak z jakiegoÂś powodu czuÂłam siĂŞ rozczarowana, poczuÂłam, jakby coÂś byÂło nie w porzÂądku. Teraz wiem dlaczego i wiem teÂż, dlaczego jest taki waÂżny. KrzyÂż PoÂłudnia skÂłada siĂŞ z piĂŞciu gwiazd. Ta piÂąta jest bardzo maÂła i jest nazywana klejnotem. To przez tÂą piÂątÂą gwiazdkĂŞ przechodzÂą wszystkie dusze, zanim dostanÂą siĂŞ do Âświata ludzi. KrzyÂż PoÂłudnia moÂżna zobaczyĂŚ tylko na pó³kuli poÂłudniowej. Teraz, bĂŞdÂąc w Nowej Zelandii, znowu poczuÂłam silnÂą potrzebĂŞ by go zobaczyĂŚ. Podczas pierwszego dnia Zgromadzenia w Marae, moja piĂŞkna maoryska siostra Ayla, Zwierzchniczka Sahrdy, zapoznaÂła mnie z „Katiaki” czyli StraÂżniczkÂą ÂŚwiÂątyni Czterech WiatrĂłw. StraÂżniczka zaproponowaÂła, bym wybraÂła siĂŞ tam z niÂą nastĂŞpnego popoÂłudnia (podró¿ miaÂła trwaĂŚ ok 4-5 godzin) i zostaÂła na noc. WrĂłciÂłybyÂśmy nastĂŞpnego dnia by zd¹¿yĂŚ na zakoĂączenie Zgromadzenia. Ma'ata, Babcia z Tongan, zaproponowaÂła Âże zastÂąpi mnie w KrĂŞgu podczas mojego wyjazdu. MyÂślaÂłyÂśmy, Âże pojadÂą z nami tylko trzy kobiety, jednak kilka nowozelandzkich kobiet ze Zgromadzenia usÂłyszaÂło o naszej wyprawie i chciaÂło do³¹czyĂŚ. Ostatecznie zebraÂła siĂŞ ÂświĂŞta liczba 13 kobiet! Wszystkie dotarÂłyÂśmy na miejsce mniej wiĂŞcej w tym samym czasie. RoztaczaÂł siĂŞ przed nami daleki od cywilizacji teren, wysokie zielone wzgĂłrza z pasÂącymi siĂŞ krowami i owcami, po drodze do ÂświÂątyni znajdowaÂło siĂŞ kilka farm. SÂłoĂące wÂłaÂśnie zaszÂło kiedy dotarÂłyÂśmy na miejsce, a piĂŞkny ÂświeÂżo zbudowany Hogan (loÂża NawajĂłw pokryta ziemiÂą) byÂł wypeÂłniony Âświeczkami. Uraczono nas wspaniaÂłym obiadem i poczuÂłam siĂŞ, jakbym wÂłaÂśnie wrĂłciÂła do domu. ÂŚwiÂątynia Czterech WiatrĂłw to tajemnicze miejsce, skarbnica staroÂżytnej wiedzy, w ktĂłrej wszystkie kultury otacza siĂŞ szacunkiem. Ludzie ze kaÂżdej strony Âświata przybywajÂą do ÂŚwiÂątyni – z Azji, Afryki, Europy i obydwu Ameryk. W staroÂżytnej wiedzy przekazanej przez PrzodkĂłw jest mowa o wielu ludziach o ró¿nych kolorach skĂłry, ktĂłrzy osiedlili siĂŞ dawno temu na tej ziemi. Przybyli tysiÂące lat przed Maorysami, nazywano ich Waitaha. Byli pokojowo nastawionÂą MatriarchalnÂą SpoÂłecznoÂściÂą, nie uÂżywajÂącÂą broni. Nawet kiedy proroctwa ostrzegaÂły ich przed najazdami wrogĂłw, nie stawali do walki. JĂŞzyk maoryski jest bardzo podobny do fiĂąskiego. Jest teÂż mocno spokrewniony z rdzennymi jĂŞzykami Peru i Chile. Ludy hinduskie z obszaru piĂŞciu wielkich rzek Indii Pó³nocnych rĂłwnieÂż przestrzegaÂły pokojowych zasad i wysyÂłaÂły tysiÂące podró¿nikĂłw z jednego pokolenia w ró¿ne czĂŞÂści Âświata, by rozpowszechniaĂŚ te nauki. NiektĂłrzy z nich dotarli takÂże na tÂą ziemiĂŞ. W tym miejscu staÂła kiedyÂś ÂŚwiÂątynia Gwiazd, a jej stare imiĂŞ brzmiaÂło Te Mriniga te Kakara, co oznacza „Zapach Nieba”. Ten Wielki Dom byÂł zbudowany z bali i miaÂł ksztaÂłt krzyÂża AztekĂłw, ktĂłry dostaÂłam na pierwszym Zgromadzeniu na terenach ApaczĂłw od mojego brata Carlosa Provencio (DaÂłam go potem Puawai Katiaki, StraÂżniczce, bo miaÂłam wraÂżenie Âże powinien do niej naleÂżeĂŚ. Potem powiedziaÂła mi, Âże przed naszym pierwszym spotkaniem pierwszego dnia w Marae, kiedy to daÂłam jej ten piĂŞkny zielony naszyjnik, wiedziaÂła, Âże ktoÂś przyniesie jej coÂś do powieszenia na wysokoÂści serca, wiĂŞc specjalnie nie zaÂłoÂżyÂła tego dnia Âżadnej biÂżuterii). StarÂą ÂŚwiÂątyniĂŞ Gwiazd, ktĂłrej wieku nie nikt nie zna, zbudowano z ogromnych bali zgodnie z zasadami ÂŚwiĂŞtej Geometrii. ZostaÂła celowo spalona w 1983 roku i pozostaÂły po niej tylko kamienne sÂłupy. MĂłwi siĂŞ, Âże nawet bez ÂŚwiÂątyni Gwiazd mamy w sobie wszystko, czego potrzebujemy by odkryĂŚ najwaÂżniejsze tajemnice. To miejsce jest duchowym domem Czterech WiatrĂłw, gdzie wszystko ³¹czy siĂŞ w jednoÂści. To „tu ranga wae wae”, co oznacza „miejsce gdzie wszyscy stoimy dumnie” i gdzie pamiĂŞtamy kim jesteÂśmy, gdzie pamiĂŞtamy o naszym po³¹czeniu z gwiazdami poprzez kamienie. Starsi mĂłwiÂą, Âże w miejscu gdzie staÂł kiedyÂś Wielki Dom pod ziemiÂą zakopany jest krysztaÂł. Zakopali go tam Gwiezdni Ludzie z gwiazdozbioru Plejad. To staroÂżytne miejsce, ÂświĂŞte miejsce Maori, kryje w sobie magiĂŞ tej ziemi. W dniu kiedy spotkaÂłam Katiaki i daÂłam jej krzyÂż AztekĂłw, trzymaÂłam w rĂŞku takÂże mĂłj KrysztaÂł, zawiniĂŞty w purpurowÂą tkaninĂŞ. MiaÂłam mocne poczucie, Âże krysztaÂł powinien trafiĂŚ do Marae, jako czêœÌ naszego Ceremonialnego Powitania mieszkaĂącĂłw Aotearoa. Jednak kiedy zakÂładaÂłam krzyÂż AztekĂłw na szyjĂŞ Puawai, ku jej i wÂłasnemu zaskoczeniu i sama nie wiedzÂąc dlaczego, wziĂŞÂłam KrysztaÂł, wÂłoÂżyÂłam jego zaostrzony koniec w ma³¹ dziurkĂŞ poÂśrodku KrzyÂża i przekrĂŞciÂłam w prawo. UsÂłyszaÂłam wyraÂźny dÂźwiĂŞk jakby coÂś zaskoczyÂło i w tym momencie nawiÂązaÂła siĂŞ miĂŞdzy mnÂą i Katiaki niĂŚ porozumienia, wtedy teÂż zaprosiÂła mnie na wspĂłlnÂą wyprawĂŞ do ÂświÂątyni. Tego wieczora, kiedy zgromadziliÂśmy siĂŞ pod gwiazdami przy Centrum Krzy¿¹,gdzie dawniej staÂł Wielki Dom, trzymaÂłam w rĂŞku krysztaÂł i mĂłwiÂłam do wszystkich, ktĂłrzy zgromadzili siĂŞ tam razem z nami. OpowiedziaÂłam im o Leonie i jego pracy i wtedy bardzo wyraÂźnie czuÂłam jego obecnoœÌ. (Inni póŸniej mĂłwili to samo: on byÂł wtedy z nami i teraz czujÂą, Âże go znali. Jedna kobieta na Oahu z ktĂłrÂą mieszkaÂłam wracajÂąc do domu powiedziaÂła mi, Âże „widziaÂła” Leona i Âże byÂł tam z nami. OpisaÂła go dokÂładnie, chociaÂż go nie znaÂła!) W KrĂŞgu powiedziaÂłam, Âże Ludzie Leona „byli tu na poczÂątku i bĂŞdÂą na koĂącu”. MĂłwiÂłam teÂż inne rzeczy, ktĂłrych teraz nie pamiĂŞtam. Przypominam sobie tylko moje wÂłasne zdziwienie, kiedy usÂłyszaÂłam jak mĂłwiĂŞ, Âże „oni” byli tutaj wczeÂśniej. NajwyraÂźniej od zawsze wiedziaÂłam, Âże Leon byÂł GwiezdnÂą IstotÂą. NastĂŞpnego ranka wstaÂłam razem ze sÂłoĂącem i poszÂłam do ÂŚwiÂątyni zachwycona i poruszona fizycznym piĂŞknem tego, co poprzedniego wieczora skrywaÂła ciemnoœÌ. Jest tam wielki krzyÂż w celtyckim stylu wyznaczajÂący cztery kierunki, o ramionach dÂługich na 20 stĂłp, wryty w ziemiĂŞ na g³êbokoœÌ 15 centymetrĂłw z lekkim wzniesieniem w Centrum. ÂŁagodne dÂługie zbocze pobliskiego wzgĂłrza, oddalonego zaledwie o kilkaset jardĂłw na poÂłudnie byÂło niemal zalane ognistym zÂłotem kwitnÂących krzewĂłw. Za pÂłotem piĂŞĂŚ, czy szeœÌ krĂłw pasÂło siĂŞ leniwie nie zwracajÂąc na nas najmniejszej uwagi. G³êboka szmaragdowa zieleĂą pastwiska nie daÂła siĂŞ porĂłwnaĂŚ z niczym, co do tej pory widziaÂłam, a gĂŞsta trawa pod stopami byÂła miĂŞkka i puszysta jak najwspanialszy dywan. W ciÂągu kilku minut niemal wszyscy czÂłonkowie grupy, rĂłwnieÂż mĂŞÂżczyÂźni, ktĂłrzy poprzedniej nocy towarzyszyli kobietom, weszli do KrĂŞgu i usiedli z nami w ciszy. NabiliÂśmy kilka fajek, a ja cicho ÂśpiewaÂłam mojej fajce pieϝ nabijania fajek z tradycji Lakota i pobÂłogosÂławiÂłam jÂą za to, Âże przywiodÂła mnie tutaj, do tego miejsca. Kiedy fajki kr¹¿yÂły i koĂączyÂły siĂŞ, wszyscy czÂłonkowie i czÂłonkinie KrĂŞgu po kolei cicho dzielili siĂŞ tym, co czuli podczas tego ÂświĂŞtego doÂświadczenia. Wszyscy odczuwaliÂśmy powagĂŞ tego miejsca i tej chwili. RozumieliÂśmy, Âże naprawdĂŞ siedzimy w Centrum Czterech WiatrĂłw i Âże wszyscy jesteÂśmy Jednym. Kiedy juÂż ostatnia osoba siĂŞ wypowiedziaÂła wszyscy wstaliÂśmy i w ciszy, bez dyskusji, nie umawiajÂąc siĂŞ ze sobÂą, cztery kobiety poszÂły i stanĂŞÂły na koĂącu kaÂżdego z ramion KrzyÂża, tyÂłem do ÂŚrodka. Dove byÂła pierwsza, zwrĂłcona twarzÂą w stronĂŞ Zachodu zaczĂŞÂła delikatnie nuciĂŚ. DÂźwiĂŞk robiÂł siĂŞ coraz gÂłoÂśniejszy, melodyjny, zdawaÂł siĂŞ wypÂływaĂŚ z niej jak Rzeka. StaÂła tam w blasku porannego sÂłoĂąca a jej gÂłos pÂłyn¹³ z Centrum KrĂŞgu przez pastwiska, aÂż na wzgĂłrza. Nagle zza wzgĂłrz wybiegÂły krowy i zaczĂŞÂły zbiegaĂŚ w dó³ na pastwisko. PodbiegÂły aÂż do pÂłotu, nastawiajÂąc ciekawie uszu, jakby sÂłyszaÂły, Âże ktoÂś woÂła je po imieniu. Dove staÂła z zamknietymi oczami i ich nie widziaÂła, ale z ca³¹ pewnoÂściÂą to ona je tam sprowadziÂła. A jeÂśli tak, to kto jeszcze byÂł tam z nami i sÂłuchaÂł naszej pieÂśni? Ayla na Wschodzie byÂła nastĂŞpna, a po niej Billie na PoÂłudniu. Wtedy przyszÂła moja kolej. CzuÂłam siĂŞ niepewnie, nie wiedziaÂłam, czy umiem zaÂśpiewaĂŚ tak, jak zrobiÂły to pozostaÂłe kobiety. Mimo to zaczĂŞÂłam. WziĂŞÂłam g³êboki wdech i zaÂśpiewaÂłam. PamiĂŞtam, Âże kiedy mĂłj gÂłos rĂłsÂł w si³ê, pomyÂślaÂłam, Âże wcale nie jest tak Âźle, jak siĂŞ obawiaÂłam. I wtedy staÂło siĂŞ coÂś cudownego. PoczuÂłam, Âże zaraz zabraknie mi tchu i bĂŞdĂŞ musiaÂła przerwaĂŚ, by wzi¹Ì oddech, ale wtedy jakiÂś gÂłos zza mojego lewego ramienia do³¹czyÂł siĂŞ do mojego i nagle mogÂłam ÂśpiewaĂŚ dalej. ZapomniaÂłam o strachu i mĂłj gÂłos robiÂł siĂŞ coraz mocniejszy, a ja poczuÂłam, Âże pÂłynĂŞ na fali dÂźwiĂŞku, zupeÂłnie tak samo, jak kobiety przede mnÂą! Kiedy mĂłj gÂłos sÂłabÂł, kobieta stojÂąca za mnÂą dodawaÂła mi siÂł i odwagi. ÂŚpiewaÂła, kiedy musiaÂłam zaczerpn¹Ì tchu. Wreszcie kiedy moja pieϝ siĂŞ skoĂączyÂła odwrĂłciÂłam siĂŞ, Âżeby jej podziĂŞkowaĂŚ, ale nikogo za mnÂą nie byÂło. Zadziwiona spojrzaÂłam na mojÂą przyjació³kĂŞ Dee, ktĂłra staÂła w Centrum KrĂŞgu i zapytaÂłam jÂą cicho, kto staÂł za mnÂą, kiedy ÂśpiewaÂłam. PodniosÂła brwi zdziwiona i potrzÂąsnĂŞÂła gÂłowÂą. Nikt. A jednak wiedziaÂłam, Âże ktoÂś tam staÂł. To byÂła Babcia. Chodzi o to, Âże w niebie mieszka 13 Babek, ktĂłre pomagajÂą nam pracowaĂŚ, dzieliĂŚ siĂŞ tym, co robimy, ze Âświatem. DzieĂą wczeÂśniej podczas Zgromadzenia pewna szamanka powiedziaÂła mi, Âże 13 Babek Mu siedzi w wodach Pacyfiku i pomaga nam, mĂłwi do nas, Âśpiewa nam. Jedna z tych Babek teraz zna juÂż moje imiĂŞ i przyszÂła mi pomĂłc. I bĂŞdzie przy mnie zawsze, kiedy bĂŞdĂŞ potrzebowaÂła wiĂŞkszej siÂły, odwagi, czy wytrwaÂłoÂści, niÂż mam sama, by robiĂŚ to, co robiĂŞ. Ona wzmocni mĂłj GÂłos. Ona jest mojÂą BabkÂą. Jest BabkÂą wszystkich kobiet. Siedzi teraz ze mnÂą. “Babciu, widzĂŞ, jak siedzisz na Pó³nocy. JesteÂś ÂświĂŞta, jesteÂś ÂświĂŞta, a twoje oczy patrzÂą na mnie.” I tak to jest. Mam nadziejĂŞ, Âże udaÂło mi siĂŞ przekazaĂŚ Ci choĂŚ odrobinĂŞ tej magii, ktĂłrej doÂświadczyliÂśmy wszyscy tamtej nocy. Jako Babcia utkaÂłam swoje sÂłowa w ten przekaz. MoÂże pewnego dnia Ty teÂż czegoÂś podobnego doÂświadczysz.
W KrĂŞgu jest miejsce, ktĂłre czeka wÂłaÂśnie na Ciebie!
 Z miÂłoÂściÂą, Susan

http://radastarszyznyokrazaswiat.blogspot.fr/2011/05/w-kregu-jest-miejsce-ktore-czeka-wasnie.html


kiara UÂśmiech UÂśmiech

ps.  Wywiad z Hunbatz Menem

HUNBATZ MEN apeluje do nas, ludzi Zachodu:
ZIEMIA POTRZEBUJE NOWEJ ÂŚWIADOMOÂŚCI!


http://www.maya.net.pl/opinie.php?LANG=pl&sub=artykuly&id=125



« Ostatnia zmiana: Listopad 05, 2012, 10:52:41 wysłane przez Kiara » Zapisane
1111LALA
Gość
« Odpowiedz #18 : Listopad 06, 2012, 08:25:57 »

WracajÂąc do wÂątku tego postu ,to poczytajcie jakÂą mieli jazdĂŞ w Gwatemali na El Mirador

http://projekt-cheops.com/plain.aspx?languageId=1&menuId=150&sectionId=676&cmd=

DÂżungla (Gwatemala 2012)
Piotr Nowaczyk

O d¿ungli mo¿na krótko, albo d³ugo. Filmy w telewizji to ch³am, który niczego nie oddaje. Gdy w d¿ungli dzieje siê coœ naprawdê, to nikt nie ma g³owy do filmowania. Romantyczne ujêcia ró¿nych operatorów kamer nijak nie maj¹ siê do rzeczywistoœci.

PiszĂŞ to, bo myÂślaÂłem, Âże o dÂżungli coÂś wiem. ByÂłem (byliÂśmy z DanusiÂą) w dÂżungli w: Wenezueli, Brazylii, Sri Lance, Tajlandii, Indonezji, a ostatnio na Zanzibarze i w Brunei.

Czym innym jest jednak zwiedzanie d¿ungli z przewodnikiem i mo¿liwoœci¹ powrotu do cywilizacji wieczorem, albo na drugi dzieù, a czym innym jest przedzieranie siê i mieszkanie w d¿ungli przez 6 dni, bez ¿adnej ³¹cznoœci i mo¿liwoœci dotarcia do ludzkich siedlisk oddalonych o 50-60 km, nie wiadomo nawet czêsto, w któr¹ stronê.

Dobrze to widaĂŚ ze szczytu piramidy El Mirador. CzÂłowiek stoi na czubku najwyÂższej piramidy MajĂłw i czuje siĂŞ jak majtek na bocianim gnieÂździe, na szczycie masztu statku bujajÂącego siĂŞ na oceanie. DookoÂła, po horyzont, z kaÂżdej strony, do samego koĂąca nieboskÂłonu jest tylko zielone morze. ÂŻadnego sÂłupa, komina, drogi, domostwa, dymu z ogniska - nic. Tylko zielone morze liÂści. A do horyzontu jest Âśrednio 60 km, czyli dwa dni zawziĂŞtego marszu.

Pierwsze wraÂżenia sÂą dziwne. Do dÂżungli nie wchodzi siĂŞ przecieÂż jak do parku. Nie ma Âżadnej bramy, tablicy, regulaminu - nic. W dÂżunglĂŞ wchodzi siĂŞ jakoÂś niepostrzeÂżenie. Po prostu zostawia siĂŞ za plecami ostatniÂą biednÂą indiaĂąskÂą osadĂŞ. Droga robi siĂŞ coraz wĂŞÂższa. ZnikajÂą z oczu poletka i pastwiska. Krzaki robiÂą siĂŞ coraz gĂŞstsze i coraz wyÂższe.Dopiero po jakimÂś czasie wiadomo, Âże „to juÂż jest to”.

Wchodz¹c do d¿ungli cz³owiek myœli (jak idiota), ¿eby siê nie pobrudziÌ. Pierwsze kroki w czystych butach to omijanie ka³u¿. Nie jest to ³atwe na œcie¿ce o pó³metrowej szerokoœci. Ale uparty mieszczuch balansuje wokó³ pni drzew, omija b³oto, pakuje siê przy tym w pajêczyny, mrowiska, kolczaste liany przyczepiaj¹ce siê do nogawki i rêkawów, do w³osów i plecaka.

Po pó³ godzinie juÂż wiadomo, Âże choĂŚby czÂłowiek „wyszedÂł z siebie“ i tak buty bĂŞdzie miaÂł zagnojone, a resztĂŞ ubrania z czasem teÂż.

Trwaj¹ jeszcze dyskusje: czy lepsze s¹ gumowce, czy te¿ lepsze s¹ buty trekkingowe. Pierwsze chroni¹ suche skarpety, drugie przypuszczaj¹ wodê, ale w obie strony. Dyskusja jest o¿ywiona... Do pierwszej ka³u¿y g³êbszej ni¿ po kolana.

D¿ungla szarpie cz³owieka za ubranie, oplata go, podk³ada nogê. Potykamy siê, œrednio, przy co piêtnastym, albo co dwudziestym kroku. IœÌ trzeba szybko i energicznie. Bez namys³u. Ka¿de zatrzymanie siê, nawet na chwilê, to okazja dla komarów, kleszczy i mrówek.

Nieba nie widaÌ. Rzadko kiedy. Nad g³ow¹ dach ga³êzi, z którego s³ychaÌ ró¿ne wrzaski. Je¿eli ga³êzie s¹ spokojne, to wrzeszcz¹ ptaki. Raczej wrzeszcz¹ ni¿ œpiewaj¹. Œpiewu w d¿ungli nie ma. Je¿eli ga³êzie ruszaj¹ siê, to wrzeszcz¹ na nas ma³py. Wrzeszcz¹ wcale nie sympatycznie. Rzucaj¹ w nas suchymi ga³êziami i ró¿nym innym œwiùstwem. Chc¹ ¿ebyœmy poszli sobie jak najdalej od ich siedlisk. Czasami wrêcz gro¿¹ piêœciami i zêbami. Pierwszy raz w ¿yciu widzia³em ma³pê wisz¹c¹ na ga³êzi za ogon, g³ow¹ w dó³, szczerz¹c¹ zêby i wygra¿aj¹c¹ mi z bliska czterema piêœciami naraz.

Pada deszcz. Albo leje. Ró¿nica niewielka. Cz³owiek jest ju¿ ca³y mokry od potu. Pot ma temperaturê cia³a (36.6C). Temperatura powietrza to 32C. Temperatura deszczu 30C. WilgotnoœÌ powietrza 85 procent. Jaka wiêc ró¿nica, czy jestem mokry od potu, od bryzgów ka³u¿y, czy od deszczu? Byle zawartoœÌ plecaka donieœÌ wzglêdnie such¹ do obozu. Wzglêdnie, bo tu wszystko jest wzglêdne. Wzglêdn¹ wartoœÌ maj¹ wszystkie przedmioty. Ksi¹¿ka nadaje siê na rozpa³kê. A jak¹ wartoœÌ ma namacana po ciemku pod materacem skórzana portmonetka, ju¿ zgni³a od wilgoci, nawet pe³na pieniêdzy, jeœli cz³owiek akurat szuka po ciemku suchej skarpety, albo kawa³ka papieru toaletowego? Prawdziwej wartoœci nabieraj¹ najprostsze przyrz¹dy: kawa³ek sznurka, plastikowa butelka, nó¿.

Woda ma wartoœÌ ¿ycia. Maszeruj¹c szybko mo¿na jej nieœÌ najwy¿ej dwa litry. Reszta mo¿e jechaÌ na mu³ach, ale mu³y id¹ czasami trochê inn¹ drog¹. Najlepiej jest trzymaÌ wodê przy sobie w plastikowych butelkach przywi¹zanych sznurkiem za szyjkê i przerzuconych przez ramiê. Manierki, metalowe butle i baniaki to zbêdny balast. W butelce trzeba rozpuœciÌ jak¹œ tabletkê. Wapno, witaminy, magnez, od¿ywka - cokolwiek. Inaczej wszystko z nas wyparuje za jednym zamachem.

Pijemy po jednym ³yku, chocia¿ piÌ siê chce bez koùca. Lepiej wypiÌ jeden ³yk raz na 15 minut, ni¿ napiÌ siê "raz a dobrze". W gaszeniu pragnienia pomagaj¹ dzikie cytryny. S¹ tak cholernie kwaœne, ¿e wrêcz gryz¹ w jêzyk i wargi, jak chemikalia. Lepiej ich nie gryŸÌ tylko trzymaÌ w ustach nawet przez 15 - 30 minut. PóŸniej mo¿na je lekko zacz¹Ì ¿uÌ. Kwaœny, o¿ywczy smak uruchamia œlinianki na prawie godzinê. Ciekawe kto by chcia³ w Polsce tego spróbowaÌ...

Mu³y to kochane, grzeczne, skromne i bardzo m¹dre stworzenia. Id¹ spokojnie jeden za drugim, po³¹czone sznurem, trochê jak poci¹g z³o¿ony z ró¿nych wagonów, zczepionych, ¿eby siê nie pogubi³y. Id¹ wiêc gêsiego, slalomem, omijaj¹c te same przeszkody, w ten sam sposób. Chyba widz¹ w nocy bo przechodz¹ przez powalone drzewa, omijaj¹ dziury i pnie. ¯aden siê nie potkn¹³.

Mieliœmy dwa takie poci¹gi. Towarowy, z³o¿ony chyba z piêciu zwierzaków i osobowy, z³o¿ony z trzech. Towarowe mu³y nios³y owiniête w brezent worki z namiotami i innym sprzêtem oraz dziesiêciolitrowe baniaki z wod¹ pitn¹. Osobowe by³y osiod³ane, chocia¿ uprz¹¿ i siod³a by³y mocno zniszczone, g³ównie przez wilgoÌ.

Na mule mo¿na trochê odpocz¹Ì. Kogo bol¹ nogi i nie mo¿e ju¿ iœÌ, ten wsiada na mu³a, przynajmniej na godzinê. D³u¿ej trudno wytrzymaÌ bo siedzenie uwiera, nogi cierpn¹, mo¿na dostaÌ skurczy i lepiej wczeœniej zsi¹œÌ.

Jecha³em w nocy na mule, który mia³ bia³e uszy. To by³o wszystko co widzia³em. Co on widzia³? Nie wiem. Chyba ca³¹ resztê.

Najsympatyczniejszy by³ mu³ek, który nazywa³ siê Czaparo. By³ tak m¹dry, ¿e gdy ktoœ chcia³ z niego zejœÌ to on sam wybiera³ miejsce gdzie stan¹Ì, na równym pod³o¿u, obok jakiegoœ cienkiego drzewa, którego mo¿na by³o z³apaÌ siê przy zsiadaniu.

Mu³y osobowe reagowa³y na przeszkody. Zwalnia³y przed wisz¹cymi zbyt nisko ga³êziami, ¿eby jeŸdziec móg³ siê schyliÌ. Przed tymi, które wisia³y tak nisko, ¿e schyliÌ siê nie da³o rady, mu³y zatrzymywa³y siê same i czeka³y na decyzje. Gdyby nie ich wszy, to chyba ka¿dego mu³a uœciska³bym mocno na po¿egnanie.

D¿ungla ¿yje, chocia¿ tego ¿ycia wiele nie widaÌ. Za to s³ychaÌ a¿ za du¿o, zw³aszcza w nocy. Jadowite paj¹ki rozwieszaj¹ pajêczyny w poprzek œcie¿ki, œrednio co kilkadziesi¹t metrów. Gdy pada deszcz, to id¹c widzimy mokre pajêczyny lepiej ni¿ suche. Gorzej wejœÌ w tak¹ pajêczynê twarz¹. Bo na przyk³ad akurat cz³owiek patrzy³ pod nogi, albo zamok³y okulary, albo przegapi³o siê coœ spod ronda kapelusza. Mu³y omijaj¹ pajêczyny, bo chyba wiedz¹ jak boli takie uk¹szenie.

Jaguar jest chyba najwiĂŞkszym niebezpieczeĂąstwem. Nie zaatakuje grupy, ale pojedynczy czÂłowiek lepiej niech siĂŞ nie oddala. Nasi "mÂłodzi" - Paulina i Piotr poszli na spacer. Odeszli ok. 400 m od obozu, a wrĂłcili w popÂłochu, nic nikomu nie mĂłwiÂąc. CoÂś gnaÂło za nimi w krzakach rĂłwnolegle do ÂścieÂżki. Jaguara sÂłyszaÂł Mietek. ÂŚlady jaguara widzieli na drodze do naszego obozu kierowcy wysÂłani po nas, ci sami, ktĂłrych zatrzymaÂły powalone drzewa i nie dotarli do nas.

W nocy dÂżungla rozbrzmiewa takim bogactwem dÂźwiĂŞkĂłw, Âże moÂżna oka nie zmruÂżyĂŚ. Cykady i Âświerszcze to normalny podkÂład. Wszystko inne nie mieÂści siĂŞ w gÂłowie. Z jeziora wydobywajÂą siĂŞ odgÂłosy grzechotania, klekotania, a co jakiÂś czas jakiÂś ptasi wrzask. ByĂŚ moÂże to tukany, albo pelikany kÂłapiÂą dziobami. WalÂą nimi tak przez 6 – 8 godzin. DÂźwiĂŞki sÂą tak dziwne i straszne, Âże przypominajÂą jakieÂś potwory z filmĂłw z Harry Potterem.

W krzaki, w nocy lepiej za g³êboko nie wchodziÌ. Us³yszeÌ mo¿na wszystko. Gdy nie ma ksiê¿yca, albo niebo jest zachmurzone, latarka pomaga zaledwie na dwa metry i tyle. Raz jeden nie mog³em trafiÌ z powrotem do obozu. Na szczêœcie Danusia jakimœ cudem obudzi³a siê i zaczê³a pompowaÌ nieszczelny materac. Trafi³em do obozu po odg³osach pompki.

Grzechotnik to doœÌ spokojne stworzenie dopóki siê nie zdenerwuje albo nie przestraszy. Widzia³em bydlaka z odleg³oœci dwu metrów. Gruby by³ jak moje ramiê. £eb wielki jak moja piêœÌ. Przepe³z³ spokojnie w poprzek naszej œcie¿ki i schowa³ siê za drzewo. A¿ dziw, ¿e ci co szli z przodu nie zwrócili na niego uwagi. Chyba zmêczenie. Zreszt¹ tu ka¿da ga³¹Ÿ, ka¿da liana i ka¿dy korzeù wygl¹da jak w¹¿. Zatrzyma³em siê z Micha³em bo gad zacz¹³ grzechotaÌ. Najpierw cicho i delikatnie, ale za chwilê z tak¹ wœciek³oœci¹, jakby ktoœ potrz¹sa³ marakasami.

Za mn¹ sz³y mu³y z Danusi¹ na czele. Trzeba by³o ostrzec tê czeœÌ grupy. Mu³y mog³yby zachowaÌ siê dziwnie. Lepiej by³o rozpi¹Ì ca³y konwój i przeprowadziÌ zwierzêta pojedynczo przez krzaki. Nasi przewodnicy chcieli grzechotnika zabiÌ maczetami. Na szczêœcie zwia³ w d¿unglê, bo nie wiadomo jakby to siê skoùczy³o.

Indianie gwatemalscy sÂą bardzo spokojni, niezwykle skromni, pracowici i oddani. Czuwali nad nami prawie dzieĂą i noc. Kucharka Angelika dokonywaÂła cudĂłw co wieczĂłr, majÂąc do dyspozycji najprostsze produkty. MĂŞÂżczyÂźni byli niezwykle sprawni w torowaniu drogi maczetami, dÂźwiganiu ciĂŞÂżarĂłw, rozbijaniu obozu, rozpalaniu ognia w deszczu itp.

Wygód w d¿ungli nie ma. W obozie zdarza siê czasem "³aŸnia", czyli os³oniête czarn¹ foli¹ miejsce gdzie mo¿na siê umyÌ w wiadrze zebranej deszczówki. Mo¿e zdarzyÌ siê "prysznic", czyli coœ podobnego, tylko wiadro wisi na ga³êzi i mo¿na siê pochlapaÌ z góry. Nie wolno siê wahaÌ ani chwili. Drugiego takiego miejsca mo¿e ju¿ nie byÌ. MyÌ najlepiej najpierw g³owê. Wbrew pozorom jest najbardziej uodporniona na zimn¹ wodê. Do tego najbardziej rozpalona jest w³aœnie g³owa. Przy okazji oszczêdzamy deszczówkê, bo ramiona i plecy myj¹ siê jakby same. Reszta jest ju¿ ³atwiejsza. Z myciem trzeba siê spieszyÌ, bo o 18.00 zapada kompletna ciemnoœÌ. MyÌ trzeba wszystko i przy ka¿dej okazji, bo nigdy nic nie wiadomo. Brudem mo¿na zarosn¹Ì w 15 minut. Paznokcie trzeba czasami czyœciÌ no¿em, bo inaczej siê nie da.

WC jest wiêkszym wyzwaniem. Skorpion w dziurze, albo pod "sedesem" to zjawisko czêste. W naszej latrynie w El Mirador skorpion czai³ siê doœÌ dyskretnie, nie dla wszystkich widoczny, przynajmniej do momentu, kiedy latryna zawali³a siê, bo spróchnia³a pod³oga nie wytrzyma³a ciê¿aru doros³ego mê¿czyzny.

Indianie w osadzie Carmelita czekali na nas caÂły czas...  z posiÂłkiem wegetariaĂąskim. Nagotowali gorÂące kolby kukurydzy, buraki na ciepÂło pokrojone w wielkie plastry, ogĂłrki moczone w soku z cytryn, ananasy, melony i jabÂłka. Bardzo siĂŞ zasmucili, Âże nie chcemy nic jeœÌ, Âże padniĂŞci gramolimy siĂŞ na pick-upy, Âżeby wiaĂŚ z Gwatemali przed wieczornym zamkniĂŞciem granicy. Dali nam te smakoÂłyki w plastikowych miskach na drogĂŞ. JedliÂśmy w szoferce, niektĂłrzy "na pace", pĂŞdzÂąc prawie trzy godziny po wybojach.

Pojazdy zmienialiÂśmy cztery razy. PrzekroczyliÂśmy nocÂą dwie granice. PrzejechaliÂśmy Belize w ekspresowym tempie. ÂŚniadanie w Merida. Pierwsze mycie, pierwszy porzÂądny prysznic. OglÂądanie odciskĂłw, skaleczeĂą, obtarĂŚ, wyciÂąganie kleszczy, liczenie ukÂąszeĂą i zadrapaĂą, hermetyczne pakowanie brudnych cuchnÂących rzeczy itp.

ZastanawialiÂśmy siĂŞ, czy ktoÂś z nas by tam jeszcze raz poszedÂł. OdpowiedÂź byÂła raczej pozbawiona entuzjazmu. MoÂże gdyby trzeba zbawiaĂŚ Âświat jeszcze raz...?  Mam raczej nadziejĂŞ, Âże czekajÂą na nas lepsze zadania, Âłatwiejsze ĂŚwiczenia i przyjemniejsze przygody.

Przed wylotem z Mexico City obaliliÂśmy butelkĂŞ szampana.


x    x    x


Lecimy wysoko. Wielki Jumbo Jet - Boeing 747 ko³ysze siê miarowo. Niemiecki porz¹dek i punktualnoœÌ. Wielkie ceregiele i przepraszanie meksykaùskich pasa¿erów za opóŸnienie (5 minutowe) spowodowane póŸniejszym przylotem samolotu z Frankfurtu. Wykrochmalone stewardesy szczerz¹ zêby, podaj¹ gor¹ce rêczniki, zimne piwo, ciep³e przek¹ski...

A ja zastanawiam siĂŞ, czego jeszcze nie napisaÂłem. Nie napisaÂłem na przykÂład:

-     Âże bÂłoto w dÂżungli ma konsystencjĂŞ kleju. Ten klej nigdy nie schnie. Nie moÂżna go wysuszyĂŚ, wykruszyĂŚ, wytrzepaĂŚ. Zamiast tego przyklejajÂą siĂŞ kolejne warstwy. Mokry but jest codziennie ciĂŞÂższy. MoÂżna go skrobaĂŚ noÂżem. Pomaga na chwilĂŞ. Po powrocie do domu zauwaÂżyÂłem, Âże moÂżna umyĂŚ taki but pod kranem z gorÂącÂą wodÂą. Có¿ za wartoÂściowe odkrycie!

 -     Âże gdy czÂłowiek idzie kilkanaÂście godzin przez dÂżunglĂŞ, zmĂŞczony i spragniony, to ma ciÂągle jakieÂś niedostĂŞpne apetyty, albo marzenia, g³ównie konsumpcyjne. PrzypominajÂą mu siĂŞ smaki wszystkich moÂżliwych pÂłynĂłw, drinkĂłw, zup, kompotĂłw, itp. MoÂżna sobie w gÂłowie ustalaĂŚ jadÂłospis, albo raczej "piciospis" w stylu: "Jak wejdĂŞ do hotelu, to zamĂłwiĂŞ sobie jednoczeÂśnie coca-colĂŞ, wodĂŞ mineralnÂą z gazem, piwo i kawĂŞ. A piĂŚ bĂŞdĂŞ najpierw wodĂŞ, póŸniej colĂŞ, na koĂącu piwo, a kawĂŞ w miĂŞdzyczasie, Âżeby mi nie ostygÂła".

-     Âże moÂżna wypiĂŚ dwa litry deszczĂłwki za jednym zamachem i trwa to nie dÂłuÂżej niÂż 10 minut.

-     Âże myÂśl o zanurzeniu siĂŞ, chociaÂżby na chwilĂŞ: w wannie, basenie, morzu, beczce, a nawet w kaÂłuÂży (na Kamczatce kÂąpaÂłem siĂŞ w gorÂących kaÂłuÂżach w wulkanicznym terenie), moÂże czÂłowieka doprowadziĂŚ do powaÂżnego niepokoju.

-     Âże moÂżna zatĂŞskniĂŚ za bia³¹ koszulÂą, garniturem i spinkami do mankietĂłw.

-     Âże w nocy ÂśniÂą siĂŞ jakieÂś odjazdowe sceny. ÂŚniÂło mi siĂŞ, Âże byÂłem w sÂądzie. SzedÂłem po schodach ubrany w togĂŞ, z aktami pod pachÂą. Nagle schody zaczĂŞÂły mi rozjeÂżdÂżaĂŚ siĂŞ pod nogami. SpojrzaÂłem w dó³ i zobaczyÂłem, Âże caÂłe schody sÂą z miĂŞkkiego bÂłota, z ktĂłrego, jak w dÂżungli, wystajÂą Âśliskie korzenie.

-     Âże moÂżna przezwyciĂŞÂżyĂŚ kaÂżdy lĂŞk, jeÂśli czÂłowiek boi siĂŞ czegoÂś jeszcze gorszego. Czy przejœÌ nad wzburzonym strumieniem po Âśliskim pniu zÂłamanego drzewa, czy zostaĂŚ na brzegu samemu? To dylemat, z ktĂłrym musiaÂła poradziĂŚ sobie jedna koleÂżanka. Dylemat pozwoliÂł jej nabraĂŚ siÂł, byĂŚ moÂże na resztĂŞ Âżycia.

-     Âże w czasie marszu w nocy nic nie widaĂŚ, a jak kaÂżdy zapali latarkĂŞ, to widzi ledwie plecy poprzednika, a niekoniecznie kierunek, w ktĂłrym ten idzie.

-     Âże w biedzie czÂłowiek nie jest sam, ale im wiĂŞksza jest bieda tym szansa na dobre towarzystwo jest mniejsza. Ania w czasie ostatniej sesji, przed porzuceniem przez nas w nocy ostatniego obozowiska bardzo dÂługo milczaÂła. Zamiast tÂłumu Âświetlistych istot duchownych o egzotycznych czasami imionach, zobaczyÂła jednÂą tylko postaĂŚ: MatkĂŞ BoskÂą z Copacabana. PrzyszÂła i powiedziaÂła jej, Âże nas nie opuÂści i "zostanie z nami do koĂąca". Nie zabrzmiaÂło to wesoÂło. Dlatego chyba maszerowaliÂśmy tak, Âże stopy bolaÂły jakby je ktoÂś paÂłkÂą obiÂł.

-     Âże, na koĂącu drogi zaczĂŞÂły pojawiaĂŚ nam siĂŞ wielkie motyle. Takie wielkie jak dÂłoĂą. LataÂły miĂŞdzy naszymi gÂłowami slalomem. One nie umiejÂą lataĂŚ prosto, bo w tym gÂąszczu nie nauczyÂły siĂŞ. Pojawienie siĂŞ kaÂżdego nastĂŞpnego poprawiaÂło nam nastrĂłj.

-     Âże, pierwszym znakiem cywilizacji przy wyjÂściu z dÂżungli byÂł drut kolczasty ogradzajÂący jakieÂś pastwisko. WyobraÂźcie sobie, jak moÂżna siĂŞ ucieszyĂŚ na widok drutu kolczastego...!!!

Zapisane
east
Gość
« Odpowiedz #19 : Listopad 06, 2012, 11:50:20 »

No i wÂłaÂśnie  .. turyÂści z Polski w dÂżungli hahahaa
Takie przejÂście przez dÂżunglĂŞ Âświetnie weryfikuje.

Cytuj
Ania w czasie ostatniej sesji, przed porzuceniem przez nas w nocy ostatniego obozowiska bardzo dÂługo milczaÂła. Zamiast tÂłumu Âświetlistych istot duchownych o egzotycznych czasami imionach, zobaczyÂła jednÂą tylko postaĂŚ: MatkĂŞ BoskÂą z Copacabana. PrzyszÂła i powiedziaÂła jej, Âże nas nie opuÂści i "zostanie z nami do koĂąca". Nie zabrzmiaÂło to wesoÂło

A jak miaÂło zabrzmieĂŚ, kiedy dÂżungla to zbyt przeraÂżajÂące miejsce dla jakiegokolwiek bytu ..Enki zwiaÂł z podkulonym ogonem ? ... MoÂże tylko ta Matka Boska nauczyÂła siĂŞ jakoÂś, jak byĂŚ czĂŞÂściÂą dÂżungli ... tak jak muÂły....

KaÂżdy las nocÂą to weryfikacja wyobraÂżeĂą , bo one wypeÂłzajÂą wtedy z zakamarkĂłw umysÂłu. MoÂże nawet lepiej, ze dÂźwiĂŞki dÂżungli sÂą tak intensywne i szybko nastĂŞpujÂące po sobie, niczym Âżywa istota, Âże pewnie nie pozostawiaÂło to zbyt wiele miejsca na wyobraÂźnie ... za to byÂło samo doÂświadczenie .

I jeszcze coÂś ..

Cytuj
. . wiem przecieÂż to, co najwaÂżniejsze . . . jedyne co waÂżne, to znaleŸÌ miejsce w swoim sercu i utrzymywaĂŚ to po³¹czenie w kaÂżdym momencie . . . to jedyna wskazĂłwka na NowÂą DrogĂŞ . . . pozostaje mi wiĂŞc praktyczne doÂświadczanie  . .

No wÂłaÂśnie. Koniec z bleblaniem. Tylko doÂświadczenie . Ale czy w dÂżungli ktokolwiek utrzymywaÂł siĂŞ w SWOIM sercu ?

Po³¹czenie w kaÂżdym momencie to zaufanie Âżyciu, a ono przemawia do serca przez ukÂąszenia ,bÂłoto, wrzask , depczÂąc zmysÂły okrutnie. Kiedy w koĂącu zmĂŞczÂą siĂŞ one , to albo rozpoznasz  melodiĂŞ Âżycia poprzez serce, albo ... dÂżungla przeÂżuje i wypluje Ciebie jak kompost. ZresztÂą i tak to zrobiÂła, czyÂż nie ?

Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #20 : Listopad 06, 2012, 12:12:13 »

"CZEGO NIE ZNAJDZIESZ W SERCU
 NIE ZNAJDZIESZ W DALEKIEJ PODRÓ¯Y."
ale podró¿e kszta³c¹! Mrugniêcie
Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to coœ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj¹ wszystkie mo¿liwoœci. To jest Absolutna ŒwiadomoœÌ; coœ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
ptak
Gość
« Odpowiedz #21 : Listopad 06, 2012, 12:31:42 »

Z wielkÂą przyjemnoÂściÂą przeczytaÂłam barwny opis dÂżungli i wraÂżenia biaÂłego czÂłowieka z pobytu w zielonym piekle.
WyobraÂźnia, to jednak wspaniaÂłe narzĂŞdzie i dar.  Chichot ZwykÂłe sÂłowa potrafi przeksztaÂłciĂŚ w Âżywe obrazy,
wrĂŞcz w namacalne odczucia. Jakby czÂłowiek sam tego wszystkiego doÂświadczaÂł.  MrugniĂŞcie

No i filozoficzne pereÂłki typu:

„ÂŚniÂło mi siĂŞ, Âże byÂłem w sÂądzie. SzedÂłem po schodach ubrany w togĂŞ, z aktami pod pachÂą. Nagle schody zaczĂŞÂły mi rozjeÂżdÂżaĂŚ siĂŞ
pod nogami. SpojrzaÂłem w dó³ i zobaczyÂłem, Âże caÂłe schody sÂą z miĂŞkkiego bÂłota, z ktĂłrego, jak w dÂżungli, wystajÂą Âśliskie korzenie.”


albo,

„Âże moÂżna przezwyciĂŞÂżyĂŚ kaÂżdy lĂŞk, jeÂśli czÂłowiek boi siĂŞ czegoÂś jeszcze gorszego.”

albo jeszcze to,

„Âże w biedzie czÂłowiek nie jest sam, ale im wiĂŞksza jest bieda tym szansa na dobre towarzystwo jest mniejsza.”

CzyÂż nie niosÂą one (znaczy te pereÂłki  MrugniĂŞcie) prawdy o naszej rzeczywistoÂści? CzyÂż nie przedzieramy siĂŞ
przez Âżycie niczym przez dÂżunglĂŞ? CzĂŞsto ubrani w togĂŞ, z aktami pod pachÂą, w ktĂłrych skrzĂŞtnie gromadzimy
winy bliÂźniego i potykajÂąc siĂŞ o Âśliskie korzenie, grzĂŞÂźniemy coraz bardziej w bÂłocie?

A wszelkie ciĂŞÂżary Âładujemy na zbolaÂłe grzbiety mu³ów, wszak sÂą do dÂźwigania naszych „bagaÂży”,
czyÂż nie, wszechwÂładny czÂłowieku? KtĂłrego zwykÂły kleszcz, komar czy skorpion potrafi wysÂłaĂŚ w inne wymiary?
Gdzie motyle wielkie jak dÂłoĂą, ale w przeciwieĂąstwie do tych z dÂżungli, umiejÂące lataĂŚ prosto.  Chichot

To pa  DuÂży uÂśmiech
« Ostatnia zmiana: Listopad 06, 2012, 12:33:29 wysłane przez ptak » Zapisane
PrzebiÂśnieg
Gość
« Odpowiedz #22 : Listopad 06, 2012, 20:09:32 »

Dodam do tego postu szacowna tylko i wy³¹cznie klaskanie i dobro¿yczenie Ci szacowna Du¿y uœmiech
to pa  DuÂży uÂśmiech
Zapisane
songo1970


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 22
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 4934


KIN 213


Zobacz profil
« Odpowiedz #23 : Listopad 20, 2012, 08:56:26 »

“Kod Kukuszetra” = “Kod Atlantyda”

Opublikowano Listopad 20, 2012 by nnka
Prahlad Nrsimha Prabhu- Wedy o Majach
Kiedy Kryszna pojawiaÂł siĂŞ w Indiach w pewnym momencie Âżycia jego zadaniem byÂło pochwycenie demonicznej osoby ( pozbawionej samokontroli osoby pod kontrolÂą umysÂłu) . Ludzie mogÂą byĂŚ albo duchowi albo demoniczni, w przeszÂłoÂści potrafili dÂźwiĂŞkiem kontrolowaĂŚ moce. Maya Danawa byÂł taka potĂŞÂżnÂą istotÂą i powodowaÂł duÂżo problemĂłw w Indiach. Kiedy go schwytano poprosiÂł o schronienie. Ponad 5000 lat temu Kryszna z ArdÂżunÂą wygnali Maya DanawĂŞ z Indii na Antypody do Ameryki ÂŚrodkowej razem ze swoim plemieniem… Maya Danawa to potĂŞÂżna demoniczna osoba, miaÂł wiele mistycznych mocy niczym wielki czarnoksiĂŞÂżnik. Tam siĂŞ osiedlili , juÂż wtedy wiedzieli, Âże ich kultura zaniknie 21 12 2012 roku.
Jednym z problemĂłw ktĂłry powodowaÂł  Maya Danawa byÂło to iÂż budowaÂł samoloty, ktĂłre mogÂły siĂŞ chowaĂŚ w wodzie i wypÂłyn¹Ì z wody i strzelaĂŚ ró¿nego rodzaju pociskami i strzelaĂŚ do miast i ludzi . Maya Danawa nazywany jest architektem pó³bogĂłw zajmujÂących siĂŞ UFO wszystko to istniaÂło dawno dawno temu. Miasto Kryszny zatonĂŞÂło koÂło 5 tys lat temu. ZdjĂŞcia satelitarne pokazujÂą zatopione miasta i ksztaÂłt “rzeki Saraswati” ktĂłra wyschÂła koÂło 7 tys lat temu.

http://youtu.be/zJoTeVryCR0

““Sprawa” siĂŞ wyjaÂśniÂła i to dokumentnie.Powinienem wÂłaÂściwie wyÂżej napisaĂŚ nie “Kod Wed” ale “Kod Kukuszetra”. Nie ma innej daty poczatku Kali Yuga jak 17-18 luty p.n.e. Otó¿ pozycje planet obliczone na ten dzieĂą tylko potwierdzajÂą, to co pisaÂł Richard Thompson w “Wedyjskiej  Kosmografii  i Astronomii”.  W tych dniach rzeczywiÂście 7 planet StaroÂżytnych (SÂłoĂące, KsiĂŞÂżyc, Merkury, Wenus , Mars, Jowisz, Saturn) znajdujÂą siĂŞ w niedalekiej odlegÂłoÂści od Zeta Piscium. Dodatkowo w opozycji do tego ukÂładu jest Ceres. … Najciekawsze i zarazem intrygujÂące jest jednak to, Âże wÂłasnie wtym roku (2012) mija peÂłnych 14 cykli tzw progresywnego SÂłoĂąca ( 360 lat to w przybliÂżeniu 360 stopni na Ekliptyce) od daty 18 luty 3102 p.n.e..”

  Intuicja mi podpowiada , Âże caÂłe to zamieszanie sztuczne wywoÂływane wokĂłl kalendarza MajĂłw w sieci  ma przykryĂŚ coÂś istotnego zwiÂązanego z datÂą 21 12 2012. i to dlaczego medytacje zaplanowane na 21 grudnia mogÂą byĂŚ bardzo niebezpiecznym przedsiĂŞwziĂŞciem .

Natomiast jeœli mia³abym znaleŸÌ jakieœ powi¹zanie to niestety jedyna myœl jaka mi przychodzi to 21 12 2012 i Ceremonia Majów w skali œwiatowej po³¹czona z iluminacj¹ œwiat³a. Kiedyœ ogladaj¹c film dokumentalny o Hitlerze zwróci³a moj¹ uwagê taka ceremonia .. Próbowa³m to odszukaÌ /filmik/ .. ZNALAZ£AM

Kolejne misterium odbĂŞdzie siĂŞ zgodnie z planem , tylko tym razem bĂŞdzie nas o wiele wiĂŞcej.

ReportaÂż prasowy z 1937 roku opisuje rytuaÂł o niemal religijnym charakterze: ” Gdy Adolf Hitler pojawiÂł siĂŞ na lÂądowisku rozbÂłysÂło 150 refrektorĂłw rozmieszczonych wokĂłl caÂłego kwadratu tworzÂąc baldachim ÂświatÂła na nocnym niebie. Zaskoczonym widzom odjĂŞÂło mowĂŞ , bo nikt dotÂąd nie widziaÂł czegoÂś takiego. CaÂły teren przypominaÂł teraz gigantycznÂą gotyckÂą ÂświatyniĂŞ ze ÂświatÂła. 140 tys goÂści przybyÂłych na zjazd nie moÂże oderwaĂŚ wzroku od tego widoku. JeÂśli przysiĂŞgi wznosi siĂŞ ku niebu w Âświetlnym stoÂżku,  ÂśpiewajÂą uczniowie… ten spektakl przypomina niezwyk³¹ mszĂŞ na ktĂłra przybyliÂśmy wszyscy by zyskaĂŚ nowe siÂły Trwa magiczna chwila skupienia czÂłonkĂłw naszego ruchu ocean ÂświatÂła chroni ich przed mrokiem na zewnÂątrz obiektu. 


od 39 min
http://youtu.be/XKWpKf7HAaE
http://nnka.wordpress.com/2012/11/20/kod-kukuszetra-kod-atlantyda/
Zapisane

"Pustka to mniej ni¿ nic, a jednak to coœ wiêcej ni¿ wszystko, co istnieje! Pustka jest zerem absolutnym; chaosem, w którym powstaj¹ wszystkie mo¿liwoœci. To jest Absolutna ŒwiadomoœÌ; coœ o wiele wiêcej ni¿ nawet Uniwersalna Inteligencja."
Dariusz


Maszyna do pisania...


Punkty Forum (pf): 3
Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 6024



Zobacz profil Email
« Odpowiedz #24 : Listopad 20, 2012, 15:00:48 »

Cytuj
Intuicja mi podpowiada , Âże caÂłe to zamieszanie sztuczne wywoÂływane wokĂłl kalendarza MajĂłw w sieci  ma przykryĂŚ coÂś istotnego zwiÂązanego z datÂą 21 12 2012. i to dlaczego medytacje zaplanowane na 21 grudnia mogÂą byĂŚ bardzo niebezpiecznym przedsiĂŞwziĂŞciem .

JakoÂś rezonuje z moimi odczuciami.
Nie dajmy siĂŞ wmanewrowaĂŚ w takie przedsiĂŞwziĂŞcia, choĂŚby reklamowane nawoÂływaniem do najwiĂŞkszej miÂłoÂści. To nie nam sÂłuÂży. Afro
Zapisane

PozwĂłl sobie byĂŚ sobÂą, a innym byĂŚ innymi.
Strony: [1] 2 |   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.05 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

ostwalia phacaiste-ar-mac-tire gangem watahaslonecznychcieni zipcraft